Międzyzdroje rodzinnie? Mamy na to plan!
Wyprawa tropem bałtyckiej natury i konkurs Vienna House

Czy kiedy słyszycie hasło „wakacje nad Bałtykiem”, przed oczami stają wam przepełnione plaże, tłumy na deptakach i sztampowe atrakcje dla dzieci? No to mamy coś na odczarowanie tej wizji. Rodzinny przewodnik z alternatywnymi sposobami na spędzenie urlopu nad polskim morzem.
Obieramy kurs na Międzyzdroje – miasto na wyspie Wolin, w zachodniej części wybrzeża. Tu wybrała się rodzinna załoga fotografa Wojtka Woźniaka, która nade wszystko ceni prosty wypoczynek jak najbliżej natury: Generalnie spędzamy czas spontanicznie i unikamy obleganych turystycznych miejsc. Dlatego wolimy spędzić czas w lesie, na rowerze czy na plaży, rozmawiając o tym, dlaczego niebo jest niebieskie, a piasek biały – opowiada tata 4-letniego Rysia i 8-letniej Celiny. Razem z dziećmi przemierzali Międzyzdroje i pobliskie Świnoujście pieszo i na rowerach. Tym razem zamiast ukochanego namiotu, który wożą ze sobą na dachu auta, wybrali nocleg w Vienna House Amber Baltic Miedzyzdroje. Z czego skorzystali w tym przyjaznym rodzinom hotelu i co ciekawego robili nad morzem, nawet wtedy, gdy padał letni deszcz? Zobaczcie! A na deser mamy dla was konkurs – szczegóły na końcu artykułu.




GDZIE SIĘ ZATRZYMAĆ?
Startujemy od bazy noclegowej w bardzo strategicznym miejscu. Hotel Vienna House Amber Baltic Miedzyzdroje jest położony na plaży, wśród wydm – po jednej stronie pyszni się nadmorska promenada, a po drugiej klify Wolińskiego Parku Narodowego. Minimalistyczny biały budynek poznacie z daleka. I tu dobre wieści – z okien każdego pokoju macie zapewniony widok na morze! Urządzone ze smakiem wnętrza Vienna House są przyjazne dzieciom. Na harce zaprasza sala zabaw Kapitan Nemo, a na naukę pływania i wodne zabawy – dwa baseny: przeszklony basen z widokiem na morze i zewnętrzny z leżakami i koszami plażowym. Pływanie było strzałem w dziesiątkę dla Celiny i Rysia: Basen hotelowy może być rozrywką na wiele godzin – pomarszczone paluszki u rąk i stóp nigdy nie są argumentem, za to pizza i baja w dużym łóżku już tak – śmieje się Wojtek.
TIP: Maluchy do 3. urodzin nocują za darmo, podobnie jak dzieci do 13. roku życia, jeżeli śpią w łóżku rodziców.






RESTAURACJA PRZYJAZNA DZIECIOM
Na wakacjach rodzice mają wolne od gotowania! Tym zajmie się szef kuchni restauracji w Vienna House Amber Baltic Miedzyzdroje. W menu znajdziecie dziecięce hity kulinarne i zdrowe potrawy. Przyjazne jest też wnętrze z bufetem z żaglem i sterem, oraz specjalnym śniadaniowym stolikiem ze smakołykami do samodzielnego skomponowania posiłku. Dla rodziców maluchów pomocne będą krzesełka do karmienia i nietłukąca się zastawa z piratami. Wszak jesteśmy nad morzem! Małym odkrywcom świata przydadzą się też dostępne w restauracji kolorowanki i kredki. A rodzice mogą spokojnie celebrować jedzenie.
TIP: W hotelu Vienna House Amber Baltic Miedzyzdroje możecie zrealizować Bon Turystyczny. Szczegóły tutaj.





RUSZAMY NA PLAŻĘ!
Przypomnimy, że plaża jest tuż za rogiem – dla rodziny Wojtka to punkt doskonały: Czas w Międzyzdrojach to głównie spacery po plaży i zaglądanie do portów rybackich na pyszną rybkę. Wakacje to też dla nas „chill na plaży” – w wodzie czy na leżaku, nieważne czy jest słonko. Najważniejsze, że można wypełniać misje, czyli wycieczki do wody i z powrotem, bo znowu kolejna zabawka lub kąpielowe majtki są całe w piasku i trzeba je wypłukać – śmieje się Wojtek. A może by tak zrobić zawody wspinania się na kręte drewniane schody prowadzące do parku? Wygląda na to, że plaża to najlepszy plac zabaw pod słońcem.







ZIELONE TRASY W WOLIŃSKIM PARKU NARODOWYM
Skarbem Międzyzdrojów jest park narodowy, którego ponad 40% zajmują ekosystemy leśne. Gotowi na trekking edukacyjny? Podczas niego możecie wytropić jelenie, lisy, traszki i ropuchy szare, albo przyjrzeć się najstarszym sosnom – te drzewa mają 220 lat! Na terenie Wolińskiego Parku Narodowego na wolności żyją też morświny i foki szare, które możemy spotkać od czasu do czasu na plażach.
TIP: W parku, przy zielonym szlaku turystycznym, znajduje się Żubrowisko, czyli Zagroda Pokazowa Żubrów, gdzie pierwsze zwierzaki przybyły w latach 70. z Puszcz Boreckiej i Białowieskiej. Zajrzyjcie tam poznać jego mieszkańców.




WYCIECZKA DO ŚWINOUJŚCIA
Z Międzyzdrojów jest już bardzo blisko do Świnoujścia – a tu atrakcją samą w sobie jest przeprawa promem do centrum miasta. Dla dzieciaków pływanie „parowcem” – jak nazywa prom Rysiek – to nowe doświadczenie. To trwało chwilę, ale przez cały wyjazd było powtarzane, że pływaliśmy parowcem – śmieje się Wojtek. Kolejnym punktem na mapie Świnoujścia jest piękna biała stawa – znak nawigacyjny w kształcie wiatraka w spokojnej części plaży – nasza załoga dotarła do niej na rowerach. To superplan na zwiedzanie miasta. Szukając miejsca na obiad, Wojtek z rodziną natknęli się na amfiteatr im. Marka Grechuty – pusty, z odbijającą akustyką, skąpany w świetle też był atrakcją dla dzieciaków!







NAD BAŁTYKIEM NIE MA ZŁEJ POGODY
Jak to nad polskim morzem – ciężko trafić, żeby nie „zaskoczył” nas deszcz. Dla nas jednak to nie straszne – mówi Wojtek, a kadry z ich wyprawy to potwierdzają! Co robić, kiedy dokucza letnia mżawka? Włożyć płaszcze przeciwdeszczowe i ruszyć tropem przyrody! Po drodze warto wpaść na pyszną rybę – nasi podróżnicy rekomendują Smażalnię Klif przy słynnej Alei Gwiazd w Międzyzdrojach. A kiedy zrobi się za chłodno i za mokro, proponujemy rozgrzewkę w… hotelowym basenie!





Jakie wy macie ulubione rodzinne punkty nad Bałtykiem? Może polecicie miejscówki w Międzyzdrojach i okolicy?
A my razem z Vienna House mamy dla was listę miejsc, które warto odwiedzić całą rodziną:
- Vienna House Amber Baltic Miedzyzdroje
- Woliński Park Narodowy
- Żubrowisko
- Punkty widokowe – Kawcza Góra i Gosań
- Smażalnia Klif
- prom w Świnoujściu
- Stawa Młyny w Świnoujściu
KONKURS —WYNIKI
Pięknie dziękujemy za Wasze odpowiedzi i wspaniałe wspomnienia! Nagroda główna (voucher) pomknie do Malwy, a zniżka – do Anny. Zwyciężczynie zostaną powiadomione mailowo.
Vienna House Amber Baltic Miedzyzdroje obchodzi w tym roku 30-lecie, dlatego zapraszamy was do wspominania! Napiszcie komentarzu: jakie są wasze wspomnienia z „wakacji życia nad morzem”? Mogą być sprzed kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu lat! Spośród autorów wyłonimy dwóch zwycięzców – jeden z nich dostanie voucher na 4 noce w hotelu Vienna House Amber Baltic Miedzyzdroje (dla rodziny 2+2), a drugi otrzyma zniżkę na pobyt: 50% od ceny dnia (3 noce dla rodziny 2+2), obie opcje są ważne do czerwca 2022 r.
Na odpowiedzi czekamy do 19 września, a wyniki podamy tu 20 września. Regulamin naszych konkursów znajdziecie tutaj.
Publikacja powstała we współpracy z Vienna House.
Ilość komentarzy: 40!
Przepiękne zdjęcia! Jak z jakiegoś filmu Wesa Andersona!
Moje wakacje życia nad morzem to obóz pod Jastrzębią Górą w 2 klasie liceum. Pojechałam z przyjaciółką, która rok wcześniej się zakochała na tym samym obozie i liczyła na ponowne spotkanie miłości. Bo to były czasy bez komórek i Internetu więc i rok się czekało na ponowne spotkanie 🙂 Nie byłam harcerką, nigdy nie spałam pod namiotem, o kąpieli w zimnej wodzie i nocnych wartach nie wspomnę. Koleżanka oczywiście ukochanego nie spotkała, bo się nie pojawił w kolejnym roku, a ja poznałam tam przyszłego męża także harcerza wanna be 🙂 Do hufca żadne z nas nie wstąpiło, ale małżenstwem jesteśmy do dziś i mamy super wspomnienia z tamtego wyjazdu i przy tym dwójkę dzieci i psa 🙂
Wakacje życia nad Bałtykiem to te pierwsze spędzone z chłopakiem, kiedy jeszcze byliśmy nastolatkami. Cały rok odkładaliśmy pieniądze, żeby pierwszego dnia wakacji wsiąść w pociąg i ruszyć w naszą pierwszą wspólna podróż! Rodzice nie mogli nam odmówić zgody. Byliśmy parą z dwóch różnych miast i czekaliśmy na te wakacje jak na nic innego. Nasza podróż rozpoczęła się w Toruniu i stamtąd jechaliśmy całe 8h nad Bałtyk, z czterema przesiadkami, aby wysiąść w Darłowie. Z naszymi walizkami na kółkach musieliśmy komicznie wyglądać, przemierzając miasteczko aby dostać się do noclegowni w Darłówku. Tam wykupiliśmy noclegi na kempingu i rozbiliśmy nasz namiot. Podekscytowani ruszyliśmy na plaże. Musieliśmy z niej szybko wracać bo zerwała się ulewa. Na kempingu zastaliśmy tylko nasz namiot i jakąś przyczepę. Okazało się, że namiot jest cały przemoczony, razem ze śpiworami. Ludzie z przyczepy przyjęli nas pod swoje skrzydła, dopóki nasz namiot się nie osuszył.
To były nasze wakacje, do których kochamy wracać wspomnieniami. Nie mieliśmy za wiele pieniędzy więc nie było nam do szczęścia potrzeba więcej jak ten przemakalny namiot, plaża i szum fal, wchody i zachody słońca nad morzem, gofry z bita śmietaną na śniadanie i zapiekanki z keczupem na obiad.
Z tym chłopakiem jestem do dzisiaj, już ponad 13 lat. Mamy razem małą Córeczkę, którą chcielibyśmy zabrać na wakacje nad Bałtyk, pokazać jej piasek, zamoczyć jej małe nóżki w wodzie. Móc zabrać na spacer przy zachodzie słońca i pokazać mewy i inne morskie stworzenia. Szczęście to małe rzeczy. Tylko trzeba umieć je celebrować !
Wspomnień z nad morza mam masę,
Bo co roku ruszam tam w trasę.
Te z młodzieńczych lat imprezowe,
Tak jak i te rodzinne i obozowe.
Ten rok był dla nas ciężki niesłychanie,
W sierpniu wybraliśmy się na zwiedzanie.
Sama z 3 latkiem do pociągu zasiadłam,
Że stresu prawie paznokcie zjadłam.
Wyprawa to byla niesamowita,
Bagaże, wózek, dziecko ale Międzyzdroje słońcem nas wita.
Wymęczeni aż po uszy,
Idziemy na plażę bo to raj dla duszy.
Siadamy na piasku kocyk rozkładamy,
Romantycznie z synkiem zachód słońca podziwiamy.
Wtedy mama odpala świeczkę,
Którą wkłada nie w tort a babeczkę.
W ten dzień na świat przyszedł maluszek
Synek je piasek bo myśli że to okruszek.
Trzecie urodziny zorganizowane
Wspólnie z plazowiczami sto lat zaspiewane.
Radość dziecka niesamowita,
Od 1 urodzin to naszej dwójki zwyczaj.
Wspomnienie wakacji życia… Kilka lat temu pojechałam z mężem na romantyczny obiad do Międzyzdrojów (stacjonowaliśmy w Świnoujściu). Po obfitym obiedzie, rozmowach sercowych i smacznym podwieczorku wyruszyliśmy na spacer Aleją Gwiazd. Podziwiałam wszystkie podpisy i nagle… Wołam do mojego Maćka „Maciek patrz, Jan Paweł II też tu był!” Mój mąż roześmiał się, oj bardzo się roześmiał i na wspomnienie śmieje się do dziś… Bo wcale nie było tam napisane „Jan Paweł II”, tylko „Jan Peszek”…
Tak więc muszę wygrać pobyt w Międzyzdrojach, aby mieć czas dokładnie prześledzić wszystkie Gwiazdy i móc znów spędzić z mężem romantyczne chwile… Choć może to być trudne, bo z romantycznych wyjazdów mamy już dwoje dzieci i trzecie w drodze… 😉
Kiedy jest się mamą po raz trzeci i kiedy to macierzyństwo jest już tak bardzo dojrzałe zmieniają się i priorytety w życiu. Kiedyś napisałabym tu z pewnością, że tydzień spędzony nad morzem i tańce do białego rana to były właśnie wakacje życia. Teraz napiszę Wam, że moje prawdziwe wakacje życia nad morzem były rok temu z malutką Klarą wtuloną we mnie. Długie spacery brzegiem morza wśród szumu fal, które ją usypiały, zostaną w pamięci na całe życie. Pierwsze zmoczone stópki w zimnym morzu uwiecznione na fotografii schowane do rodzinnego albumu. Cudny czas, który celebruję, bo móc przeżyć to wszystko raz jeszcze po tylu latach bezcenne.
Pamiętam jak bywałam z rodzicami w Miedzyzdrojach. Zawsze przejazdem, tylko na zwiedzanie, obejrzeć figury woskowe i sprawdzić czyje odciski są dodane na Alei Gwiazd. Robiłam sobie zdjecie przy „Amberze”, mam nawet takie, gdzie z nazwy hotelu odpadła jedna literka. Obiecywałam sobie, ze kiedyś wrócę i tam zamieszkam, z gwiazdami, które sie chętnie tam zatrzymywały. W tym roku spełniłam marzenie i byłam. Mieszkałam z mężem i córeczką przez cztery dni. Całą sobą chłonęłam wszystko co się tam działo mimo tego, ze bywaliśmy w różnych hotelach i ten już moze nie jest az tak bardzo swiatowy, jak wydawał się te 30 lat temu, to ja byłam zachwycona. Tak się spełnia marzenia. To był niezapomniany wyjazd
Pierwsza wakacyjna praca w Miedzyzdrojach na stoisku z okularami , wakacyjna milosc,dyskoteki do rana …..mlodosc…wehikul czasu to bylby cud😉💫👋
To wakacje tegoroczne. Tak się składa, że od kilku sezonów co roku jeździmy na kilka dni nad morze. Był już aktywny, rowerowy wyjazd we dwoje, był wyjazd rodzinny, w tym roku pojechaliśmy nad morze również we dwoje ale… z naszą córką w brzuchu. Był to o tyle wyjątkowy czas, że to ostatnie takie wakacje jako bezdzietna para. Brzuch już był widoczny, więc obowiązkowo miała miejsce sesja na plaży. W następnym sezonie to już będzie całkiem inny nadmorski pobyt, tym razem pokażemy polskie morze naszej dziewczynie! Nie możemy się doczekać.
Piękny letni, sierpniowy dzień. Dzień naszego rodzinnego wyjazdu, do Pobierowa. Ja z siostrą siedzące na walizkach, jak ma szpilkach, by już ruszać w podróż. Godzina 1 nad ranem Rodzice zapakowali bagaże, my wskoczyłyśmy do auta i w drogę. Po drodze mój tato miłośnik wielu postojów, na tak zwaną kawusię, tym razem zatrzymał się, by godzinkę się przespać. Zatrzymalismy się na parkingu. Po pewnym czasie moją mamę obudził trzask dzrwi od samochodu, szybko się ocknęła i jak otworzyła oczy zobaczyła moja siostrę idącą przed siebie. Szybko wyskoczyła z auta i zobaczyła ze siostra jest boso i po chwili majaczenia wydobyła z siebie że wyszła za potrzebą. Wyglądało to jakby lunatykowała. Od tej sytuacji minęło ponad 20 lat i nigdy więcej się nie powtórzyła. Tato się obudził i zaczęliśmy kontynuować naszą podróż. Po przybyciu na miejsce, z siostrą nie mogłyśmy się doczekać, by pobiec się przywitać z naszym polskim morzem ❤️Rozpakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy na podbój plaży 😍Rodzice rozkładali koc, a my przy morzu zbierałyśmy muszelki, tego dnia znalazłam piękny czarny okaz, po czym poleciałam i wrzuciłam mamie do torebki. Na drugi dzień mama otwiera torebkę i czuje okropny smród, wyciąga z torebki mój piękny czarny okaz i wtedy mnie uświadomiła, że wrzuciłam jej nie samą muszelkę tylko małżę 😂😂😂Prawdziwe i niezapomniane przeżycia z pobytu nad moim kochanym bałtykiem towarzyszą mi już tyle lat i wiem że zostaną że mną na zawsze ❤️❤️❤️😍😍😍
Trudno wybrać jeden pobyt w Międzyzdrojach jestem kilka razy w roku, ponieważ one są magiczne przyciągają tam zawsze świeci słońce a nawet jak na chwilkę się schowa to i tak jest pięknie zapach piasku Morza hipnotyzuje. Każdy pobyt który od wielu lat udaje się spędzić w Międzyzdrojach jest wspaniały każdy inny czy w marcu, kwietniu kwietniu lipcu zawsze jest co robić. Spacery kładką czy pyszne ciasto w avokado o niebotycznych rozmiarach, a śniadanie w dolce vita czy obiadki domowe w willa 777 to jest wspaniały czas. Nie raz jedziemy 600 km tylko na parę dni i tak warto. Kocham Międzyzdroje nic nie może się z tym miejsce równać miliony zdjęć na telefonie ciągła tęsknota za tym idzie ieksce powoduje że w owoe tylko jedna myśl kiedy znowu uda się pojechać do miedzyzdroi. Hotel Amber baltic to jest jak znak rozpoznawczy trgo miejsca jak statek który kiedyś wpłynie do morza.
Ja mogę wspomnieć o wakacjach z tego roku. Była to zima, partner zrobił mi niespodziankę walentynkową i pojechaliśmy na weekend do Międzyzdrojów – do Vienna House Amber Baltic właśnie! Gdy coś dzieje się pierwszy raz – zawsze jest wyjątkowo. Tak się złożyło, że akurat tej zimy zaczęłam przygodę z morsowaniem (mój partner morsuje już od wielu lat), więc zaliczyłam pierwszą kąpiel w Bałtyku zimą! Było super i jak się potem okazało to nie był koniec pierwszych razów! Ta niespodzianka była zaplanowana i spowodowana przez zaręczyny! Był, więc to również pierwszy urlop jako narzeczeństwo! Jest co wspominać i zawsze będzie już warto wracać w miejsce, które niesie za sobą tak cudowne wspomnienia. 🙂 Polskie morze jest piękne i ma w coś co przyciąga – mimo złej pogody czy tłumów!
Wakacje wakajki już za nami, ale wciąż z przyjemnością wspominamy ciepłe dni☀️. W tym roku to były piękne chwile bo w wyjątkowym miejscu !
🌊🐚🏖🐠🛳⚓️
@Vienna House Amber Baltic Międzyzdroje to jest hotel do którego wracamy , w tym roku wakacje były dla nas szczególne mogliśmy je w końcu spędzić je w trójkę 👨👩👦mama +tata + Borunio 🤍
Bardzo przykre jest to że lato szybko przeleciało dni stają się krótkie, ponure i zimne🥺, A nam zostały tylko wspomnienia i fotografie : malowniczej plaży🐚 ,szumu fal🌊 ,małych rączek przebierających ziarenka piasku🏖 pierwsze sine usta , pomarszczone paluszki po całodniowych kapielach w morzu 🌊teraz jak już jestem dorosła to dopiero zdaje sobie sprawę że najwięcej tych wspomnień pochodzi właśnie z czasów naszego dzieciństwa🧸🪁, gdy wszystko, co nas spotykało było nowe i piękne, dla kogoś to może nic specjalnego a dla nas czyste szczęście spędzać wakacje w tak pięknym miejscu. 😍
Wspomnienia, jakie każdy z nas ma w swojej głowie potrafią być magiczne🪄
Chętnie będziemy powracać nad Bałtyk, choćby tylko na weekend. 🧳
Wakacje wakajki już za nami, ale wciąż z przyjemnością wspominamy ciepłe dni☀️. W tym roku to były piękne chwile bo w wyjątkowym miejscu !
🌊🐚🏖🐠🛳⚓️
@Vienna House Amber Baltic Międzyzdroje to jest hotel do którego wracamy , w tym roku wakacje były dla nas szczególne mogliśmy je w końcu spędzić je w trójkę 👨👩👦mama +tata + Borunio 🤍
Bardzo przykre jest to że lato szybko przeleciało dni stają się krótkie, ponure i zimne🥺, A nam zostały tylko wspomnienia i fotografie : malowniczej plaży🐚 ,szumu fal🌊 ,małych rączek przebierających ziarenka piasku🏖 pierwsze sine usta , pomarszczone paluszki po całodniowych kapielach w morzu 🌊teraz jak już jestem dorosła to dopiero zdaje sobie sprawę że najwięcej tych wspomnień pochodzi właśnie z czasów naszego dzieciństwa🧸🪁, gdy wszystko, co nas spotykało było nowe i piękne, dla kogoś to może nic specjalnego a dla nas czyste szczęście spędzać wakacje w tak pięknym miejscu. 😍
Wspomnienia, jakie każdy z nas ma w swojej głowie potrafią być magiczne🪄
Chętnie będziemy powracać nad Bałtyk, choćby tylko na weekend. 🧳 Choćby po piękne wspomnienia 💫
Moje wakacje życia nad morzem to obóz pod Jastrzębią Górą w 2 klasie liceum. Pojechałam z przyjaciółką, która rok wcześniej się zakochała na tym samym obozie i liczyła na ponowne spotkanie miłości. Bo to były czasy bez komórek i Internetu więc i rok się czekało na ponowne spotkanie 🙂 Nie byłam harcerką, nigdy nie spałam pod namiotem, o kąpieli w zimnej wodzie i nocnych wartach nie wspomnę. Koleżanka oczywiście ukochanego nie spotkała, bo się nie pojawił w kolejnym roku, a ja poznałam tam przyszłego męża także harcerza wanna be 🙂 Do hufca żadne z nas nie wstąpiło, ale małżenstwem jesteśmy do dziś i mamy super wspomnienia z tamtego wyjazdu i przy tym dwójkę dzieci i psa 🙂
Lato 2009, nasze pierwsze wakacje już jako małżeństwo, dwa miesiące po ślubie. Pojechaliśmy do mieszkania teściów w Szczecinie. Oboje jednak nie wyobrażamy sobie urlopu bez morza. Codziennie jeździliśmy do Międzyzdrojów.
Raz wybraliśmy Świnoujście i jakie było nasze rozczarowanie.
Piękna, długa pusta plaża, niebo bez chmur i.. plaga biedronek. Latały wszędzie, siadały na wszystkim. Wytrzymaliśmy może 15minut i po prostu uciekaliśmy z plaży.
Do dziś jak co roku jeździmy jesienią do Świnoujścia (nasza rodzinna tradycja od kiedy mamy dzieci) wspominamy jak to biedronki przegoniły nas latem 2009 z plaży 🙂
Każdy pobyt to wakacje życia w Międzyzdrojach ♥️.
Trudno wybrać jeden pobyt w Międzyzdrojach jestem kilka razy w roku, ponieważ one są magiczne przyciągają tam zawsze świeci słońce a nawet jak na chwilkę się schowa to i tak jest pięknie zapach piasku Morza hipnotyzuje. Każdy pobyt który od wielu lat udaje się spędzić w Międzyzdrojach jest wspaniały każdy inny czy w marcu, kwietniu kwietniu lipcu zawsze jest co robić. Spacery kładką czy pyszne ciasto w avokado o niebotycznych rozmiarach, a śniadanie w dolce vita czy obiadki domowe w willa 777 to jest wspaniały czas. Nie raz jedziemy 600 km tylko na parę dni i tak warto. Kocham Międzyzdroje nic nie może się z tym miejsce równać miliony zdjęć na telefonie ciągła tęsknota za tym idzie ieksce powoduje że w owoe tylko jedna myśl kiedy znowu uda się pojechać do miedzyzdroi. Hotel Amber baltic to jest jak znak rozpoznawczy trgo miejsca jak statek który kiedyś wpłynie do morza.
Jestem zakochana w morzu . W każdym roku z mężem i dzieckiem jeździmy na wakacje nad morze o różnych porach roku . W tym roku byliśmy w Międzyzdrojach . To były najlepsze wakacje pod każdym względem . Spaliśmy w rewelacyjnym hotelu Vienna Amber Baltic ze wspaniałym widokiem na morze ❤️
Po raz pierwszy latem mieliśmy wspaniałą pogodę . Otaczali nas bardzo życzliwi ludzie . Do tej pory jeździliśmy do Trójmiasta i tamtejsze okolice .
Zawsze bałam się jechać w dłuższą podróż z małym dzieckiem . W tym roku mąż mnie namówił na Miedzyzdroje i nie żałuję .
To była najlepsza decyzja i zarazem najlepsze wakacje ❤️❤️
Chętnie wróciłabym do Was
Vienna amber baltic 🥰🥰🥰
Hel, lato 1996r.
Już sama podróż nad morze, z południa na północ, była wielką frajdą! Jechaliśmy nocą pociągiem, niemal z przyklejonymi nosami do szyby, a przed oczami migały nam neony. Wtedy też doszło do poważnego zgrzytu między mną, a bratem o to, kto śpi na górze kuszetki.
Rodzice dopiero na Helu powiedzieli nam, że będziemy nocować w domku letniskowym, który jest… wagonem kolejowym! Wagon znajdował się w lasku sosnowym niedaleko plaży. To było prawdziwe szaleństwo i radość:)
Nad morzem towarzyszyła nam największa beztroska! Siedzieliśmy całymi dniami na plaży, budowaliśmy dziury, tak długo aż udało nami się dokopać do wody, z tatą pływaliśmy, a mama czekała na nas na brzegu z kanapkami i herbatą. Szukaliśmy muszelek, bursztynów, oszlifowanych przez wodę kamyków, które były dla nas najcenniejszymi skarbami. Uwielbiałam karmić mewy i łabędzie (do czasu aż mnie jedna ugryzła). Popołudniami budowaliśmy szałasy, robiliśmy kotlety błotne, graliśmy w podchody i berka z innymi dzieciakami. Były turnieje w badmintona. Pamiętam wycieczkę do fokarium i na latarnie morską. A wieczorami mogliśmy z dorosłymi siedzieć przy ognisku, piec kiełbasę i gapić się w niebo.
I choć miałam wtedy 6 lat, pamiętam jak pachniały te wakacje: słona woda, gofry, jajecznica z kuchenki gazowej, pieczone ziemniaki, przedział w pociągu. Wtedy to były moje „wakacje życia nad morzem”. Po prostu to był dobry, szczęśliwy czas.
Dlatego chce jak najwięcej z tych wspomnień przekazać moim dziewczynkom, niech czerpią pełnymi garściami!
Cześć,
Moje wspomnienia z wakacji to moje cale życie, ale może zacznijmy od początku?!
Miłością do naszego pięknego Bałtyku bylem zarażany od najmłodszych lat, ojciec pracował w zakładzie, który miał w Niechorzu swój ośrodek wczasowy. Rodzice zabierali mnie najpierw na 2tygodniowe wczasy, później gdy już podrosłem wakacje nad morzem z 2tygodni zmieniały się w 4tygodniowa beztroska sielankę najpierw wczasy później kolonie jedne za drugim i tak trwało to kilka lat, w późniejszych latach zakład w którym pracował tata upadł wiec myśl o sielance wyparowała jak dym z lampy Aladyna. Mijały kolejne lata i kolejne aż przyszła pełnoletność pierwsze zarobione pieniądze i pierwszy wyjazd na długo wyczekiwane wakacje życia, jak każde wakacje zniknęły z horyzontu jak zachód słońca. Po powrocie do szarej rzeczywistości zostały tylko wspomnienia, a z wspomnieniami nasilała się coraz większa chęć kolejnego wyruszenia na wybrzeże i tak się właśnie stało. W kolejnym roku postanowiłem spróbować sil od drugiej strony mocy, czyli pracy w nadmorskiej restauracji na Helu w której rok wcześniej bylem obsługiwany przez ekipę z która teraz miałem przyjemność pracować- polecam każdemu tylko w taki sposób zrozumiecie jak ciężko jest z tej drugiej strony balustrady. Po ciężkim ale za to malowniczym sezonie przyszedł czas na powrót do domu, domu w którym nie mogłem usiedzieć. Stało się, pewnego dnia w głowie miałem tylko jedno „a może by tak nad morze”. W moim życiu rozpoczyna się kolejny etap przeprowadzka do Gdyni w której poznałem wielu wspaniałych pomocnych i cudownych ludzi. Przez 4 lata które tam mieszkałem pokochałem morze jeszcze bardziej udało mi się doświadczyć każdej pory roku, zobaczy takie zjawiska jak wschód i zachód słońca, sztorm, przypływ, cofka kończąc na zamarzniętej zatoce. Jedyną większą miłością do morza jest tylko miłość do kobiety dla której wróciłem na południe Polski obecnie jesteśmy 4 lata po ślubie i z każdym rokiem przekazuje jej miłość do morza chcący pokazać jak można kochać morze, namówiłem ja na cudowną sesje ślubna w Gdyni Orłowie które pokochała od pierwszego wejrzenia. Gdy tylko jest możliwość staram się jej pokazać morze w innym wydaniu. Dokładnie 2 lata 2 miesiące i 3 dni temu urodził się Tymon moje/nasze oczko w głowie. Pierwszy raz nad morzem był gdy miał 3 miesiące. Była to piękna złota jesień i oczywiście Orłowskie klify. Na pierwsza rocznice urodzin dostał prezent w postaci wakacji we Władysławowie był zachwycony. Drugie urodziny spędził w jakże pięknych Międzyzdrojach w Vienna Amber Baltic. Miejsce wybrane nie przypadkiem, bo dla każdego coś dobrego. Dla Tymona bliskość plaży 2 baseny bawialnia- Dla Mamy pełne wyżywienie z myślą o najmłodszym członku rodziny(jak to mama zawsze myśli o Tymku) Dla Taty cudowne widoki z okna na molo, morze które podczas naszego pobytu uraczyło nas piękna pogoda, deszczowa aura i świetnym sztormem(dla Pauliny to pierwszy sztorm który widziała w życiu -zrobił na niej ogromne wrażenie) po którym z synem z samego rana ruszyliśmy zbierać muszle bo woda „zjadła” plaże do polowy zostawiając po sobie dywan w postaci miliona muszelek- jego radość ze zbierania muszli(dla babci bo obiecał ze przywiezie) była nie do opisania.
Kolejnym etapem poznawania morza przez moja rodzine a zwłaszcza naszego syna bedzie zima.
Mamy nadzieje ze w Międzyzdrojach bo zeszłoroczna zima była tam przepiękna i właśnie taka chciałbym pokazać mojej rodzinie.
Do zobaczenia, mam nadzieje ❤
Taki to już urok morza, ze każda fala niesie przygodę, każde ziarnko piasku skrywa tajemnice, każda wydma snuje wspomnienia…wakacje nad morzem były zawsze pełne emocji, radości, wakacyjnej miłości, następne zaś mogły nieść rozczarowanie czy złamane serce i słone łzy, które łapczywie chłonęło równie słone morze. Nie inaczej było u mnie, gdy Bałtyk dał mi bratnia dusze, osobę tak piękna i dobra, mająca tak ogromny wpływ na moje życie, tylko po to by lata pozniej ja zabrać. Nigdy nie zapomnę tych szaleństw, piasku we włosach, złotej opalenizny, nieorzespanych nocy, gdy fale chłonęły basze najszczersze rozmowy, przemyślenia, plany, tajemnice, obietnice…tych ostatnich nie udało się spełnić. W miejscowości Debki do morza wpływa rzeka. Już na samej mecie gwałtownie skręca, by zamiast najprostsza droga do celu jeszcze raz zatańczyć, jeszcze raz postawić na swoim…i chodź człowiek próbuje usilnie naprostować bieg rzeki, zapobiec zagarnianiu przez nią sporego fragmenty płazy poprzez przekopy i pale to ta rzeka jednak uparcie znajduje sposób by wrócić do swojej pierwotnej formy, postawić na swoim, iść własna droga…za każdym razem muszę sie uśmiechnąć gdy widze, ze rzeka żniw postawiła na swoim. nie można zmienić nic na sile. I chodź kazda z nas poszła własna droga to co roku wracam, a każdy sztorm, słone policzki moich dzieci, opalone ramiona mego męża a nawet te kaloryczne słodkie gofry nie pozwolą mi nigdy zapomnieć przyjaźni mojego życia i przepięknej młodości na bałtyckich plażach.
Moje wakacje życia nad morzem, to rok 1994 ubiegłego stulecia. To były piękne studenckie czasy, w których wybrałem się z moją narzeczoną na wymarzone wakacje nad morzem do Międzyzdrojów. Nie był to wypoczynek w Hotelu Amber Baltic, ale wówczas każda możliwość pobytu na morzem była dla nas wspaniałą perspektywą. Cieszyła nas możliwość przespania się w nieistniejącym już dziś domu wczasowym, ówczesnych wczasów pracowniczych, przy ul. Ludowej (jak i ten przy ul. Lipowej, w którym byliśmy 2 lata wcześniej) w pokoju bez łazienki i bez telewizora. Telefon komórkowy czy internet to już był świat całkiem bajkowych i nierealnych fantazji. Pamiętam oczekiwanie w pocztowym holu na połączenie zamówionej rozmowy telefonicznej z rodzicami oraz salę telewizyjną, w której w dużej grupie wczasowiczów oglądałem finał mistrzostw świata w piłce nożnej Brazylia-Włochy zakończonej ok. północy konkursem rzutów karnych. Dziś to raczej nie do pomyślenia, ale tamte czasy miały jednak swój urok i wspominam je z rozrzewnieniem. Nawet nie myśleliśmy, że coś było niewygodne i niekomfortowe. Czasy były wtedy jeszcze takie, że czasami wzbudzał zdziwienie poranny jogging deptakiem lub brzegiem morza, ale my się tym zupełnie nie przejmowaliśmy. Cieszyliśmy się pięknym polskim morzem i tym, że, aż przez 2 tygodnie mogliśmy być razem. Proste, naturalne rzeczy wzbudzały w nas radość i zachwyt. Piękne były tak prozaiczne rzeczy, jak wschód i zachód słońca. Cieszył nas kontakt z naturą podczas wizyty w rezerwacie żubrów oraz zwykły spacer dłoń w dłoń, po lesie i po plaży. Sporo wrażeń dostarczył nam widok nietuzinkowych kolorów Jeziora Turkusowego, które podziwialiśmy ze szczytu Piaskowej Góry.
Jednak oprócz tych cudowności wydarzyło się w Międzyzdrojach coś niezwykłego. Otóż okazało się, że tym samym czasie wypoczywał w tym mieście mój wujek z Warszawy z rodziną. Zatrzymał się w Hotelu Amber Baltic i któregoś wieczoru zaprosił nas do hotelu na kolację. Było w nas trochę obaw, gdyż, jak dla nas, było to bardzo ekskluzywne miejsce, w jakim nigdy dotąd nie byliśmy. I rzeczywiście. Już od momentu wejścia, Hotel zrobił na nas duże wrażenie. Uśmiechnięty personel, nieskazitelna wręcz czystość i kolorystyka, sprawiły, że od razu poczuliśmy się w nim, jak w przytulnym domu. No i wreszcie kolacja. Przystawki, wybór ciepłych dań i wspaniałych deserów – to wszystko sprawiło naszym podniebieniom ogromną przyjemność. Do tego, nieskazitelny ubiór kelnerów, ich uśmiech, profesjonalizm i gotowość do pomocy w każdej chwili. Wyobrażaliśmy sobie, jak wspaniały musiał być tam cały wakacyjny wypoczynek. Długo dziękowaliśmy wujkowi za ten magiczny wieczór w tak niesamowitym miejscu. Obiecaliśmy sobie, że przyjedziemy kiedyś z dziećmi do Hotelu Amber Baltic. Dzieci są już dorosłe i dotychczas się to nie udało, ale z ogromną przyjemnością odwiedzimy Hotel Amber Baltic z wnukami i w Jego cudownych podwojach powspominamy czasy, równie cudownej, młodości.
Razem z bratem i rodzicami niczym sardynki w puszce ruszyliśmy nad morze fiatem 126. Kierunek Dąbki. Był lipiec, 1998r. Droga była długa, oj bardzo długa. Ale nie było nudy. Śpiewaliśmy szanty, graliśmy w państwa-miasta i nie mogliśmy się doczekać kiedy wreszcie wykapiemy się w morzu!
Bałtyk był przeraźliwe zimny, a my siedzieliśmy w nim do zachodu słońca.
Spaliśmy na polu namiotowym i chłonęliśmy całą atmosferę tego miejsca, tych ludzi.
Mama gotowała obiady na malej kuchence gazowej, a my robiliśmy to co chcieliśmy. Mieliśmy swoje sekrety, bazy, graliśmy w nogę.
Na plaży stały kutry rybackie a my mogliśmy się w nich bawić w prawdziwych rybaków i szalonych piratów. I tak łowiliśmy ryby trzymając w rękach wędki z patyków, zarzucaliśmy sieci z ręczników.
I chociaż wiem, że to 'se ne vrati’ to wspomnienia tamtych dni zostaną ze mną na zawsze!
Jak dla mnie Gdynia. Od lat wyskakuje tam na długi weekend żeby odetchnąć. Co prawda jeszcze raz do roku wyjeżdżam za granicę dla odpoczynku, ale polskie morze to polskie morze 🙂 Poza tym przyzwyczaiłam się do gospodarzy z mojego miejsca noclegowego ( od 8 lat tylko tam) podrawiam Qubus Hotel Gdańsk … to swego rodzaju dobrzy znajomi, z którymi po prostu trzeba się raz na jakiś czas spotkać 🙂 e swojej strony to podpowiem Międzywodzie, bardzo urokliwe miejsce nad Bałtykiem. Nocowałam tutaj w kilku ośrodkach ale najlepiej wspominam Gryf (mają swój portal gryfmiedzywodzie.pl). Praktycznie w samym centrum, parę kroków do plaży a muszę przyznać że plaża jest bardzo ładna, czysta, z piaskiem a nie kamieniami na których można sobie rozciąć stopę….biore udział w konkursie pozdrawiam
22lipca 2016roku Pobierowo w letni chłodny poranek poszliśmy z moim chłopakiem na plażę zrobić sesję zdjęciową do naszego albumu 🙂 uwielbiamy wszystko uwieczniać każdy dzień, każdy wyjazd aparat i statyw zawsze jest z nami. Był ładny wschód słońca, lekko razili w oczy odwrócona przodem do morza a zarazem tyłem do mojego chłopaka wpatrzona w morzem łapałam kolejne chwilę do wazliki wspomnień podczas gdy mój obecnie mąż ustawiał statyw pod pretekstem zrobiona zdjęcia ustawił na nagrywanie .. ja niczego nieświadoma obracam się do zdjęcia a tam móJ chłopak klęczy na kolanach z przepięknym pierścionkiem Zareczonowym 🙂 pamiętam to jakby było wczoraj ..najpiękniejsze chwile mojego życia 🙂 i tak kolejne lata lecą razem ..wczoraj obchodziliśmy 4ricznice naszego ślubu ☺️ a ja mam wrażenie jakby to było wczoraj 🙂 i tak Pobierowo jest nasza enklawa wakacyjna od tamtej pory .. jednak powiększyla nam się już też rodzinka więc z chęcią poznaliśmy inne miejsca nad naszym Polskim Morzem 🙂 może przypiszą nam kolejna piękna historię .. 🙂
Gotowi? Możemy startować? Moment! Zapnijcie pasy bo zabieram Państwa w podróż do szalonych lat dziewięćdziesiątych. Dokładnie do roku 1997.
Miałem wtedy 8 lat i pierwszy raz w życiu pojechałem nad morze. Bałtyk jawił mi się jako Disneyland bo przecież wielkie plaże, wielkie morze i wielkie atrakcje. Miejsce akcji również bajkowe- Kołobrzeg. Perspektywa dziesięciu dni w takim raju na ziemi to nie lada frajda.
Pamiętam klapę od bagażnika, która ledwo domknęła się w naszym białym, dumnym Renault 5. Tata miał taką wielką mapę na której zaznaczył trasę. Kiedy patrzyłem na naszą drogę to wydawała mi się, jakby ciągnęła się przez cały świat. Ponad 500 kilometrów. Ponad 8 godzin jazdy. Byłem zafascynowany wszystkim dookoła. Patrzyłem przez szybę samochodu na lasy i pola. Krajobraz monotonny ale emocje tak trzymały, że spać mi się absolutnie nie chciało.
Sam Kołobrzeg powitał nas wielkim deszczem. To była potężna ulewa. Wyszło na to, że po tych ośmiu godzinach w aucie siedzieliśmy w nim jeszcze dłużej bo nie dało się wyjść. Pamiętam nasz hotel. Oj przepraszam! Nasz PENSJONAT. Wspaniały jak na tamte czasy. Był stół do tenisa stołowego, ogród a w pokoju balkon! Zawsze chciałem mieć balkon w naszym małym mieszkaniu w bloku. Teraz będę miał chociaż na chwilę!
Dlaczego to były moje wakacje życia nad morzem? Bo przeżycia były jak żadne inne. Nigdy nie zapomnę smaku racuchów z jagodami ,które do dzisiaj potrafią mi się śnić po nocach. Tych śniadań w pensjonacie, które mi smakowały jak nic innego. Nie zapomnę tych wielkich maszyn z kulkami za złotówkę. Wypadła mi wtedy z kulki taka kauczukowa piłka skacząca. Miałem zabawy na cały wyjazd. Na plaży robiłem wszystko co się dało. Okrutnie się bałem wody, ale ciekawość była większa. Czasem woda mroziła tak mocno, że szczęka tańczyła mi jak nogi Elvisa Presleya. Miałem swoją łopatkę i wiaderko, robiłem pokraczne zamki. Wyczekiwałem Pana, który miał ze sobą plastikową lodówkę i lody Bambino. Jaka to była frajda! Jeszcze gadał śmieszne wierszyki, że te lody je nawet prezydent Kwaśniewski! Buzia sama się śmiała.
W Kołobrzegu był amfiteatr. Tam przeżyłem swój pierwszy koncert! Just 5- mój ulubiony zespół przyjechał tam gdzie ja. Kolorowe Sny śpiewałem pod samą sceną. Wielkim świętem było dla mnie jak mama kupiła mi Colę w butelce. Szpan był wielki!
Chodziliśmy często na spacery po plaży a ja wyobrażałem sobie, że kiedyś na piechotę dojdę aż do Gdańska! Znałem Gdańsk bo miałem taką książkę gdzie akcja toczyła się właśnie w tym mieście na plaży. Skoro i tutaj mam plażę do kiedyś się nią wybiorę właśnie tam. Na latarni morskiej dopadł mnie mały lęk wysokości, ale to przecież normalne.
Nie zapomnę rejsu statkiem. Płynęliśmy Wikingiem, pięknym drakkarem jak z jakiegoś filmu. Fale były tak duże, że woda wlewała się do środka. Pamiętam watę cukrową i grę w mini golfa. Kochałem w to grać! Z tatą na plaży mecze życia w piłkę. Bramka zrobiona z patyków wbitych w piasek.
Teraz mam inne wspomnienia i staram się je zbierać w głowie, ale smak tamtych pierwszych wakacji nad Bałtykiem mam do dzisiaj w swoich zmysłach. Niesamowite to były chwile bo takie pierwsze, prawdziwe.
Właśnie sprawdziłam i od mojego miejsca dzielą mnie w tej chwili dokładnie 5186 mile. Daleko, bardzo daleko – przynajmniej szesnaście godzin podróży z kilkoma przesiadkami (dziękuję, covid, za bolesną zmianę rozkładu lotów do domu!). I mój zagraniczny mąż pewnie nie zrozumiałby zachwytu nad tą malutką miejscowością położoną dwadzieścia parę kilometrów od Międzyzdrojów – okropnie zatłoczoną latem i przerażająco pustą zimą, zabudowaną bez ładu i składu, z cenami posiłków orównującymi cenom w naszej obecnej walucie. Ale…
Gdy byłam dzieckiem, każdego roku przeżywałam tam wakacje życia. I gdy jadę tam teraz, wiele, wiele lat później, to nadal widzę te same pachnące świerki, i deptak o nierównych płytach na piasku, i lody, które nie smakują tak samo w żadnym innym zakątku świata, i stare kryjówki z zabawy w chowanego. Widzę dziadka, tyle lat młodszego i ciągle pełnego wigoru, goniącego za mną do wielkiej zjeżdżalni na plaży. I mewy, które co rano budziły nas swoimi krzykami. I budynki, których już nie ma, i te przechadzki po miasteczku z ramionami obolałymi od całego dnia spędzonego na słońcu, i moich dziecięcych przyjaciół od rozrób i awantur, i plażę, która rzeczywiście była najpiękniejsza na świecie.
Pięć tysięcy mil dalej na parapacie w mojej sypialni stoi prosta ramka z wyblakłą pocztówką z tamtej plaży.
Mam 20 lat i jadę do po raz pierwszy do Łeby pracować jako ratowniczka na plaży. To były 2 miesiące ciężkiej pracy. Woda, a w szczególności morze to istny żywioł. Działo się sporo. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest tyle pracy na plaży. Pamiętałam raczej „Słoneczny patrol” i myślałam, że tak będzie- ja w wyciętym kostiumie kąpielowym i z „pamelką” pod pachą 😃 Zamykam oczy i pamiętam jakby to było dziś: czasami palące skórę słońce, deszczowe dni, kiedy lało od rana do wieczora lub dni zimne tak, że siedzieliśmy na wieży ratowniczej w czapce zimowej i cieplym polarze. Pamiętam każda chwilę, choć minęło już 15 lat. Pamiętam fantastycznych ludzi, których poznałam, z różnych stron Polski, a łączyło nas wiele. Pamiętam wieczory przy ognisku, rozmowy do późna. Pamiętam imprezę na koniec sezonu, gdy świętowaliśmy sezon bez utonięć. I choć bywało naprawdę cieżko to były wakacje życia.
Ukształtowały mnie i wskazały dalszą drogę …
Moje morze… lata 80te – lody śmietankowe przy wejściu na plażę w Świnoujściu (ten smak, ktory jeszcze czasem gdzies przemknie, ale już prawie, prawie wcale…), kasyno wojskowe z zapachem golonki, która była najobrzydliwszych daniem świata! I ulubiony deser – jeżyny z bitą śmietaną w kafejce naprzeciwko. I smak arbuza, ktory do teraz jest dla mnie smakiem wakacji. I oranżada w woreczki z rurką lub Grodziska pomarańczowa w szklanej butelce, którą zakopywało się w piasek, żeby była chłodna. Coroczne plagi innych owadów – raz os, raz komarów, a raz biedronek. Wtedy centrum naszego wakacyjnego wszechświata była muszla koncertowa – pachnąca drewnem, piaskiem i wysuszoną od gorąca trawą. Udawane występy na pustej w ciągu dnia scenie. Wreszcie wieczorne koncerty (tato grał i cała orkiestra wraz z rodzinami przenosiła się latem nad morze), my dzieciaki biegające wśród labiryntu cisów i bawiące się chowanego tak, by za bardzo nie przeszkadzać dorosłym. Letnie wieczory w rytmie lekkiego walca i koncerty świerszczy do późnej nocy, na rozgrzanych słonecznym dniem wydmach. Dzieciństwo!
O super, ale mi miło. Dziękuję! Mamy niedaleko, więc skorzystamy – ahoj przygodo 😉
Wakacje życia nad morzem? To właściwie były moje pierwsze prawdziwe wakacje. Samochodem, z Krakowa, z przyszłym mężem za kierownicą. Żeby wyjechać, przez miesiąc pracowałam w warzywniaku, budując odporność na wszelkie uwagi dotyczące grochu moczonego i śliwek, które nie zawsze chciały odejść od pestki wystarczająco idealnie. W końcu udało się. Zamknęłam drzwi warzywniaka, czy po krakowsku „jarzyniaka”, byłam wolna i gotowa na pierwsze spotkanie z morzem. Na plaży moje zmysły oszalały. Widok i dźwięki były nierzeczywiste. Piasek przyklejał się do stóp, zamiast się przez nie gładko przesypywać, a na strój kąpielowy było zdecydowanie za zimno. Było idealnie, było pięknie. Bałtyk pozwolił mi po raz pierwszy doświadczać w pełni, bez obaw i bez pośpiechu. Obcowanie z naturą, mindfullnes jeszcze wtedy nieokreślone swoim terminem i kiełkujące uczucie. Naleśniki na śniadanie, morskie fale i ryba z budki na obiad, spacery starówką przed kolacją. „Historia jednej znajomości” to historia moich wakacji. U mnie z pełnym happy endem. Wracamy z mężem nad morze każdego roku, cieszmy się nim za każdym razem, ale to pierwsze, dziewicze doświadczenie dostało w moim sercu swoje szczególne miejsce.
Moje wakacje życia nad morzem, to tygodniowy pobyt z mężem w jednym z hoteli w okolicach Łeby.
Przedstawiał się on następująco:
DZIEŃ I
Po kilkugodzinnej podróży bardzo dobrze zrobił nam masaż. Skorzystaliśmy z pałacowych technik manualnych masaży z całego świata. Wybraliśmy sobie masaż dla dwojga, np. Active sport. Taki masaż, po kilku godzinach przebywania w pozycji siedzącej, bardzo dobrze rozluźnił nam mięśnie, pobudził krążenie krwi oraz przyspieszył przemianę materii i dodał energii na cały czas pobytu.
Po masażu udaliśmy się na romantyczną kolację w hotelowej restauracji, w której zamówiliśmy :
Ja – filet z jesiotra z kurkami, białą porzeczką i z młodymi ziemniakami, a mąż żeberka z dzika duszone w piwie z marchwią i szczawikiem zajęczym.
Do dań poprosiliśmy o butelkę czerwonego wina.
Po wytwornej kolacji zaliczyliśmy krótki spacer celem zapoznania się ze wszystkimi atrakcjami hotelu i zwiedzenia jego otoczenia.
Wreszcie udaliśmy się do swojego wymarzonego pokoiku, by delektować się jego nietuzinkowym pięknem.
DZIEŃ II
Zaraz po śniadaniu skorzystaliśmy z jednej z wielu atrakcji, jakim był rejs zabytkowym jachtem regatowym klasy 6M. Bardzo lubimy morze, dlatego chętnie po nim popływaliśmy tą znaną jednostką.
Po rejsie i przybyciu z powrotem do hotelu udaliśmy się do herbaciarni, gdzie przy świetnej herbatce i dobrej książce wyciszyliśmy się po rejsowych wrażeniach.
Spacer i kolacja zwieńczyły ten pełen wrażeń dzień.
DZIEŃ III
Po śniadaniu krótki spacerek wokół hotelu a potem rowerowy wypad w okolice. Aktywność fizyczna na urlopie bardzo się nam przydała. Udaliśmy się w kierunku Latarni Morskiej Stilo, by potem dojechać do Łeby, celem znalezienia dobrego miejsca do plażowania na kolejny dzień pobytu.
Po powrocie szybka kąpiel, a po niej przygotowanie do opalania, które mieliśmy w planie następnego dnia. Skorzystaliśmy bowiem z zabiegów Sun Spa Inspired – przygotowujących właśnie do kąpieli słonecznej.
Po zabiegach kolacja, a po niej udaliśmy się do piwnicznej części hotelu celem złożenia wizyty w klubie muzycznym. Tam oddaliśmy się gorącym rytmom Latino i spędziliśmy długi wieczór przy wybornych drinkach.
DZIEŃ IV
Po śniadaniu wyjazd do Łeby i wypoczynek na plaży. Trudno sobie tego odmówić, wypoczywając tak blisko morza. Jednak to nie był taki całkiem bierny wypoczynek. Pobiegaliśmy po plaży i wzięliśmy udział w różnego rodzaju zabawach rekreacyjnych, których na plaży w Łebie na brakowało. Wybraliśmy się też na promenadę. To doskonałe miejsce spacerowe, w pobliżu którego znajdują się charakterystyczne, niskie domki rybackie z XIX w. i punkty gastronomii oferujące kuchnię regionalną, co wspaniale podkreśla atmosferę kurortu nadmorskiego. Przedłużając spacer wybraliśmy się na molo wschodnie. Nie omieszkaliśmy skonsumować dobrej, świeżej rybki w jednej z nadmorskich restauracji.
Po powrocie do hotelu udaliśmy się bezpośrednio na kolację, zaś wieczór spędziliśmy w hotelowej bibliotece przed ogniem w rokokowym kominku. Kiedy już nas zmorzył sen z chęcią udaliśmy się do naszego pokoiku.
DZIEŃ V
Tego dnia postanowiliśmy przyjrzeć się, jak w hotelowej kuchni przygotowuje się wykwintne dania, gdyż nasz hotel dał swoim gościom takie nietuzinkowe możliwości. Przedtem jednak zajrzeliśmy z szefem kuchni na targ świeżych ryb w porcie i wybraliśmy wszystko, co nam będzie potrzebne do przygotowania wykwintnych potraw. Wspólnie gotowaliśmy, a przy tym degustowaliśmy różne smakołyki. Na koniec sesji wspólnie zjedliśmy przygotowane dania.
Dzień ten zakończyliśmy przy świecach, degustacją win z Bordeaux w pałacowej piwnicy.
Spędziliśmy tam niemal całą noc.
DZIEŃ VI
Tego dnia postanowiliśmy oddać się „końskiej pasji”.
Zaraz po śniadaniu udaliśmy się w stronę ujeżdżalni, celem zrealizowania treningu jeździeckiego. Pod okiem wykwalifikowanej Pani Trener spróbowaliśmy pięknego sportu jeździeckiego. Przyglądnęliśmy się także, jak czynią to profesjonaliści. W przerwie udaliśmy się na hotelowy letni taras, gdzie delektowaliśmy się pyszną kawą oraz słodkim deserem. Sesję zakończyliśmy wśród stada młodych źrebaków, których widok na górzystych padokach nie miał sobie równych.
DZIEŃ VII
Siódmy dzień zakończył nasz wspaniały urlop na wybrzeżu.
Po śniadaniu nadszedł czas pożegnań i podziękowań za życzliwość, uśmiech, przychylność, dobre słowa i spełnienie wszystkich naszych oczekiwań.
Za to wszystko pięknie podziękowaliśmy całemu personelowi hotelu.
Moje najpiękniejsze wspomnienie z pobytu nad morzem, to pierwszy wyjazd, tuż po komunii, był to rok 1996. To była zarazem moja pierwsza dłuższa podróż. Pamietam ten dzień, kiedy dotarliśmy na miejsce i zobaczyłam ten bezmiar wody. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, do tego stopnia, że łzy spłynęły mi po policzku z wrażenia. I myśle, że właśnie tego dnia, pokochałam to zimne morze, które u mnie rozgrzewa wnętrze. Na tym wyjeździe, poznałam też rodzinę z dziećmi, z którą zawarłam przyjaźń tak mocną, że trwa ona do dnia dzisiejszego. A zaczęło się od tego, że uwielbiałam niemowlęta. I jako dziewięciolatka zamiast bawić się z rówieśnikami, wolałam te najmłodsze dzieci. Więc, kiedy tylko była okazja chodziłam do tego maluszka, ku trwodze moich opiekunów (nauczycieli, bo była to Zielona Szkoła). Znajomość ta zaprocentowała długoletnia przyjaźnią. A rok później wyjechaliśmy już wspólnie na wakacje, nad Bałtyk.
P.S. Ktoś, kto twierdzi, że Bałtyk jest chłodnym morzem i miłość nad morzem udać się nie może, jest w błędzie. Jestem dowodem na to, że miłość do tego miejsca i do ludzi których się tam spotyka jest niezwykła. <3
Wakacje życia wiążę wciąż z plażą
i z muszlą nań wciąż zbieraną,
z latem, o jakim wszyscy dziś marzą
i z paczką przyjaciół cudownie zgraną.
Wakacje życia kojarzę z grogiem,
albo i nawet z beczułką rumu,
z ostrym, jak zawsze, Neptuna trójnogiem
i z kolorami bikini kostiumu.
Wakacje wiążę też z morską falą,
biegnącą zacnie po wody tafli,
z wrażeń, jak zawsze, największą skalą,
oraz lodami smacznymi z wafli.
Wakacje życia kojarzę z rybką,
świeżutką, bo z kutra prosto,
z pływaniem choćby przy brzegu łódką,
lecz zawsze z miną radosną.
Wakacje życia, to morski port
a w nim niejeden wspaniały prom.
Wrażeń, jak zawsze, największy sort
i choć w kilka dni nad morzem dom.
Wakacje życia wiążę wciąż z głosem,
tym „Ech, do czorta” starego bosmana
i z wilków morskich odwiecznym losem,
w rejsie na połów z samego rana.
Wakacje życia to Międzyzdroje
i spacer na zachód słońca.
Rozkwit miłości w pobycie we dwoje
która w tym mieście jest bardzo gorąca.
Wakacje życia kojarzę z błyskiem,
latarni morskiej w oddali,
z niejednym rybek świeżych łowiskiem,
które wcinają i duzi i mali.
Wakacje życia wiążę i z wydmą
i ze spacerem na molo,
rankiem, wieczorem, aż po noc widną,
z mym narzeczonym lub nawet solo.
I choć czasami nie było słońca
i choć niekiedy też cięły deszcze,
wakacje mogły trwać i bez końca,
bo w Międzyzdrojach są chwile najlepsze.
Moje wakacje życia nad morzem, to pobyt z żoną i z dziećmi w jednym z ośrodków w Kołobrzegu. Pominę tu powszechnie znane opisy zachodów słońca, zbierania muszelek, czy lepienia babek z piasku, choć nie twierdzę, że te czynności były mi i mojej rodzinie obce. Opiszę po prostu, jak było przez tydzień pobytu.
Dzień I :
Na powitaniu w progu Hotelu,
uśmiech nas urzekł u personelu.
Wszak w Kołobrzegu to jest święta,
witać z uśmiechem każdego klienta.
Wiedziałem także, że po podróży,
kąpiel najlepiej Wam się przysłuży.
Dla ukojenia serc Waszych i dusz,
najlepszy był więc basen na już.
Basen, jacuzzi wciąż tam urzeka,
wszak na to każda rodzina czeka.
Potem już była świetna kolacja,
wszak w tym ośrodku, to jest atrakcja.
Dań karta na bank nie była pusta.
Bo zawsze trafiła w swych gości gusta.
Po niej z trenerką fitness spotkanie
i planu treningów przygotowanie.
Przydało się też bez mała,
zbadać skład swojego ciała.
Do tego wprost znakomita,
była waga o nazwie „tanita”.
Po to, co też wykazała,
trenerka plan mi wskazała.
Przed nocą spacer piękny jak len,
wszak czekał pokoik i błogi sen
Dzień II :
W dzień drugi było dość długie spanko,
a zaraz po nim smaczne śniadanko.
Personel znów Was powitał mile,
inaugurując urocze chwile.
Ranny posiłek stał się szałowy,
nieziemsko smaczny i przy tym zdrowy.
Potem czekała nas znamienita
w oceanarium ciekawa wizyta.
Wszak w nim nic się nie wykluczy:
Pobyt tam bawi i uczy.
Później już powrót w mig do hotelu,
by znowu zaznać rozkoszy wielu.
Tamże przyszło w dośc dużej skali,
potrenować w fitness sali,
a na dzieci (w to im graj),
czekał kids Klub-Małpi Gaj
Wieczorem kolacja na nas czekała,
była smaczniutka, no i wspaniała.
Później w lekturze cne zagłębienie,
i aż do rana senne marzenie
Dzień III :
Aby owocnie spędzić dzień trzeci,
miły spacerek moc w nas rozniecił.
Tuż po śniadanku wokół hotelu,
dostarczył nam wszystkim chwil miłych wielu.
Dać ich też sporo była gotowa,
także ściana wspinaczkowa.
Zamierzaliśmy się mocno spiąć,
by całą rodziną na nią się wspiąć,
a kiedy szczyt jej osiągnęliśmy,
wszyscy nad morzem plażowaliśmy.
Na plaży kawa, zabawa, lody
i morska kąpiel dla miłej ochłody.
Zaś już wieczorem, po dobrej kolacji,
czar gier planszowych dostarczył atrakcji.
Wszyscy graliśmy w gry w dobrej wierze,
razem, przy stole, nie w komputerze.
Dzień IV :
Dzień ten, to była atrakcja spora,
wszak była to wyjścia na morze pora.
Na sporym statku Santa Maria,
ogrom wrażeń nas nie pomijał.
Pływał takim Kolumb Krzyś,
o czym wiemy nie od dziś,
dzięki czemu, no a jakże,
łyk historii był w nas także.
Po rejsie – najsłodsza sprawa,
czekały ciasto i kawa.
Później w intensywnej skali,
trening w pięknej fitness sali,
a dla dzieci, na ten czas,
Kids Club był tu wręcz w sam raz.
A jak zakończył się dzionek ten ?
Prysznic, kolacja i błogi sen.
Dzień V :
Padło hasło : „Raz się żyje”
biorąc Nordic Walking kije.
Czekała morza promenada,
więc nań w spacer pójść wypada,
z energią, nad wyraz wzniośle
i rodzinnie i radośnie.
Potem kąpiel w morskiej toni
w mig zmęczenie z Was wygonił.
Z werwą spacer, morze, słońce:
Chwile te były gorące.
Godziny pełne atrakcji,
potrwały, aż do kolacji,
po której znów stał się topowy,
czas rodzinnych gier planszowych.
Dzień VI :
W dniu przedostatnim Waszego pobytu,
znów nie obyło się bez zachwytu.
W dzień ten zachcianki swe spełniliśmy
i na rowerach go spędziliśmy.
Ustronie Morskie i Sarbinowo,
tam dotarliśmy, daję wam słowo,
a Jamno, Bukowno – piękne jeziora?
By tam pojechać, chęć będzie spora.
Do tego kolejna była atrakcja:
Kąpiele w morzu – regeneracja.
Ależ to były zdrowe proporcje:
Jodu wchłonęliśmy spore porcje.
Wyprawę ta była wręcz wymarzona,
gdyż w drodze była rybka smażona.
By zapamiętać tę moc atrakcji,
tak szaleliśmy, aż do kolacji.
Po niej spróbować zechciałem drinka,
bo długo mi ciekła na niego ślinka,
bowiem że uroczy pub hotelowy,
miło ugościć mnie był gotowy.
Dzień VII :
Rano czekało na nas śniadanie
i szybkie rzeczy popakowanie.
Jeszcze spacerek wokół hotelu,
ostatni rzut oka na grzywy fal wielu.
Potem czekało nas pożegnanie
i dla Hotelu naszego uznanie.
Za ogrom serca i życzliwości,
która nam w sercach na długo zagościł.
Przeczuć jest we mnie stale bez liku,
że będzie podobnie w Amber Balticu.
Usiądźcie w fotelu z kubkiem parującej herbaty. Zamknijcie oczy. To będzie podróż w czasie. 25 lat temu razem z Babcią i Mamą wybrałam się pierwszy raz nad morze. Słyszycie szum fal? Czujecie zapach morskiej bryzy? Przypominacie sobie tę beztroską radość z biegania po plaży i zbierania tuzina muszelek? Ja doskonale pamietam te momenty, jakby działo się to wczoraj! Pamietam różowy dres , ktory kupiła mi Mama😊Pamiętam, że obiady jadalyśmy w stołówce, a razem z nami grupa kolonijna😊Pamietam też, jak to pewnego deszczowego dnia trafiło mi się zepsute krzesło, które z impetem złamało się pod ciężarem 6- latki😂 coż…wstalam, otrzepalam się z pełną nonszalancją i zanim Mama zareagowala poprosiłam o nowe krzesło😂😂😂Pamietam spacery nad brzegiem morza i gry słowne, w które grałysmy😊 Wiecie …kiedy spogladam w przeszłość to wiem, ze Mama i Babcia daly mi jeden z piekniejszych prezentów…wspolny czas…jego nie mierzy się miarą pieniądza…to właśnie dzięki niemu czułam się szczęśliwa 😊 a teraz kiedy noszę pod sercem swojego Małego Okruszka , wiem, ze niebawem czeka nas pierwsza wspolna podróż właśnie nad morze….ale ta najpiękniejsza i wyczekana podróż jeszcze przed nami. Wspólna podróż przez życie 😊
Moje wakacje życia, to rejsy z Trójmiasta po Morzu Bałtyckim i:
Spełnienie odwiecznych marzeń,
ogrom wspomnień i skojarzeń,
a jest ich na tyle dużo,
że długo mi w życiu służą.
Piękna, wręcz rozkoszna sprawa
i do rana wciąż zabawa,
zawsze, wszędzie z dużą rangą
z hitem „Kapitańskie tango”.
Opalanie na pokładzie,
na wszystkich rejsach w rozkładzie.
Pełna wrażeń noc w kajucie,
która spełnia wszelkie chucie.
Rejs na miarę rejsu życia
i wraz z nim nowe odkrycia.
Białe mewy w zacnym locie,
no i chwil uroczych krocie
Miłe statku kołysanie
z pozdrowieniem „Hej, bosmanie”.
Nieustanny zachwyt mocny,
w biały dzień, jak i w czas nocny.
Wprost uroczy posmak dań,
dla dzieci, panów i pań.
Ślad na wodzie kilwatera,
co wrażenie wciąż wywiera.
Urocze melodie szant
i świst wiatru pośród want.
Błysk pagonów kapitana,
marynarzy i bosmana.
Moc atrakcji w pięknych portach
i bosmańskie „Ech do czorta”.
Wprost wspaniały smaczek drinka,
na którego cieknie ślinka.
Smakowity rum i grog
i do niebios tylko krok.
Błogi, wolny czasu bieg
od Gdańska, po Szwecji brzeg
i powrót w świetnym nastroju,
tym razem do Międzyzdrojów.
Miałam osiemnaście lat i nigdy nie byłam nad morzem. Mój ówczesny chłopak, a dzisiejszy mąż stwierdził, że tak być nie może. Spakowaliśmy pożyczony wojskowy namiot (okrutnie ciężki), trochę ciuchów, książki, jedzenie (nie za dużo, to był ten czas, gdy żywiliśmy się w znacznej mierze miłością). Wybór padł właśnie na Międzyzdroje, bo właśnie tam mój ukochany jeździł kiedyś z rodzicami. Co to była za przygoda! Dzięki niej mogliśmy się lepiej poznać i odkryć, że tak, to jest ten mężczyzna i ta kobieta, że chcemy razem iść w dorosłe życie. Zaczelo się niepozornie od wyprawy pociągiem, noszenia rzeczy, znalezienia legalnego i dzikiego miejsca do rozbicia się, pierwsze kąpiele w morzu, szukanie muszelek i wspólne robienie wielkich rzeźb, które i tak nie przetrwają do kolejnego dnia. Jakimś zbiegiem okoliczności spotkaliśmy pewnego rybaka z kutrem, który opowiadal nam historie rodem z prozy Hemingwaya, a potem zaprosił nas na rybę (rzecz jasna) i wino swojej produkcji. Kolejnego dnia okropnie padało, ale udawaliśmy, że to nic takiego i wcale nie marzniemy. Siedzieliśmy przy molo w jednej z knajp i po prostu byliśmy ze sobą, tu i teraz, bez pośpiechu, bez presji, razem.
Czerwiec, rok 2014. Przed momentem stałam się pełnoletnia, zdałam maturę i po raz pierwszy trzymałam w ramionach swoje dziecko. Chwilę później zamarzyłam by odwiedzić miejsce z dziecięcych lat, bowiem odkąd pamiętam moje serducho mieszkało w Międzyzdrojach, a mój narzeczony uwielbiał to miejsce równie mocno co ja ❤️. Teraz pragnęliśmy kontynuować rodzinne tradycje i przekazać naszemu dziecku miłość do tego miejsca. Przeliczyliśmy wszystkie oszczędności, zapakowaliśmy samochód po dach i wyruszyliśmy w naszą wyprawę życia z niemowlakiem u boku. To był cudowny czas wypełniony miłością, ciepłym piaskiem pod stopami, zapachem lodów czekoladowych i kojącą melodią fal. Niegdyś nawet napisałam list do synka, by upamiętnić tamte wakacje – dziś z przyjemnością się nim z Wami podzielę ❤️.
Kochanie,
Są takie miejsca, gdzie świat się zatrzymuje i są takie zachody słońca, w które masz ochotę wpatrywać się bez końca. To jedno z tych miejsc – Bałtyk, plaża w Międzyzdrojach – moje miejsce na Ziemi. To tutaj w powietrzu unosi się zapach wspomnień. Zamykam oczy by na chwilę przenieść się do roku 2014. Widzę Twoje roześmiane oczy, a w kącikach Twoich ust topią się lody czekoladowe. Pod stopami ciepło piasku i ten szum, który brzmi jak najpiękniejsza melodia. Ja i tata dopiero co wyrwaliśmy się z domu, dziś tworzymy DOM dla Ciebie. Tworzymy go z tych pięknych momentów złapanych na tamtej plaży i z tych lodów czekoladowych. Łapiemy te małe wakacyjne skrawki codzienności i wkładamy do słoików pamięci z napisem „szczęście”. Nie mamy wiele, ale mamy siebie ❤️. Po cichu marzę że być może w przyszłości gdy zapragniesz mieć własne dziecko, wspomnisz jedną z tych chwil, uśmiechniesz się pod nosem i ciepło o nas (rodzicach) pomyślisz . Że te chwile staną się Twoją inspiracją, tym dobrym czasem z dzieciństwa, o którym opowiada się wnukom siedząc w bujanym fotelu z kubkiem kakao w ręku. […]
Kocham Cię.
Mama”
Trzymamy mocno kciuki ❤️