Narady z Mikołajem i reniferami odbyte? Bułeczkowe warkocze i własnoręcznie malowane piernikowe choinki zrobione? Polityczne dyskusje przy stole – tak, te, co ich miało nie być, tym razem na pewno – zredukowały z trudem wypracowane zen do poziomu minusowego?
Oddychaj. Już dosyć pucowania wszystkiego na błysk, koniec z pędem i listami „do zrobienia” – od teraz pora na relaks. Plum! Cynamon ląduje w herbatce. Chrup! Pierniczek znika w ustach… „Miau!” – to kot wskakuje na kolana. Co obejrzeć w przerwie świątecznej rodzinnie, ale nie tylko? By było ciekawie, rozkosznie… ale i na miarę nadszarpniętych grudniowym zabieganiem możliwości?
„W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju” – Prime, Player, Apple+ i więcej
Na hasło „świąteczny klasyk” większość zakrzyknie: „Kevin sam w domu”! Tymczasem dla wielu to spotkanie z rodziną Griswoldów jest gwarantem idealnego bożonarodzeniowego seansu. „Witaj, Święty Mikołaju” to szalona świąteczna komedia pomyłek w starym stylu: dużo min, wygłupów i fizycznych gagów, ale całość jest niezwykle urocza. Tego, że zbliża się katastrofa, można zacząć się spodziewać już wtedy, kiedy Clark Griswold (Chevy Chase) postanawia zorganizować najpiękniejsze święta dla całej rodziny. Teściowie, rodzice, dzieci – wszyscy mają bogato udekorować dom lampkami i ubrać pokaźną choinkę… Niestety, szefostwo Clarka zapomina wypłacić mu premii, a na horyzoncie pojawia się brat mąciwoda. Wszystko się sypie: w przenośni, ale też bardzo dosłownie. Kto nigdy w święta nie czuł się jak Clark Griswold, niech pierwszy rzuci kamieniem!
„Hook” – Max
Oglądanie z dziećmi filmów, na których samemu się wychowało, to wyjątkowa okazja. Można tę przygodę przeżyć z „Hookiem”. Niesiony pełną magii ścieżką dźwiękową Johna Williamsa amerykański film przygodowy z 1991 roku to uwspółcześniona wersja „Piotrusia Pana” J.M. Barriego. Tytułowy Hook – czyli kapitan Hak – porywa dzieci dorosłego już Piotrusia, więc ten zmuszony jest powrócić do Nibylandii i stanąć w szranki z dawnym wrogiem. Za kamerą mistrz Steven Spielberg, na ekranie plejada gwiazd: Julia Roberts, Dustin Hoffman czy nieodżałowany Robin Williams. Ciekawostka: w epizodach wystąpiło tu wiele wielkich nazwisk, między innymi Phil Collins, Glenn Close, Carrie Fischer czy George Lucas. Dla dorosłych będzie to nostalgiczna podróż w czasie, dla dzieci ekscytująca przygoda, zachęcająca do refleksji nad przyjaźnią, upływem czasu czy dorastaniem.
„Klopsiki i inne zjawiska pogodowe”, „Klopsiki kontratakują” – Netflix
Zanim pojawili się „Mitchellowie” czy „W głowie się nie mieści”, to właśnie ten tytuł często przywoływano na hasło „wspaniała animacja dla całej rodziny”. Co się dzieje, gdy genialny młody naukowiec i jego wielbiąca żelki małpa przez przypadek wystrzelą w niebo maszynę zamieniającą wodę w jedzenie? Początkowa euforia zamienia się w przerażenie, gdy pokarm zaczyna mutować i rosnąć, a przypadkowemu powiększeniu poddany zostaje także owładnięty pragnieniem władzy lokalny burmistrz. Tę produkcję nieprzypadkowo tak dobrze ogląda się też starszym widzom – jej twórcami są Phil Lord i Christopher Miller, odpowiedzialni między innymi za serię „Jump Street”, „Spider-Man Uniwersum” czy „LEGO: Przygoda”. Kreatywność, szalony humor i ekscentryczne pomysły? Znajdziecie tu wszystkie te rzeczy.
„Przesilenie zimowe” – Prime/SkyShowtime
Biorę pełną odpowiedzialność za te słowa: „Przesilenie zimowe” to jeden z najpiękniejszych filmów ostatnich lat. W zasypanej śniegiem, opustoszałej uczelni gdzieś w Nowej Anglii święta wspólnie spędza trójka outsiderów: zgorzkniały nauczyciel na wylocie (Paul Giamatti), niemogący znaleźć swojego miejsca uczeń z trudną rodzinną historią (debiutant Dominic Sessa) i kierowniczka stołówki, która niedawno straciła ukochanego syna w Wietnamie (nagrodzona Oscarem Da’Vine Joy Randolph). Inaczej mówią, inaczej wyglądają, mają inny status społeczny, ale spędzone razem dni pokażą, że więcej ich łączy, niż dzieli. To film nie tylko świetnie napisany i zagrany, ale przede wszystkim inteligentny emocjonalnie i czuły, dostrzegający niuanse i nieunikający ciszy. W zamieci goryczy i rozczarowań szuka tego, co w nas dobre.
„Matki pingwinów” – Netflix
W wywiadzie dla magazynu „Vogue” autorka i mama atypowego syna Klara Kochańska-Bajon mówiła mi tak: „Były seriale o matkach z amerykańskich przedmieść, o matkach pracujących, matkach bogaczkach. Pomyślałam, że prześmiesznie byłoby włożyć te wszystkie wątki w nową opowieść, gdzie dzieci są takie jak nasze”. Tak powstał serial o codziennych zmaganiach Kamy, Jerzego, Uli i Tatiany, rodziców tytułowych „Pingwinów”, czyli dzieci „nielotów”, których rodzice, niczym te zwierzęta, trzymają się razem, by chronić swoje potomstwo. Nie tylko wnikliwy i wiarygodny, ale też ze wspaniałym poczuciem humoru. Ogromnie ważny, ale nie ogląda się go dla sprawy – ogląda się go dla siebie. Od premiery minął miesiąc, a „Pingwiny” wciąż mocno trzymają się we wszelkich „topkach” Netflixa. Nic dziwnego.
„Zwierzęta” – Max
Tak, to serial animowany, ale zanim go włączycie, poczekajcie, aż dzieci zasną. Ekranowi bohaterowie nie przypominają bowiem słodziaków spod znaku Świnki Peppy czy Bluey – są nimi zamieszkujące Nowy Jork zwierzęta z samego końca miejskiego łańcucha pokarmowego. Niebinarne gołębie, pluskwy z kryzysem wieku średniego i ogarnięte chucią szczury nie gryzą się w język, lubią niegrzeczne dowcipy, a czasami miewają mroczne zapędy, prowadzące do perypetii rodem z „Rodziny Soprano”. Większość czasu spędzają jednak na kwestionowaniu sensu życia, a ich rozkminki niebezpiecznie przypominają nasze, ludzkie. Dla fanów absurdalnego poczucia humoru.
***
Anna Tatarska
Mama ośmioletniego Edzia i rocznego Gucia prowadzi autorskie projekty medialne (podcasty „Galaktyki” w Vogue Polska i „Nie spać, słuchać”), jeździ na międzynarodowe festiwale filmowe, opowiada o filmach w audycji „Plan dskonały” w Radio 357 i rozmawia z gwiazdami kina w programie śniadaniowym „Dzień Dobry TVN”.
