Nie byłam matką pełną mleka - Ładne Bebe

Nie byłam matką pełną mleka

FELIETON AUTORSTWA

2:00 w nocy, siedzę w szpitalnej toalecie. Jedną ręką pompuję pierś laktatorem, drugą kołyszę powoli rozbudzającą się córkę. Negocjuję – śpij jeszcze chwilkę, jeszcze kilka kropli, chociaż jedna. Przez 3 godziny pompowania uzbierałam 15 ml mleka. Postanawiam nie spać do rana i pompować dalej, jeśli uzbieram 20 ml, może wystarczy na jeden posiłek bez dokarmiania sztucznym mlekiem. Laktator jest pożyczony, stary model, chodzi głośno, w toalecie spędzimy z córką cztery kolejne noce, pompując moją niemleczną pierś. Jazgot staje się moją mantrą, kilka razy usypiam, siedząc na zamkniętym sedesie.

Binia płacze, odrywa się od piersi, mojego uzbieranego laktatorem mleka nie starcza. Po raz kolejny wzywam dyżurną położną, już drugi raz w ciągu jednego wieczoru. Ma mnie dość. Od razu niesie buteleczkę sztucznego mleka. – Nie umie pani butelką karmić? To jak ma pani zamiar karmić, jak wyjdziecie do domu? – pyta. – Piersią – odpowiadam. – Taką mam nadzieję. – No, niech pani spojrzy – położna wskazuje pełne piersi nastoletniej matki, z którą leżę na sali. – Niech pani porówna, nie ma pani tyle mleka, żeby wykarmić dziecko.

Sutek boli i lekko krwawi, odsuwam materiał stanika, nie leżę na brzuchu, nie dotykam. Smaruję maścią, od maści córce pierzchną usta i schodzi skóra. Z sutka też. Pojawia się ropa. Czuję się pusta. Nie umiem jej karmić, ani piersią, ani butelką. Jestem niemleczna.

– Dokarmia pani? – lekarka pyta nastoletnią mamę z łóżka obok. – Nie – odpowiada dziewczyna. – BRAWO! – mówi pani doktor. – A pani? – dopytuje mnie. – Dokarmiam, trochę – odpowiadam. Lekarka zapisuje coś w mojej karcie. Dla mnie nie ma braw.

Doświadczone koleżanki piszą mi w SMS-ach: „Nie martw się, uda się, to kwestia czasu”. A ja boję się, że będę wyjątkiem, któremu się nie uda. Tyle razy w życiu byłam inna niż wszyscy. Dlaczego teraz miałoby być inaczej. Mąż jest łagodny i przychylny, bez słowa kupuje kolejny drogi, elektryczny laktator, o którym przeczytałam w internecie, że to hit. Wierzy, że wszystko będzie dobrze, daje nam czas. Boję się, że zawiodę i jego.

Przyjaciółka proponuje swoje mleko. Odmawiam. Chociaż przed porodem uważałam, że to piękne gesty porozumienia między kobietami. Nie umiem i nie chcę z tego skorzystać. Myśl o tym, że inna kobieta będzie karmić moje dziecko, mnie rani. Czuję się jeszcze bardziej nieudolna.

– I głębooookooooo. Proszę, jak ładnie ssie, to nic trudnego, proszę wsadzać sutek głębooookoooo – konsultantka łapie moją skórę nad sutkiem i wsadza do buzi Bini. Boli, upokarza, ale jest skuteczne. Mleko schodzi z piersi. Czuję trudną do określenia ulgę. Jednocześnie wiem, że nie zrobię tego sama, do tej metody potrzebna jest dodatkowa para rąk.

„Przyjaciółka proponuje swoje mleko. Odmawiam. Chociaż przed porodem uważałam, że to piękne gesty porozumienia między kobietami. Myśl o tym, że inna kobieta będzie karmić moje dziecko, mnie rani”.

W domu Binia próbuje ssać, ale nadal ją dokarmiam. Drzemki czasem trwają dłużej niż 2 godziny. Budzę się w nocy przed córką i boję się, że mała nie może się obudzić, bo jest zbyt słaba, zbyt głodna. Piję hektolitry herbatek na laktację. Po miesiącu mam odruch wymiotny. Piję, zatykając nos, duszkiem na raz, trzy razy dziennie. W nocy, kiedy Binia śpi, mleka jest tak dużo, że moczę prześcieradło i kołdrę. Kiedy się budzi, nie ma już prawie nic. Przygotowuję mieszankę. Binia pije zachłannie, jak zawsze lekko się krztusi, potem połowę ulewa. Przed snem kupuję kolejną butelkę z małym przepływem.

Po trzech miesiącach mleko jest wtedy, kiedy powinno. I tyle, ile potrzeba. Niektórzy przechodząc, patrzą, jak Binia ssie moją pierś. Pozwalam patrzeć, jeśli to ciekawość młodych kobiet, pozwalam patrzeć, jeśli to ciekawość bliskiej rodziny. Czuję się jak obiekt w zoo, kiedy patrzą obcy, czuję ich dziwną ciekawość. Jeśli jest nieprzychylna, odwracam się plecami, w myślach pyskuję. Ale kiedy się wyśpię i mam dobry dzień, rozumiem ich ciekawość i pozwalam zerkać. Odpowiadam im w myślach łagodnie: „Nawet nie wiesz, ile przeszłam i gdzie zaczynałam. Oto wisienka na torcie mojego lęku, ciężkiej pracy i upokorzenia. Nigdy nie słyszałeś o tej pracy? Nie powiedziała ci o tym twoja babcia, mama, ani przyjaciółka? Bo kobiety walczą w ciszy, w milczeniu. A tak poza tym, owszem – produkuję mleko, dziwnie, co nie?”.

Zdjęcia: Karolina Jackowska

 

1.pngOMG8411-2.jpgZrzut-ekranu-2020-07-9-o-11.56.36.pngOMG8395-2.jpgOMG8308-2.jpgOMG8179.jpgOMG8089.jpgewa.jpg

Powiązane

Uwaga, matki – wyrzuty sumienia!

  Anastazja Bernad: Chciałabym porozmawiać z tobą o poczuciu winy. Prowadząc mój profil na Instagramie, gdzie obserwatorki dzielą się swoimi historiami, zauważyłam, że poczucie winy i wyrzuty sumienia są bardzo mocno zakorzenione w rodzicielskiej, a zwłaszcza matczynej rzeczywistości. Co to tak naprawdę jest? Agnieszka Stein: Wyrzuty sumienia to przede wszystkim myśli. Za każdym razem kryje się za nimi coś innego, dlatego kiedy pojawiają się wyrzuty sumienia, nie poprzestawałabym na samej etykiecie, tylko sprawdziła,

Dziecko, nie będę twoją służącą

Zachód słońca na plaży w Maroko. Spacerujemy rodzinnie, układamy piramidy z okrągłych kamieni. Gdy zachodzi słońce, mój syn się wzdryga i mówi, że mu zimno. Podbiegam do niego, klękam na jedno kolano i zapinam mu bluzę. Igi kręci głową z niedowierzaniem i ryje mi głowę następującym zdaniem „ty jesteś moim sługą!”. O w mordę! Jak mnie to zabolało, tak tylko prawda zaboleć może. Od tamtego czasu rozkminiam, co mnie przywiodło w to miejsce… Jak przeoczyłam, że podstawowe zabiegi pielęgnacyjne się

Spacer po linie

Spacery z niemowlakiem to samo zdrowie. Dotleniają, poprawiają odporność, pozwalają dziecku poznać świat. Początkowo przejażdżka kołyszącym się wózkiem usypia maluszka, potem dostarcza mu wielu wrażeń, dzięki którym lepiej się rozwija. Pamiętaj, już od pierwszych tygodni życia codziennie przebywaj z dzieckiem na świeżym powietrzu! Tak mniej więcej spacery z dzieckiem widzi wujek Google, dziennikarze portali parentingowych i pediatrzy. Łatwo więc wyrobić sobie imperatyw moralny, no bo kto chciałby cherlawego,

Radość przedszkolaka, czyli ekshibicjonizm dziecięcy. Jak reagować?

Każdy z nas przechodzi rozwój psychoseksualny. Taki rozwój zgodny z określonym wiekiem człowieka, jego wewnętrzną gotowością, a także wspierany przez rodziców/opiekunów jest wyznacznikiem zdrowia. Dziecko doświadczające nadużyć seksualnych albo takie, którego seksualność jest tłumiona lub wypierana, staje się dorosłym z trudnościami w tym obszarze życia. Może doświadczać wewnętrznych konfliktów utrudniających zdrowe, normalne funkcjonowanie. A w trakcie rozwoju stracić zaufanie do dorosłych. A przecież jest ono niezbędne nie tylko w relacji