Fundusz Feministyczny - Ładne Bebe

Fundusz Feministyczny

asd

Z okazji Dnia Kobiet mamy dla was rozmowę ze współtwórczynią prokobiecej inicjatywy, która pomaga sprawiedliwie i mądrze. To taki prezent bez wstążek i pazłotka, ale za to cały ulepiony z najszczerszych intencji.

Magda Pocheć, Justyna Frydrych i Marta Rawłuszko to żeńskie trio, które stworzyło od samych podstaw i nakręciło do działania Fundusz Feministyczny. To  jedyna instytucja w kraju, która wspiera finansowo wyłącznie inicjatywy feministyczne. W organizowanych przez Fundusz konkursach na minigranty możecie zgłaszać dowolne pomysły. Jako uczestniczki będziecie też współdecydować, komu przyznać środki.

Z Justyną, współzałożycielką Funduszu i mamą 2,5-letniej Heli, rozmawiam m.in. o pieniądzach, które z nieba nie spadają – pochodzą z dobrowolnych datków i od filantropów. Dowiedzcie się, jak je zdobyć.

*

Po co powstał Fundusz Feministyczny?

Fundusz powstał oficjalnie rok temu, by wspierać kobiety i dziewczyny w Polsce.

Jakie podejmujecie kroki, by to osiągnąć?

Zajmujemy się dwiema rzeczami. Po pierwsze, przyznajemy pieniądze na feministyczne minigranty, po drugie – zbieramy pieniądze od osób podzielających nasze wartości, aby konkursy dalej mogły być organizowane. I w to teraz inwestujemy dużo energii,  żeby Fundusz był takim dobrem wspólnym, skarbonką, do której dokładają się osoby, które na to stać i które chcą się podzielić, i z której korzystają kobiety potrzebujące wzmocnienia, wsparcia, podejmujące własne inicjatywy.

 

Kto może zawalczyć o minigranty?

O pieniądze Funduszu mogą się ubiegać organizacje pozarządowe i grupy nieformalne. Jedną z najfajniejszych rzeczy w Funduszu jest to, że decyzje o tym, do kogo trafią pieniądze, podejmują same uczestniczki konkursu. Nie mamy grona zewnętrznych ekspertów i ekspertek – ufamy, że kobiety same wiedzą najlepiej, czego potrzebują i to one podejmą najlepszą decyzję. A jak działa sam Fundusz? Jesteśmy 3-osobowym zespołem: Magda, Marta i ja, w którym wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie. Nie mamy prezeski, bardzo nam zależało, aby w zespole nie było hierarchii wynikającej choćby z pełnionych funkcji. Mamy dużo wsparcia w samym zespole – to ważne.

Jakie błędy najczęściej popełniają kobiety w zgłaszanym wniosku? 

Hmm, na pewno nie użyłabym słowa „błąd”, ale zdarzają się wnioski, które nie spełniają kryteriów formalnych, czyli np. organizacja ubiegając się o minigrant, jest prowadzona lub zarządzana w większości przez mężczyzn. Ale takich inicjatyw jest niewiele. Zdarzały się też pomysły przesyłane przez dwie osoby, a my wspieramy organizacje i grupy co najmniej 3-osobowe, bo zależy nam na wspieraniu pracy kolektywnej i promowaniu wartości, które płyną z dyskutowania i wypracowania czegoś wspólnie.

Którą z grup postrzegasz jako tę najbardziej potrzebującą wsparcia?

Myślę, że wiele jest takich grup – zresztą, definiując nasze priorytety i projektując konkursy, wskazałyśmy, że do udziału w konkursach szczególnie zapraszamy kobiety i osoby z grup szczególnie narażonych na wykluczenie. Na pewno praca w Funduszu nauczyła mnie tego, że niewiele wiem o potrzebach różnych grup kobiet, np. kobiet z małych miejscowości, kobiet z różnymi niepełnosprawnościami, opiekunek osób z niepełnosprawnościami, pracownic zatrudnionych na umowy cywilnoprawne za najniższe pensje, etc. Moja perspektywa jest perspektywą osoby mieszkającej w dużym mieście, sprawnej, mającej dostęp do różnych zasobów (finansowych i niefinansowych). Na pewno chętnie zobaczyłabym wśród minigrantów więcej inicjatyw dotykających kwestii socjalnych, jak prawa pracownicze, prawa lokatorskie, alimenty oraz pracownic sfeminizowanych zawodów: pielęgniarek i położnych, pracownic niemedycznych szpitali, personelu sprzątającego, kasjerek, opiekunek osób z niepełnosprawnościami. Bardzo bliskie są mi prawa uchodźczyń i migrantek, dlatego cieszę się, że dotychczas Fundusz sfinansował 3 inicjatywy podejmowane przez i na rzecz uchodźczyń. Długo mogłabym wymieniać. Bo przecież równie ważny jest dla mnie temat praw reprodukcyjnych – dostęp do bezpiecznej i legalnej aborcji, do antykoncepcji, do darmowej, kompleksowej opieki ginekologicznej i położniczej, do in vitro.

Który ze zgłoszonych projektów najbardziej cię wzruszył albo zbił z pantałyku?

Było wiele takich pomysłów! Kiedy czytamy wnioski nadesłane na konkurs, to co chwilę piszemy do siebie, bo właśnie przeczytałyśmy coś absolutnie wspaniałego, poruszającego. Na pewno były i są takie grupy, które skradły nasze serca. Koło gospodyń wiejskich z Sułkowic zorganizowało w swojej wsi dwa spotkania z ginekolożką, na które łącznie przyszło 90 kobiet. 90 kobiet ze wsi liczącej 600 mieszkanek i mieszkańców! Te spotkania były dla nich bardzo ważne, bo odbywały się w nieformalnej atmosferze. Najbliższy gabinet ginekologiczny znajduje się w mieście, do którego nie dociera lokalny transport, a ceny wizyt są wysokie. Bardzo często wspominam też wzmacniający obóz leśny dla dziewczynek, zorganizowany w Puszczy Białowieskiej i trochę zazdroszczę im – tj. dziewczynkom i pomysłodawczyniom – tego doświadczenia. Dziewczyny przez 10 dni były blisko przyrody, uczyły się jej, przytulały do drzew, budowały szałasy i całą infrastrukturę obozu, rąbały drewno, nosiły wodę, szukały tropów zwierząt, zawiązywały dziewczyńskie przyjaźnie, uczestniczyły razem we wzmacniających zajęciach i tych wszystkich magicznych rytuałach. Oczywiście są też takie wnioski, które nie dostały dofinansowania, mimo że były naprawdę niesamowite – bardzo bym chciała zaprosić te grupy do kolejnych konkursów.

Już po tych kilku odpowiedziach widzę wyraźnie, jak wiele pracy wymaga Fundusz. Wiem, że jesteś mamą. Powiedz, jak godzisz macierzyństwo z prowadzeniem Funduszu Feministycznego?

W tym momencie pewnie podobnie, jak mój partner tacierzyństwo z pracą (śmiech). Na początku, kiedy jeszcze planowałyśmy, jak Fundusz będzie wyglądał, moja córka miała kilka miesięcy. Byłam wtedy na urlopie macierzyńskim i zabierałam Helę na spotkania z Martą i Magdą. Hela od roku jest w żłobku, bardzo fajnej, bliskościowej placówce. Ale wiem, że ja mogę sobie na to pozwolić, a w wielu miejscach nie ma publicznych żłóbków, a te prywatne są po prostu strasznie drogie. Wiem, że pracodawcy dyskryminują matki powracające na rynek pracy, że czasem całą pensję trzeba przeznaczyć na opiekę lub dojazdy do pracy, że dzieci chorują, że są matki i dzieci, które nie są gotowe na rozstanie i po prostu chcą być razem przez te pierwsze lata. Jest też tak, że moja córka naprawdę motywuje mnie do pracy – bo to, co robi Fundusz, to też upominanie się o lepszy świat dla kolejnych pokoleń dziewczyn i kobiet. Wkurza mnie wszechobecny seksizm, normy genderowe i stereotypy, o które potyka się moje dziecko na każdym kroku, mimo że ma dopiero 2,5 roku. Bardzo bym chciała, aby Hela i inne dziewczynki mogły robić to co chcą i tak, jak chcą, by mogły mówić to, co myślą i czują, by miały marzenia i mogły je realizować, by czuły się szczęśliwe, niezależne i bezpieczne. A wracając jeszcze do pytania, wiesz, mam taką koleżankę, uchodźczynię z Czeczenii, samodzielną matkę sześciorga dzieci, pracującą zawodowo i utrzymującą całą rodzinę. Bardzo ją podziwiam i to pewnie jej zadałabym pytanie o łączenie macierzyństwa z pracą.

Podoba mi się jak patrzysz na kobiece środowisko. Ciekawi mnie, czy masz wokół siebie więcej takich mocnych kobiet, a jednocześnie bliskich ci emocjonalnie?

Mam wokół siebie dużo wspaniałych kobiet i osób, przyjaciółek, koleżanek i znajomych. Lubię ich słuchać, lubię się od nich uczyć – spotykanie się i rozmawianie z innymi kobietami i osobami to niezwykle rozwijające doświadczenie. Fundusz dostaje też dużo wsparcia od różnych osób, który leży na sercu dobro kobiet i dziewczyn, które bardzo mocno nam kibicują, bywają w najbliższym otoczeniu Funduszu, wspierają nas dobrym słowem, radą, a nawet stałym przelewem. To również dzięki nim Fundusz, po roku działania, jest właśnie w tym miejscu. Chcę im za to bardzo podziękować.

A ja tobie za twój czas i zaangażowanie. Pozdrawiam!

*

Poniżej znajdziecie wypowiedzi trzech kobiet, mam, które uzyskały grant na realizację swojego pomysłu: Zohy, Ani i Michaliny. Opowiedzą o samym pomyśle, o tym co uczynią ze środkami i co – jako matkom – dał im FemFund.

*

Zoha Michalik

Zoha jest członkinią Kolektywu W(y)puszczone, które zorganizowały obóz leśny dla dziewczynek w Puszczy Białowieskiej. Jest też mamą 13-letniej Mai, a jej córka była jedną z uczestniczek obozu, Zoha zaś – animatorką edukacji przyrodniczej.

Droga do realizacji obozu dla dziewczynek z Kolektywem W(y)puszczone zaczęła się podczas blokad wycinki w Puszczy Białowieskiej latem w 2017 roku. Tam się wszystkie poznałyśmy i narodziła się chęć wspólnego działania. Nagle pojawił się Fundusz Feministyczny. Idee, które chciał wesprzeć idealnie wpasowały się w naszą wizję zrealizowania obozu wzmacniającego dla dziewczynek. To zmobilizowało nas do napisania wniosku. Podejrzewam, że gdyby nie grant, który otrzymałyśmy, ciężko byłoby nam się zorganizować. Przyznam szczerze, że nie interesowałam się wcześniej feministycznymi sprawami. Dziewczyny z Kolektywu W(y)puszczone i FF przybliżyły mi nieco istotę działań na rzecz kobiet. Wcześniej zależało mi na organizowaniu tego typu wydarzeń dla grup mieszanych, wydawało mi się to bardziej naturalne. Dzięki realizacji obozu zrozumiałam jak ważne jest organizowanie przestrzeni tylko dla dziewczynek. Mogłam obserwować swoją dwunastoletnią córkę, jak odkrywa moc siostrzeństwa i nie przejmuje się tłustymi włosami (śmiech).

*

Anna Wróblewska-Zawadzka

Anna pracuje w Stowarzyszenia Malwa w Złotnikach Kujawskich, które za środki otrzymane z Funduszu zakupiło robota do programowania na zajęcia dla dziewczynek z lokalnego przedszkola oraz równościowe książki dla dzieci jako uzupełnienie zbiorów biblioteki. Jest mamą 6-letniego Maksa i 4-letniej Zuzy:

Robot Photon wraz z tabletem i całym pakietem edukacyjnym, od kilku dni jest już u nas i czeka na pierwsze warsztaty. Zanim jednak odbędą się warsztaty z robotyki, 8 marca starsze grupy wezmą udział w warsztatach z okazji Dnia Kobiet. Poprowadzę je w oparciu o książeczki z równościowej biblioteczki, na którą również dostałyśmy dofinansowanie z FemFundu. Chcę pokazać dziewczynkom, że – poza byciem księżniczką – są inne drogi realizacji samej siebie w oparciu o książkę ,,Piękne umysły. Opowiadania dla mądrych dziewczynek”. A chłopcom, że nie trzeba ciągle bawić się w strzelanie – bycie wrażliwym i opiekuńczym tez jest ok – tu posłużę się książką ,,Czy jesteś tchórzem, Albercie?”. Będą też kolorowanki dla wszystkich dzieci ze znanymi kobietami – będziemy omawiać, kim są te panie, żeby pokazać dziewczynkom, że w przyszłości mogą być kim tylko zapragną!

Fundusz dał mi jako mamie to, że moja córka i jej koleżanki wezmą udział we wszystkich projektowych działaniach. To dla mnie bardzo ważne. Syn już się nie załapie, bo chodzi do szkolnej zerówki – chociaż nie byłabym sobą, gdybym nie myślała, co z tym fantem zrobić. Pewnie skończy się tak, że pożyczę książki i robota z przedszkola i, jeśli wychowawczynie się zgodzą, podziałam i w zerówce (śmiech).
Fundusz wzmocnił mnie w przekonaniu, że warto działać, warto dążyć do realizacji swoich pomysłów. I w przekonaniu, że moje pomysły mogą być dobre – bo skoro ktoś daje na nie pieniądze to muszą być dobre! A zabrał mnóstwo wolnego czasu (śmiech). Za to mam poczucie, że nie był to czas stracony, że dobrze go wykorzystałam!

*

Michalina Gierszewska

Michalina wspólnie z położnymi: Magdą Urbaniak i jej mamą, tworzą grupę FAMilja – Przestrzeń dla kobiet z Przechlewa, która – w obliczu braku gabinetu ginekologicznego w okolicy – wspiera kobiety po porodzie. Michalina jest mamą 5-letniego Franka, 4-letniego Antka i i 2-letniej Marysi.

Mieszkamy na wsi, i choć Przechlewo nie jest wcale takie małe, jest siedzibą gminy i spora część mieszkańców nie chce być kojarzona ze wsią, to mentalność, sposób zachowania i wychowania pozostaje bardzo ,,wiejska”. Tu wciąż króluje patriarchat. Osobiście nie mam nic przeciwko, jeśli tylko jest to wspólna i świadoma decyzja, a nie skutek powszechnego tu podejścia ,,tak było, jest i będzie”.

Pochodzę z Bydgoszczy. Zamieszkałam w Przechlewie 10 lat temu, ponieważ mąż prowadzi tu rodzinne gospodarstwo rolne. I od 10 lat jestem świadkiem rządów „twardej ręki” mojego teścia, który wciąż uważa, że jego słowo powinno być ostatnie. Wiem z czym się zmagają tutejsze kobiety. Kiedy mój drugi syn poszedł do żłobka w wieku 14 m-cy wróciłam do pracy, starszy poszedł dwa miesiące wcześniej. Było ciężko. Były łzy u dzieci i przykre komentarze od teściów. Nie ugięłam się. Postawiłam na swoim. Pracowałam póki miałam siły (trzecia ciąża). Kiedy oddawałam do żłobka swoje najmłodsze dziecko, sytuacja się powtórzyła. Było nawet gorzej, bo teście byli przeświadczeni, że skoro mamy trójkę dzieci, to zostanę w domu, zajmę się dziećmi i pomogę mężowi w gospodarstwie. Tymczasem ja znów wróciłam do pracy.

Razem z Magdą chcemy uświadomić kobietom, że mogą iść do pracy, że to nic złego, a przede wszystkim, że mają wybór. Część kobiet mówi nam, że chce pracować, być niezależna finansowo, odpocząć od domowych obowiązków, wyjść do ludzi, ale boi się reakcji lokalnej społeczności. Brakuje im motywacji, nie widzą możliwości ani perspektyw. Stąd pomysł na te warsztaty. Chcemy wzbudzić w tych kobietach poczucie własnej wartości, żeby nabrały więcej pewności siebie. Zostałam doulą, chcę pomóc kobietom i to jest jeden z pomysłów. Fundusze  z grantu pomogą nam go zrealizować, przede wszystkim opłacić psychologów.

*

Justyna Frydrych Aktywistka, edukatorka równościowa, feministka, była członkini Porozumienia Kobiet 8 Marca i współorganizatorka warszawskich Manif, działaczka na rzecz praw uchodźczyń i uchodźców. Współzałożycielka Funduszu Feministycznego. Pochodzi z Krosna.

Zapraszamy was do brania udziału w konkursie. Już wkrótce rozpoczyna się III edycja – tutaj znajdziecie szczegółowe informacje o wymogach formalnych wobec składanych wniosków. Wszystkiego najlepszego, drogie kobiety!