Książka, a nie książeczka. Film fabularny, a nie bajka. Spektakl, a nie teatrzyk. Infantylizowanie kultury dla dzieci to zjawisko nagminne, zaraźliwe, trudne do wytępienia i destrukcyjne.
Zainspirowana debatą „Niechciane dzieci”, zainicjowaną przez Wydawnictwo Dwie Siostry, postanowiłam wziąć w obronę i zasłonić własnym ciałem literaturę, spektakle i filmy dla dzieci, którym wciąż odbiera się prawo do bycia pełnowartościowymi wytworami kultury. W miarę zagłębiania się w temat zauważyłam, że marginalizowanie literatury i filmu dla młodych odbiorców ma wiele wspólnych mianowników i rządzą nimi podobne mechanizmy. Dlatego uznałam, że warto spojrzeć na zjawisko szeroko, przez pryzmat kilku różnych dziedzin.
TO NIE JEST KRAJ DLA CZYTAJĄCYCH LUDZI
Smutna prawda o tym, że Polacy dołują w rankingach czytelnictwa, mści się na najmłodszych. „Jesteśmy nieczytającym narodem wychowującym nieczytające dzieci” – mówi jedna z uczestniczek debaty „Niechciane dzieci”, która odbyła się w ramach Conrad Festival. Drugi istotny element układanki to zatrważająco niskie czytelnictwo u chłopców, co jedna z zabierających głos uczestniczek kwituje: „Wychowujemy nieczytających chłopców, z których wyrastają nieczytający młodzieńcy, windowani do władzy”, którzy następnie decydują o tym, jak traktuje się książki dla dzieci i książki w ogóle w naszym kraju.
Wydawnictwo Dwie Siostry jako pierwsze postanowiło zadziałać w kluczowej dla przyszłości sprawie marginalizowania literatury dla dzieci i zaprosiło do rozmowy pisarkę Joannę Olech, krytyczkę Paulinę Małochleb i bibliotekarkę i logopedkę Aleksandrę Byrską. Gościnie oraz Jadwiga Jędryas z wydawnictwa zwracały uwagę na oczywisty, ale wciąż pomijany fakt, że książki czytane w dzieciństwie wywierają największy wpływ na kształtującego się człowieka, a my traktujemy je jak niechciane dzieci. Problem jest szerszy, bo infantylizujemy nie tylko same książki, ale i dzieci jako ich odbiorców oraz osoby, które się dziećmi zajmują: nauczycieli, wychowawców i bibliotekarzy. Książka dla dzieci, jeśli nie służy celom użytkowym, np. nie traktuje o odpieluchowywaniu, konfliktach między rodzeństwem albo nie jest lekturą, traci dla rodziców ważność i jest często tratowana jako strata czasu.
Dr Paulina Małochleb, autorka bloga Książki na ostro, wspomina też o praktyce, którą zapewne każdy z nas rodziców zna aż nazbyt dobrze: o dawaniu książek dzieciom w prezencie i poczuciu, że popełniło się rodzaj faux pas. „Dając książki w prezencie urodzinowym, jesteśmy mniej atrakcyjni jako goście już przez 3-, 4-latki” – zauważa Paulina.
Rozwiązania? Jest ich kilka.
- Warto pójść za przykładem innych krajów europejskich, w których prasa codzienna poświęca rubryki dla recenzji książek dla dzieci (Guardian, Times, Die Zeit itp.).
- Skoro już jesteśmy tacy utylitarni, spójrzmy na czytanie jako na inwestycję i inwestujmy nie tylko w dziewczynki, ale i w chłopców.
- W bibliotekach powinni pracować także mężczyźni – przykładowo we Francji proporcje płciowe przedstawiają się po połowie.
- Należy odkleić książkę od klasówki albo odpytywania, niech będzie przyjemnością i niech na lekcjach znajdzie się także dla niej przestrzeń (w niektórych europejskich szkołach pierwsze dziesięć minut lekcji poświęca się na wspólne czytanie książek spoza listy lektur).
- Posłuchajcie debaty „Niechciane dzieci” i podzielcie się z nami swoimi wnioskami w komentarzach. Zapis znajdziecie poniżej.
https://www.facebook.com/watch/?v=323166110321643&extid=CL-UNK-UNK-UNK-IOS_GK0T-GK1C&ref=sharing
DOBRY FILM DLA DZIECI WCZORAJ WIDZIAŁAM
Marginalizowanie kultury nie omija także filmów dla dzieci. Zarówno w literaturze, jak i w kinie odbiorcę traktuje się pobłażliwie, sądząc, że podsuwanie mu ambitnej sztuki to działanie chybione, które i tak przegra z popkulturą. „Obawiam się, że marginalizacja kultury dla dzieci wynika z pozycji, jaką w naszym społeczeństwie zajmują dzieci, młodzież i bliscy im dorośli” – mówi Joanna Żak, producentka Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza Ale Kino! „Wciąż obecne są krzywdzące stereotypy o niewymagającej młodej widowni, rozszalałych grupach szkolnych i dorosłych, którzy za chwilę spokoju mogą sprzedać dzieci komercyjnej rozrywce”.
Joanna zwraca uwaga na ten sam fakt, co uczestniczki debaty „Niechciane dzieci”. To, jakie książki czytamy i jakie filmy oglądamy, jaką muzykę serwujemy dziecięcym uszom, ma realny wpływ na kierunki rozwoju, jakie w przyszłości obiorą młodzi ludzie. Czemu tylko wciąż tak łatwo o tym zapominamy? „Wielu z nas romantyzuje pierwsze wspomnienia z wizyty w kinie, a filmy, które oglądaliśmy w wieku nastoletnim, nierzadko nazywamy przełomowymi momentami życia. Czyli z jednej strony to są ważne dla nas doświadczenia, a z drugiej strony podtrzymujemy przekonanie o niewyrafinowanych gustach młodych widzek i widzów, którym można pokazać byle co” – dodaje producentka.
Jak na to zaradzić? Skończyć ze stereotypami i strachem przed ambitnym kinem dla dzieci, które nie tylko dotyka problemów dzieci i młodzieży, ale uważnie je naświetla i po reportersku analizuje. „Kino dla młodej widowni potrzebuje mądrych dorosłych, osób, które widzą w twórczości dla dzieci i młodzieży inwestycję w rozwój naszego społeczeństwa, ale jednocześnie same odrabiają lekcje z empatii, towarzyszą dzieciom i młodzieży w ich rozwoju emocjonalnym, traktują jako pełnoprawnych ludzi, którzy nie muszą dorastać do mądrych treści, bo te się należą każdemu tu i teraz, niezależnie od wieku” – podpowiada Joanna.
TEATR NIECHCIANY
Określenie „teatrzyk” na stałe wtargnęło do przedszkolnego i szkolnego słownika, odbierając pełnowymiarowemu spektaklowi należną wartość. W wywiadzie Anki Herbut z Dorotą Kowalkowską, dyrektorką Międzynarodowego Festiwalu Teatrów dla Dzieci „Korczak Dzisiaj”, opublikowanym w Dwutygodniku, także został podjęty wątek infantylizowania kultury dla dzieci. „Musimy przełamać ten potworny stereotyp, że teatr dla małych i młodych to teatr mniej ambitny, mniej awangardowy, mniej wymagający” – mówi Kowalkowska. „Stereotyp ten jest jakoś związany z długotrwałą nieobecnością teatru dla dzieci i młodzieży w edukacji artystycznej. To się oczywiście zmienia, ale wciąż panuje lęk przed spotkaniem z małym czy młodym widzem, bo żeby to zrobić, trzeba w sobie pootwierać coś, czego nie da się szczelnie opakować dyskursem i kontekstami. Trzeba otworzyć w sobie coś bardzo delikatnego, co wcale nie znaczy, że teatr dla młodych jest delikatny, mięciutki i puszysty” – dodaje. Dziennikarka bardzo celnie pointuje sprawę, pisząc o braku refleksji o tym, że dzieci i dorośli są „współzależni i tworzą jedno społeczeństwo, za które powinniśmy czuć się współodpowiedzialni”. W tym tkwi sedno – w uświadomieniu sobie wagi, jaką ma kultura skierowana do dzieci, i potraktowania jej wreszcie poważnie. Mam nadzieję, że nas na to stać.
To i inne ważne dla nas zagadnienia, które w ostatnim czasie kształtują rzeczywistość, znajdziecie w kategorii SZORTY.

