Dzieciństwo wśród skał - Ładne Bebe

Dzieciństwo wśród skał

asd

Czy narodziny dziecka oznaczają rezygnację z pasji? Nie dla nich! Ewa i Stefan nie wyobrażali sobie, że po narodzinach córeczki przestaną się wspinać. I dopięli swego. Okazuje się, że nawet z wymagającym niemowlęciem można regularnie bywać na wspinaczkowej ściance, a nawet w dzikich skałach. Poznajcie rodzinę z Warszawy, dla której nie ma rzeczy niemożliwych.

Zostawiamy samochód na parkingu obok przyrodniczej ścieżki dydaktycznej, bierzemy plecaki i ruszamy ostro w górę. Szlak wiedzie przez las, spod stóp osuwają się nam wapienne kamyki, łydki obdrapują ostre krzaki borówek i jeżyn. Słychać ptaki, a po kilku minutach marszu w górę – okrzyki. Niektóre brzmią jak agresywna walka, inne jak odgłosy tortur. To wspinacze walczą u szczytu wielkiej ściany, zwanej dziwacznie przez miejscowych Mišja Peč. Czy to na pewno miejsce dla dzieci?

*

Wspinaczkowy raj

Jesteśmy w Słowenii, w jednym z najlepszych regionów wspinaczkowych Europy. Docieramy pod ścianę zawalonej niegdyś jaskini, wydawałoby się zlokalizowaną w kompletnej głuszy. A tam – cała masa ludzi. Włosi, Niemcy, Amerykanie. Jest Japonka, mnóstwo Czechów, no i Polacy. I wiele, wiele dzieci. Teraz trzeba tylko znaleźć kącik na swoje klamoty i zaczynamy dzień w skałach. Ewa, Stefan, ich niespełna trzymiesięczna córeczka Zosia oraz jej starszy brat Mateusz już tu są. Musieli wnieść pod Mišją Peč nie tylko tradycyjny sprzęt wspinaczkowy (liny, uprzęże, tzw. ekspresy, i inne akcesoria), ale też namiocik z moskitierą dla dziecka, oraz wszystko to, czego zazwyczaj używa się przy niemowlakach. Perspektywa dźwigania bagażu pod górę implikuje minimalizm – nie zabierają niczego na wszelki wypadek, a zamiast grzechotek pokazują małej Zosi brzęczące kolorowe ekspresy do asekuracji. To ich pierwszy wyjazd z niemowlakiem i od razu na głęboką wodę, daleko, poza Polskę. Malutka Zosia nie wyjeżdżała dotąd dalej niż do sąsiedniej dzielnicy w Warszawie. Ewa i Stefan obawiali się więc, jak zniesie trasę ponad 1000 km. do Słowenii. Okazało się, że dobre planowanie może zdziałać cuda. Udało się, a to dopiero początek. Wkrótce organizują wspinanie w Hiszpanii, w niemieckiej Frankenjurze, a za kilka miesięcy szykują się z Zosią na wyjazd w góry do Grecji.

 

 

*

Gen wspinania

Poznali się na ściance wspinaczkowej. On zajmuje się wspinaniem profesjonalnie – jest instruktorem, sportowcem. Dla Ewy skały to największa pasja, na co dzień jest specjalistką HR. Każdy wolny wieczór czy weekend spędzają na treningach albo zawodach. Od lat wakacje oznaczają dla nich wyjazdy w górskie rejony. Zaręczyli się w słynnej hiszpańskiej Siuranie, a do Ospu w Słowenii, gdzie wspinają się dziś, przyjeżdżali już wcześniej kilkanaście razy. Jeszcze będąc w ciąży, Ewa planowała szybko wznowić treningi. Zależało jej na naturalnym porodzie, ale jak to czasem bywa – musiało skończyć się cesarką. Na szczęście udało się wrócić do formy w ekspresowym tempie, dzięki samozaparciu i pomocy fizjoterapeuty. Dziś, zaledwie 2,5 miesiąca po porodzie, Ewa wspina się, jakby nigdy nie miała przerwy. Dla Stefana to także pierwszy wyjazd w plener od dawna. Nic więc dziwnego, że kierowani silną motywacją młodzi rodzice zdecydowali się spakować dzieci i wyruszyć na drugi koniec Europy, mimo skromnego doświadczenia w podróżowaniu z niemowlętami. Znajomi mówili nam, że z dziećmi najlepiej wyjeżdżać do trzeciego miesiąca, dlatego postanowiliśmy zorganizować wyjazd, póki Zosia jest jeszcze bardzo mała i długo śpi – tłumaczą. Oczywiście nie wszystko układało się idealnie. Zosia to charakterek, potrafi wystawiać cierpliwość rodziców na próbę. Opieka nad każdym maleństwem jest wyczerpująca fizycznie, a w sporcie wypoczynek jest przecież bardzo ważny. Szczęśliwie wraz ze zbliżającą się magiczną granicą trzeciego miesiąca Zosia zaczęła być coraz łatwiejsza w obsłudze. Okazało się, że w skałach, tak jak w parku czy lesie, potrzebne są tylko miejsce do spania (namiocik), torba z przyborami do przewijania i nosidło, gdy trzeba się wyciszyć.

 

*

Bobas w skałach

Czy trenowanie wspinaczki skałkowej z dzidziusiem jest możliwe? Sprawa nie jest prosta, nawet gdy maluch śpi w namiocie. Za każdym razem, gdy jedna osoba się wspina, ktoś musi ją asekurować. Gdy jeden rodzic wisi w górze, a drugi trzyma w skupieniu linę, nie ma kto zająć się dzieckiem. Dlatego nieoceniona okazała się pomoc innych wspinających – znajomy Paweł z Polski robił co mógł, by w przerwach pomiędzy własnymi drogami (tak wspinacze nazywają pionowe trasy) asekurować Stefana. Ewa jest w trudniejszej sytuacji. Zazwyczaj asekuruje ją mąż, któremu ufa najbardziej. Nowa sytuacja zmusiła ją jednak do otwarcia się także na innych i zaufania niekiedy nawet nieznajomym, którzy akurat zgodzili się pomóc. Wspinaczkowa społeczność to pewnego rodzaju subkultura. Mają swój styl, swoje obyczaje, swoje pisma branżowe. Każdy trochę zna każdego. Ta dziewczyna w kucyku, to aktualna mistrzyni świata – słyszę, jak ktoś szepcze mi do ucha, wskazując dyskretnie młodą Słowenkę po mojej lewej stronie. Bardzo pozytywna jest solidarność i życzliwość, jaką sportowcy i pasjonaci okazują sobie wzajemnie w skałach. Do słoweńskiego Ospu, na Mišją Peč, tak jak i w inne regiony, przyjeżdżają całe rodziny. Wspinają się i nastolatki i kilkuletnie dzieci. Poza Zosią u podnóża ściany Mišjej Peči siedziało wiele maluchów w wieku przedszkolnym. Te dzieci, które są jeszcze za małe na profesjonalną naukę wspinania, bawią się w lodówkach (slangowa nazwa małych wgłębień w skale), gdzie układają kamyczki.

*

Skalny plac zabaw

Fantazyjnie uformowany wapień jest jak naturalny plac zabaw – można ćwiczyć równowagę, skoki, wiszenie na linach wpiętych w skalne występy. Mateusz, jedenastoletni synek Ewy, jeździł z nią na wspinaczkowe wyjazdy już jako niemowlak. W wieku dwóch lat był już tak przyzwyczajony do biwakowego stylu życia, że na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, gdy zbliżał się wieczór, zakładał sobie latarkę czołówkę i sam szedł spać do namiotu – wspomina Ewa. Choć Mateusz nie polubił wspinania, nauczył się organizować sobie czas, gdy mama walczy w górze o zdobycie kolejnej drogi. Obserwuje ptaki gniazdujące w lesie, jaszczurki i pająki. Uwielbia wyszukiwać skamieniałości i oglądać odbite w wapiennych skałach amonity. Zajmuje się krzesaniem ognia znalezionymi pod skałą krzemieniami, albo grzebie w strumyczku. Są też dzieci, które po prostu rysują, piknikują na kocu, bawią się z psami, albo gdy już wszystko inne się znudzi – oglądają ze słuchawkami bajki. A co z niemowlakami? Większość czasu spędzają, śpiąc w hamakach i namiotach, lub na ramionach rodziców. Bardzo przydają się chusty i nosidełka. Zapytałam rodziców Zosi, czy są zadowoleni z decyzji o zabraniu maluszka w słoweńskie skały: Uważamy, że wyjazd w tym momencie to była świetna decyzja – odpowiadają zgodnie. Zosia rozwinęła się w przeciągu kilku dni, dzięki nowym bodźcom osiągnęła jakiś skok rozwojowy, zaczęła lepiej spać i być bardziej kontaktowa. My sprawdziliśmy się jako rodzice w nowych, trudniejszych warunkach, co dało nam siłę i przywróciło wiarę we własne możliwości. 

 

*

Czym skorupka za młodu nasiąknie

Stefan jako zawodowiec i instruktor wspinania ma bardzo ambitne plany dla swojej córeczki. Choć Zosia dopiero niedługo skończy trzy miesiące, Stefan już wie, że chce maksymalnie wspierać jej rozwój fizyczny. I jeśli tylko będzie to możliwe, zachęcić w przyszłości do trenowania wspinaczki. Na razie znalazł zajęcia sportowe dla niemowląt, na które zamierza zabrać Zosię, gdy skończy pół roku. Będą razem ćwiczyć koordynację i integrację sensoryczną. To ma być wstęp do sportu, przez zabawę – mówi Stefan. Co będzie potem – zobaczymy, ale tata Zosi planuje dla niej gimnastykę. No i oczywiście ściankę. Jakie są zalety sportowej wspinaczki? Według Stefana to naprawdę optymalny sport dla każdego, od najmłodszych lat. Wspinając się, trenujemy zmysł równowagi, a do balansowania angażowane są wszystkie mięśnie. Ćwiczenia wykonuje się wyłącznie z własnym ciężarem, bez dodatkowych obciążeń. Zdobywanie drogi jest jak zdobywanie szczytu, to bardzo satysfakcjonujące i motywujące. Jeszcze jeden plus to nauka zaufania do partnera, który cię podczas wspinania asekuruje. Każdy, kto widział przygotowujących się do wejścia wspinaczy wie, że wiązanie i rozplątywanie lin to także niezły trening sprawności manualnej, a pokonywanie drogi wiąże się z kombinowaniem, analizą od ogółu do szczegółu. W skrócie: wspinaczka uczy również intensywnego skupienia i myślenia.

*

Na wszystko jest metoda

Choć wspinające się rodziny robią duże wrażenie, to nie ma się co oszukiwać – niezbędne jest ogromne samozaparcie i poświęcenie ze strony rodziców, by dzieci lubiły ten sport i chciały się we wspinaniu rozwijać. Trzeba nie tylko pokonywać bariery fizyczne: wysiłek, wchodzenia pod górę, nawet jeszcze zanim zaczniemy docelową wspinaczkę z liną. Dochodzi jeszcze przełamanie lęku wysokości, wytrzymanie w ciasnym wspinaczkowym obuwiu i niewygodnym kasku. Wreszcie konieczna jest nauka siusiania w krzakach w ustronnym miejscu i jedzenia skromnego prowiantu na przetrwanie, bo przecież mało kto będzie dźwigał kilkudaniowe obiady w termosach w trudno dostępne lokalizacje. Zajmowanie się dziećmi w skałach sprawia, że mniej angażujemy się we własne wyniki. Gdy traktujemy wspinanie jako rekreację, nie ma problemu. Po prostu wspinamy się mniej, dzieląc czas między skałę a dzieci. Jeśli jednak jest się zawodowym sportowcem, niezbędne jest maksymalne skupienie się na efektach, by móc pochwalić się zdobyciem kolejnego poziomu trudności. Wtedy sprawa trochę się komplikuje. Z myślą o osobach, które chcą mieć głowę wolną od spraw innych niż obmyślanie kolejnych chwytów na najtrudniejszym skalnym przewieszeniu, znajomi Stefana i Ewy zamierzają organizować wyjazdy z nianią. Pomysł jest taki, by wspólnie opłacać animatorkę do małych dzieci, które nie są jeszcze w stanie same się wspinać i potrzebują, by stale ich doglądać. Biorąc pod uwagę liczbę rodzin w popularnych wspinaczkowych regionach, chętnych nie powinno zabraknąć.

*

A wam bliska jest wspinaczka? A może uprawiacie inne dzikie sporty w towarzystwie swoich dzieci? Czekamy na wasze historie.

 

 

Powiązane