instagram

Siedem matek, które zmieniają Instagram

Na lepsze!

Siedem matek, które zmieniają Instagram
Instagram

Instagram za sprawą matek zmienia się na lepsze. Istnieje wiele profili, które nie wpisują się w schemat lukrowanej rodzicielskiej fotoopowieści. Bywa sielsko, ale też nudno, wariacko albo do bólu zwyczajnie. A ja cenię sobie zwyczajność.

„Bar mleczny 24/7” albo „12 dań wigilijnych w jednym” – takie opisy umieściła pod zdjęciami karmienia swojego nowo narodzonego dziecka Kala Nguyen. A może by tak na następne 3 tygodnie – tymi słowy Leandra Cohen skwitowała kadr, na którym jej kilkuletnia córka ucina sobie drzemkę. Nie zawsze musi być fajnie i estetycznie. Nie zawsze bobas wprowadza matkę w stan euforii czy błogiego relaksu. Macierzyństwo to także infekcje, szpitale, nadęte szkolne uroczystości, nieudane przyjęcia urodzinowe, brudne buty po spacerze, odprowadzanie do placówek i z powrotem, okruchy z ciastek, odrosty i niezrobione paznokcie, i wiele więcej. I tak samo często bywa pięknie, wszystko idzie jak po maśle, jest spontaniczność i radość, którą udaje się zamknąć w kadrze i w słowach.

Siedem matek przedstawionych poniżej sumuje te wszystkie ładne i nieładne prawdy w jeden spójny i przekonujący przekaz. Ironicznie, czule, dowcipnie albo bezkrytycznie – każda po swojemu.

DAPHNE JAVITCH

Zanim została dietetycznym guru nowojorskich celebrytów, projektowała luksusową bieliznę, była konsultantką modową marki Uniqlo i zmagała się z endometriozą czwartego stopnia. Po wielu nieskutecznych terapiach postanowiła zastosować metody holistyczne. Dzięki nim w dużym stopniu zwalczyła chorobę, a to czego się w tym czasie nauczyła postanowiła przekazać dalej. W ten sposób stała się wellness coachem i szefową projektu Doing Well. Wszystko to robi w przerwach między swawolami z dwojgiem swoich synów, rocznym i czteroletnim, karmieniem piersią w najróżniejszych pozycjach, sesjami naświetlania twarzy (Daphne cierpi na poważną alergię skórną – przyp. red.) oraz pichcenia z mężem, a raczej przyglądania się jego pichceniu. Tym, co najbardziej mnie w niej zachwyca jest jej entuzjazm, chęć do wygłupów i nieowijanie w bawełnę. Jeden z jej kursów w Doing Well dotyczył zdrowego oddawania stolca, także w czasie połogu. Zero tabu, zero skrępowania – cała Daphne.

KALA NGUYEN

Znaki szczególne Kali Nguyen? Język jak brzytwa i błyskotliwy komentarz, taki, na który zdecydowana większość ludzkości wpada po dłuższym zastanowieniu albo wcale. To, że ta dziewczyna nikogo nie czaruje widać już w opisie jej profilu na Instagramie, kiedy pisze, że nie należy go mylić z jej całym życiem. Kala pochodzi z Wietnamu, mieszka w Warszawie i zanim została mamą pracowała jako stewardessa. Podziwiam jej zmysł obserwacji i wyciągania wniosków ze zwyczajnej, rutynowej macierzyńskiej codzienności. Czytając jej posty można sobie przypomnieć /uświadomić jak „zosiosamosiostwo” matek wysysa energię. Lubię, gdy mówi, że macierzyństwo może być przyjemne, bolesne, satysfakcjonujące i wycieńczające emocjonalnie w tej samej chwili! Nic bardziej trafnego.

LEANDRA MEDINE COHEN

Pamiętacie genialnego bloga modowego „Man Repeller”, o stylówkach, które przeganiają facetów na skraj świata? Leandra Medine założyła go w 2010 roku, po to by obśmiewać zerojedynkowy kult kobiecej mody i zestawiać go z wygodą i nie byciem sexy przez całą dobę. Cztery lata temu urodziła bliźniaczki, Madeline i Laurę i zrezygnowała z szefowania portalowi Repeller (nowej platformie powstałej na bazie bloga – przyp. red.). Jednak jej wyjątkowe poczucie humoru z jakiego zasłynęła, będąc blogerką, nie straciło nic ze swojej przenikliwości, a nawet osiągnęło nowy poziom. Bo oto jako mama energicznych kilkulatek, supertrafnie komentująca swoją multitaskingową rzeczywistość (Leandra wciąż działa aktywnie na polu mody – przyp. red.), prześciga błyskotliwością czołowych stand-uperów. No bo któż inny pod zdjęciem śpiących bliźniaczek, opartych o mamę dopisałby: Najlepszy czas razem. Zupełnie rozbroiła mnie jednak tym wyznaniem: Czasem, gdy patrzę na moje dzieci, mam totalny mind fuck, bo chociaż wyglądają zupełnie jak ja, to są kompletnie kimś innym. Uwielbiam.

DOROTA GROYECKA

Zanim została mamą Nadziei, była redaktor naczelną nieregularnika reporterskiego non/fiction. Zgodnie z powyższym, wychodził kiedy chciał, a ja czekałam, często w napięciu, co przyniesie kolejny numer. Nieregularnika już nie ma (tęsknię), ale słowa dźwięczne i donośne, dochodzące prosto z głowy Doroty, są. Nie na papierze, tylko w aplikacji. Teraz Dorota pisze przede wszystkim o Nadziei. Kiedy publikuje zdjęcie córki na wadze i podpisuje je: ,,Poproszę Nadziei pięć deka” albo pisze o tym jak ważne jest stado pochylające się do dziecka, choć w tym stadzie to dopiero wzrastają niepokoje, a oko zaczyna widzieć dysproporcje. Albo o tym, że Nadźka zobaczyła siebie po raz pierwszy w lustrze i „uśmiechnęła się, zadowolona z tego, jak wygląda”. Cieszę się, że każdy może przeczytać słowa Doroty na Instagramie.

PS Przypomnijcie sobie rozmowę z Dorotą, przeprowadzoną przez Marię Bator. Potrzebna.

BRI LIKE THE CHEESE

Bri najbardziej lubi zmiany i wyzwania. Gdy w czasie pandemii zmuszona była porzucić fotografię ślubną, zadała sobie pytanie: „Jaką granicę przekroczę dziś dla siebie?”. A ma w tym ćwiczeniu niezłą wprawę. Jako czarnoskóra artystka wielokrotnie była pomijana, jakby była niewidzialna. Z tą „niewidzialnością” mierzy się w swojej fotografii i w życiu mamy dwóch córek: czteroletniej Luny i dwuletniej Diany. Temat rasizmu poruszany jest subtelnie i kontekstowo z młodszą córką, natomiast starszej rodzice wspólnie zaczęli już sygnalizować historię niewolnictwa. Bri jest przekonana, że najgorszą z możliwych opcji jest milczenie i tabuizowanie rasizmu. Sytuacja jest o tyle wielopłaszczyznowa, że tatą dziewczynek jest biały mężczyzna. Bri podkreśla, że to pozwoliło jej poznać obie perspektywy, czarną i białą, przez co czuje się silniejsza i łatwiej jej mówić do wszystkich.

CAMILLA KARSTAD

Duńska restauratorka, żona współzałożyciela Nomy i matka czworga dzieci: Oscara, Almy, Konrada i Viggo. Niezwykle subtelna w sposobie fotografowania rodziny. Camilla Karstad skrzętnie dokumentuje szkolne uroczystości, urodzinowe imprezy jej dzieci (bardzo inspirujące pomysły na zabawy – zobaczcie w storiesach), wakacje na wsi i te zagraniczne. I choć brzmi to jak wielka nuda i zaglądanie do czyjegoś, bardzo poprawnego albumu fotograficznego, to zupełnie tak nie jest. Przyroda, jedzenie, spokój i łącząca tę szóstkę bliskość są uzależniające.

I zobaczcie jak pięknie Camilla sfotografowała różowe liście radicchio!

PS Camillę przemyciłam do Ładne Bebe już wcześniej, w materiale pt. „Daddy Cool”.

CAROLINE BILLE BRAHE

Caroline Brasch Nielsen, która od chwili ślubu ze słynnym restauratorem Frederikiem Bille Brahe używa jego nazwiska, to najbardziej rozpoznawalna ze wszystkich wymienionych tutaj kobiet. Caroline jest słynną modelką, kolekcjonerką kurtek vintage, twarzą perfum Marca Jacobsa i prowadzi własną skrzącą się kolorami markę Caro Editions. Więc jeśli zastanawiacie się, skąd wytrzasnęła ten boski płaszcz z różowym kołnierzem, to właśnie stąd. Caroline jest mamą Sonyi i Axela, a Instagram traktuje jak dziennik stylówek (zawsze fantastycznych) skontrastowanych z rodzicielską codziennością. Jest więc sporo rowerowych przejażdżek w kopenhaskim chłodzie, dużo swetrów, ojca wgapionego w telefon, uwieszonych na rodzicach dzieci aż wreszcie śpiących dzieci. A wszystko w stylistyce filmów z lat 70., trochę nieostre, a przez to swojskie i zwyczajne.

To był nasz subiektywny przegląd instagramowych kont matek, które z mądrością, szczerością i odwagą przeczą landrynkowej fotorzeczywistości.

Więcej tematycznych przeglądów kont z Instagrama znajdziecie tu.

 

 

Dodaj komentarz