Dzień Dziecka według Marty
Janod i nie ma nudy
Puszczanie latawca z dziadkiem i wycieczka do Zoo, oto wspomnienia Marty, gdy pytam ją o Dzień Dziecka.Kolejna mama, która otwarcie przyznaje, że sama nadal ma w sobie wiele z dzieciaka. No i dobrze, czeka ja dziś zabawa z małym strażakiem. Pali się, jedziemy!
Marta dziś wyjątkowo nie wśród kwiatów, liści monster i roślin wszelakich. Łapie ją w roli pomocnika w remizie! Nawiguje lądującym helikopterem i przyjmuje zgłoszenia na centrali. Ależ się dziś na mieści dzieje. Nowa remiza Janod ma w tym swój udział, odkąd pojawiła się w domu, co i rusz wybuchają pożary. Na szczęście w zestawie są dzielni drewniani strażacy, a nawet karetka z lekarzem. Gdy uda się ugasić pożar, remiza w mig staje się garażem i nikt już nie pamięta o chwilach grozy i sygnale strażackim. My tu tylko ćwiczymy parkowanie kopertą na parkingu… A gdy przestanie padać, czeka na kogoś prezentowy pewniak na sezon letni, czyli hulajnoga Scoot&Ride. Ruszamy z kolejną odsłoną #Janodnadziendziecka.
Marta, co masz w sobie z dziecka?
Chciałabym mieć dużo więcej, więcej dziecięcej ciekawości i otwartości na nieznane. Myślę jednak, że zostało mi całkiem sporo dziecięcej kreatywności – maluję, działam artystycznie, a te działania bez pozostałości dziecięcej kreatywności połączonej już z dojrzałą, bardziej świadomą kreatywnością nie byłyby możliwe. Pozostała mi również dziecięca aktywność – nie potrafię usiedzieć w miejscu, wciąż gdzieś biegam, rozpiera mnie energia.
Pamiętasz prezent o którym marzyłaś jako dziecko, a może był jakiś wyjątkowo nietrafiony?
Marzyłam o zestawie artystycznym – takim ze wszystkim w środku – farbami, pędzlami, pastelami, markerami itp. Dostałam go właśnie na Dzień Dziecka, miałam wtedy może z 14 lat. Dwa dni po dniu dziecka nie wychodziłam z pokoju, tak pochłonął mnie cały ten zestaw, że w sumie markery wyczerpały się dość szybko, a jeszcze szybciej farby. Ale zestaw był w rozkładanej walizeczce i był przepiękny.
Twoje wspomnienie tego dnia: lody, wata cukrowa, wycieczka do kina czy…?
Nie mam jednego wspomnienia. Nigdy nie mieliśmy jednej rutynowej czynności, którą robilibyśmy w każdy Dzień Dziecka. Pamiętam słodycze, kino, wycieczki do zoo, spacery do parku, do lasu, puszczanie latawca z dziadkiem, odwiedziny cioć i zabawy z kuzynostwem. Podobnie jak całe dzieciństwo zresztą.
A tegoroczny prezent? Strzał w dziesiątke?
Remiza od Janod to prezent idealny dla chłopca – są strażacy, pojazdy, winda, zjazdy dla aut. Franiowi podoba się w nim wszystko, ale największe wrażenie zrobiły na nim zjazdy dla pojazdów i winda, w którą auta można chować – wkłada wóz strażacki, chowa go przede mną, wchodzi strażakami na drabinę. Remiza jest duża i solidna – od razu zwróciła jego uwagę. Wielu chłopców chciałoby być strażakami i, mimo, że Franek jeszcze nie mówi zbyt wiele, to wiem po reakcjach na wozy strażackie i strażaków na żywo i w bajkach, że to jest to! A hulajnoga Scoot &Ride to kolejny hit i długie rodzinne spacery!
A jak zamierzacie spędzić Dzień Dziecka?
1 czerwca w tym roku to sobota, więc idealny czas na spędzenie całego dnia z rodzicami. Na pewno pójdziemy na basen jak w każdą sobotę – syn uwielbia pływać, więc dla niego to zawsze świetnie spędzony czas. Potem, jeśli pogoda dopisze, wybierzemy się na wycieczkę – może do pięknego Ostromecka na piknik? Jest tam piękny park, a często też, przy pałacach odbywają się koncerty. Weźmiemy bańki mydlane, kocyk, ulubione jedzenie i latawiec. Najpiękniejszy czas to ten spędzony wspólnie.
Wyobraź sobie, że możecie tego dnia robić to co wam się podoba, taki szalony dream day…
Gdybyśmy mogli się teleportować to myślę, że szybko przenieślibyśmy się w jakieś ciepłe miejsce – najlepiej na pustą plażę. Jedlibyśmy arbuzy, bawili się w piasku, pływali, obserwowali ryby, kraby i ptaki. Zarówno dla nas jak i dla małego byłby to dzień wymarzony!
A wam przypominamy o konkursie, który trwa do 28 maja! Cofamy się w czasie do własnego dzieciństwa, podzielcie się w komentarzu historią, wspomnieniem z waszego Dnia Dziecka. Śmieszny moment, nietrafiony prezent, pamiątka na zawsze, wasze marzenie… Do wygrania do wyboru zabawka Janod: sorter figur geometrycznych, dowolnie wybrany zestaw kreatywny lub gra Skarby wiosny.
Ilość komentarzy: 19!
Mi Dzień Dziecka zawsze będzie kojarzył się ze smakiem lodów pistacjowych, na które zabierał mnie ukochany Dziadek i wybierał dla mnie ten właśnie smak. Kilka dni temu minelo 5 lat, od kiedy go nie ma z nami. Bardzo bym chciała, aby moja córka też miała taką magiczna postać w swoim dziecinstwie. Dziadek (do którego nikt nigdy nie zwracał się inaczej niż Dziadziusiu) nauczył mnie pływać (obwiązał mnie detka od roweru), jeździć na rowerze, wedkowac, opiekować się rybkami, kaligrafowac, jezdzic na lyzwach. Wszystko to dokładnie, powolutku, z cichym gwizdaniem pod nosem. Nigdy nie było rzeczy, której bym według niego nie mogła zrobic (bo jestem za mała albo nie jestem chłopcem). Zawsze te wspomnienia do mnie wracają na Dzień Dziecka.
Dzień dziecka, który najbardziej utkwił mi w pamięci to Ten sprzed 20 lat… Piękny słoneczny dzień, rodzina w komplecie – co nie było częste w tamtym czasie, gdyż rodzice dużo pracowali i przed nami plan na dzień pełen wrażeń. Był spacer w nieznane, pizza, wata cukrowa na deser i kino z popcornem. Po prostu pełna rozpusta. Cały dzień tylko dla mnie i mojego brata z rodzicami poza domem. Najpiękniej. Ale dzień się kiedyś kończy, wracamy do domu a tam 5 członek rodziny i moje małe dziecko – chomiczka Gryzia, która o dziwo nie chce wyjść z domu po prezent. Wyciągnęłam ją z sztywną, choć byłam przekonana, że tak twardo śpi, to okazało się, że po prostu odeszła w spokoju. I płakaliśmy okropnie, takie maleństwo, a tyle smutku. Z tymże ten smutek jeszcze bardziej nas scalił, a my mieliśmy okazję doświadczenia jednego z ważniejszych elementów życia. Pożegnaliśmy ją razem. Więc od radości, euforii do głębokiego smutku i żalu, ale to właśnie ten dzień pamietam najmocniej, bo we wszystkim byliśmy razem jako rodzina. A to jest najpiękniejsze – więzi i wspólny czas, który jest bezcenny.
Dzień dziecka to tradycja, która u nas była co roku taka sama i co roku mnie zachwycała. Zaczynała się od wyjścia do kawiarni na coś z truskawkami, w tej kawiarni dostawałam książkę tematycznie dobrana do tego co obecnie potrzebowałam. Potem było kino z mamą, które było zawsze dla mnie olbrzymim wydarzeniem i świętem. I powroty z kina. Niespieszne, wśród kwitnących drzew, zachaczajac o warzyeniak w którym kupowalysmy kolejny kilogram truskawek tak po prostu do zjedzenia.
Niby banalnie, a jednak najlepszym prezentem na Dzień Dziecka był czas spędzony wspólnie. Bez pośpiechu, bez konieczności załatwiana czegokolwiek, bez „zaraz”, „poczekaj chwilę tylko cos zrobię” itd. , itp. Była wspólnie zjedzona bita śmietana w Empiku, spacer, czasami wesołe miasteczko i pełnia szczęścia!
Mi zawsze marzył się garaż na autka. Taki z windą i Zjeżdżalnia. Niestety jako dziewczynka nigdy nie dostałam takiego prezentu. Ale Jako mama dwóch córek i chłopcaW końcu Doczekałam się takiego garażu. Synek jest jeszcze za malutki, ale dziewczyny bawią się nim cały czas. Ja zresztą też?.
Muszę przyznać, że nie mam specjalnych wspomnień związanych z dniem dziecka. Natomiast jedno jest pewne, moi rodzice sprawiali, ze przeżywaliśmy wiele świątecznych dni. Z perspektywy czasu najbardziej cenię sobie wspolne wycieczki po zamkach Dolnego Śląska. Czytanie legend z nimi zwiazanych w drodze na miejsce, przez co stare ruiny ożywały nawet dla takich kajtków jak my. Obiady poza domem, wyjścia do kina, muzeów. Wspolne wakacje nad morzem, gdzie nie plaża a lokalne tradycje i szwędanie się tu i ówdzie stanowiły ich sedno. Wycieczki na ryby z ogniskiem w tle, rajdy piesze, rowery, grzybobranie. Było wszystko. Dziś są wspaniałymi dziadkami a ja wiem, ze miałam najpiękniejsze, przespokojne i wyjatkowe dzieciństwo. Taki codzienny dzień dziecka
Mój najpiękniejszy dzień dziecka, był kiedy miałam 12 lat i bardzo marzyłam żeby mieć kota, poszłam razem z mamą do schroniska i wybrałam takiego rudo białego kotka, taka bieda malutka, niepozorny a okazał się tak wyjątkowy, którego nazwałam Rudek. Od tamtej chwili to był mój najlepszy przyjaciel, ten kot był bardziej jak pies niż typowy kot. Chodził za mną krok w krok. Niestety gdy miałam 15 lat, Rudek zginął pod kołami samochodu, i zostały mi tylko piękne wspomnienia. To był mój najpiękniejszy prezent na Dzień dziecka, bo uwrażliwił mnie, nauczył mnie miłości do zwierząt.
Próbuję sobie przypomnieć jakieś szczególne wydarzenie związane z Dniem Dziecka, niestety nie przychodzi mi takie do głowy. Ze względu na specyfikę pracy mojego taty, nie zawsze też udawało się spędzić ten dzień razem całą rodziną (tak jak i inne świąteczne dni w roku). Wiem natomiast, że zawsze był jakiś prezent, a mama piekła ciasto.
Teraz sama będąc mamą dwójki (a niebawem trójki) dzieci przywiązuję dużą wagę do tradycji rodzinnych i wspomnień. I tak na przykład, zawsze w niedzielę jemy na śniadanie naleśniki. Za to w Dzień Dziecka organizujemy wycieczkę do ZOO połączone z piknikiem. Nawet jeśli Dzień Dziecka wypada w środku tygodnia – bierzemy dzień wolny od pracy i spędzamy ten czas razem 🙂 Dzieciaki to uwielbiają, a póki co pogoda zawsze nam dopisuje 🙂
Miałam wtedy 5 lat, nie chodizło się do szkoły, więc dzień dziecka był co dzień. Mała podlubelska wieś, brud i radocha, bo nikt nas nie sztorcował jak pozdzieraliśmy kolana. Lecz moim najwspanialszym wspomnienem z tego dnia było skręcanie z tatusiem ławki. On nigdy nie miał czasu dla nas,zawsze zabiegany,zapracowany.A tego dni miał w panach skręcać ławeczkę przed domem. Panietam to do dziś: podawałam śrubki,elementy, kręciłam przybijałam i z dumą siadałam na naszym dziele.Wspólnym tylko moim i taty. Z perspektywy czasu myśle sobie ze po prostu mu przeszkadzałam,ale nie zwrócił mi uwagi,tylko spokojnie robił swoja robotę,a na końcu powiedział : No ,dobra robota córeczko! …Kurcze czasem tak niewiele może znaczyc całe mnóstwo!
W moim domu nie obchodziło się Dnia Dziecka z pompą. Rodzice tak dużo energii generowali organizując inne święta, że to traktowali z przymrożeniem oka, obdarowując mnie i rodzeństwo jedynie drobnym upominkiem lub słodyczami. Kiedy próbuję przywołać w pamięci jakiś szczególny rok, wyjątkowy dla mnie Dzień Dziecka, to widzę siebie na szkolnym korytarzu, w ulubionej bluzie z diplodokiem i włosami ściągniętymi wysoko w kucyk, w dwie, jaskrawo zielone gumki. Stoję z koleżankami, pakuję do buzi kolejną, nieziemsko ciągnącą się krówkę, którą na lekcji wylosowałam z woreczka naszej Pani i śmiejemy się z czegoś głośno. Za chwilę zaplanujemy, że po szkole wstąpimy na ulubione lody pistacjowe od Pani Grażynki, która zawsze na powitanie posyła do nas wielkie oko ubrane w gruby, szafirowy tusz, a do deseru dodaje podwójną ilość kolorowej posypki. Potem błogo syte rozejdziemy się do domów. Już przechodząc przez furtkę, poczuję zapach gorącej, aromatycznej pomidorówki. Otworzę ciężkie, drewniane drzwi i w korytarzu wyłożonym skrzypiącą, ciemną boazerią rzucę w kąt granatowe tenisówki. W skarpetkach pobiegnę do kuchni, przytulić się do fartucha mamy i złapać łyk herbaty z sokiem malinowym, z naszego dzbanka z nadrukiem w wiśnie. Następnie dołączę do brata, który już dobre pół godziny okupuje wersalkę, i usadowię się wygodnie, bo dziś możemy oglądać bajki do samego wieczora.
Taki spokojny i przyjemny czas wraca do mnie we wspomnieniach i nadchodzące święto chciałabym podobnie spędzić z moim synkiem.
Pozdrawiam serdecznie
Kama
Zapach truskawek. Smak wanilii na języku. Dźwięk beztroskiego śmiechu Mamy. Widok jej roześmianych oczu. Miałam 10 lat a te lody, przez tą jej miłość, były najlepsze jakie w życiu jadłam. Nigdy już żadne tak dobrze nie smakowały. Za kilka dni spróbuję po raz pierwszy pokazać mojej córce smak i zapach tego wyjątkowego dnia.
Najwspanialszy i utkwił w głowie na zawsze. Razem z tatą (na ogół zapracowanym), w jego „warsztacie” budowalismy całymi popołudniami latawiec. Z tego „co było wtedy dostępne”, preszpan z warsztatu, kolorowe gazety mamy (chyba Burda 🙂 na ogon….a później na cudownej łące, niedaleko domu, niedaleko rzeki, puszczalismy go podczas naszych popoludni. Dac dzieciom czas, samodzielnosc i przestrzen – a zostanie na zawsze <3
Moje najlepsze wspomnienie związane z Dniem Dziecka pochodzi z okresu wieku dorosłego. Kilka lat temu, będąc w drugiej ciąży, dowiedziałam się, że przewidywany termin porodu mojego syna to 1 czerwca 🙂 Ostatecznie Szymek pojawił się na świecie 24 h później, ale dla mnie to i tak był najlepszy prezent z okazji Dnia Dziecka.
Kiedy cofam się pamięcią do swojego dzieciństwa i Dnia Dziecka widzę słońce, słyszę śmiech brata i mamy, czuję w ustach smak truskawek i czereśni zerwanych prosto z drzewa. Na to zawsze czekałam, na beztroski czas razem, bez pośpiechu, bez nakazów, obowiązków, szkoły. Tylko my z mamą. Tu i teraz W 100% skupieni na tym wspólnie spędzonym czasie.
Wtedy Dzień Dziecka nie był obchodzony jak teraz, że rodzice zastanawiali się nad prezentem czy tym jak wspólnie spędzić czas. To był zwykły dzień, w którym pojawiały się lody. Prawdziwe ze sklepu, nie robione w domu z papierka. Wtedy to te ze sklepu były rarytasem, śmietankowe w czekoladowej, pękającej od ugryzienia polewie. Pyszne! Przyjeżdżał też pan z budką z lodami. Odwiedzał każdą wioskę. Jego klakson było słychać w najdalszych zakątkach łąki i lasu. Wszystkie dzieci ile tylko miały sił w nogach biegły, przewracały się od nierówności trawy. Byle tylko zdążyć na śmietankowego Bambino! W tych lodach była ogromna radość, smak dzieciństwa. Już nie do podrobienia.
Pamiętam, jak dziś, że dodawałam komentarz konkursowy, który dziwnym trafem zniknął. Jak to się stało? Dlaczego?
https://ladnebebe.pl/dzien-dziecka-wedlug-agaty/?cn-reloaded=1
Tutaj proszę sprawdzić ?
Gapa! 😀 Ze mnie oczywiście 😉
Dziękuję i pozdrawiam ?
Kto wygrał konkurs? 🙂