Nastolatek? To już? - Ładne Bebe

Nastolatek? To już?

Jeszcze wczoraj tuliła misia do snu, dziś zakłada słuchawki i zamyka się na pół dnia w pokoju. W twojej szafie ubywa ubrań, na półce w łazience przybywa jej kosmetyków. Kładzie się spać jako blondynka, budzi z truskawkowym pasemkiem nad czołem. Nastolatka! To już?

Zaśmiewa się z memów, których ty nie rozumiesz, scrollowanie filmików pod kołdrą przedkłada nad rodzinne spacery. Podważa twoje opinie i wartości. Dyskutuje, neguje. Czasem dzieli się swoim życiem, a czasem klucz do niego wrzuca głęboko do studni. Znów czujesz się niepewnie jako rodzic. Czasem nawet zastanawiasz się, czy ktoś podmienił ci dziecko i gdzie jest jakiś scenariusz lub instrukcja obsługi?

Spokojnie, bywa turbulentnie, bywa jak na kolejce górskiej ale przed wami absolutnie fascynujący etap – dorastanie. Pojawi się wiele pytań, też tych wykrzyczanych, będzie niejedno ostre hamowanie na zakrętach. Ale jeśli spojrzycie na dorastanie z ciekawością i wiedzą, ten etap wypuszczanie z objęć okaże się nie bezlitosnym końcem „czegoś”, a raczej początkiem, nowym rozdaniem.

Zawieszenie między dzieciństwem a dorosłością, stawanie się osobnym bytem – to rytuał przejścia i tak na dorastanie patrzy Aneta Stępień-Proszewska, autorka świetnej książki Jak zrozumieć nastolatka. Jak wszystkie książki z tej serii to nie poradnik ex katedra, lecz pomocna dłoń, słowa wzmocnienia i pokrzepienia. Nurkujemy w świat zachowań nastolatków, obserwujemy, jak rozwija się ich mózg, i nagle rozumiemy, jak działa ten wielki plac budowy, po co ten cały bunt i dlaczego jest konieczny. Wychodzimy z roli opiekuna, a debiutujemy w roli przewodników – mądrych, empatycznych i świadomych. W tym pomoże wam ta książka, a ja będąc mamą trójki, nie mogłam powstrzymać się od zadania autorce kilku pytań. No… może kilkunastu.

O wyprawce i o przygotowaniu się do roli rodzica mówi się dużo. Mamy kursy, tonę książek. Do bycia rodzicem nastolatka nikt nas nie przygotowuje; nikt nie uświadamia, jak złożony jest to proces, i dla dzieci, i dla nas. Jesteś mamą trójki nastolatków, skąd czerpałaś wiedzę, co było dla ciebie samej światłem w tunelu i w gąszczu wątpliwości i pytań, gdy dzieci wkraczały w dorastanie?

Mam to szczęście, że od 14–15 lat jestem w ścieżce rozwoju osobistego, którego znaczącą częścią jest filozofia Porozumienia Bez Przemocy (ang. Nonviolent Communication) i wynikająca z niej świadomość potrzeb oraz oparta na niej komunikacja, a także od 8 lat poznaję neuronaukę relacyjną oraz metody i narzędzia współbrzmienia.

To mi bardzo pomogło zarówno w radzeniu sobie ze sobą w trudniejszych momentami, jak i rozumieniu moich dorastających dzieci. Dużo wiedzy wniosły książki Daniela Siegela, Jespera Juula, Frances E. Jensen czy Marka Kaczmarzyka. Ponadto nieocenione były możliwość wspierania się oraz wymiany doświadczeń i inspiracji z koleżankami mającymi dzieci w podobnym wieku i przeżywającymi podobne wyzwania. To jakoś je normalizowało i dawało z jednej strony poczucie ulgi, że nie jesteśmy z mężem jedyni, którzy nie ogarniają albo są zszokowani, a nasze dzieci nie są jakieś inne czy zepsute, a z drugiej strony dzieliłyśmy się sprawdzonymi strategiami, lekturami, wiedzą itd.

Z takiej zresztą relacji koleżeńsko-wsparciowej z Asią Berendt powstał pomysł bloga dla rodziców nastolatków i profilu na FB o tytule „Dorastać z nastolatkiem”, który od wielu lat prowadzimy, oraz program warsztatów wsparciowo-rozwojowych dla rodziców nastolatków o tym samym tytule. Najpierw miał formułę dwudniowych warsztatów i takich zrobiłyśmy już chyba osiem edycji, a teraz oferujemy go w wersji rozwiniętej i wzbogaconej do programu 4-miesięcznego, złożonego z 4 modułów dwudniowych warsztatów, teleklas i praktyk pomiędzy warsztatami. Nosi teraz nazwę „Akademia Rodzica: Dorastać z nastolatkiem”.

Bo to temat rzeka. Tak sobie myślę, że na narodziny szykujemy wyprawkę, to może powinna powstać wyprawka dla rodzica nastolatka! Bo my błądzimy we mgle! Jakie błędy popełniamy najczęściej? Mi do głowy przychodzi widok rodzica, który nagle ubiera się jak nastolatek, za bardzo chce kumpelsko i na siłę… To może być bolesna konfrontacja.

Chyba najczęstszym błędem jest nierozumienie i niedocenianie roli i potencjału okresu dorastania dzieci, traktowanie tego czasu jako czegoś, co trzeba przetrwać albo jako czasu buntu, w którym najważniejsze jest nie poddać się albo wygrać, przywrócić „buntującego się małolata do porządku”. Niektórzy rodzice rzeczywiście próbują się jakoś dopasować, zakolegować. Różne są strategie radzenia sobie z uniezależnianiem i wyodrębnianiem się dzieci, czego dotkliwą częścią jest ich odsuwanie się od nas, weryfikowanie naszych przekonań i wartości czy też domaganie się wpływu, stanowienia o sobie i swoich sprawach. To wielka przemiana w życiu młodego człowieka, która siłą rzeczy odciska swój ślad na całej rodzinie – jest w gruncie rzeczy szansą rozwojową dla rodziców i rodziny. Ale żebyśmy mogli z niej skorzystać, potrzebujemy rozumieć, że to, co się dzieje z dziećmi, jest normalne i rozwojowe, że doświadczają one przemiany na poziomie fizycznym (zmienia się ciało, budzą hormony płciowe, wykształcają drugorzędne cechy płciowe), emocjonalnym i psychicznym. Zmienia się ich mózg, pojawia się świadomość siebie, swojej odrębności i podmiotowości, kształtuje tożsamość i światopogląd, wybija na pierwszy plan potrzeba autonomii i samostanowienia oraz z zależności od nas dorastające dzieci przechodzą do niezależności. To wszystko pozwala im stawać się samodzielnym autonomicznym dorosłym człowiekiem i przygotować się opuszczenia gniazda rodzinnego i rozpoczęcia swojego dorosłego życia. A my potrzebujemy towarzyszyć im w tym, wspierając najlepiej, jak umiemy, oraz dostosowywać naszą rolę rodzica do tych przeobrażeń.

No właśnie: nasza rola diametralnie się zmienia.

Tak, przechodzimy z roli wychowawcy do przewodnika, a potem do relacji bardziej partnerskiej, opartej na współzależności. I to wiążę się z konfrontacją naszych wyobrażeń, oczekiwań, przekonań oraz metod dogadywania się i wpływania na dziecko. To może być albo burzliwa rewolucja, albo w miarę spokojna ewolucja rozłożona w czasie, jeśli włożymy trochę wysiłku w zrozumienie dorastania oraz swojej w nim roli.

Młody człowiek dorasta, jego mózg szaleje, buduje swoją tożsamość, gubi się i odnajduje, ryzykuje, by doświadczać. A po drodze jeszcze szuka nowych wzorów, wartości. Jezu, jaka to wielka robota! I jaka ważna. Chyba niesłusznie naklejamy na dorastanie taką łatkę „przeczekać„, ja się przyglądam temu z ciekawością. Co dla ciebie jest w tym procesie dojrzewania najciekawsze?

Dla mnie najciekawsze jest to przeobrażanie się i pojawianie nowych wyglądów lub cech czy jakości u dzieci. Właściwie każdego dnia spotykamy trochę innego człowieka, tak bardzo się zmieniają. I zachwyca mnie, jak ciekawymi osobami się stają, ile w nich jest radości i ciekawości życia, odwagi, jak pięknym procesem jest to stopniowe stawanie się świadomymi siebie, swoich granic, szukanie odpowiedzi na pytanie, kim jestem i kim się staję, wybijanie się na niepodległość. Totalnie (albo mało) nie pamiętam tego procesu u siebie nastoletniej (i nic dziwnego, bo mój mózg dojrzał i nie mam już dostępu do tamtych doświadczeń i tamtego mózgu). Zachwycają mnie też atrybuty młodzieńczego umysłu, które bardzo obserwuję u moich nastolatków i tych, z którymi pracuję czy wspieram, jak intensywna emocjonalność, zaangażowanie społeczne, poszukiwanie nowości czy twórcza eksploracja. Ja naprawdę wierzę w to, że to młodzi dzięki tym atrybutom oraz specyfice dojrzewającego mózgu dokonają zmian, tak potrzebnych nam – społeczeństwu i planecie – żeby przetrwać.

Czasem upraszczamy i dojrzewanie wkładamy do jednego worka za napisem 10+, dodajemy miks buntu, odzywek i zamykania w pokoju. Tymczasem to złożony i długi proces, porównujesz go do rytu przejścia. Opowiesz w skrócie, jakie są jego etapy?

W dorastaniu, jak w każdym rycie przejścia, widzę 3 fazy:

Oddzielenie – to pożegnanie dotychczasowego statusu czy pozycji w rodzinie lub w społeczeństwie. Najogólniej rzecz ujmując, polega na powolnym żegnaniu dzieciństwa oraz związanych z nim atrybutów czy zachowań: dziecięcych zabaw, przytulasów, całusów na pożegnanie, wpatrzenia w rodziców, słuchania poleceń itp. Młodszy nastolatek (bo tak nazywam dzieci w wieku 10–13 lat na tym etapie) dąży do rozstania z dzieciństwem zarówno świadomie, jak i nieświadomie. Coś w nim powoduje, że coraz mniej chętnie bawi się z młodszym rodzeństwem i zwraca ku rówieśnikom i starszym kolegom.

Etap przejściowy – pomiędzy starym (dzieciństwem) a nowym stanem i rolą (dorosłością), ma miejsce między 14. a 18. rokiem życia, najbardziej charakterystyczny dla bycia nastolatkiem. Młody człowiek (nazywany przeze mnie starszym nastolatkiem) odsuwa się od rodziców i zwraca bardziej ku rówieśnikom, sięgając coraz bardziej po autonomię, weryfikuje nas rodziców i nasze wartości, kontestuje nasze zasady i wybory – przechodzi od zależności i podporządkowania do niezależności i samostanowienia. Na tym etapie demonstruje zarówno zachowania dziecięce, jak i dorosłe. W mózgu i psychice nastolatka zachodzą istotne zmiany prowadzące do pojawienia się nowych cech charakteru u wspomnianych wyżej atrybutów umysłu.

Integracja – etap trwający między 18. a 25 r.ż. i polegający na stawaniu się młodym dorosłym, wchodzenie w prawną dorosłość – pełnoletniość i nabywanie związanych z tym przywilejów i obowiązków, wylatywanie z gniazda rodzinnego i rozpoczynanie samodzielnego życia. To także wchodzenie w nową rolę – dorosłego – w rodzinie oraz obejmowanie pozycji dojrzałego członka społeczeństwa.

To niesamowite, że ta wielopoziomowa transformacja musi się dokonać w pełni na każdym etapie i że młody człowiek musi z niej wyjść z zupełniem nowym bagażem. I nie chodzi tylko o nowy wygląd, makijaż czy szafę. Wspominasz o konkretnych zadaniach rozwojowych okresu dorastania…

Tak, jest to przejęcie odpowiedzialności osobistej, osiągnięcie niezależności od rodziny czy przemiana relacji z rodzicami na partnerską, budowanie współzależności. To też ustanowienie satysfakcjonujących relacji z grupą rówieśniczą, z którą młody człowiek będzie miał najwięcej kontaktów personalnych, koleżeńskich i zawodowych. Rozwinięcie psychologicznych i społecznych umiejętności potrzebnych do funkcjonowania i radzenia sobie w dorosłym życiu, określenie tożsamości, zarówno indywidualnej (kim będę, co będę robił, jakie będę miał wartości, styl, pasje, czym będę się kierował w życiu, relacjach, pracy, miłości), jak i grupowej (kto będzie moją grupą odniesienia, przyjaciół).

Sporo tego! Zastanawiam się, co dla nas, rodziców, jest trudniejsze: rozeznać się w tych zmianach, ich dynamice i złożoności czy po prostu przyznać się przed samym sobą, że ciężko nam się wewnętrznie na nie zgodzić. Ciągle chcemy widzieć taką małą Agatkę, Anię, Stasia wpatrzonych w nas. Dorastanie to też trochę utrata, zgoda na odsuwanie się dziecka. Bywa, że to proces bolesny ocierający się o odrzucenie rodzica. Też tego doświadczyłaś?

Tak, oczywiście, że doświadczyłam i nadal doświadczam, bo moje najmłodsze dziecko ma 17 lat i właśnie się odsuwa. I to odsuwanie się dzieci, momentami odrzucanie mnie i moich prób kontaktu, troski czy zainteresowania było i jest dla mnie najtrudniejsze, bo jest bolesne. I szokujące na początku, kiedy się tego doświadcza po raz pierwszy. Nikt nas o tym nie uprzedza ani nie przygotowuje. I może być trudne albo nawet niemożliwe do pomieszczenia. Potrzebujemy w tym wsparcia, żeby sobie poradzić.

Ta konfrontacja, mniejsza lub większa, chyba jest nieunikniona. Ale też chyba jest po prostu potrzebna?

Jest nieunikniona i konieczna rozwojowo. Bez tego dziecko nie wyodrębni się, nie przetnie przysłowiowej pępowiny.

Odcinanie pępowiny jest trudne, jeśli dotychczas to dziecko wypełniało 100% naszego życia. Chyba stąd się bierze potrzeba zbytniej kontroli, nakazów czy nadopiekuńczość, która tak wkurza nastolatka. Jakie są skutki nieodcięcia pępowiny, co fundujemy dziecku?

Będzie cały czas od nas zależne i w nas wpatrzone, może nawet rozwinąć wyuczoną bezradność, zamiast skupić się na budowaniu swojego życia, swojego związku i rodziny, w poczuciu swojej mocy i sprawczości. A potrzebuje być osadzone w sobie, swoim poczuciu siebie, swoich granic i prawie do decydowania o sobie, swoim życiu i swoich sprawach. Jak każdy dorosły. To wynika z naszej wolnej woli i przyrodzonego prawa do autonomii.

Mnie osobiście pomaga myśl: będę mieć więcej czasu dla siebie! Smutno, gdy dziecko wyfruwa z gniazda, ale można spojrzeć też tak: gratuluję sobie, bo oddaję fajnego człowieka społeczeństwu. Może spojrzeć na dorastanie jako na rodzaj nowego, świeżego etapu dla nas, dla związku?

Tak, dorastanie i wyodrębnianie dzieci to jest szansa rozwojowa dla nas, rodziców. Z jednej strony stwarza przestrzeń na zajęcie się różnymi zaparkowanymi pasjami i zainteresowaniami, na które nie było czasu, jak dzieci były małe i mieliśmy masę związanych z tym obowiązków i odpowiedzialności. Możemy też wejść na ścieżkę rozwoju osobistego czy duchowego oraz rozwijać nowe relacje czy nowe działania. Ale też pojawia się przestrzeń dla naszej partnerskiej relacji, zarówno czas na pobycie ze sobą w niespieszności i skupieniu na sobie nawzajem, ale też okazja do odkrywania siebie na nowo i poznawania w nowych okolicznościach, ujawniających się potrzebach i nowych sposobach doświadczania życia, bo też zazwyczaj przechodzimy wtedy sami wewnętrzne przemiany i przewartościowania związane z menopauzą i andropauzą.

Dla nastolatka całe to dorastanie to też niezła dezorientacja, rollercoaster. Ciekawa jest twoja obserwacja dotycząca rytuałów inicjacyjnych – kiedyś to one wskazywały, jakie są kolejne etapy na tej drodze ku dorosłości we wspólnocie. Myślisz, żłatwiej byłoby dzisiejszej młodzieży, gdyby ktoś mógł być ich przewodnikiem, pokazał „jakie punkty odhaczyć”, z czym się sprawdzić, jakie zadania sobie postawić? Bo to się nadal dzieje, tylko młodzież eksperymentuje, sięga sama po mocne wrażenia, a jeszcze często musi się sprawdzać w równoległym świecie online!

Tak, zdecydowanie uważam, że brakuje młodym rytuałów inicjacyjnych, które są takim symbolicznym przekraczaniem ważnych progów życia w obecności świadkujących najbliższych członków wspólnoty. One potwierdzają i jakby uważniają, uprawomocniają to przejście. Dają możliwość sprawdzenia się i co ważniejsze, odkrycia swoich mocnych stron oraz darów i talentów, które młody człowiek ma w sobie i może wnosić do świata w dorosłości. To bardzo zasila i buduje poczucie własnej wartości. Uposaża na tą drogę w dorosłość.

Porozmawiajmy o mózgu! Egocentryzm, wieczne ja, obsesyjne dbanie  prywatność, częste zmęczenie, emocjonalny rollercoaster – to wszystko staje się zrozumiałe, gdy spojrzymy, jakim zmianom podlega mózg i że to wciąż twór mocno niegotowy, niefinalny… Uff, to zdejmuje spory kamień z serca!

Tak, ta wielka przebudowa mózgu w okresie nastoletnim tłumaczy większość trudnych dla nas rodziców zachowań nastolatków. Jak twierdzi wybitny neuronaukowiec Robert M. Sapolsky: „Dojrzewania nie da się w ogóle zrozumieć, nie biorąc pod uwagę późniejszego dojrzewania kory przedczołowej”.  Nierówne tempo dojrzewania różnych partii mózgu oraz ich integracji tłumaczy impulsywność i wybuchowość nastolatków, ich zmienność nastrojów, intensywną emocjonalność i poszukiwanie intensywnych wrażeń, a także trudności w radzeniu sobie z emocjami i stresem. Dobrze też mieć świadomość, że zarówno przycinanie zbędnych połączeń, jak i mielinizacja zwiększają wydajność i sprawność mózgu, czyniąc okres nastoletni „złotym wiekiem mózgu”. Najłatwiej jest w okresie dorastania uczyć się i przyswajać nowe rzeczy, najdłużej też zostają w naszej pamięci.

Oj, bywa intensywnie! Jak mądrze jako rodzic reagować, gdy nastolatek wpada w wir emocji, atak złości, nie radzi sobie ze stresem. Jak mu w tym towarzyszyć? 

Po pierwsze, dobrze jest wziąć kilka głębokich oddechów, żeby nie dać się porwać naszemu ciału migdałowatemu i nie dołączyć do tej burzy czy huśtawki emocjonalnej. Następnie ważne jest uznanie doświadczenia dziecka, w stylu: „Oczywiście, że się rozzłościłeś”, „Nic dziwnego, że jesteś w szoku”, „Tak, to może być nie do pojęcia”, zamiast mówić: „Nie przesadzaj”, „Pewnie jesteś trochę przewrażliwiona”, „Może ci się wydawało”. A potem spróbować dać mu empatię, zgadując, co się w nim dzieje i okazując temu zrozumienie. Mogą to być słowa: „Jesteś sfrustrowany, bo chciałbyś widzieć sens w tym, czego się uczysz?” albo „Jesteś rozżalona, zupełnie nie spodziewałaś się tego po niej?”.

Możemy też, szczególnie kiedy nastoletnie dziecko jest w stresie, zapytać wprost: „Jak ci mogę pomóc?” albo „Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić, żeby ci było łatwiej?” czy też „Może potrzebujesz coś z siebie wyrzucić albo wykrzyczeć?”. Wyrażenie tego, co frustruje czy boli w bezpiecznych warunkach daje ulgę, uspokaja i robi miejsce na nową perspektywę.

Czasem popełniam ten błąd, że gdy córka opowiada wzburzona o jakimś problemie, zaraz szukam zadaniowo rozwiązania albo spieszę od razu z poradą. A widzę, że ona oczekuje tylko, by ja wysłuchać…

Tak, najważniejsze to słuchać nie po to, by odpowiedzieć, rozwiązać problem czy pocieszyć, ale by zrozumieć. I okazać to zrozumienie. Z ciepłem i życzliwością.

Czego absolutnie nie robić? Złota piątka naszych rodzicielskich grzechów, takich „dont’s”?

  1. Nie traktuj nastolatka jak trochę starsze dziecko, zobacz dorastanie jako jeden z najważniejszych procesów przemiany życiowej o ogromnym potencjale rozwojowym.
  2. Nie obrażaj się i nie obrażaj go, kiedy się odsuwa – uznaj, że to normalne i rozwojowe.
  3. Nie przekraczaj granic prywatności i intymności. Nie kontroluj ani nie przepytuj.
  4. Nie zawstydzaj, w żadnym obszarze – ani wyglądu, ani kompetencji, ani tożsamości.
  5. Nie odbieraj autonomii i sprawczości, robiąc za dorastające dziecko to, co może i umie zrobić samo.

Skupiamy się na dziecku, często zapominamy o sobie w tym procesie. Jak możemy zadbać o siebie w tym momencie, bo to niezłżyciowy zakręt. Boimy się utraty kontaktu, jesteśmy negowani, nasze wartości podważane… Czytam, że jesteśmy w czołówce krajów pod kątem rodzicielskiego wypalenia!

Najważniejsze to nie być w tym samym, nie przeżywać wyzwań i trudności dorastania dziecka w osamotnieniu. Mamy prawo i powinniśmy sięgać po wsparcie. To jest trudny czas i potrzebujemy w tym towarzyszenia z życzliwością, akceptacją i zrozumieniem. Jak mówi afrykańskie przysłowie: Do wychowania dziecka potrzeba całej wioski. Sięganie po wsparcie jest dowodem siły i mądrości, a nie słabości.

Też tak uważam. Twoja książka też jest takim wsparciem! Dziękuję, że znalazłaś czas na rozmowę!

 

 

Jak radzicie sobie z dorastaniem, powolnym wyfruwaniem z gniazda? Rewolucja czy ewolucja? Dla mnie dorastanie to wypuszczanie z objęć, ale te objęcia wciąż tu są, tylko w bezpiecznej odległości. Nastolatka chętnie z nich nadal korzysta i potrzebuje. A jak ten etap wygląda u was?

*

Materiał powstał we współpracy z wydawnictwem Natuli. 

 

MW20231030hd-1.jpgMW20231030hd-2.jpgMW20231030hd-11.jpgMW20231030hd-13.jpgMW20231030hd-14.jpgMW20231030hd-16.jpgMW20231030hd-17.jpgMW20231030hd-20.jpgMW20231030hd-21.jpgMW20231030hd-22.jpgMW20231030hd-23.jpgMW20231030hd-28.jpgMW20231030hd-29.jpgMW20231030hd-13-1.jpgMW20231030hd-22-1.jpgMW20231030hd-15.jpg

Powiązane