wspólny czas współpraca reklamowa Zabawa w domu

Jesienna nuda kontra rodzinny czas razem

Rozmowa z Przemkiem Staroniem i przegląd puzzli CzuCzu

Jesienna nuda kontra rodzinny czas razem
Lidia Żulczyk

Ponudzić się jest zdrowo. O zaletach dobrego nicnierobienia rozmawiamy z jednym z naszych ulubionych polskich nauczycieli. Z kolei inspiracji na potencjalnie nudne jesienne wieczory szukamy w przepastnej skrzyni z puzzlami marki, której przedstawiać wam na pewno nie trzeba. I zapraszamy całą rodzinę!

„»Robienie nic« jest absolutnie doskonałą okazją do rozwijania wyobraźni, a ta jest niezwykle ważna w rozwoju kreatywności, będącej przecież kompetencją przyszłości!”, mówi Przemek Staroń, psycholog, wykładowca i nauczyciel w Szkole w Chmurze. Idąc tym tropem, dochodzimy do twórczej nudy, której my, dorośli, też powinniśmy się nauczyć, a także zabawy z dziećmi, wzmacniającej poczucie bliskości i budującej rodzinne wspomnienia.

Mistrzowskim patentem na wspólne spędzanie czasu jest stare, dobre (ale w nowej formie) układanie puzzli, do którego od lat zachęca nas CzuCzu. To krakowskie wydawnictwo tworzy edukacyjne puzzle, gry i książeczki, które wciągają dzieci w każdym wieku – od niemowlaków po głodnych wiedzy uczniów. Kiedy jesienne wieczory robią się coraz dłuższe, polecamy sięgnąć po pięknie ilustrowane puzzle CzuCzu inspirowane naturą. I to jest nasz pomysł na wspólny rodzinny czas wypełniony inspirującymi tematami. Tropem roślin i zwierząt skoczymy do lasu i do parków narodowych – róbcie miejsce na stole i podłodze!

Przychodzi dziecko do rodzica i oznajmia: „Nuuudzę się!” – co może w ten sposób komunikować?

Myślę, że intuicyjnie większość z nas czuje, że dziecko może w ten sposób komunikować, że potrzebuje stymulacji. Szuka czegoś nowego, interesującego, czegoś, co zwróci, przykuje i przytrzyma jego uwagę. Nie tylko nadmiar bodźców bowiem jest stanem napięcia – niedomiar bodźców również. Jednakże ktoś spyta: czy w tym komunikacie może się kryć także coś innego? Na przykład zawoalowana potrzeba kontaktu, interakcji i bliskości? Jak najbardziej tak. I w końcu jest też możliwe, że komunikat ten mieści w sobie obydwa te elementy.

Wspominasz, że kreatywność rozwija się nie tylko w warunkach wolności, ale także w warunkach ograniczeń – niejako bocznym torem. Co w dobie zajęć dodatkowych i miliona rozrywek na wyciągnięcie ręki da małemu człowiekowi to, że czasem „porobi nic”?

Bardzo wiele! „Robienie nic” ma olbrzymie znaczenie dla funkcjonowania człowieka, także jego rozwoju. Dlaczego? Po pierwsze, jak już wspomniałem, nadmiar bodźców jest stanem napięcia. Nicnierobienie pozwala dzieciom na lepsze i sprawniejsze przetworzenie wrażeń i doświadczeń, które zebrały w ciągu dnia. To z kolei obniża napięcie, co wiąże się z poczuciem odpoczynku, a tym samym sprzyja relaksacji i regeneracji. Nicnierobienie jest czymś niezwykle cennym dla budowania zdrowych nawyków związanych z odpoczynkiem i równowagą w życiu.

Ponadto „robienie nic” jest absolutnie doskonałą okazją do rozwijania wyobraźni, a ta jest niezwykle ważna w rozwoju kreatywności, będącej przecież kompetencją przyszłości! To jest czas, kiedy dziecko tworzy opowieści, kiedy wymyśla własne zabawy, a nawet po prostu obserwuje otoczenie, co z kolei bardzo wspiera rozwijanie uważności, jak również, co ciekawe, fundamentów innej kompetencji przyszłości – krytycznego myślenia.

Obserwacja nie dotyczy jednak tylko środowiska zewnętrznego. Obejmuje też introspekcję, będącą nośnikiem kluczowego w naszym życiu procesu zwanego samopoznaniem. To właśnie stan „robienia niczego” sprzyja podejmowaniu refleksji nad własnymi myślami i uczuciami, odkrywaniu swoich zainteresowań, a w końcu – na późniejszych etapach rozwoju młodego człowieka – tkania tożsamości. Nie bez kozery mądrość wielu kultur świata podkreśla, że człowiek do zajrzenia w siebie potrzebuje ciszy. W obecnej rzeczywistości, w której przebodźcowanie drenuje nas na każdym możliwym poziomie, nadmiar staje się przekleństwem, a tryb „na wyciągnięcie ręki” buduje iluzoryczne przekonania skutkujące prędzej czy później wyuczoną bezradnością – umiejętność „robienia nic” staje się prawdziwą sztuką i, co kluczowe, niezwykle potrzebną. Zwłaszcza że nicnierobienie pomaga także w budowaniu samodzielności, rozwijaniu umiejętności organizowania sobie czasu i zarządzania nim.

Nicnierobienie błędnie kojarzy się ze stagnacją, a przecież dzięki niemu tyle się dzieje!

Specjalistyczny język nie oddaje pewnej szczególnej zasługi „robienia niczego”, którą można by metaforycznie nazwać odkrywaniem magii codzienności. I tutaj aż się prosi o zacytowanie „Jarmarku cudów”, wspaniałego wiersza naszej nagrodzonej Nagrodą Nobla poetki. Otóż Szymborska pokazuje, że otaczający nasz świat jest pełen cudów, których nie widać na pierwszy rzut oka. „Cud, tylko się rozejrzeć: / wszechobecny świat”. Właśnie, tylko się rozejrzeć. Kocham dawaną przez książki, filmy, gry immersję, jednak mam głębokie poczucie, że rozejrzenie się dookoła idzie znacznie lepiej, gdy zaczyna się od zatrzymania. Od „robienia niczego”. A wtedy możemy zobaczyć więcej, niż myślimy: „Kilka cudów w jednym: / olcha w wodzie odbita / i to, że odwrócona ze strony lewej na prawą, / i to, że rośnie tam koroną w dół / i wcale dna nie sięga, / choć woda jest płytka”. No dobrze, żeby było po równo, oddam jeszcze głos nagrodzonemu Noblem poecie: „Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli / Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną / W ogrodzie świata byśmy zobaczyli”.

Szymborska i Miłosz tak pięknie piszą, a byli dorośli. Tymczasem wielu dorosłych nie lubi się bawić, kiedy maluchy nas do tych zabaw zapraszają. Co najmłodsi chcą nam przez to powiedzieć?

Tu mogę odpowiedzieć tak samo jak na pytanie pierwsze. Dlatego to rozwinę: co my, dorośli, zyskujemy dzięki temu, że maluchy nas do zabawy zapraszają? Dzieci nieustannie nam przez to pokazują, jak kluczowa jest radość, kreatywność i chwila obecna. Ich świat jest pełen odkryć i prostych przyjemności, które my często po prostu gubimy w dorosłym życiu. Jest ono wszak zdominowane przez wynikający z wielorakich obowiązków i zobowiązań stres.

To nie jest tak, że nie lubimy się bawić – jak pokazał Johan Huizinga, człowiek jest homo ludens, istotą, która się bawi. To jest jedna z fundamentalnych części naszej natury. A czym jest oglądanie meczu? Tańczenie na imprezie? A nawet skreślanie liczb w totolotku? Dorośli uwielbiają się bawić. Po prostu często albo nie nazywają tego zabawą, albo robią to w wyniku osłabienia poczucia konieczności kontroli, na przykład w wyniku wypicia alkoholu.

Dzieci nam przypominają o tym, że to nasze dorosłe życie wcale nie musi tak wyglądać: że może być lżejsze i radośniejsze, a także zdrowsze, niż myślimy, że warto zwolnić tempo, „robić nic” (czytaj: nic, co jawi się jako pragmatyczne, zawodowe itd.) i cieszyć się małymi rzeczami, a przede wszystkim tym, co najcenniejsze – bliskością. Zabawa jest doskonałym sposobem na wspólne spędzanie czasu, co z kolei wzmacnia poczucie bliskości, a tym samym nasze więzi międzyludzkie. Dzieci intuicyjnie czują i rozumieją, że poprzez zabawę jesteśmy ze sobą, ale też uczymy się, odkrywamy świat i… budujemy wspomnienia! Warto się zatem otworzyć na ich zaproszenie i na nowo odkrywać radość z prostych wspólnych chwil, z… życia po prostu.

Dzieci intuicyjnie czują i rozumieją, że poprzez zabawę jesteśmy ze sobą, ale też uczymy się, odkrywamy świat i… budujemy wspomnienia!

Coraz dłuższe jesienne wieczory zatrzymują nas w domach i stawiamy na zajęcia offline, jak rodzinne układanie puzzli. Co dobrego w kontekście budowania relacji dziecko – rodzic może to przynieść? 

Układanie puzzli to doskonały sposób na spędzanie czasu razem i cementowanie więzi. Dlaczego? Wiemy już, jak ważna jest zabawa, zwłaszcza wspólna zabawa. A przecież układanie puzzli jest właśnie formą zabawy, która potrafi zaangażować całą rodzinę. Dzieci czują się doceniane i ważne, gdy mogą uczestniczyć w zabawie z rodzicami czy opiekunami, opiekunkami. I jakże sprzyja to pogłębianiu wiedzy o bliskich! Podczas układania można bowiem prowadzić rozmowy na przeróżne tematy, a zaangażowanie w łączenie elementów może sprzyjać otwieraniu się, dzieleniu się odczuciami i myślami. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że aktywność w sferze werbalnej współgra z działaniami manualnymi. Zaangażowanie w „robienie” pozwala na utratę poczucia konieczności kontroli w sferze ekspresji naszych emocji i przekonań. Układanie puzzli jest zatem aktywnością, która wspiera tworzenie czasoprzestrzeni pomagającej tkaniu autentycznej, głębokiej rodzinnej komunikacji.

Z kompetencją przyszłości, którą jest komunikacja, wiąże się inna – kooperacja. I tu puzzle również okazują się świetną trampoliną do jej rozwoju. Dzielenie się pomysłami, słuchanie się nawzajem, radość ze wspólnej aktywności, dążenie razem do celu uczy dzieci – i nie tylko – współpracy i dzielenia się zadaniami.

Wreszcie chcę powiedzieć z całą mocą, że rodzinne układanie puzzli to budowanie wspomnień. A wspomnienia bliskości są potężnym paliwem, którego moc widać czy to w przygodach Harry’ego Pottera, czy w animacjach takich jak oscarowy film „W głowie się nie mieści”.

Co dzieci zyskują na analogowych zabawach, takich jak planszówki czy puzzle?

Więcej, niż myślimy! Zatrzymam się przy słowie „analogowe”. To chyba nie przypadek, prawda? Analogowe, czyli nie cyfrowe. I w tym kontekście odpowiem na to pytanie. Jako psycholog rozwojowy bardzo cenię pokazywanie tych korzyści w poszczególnych sferach rozwoju.

Zacznijmy od czegoś, co jest bezpośrednio nabudowane na biologii, czyli motoryce. Analogowe zabawy – puzzle zwłaszcza – to świetne narzędzie wspierania rozwoju motoryki. Dzieci ćwiczą przy tym cały wachlarz zdolności manualnych w ramach tzw. motoryki małej i koordynację wzrokowo-ruchową. W biologii głęboko osadzone są także zdolności poznawcze, a puzzle i gry planszowe rozwijają w zasadzie cały aparat poznawczy, od percepcji, przez moduł uwagi i pamięci, po myślenie, podejmowanie decyzji i wyobraźnię. Dzięki temu rozwijać się może między innymi kreatywność, która nierozerwalnie wiąże się z umiejętnością zmiany perspektywy i rozwiązywania problemów w niekonwencjonalny sposób.

Wiemy już, jak bardzo wspólne spędzanie czasu przy puzzlach – tak samo przy planszówkach – sprzyja wzmacnianiu bliskich więzi i tworzeniu wspomnień. A to także trampolina do rozwoju jeszcze szerszego spektrum umiejętności w sferze emocjonalno-społecznej. Dzięki układaniu puzzli i graniu w planszówki z bliskimi dzieci uczą się zarządzania emocjami, na przykład jak radzić sobie z przegraną i – co ciekawe – również z wygraną. Gra w planszówki „boostuje” kompetencje komunikacji i współpracy: uczy dzieci dzielenia się, negocjowania i rozwiązywania konfliktów. I co ważne, mają też okazję do rozwijania empatii.

I w końcu – wiele puzzli i gier planszowych wymaga czasu i wysiłku, co uczy dzieci cierpliwości, wytrwałości i dążenia do celu. A to nie byłoby realnie możliwe, gdyby nie obecność bliskich osób, których naśladowanie – również przy ich wsparciu – pozwala dzieciom uczyć się pokonywania trudności i dostrzegania w nich wyzwań!

Dodam jeszcze, że bycie nie tylko psychologiem i trenerem kreatywności, ale także teoretykiem sztuki, artystą i arteterapeutą nie pozwala mi pominąć bardzo ważnego elementu. Otóż puzzle i gry planszowe od lat są robione w taki sposób, że wyglądają jak dzieła sztuki! Są po prostu piękne. A to oznacza, że oddziałują estetoterapeutycznie. Gdy niedawno otworzyłem paczkę od CzuCzu, oniemiałem i się po prostu zakochałem. Te produkty, plakaty i puzzle, przedstawiające kwiaty polne, ptaki, grzyby, parki narodowe, to są przecież małe arcydzieła. Jestem przekonany, że wiele osób dorosłych może mieć odczucia podobne do moich, wyrażające się w zdaniu: ale super wyglądałoby to na ścianie w salonie!

Przybijam ci tu piątkę. To jeszcze słówko o edukacyjnych grach w kontekście przyrodniczym – dla mnie to pomost pomiędzy „domową teorią” a naturą doświadczaną w plenerze. Taki lepszy podręcznik!

Tak, tak i jeszcze raz tak! Ja sam, mimo że zajmuję się naukami humanistyczno-społecznymi, skończyłem profil matematyczno-fizyczny, a na psychologii obroniłem pracę dyplomową z neurobiologii. Czytam sobie o biogenezie czy fizyce kwantowej do snu. Jednakże gdy byłem w szkole, często emocje związane z uczeniem się przedmiotów matematyczno-przyrodniczych nie były zbyt przyjemne. A przecież te nauki są naprawdę czymś arcywspaniałym.

Niestety, obecna konstrukcja systemu edukacji powoduje, że nauki te wydają się czymś nudnym i trudnym. Dlatego często powtarzam, że prawdziwy system edukacji jest gdzie indziej i aktualnie tworzą go w sposób szczególny książki, gry i zabawki. Edukacja zachodzi bowiem najbardziej i przede wszystkim w warunkach zdumienia odkrywanym światem, zabawy i przygody. I teraz pytanie: czy dziecko więcej dowie się, wkuwając na sprawdzian nazwy parków narodowych, czy układając piękne puzzle związane tematycznie z parkami narodowymi? Zapytam dalej: która z tych sytuacji zwiększa prawdopodobieństwo, że ten temat wzbudzi w nim zainteresowanie, pogłębi wrażliwość na piękno przyrody i potrzebę jej chronienia?

Układanki wygrywają w obu przypadkach. Jeśli coś nas ciekawi, zachwyca, mózg ochoczo to zapamiętuje. Jeszcze tak pięknie ilustrowane, jak u CzuCzu!

Puzzle i gry pozwalają w interaktywny sposób odkrywać i rozumieć złożoność ekosystemów, zachwycać się nimi, a tym samym budzić wrażliwość na dbanie o środowisko. Gry uczą także na przykład zarządzania zasobami naturalnymi, a wspierają je aplikacje, choćby te służące do identyfikacji roślin i zwierząt. To świetne narzędzia, które rozwijają umiejętność obserwacji. Wszystkie takie aktywności pomagają kształtować świadomość ekologiczną i zachęcają do kontaktu z naturą, a tym samym do aktywności na świeżym powietrzu. Są wielkim orężem podstawy dydaktyki, którą jest poglądowość – to, co teoretyczne, staje się namacalne i tym samym bardziej zrozumiałe, a nauka przyrody staje się prawdziwą przygodą! Dodam, że wśród produktów edukacyjnych na rynku są też wydania kieszonkowe, co oznacza, że można je zgłębiać właśnie na łonie natury, połączyć z podróżami, wypełniać nimi wspólny czas z bliskimi… A jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że takie marki jak CzuCzu przygotowują do swoich produktów liczne scenariusze zabaw, to już w ogóle nic, tylko korzystać!

***

PUZZLE – DLA KAŻDEGO I DLA WSZYSTKICH

Kultowe analogowe układanki to nie tylko przyjemne ćwiczenie aktywujące obie półule mózgowe, ale też zachęta do rozmów i zdobywania nowej wiedzy – w tym przypadku o fascynującej przyrodzie. Jak to u CzuCzu, do zestawu przygotowano dodatkowe scenariusze zabaw. Mamy coś dla najmniejszych i dla całej familii!

DLA NAJMŁODSZYCH

Kiedy nadciągają jesienne chłody, jeszcze bardziej chcemy się przytulać! Mamy zatem coś dosłownie przytulnego dla najmłodszych odkrywców fauny: Pierwsze puzzle „Mama i ja” – propozycję dla przyrodników od osiemnastego miesiąca życia. W zestawie znajdziecie 11 układanek z otworami, a zabawa polega na dopasowaniu elementu do dziurki. Bohaterami ilustrowanych elementów są zwierzęta i ich potomstwo – maluch wędruje do rodzica, a to świetny punkt wyjścia do ćwiczenia wymawiania nazw i wymyślania rodzinnych historyjek o stworzeniach. Wśród nich są też jesienne królowe: wiewiórki!

Idąc zwierzakowym tropem, polecamy także leśny klasyk CzuCzu: Puzzle progresywne „Zwierzątka w lesie”, czyli dziewięć układanek z różną, rosnącą liczbą elementów – od dwóch do sześciu. Dzięki nim mali leśnicy mogą stopniowo oswajać sztukę układania coraz trudniejszych puzzli, a przy okazji rozpoznawać i nazywać zwierzęta. Są tu tuptające jeże, zwinny lis czy niedźwiedź z młodym na grzbiecie. Patent na dodatkową zabawę? Pobawcie się w naśladowanie dźwięków i ruchów leśnych stworzeń – to świetny trening mowy i dużej motoryki. A po układaniu puzzli wyruszcie na spacer do pobliskiego lasu, może wytropicie rudą wiewiórkę na drzewie albo myszki?

DLA PRZEDSZKOLAKA

Do lasu kochamy zaglądać przez cały rok, ale jesień sprzyja wyprawom w leśnym klimacie – także tym symbolicznym. I tu kłaniają się ulubieni przewodnicy w temacie: zwierzaki z Dzikich puzzli „Las”. Pięknie ilustrowana układanka zawiera 40 elementów – to już poważna liczba do ułożenia! Dla ciekawskich przedszkolaków to nie tylko superważny trening cierpliwości i spostrzegawczości, ale też jakże przyjemna lekcja przyrody. W końcu dzieci łatwiej zapamiętują informacje podane w formie ciekawej opowieści. Porozmawiajcie wspólnie o tym, które ze zwierząt zapadają w zimowy sen. Jak nazywa się sypialnia niedźwiedzia, w której na świat przychodzą też misie? Które grzyby nie służą ludziom, ale są potrawą innych stworzeń? A kiedy już ułożycie puzzle dwusetny raz, mogą się sprawdzić jako edukacyjny plakat w dziecięcym pokoju.

DLA STARSZAKA

Natura to najlepsza nauczycielka świata! Dlatego jesienią zabieramy was na spacer szlakami Dzikich puzzli „Parki narodowe” – rodzimymi, oczywiście. Aż 200 elementów do ułożenia to gratka nie tylko dla starszych przedszkolaków i uczniów, ale i dla was, drodzy rodzice. Możecie rodzinnie potrenować spostrzegawczość i opanowanie, kiedy konkretny puzzel chowa się w ilustrowanym gąszczu. Zaserwujcie sobie też wspólną przyjemną lekcję przyrody, podążając tropem zwierząt – od górskich kozic, przez dostojne żubry z puszczy, po morskie foki i mewy. Ta piękna układanka to również okazja do poznania wszystkich polskich parków narodowych, których opisy znajdziecie na dołączonym do zestawu plakacie. W którym parku już byliście, a który chętnie odwiedzicie? Jakich przedstawicieli fauny i flory tam spotkacie? Kolorowy graficzny plakat koniecznie powieście na drzwiach lub ścianie w królestwie młodego przyrodnika.

DLA DOROSŁYCH I DLA CAŁEJ RODZINY

Mili państwo, prosimy o zrobienie sporego miejsca na blacie stołu albo podłodze, mamy tu bowiem do czynienia z poważnymi puzzlami. Na naszej jesiennej liście są dwie układanki z rodzinnej serii „Puzzlove”, liczące aż 1000 elementów i mierzące 48×68 cm. Razem z CzuCzu zabieramy was zatem na grzybobranie! Puzzle „Grzyby” to porcja mykologii w pięknej formie, przedstawiają bowiem sporo okazów z polskich lasów – zarówno trujących, jak i jadalnych. Ciekawe, czy znacie ich nazwy.

Na rodzinną wyprawę w naturę wybierzecie się też dzięki puzzlom „Parki Narodowe”, których ilustracje (stworzone przez zdolną Mariannę Stuhr) przypominają zestaw pocztówek z 23 niesamowitych naturalnych miejsc w naszym kraju. To coś w sam raz dla rodzin lubiących podróże, dociekliwych włóczykijów i paszczaków albo tych, którzy szukają inspiracji do eskapad tropem roślin i zwierząt. To co – kiedy ruszacie na wycieczkę do najbliższego parku narodowego?

Materiał powstał we współpracy z marką CzuCzu. Po więcej inspiracji do wspólnego spędzania jesiennych wieczorów zajrzyjcie do ich kolorowego sklepu.

Coś dla Ciebie

Halo, tu nuda

Halo, tu nuda

Dodaj komentarz