Rodzina jak z obrazka i dom też jak z obrazka, w dodatku takiego z ulubionej książki z dzieciństwa. Meble vintage, retro kolory, za oknem natura, a w środku mama piecze ciasto. Poznajcie Olę Dębowicz i jej rodzinny dom!

Ola zawsze miała ciągoty do vintage. Zaczęła od mody, która w wydaniu z drugiej ręki bywa naprawdę niepowtarzalna. Gdy któregoś dnia zobaczyli razem z mężem Łukaszem, jakie perełki dizajnu lądują na zbiórce odpadów wielkogabarytowych w ich malutkiej miejscowości godzinę drogi od Wrocławia, przepadli. Poddasze w domu rodziców Łukasza wyremontowali w stylu retro, dekorując je meblami i akcesoriami z poprzednich epok. A gdy ich własne mieszkanie wysyciło się wintydżem, zaczęli odnawiać swoje znaleziska dla innych i wystawiać na sprzedaż. Całe szczęście, że zaprosili nas w gości – ileż tu inspiracji!



Gdzie dokładnie znajduje się wasze mieszkanie i kto tu mieszka?
Nasza rodzina składa się z czterech osób – ja, mama Ola, tata Łukasz, 5-letnia Zosia i prawie roczny Bronek. Nie możemy również nie wspomnieć o naszym psiaku, to Rysiek, buldog francuski, który jest jak nasze najstarsze, niesforne dziecko. Odkąd mieszkamy w takim składzie, nasze codzienne życie to jeden wielki chaos, dzieci dostarczają wciąż nowych atrakcji i ogólnie ani trochę się nie nudzimy!
Mieszkamy na Przedgórzu Sudeckim w paśmie malowniczych wzgórz Strzelińskich. Nasza wieś położona jest tuż pod lasem, nieopodal Strzelina. Mieszkanie ma 100 metrów i mieści się w poniemieckim, rodzinnym domu Łukasza, który dzielimy wraz z jego rodzicami. Dom otoczony jest starymi drzewami, uwielbiamy widok z salonu na wielkie sosny, przypominające trochę te nadmorskie. Spory ogród mieści część, w której od wiosny do później jesieni uprawiamy własne ekologiczne warzywa i owoce. Położony przy domu stary sad od lat również cieszy swoimi dobrodziejstwami.


Co było kluczowe w podziale i urządzaniu waszej przestrzeni?
Mamy tutaj przestronny pokój dzienny, pokój dzieci, sypialnię, niewielką kuchnię, łazienkę, garderobę oraz bardzo duży balkon, na którym latem spędzamy mnóstwo czasu. Jest adaptacją poddasza, a trzy lata temu zyskała kolejne, nowe pomieszczenia oraz oddzielne wejście do domu. Odświeżyliśmy wtedy również 30-letni dębowy parkiet, który znajduje się w pokoju dziennym oraz dzieci. To właśnie te dwa pomieszczenia należą do starego układu tego domu, pozostała część mieszkania została przez nas stworzona praktycznie od zera. Za ścianą mamy jeszcze mnóstwo miejsca do zagospodarowania i moglibyśmy śmiało stworzyć z reszty poddasza wymarzone ministudio fotograficzne czy powiększyć naszą kuchnię, lecz póki co wstrzymaliśmy wszelkie plany remontowe.



Skąd czerpaliście inspiracje przy urządzaniu domu?
Nasze mieszkanie nieustannie ewoluuje. Wnętrza dojrzewają, zmieniają się wraz z nami. A inspiracje czerpiemy zewsząd! Począwszy od Instagrama, albumów wnętrzarskich, skończywszy na targach staroci. Oboje z mężem mamy ogromną słabość do mebli i dodatków vintage. Na palcach jednej ręki jestem w stanie wymienić te meble, które zakupiliśmy jako nowe. Są to kanapa, stół, łóżka dzieci i kilka drobiazgów, cała reszta pochodzi z drugiego obiegu.
Nasza przygoda z meblami vintage zaczęła się wiele lat temu, gdy całkiem przypadkiem natrafiliśmy na zbiórkę odpadów w naszej miejscowości. Nie byliśmy w stanie znieść widoku porzuconych w dobrym stanie PRL-owskich foteli i krzeseł, więc zabraliśmy je ze sobą do domu, by spróbować tchnąć w nie nowe życie. Zaczęliśmy interesować się designem, czytać, poznawać kolejne projekty. Każdej jesieni objeżdżaliśmy pobliskie miejscowości podczas trwania wystawek i takim sposobem dorobiliśmy się niezłej kolekcji starych mebli, które nierzadko przebijały jakością te z obecnych sieciówek, oraz umiejętności stolarskich i tapicerskich. Miłość do staroci pochłonęła nas doszczętnie. Staramy się regularnie zaglądać na pobliskie targi staroci, szroty, śledzimy też OLX i lokalne grupy w poszukiwaniu smaczków do naszego mieszkania.




Ulubione miejsce w domu?
Naszym ulubionym miejscem w domu jest aktualnie pokój dzieci. Między innymi dlatego, że kilka tygodni temu przeszedł metamorfozę, a zmiany zawsze nas cieszą. Postanowiliśmy tchnąć w niego nieco więcej życia i koloru. Chciałam stworzyć tutaj klimat wesołej sali przedszkolnej jak za dawnych lat. Zosia wybrała nową tapetę w retro stokrotki, a ja zajęłam się przemalowaniem lamperii, kilku mebli oraz doborem dodatków. Oddaliśmy do tapicera genialną bauhausowską rozkładaną sofkę, która po obiciu w świeży sztruks będzie stała nieopodal regału z książkami. Celem tej przemiany było przede wszystkim wygospodarowanie przyjaznej przestrzeni do zabawy dla Bronka. Niewielkim nakładem finansowym stworzyliśmy miejsce, w którym oboje, pomimo znacznej różnicy wieku, czują się swobodnie i bezpiecznie. To tutaj teraz toczy się nasze popołudniowe rodzinne życie.
Bez którego mebla nie wyobrażacie sobie waszego domu?
Nie wyobrażam sobie naszego domu bez dębowej toaletki z lat 60. z zaokrąglonym tryptykiem. Uwielbiam ten mebel, spędziłam nad nim ze szlifierką wiele godzin, by doprowadzić go do takiego stanu, w jakim jest! To mieszkanie dopełniają też lampy porozstawiane na każdej komodzie, rozświetlające co drugi kąt. Chyba nie ma wyprawy na targ staroci, z której nie wrócilibyśmy z nową do kolekcji, to taka nasza słabość.




Do których przedmiotów macie szczególny sentyment?
Ciężko ograniczyć się tylko do kilku przedmiotów, które darzymy sentymentem. W tym mieszkaniu każdy mebel ma swoją wyjątkową i niepowtarzalną historię. Jak na przykład włoskie krzesła Cesca, które mamy przy stole. Znaleźliśmy je w okolicy na OLX, gdy jeszcze nie były w Polsce tak popularne. Kosztowały nas 30 zł za sztukę, ale były w opłakanym stanie, bo ktoś w całości potraktował je bordową farbą olejną! Nie poddaliśmy się jednak, spędziliśmy pół lata, doczyszczając je ze starych powłok, a kolejne pół na poszukiwaniach lakiernika, który zechciałby pomalować ich stelaże na złoto. Następnie sprowadziliśmy z Hiszpanii siatkę rattanową i z pomocą kiepskiej instrukcji na YouTube samodzielnie wymieniliśmy siedziska oraz oparcia. Efekt przeszedł nasze oczekiwania, zdecydowanie były warte całego tego zachodu. Z krzeseł korzystamy po dziś dzień i o dziwo nikt się jeszcze nie zapadł tyłkiem w siedzisku!

Co lubicie w swojej okolicy?
Bardzo lubimy bliskość z naturą. Dla mnie to niesamowity przywilej, że mamy tak blisko do lasu, w góry i to tam najczęściej uciekamy latem. Cenię ciszę, spokój i sielski klimat naszej małej miejscowości, jednak są momenty, gdy ciągnie nas do miasta. Na szczęście mamy niecałą godzinę drogi do Wrocławia, który oferuje nam cały wachlarz możliwości aktywnego spędzania wolnego czasu z dziećmi niezależnie od pory roku, ale też mnóstwo wygód, których nie mamy tutaj. I choć obydwoje wychowywaliśmy się na wsi, to coraz częściej pojawia się myśl, by na próbę uciec do miasta i mieć to wszystko na wyciągnięcie ręki.
Dokończ zdanie: Nasz dom jest…
…bezpiecznym przystankiem pełnym rodzinnego ciepła i miłości.




Ola i Łukasz używają oczyszczacza powietrza Electrolux Pure Multi 700, z funkcją nawilżania, chłodzenia i jonizacji. Oczyszczacz posiada zaawansowaną filtrację, skutecznie wychwytuje i neutralizuje wirusy i bakterie. System nawilżania pomaga utrzymywać wilgotność na optymalnym poziomie w domu, aby zapewnić lepszy sen i samopoczucie. Electrolux to szwedzki sposób na zdrowy dom.
*
Materiał powstał we współpracy z marką Electrolux.