edukacja

Dwujęzyczność zamierzona. Jak ją osiągnąć?

Okiem eksperta

Dwujęzyczność zamierzona. Jak ją osiągnąć?
Archiwum Prywatne

Magda Modrzewska jest absolwentką anglistyki i mamą dwóch dziewczynek. Choć i ona, i jej mąż są Polakami, ich córki mówią w języku angielskim jak w ojczystym. Jak im się to udało? „Jestem wielką fanką dwujęzyczności” – mówi Magda. „I polecam ją wszystkim” – dodaje. Ale zacznijmy od początku.

Czym jest dwujęzyczność?

Według definicji, dwujęzyczność jest sytuacją, gdy możemy traktować np. język angielski jako drugi język ojczysty obok polskiego. Znajomość dwóch czy więcej języków jako natywnych jest czymś naturalnym w rodzinach mieszanych etnicznie, gdzie np. jeden z rodziców pochodzi z innego kraju. Zdarza się jednak, że dwujęzyczne dzieci pochodzą z rodzin, w których język ojczysty jest wspólny dla obojga rodziców. Mówimy wtedy o dwujęzyczności zamierzonej. „Ja rozumiem ją jako taki poziom znajomości języka obcego, który pozwala na swobodne przełączanie się między językami. Nazywamy to code switching” – mówi Magda Modrzewska, nasza ekspertka w dziedzinie dwujęzyczności zamierzonej.

„Wydawałoby się, że na świecie jest wiele rodzin, gdzie wychowują się dwu- lub wielojęzyczne dzieci. Tymczasem tzw. dwujęzyczność absolutna (gdzie znajomość obu języków występuje na bardzo zbliżonym poziomie) jest bardzo rzadkim zjawiskiem” – przekonuje Magda. „To jest rzadkość, a jaskrawym przykładem są hiszpańskojęzyczne rodziny emigrantów osiadłych w USA. W ich domach często słychać hiszpański, angielskiego dzieci uczą się z kolei w szkole. Wydawałoby się zatem, że te dwa języki powinny znać na zbliżonym poziomie, tymczasem domowy hiszpański jest bardziej potoczny, w przeciwieństwie do angielskiego, który dzieci znają na poziomie formalnym, naukowym. Hiszpański znany z domu, często nie jest czysty, bo używany niekiedy przez kolejne pokolenia emigrantów, nie pozwala już na swobodne studiowanie w tym języku” – wyjaśnia Magda. Można zatem uznać, że sytuacja idealna, gdy dwa języki poznamy w równym stopniu jako ojczyste, nie istnieje. Naszym celem powinno być więc osiągnięcie poziomu zbliżonego.

Jak osiągnąć dwujęzyczność?

„Szczerze mówiąc, jest to dość trudne” – Magda, która prowadzi anglojęzyczny żłobek i przedszkole, przyznaje otwarcie już na samym początku rozmowy. „Mówi się o tym, że dzieci chłoną język jak gąbka. Ja też takiego sformułowania długo używałam, a teraz jestem ostrożniejsza. Wiem, że osiągniecie dwujęzyczności bywa trudne, nawet gdy się funkcjonuje w dwujęzycznej edukacji. Chciałabym zatem ten obalić te mit, że jest to banalnie proste”.

Jak osiągnąć dwujęzyczność, jeśli w domu oboje rodzice są Polakami? Magda wyjaśnia: „Możemy zacząć od tego, jak wspierać rozwój językowy, a skończyć na tym, że najlepszym rozwiązaniem jest doprowadzić dziecko do dwujęzyczności. Bo to są dwa różne pojęcia. W naszych warunkach najprościej jest posłać dziecko do językowej placówki: żłobka, przedszkola, szkoły. Nie dwujęzycznego, tylko obcojęzycznego (angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego itd.). Dlaczego? Po pierwsze, poziom nauczania angielskiego w placówkach dwujęzycznych bywa dyskusyjny. Po drugie – dwujęzyczność to coś znaczenie więcej niż dobra znajomość języka obcego. By ją osiągnąć, konieczna jest ogromna ekspozycja na dany język. I tak dochodzimy do wniosku, że może go zapewnić jedynie placówka” – mówi Magda.

Język obcy w domu

Wśród rodziców niekiedy pojawia się metoda doprowadzania do dwujęzyczności zamierzonej poprzez rozmawianie z dziećmi po angielsku w domu. Ma ona wielu zwolenników, ale równie wielu krytyków. Dzieci, do których mama mówi w innym języku, niż w tym, w którym zwraca się do męża czy rozmawia przez telefon, mogą mieć problem z poczuciem tożsamości. Co myśli o tym nasz ekspert? „Mało kto mówi po angielsku biegle na poziomie natywnym. Istnieje zatem ryzyko, że nauczymy dziecko kulawej wersji angielskiego. Oczywiście można spróbować takiej metody, ale dla mnie było to trudne. Miałam poczucie, że jest w tym coś nienaturalnego. Moje dzieci się irytowały, wiedziały, że angielski to nie mój język ojczysty. Teraz gdy starsza córka mówi już lepiej ode mnie i swobodnie się przełącza, rozmawiamy w domu po angielsku często. Wielokrotnie jest jej tak łatwiej, ale to dlatego, że osiągnęła biegłość. Na początku nauki rozmawianie w języku obcym może być sztuczne w odbiorze i dzieci mogą się buntować. Wtedy nie ma sensu ich zmuszać” – kwituje Magda.

Dwujęzyczność w placówce

„Skuteczność nauki w placówce językowej polega na tym, że im więcej ekspozycji na język obcy, tym większa szansa, że dziecko będzie dwujęzyczne. Skoro w domu rozmawia po polsku, tylko np. angielskie przedszkole gwarantuje wystarczającą ilość kontaktu z drugim językiem. I co istotne, ta metoda imersji językowej jest bezbolesna” – zapewnia Magda, która bardzo wierzy w nowoczesne metody edukacji, NVC i wychowanie w duchu bliskości. „Jestem anglistką, a moje doświadczenia szkolne ograniczały się w głównej mierze do nauki w pocie czoła, metodą tradycyjną, czyli głównie grammar translation. Dawniej wierzyło się, że właśnie to doprowadzi do sprawności językowej. Nie do końca tak było, musiałam potem ten język w trudach szlifować. Chciałam, oszczędzić wysiłku moim córkom. Szukałam innej drogi nauczania, więc moje dzieci poszły do anglojęzycznego przedszkola, a potem do szkoły anglojęzycznej. W obcojęzycznym przedszkolu czy żłobku dziecko funkcjonuje podobnie jak w domu. Język je otacza, więc nauka przychodzi naturalnie, przez zabawę. U nas nauczycielki mówią po angielsku do dzieci przez cały czas, oczywiście po przejściu okresu adaptacji. Począwszy od komunikatów codziennych – zjedzmy, ubierzmy się – po zajęcia edukacyjne. Dziecko jest zanurzone w języku angielskim od rana do wieczora, i to gwarantuje, że po pewnym czasie zacznie się przestawiać”.

Trudne dobrego początki

O czym warto wiedzieć, decydując się na posłanie dziecka do obcojęzycznego żłobka czy przedszkola? Magda Modrzewska mówi: „Problemem czasami bywają nadmierne oczekiwania rodziców. W naszym przedszkolu zdarzało się, że oczekiwano efektów już po kilku tygodniach. A tutaj mają znaczenie aspekty psychologiczne, stres, naturalne talenty dziecka do akwizycji języka. Trzeba podchodzić do dwujęzyczności na spokojnie i uzbroić się w cierpliwość. Nie wolno przedkładać nauki języka nad dobrostan psychiczny dziecka. W okresie adaptacji rodzice się niekiedy irytują, bo słyszą w anglojęzycznym przedszkolu język polski. Nie można żłobkowego czy przedszkolnego dziecka wrzucić od pierwszego dnia w środowisko anglojęzyczne, bo to potęguje stres. Trzeba je przeprowadzić przez okres adaptacji, najlepiej wspierając się językiem ojczystym, szczególnie te dzieci, które już mówią, bo dla nich stres jest większy. Te dzieci które jeszcze nie mówią, są przyzwyczajone do innych form komunikacji. W naszym przedszkolu bywały dzieci, które potrafiły zareagować wrzaskiem, gdy nauczycielka zaczynała mówić po angielsku. Wtedy ważna jest delikatność, bliskościowe podejście i elastyczność nauczyciela, nie sztywne trzymanie się obcego języka. Bardzo istotne jest też, by być świadomym, że dwujęzyczność zawsze wpływa na rozwój mowy w obu językach i opóźnia go. Dzieci naturalnie dwujęzyczne zaczynają później mówić, niż dzieci uczące się mowy w jednym języku.

Korzyści dwujęzyczności

Skoro osiągnięcie dwujęzyczności jest trudne, i w zasadzie możliwe jedynie w obcojęzycznej placówce, to dlaczego warto próbować? Korzyści są zdecydowanie długofalowe i wykraczają poza kompetencję swobodnego mówienia w dwóch językach ojczystych. Magda wyjaśnia: „Są badania które pokazują, że dwujęzyczność wspiera wiele aspektów rozwoju mózgu, m.in. wielozadaniowość, zdolność koncentracji, funkcje wykonawcze mózgu, selekcjonowanie informacji. Gdy mózg jest silnie stymulowany w dwóch językach, rozwija się znacznie szybciej. Przeprowadzono badania, które wykazały, że u osób z genetycznymi uwarunkowaniami do demencji, dwujęzyczność opóźnia pojawienie się objawów. Jeszcze na początku XX wieku powszechny był zabobon, że wychowanie dzieci w dwóch językach opóźnia je w rozwoju. Dziś badania pokazują, że jest dokładnie odwrotnie. Wielkim atutem dwujęzyczności jest to, że dziecko staje się obywatelem świata, może studiować gdzie chce, ma wolność wybierania. Drugi język ojczysty to w pewnym sensie też zawód w kieszeni, choć moim zdaniem, by być dobrym tłumaczem, należy jeszcze otrzymać co najmniej wykształcenie literackie. Jeśli jednak chcemy poruszać się w dziedzinach humanistycznych, pisać po angielsku prace nienaukowe, jeśli chcemy być językoznawcą, dwujęzyczność będzie ogromnym ułatwieniem” – tak zachwala zalety dwujęzyczności Magda.

Wspieranie nauki języka

„Dwujęzyczności zamierzonej nie da się osiągnąć żadnymi innymi metodami” – mówi Magda Modrzewska. „Co nie znaczy, że nauki drugiego języka nie możemy wspierać u dziecka na co dzień. Warto to robić, bo nawet jeśli nie doprowadzimy do dwujęzyczności, sprawimy że naszemu dziecku nauka przyjdzie łatwiej. Warto pamiętać, że tylko odpowiednio wcześnie rozpoczęta nauka języka gwarantuje brak akcentu. Rozpocznijmy więc wtedy, gdy aparat mowy się dopiero kształtuje”.

Sposoby wspierania nauki języka Magdy Modrzewskiej:

SPOSÓB 1: NIANIA NATIVE SPEAKER

Bardzo dobrym pomysłem jest niania obcokrajowiec. Taka pomoc jest oczywiście droższa, ale możemy skorzystać z pomocy studentów czy au pair. Pamiętajmy, że są nianie z USA, ale też np. z Filipin. Dobrym pomysłem jest zatrudnienie niani choćby tylko na odbieranie ze szkoły i odprowadzanie na zajęcia. Te 2-3 godziny dziennie to czas, kiedy dziecko może porozmawiać.

SPOSÓB 2: DWUJĘZYCZNE KSIĄŻKI

W języku obcym ciężko jest czytać od samego początku, bo przecież dziecko nie rozumie. W naszym przedszkolu zdarzył się przypadek dziecka, które przestało lubić książki, ponieważ kojarzyły mu się właśnie z czytaniem w języku, którego nie zna. Od tamtej pory zwracamy uwagę na to, jak reagują nowe dzieci nieznające angielskiego na czytanie w tym języku. Na początek dobre są wydawnictwa dwujęzyczne, np. polsko-angielskie. Można też zacząć od książeczek obrazkowych z onomatopejami i prostymi słowami dla niemowląt. Starsze i bardziej zaawansowane w nauce dzieci na pewno skorzystają z możliwości czytania po angielsku.

Sposób 3: FILMY

Puszczanie bajek w oryginalnej wersji językowej lub z oryginalnymi napisami to popularna metoda ekspozycji na język obcy. Podobnie jak obcojęzyczne gry planszowe. To na pewno ma niewątpliwą korzyść językową.

Sposób 4: MEET UP GROUPS

W dużych miastach grupy ekspatów tworzą społeczności, umawiają się przede wszystkim w mediach społecznościowych. W Warszawie istnieje kilka grup ekspatów na Facebooku, po kilkanaście tysięcy ludzi. Można śledzić te grupy i uczestniczyć w ich spotkaniach, najczęściej są bowiem nieformalne, na placach zabaw lub restauracjach przyjaznych dzieciom. Sama grupa mam z dziećmi anglojęzycznymi w Warszawie ma kilka tysięcy członków. Można podczepiać się pod te spotkania i próbować nawiązywać znajomości. Dzięki nim nasze dzieci mogą się bawić z obcojęzycznymi kolegami.

Sposób 5: OBOZY JĘZYKOWE ZA GRANICĄ

Moja córka była dwukrotnie na obozie w Londynie. Pierwszy wyjazd to była szkoła językowa, i polegał na nauce angielskiego oraz zabawie. Uczestniczyły w nim przede wszystkim dzieci nieanglojęzyczne. Drugi wyjazd to był już po prostu obóz letni dla Anglików. Polecam to rozwiązanie dla dziecka, które dobrze mówi, bo jest więcej zabawy, a mniej typowej dydaktyki.

Nauka czytania i pisania

Czy oprócz swobodnego rozmawiania z dzieckiem i zabaw, możemy sami nauczyć dziecko poprawnego pisania w języku obcym? Magda wyjaśnia: „To już formalna edukacja. Oczywiście, można powiesić plakaty edukacyjne w pokoju dziecka, śpiewać razem alfabet, ale by poprawnie nauczyć pisania w języku obcym, potrzebna jest profesjonalna edukacja i nauczyciel, który zna metodologię. Rodzicowi jest dość trudno to osiągnąć, i moim zdaniem rodzina może raczej wspierać speaking, reading i listening comprehension, czyli mówienie i rozumienie tekstu i mowy. By doskonalić inne aspekty, warto już poszukać fachowej pomocy. W angielskich szkołach dzieci uczą się pisania i po polsku, i po angielsku, poznają równocześnie dwa alfabety.

Ryzyko związane z dwujęzycznością

Łatwo wyobrazić sobie zalety związane z faktem, że nasze dziecko bezboleśnie wchłonie drugi obcy język i pozna go niemal na równi z ojczystym. Ale czy istnieją jakieś ciemne strony takiej edukacji? „Moje myślenie o dwujęzyczności stale ewoluuje” – mówi Magda Modrzewska. „Choć jestem jej wielką zwolenniczką, to miałam momenty zawahania. Czy dziecko nie straci polszczyzny? Dzieci dwujęzyczne oczywiście języki mylą, robią code switching, mówią: complainowałam do nauczyciela, albo: mamo, climbowałam dzisiaj. Mnie to bawi, i zazwyczaj nawet tego nie koryguję, chyba że u starszej córki, z obawy o to, co napisze potem panu poloniście. To jest jednak naturalny etap rozwoju, że te angielskie końcówki pojawią się w języku polskim, i odwrotnie. Lapsusy językowe są czymś całkowicie normalnym i warto o tym wiedzieć.

Niekiedy trzeba się także pogodzić z faktem, że u dwujęzycznego dziecka sprawność w pierwszym języku ojczystym będzie nieco mniejsza, niż u dziecka wychowanego w jednym języku” – mówi Magda. Istotny wydaje się jeszcze jeden aspekt. Dziecko po żłobku i przedszkolu językowym w zasadzie naturalnie powinno kontynuować naukę w językowej szkole. Co jeśli ucznia na wstępnym etapie dwujęzyczności zapiszemy do szkoły ogólnokształcącej? „Zgubi ten język, takie mam doświadczenie” – mówi Magda. „W niejęzykowej szkole nie wszyscy w klasie mówią tak samo, trzeba wyrównać poziom.

Jeśli mówimy o osiągnięciu dwujęzyczności, to zdecydowanie trzeba kontynuować edukację w szkole językowej. W polskiej szkole, nawet gdyby tygodniowo było pięć godzin angielskiego, to nie wystarczy, by osiągnąć dwujęzyczność. Choć z pewnością wystarczy, by mówić w obcym języku dobrze”. Decydując się na językowy żłobek z zamiarem obdarzenia dziecka kompetencją dwujęzyczności, musimy już iść za ciosem aż do… no właśnie, do kiedy? Magda mówi: „Edukacja anglojęzyczna w Polsce jest dużym wyzwaniem, intelektualnym i czasowym dla dziecka, bo większość szkół realizuje dwa programy – obcego kraju, i ten polski. Nawet brytyjskie i amerykańskie szkoły. W związku z tym dziecko, które idzie do anglojęzycznej szkoły, realizuje np. w 80% program IB w języku angielskim, a w 20% program polskiej podstawy programowej. I musi podejść do egzaminu ośmioklasisty… W szkole przebywa zatem po 8-9 godzin. Oznacza to spore obciążenie godzinowe, wiele obowiązków. Biologii musi uczyć się po polsku i angielsku – i to jest challenge” – podkreśla Magda.

Języki – potęgi klucz

O tym, że języki obce są we współczesnym świecie nie tylko ułatwieniem na drodze zawodowej, ale już w zasadzie wymogiem edukacyjnym, wiadomo nie od dziś. Dwujęzyczność zamierzona to jeden ze sposobów obdarzenia dzieci kompetencją znajomości języka, więcej niż dobrej. Warto pamiętać, że jej istotą jest rozpoczęcie uczenia się języka obcego na etapie niemowlęctwa, gdy dziecko dopiero uczy się mówić. Wówczas przyswaja dwa języki (lub więcej) jako ojczyste. Choć ta metoda ma wielu krytyków, z pewnością główna jej zaleta polega na tym, że w późniejszym wieku dziecko już nie musi mozolnie spędzać czasu nad książkami i ćwiczeniami, nie musi pokonywać bariery zmuszając się do krępujących rozmówek z rówieśnikami w szkołach językowych, itd. Jeśli więc rozważacie wychowanie do dwujęzyczności zamierzonej – nasza ekspertka przekonuje, że zdecydowanie warto.

*Magda Modrzewska: Z wykształcenia filolog angielski, absolwentka studiów MBA na Nottingham Trent University/Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Prowadzi na warszawskim Mokotowie Blossom Anglojęzyczne Przedszkole Artystyczne . Mama dwóch dwujęzycznych dziewczynek w wieku 4 i 10 lat.

*

Czy są wśród was mamy dwujęzycznych dzieci? Jakie metody polecacie?

Dodaj komentarz