Stary dom na nowych zasadach
Rodzinny dom Marty
Kiedy Marta, jej mąż Wojtek – partner od 18 lat, przewrotnie zwany Panem Konkubentem, i dwie córki wprowadzili się do tego domu, przestrzeń wydawała się im obca. Postanowili jednak zamieszkać w tym „nieswoim domu”, żeby go wyczuć, przetestować i dopasować do własnych potrzeb.
W końcu budynek, okalający go ogród i wnętrze stały się domem na ich zasadach. Są w nim także ślady dawnego mieszkania – drzwi, których skrzydła służą teraz jako blaty stołów. Marta Szafraniec – projektantka i twórczyni biżuteryjnej marki Saffa – opowiada, że założyli sobie z mężem bardzo ambitny plan: zrobić cały remont domu w niespełna rok. Wyszło pięknie, funkcjonalnie i spójnie. Jakby ta czwórka mieszkała tu od zawsze. Posłuchajcie, co Marta, bohaterka tego odcinka naszego cyklu Rodzinny dom, opowiada o ich autonomicznym miejscu do życia. To dom przez duże „D”. No i witajcie w zaśnieżonych Katowicach!
Kto tu mieszka i na ilu metrach?
Marta, Wojtek, Hania (10 lat) i Marysia (7 lat) – w domu mającym ok. 230 mkw.
Jak znaleźliście się w tym domu?
Mieszkaliśmy przez 5 lat na „poddaszu naszych marzeń”, którego urządzenie, a raczej poważny remont, zajęło nam także 5 lat. Poddasze jednak, jak to poddasza, było na czwartym piętrze i prowadziły do niego długie schody. Przez te 5 lat nie stanowiło to dla nas większego problemu, ale człowiek zmiennym jest i kiedy dziewczynki miały 5 i 2 lata, zapragnęłam parteru i ogrodu. Pamiętam, że pomyślałam (nawet wypowiedziałam to na głos): „Mogę zamieszkać w najbrzydszym domu na świecie, byle był parterowy”. Trzeba zawsze uważać na to, co się mówi… Bardzo szybko znalazło się miejsce dla nas: dom z dużym ogrodem, ale… daleki od naszej estetyki.
Co zrobiliście, aby dom był bardziej „wasz”?
Najważniejsza była funkcjonalność i dlatego zdecydowaliśmy się niezwłocznie zamieszkać w tym „obcym nam” domu i przetestować jego układ na własnej skórze. To było nieco dziwne, ale jednocześnie fascynujące doświadczenie. W ciągu pół roku doświadczaliśmy tej przestrzeni i określiliśmy nową funkcję każdego kawałka domu i nowy podział funkcjonalny (to moja działka). W związku ze sporą ingerencją w podział funkcjonalny, potrzebowaliśmy kilku konsultacji z konstruktorem.
Czy po drodze pojawiły się jakieś kłopoty techniczne?
Najwięcej problemów było z pralnią, bo chciałam mieć bezpośrednie wyjście z pralni na ogród i bezpośrednie drzwi z domu do pralni (wcześniej był mały, zupełnie niepotrzebny korytarz, drzwi z korytarza do garażu i z garażu do pralni – troje drzwi, aby zanieść brudy do pralni!). Niby nic wielkiego, ale tak się złożyło, że według fachowców usunięcie jednej ściany wymagało ogromnej ingerencji w konstrukcję domu. Dla mnie finalnie to była tylko jedna stalowa belka i dwie godziny pracy fachowców. Kosztowne to też nie było, więc nie mogłam zrozumieć „lamentów” budowlańców (śmiech). I to z pralni jestem najbardziej zadowolona (śmiech). Ona mi przypomina, że warto realizować swoje wizje i odpowiadać na swoje potrzeby, mimo dezaprobaty fachowców, bo to nie oni mieszkają teraz w moim domu.
Skąd czerpaliście inspiracje przy urządzaniu domu?
Wiedzieliśmy, że chcemy wygodny, ciepły, „normalny” dom. Nie mamy tu wyszukiwanych godzinami kafli i niebanalnego oświetlenia, bo na taki rodzaj projektowania nie było przestrzeni. To duży dom i w związku z tym, że oboje pracowaliśmy dość intensywnie – do tego dwójka dzieci, która chyba by nie zrozumiała, że mama teraz szuka kafli, więc nie pobawimy się razem – powtarzaliśmy sobie, że dom to projekt na lata i proces, który musi trwać. Wszystko w swoim czasie. Wynikiem takiego podejścia jest to, że kafle do jednej łazienki wybrał Pan Konkubent, siedząc w sklepie z kaflami i wskazując palcem na (czasem myśle, że przypadkowe) kafle w zasięgu jego wzroku i zapytał: „Może te? Ładne”. Ja, bez przekonania, odpowiedziałam: „OK, rozmiar jest dobry, unikniemy łączenia pod prysznicem” i się zadziało. W późniejszym czasie znalazłam piękne stare lustro, bieliźniarkę i lampę (wszystko na OLX) i byłam usatysfakcjonowana efektem finalnym w łazience.
Ulubione miejsce w mieszkaniu?
To chyba zależy od domownika, okoliczności, a nawet pory dnia (śmiech). Uogólniając, to jak niemal w każdym domu – stół stanowi miejsce spotkań, wspólnych posiłków, rozmów (tych przyjemnych i tych, które wymagają od nas więcej). Dla dzieci najważniejsze są pokoje, a dla dorosłych sauna, bo tam można się zamknąć, odciąć od reszty świata i pobyć tylko ze sobą samym.
Bez którego mebla nie wyobrażacie sobie waszego domu?
Oczywiście bez łóżka, bo sen to podstawa! Ale poza łóżkami to wyspa kuchenna – nasze centrum dowodzenia, doświadczeń i wspólnego gotowania. Nieskromnie przyznam, że jestem bardzo zadowolona z jej funkcjonalnego układu, odpowiada na wszystkie moje potrzeby.
Do których przedmiotów macie szczególny sentyment?
Takim wyjątkowym przedmiotem są drzwi, które zamykały nieużytkowe poddasze – nasze poprzednie mieszkanie, o którym już wspominałam. Finalnie, po oczyszczeniu i olejowaniu, stały się blatami dwóch stołów. Jeden blat to stół, przy którym jemy, a drugi początkowo miał dokręcone koła i był dużym stołem kawowym w salonie, a teraz to blat do pracy w naszej domowej „pracowni”.
Co znajduje się w pokojach dziewczynek? Czy pomagały w ich urządzaniu?
Dziewczynki początkowo miały pokój razem – to była przestrzeń wspólna do zabawy i prywatne części sypialne „za kominem”, po przeciwległej stronie pokoju każda. Między oknami była przewidziana przestrzeń na postawienie ściany. Kiedy starsza, Hania poczuła potrzebę oddzielenia się, powstała ściana i dwa zupełnie inne pokoje. Dziewczyny zapytane przed remontem o priorytety, zwróciły tylko uwagę na zmianę rodzaju podłogi, bo wcześniejsze kafle z dużą fugą utrudniały płynne poruszanie się na jeździkach.
Pokój Hanki to wynik naszej współpracy. Hanka szybko podejmowała każdą decyzję i była bardzo otwarta na wszelkie sugestie. Pokój Marysi to zupełnie inna historia, baaardzo długi proces, bo młodsza córka miała swoją wizję, bardzo konkretnie określone priorytety i potrzebowała wszystko wybrać sama. To był bardzo żmudny proces, ale sporo mnie nauczył i zachwycałam się, jak Marysia potrafi określić swoje potrzeby i konsekwentnie je realizować.
Na piętrze macie pracownię – opowiedz o tym kreatywnym kawałku waszego domu!
Pracownia, która podobno jest pokojem gościnnym, to zdecydowanie nasza kobieca przestrzeń, niemal nieodwiedzana przez Pana Konkubenta. To pokój, który zdradza, że minimalistkami to my nie jesteśmy. To przestrzeń na sporo „przydasiów”, które od czasu do czasu oczyszczam, bo dziewczyny także widzą we wszystkim możliwość przerobienia, zmiany funkcji lub znaczenia. Tam jestem małą dziewczynką. Maluję kotki, lepię z plasteliny, słucham audiobooków dla dzieci i omawiam z córkami rzeczy ważne i ważniejsze.
Kwarantanna jeszcze bardziej zbliża nas do naszych domów – które kąty okazały się dla was najlepszym azylem?
Zdecydowanie najważniejszy był dla nas ogród. Doświadczyliśmy zupełnego odcięcia od świata zewnętrznego i trochę czuliśmy się jak na wakacjach. Wiosna nas rozpieszczała w tamtym czasie słońcem i stosunkowo wysokimi temperaturami.
Co lubicie w waszej okolicy?
Sporo niezagospodarowanych terenów, las i tym samym odwiedzające nas sarny, dziki i bażanty.
Dokończcie zdanie: Nasz dom jest dla nas… naszą przestrzenią na naszych zasadach.
No i jak wam się podoba nowe-stare królestwo tej czwórki? Prawda, że świetnie sobie poradzili z zaledwie rocznym remontem? Dla nas mistrz! Po więcej inspiracji w temacie wnętrz zapraszamy do cyklu Rodzinny dom na Ładne Bebe.
Jeden komentarz
super wnętrza-nowoczesne, ale z mega klimatem…fajne sa zwlaszcza pokoje dziewczynek i przeróżne strefy które sa tam wydzielone-podziwiam za kreatywnosc:-) nic nie jest w tym domu sztampowe