Phenomenalna Ania - Ładne Bebe

Phenomenalna Ania

asd

O celebrowaniu poranków, zakochiwaniu się w codziennych czynnościach i kultywowaniu rodzinnych tradycji, także w sferze pielęgnacji, opowiada z właściwym sobie wdziękiem Ania Mazurek, właścielka marki Franzo.

Ania od lat kocha się w rattanowych meblach, wypatrzonych podczas jednej z podróży. Pasja, która przerodziła się w profesję – także za sprawą dzieci: 3,5-letniej Zosi i 1,5-rocznego Franka i tego, jak one umocniły w Ani wiarę we własne możliwości – to dla mnie zawsze dobry pretekst do spotkania. Już wiem na pewno, że będzie o czym gadać, bo mimo oczywistych trudności i chronicznego niewyspania, w macierzyńskim pakiecie otrzymujemy siłę do dbania o przyszłość swoją i rodziny oraz dojmującą potrzebę samorealizacji, która będzie kłuć w serce, póki nie zostanie zauważona. I myślę, że niezmiernie ważne w tym czasie przemian w kobiecie-mamie jest lubienie ciała, czułość względem siebie. W końcu w zdrowym ciele zdrowy duch, a nie odwrotnie. Przemyślana pielęgnacja bardzo w tym lubieniu pomaga, stąd pomysł na cykl Phenomenalne mamy, w którym wspólnie z zaprzyjaźnioną marką kosmetyczną Phenomé, pukamy do domów kobiet, traktujących siebie z miłością. Oto jedna z nich.

*

Lubisz spać?

Uwielbiam, zawsze uwielbiałam. 8 godzin to moje niezbędne minimum. Jeśli zdarzyło mi się spać krócej, odsypiałam tę stratę w ciągu dnia. Ale przyszły dzieci i zweryfikowały także i tę potrzebę (śmiech).

 

 

Na szczęście jest kawa! Ale pewnie i tak przestawienie się z 8 godzin na te marne 5 albo i mniej, a czasem na sen przerywany, było dla ciebie trudne?

W ogóle tego tak nie wspominam. Zosia śpi z nami, a Franek dopiero co zaczął przesypiać noce i pewnie zaraz też będzie lądował w naszym łóżku. Ale ja lubię ich mieć obok siebie, bo nie znoszę spać sama. Jeśli nie ma obok mnie Wojtka, Zochy czy Franka, mam ogromne kłopoty z zaśnięciem. Tak więc w kwestii snu są chyba bardziej pomocni niż bym się tego wcześniej spodziewała (śmiech). Ale to, co przede wszystkim dzieci zmieniły w moim życiu i za co jestem im wdzięczna, to ten zastrzyk kreatywności i wiary w siebie, który serwują mi codziennie. Dzięki nim też zaczęłam doceniać wartość priorytetyzowania obowiązków i spraw, a to wprowadza harmonię i żyje się lepiej.

Jak wygląda twoja poranna pielęgnacja?

Nasze dzieci budzą się koło 6 rano. Kiedy tylko możemy i nie musimy z Wojtkiem wybiegać rano z domu, staramy się celebrować poranki. Spędzamy je wtedy wtuleni z dziećmi w łóżku, w piżamach i koniecznie z kawą. Mój dzień nabiera tempa w chwili, gdy Franio z Zosią wyruszają z tatą do żłobka i przedszkola. Poranne rytuały dbania o siebie nie są stałe, zależą od czasu i potrzeby dnia. Nie lubię rutyny.

A to czemu?

Bo mnie usypia. Zdecydowanie wolę zmiany. Czasem kąpiel w wannie z pachnącymi solami – nikt mi nie wrzuca wtedy zabawek do wanny (śmiech). Czasem biorę szybki prysznic, a do tego jem fajne śniadanie. Nigdy nie odmawiam sobie pachnących olejkami eterycznymi kremów na całe ciało i do twarzy oraz perfum. W przypadku kosmetyków kolorowych wyznaję za to minimalizm, na cały makijaż wystarczy mi tusz do rzęs i podkład. Często chodzę też bez makijażu, szczególnie latem, kiedy skóra nabiera ładnego koloru od słońca i wyskakują mi piegi. O, i taką siebie lubię najbardziej. Staram się też wszystko robić w tempie, żeby jak najszybciej usiąść do pracy. I choć moja poranna pielęgnacja nie jest specjalnie wyszukana, to przykładam do niej dużą wagę. To od niej w dużym stopniu zależy, jak wejdę w nowy dzień. Myślę wtedy, co mam dziś do zrobienia i czego potrzebuję.

 

 

Zwykle dziewczyny opowiadają, że czas na pielęgnację znajdują dopiero wieczorem, kiedy dom zaśnie. Pielęgnacja, wklepywanie, masowanie ciała – czy to cię nie rozleniwia?

Jeśli nie muszę nigdzie gnać od rana, wolę właśnie w taki sposób się budzić do życia. Wieczorem jestem już tak zmęczona, że nie jestem w stanie nic przy sobie zrobić. Od kiedy mam Franzo, dużo później zaczynam dzień pracy, ale za to bardziej jakościowo.

Opowiedz o tym skąd myśl o założeniu własnej firmy.

Myśl o robieniu czegoś swojego jest ze mną od dawna. Przewinęło się sporo pomysłów i długo tylko obserwowałam jak kolejne, o których rozmawiałyśmy z przyjaciółką, realizują inni. Rattan wszedł tylnymi drzwiami, naturalnie, razem w z pierwszym łóżeczkiem rattanowym Frania. Trafił za to na dobry grunt – w pracy mimo dużych i pasjonujących projektów czułam że nie wszystko zależy ode mnie i miałam ciągły niedosyt. Przeszkadzał mi brak wolności i ograniczenia wynikające z etatu. Wychowałam się w rodzinie przedsiębiorców – elastyczność pracy i swoboda są dla mnie oczywiste. Podobnie jak totalne przeplatanie się życia prywatnego z pracą. Teraz dopiero doceniam, że to jest dla mnie dużo bardziej twórcze. Że tym, czego mi brakowało było wzięcie życia w swoje ręce.

I udało się. Pamiętasz początki?

Franzo zaczęło się od produktów vintage dla dzieci – łóżeczek, krzesełek, koników bujanych. Pamiętam do dziś jak zawoziłam pierwsze łóżeczko do Moniki Lenarczyk. Ale Franzo zmienia się cały czas. Selekcja vintage to już nie tylko rzeczy  dla dzieci, ale również do domu – krzesła, stoliki, fotele bujane. Wysyłam je do Polski, Nowego Jorku, Dubaju, Francji czy Wielkiej Brytanii, a obecnie w Indonezji powstaje właśnie nowa kolekcja mebli z naturalnego rattanu inspirowana vintage. Każdy mebel jest wyplatany ręcznie, co nadaje mu wyjątkowego charakteru. Naturalny rattan szlachetnieje z czasem, dzięki czemu jest ponadczasowy.

Ojej, przepraszam, zagapiłam się na twój pierścionek. Jest przepiękny. To prezent od Wojtka?

Nie, dostałam go od mojego taty, kiedy pojechałam na studia do Amsterdamu. Pamiętam, że gdy dostałam pierwszą miesiączkę, wręczył mi bukiet kwiatów. To się w dużej mierze wynosi z domu, tę dbałość o rodzinę, pamięć, podkreślanie ważności przełomowych momentów w życiu. Zawsze staramy się celebrować takie chwile – pierwszy stanik, matura, informacja o tym, że dostałam się na studia, a wkrótce świętować będziemy kupno działki i przeprowadzkę do nowego domu. To są rzeczy, których trzeba się nauczyć, muszą wejść w krew. Łatwo jest je omijać i o nich zapominać, bo kosztują dużo energii i wymagają zaangażowania. Odkąd są dzieci, zwracam dużą uwagę na świętowanie ich urodzin. Oboje urodzili się w sierpniu i zawsze wtedy organizuję dla nich dużą imprezę, na którą zjeżdża się cała rodzina i nasi przyjaciele. A już wkrótce będziemy świętować 10-lecie naszego ślubu. Wkręciłam się w to celebrowanie rocznic i urodzin zupełnie niedawno, jakoś po trzydziestce.

Ejże, przecież teraz jest fajniej!

Chyba tak, powoli to sobie uświadamiam. Człowiek jest bardziej selektywny, mądrzej wybiera, odrzuca zbędne rzeczy.

Czy kupując kosmetyki, sugerujesz się wyborami innych osób, które lubisz, cenisz albo które cię ciekawią, czy polegasz na własnej intuicji?

Bardziej inspirują mnie podróże, znalezione gdzieś daleko i trochę przypadkiem zapachy, wspomnienia. Zdarza mi się też kupić jakiś kosmetyk z powodu pięknego opakowania, choć najbardziej do zakupu skłania mnie znajomość z właścicielami marek. Z czasem widzę, że mam coraz mniej kosmetyków, ale coraz bardziej zwracam uwagę na ich jakość, skład i pochodzenie.

Na jakie kobiety zwracasz uwagę na ulicy?

Ostatnio z mamą po zakończeniu Salone del Mobile spędziłyśmy cały wieczór, obserwując mijane kobiety i mężczyzn, i muszę przyznać, że mediolańscy panowie robią jeszcze większe wrażenie niż panie. Widać, że bardzo o siebie dbają, to dla nich forma przyjemności, eksperymentu i manifestu. Przyciąga mnie ich inność, odwaga, autentyczność. Zwracam uwagę na ludzi, z których bije charakter, osobowość, indywidualizm, ale to widać nie tylko na ulicach miast. Mam w pamięci taką scenę z Andamanów, gdzie młoda kobieta w pięknym sari w kolorze fuksji i w pomarańczowym topie, w makijażu i z dzbanem w kolorze miedzi, podlewała swój ogródek. Tacy ludzie roztaczają wokół siebie inspirującą aurę i oddają na zewnątrz dużo niesamowitej energii.

 

 

A kiedy ty czujesz się najbardziej atrakcyjna?

Zawsze, kiedy czuję się wolna, kiedy spełniam swoje marzenia, snuję plany, podróżuję. Energetyzują mnie piękne miejsca, wyjątkowe jedzenie, natura, burza, słonie na wolności czy poznawanie ludzi z pasją. A ostatnio nasze polskie morze. Lubię też przekraczać swoje granice, bawić się swoją kobiecością, grać ze sobą. Czasem mały detal w ubraniu czy makijażu może sprawić, że poczuję się silniejsza. Podczas studiów eksperymenty teatralne i taniec współczesny dawały mi takie dopalenie. Po stażu w Teatrze im. Witkacego w Zakopanem, który do dziś jest jednym z moich magicznych miejsc, mama powiedziała: pięknie wyglądasz od tego teatru. Czy wyjazd do Odin Teatret i spotkanie z Eugenio Barbą. Barba powiedział nam na zakończenie, że cokolwiek w życiu będziemy robić, powinniśmy się w tym co chwilę zakochiwać. To jest naprawdę wspaniała wskazówka, jak słuchać swojej intuicji i serca. Więc nie odmawiam sobie tego zakochiwania. Szukam okazji we wszystkim co robię. A po trzydziestce jest coraz fajniej pod tym względem.

Co robisz, kiedy twoja skóra jest w słabszej kondycji, czy to przez zmianę pogody lub nastroju, czy zmęczenie? Co w mig przywraca ją do życia?

Żeby się zregenerować, szukam ciepła, przytulania, dobrej lektury, filmu albo miejsca, które pomoże mi wyrwać się z tego stanu, ale to nie zawsze działa. Czasem po prostu to trwa jakiś czas i potem samo przechodzi. Zmiany pogody akurat uwielbiam, a na zmęczenie najlepszy jest sen. Mojemu ciału zawsze bardzo dobrze robi też choćby odrobina sportu.

Jak zmieniała się twoja skóra w ciąży i po porodzie?  

Minęły prawie 4 lata od urodzenia Zosi. Zmieniło się tak dużo w moim życiu, że nigdy nie myślałam o tym w kontekście mojej skóry. Jasne, że dbałam o siebie w ciąży i po porodzie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ale nie koncentruję się na tego rodzaju zmianach. Cała energia, siła i kreatywność, które dały mi dzieci, to jakaś niesamowita życiowa siła. W porównaniu z tymi zmianami w głowie, zmiany w ciele są niezauważalne. Ważnym momentem był dla mnie ten, w którym przestałam już karmić Frania. Poczułam, że moje ciało jest znów moje.

Kilka razy napomknęłaś o zapachach, muszą być dla ciebie ważne. Jaki aromat kojarzy ci się z bezpieczeństwem?

Uwielbiam sposób, w jaki pachnie mazurskie powietrze – kojarzy mi się z żaglami, nocami pod gołym niebem, ale też z wakacjami z dzieciństwa, które dzięki moim rodzicom zawsze były trochę wariackie. Zawsze, gdy będąc na Mazurach, nie jestem akurat na wodzie, czuję się nie do końca dobrze, jakby po niewłaściwej stronie. Z miejskich zapachów uwielbiam ten roznoszący się w butiku Ani Kuczyńskiej. Wspólnie z moją przyjaciółką i założycielką marki Hagi szukamy zapachu Franzo i sporo w tej dziedzinie eksperymentujemy. Brief był taki: coś trudniejszego, nieoczywistego, wytrawnego – coś, co by się na pewno nie sprzedawało (śmiech). I jesteśmy już blisko.

 

Na jakich nutach zapachowych chciałabyś zbudować kompozycję Franzo?

Wielką miłością darzę paczulę i trawę cytrynową, prawdopodobnie jedna z nich będzie bazą tego zapachu.

 

Lubisz miksować ze sobą pachnidła?

O tak, to sprawia mi wielką przyjemność. Ostatnio miksuję Molecule 01 z paczulą Toma Forda.

Jakie są twoje dzieci? Co je łączy, co dzieli, jak się dogadują?

Zośka jest niezwykle charakterna i niezależna do entej potęgi. Oczywiście mnie to cieszy, bo kobiety potrzebują bardzo dużo wewnętrznej siły, żeby walczyć o siebie każdego dnia. Cudowne jest obserwowanie szczerości dzieci i ich pragnień. Kiedy czegoś chcą, to całymi sobą – można się tego od nich uczyć. Fascynujące jest też to, z jaką pasją podchodzą do życia, np. kąpiel Zosi w morzu to zawsze milion emocji, zachwytów i raz po raz wykrzykiwane: „wow!”. I tak przez długi, długi czas (śmiech). Kiedy idziemy w deszczu, ma całą mokrą buzię i włosy, i czuję jej ogromne podekscytowanie, jakby przeżywała niezwykłą przygodę.

Jakie to jest super! A co rozbraja cię w twoim synu?

Narodziny Franka sprawiły, że wylądowałam na innej planecie. Nie wiem, czy tego nie pamiętałam przy Zosi, czy jednak stres związany z pierwszym porodem był większy, ale autentycznie w tym pierwszym momencie po jego przyjściu na świat byliśmy tylko my i przepełniała mnie totalna miłość i szczęście. Byłam na wielkim haju. Dziś Franio daje najsłodsze całusy na świecie, bierze mnie za rękę i prowadzi w różne miejsca. Sama jestem jedynaczką, więc obserwowanie relacji między dziećmi jest dla mnie cudowną sprawą. Oczywiście, że się kłócą, ale kiedy Franio płacze, Zosia jako pierwsza idzie go pocieszyć, i to mnie rozczula. Po prostu wiem, że zawsze będą mogli liczyć na siebie w potrzebie.

Ania przetestowała 5 kosmetyków Phenomé. Oto skonstruowany na ich bazie jej prywatny top 3:

  1. Replenishing Moisturizing Oil – bo uwielbiam olejki, a ten jest lekki i ma naturalny zapach. Używam go na zmianę z kremem. Można go z łatwością stosować dzięki szklanemu aplikatorowi.
  2. Brilliant Restoring Toner – zauroczył mnie zapach. Serwuje mi solidną dawkę energii i odświeżenia.
  3. Let It Beam Moisturizing Serum – bardzo odżywcze serum, o tym samym cudnym zapachu co tonik.

 

*

Zdjęcia: Lidia Dzwolak
Rozmawiała: Dominika Janik

*

Ania Mazurek– mama prawie 4-letniej Zosi i prawie 2-letniego Franka, żona Wojtka. Absolwentka Kulturoznawstwa na UW, Zarządzania i marketingu na SGH oraz na London School of Public Relations. Założycielka Franzo – pierwszej w Polsce kolekcji mebli z naturalnego rattanu. Ma 10 lat doświadczenia w komunikacji, realizowała projekty związane z promocją Polski przez wzornictwo i kulturę dla najważniejszych instytucji państwowych, m.in. MKiDN i MSZ (Polska Prezydencja w Radzie UE). Współtworzyła strategię komunikacji polityki rodzinnej Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Ma doświadczenie w
biznesie, m.in. brand PR dla Coca-Cola. Uwielbia Azję. W życiu codziennym zwraca uwagę na szczegóły, lubi otaczać się pięknymi przedmiotami. We wzornictwie i modzie ceni ponadczasowość dobrych projektów, tradycję i charakter.

 

 

Powiązane