rodzinny dom

Nasz dom jest skorupą żółwia

Rodzinny dom Olgi Legosz

Nasz dom jest skorupą żółwia
Kinga Hołub

Poprzedni dom Olgi był wielką kamienicą – przeprowadzając się z rodziną do domu pod Warszawą, bała się nie tylko odległości od miasta, ale też dużo mniejszej powierzchni. Z czasem 140 metrów kwadratowych powiększone o taras okazało się wystarczające. Teraz dom jest ich azylem.

Parterowy dom sprawia, że przestrzeń mieszkalna to nie tylko to, co wewnątrz, ale też to, co na zewnątrz – ogród i taras, które pozwalają głowie odetchnąć. Rozkochana w projektowaniu wnętrz Olga Legosz – współzałożycielki przedszkola terapeutycznego Blue Bees i Fundacji Sukces Pisany Szminką, mama Tosi i Mai – przyznaje, że ich stodoły – jak nazywa swój piękny drewniany dom – nie zamieniłaby na nic innego: „Nie wiem, ile moja miłość potrwa, bo nie jestem bardzo terytorialna i dobrze odnajduje się w zmianach, ale jak na razie nie planuję się stąd nigdzie ruszać”. Oddajemy zatem Oldze głos – oto kwestionariusz kolejnej bohaterki naszego cyklu Rodzinny dom.

Kto tu mieszka i na ilu metrach?

Paweł, Maja, Tosia i ja – w domu o 140 mkw plus 100 mkw na poddaszu.

Co było kluczowe w podziale i projektowaniu tej przestrzeni?

Oddzielenie części sypialnej od dziennej. Moja młodsza córka Tosia ma autyzm i nadwrażliwość słuchową. Potrzebujemy w domu stref z możliwością wyłączenia się „z życia” na jakiś czas. Lubię ten nasz dom z różnych powodów, ale głównie dlatego, że udało się stworzyć przestrzeń dobrą dla wszystkich domowników, gdzie każdy może używać bezpiecznie każdego świata. Kiedy przyjaciółki pytają mnie, jak zabezpieczam dom przed Tosią, to odpowiadam, że nie zabezpieczam – nie kupowałam mebli, które mogłyby być dla niej zagrożeniem. Ale w końcu my się zmieniamy, więc pewnie ta przestrzeń też będzie się zmieniać. Piętrowe łóżko mojej starszej córki Majki jest dobre, kiedy nocują u niej przyjaciółki, ale pewnie też kiedyś zamienimy je na szersze, wygodniejsze… To wszystko czas i pochodna potrzeb.

Kochasz wnętrza – skąd czerpałaś inspiracje przy urządzaniu swojego mieszkania?

Uwielbiam urządzać wnętrza, ale trochę w inny sposób, niż robi to większość osób. Nie fascynuje mnie styl czy konkretny projektant. Tworząc przestrzeń, mam tylko dwie myśli: jaką funkcję chciałabym wykonywać, i w jakim świecie – i te moje kąty w domu to światy. Pocztówki z podróży. Jakieś ułamki chwil. Tak właśnie było. Nie przywiązuję się do przedmiotów. Nie mają dla mnie żadnej wartości sentymentalnej jako rzeczy. Raczej służą jako scenografia do konkretnej sztuki. Zwracam jednak uwagę na to, gdzie coś zostało wyprodukowane i w jakich warunkach. Oczywiście, że mam też rzeczy, które szanuję bardziej niż inne. Na przykład kanapa z NAP to po prostu mebel – zniszczy się ten, zamienię na inny. Ale już dywan, który przyjechał z gór Atlas, wyrabiany od setek lat przez kobiety, ma dla mnie inną wartość – wręcz nie rozumiem świata: dlaczego ten 80-letni dywan kosztuje 1/4 ceny kanapy, chociaż powinno być odwrotnie? Marketing współczesnego świata jest jednak bezlitosny. Dywan kupiłam od przyjaciółki, która go przywiozła w walizce z Maroko. Magda jest najbardziej szaloną osobą, jeśli chodzi o przywożenie przedmiotów z różnych stron świata, i w sumie najbardziej cieszę się, że mam w domu coś, co jest kawałkiem jej historii – przy okazji Magda to świetny architekt wnętrz!

Czy dziewczynki brały udział w urządzaniu swoich pokoi?

Tośka była trochę za mała – miała wtedy 2 lata. Majka oczywiście tak – do swojego pokoju wybrała wszystko. Nie ingerowałam w ten proces. Na pewno gdybym ja urządzała ten pokój, byłby inny, ale szanuję jej styl i wybory. W ogóle mając już nastoletnią córkę, ćwiczymy tolerancję na co dzień (śmiech). Chciałabym, żeby wiedziała, jakie wnętrza lubi, i urządzała ja świadomie. Myślę, że taka integralność ze swoją przestrzenią to ważna umiejętność. Dużo osób szuka swojego miejsca na ziemi – i oczywiście wiem, że idealna kanapa nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów, jednak „własna” jaskinia, w której odpoczywamy, zastępuje niejedno spa czy urlop.

Ulubione miejsce w mieszkaniu?

Taras z ogrodem. Taras to przedłużenie domu. Śmieję się w środku, kiedy ludzie mnie pytają na Instagramie: „ile metrów kwadratowych ma twój dom?”. Bo jest trzy razy mniejszy niż mój poprzedni dom, a mieści jednak dużo więcej i światów, i funkcji, i uczuć. Sam taras, podobnie jak dom, ma strefy. Jadalnia, leżaki złączone w duże łóżko, fotele i pufy do posiedzenia i pogadania. Każde miejsce najpierw miało być funkcją, a potem szukałam do niej mebli. Mamy rozsuwane okna, więc żyjemy w dużej części na zewnątrz. Ogródek – poza donicą z truskawkami i ziołami – to trawy. I to całkiem wysokie – mamy dom wśród łąk i nasza trawa zaczyna dorastać do tej za płotem. Przeczytałam sporo o nadchodzącej suszy i wyłączyłam podlewanie – jednak żeby nie osłabiać trawy, nie koszę jej, stąd ten busz (śmiech).

Kwarantanna jeszcze bardziej zbliża nas do naszych domów – które kąty okazały się dla was najlepszym azylem?

Właśnie ogród, ale i salon, i kuchnia. Cały dom – przez to, że ma podziały na różne „miejscówki” – daje możliwość ucieczki, na przykład na hamak z książką do sypialni. Ja bardzo lubię te miniświaty i miniobrazki zabierające mnie w różne zakątki, dlatego w naszym domu jest dużo różnych kątów z różnymi funkcjami zamiast 12-osobowego stołu (śmiech).

Bez którego mebla nie wyobrażasz sobie waszego domu?

Stół kuchenny. Tu jest życie!

Skąd pomysł na dom w Nieporęcie? Co lubicie w tej okolicy?

Bliskość wody – niedaleko jest zalew plus rzeki, Narew i Bug. Chcieliśmy, ze względu na Tosię, uciec ze zgiełku miasta w jakiejś sensownej odległości. Mój mąż jest chirurgiem i bardzo wcześnie rano zaczyna swoją pracę, więc też nie mogliśmy uciec zbyt daleko Warszawy.

Dokończcie zdanie: Nasz dom jest dla nas…

… skorupą żółwia. Wychodzimy z niego szybko, ale równie szybko się tu chowamy. I bardzo łatwo nas wszystkich spłoszyć, żebyśmy nie wychodzili, a jednocześnie listki sałaty wyciągnięte z różnych innych pięknych miejsc wciąż nas przyciągają!

Podoba nam się idea domu jako skorupy żółwia – jest azylem dla ciekawskich świata domatorów. Olga, niech żyje wam się tu najlepiej! A wy czyje wnętrza chcielibyście zobaczyć w następnej odsłonie Rodzinnego domu?

Dodaj komentarz