Nowe miejsca, nowe marki, nowe wszystko dla rodziny. W głowie się kręci od ilości projektów i ich twórców, którzy często mają staż podlotka, ale za to entuzjazm i umiejętności doświadczonego rzemieślnika (konkurs rozwiązany).
W noworocznym konkursie, w którym kłania się w pas 17 zdolnych debiutantów, wygrać można sukienki, luksusowe piżamy, torby, biżuterię, zapas wyciągniętych z pieca bochenków, meble i ubrania dla dzieci, voucher na masaż, jedwabny top albo ceramikę inspirowaną bijącymi o brzeg falami oceanu. Tego dobra jest więcej, co świadczy o znakomitej formie rodzimych twórców i projektantów. I to cieszy. O zasadach konkursu przeczytacie w dalszej części artykułu, a tymczasem zapoznajcie się z alfabetyczną listą marek, które ufundowały nagrody w naszym noworocznym rozdaniu. Trzymamy za was kciuki.
*
Marta Kudła i Ola Dubińska wspólnymi siłami stworzyły markę, która jest kompatybilna z intensywnym życiem i potrzebą zwiewności. Pożenienie pierwiastka męskiego i żeńskiego udało się tutaj brawurowo, bo w kwiecistej sukience, lateksowym płaszczu czy kurtce z białego denimu pognać można i na wystawę, i na koleżeńskie spotkanie, za każdym razem czując moc i wiatr w żaglach. Najlepsze kombo. Komu się marzy?
*
BAMBA CONCEPT
Bamba powstała w głowie Olki Bujewicz, projektantki i krawcowej, na której stoisko zaprowadził mnie kolega podczas wrocławskich targów Bakalie. Dzięki, Jonku! Wrażenie zrobiły na mnie kimonowe bluzki i sukienki, luźne spodnie i faktura tkanin, wśród których przeważa zmiękczony len, zwiewna wiskoza i mięsista bawełna. W asortymencie Bamby znajdują się też pojemne wodoodporne plecaki, zamszowe nerki i ortalionowe saszetki. Każdy chciałby je mieć.
*
CAŁA W MĄCE
Żytni razowiec z wędzoną śliwką i czarnuszką, chałki jak chmurki, rustykalne wieńce jabłkowe, kawowe pumpernikle i ciasta maślane z pistacjami i migdałami. Ach, życie może być dobre, nawet w styczniu! O ile zdążycie dotrzeć do Moniki Waleckiej, autorki mojego ukochanego bloga Gotuje bo lubi i założycielki studia piekarskiego Cała w mące, by wyprzedzić miliony innych głodomorów. W jej wyczekanej miejscówce przy Krasińskiego 18 c czekają na was smakowitości z ciasta wyrabianego z miłością i zaangażowaniem. Ten, kto ukręci zmyślny komentarz, obiecujący jak chlebowy zaczyn, wygra zapas bochenków z umączonej żoliborskiej piekarni. Do dzieła!
*
GLOWDUST
Szukasz harmonii i wyciszenia? Tak więc bardzo prawdopodobne, że Glowdust jest dla ciebie. Pięknie skomponowane zestawy minerałów, kryształów oraz naturalnych kadzideł przydają się w czasie treningu jogi, medytacji, magicznych rytuałów lub do oczyszczania czy dekoracji przestrzeni. Kadzidła oraz kamienie pozyskiwane są ze zrównoważonych źródeł i odpowiedzialnych dostawców. Nagrodą za najciekawszy komentarz będzie zestaw początkującej czarownicy, złożony z kamieni, selenitowej wieży, Palo Santo i różnych rodzajów szałwii. Przyjemności!
*
GUSTA JEWELLERY
Agnieszka Jankowiak to człowiek orkiestra. Poza tym, że projektuje i uczy się wykonywać subtelną biżuterię, to czyni to z szacunkiem do tradycji i wiedzy wielkich złotników. Zajrzyjcie koniecznie do wywiadów z rzemieślnikami, które przeprowadziła, a następnie rzućcie okiem na jej perłowe naszyjniki, wyrafinowane broszki, plecione obrączki oraz biżuterię dla mężczyzn. Bardzo lubimy!
*
HOLLIE WARSAW
Torby Hollie wykonane są z włoskiej gładkiej skóry, złote okucia również są sprowadzane, ale wykonanie powierzono najznamienitszym rodzimym kaletnikom, którzy łączą tradycję wykonania z wizjonerstwem projektu. Suma tych wszystkich czynników daje efekt wysoce estetycznych, komfortowych toreb, mieszczących wszystko to, z czym tak trudno się rozstać. Moje serce skradła nieprzyzwoicie piękna Lara, a wasze?
*
ITULI
Codziennie. Blisko. Z natury. Oto trzy hasła składające się na wykładnię wartości debiutującej marki odzieżowej dla dzieci, Ituli. Jej założenia mogą wydawać się proste, ale taka postawa wobec gnającego na oślep świata mody wzbudza nasze zaufanie. Ituli koncentruje się bowiem na projektowaniu dających komfort domowych ubrań i pieluszek. Produkty tej marki wykonane zostały ze zmiękczonej bawełny organicznej i bambusa, przez co nadają się znakomicie do kompletowania wyprawki. Sprytnym rozwiązaniem jest dwukierunkowy zamek w śpioszkach, który można rozpinać także od dołu, a to czyni przewijanie łatwiejszym. I o to chodzi.
*
LOVLI SILK
Do jedwabiu mamy ewidentną słabość. Tajemnicę jego uroku dobrze rozumie marka Lovli Silk, która w ten oto sposób pisze o nim na swojej stronie: Istnieje wiele gatunków jedwabiu, jednak ten prawdziwy pochodzi z Azji. Według legendy odkryła go przypadkowo w swoim ogrodzie chińska cesarzowa Xi Lingshi ponad 2500 lat p.n.e. i przez tysiące lat produkcja jedwabiu była starannie strzeżoną tajemnicą. Jedwab istotnie kryje w sobie coś zakazanego i tak kruchego, że trzeba wiedzieć jak się z nim obchodzić, by służył wiernie i długo. Autorka najbarwniejszego komentarza zakosztuje smaku tej tajemnicy, otrzymując w prezencie top #No. 1.
*
LE SONGE
Le Songe identyfikuje się z modą odpowiedzialną, konstruując sukienki, koszule, spodnie, piżamy, szlafroki i kombinezony we własnej lokalnej szwalni, biorąc udział w każdym etapie powstawania produktu i szanując swoich pracowników. Taka filozofia pracy nam imponuje, a kolorytu całej sprawie dodaje kunszt wykonania i dziewczęcość fasonów. Sama lekkość.
*
LINEN LEE
Certyfikowane tkaniny, klasyczne kroje i praktyczne zastosowanie kokonów, kocyków i otulaczy Linen Lee sprawiają, że wyzwanie związane z kompletowaniem wyprawki staje się przyjemną i niestresującą czynnością. Coś jakby wspinaczkę na Fuji zamienić na piknik w Górach Stołowych. Prosto, ale z polotem, bezpiecznie i miękko, wszechstronnie i estetycznie. Czego chcieć więcej? Jedną z nagród w naszym konkursie będzie sympatyczny element niemowlęcej garderoby. Warto się postarać.
*
MUA STUDIOS
Inspirowane rejsami po oceanie i hawajskimi wyspami talerze, kubki, misy i patery to dzieło architektki Kati Romanowskiej. Jej metoda polega na tworzeniu własnych mieszanek szkliw, które następnie wylewa na glinę. Polowania na jej unikatowe Wave’y odbywają się na Facebooku, ale udaje się tylko najszybszym. Dla tych, którzy zawsze się spóźniają, mam dobrą wiadomość. Zwycięski komentarz w naszym noworocznym konkursie może liczyć na minipaterkę wykonaną własnoręcznie przez Kati. Proszę się ładnie postarać.
*
MODAPOLKA
Spójrzcie na nomadyczne kurtki z kimonowymi rękawami całymi w plisach. Zerknijcie na koco-szale wykonane z organicznej przędzy bawełnianej, chroniące przed chłodkami i smuteczkami. Nie możemy oderwać wzroku od ujmujących projektów Poli Stępień, która stworzyła „kolekcję kapsułkową”, jak ją uroczo nazywa, w której wszystko można ze sobą do woli miksować, nakładać warstwowo, eksperymentować i nigdy nie pudłować. Pola bazuje na tkaninach vintage – przy okazji kolekcji Urban Nomad dostała od przyjaciół belkę dżinsu wyprodukowanego w łódzkich zakładach Harnama w 1989 r. Jest świadoma zagrożeń ekologicznych i nie chce przyspieszać klimatycznej katastrofy, dlatego nawołuje do umiaru i przemyślanego modowego wyboru. Piątka, Pola!
*
MUNDAKA
Kasia Rakowiecka niezwykle ciepło mówi o swojej biżuteryjnej marce: Wszystko zaczęło się lata temu od marzeń o studiowaniu na Akademii Sztuk Pięknych. Udało się! Na wydziale wzornictwa przez specjalizację w biżuterii wyznaczałam sobie kolejne marzenia. Tak powstała Mundaka, która jest mocno związana z moim prywatnym życiem. Marzy mi się mieszkać na wybrzeżu oceanu, codziennie pływać w lodowatej wodzie na falach mniejszych od tych większych, ale większych od tych mniejszych, w hiszpańskiej wioseczce. Zajadając oliwki i tapas. Kasia spełnia się, projektując kolczyki, wisiorki i obrączki, zainspirowana przez dziką przyrodę i swego psa Heluta. Ciekawe, komu dopisze los…
*
PIXIEHAT
O projekcie Ewy Gizińskiej, stworzonym z inspiracji własną córeczką, pisała pięknie moja redakcyjna koleżanka tutaj. Ja dodam tylko, że czapeczki typu pixie pasują nie tylko maluchom, ale także ich kilkuletnim kolegom. Mieszanina alpaki z merino robi przyjemne ciepło, a taka czapa – troskliwie traktowana – wystarczy na kilka zim. Ręczna robota najwyższych lotów, kto reflektuje?
*
SALON UROKI
Od niedawna przy Narbutta 70 na Mokotowie mieści się zupełnie nowy salon urodowy. A w nim spotkać was może tyle dobrodziejstw i uroków, że trudno wyjść. Lepiej zamówić taksówkę z kilkunastominutowym okładem i oddać się radośnie w ręce wykwalifikowanych i koleżeńskich manikiurzystek, masażystek i innych urodowych specjalistek. Po to, by po tych wszystkich zaserwowanych sobie zabiegach nie zbierać w stresie szalików i torebki, lecz móc się z tym miejscem czule pożegnać. Bo na pewno jeszcze tu wrócisz. Szczęściara, która sformułuje najbystrzejszą odpowiedź na pytanie konkursowe, otrzyma voucher na masaż limfatyczny wraz z maską na twarz. Komu, komu?
*
SMA.TING
Marcin i Magda dobrali się jak w korcu maku. Jedno wyżywa się artystycznie w drewnie, drugie sprawdza, czy wszystko wyszło jak należy. Kitchen helper ze sklejki liściastej to flagowy produkt Sma.ting, który pozwala dziecku bezpiecznie przyglądać się kuchennej krzątaninie i przygotowywaniu posiłków, a przez to rozwija drzemiące w nim kulinarne pasje. Kubi.max może być stolikiem lub krzesełkiem, a Kubi.tab zagra chętnie rolę ławeczki. Poznajcie się!
*
TOCZTO
ToczTo wymyśliła Sabina Chwastyk, zafascynowana pracami Andrzeja Mędrka, zajmującego się ceramiką od ponad 30 lat. Pan Andrzej lubuje się w kamionce i porcelanie, które zdobi następnie autorskimi szkliwami. Tak powstają obłe wazony i butle, czarki i misy oraz kunsztowne zestawy do herbaty. Te ostatnie rozbroiły nas zupełnie. A co się wam podoba?
*
ZASADY KONKURSU
Mamy dla was morze nagród, które złowić łatwo. Wystarczy napisać w komentarzu, którego z noworocznych postanowień zamierzacie z premedytacją nie dotrzymać. Nasi jurorzy, czyli założyciele wyżej wymienionych marek i miejsc, wybiorą spośród nich swoje ulubione odpowiedzi, a ich autorkom/autorom przyznają nagrodę. Pamiętajcie – każdy z jurorów wybiera tylko jedną odpowiedź i przygotowuje dla jej autorki/autora prezent. Dzielcie się swoimi odpowiedziami do wtorku 21 stycznia. Wyniki ogłosimy 24 stycznia w tym miejscu. Regulamin konkursu znajdziecie tu.
*
WYNIKI KONKURSU
To mój ulubiony moment! Z radością ogłaszam listę zwyciężczyń noworocznego konkursu, które – w nagrodę za błyskotliwość, zmyślność i nieprzewidywalność – otrzymają prezent od jednego z debiutujących 17 twórców i projektantów. Zasłużyłyście sobie, bo nikt tak jak Wy nie rzuca prawdy między oczy, nie unika konfrontacji z samą sobą i nie wychodzi z niej jeszcze silniejszą. Postanowienia noworoczne są po to, żeby spojrzeć na siebie krytycznie i się trochę zaperzyć, roztkliwić lub pośmiać. Spisują się nieźle jako punkt wyjścia, ale sam fakt postanawiania nie gwarantuje realizacji – ba, manifestowanie władzy wobec samej siebie może se skończyć buntem i smuteczkami, więc lepiej siebie przytulić i w tym błogim przytuleniu mierzyć się ze zmianami na lepsze. Ale ale, nie gubmy najważniejszego – oto obiecana lista zwyciężczyń Do wszystkich odezwiemy się w ciągu kilku dni z prośbą o adresy. Duma z Was, dziewczyny!
Affair nagradza komentarz Rosemary:
Nigdy nie robiłam noworocznych postanowień. Chyba nigdy tak naprawdę ich nie potrzebowałam. W tym roku jest inaczej – właśnie mija rok od kiedy zostałam mamą. I muszę przyznać, że macierzyństwo dało mi nieźle w kość! Fizycznie i psychicznie. I dlatego też postanowiłam, że czas zerwać z tradycją braku postanowień. Czas wrócić na dawne tory i przywrócić trochę balansu w naszej rodzinie. Chcemy być wszyscy tak samo ważni – wszyscy mamy swoje potrzeby. Nie tylko nasze dziecko. Także 2020 r to czas delektowania się małymi przyjemnościami. To jest mój cel. Chcę mieć czas na wypicie swojej ulubionej herbaty. Znowu chcę piec te wszystkie ukochane focaccie z rozmarynem, chałki i brioszki z czekoladą. Codziennie rano będę znowu szczotkować swoje ciało. Będę cho ach jak to zrobić, żeby tak nic nie postanawiać, a żeby i tak się spełniało. bo ja bym wtedy chciała wniknąć stopą w mech i przenieść się do miękkości. a potem wrócić spokojniejsza do dzieci i chłopaka i psa, nie warczeć na nich wszystkich.dzić na randki sama ze sobą – na kawę w spokoju, na pyszną napoleonkę, na prosecco. Wybiorę się też na randki z mężem. Raz w miesiącu pójdę na masaż. Pójdę w końcu do ukochanego teatru muzycznego. Będę czytać książki – choćby po kilka stron dziennie. Pomaluję usta czerwoną pomadką. Usiądę na ławce w parku i będę wygrzewać twarz w słońcu. Także będę po prostu uszczęśliwiać siebie!
P.S. Wczoraj byłam na tajskim masażu i było bosko. A przed chwilą wyciągnęłam z piekarnika focaccie z rozmarynem i oliwkami. Także plan jest już wdrażany w życie!
Bamba nagradza komentarz Berty:
ach jak to zrobić, żeby tak nic nie postanawiać, a żeby i tak się spełniało. bo ja bym wtedy chciała wniknąć stopą w mech i przenieść się do miękkości. a potem wrócić spokojniejsza do dzieci i chłopaka i psa, nie warczeć na nich wszystkich.
Cała w mące nagradza komentarz Moiry:
Spoważnieć. nie zamierzam. już nie raz, nie dwa próbowałam, a efekty były opłakane. dosłownie i w przenośni. dlatego zaryzykuję wieczną niedojrzałość, sorry dzieciaki, sorry mąż. no co ja zrobię.
Glowdust nagradza komentarz A_zula:
Rok 2020. Nowa dekada. Tak bardzo bym chciała zacząć od planów ambitnych, wielkich postanowień, życiowych zmian. Osiągnę sukces, zbuduję dom, spłacę kredyt, będę lepszą matką, troskliwą córką, wspierającą żoną, ba nawet będę bardziej idealną synową. Jedną ręką gotuję zdrową zupę, drugą ręką prasuję koszule, nogą bujać będę niemowlaka, a na twarzy uśmiech, w sercu opanowanie, dobra rada i mądre słowo dla każdego. Ale jednak postanowień nie dotrzymam. Plan się zmienił. Bądź WDZIĘCZNA! Od tygodnia dźwięczy mi w uszach. Za to co mam, za każdy dzień, moment. Za to, że dziś świeci słońce, że dzieci przez godzine bawiły się razem, za spacer po lesie, a nawet że mogę wyjść do dentysty późnym wieczorem- sama i to nawet przyjemnie , że pada deszcz. A zmiany? Zmiany i tak przyjdą. Przyniesie je życie. I to tak wielkie, że się człowiek zaskoczy. Tylko bądź WDZIĘCZNA i otwarta na te właśnie zmiany- nadal gdzieś mi to dźwięczy, jak to pisze.
Gusta nagradza komentarz Rity:
Pojechać wreszcie do Norwegii, rozprawić się z mitem tego bogatego, żyznego, dobrotliwego dla matek i dziatek, pokojowo nastawionego kraju, który okazuje się być jednym z największych eksporterów broni palnej. To może ja nie pojadę, może tego postanowienia nie dotrzymam, ale za to skumuluję całą swoją w energię w łapanie dystansu i czujność na wypadek, gdyby ktoś znów próbował mnie nabrać.
Hollie Warsaw nagradza komentarz Pauliny:
Z premedytacją nie będę się już starać być „NAJLEPSZĄ wersją siebie”, wystarczająco DOBRA też styknie. Jestem już zmęczona nielubieniem siebie, chce się lubić i to bardzo , ba powiem więcej już siebie lubię odkąd z premedytacją nie będę stawać w szranki w Złote myśli w stylu nowa dekada nowa ja! Chcę być szczęśliwa nie rozliczając siebie co krok. Bo jak powiedział Erich Fromm „Szczęście nie jest przypadkiem ani darem Bogów. Szczęście to coś, co każdy z nas musi wypracować dla samego siebie.”
Ituli nagradza komentarz Karoliny:
Spać. Postanawiam więcej i lepiej spać, w przewietrzonym pokoju, bez komórki przy łóżku, bez dziesięciu przerw na karmienie, picie, siku, przytulanie…a nie, zaraz zaraz, przecież ja mam dwoje małych dzieci na stanie. No to chyba tylko komórkę mogę zamienić na tradycyjny budzik, reszta musi zostać jak jest ?
Le Songe nagradza komentarz Ulala:
Którego postanowienia planuję nie dotrzymać? Jak co roku – żadnego, z premedytacją właśnie. Zmiany w życiu nie powinny być wprowadzane z powodu zmiany daty. Jeżeli ma się to udać, chęć zmiany musi wynikać z miłości i troski o siebie, o moje ciało i duszę, inaczej w tym postanowieniu się uduszę.
Linen Lee nagradza komentarz Koza13:
Każdego roku mam max 3-4 postanowienia, właśnie po to by je spełnić, dążę do tego bo jest to moją motywacją. Już na początku stycznia postanowiłem, że dwa razy w tygodniu będę miał „dzień tylko dla siebie” a więc kumple, gry na konsoli, wyjścia do pubu. Ale ! Okazało się że żona jest w kolejnej ciąży i to …. bliźniaczej więc z premedytacją moje postanowienie zostało zmiażdżone, zgniecione i po prostu niewykonalne! Nie mógłbym jej opuścić, zostawić z dziećmi i rosnącym brzuchem, nie mógłbym patrzeć jak moje dzieci zamiast spędzać czas z tatą machają mu na dowiedzenia gdy idzie do kumpli !
Cóż, życie płata różne figle które zmieniają codzienność. Teraz? Mam mnóstwo postanowień związanych z rodziną. Chciałbym skompletować wyprawkę za żonę by się nie denerwowała, chciałbym więcej czasu poświęcić z dziećmi na eksperymentowanie w kuchni a w efekcie , chciałbym być lepszym tatą !
Lovli Silk nagradza komentarz Moniki:
Było oszczędzanie w planie..niestety zrobiłam porządki w szafie i zrobiło się jakoś pusto…Plus jest taki, że tym razem nie rzuciłam się w wir tanich zakupów z sieciówek, lecz kupiłam sobie kilka drożysz lecz lepszych gatunkowo rzeczy, które mam nadzieje posłużą mi na lata. Liczę również na to, że się trochę „odkuję i sukcesywnie wystawiam do sprzedaży ubrania, w których nie zamierzam już chodzić.
MUA nagradza komentarz Ulala:
Którego postanowienia planuję nie dotrzymać? Jak co roku – żadnego, z premedytacją właśnie. Zmiany w życiu nie powinny być wprowadzane z powodu zmiany daty. Jeżeli ma się to udać, chęć zmiany musi wynikać z miłości i troski o siebie, o moje ciało i duszę, inaczej w tym postanowieniu się uduszę.
Modapolka nagradza komentarz Dominiki:
Często zmęczona, bez wolnych weekendów i słuchająca o pracy i zarobkach bliskich czułam wielki ciężar na głowie związany z drogą, jaka sobie wybrałam. Ciężka praca w kuchni, rzucone studia, kilkunastu godzinny dzień pracy, męskie, mocne towarzystwo. Cały rok wracała do mnie myśl, ze muszę zmienić środowisko, że „przecież stać Cię na coś poważniejszego”. Obiecywałam sobie, ze rok 2020 będzie rokiem zmian, może akurat odnajdę swoją nową pracę i zacznę żyć wygodniej. Jak poszło? Na szczęście zamiast nowej zmiany odnalazłam spokój, szczęście, doceniłam wielka pasję jaką mam, to wielki zaszczyt pracować i robić to co się kocha. Mega wspieram wszystkich debiutantów, wszystkich, którzy nie boją się spełniać marzenia, maja wielka odwagę. Bo to super odważna sprawa wziąć życie w swoje ręce, robić coś niestandardowego, zaryzykować. Moje postanowienia i mętlik w głowie odpycham na bok, obiecuje sobie więcej spokoju i radości z tego co robię. Kobiety są niesamowite i wprowadzają do tego „męskiego” świata kuchni mnóstwo wrażliwości, delikatności i gościnności. A moim celem jest tym zarażać – tego się trzymam w 2020.
Mundaka nagradza komentarz Aguniaaaa:
Moim postanowieniem noworocznym jest świadoma pielęgnacja. Jak dotąd kupowałam kosmetyki sugerując się ładnym opakowaniem, reklamom w internecie, promocjom.. Pomimo stosu kosmetyków w szufladzie moja pielęgnacja skóry była mało skuteczna. Tkwiłam w pułapce, ponieważ nigdy nie trafiłam na kremy, peelingi z którego działania byłam zadowolona. Pragnę być świadomym konsumentem, zagłębiać swoją wiedzę na temat składów kosmetyków, które używam. Wybierać kosmetyki tylko te, które mają czysty skład. Uczyć się, jakie olejki na twarz działają na moją odżywczo, kojąco i sprawią,że moja cera będzie piękniejsza. Ten rok będzie super!
Pixiehat nagradza komentarz Natalii:
Miałam mieć postanowienie, że w tym roku nie sprawimy kolejnego malucha- sory kochanie za fajne dzieci nam wychodzą! Miłości i słodyczy w końcu nigdy dość! Z przyjemnością nie dotrzymam tego postanowienia!
Salon Uroki nagradza komentarz Makrys:
Kiedy wracałam z sylwestrowej domówki w Nowym Roku w przedpokoju potknęłam się o monstrualne kartonowe pudło.
– Dobra! Dosyć tego! – wrzasnęłam. Najwyższa pora się z tym rozprawić.
Kiedy w maju zmarła moja babcia na szybko likwidowaliśmy jej dom. Każdy wziął coś dla siebie, trochę z przymusu, trochę z sentymentu. Smutne emocje przykleiły się do kartonu powodując, że przez tyle miesięcy nie miałam odwagi do niego zajrzeć. Ale mieszkanie nie za duże, piwnicy nie ma. Ile na Boga można przesuwać ten tymczasowy mebel z rogu w róg. Koniec z tym. Usiadłam na podłodze. Otworzyłam. Posegregowałam. Z perspektywy czasu, Nowego Roku wszystko wydało mi się bez wartości. Makutra? Błagam, wszystko robi Thermomix. Zestaw brązowych filiżanek z siermiężnej ceramiki? Nie ma mowy, szafki pękają w szwach. Cztery arabskie kiecki ociekające ciężkim haftem? Wełniane majty?!
Sterta rzeczy skazanych urosła, pudło opustoszało. Zostawiłam tylko przepiśnik w ceratowej okładce i broszkę z bursztynem.
– No wreszcie! – skwitował mąż widząc pusty karton wystawiony do wyrzucenia.
W poczuciu spełnionego obowiązku poszłam sprzątać dalej.
– Jakaś mania. Mam nadzieję, że mi tak nie zostanie na cały rok.. – myślałam szorując zapyziałe fronty szafek, które kiedyś były białe. Chyba. Wieczorem padłam na łóżko bez krzty energii. Zasnęłam od razu.
W środku nocy zerwałam się jak oparzona.
– O Matko Przenajświętsza, co ja zrobiłam?! – galopem pobiegłam do przedpokoju i chwyciłam w objęcia wielki, przygotowany do wyniesienia wór. Makutra! Wyjąć w tej chwili! Przecież z niej było najlepsze na świecie ciasto drożdżowe! To, które babcia robiła na sobotę..i jak przyjeżdżałyśmy na ferie..i jak nie zdałam egzaminu..i jak rozstałam się z pierwszym chłopakiem. Filiżanki! Wyjąć! Przecież w nich urządzałyśmy z siostrą błotne przyjęcia w ogrodzie. Ale to była zabawa.. A arabskie sukienki? Ile godzin spędziłyśmy na strychu w chacie przebrane za tajemnicze księżniczki. Nawet te gacie zostawiłam..w końcu ma być jeszcze zima.
Wszystko z powrotem wsadziłam do pudła. Zakleiłam. Na wierzchu namalowałam gałki i palniki, na boku drzwiczki do piekarnika. Kiedy moje córeczki obudziły się rano były wniebowzięte:
– Mamo! Zrobiłaś nam kuchenkę do gotowania!
– O tak. – Odpowiedziałam z satysfakcją. – A wieczorem pobawimy się w arabskie księżniczki!
Sma.ting nagradza komentarz Agaty:
Rezygnuję z jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej jakaś. Jeszcze bardziej do ulepszenia.Jeszcze bardziej jak należy. Jeszcze bardziej niż zaplanowane i zapisane w kajecie. Jeszcze bardziej wyjogowana w modnym luźnym dresie, z lumpeksu, nie daj boże z sieciówki. Jeszcze bardziej po kursie medytacji i self-reg. Jeszcze bardziej opita wodą, kranówką, absolutnie nie z plastikowej butelki. Jeszcze bardziej nasmarowana kosmetykami o prostym składzie z ecocert. Jeszcze bardziej objedzona warzywami z kooperatywy spożywczej, niepryskanymi. Jeszcze bardziej uraczona kawą na mleku owsianym, oby mleko nie leżało w lodówce obok krowiego. Tylko drip albo chemex z kawy fairtrade. Tylko w kawiarni z meblami z odzysku. Do kawiarni tylko rowerem, kolarzówką, chyba że już może składakiem? Jeszcze bardziej matka montessori. Jeszcze bardziej porządkująca przestrzeń pracy dziecka i dostarczająca jeszcze bardziej drewnianych zabawek. Jeszcze bardziej sprawnie używająca takiego języka, aby dzieci nas słuchały, słuchała tak, żeby dzieci do nas mówiły. Dzieci jeszcze bardziej ubrane w eko bawełnę, jeszcze bardziej niebieloną. Dzieci jeszcze bardziej zabierane do lasu, jeszcze bardziej
nieoglądające bajek, jeszcze bardziej niejedzące lizaków, no chyba że z ksylitolem. Jeszcze bardziej planująca wartościowe spędzanie czasu wolnego, najlepiej do agroturystyki, tylko PKP. Żadnych spalin i śladu węglowego. Jeszcze bardziej sadząca, podlewająca, nawilżająca fikusy i monstery w glinianych doniczkach. Jeszcze bardziej nieśmiecąca, jeszcze bardziej oddająca nieużywane, jeszcze bardziej niekupująca, jeszcze bardziej minimalizująca, jeszcze bardziej wprowadzająca jeszcze bardziej
prostotę. To wszystko ja. To wystarczy. Rezygnuję z jeszcze bardziej.
ToczTo nagradza komentarz Marty:
W 2019 wszystko przewróciło się do góry nogami, kiedy upadła moja firma. Nieudany kontrakt, a ja z długami, remontem w mieszkaniu, zajętym kontem i … jak się okazało z maluszkiem w brzuchu, pierwszym w moim życiu. 2019 to dla mnie histeryczne, rozmowy z bankami, nowe zlecenia. Zlecenia na dwa etaty, po 14 godzin dziennie, prawie stracone mieszkanie, odzyskane mieszkanie, finalnie nawet wyremontowane. Burza hormonów i płacz. Mój synek musiał się trochę nasłuchać. Rodzimy w tym tygodniu i wszystko zapowiada się świetnie, mimo chyba najtrudniejszego czasu w moim życiu. W 2020 postanowiłam odpuścić, odpocząć, jak wszyscy radzą. Ale wiem, ze właśnie teraz nie odpuszczę, jestem na to już zbyt silna.
Ilość komentarzy: 118!
Świetne pytanie konkursowe. Zajrzałam do mojej listy, którą tworzę rok w rok, wiedząc, że to i tak nie ma sensu. 😉 Nie mam zamiaru dotrzymać postanowienia związanego z regularnym ogarnianiem mieszkania. No bo, po co? Jak jest ład, to ciężko coś znaleźć, a i czas, który można spędzić na przyjemnościach mniejszych lub większych, w trakcie sprzątania ucieka. Zamiast myć trzeci raz okna, wolę plac zabaw z synem, zamiast generalnych porządków w szafie, wolę śniadanie z przyjaciółką. Do tego za chwilę będę mamą dwójki chłopców i wolę przeznaczyć energię na to wyzwanie.
Ważne, żeby ubrania były czyste, podłoga widoczna, kubek na kawę umyty (wiadomo, z kawą lepiej zaczyna się dzień) i podlane kwiaty, aby mieć chociaż odrobinę natury w betonowej dżungli. Reszta to dodatek, który mieć można, ale nie trzeba.
Miałam się zmienić. Być lepsza wersja siebie w tym roku. Być ładniejsza, dostosować się do kanonu piękna tego świata. Ale wiecie co… , jednak lubie tę swoją ignorancję i obojętność. Te wszystkie niedoskonalosci, spierzchniete zawsze usta od zagryzania, nieuczesane włosy, krzywe zęby i zmęczenie na mojej twarzy. Lubię być nostalgiczna i zamykać się w swoim pudełku na długi czas. Nieobecność i zamyślenie, obserwacja to moja natura. Nie chcę z nią walczyć. To zły pomysł, bym stała się wrogiem dla siebie samej. Chyba jednak pozostanę sobą, unikatową Kasią. Przytulę siebie i swoje myśli. Podam sobie dłoń na zgodę i z premedytacją odpuszczę moje postanowienie.
Mam wrażenie, że postanowienia noworoczne z założenia mają nie trwać wiecznie. Zaczyna się Nowy Rok, nowy zapał, a chwile później wszytko wraca do normy. Jest 19 stycznia (18 dni ćwiczyłam już jogę). Od Nowego Roku założyłam systematyczność, której wcześniej mi brakowało. Póki co jest dobrze. Chodzi o to, żeby dać sobie czas dla siebie, z premedytacją pomyśleć o sobie. 3 lata temu urodziłam syna. Przez dwa lata miałam super moce, spałam po 3-5 godzin. W nocy nadrabiałam sprzątanie, pieczenie, gotowanie, potrzebowałam chwili dla siebie na spokojną kolacje i chwile wytchnienia z netflixem. Po dwóch latach od pojawienia się mojego malucha poczułam potworne zmęczenie, totalne wycieńczenie organizmu. Zaczęłam myśleć o sobie, zasypiać o rozsądnych porach, odpuszczać sprzątanie, piec wspólnie w dzień w ramach zabawy. Codziennie znajdować czas dla siebie, na książkę, na chwile netflixa, na jogę, na odpoczynek. Odżyłam. W czerwcu pojawi się nowy członek naszej rodziny i moim jedynym marzeniem na Nowy Rok jest dalsza możliwość odpuszczania. Niech hormony nie sprawią, że kolejny raz stanę się super bohaterem w przebraniu przemęczonej mamy. Czy się spełni? Nie wiem, ale moja świadomość siebie wzrosła na tyle, że mam nadzieję że to nie będzie to życzenie, które z premedytacją się nie spełnia. Czas pokaże 🙂
Zdecydowanie postanowienie najbardziej popularne czyli przejść na dietę, nie dla mnie w tym roku do spełnienia. A to dlatego ze rośnie we mnie mały cud, dla którego moja dieta jest w tym roku bogatsza, zdrowsza i bardziej kaloryczna niż zwykle. I nie nie mówię tu o pączkach na śniadanie ;). A o tym że to nowe życie to niesamowita motywacja żeby zadbać o siebie.
W tym roku sylwester był dla nas wyjątkowy. Miesiąc wcześniej przyszedł na świat nasz drugi syn. Przewartościował prawie wszystko. Głowa gdzie indziej, ale i w tym roku moje wyjątkowo niespisane z braku czasu postanowienia krążyły wokół zmian na lepsze – nowy ekologiczny nawyk, kupowanie mniej a lepszej jakości ubrań, pilates co trzeci dzień, joga raz w tygodniu (przecież kiedy jeden Młody u teściowej a drugi ma drzemkę to znajdę te 30 minut zmobilizuję się!) Medytacja co rano, zero glutenu, ograniczyć nabiał! To wszystko ważne, to wszystko dobre – lepsze. Tylko czy ta presja głowy nie jest tym co nakręca te potrzeby.. Wszystko tak ale jak się uda, jak się zrobi. Jak przyjdzie moment, jak przyjdzie czas. Odpuszczam zakup nowego pięknego kalendarza który pozwoli mi wpisać tam to wszystko czego nie zrobię. Niech się zadzieje jedna dobra zmiana i to będzie mój mały sukces. A najważniejsze, to czego bym właśnie chciała bardzo, to żeby tak po prostu żeby nam było prosto i niespieszno.
W tym roku, jak co roku (oh, calamity!) nie dotrzymam ambitnego postanowienia, że nauczę się pływać. Ma to swoje jasne strony – sny o pływaniu nago w jeziorze pośród lasu nie stracą nic ze swej sensualnej magii.
Moim postanowieniem noworocznym jest świadoma pielęgnacja. Jak dotąd kupowałam kosmetyki sugerując się ładnym opakowaniem, reklamom w internecie, promocjom.. Pomimo stosu kosmetyków w szufladzie moja pielęgnacja skóry była mało skuteczna. Tkwiłam w pułapce, ponieważ nigdy nie trafiłam na kremy, peelingi z którego działania byłam zadowolona. Pragnę być świadomym konsumentem, zagłębiać swoją wiedzę na temat składów kosmetyków, które używam. Wybierać kosmetyki tylko te, które mają czysty skład. Uczyć się, jakie olejki na twarz działają na moją odżywczo, kojąco i sprawią,że moja cera będzie piękniejsza. Ten rok będzie super! 😀
Cały czas oszczędzam pieniądze, na przyszlosć, co ma swoje zalety ale w tym roku postanowiłam że będę wydawać je na rzeczy które sprawiają mi przyjemność: podróże (a planuję kilka ?), jedzenie, warsztaty, itp.
Bo co mi z tego że są na koncie jeśli z nich nie korzystam?
Trzymajcie kciuki żebym nie zbankrutowała Haha :)))
Pół roku temu przeprowadziłam się z mężem i 2 dzieciaków na wieś, do wymarzonego domku z ogrodem. I tu zaczynają się schody…ogród…koszenie trawy….zmora mego życia. Obiecałam mężowi, że zaangażuję się w tę przeokropną czynność od nowego roku, ale dzwięk naszej kosiarki (jak z koszmaru! kombajn mych dziadków ciszej pracował!), plus zmarnowane 1,5h (ileż to ja rzeczy w tym czasie potrafię zrobić!!) po prostu mnie odstrasza? Zatem pozostawię tę czynność Panu Poślubionemu a ja w tym czasie przygotuję dzieciakom gofry a nam najlepszą kawę z pianką- oby było mi wybaczone 🙂 pozdrawiam!
Latać rzadziej do Polski 🙂 Mieszkam z mężem w Londynie i od 10 lat, co 2-3 miesiące odwiedzam swoją rodzinę nad morzem. Nic na to nie poradzę, że tęsknota robi swoje a apetyczne ceny biletów wołają „kup mnie!”. Mąż się ze mnie śmieje, że on pojawia się w Rosji raz na 2 lata, za to ja wyrabiam normę za nas dwoje. Bilety na luty zakupione, więc, hej Gdynio, nadciagamy!
Chciałabym napisać takie zdanie: „Konstrukt postanowień noworocznych jest mi bardzo daleki”. I chciałabym, aby to była prawda. Ale prawdy tak często kłócą się z wyobrażeniami, a już zwłaszcza na nasz własny temat… Fakty wyglądają zatem tak, że moja głowa trzydziestoparoletniej kobiety, żyjącej w naszej kulturze, została porządnie nasycona ideą konieczności zmiany na Nowy Rok. Słyszałam te hasła w radio, telewizji, a później telewizji śniadaniowej. A później nie miałam już TV, ale za to czytałam magazyny, strony internetowe i z każdego z tych miejsc bił ku mnie jasny przekaz – chcesz być ok, to się zmień! Nie przegap tej noworocznej okazji ku staniu się lepszą wersją siebie. I generalnie, że to świetny czas, żeby się ogarnąć. I wiecie, ja nie przeczę, że tak jest (chociaż słowiańskim sercem raczej czuję, że to nie środek zimy, lecz jej koniec jest czasem naturalnej przemiany). To, co nie zgadza się z moim postrzeganiem świata to nie pragnienie bycia lepszą, lecz założenie, że najprzedniejszym na to sposobem jest „praca nad sobą”. Że podstawową drogą do rozwoju jest w pierwszej kolejności pomyślenie o tym, co mogłoby być w naszym życiu lepiej i że KONIECZNIE coś musimy zmienić. Oczywiście, komuś może sprawiać wiele radochy takie założenie i budowanie listy celów. Ale jest pewnie trochę typów osobowości (w tym mój), które może i kochają listy, ale nie zadań, lecz pomysłów. Które uwielbiają odhaczać to, co wykonane, a jednocześnie nie przywiązują się do tego, jak wiele nie zostało zrobione. Które kochają rutynę, ale nie jako realizację planów, tylko jako bezpieczną bazę dla spokoju i spontaniczności.
A zatem – na Nowy Rok nie zrobiłam porządnej listy zadań czy celów. Za to zrobiłam listę rzeczy, które gotowa jestem pożegnać. Listę pomysłów, które nie będą miały już szans na realizację. Siedzieliśmy z rodziną przy ognisku noworocznym i wspominaliśmy – to, co było trudne, to, co minęło i już nie wróci. Zaprosiliśmy Smutek, aby zasiadł wraz z nami. I wiecie, mam głębokie poczucie, że nie ma potężniejszej siły kierującej nas ku zmianie na lepsze, aniżeli po prostu zrobienie dla tej zmiany przestrzeni. Żadna lista zadań nie dała mi nigdy tyle energii, co przytulanie własnego Smutku i ukołysanie go. Opłakanie tego, na co wpływu nie mamy. Ok, może i w tej wersji nie towarzyszy nam noworoczna ekscytacja, ale też nie zderzamy się z wypaleniem w połowie stycznia. I chociaż fajerwerków raczej ze Smutkiem nie odpalimy, to już do stałej, generującej ogrom energii współpracy, nadaje się on jak nikt inny!
P.S. Powodzenia dla wszystkich Debiutantów! Oby Wasze serca zawsze wiedziały, jaką drogę mają obrać i były gotowe na odpuszczenia tej, której nie wybierają 🙂
Nie będę codziennie rano opróżniać zmywarki! Rzekłam!
Tak, wiem, moje postanowienia są obrzydliwie pragmatyczne, sensowne i przydatne. I niestety, im dłużej o nich myślę, tym więcej jest w nich sensu. I naprawdę dobrze mi szło, od 1 stycznia prawie codziennie zmuszałam się to tej strasznej czynności. Ale dzisiaj rano, kiedy zaparzyłam już kawę i usłyszałam tę fantastyczną ciszę w domu, bo mąż i dziecię wciąż spali, postanowiłam, że nie. Po prostu nie. Jak nie rano, to wieczorem. Jeśli nie dzisiaj, to może jutro. W ostateczności jeśli nie ja, to mąż 😉 Ale taki poranek kiedy cisza, ja i czas (pozdrawiam imienniczkę!) może się długo nie powtórzyć. Więc zasiadłam perfidnie na kanapie i aż do wyjścia nie zrobiłam nic pożytecznego. I było to błogie 20 minut…
Jak co roku nie dotrzymałam postanowienia na nowy rok, by zrobić postanowienia na nowy rok. No niby zawsze warto ulepszać coś, nawet jeśli jest dobre, ale czy okłamywanie siebie jest dobre? Przecież i tak nie pójdę na siłownię, nie cierpię jej, nie rozumiem biegania w miejscu, „podziwiając” innych biegających w miejscu i smog za wielkimi szybami, za którymi „podziwiać” nas mogą ludzie z ulicy – czy mam się unieszczęśliwiać w imię corocznych styczniowych ofert na stroje sportowe i promki pół roku w cenie miesiąca, jak podpiszesz umowę na 5 lat? Wolę tańczyć, choć to mi brzucha nie wyrzeźbi. Czy mam rzucić wszystkie mniej zdrowe jedzonka, skoro jedzenie pizzy to dla mnie namiastka raju na ziemi (no i znowu sobie narobiłam ochoty)? Moje życie jest dobre, ja jestem całkiem niezła, po co walczyć ze sobą, skoro można znaleźć szczęście w tym, z czym nam po drodze? A tego nie daje frustracja z postanowień, które są może i modne, ale nie do spełnienia. Jak dobrze być wolną we własnej głowie! 🙂 Szczęśliwego nowego roku!
Nie to, zebym z premedytacja nie chaiala, ale z relatywnie krotkiej listy postanowien wytne…. nie chodzenie na lumpa. No bo jak tu sie oprzec otulaczowi merino dla malucha w cenie 2 zl??? (otulacz 2 zl, maluch – bezcenny!) albo superporzadnej puchowce XXL dla meza za 30 zl? No przeciez grzechem byloby trwac w postanowieniu, ze juz nie bede na takie cuda polowac! 😀
(te patery Kati cuuuuuuuudo sa, samo patrzenie sprawia fizyczna przyjemnosc!)
Zdrowy tryb życia,
pole dance,
dieta,
dbanie o środowisko,
przynajmniej 1 h dziennie z dziećmi na dworze,
Made in Poland, Made in UE…….ale zaraz to plan na życie,
a jeżeli chodzi o tegoroczne postanowienia to z pewnością nie zamierzam zaoszczędzić na nowy samochód, przecież to sprzeczne z moim planem na życie :p…no chyba, że będzie na prąd albo hybrydowy….:)
Zdrowy tryb życia,
pole dance,
dieta,
dbanie o środowisko,
przynajmniej 1 h dziennie z dziećmi na dworze,
Made in Poland, Made in UE…….ale zaraz to plan na życie,
a jeżeli chodzi o tegoroczne postanowienia to z pewnością nie zamierzam zbierać na nowy samochód, przecież to sprzeczne z moim planem na życie :p…no chyba, że będzie na prąd albo hybrydowy….:)
Moim postanowieniem noworocznym jest powrót do pracy po urlopie macierzyńskim. Jednak nie zamierzam go dotrzymać w takim sensie, jak się wszystkim wydaje. W mojej głowie urodzilo się coś zupełnie nowego. Zmieniam branżę, zakładam działalność, by mieć maksymalnie dużo czasu dla moich dwóch synków, a jednocześnie realizować się zawodowo. Ameryki pewnie nie odkrylam twierdząc, że macierzyństwo reorganizuje wszystko w głowie, ale to taka moja mała Ameryka właśnie. Może przy okazji uda się spełnić te dietetyczne postanowienia, bo trochę stresu na pewno będzie 😉
W tym roku nie spełnię swojego corocznego noworocznego postanowienia, że będę idealna. Odpuszczę sobie tu czy tam. Dam sobie przyzwolenie na to jak/a jest/em, by spędzić więcej chwil w zgodzie ze sobą. Zwolnię tempo tak by cieszyć się z odkryć mojego „wyjątka”; towarzyszyć mu w jego podróżach miedzy łóżeczkiem, przewijakiem a moimi rękami.
Noworoczne postanowienie, którego nie dotrzymam? Całkowite zrezygnowanie z zakupów ubraniowych, przecież w szafie mam wszystko, czego mi potrzeba (nie powiedziała żadna kobieta, NIGDY). Początkowo założenie wydawało mi się trafne. Ograniczę konsumpcjonizm, zadbam o dobro planety i domowy budżet. Same plusy! Tyle, że pokus dookoła całe mnóstwo, wola słaba, a ja nie lubię łamać danego sobie słowa. Stąd też alternatywa – postanowienie rozsądne, do zrealizowania. Zamiast zakupów bez opamiętania, raz w miesiącu kupić jedną, dobrą jakościowo rzecz i do końca 2020 roku stworzyć bardzo klasyczną garderobę kapsułową. Taką, która będzie samowystarczalna, dzięki czemu nie będę musiała się zastanawiać, czy te spodnie pasują do tej bluzki, a tamten sweter do spódnicy. Klasyka nigdy nie wychodzi z mody! Pierwszy planowany zakup? Idealna, biała koszula. Trzymajcie kciuki!
Zawsze wszystko zaplanowane, z kalendarzem i plannerem. Efektywność na maxa i brak wymówek. Czasem myśląc, że życie jest ceanem obfitości, do którego możesz przyjść z łyżeczką, szklanką, kubłem, wanną lub… podjechać cysterną i brać. Tak było. A teraz odkąd jest Tosia – nasze HNB, wszystko będzie wtedy, kiedy przyjdzie na to czas, niespieszno, slow, po swojemu. I jak kiedyś planowałam prawie wszystko tak teraz staram się nie planować, więc 2020 roku po prostu bądź, tu i teraz, serdeczny. Wybacz, że nie dotrzymam postanowienia o skrupulatnym planowaniu. Chwilo trwaj!
Klasyk! Nie zamierzam obiecywać sobie, że schudnę! Niecały rok temu urodziłam dziecko. Też debiutuje, ale w roli mamy. Nadprogramowych kilogramów jeszcze nie pożegnałam i wiecie co…fu..k it Serio, już kończę z tym myśleniem, że nie wyglądam jak przed ciążą. Ja już nawet nie jestem tą samą osobą, co przed ciążą, czy tego chcę czy nie i nigdy już nie będzie jak przed ciążą. Oprócz dziecka tego dnia narodziłam się jako matka i brzmi to trochę… tak, że zakłopotana się poczułam, ale sorry, dość. Wydałam na ten świat nowego człowieka. To jest Łał! . Wszystko przewartościowało i jest inaczej/trudno/wspaniałe. Więc zamiast hejtować ciało, które mnie doprowadziło do tego miejsca, postanowiłam je zaakceptować, a może nawet miłość z tego będzie. Zamiast tego zamierzam być dla siebie dobra, łaskawa, wyrozumiała, żeby moja córka też taka mogła być. Peace!
Mój przypadek jest trochę dramatyczny… W Nowym Roku planowałam rozstanie… Związek toksyczny, niezdrowy, a i zmian przy rozstaniu tyle – może i garderobę musiałabym wymienić?! I tyle przyjemności w tym naszym związku, tyle namiętności, tyle endorfin! Jak tu się rozstać z moją najsłodszą miłością?!
Odpuściłam. Wolę częściej pobiegać czy zrezygnować z CZEKOLADY
Hmm całej listy postanowień nie układam już od lat, choć zawsze nowy rok to czas jakichś refleksji.. Myśle jednak, że postanowienie, którego z premedytacją nie będę się trzymać to: nie jedzenie słodyczy. Życie jest zbyt krótkie!
Obiecałam sobie, że w po sylwestrze moja córka nie będzie więcej oglądać bajek. Dziś mija 14-ty dzień nowego roku i dowiedziałam się z odcinka 34-go, że Zuma z Psiego Patrolu to psia dziewczynka! W szoku jestem do teraz…
Tak, wiem – straszna ze mnie matka ?.
Postanowienia związanego ze zmianą pracy nie dotrzymam! Ta która jest, niech zostanie. Ostatni dni uświadomiły mi, że życie jest zbyt krótkie, żeby martwić się o rzeczy materialne. I gromadzenie ich, nie ma najmniejszego sensu. Lepiej przeznaczyć ten czas na podróże i na rozwój osobisty, kolekcjonować wspomienia, spotkania, twarze nowych ludzi, ich szczęście. A nie kolekcjonować najnowsze nowinki techniczne.
Mój dobrostan tkwi w moim wnętrzu…
Postanowienie noworoczne, którego z premedytacją nie spełnię to większe ustabilizowanie życia. Stanęła przede mną taka pokusa wraz z przywitaniem lat dwudziestych. Na szczęście była to tylko ulotna myśl. Życie jest za krótkie by być „ciężkoduchem”, układać je w ramy, porządkować normami przyjętymi przez większość. Z premedytacją pozostanę skrzypaczką żyjącą z dnia na dzień w ciągłej, fascynującej podróży jaką jest spontaniczna codzienność.
Nie robię z reguły postanowień noworocznych. Dlatego, że ich nie dotrzymuję. Być może wynika to z tego, że jestem wygodna, albo dlatego, że chodzę z życiem na kompromisy i elastycznie staram się dostosować do zmian, które niesie. To nie znaczy, że nie mam celów. Mam, i są one długoterminowe. Wierzę, że wszystko co robię doprowadzi mnie do moich celów. Tylko bez spinania się i wyznaczania konkretnych terminów i odhaczania konkretnych kroków. Jednak w tym roku zrobiłam wyjątkowo postanowienie, którego właśnie dotrzymam. Chyba pierwszy raz czuję, że temat którego to postanowienie dotyczy jest warty samozaparcia, wyrzeczeń, rezygnacji z własnej wygody, i braku ustępstw od zaraz. Chodzi o zagrożenie zmiany klimatu i konsekwencji jakie ta zmiana przyniesie. Moje postanowienie dotyczy ograniczenia kupowania rzeczy, ubrań. Nie kupowanie niczego co jest fast fashion. Rzeczy, których produkcja wiąże się z wykorzystywaniem ludzi, cierpieniem zwierząt. Innych postanowień nie musiałam chyba dotyrzymywać. Tym razem mam plan, który już wdrożyłam w życie i będę się go konsekwentnie trzymać.
Hahahaha, żadnego 🙂 od postanowień noworocznych wolę planowanie! A w tym roku planuje pokazać mojemu synkowi świat,bedziemy smakować, odkrywać i poznawać.
Jaka jest historia
mojego (nie)postanowienia?
To wszystko zaczęło się w dzień
„świątecznego odstawienia”:
Gdy już wszystkie pierogi w domu
zjedliśmy…
Wszystkie salaterki opróżniliśmy…
W pewnym punkcie się znaleźliśmy.
Nowy Rok zaczynamy!
I o postanowienia
się zamartwiamy…
Bo każdy już wie, że
biegać długo nie będziemy.
Diety nie wprowadzimy,
bo czasem jak prosiaki
w Maku żremy…
Pasji nowej nie znajdziemy,
to wszyscy już wiemy…
Kasy nie zaoszczędzimy,
na Bora Bora nie pojedziemy..
Gdyż już to wszystko przeanalizuję,
zobaczę w jakiej sytuacji się znajduję…
Stwierdzę pewnie:
„chr*anić te fałszywe postanowienia!”
Koniec trucia pupy i zbędnego żalenia!
Jedno sobie tylko zaplanuję-
żadnych diet, uszczuplania budżetu i szukania pasji na siłę- JUŻ DO WIADOMOŚCI NIE PRZYJMUJĘ.
Prowokacyjne pytanie, a odpowiedź…Sylwester, Nowy Rok to zmrożony szampan, a jak się uda tańce na stole 🙂
Postanowienia budzą się w wyniku zdarzeń, czy też zderzeń życiowych, a Nowy Rok to najwyżej złamany obcas w złotej szpilce (ups..) lub fryzura na głowie, która miała zszokować gości ( i niestety, stety udało się …:)
No nie umiem inaczej.
Nie jestem w stanie zmusić się do wcześniejszego wstawania.
Kosztem porannego biegu ze szczoteczką w ustach, sen jest tego warty 😉
Koniec!
K.r.o.p.k.a.
POSTANOWIONE.
Żadnych, ale to żadnych konkursów w tym roku.
Ani recytatorskich
Ani literackich
Ani filmowych
Ani fotograficznych
Ani kulinarnych
Ani dla dzieci i młodzieży
Ani lokalnych
Ani krajowych
Ani międzynarodowych
Ani piękności
Ani kulturystycznych
Ani chopinoskich
Ani tańca
Ani rysunkowych
Ani matematycznych
Ani nawet tych z Ładne Bebe
Ups… Czy coś poszło nie tak?
Żadnego. Bo żadnego nie mam. Hehe
Jestem mamą Lucy-tornado. Mała jeszcze nie ma dwóch lat, a już potrafi w 30 sekund wywrócić dom do gory-nogami. Jest to niewątpliwie jakiś rodzaj talentu, który być może w przyszłości zaowocuje jakimś rodzajem twórczości – hehe. Na przekrór wszystkiemu w tym roku postanowiłam stać się Krolową-ogaru, Panią Porządku i Poukładania. Oczami wyobraźni już widzę ten porządek w szafach z tylko potrzebnymi o pięknymi rzeczami, te jedynie niezbędne zabawki i lśniące blaty w kuchni i płytki pod fotelikiem do jedzenia. Ale coś czuję, że relacja z Lu będzie ważniejsza, że będziemy się uczyć i starać i próbować i zaczynać od nowa i nowa – a wyjdzie jednak haos. To nic za rok, też będzie nowy rok, a czasu razem nikt nam nie wróci. Buziaki i strumień mocy dla mam żywiołów.
Nie będę sama ścinać włosów mym dzieciom…nie będę! Czy to moja wina, że czupryny tych gamoni rosną jak szalone?? Na prawdę staram się pomóc a wychodzi jak wychodzi-wizja szalonego fryzjera-tam za dlugo, tu za krótko i za krzywo! Ale jak pomyslę, że z 2 szalonych mam iść do salonu, nagimnastykować się, by w spokoju dali się obciąć, to już wolę wyciągnąć swój sprzęt i rach ciach, po kłopocie 🙂
W tym roku przestanę udawać, że śpię, kiedy budzi się dziecko…
Drugi dzień stycznia i już po postanowieniach 😉
Od lat nie dotrzymuje postanowienia o 'robieniu postanowien’.Zycie 'od-do’ wydaje mi sie bardzo ograniczone- nie czekam na grudzien by postanowic, ze od stycznia bede bardziej sie starac- kazdego dnia daje z siebie wszystko, by kreowac piekne i wartosciowe zycie.
A ja jak co roku nie mam żadnych postanowień i to jest wspaniałe! Kolejny rok pełen spontaniczności, luzu i dobrych marzeń do spełnienia wtedy kiedy mi się tego zachce a nie kiedy sobie to zaplanuje. Ahoj przygodo! Niech dobre emocje niosą mnie ku mojemu przeznaczeniu 😉
To nie było postanowienie noworoczne, to była życiowa walka, którą od pięknych 15 dni odpuściłam: nie walczę z moją wewnętrzną sową! Żyję sobie do 2 w nocy, w dzień mam niezliczoną ilość drzemek, a że stan błogosławiony pozwala na bycie „świętą krową” to korzystam ile wlezie! Ba, konkubent znalazł naukowe dowody na zasadność takiego życia w zgodzie z własnym zegarem i pięknie nakrywa mnie kołderką około 7 rano. Polecam!
P.S. Zobaczymy jaka będę mądra, gdy mój brzuch po uwolnieniu postanowi być skowronkiem…
Ohhh… Miałam postanowienie, że będę prasować ubrania na bieżąco, ale… Już mnie ten świat zweryfikował ?♀️. Przy malutkim dziecku to raczej niemożliwe, więc dalej gromadzę potwora w szafie. Mam wrażenie, że za niedługo sam wyjdzie i będzie nas straszyć ?. Ale co tam, najważniejsze, że maluszek dopieszczony ???
Będę taka, śmaka i owaka. Wyprasowana, zorganizowana żona i matka z gotową listą zakupów i planem obiadów. Nie, dziękuję, nie będę.
A ja wolę
z rozwianym włosem i bez makijażu bawić się w taniec zamrażaniec z moim 4-latkiem,
śmiać się z mężem ze znanych na pamięć „Przyjaciół”,
po prostu być sobą.
Często zmęczona, bez wolnych weekendów i słuchająca o pracy i zarobkach bliskich czułam wielki ciężar na głowie związany z drogą, jaka sobie wybrałam. Ciężka praca w kuchni, rzucone studia, kilkunastu godzinny dzień pracy, męskie, mocne towarzystwo. Cały rok wracała do mnie myśl, ze muszę zmienić środowisko, że „przecież stać Cię na coś poważniejszego”. Obiecywałam sobie, ze rok 2020 będzie rokiem zmian, może akurat odnajdę swoją nową pracę i zacznę żyć wygodniej. Jak poszło? Na szczęście zamiast nowej zmiany odnalazłam spokój, szczęście, doceniłam wielka pasję jaką mam, to wielki zaszczyt pracować i robić to co się kocha. Mega wspieram wszystkich debiutantów, wszystkich, którzy nie boją się spełniać marzenia, maja wielka odwagę. Bo to super odważna sprawa wziąć życie w swoje ręce, robić coś niestandardowego, zaryzykować. Moje postanowienia i mętlik w głowie odpycham na bok, obiecuje sobie więcej spokoju i radości z tego co robię. Kobiety są niesamowite i wprowadzają do tego „męskiego” świata kuchni mnóstwo wrażliwości, delikatności i gościnności. A moim celem jest tym zarażać – tego się trzymam w 2020. 🙂
Choć to dopiero połowa stycznia, to ja już wiem, ze w 2020 roku znów nie uda mi się najzwyczajniej w świecie nie reagować na ,,złote rady,, mojej teściowej 😉
No witam ! W tym roku mam kilka postanowień których wiem że nie dotrzymam i nie jest mi z tego powodu źle. Słuchajcie… Jestem baba z krwi i kości – na początku roku postanowiłam że nie kupię nic Ale to absolutnie nic na wyprzedażach. Nie kupilam sobie Ale dzieciom już tak ale to taryfa ulgowa co nie ? Postanowiłam też że wrócę do ćwiczeń wiecie chce być sexi mami, no ale weszłam na wagę w pracy i okazało się, że mimo świat nie przytylam ani grama i stwierdziłam że sexi to już jestem. Ba ! Postanowiłam też, że będę bardziej planować wydatki czy swoje cele. Ale jak mam to robić jak spontaniczność mam wytatuowana w całym ciele i nie umiem i nic z tym nie zrobię. I uwierzcie mi nie stosuje żadnych kar dla sobie, za to że nie trzymam się postanowień. Ja żyję i biorę z tego życia wszystko co daje mi los:) Happy new year everyone! 🙂
Cooo? Już noworoczne postanowienia? Wybaczcie ale niedawno urodziłam dziecko i chyba jestem w jakiejś innej czasoprzestrzeni ?
Wróćmy na ziemie! Noworocznych postanowień nie robię odkąd zauważyłam, że w moim wypadku żadnego nie uda się dotrzymać ?gdybym jednak zrobiła taka listę, to spokojnie mogłabym z niej wykreślić już na starcie niejedzenie czekolady! Nie da się tego zrobić, no nie da! Wielokrotnie oszukiwałam samą siebie wiec mam to już sprawdzone!
Halo! Nie wpisujcie czekolady na listę noworocznych postanowień ?
Z premedytacją nie dotrzymam postanowienia nauki języka chińskiego. Znacznie ułatwiłoby mi to kontakt z moimi klientami, ale dzięki Wam nie muszę 🙂 Przecież mogę tej obietnicy nie dotrzymać z premedytacją. Ufff! Ale ulga. Pomęczę się od kolejnego roku…:-) Dzięki
Postanowiłem, że nie dotrzymam postanowienia. Choć… zrozumcie ciężko będzie. No bo, w końcu jestem w domu, godzina prawie wieczorna, jestem zmęczony, rozdrażniony, ale już jest dobrze, ponieważ ona czeka na mnie tu, w pokoju dziennym, jak co dzień. Nadal tak piękna, jak w dniu, w którym się poznaliśmy. No dobrze, nie do końca. Jej kształty nieco się zmieniły. Zrobiła się nieco oklapnięta, zwłaszcza w połowie. Te ślady czasu zaczęły być dość krępujące w sytuacjach towarzyskich. Dlatego postanowiłem: w 2020 będzie trzeba ją zastąpić nowym, jędrniejszym modelem.
Moja kanapa. Nie zrobię jej tego!
Zresztą dzieciom i żonie również poprawia humor, no i bywa tak, że tylko na nią mogę liczyć na koniec wyczerpującego dnia. 😉
Postanowienia noworoczne z zasady polegają na drastycznej zmianie nawyków, załatwianiu dawno nie załatwionych spraw, zmianie perspektywy i tego co już mamy… więc dla zasady odrzucę wszystkie by w spokoju zgodnie z tym co przyniesie nam los zwiedzać, poznawać,bawić się, dzielić się naszą wiedzą ze światem i nie robiąc planów cieszyć się kolejnymi dniami z dzieckiem które już nie długo dzieckiem nie będzie, mamą która nie będzie miała niedługo tyle siły i miłością która już nigdy nie będzie tak świeża jak dziś…
Obywatelka postanowiła uroczyście,
w piszczącej i hałaśliwej asyście,
że z nastaniem 2020 roku
– da sobie z tym wszystkim święty spokój! „To-wszystko” się nachyliło,
lepkie całusy złożyło
i z postanowienia całego
zrobiło się tulenie na całego.
Ja w tym roku postanowiłam, że będzie wyjątkowo bez postanowień. Zazwyczaj mało z nich realizowałam. Trochę z lenistwa trochę z braku czasu. Wiec moim tegorocznym postanowieniem jest nie mieć postanowień właśnie ? Zobaczymy co ten rok mi przyniesie a ja będę się cieszyć każdym dniem.
Z premedytacja nie dotrzymam jednego postanowienia. Postanowienia, celu, który stawiam sobie co roku. Brnę w w to przez 12 miesięcy, wyciskam siódme poty by być piękna i zgrabna jak te wszystkie influencerki. A jak juz dochodzę do tego momentu, do momentu idealnego ciała zawsze stwierdzam.. kurcze po co Ci to? Przecież te pol roku temu tez bylas piekna, kobieca i przede wszystkim nie bylas ta jedna z wielu. Bylas niepowtarzalna, trochę nieidealna i chyba bardziej szczęśliwsza dzięki tej czekoladzie co zjadłas ukradkiem w kuchni. Nie zrezygnuje z biegania bo to sprawia mi przyjemność i daje niewiarygodne endorfiny ale nie bede wstawać o 5 by isc na silownie. W tym czasie bede wtulać się w swoje dzieci, cieszyc sie naszymi wspolnymi porankami i jesc na sniadanie slodkie pancakesy.
CEL 2020: minus 5 kilo
POSTANOWIENIE: nie jeść słodyczy
PRZEMYŚLENIA: Czy regularne dostarczanie organizmowi słodyczy nie uczy go, że zawsze je dostanie i w końcu przestanie odkładać zapasy w postaci dodatkowej fałdki na brzuchu?
WNIOSKI: postanowienie może zaprzepaścić wiele lat nauki – więc biegiem do cukierni po ,,materiały szkoleniowe” 😉
Na świecie nie ma niczego silniejszego niż delikatność.
Obiecałam być silna, nie jestem w stanie tego dotrzymać.
Kiedy wracałam z sylwestrowej domówki w Nowym Roku w przedpokoju potknęłam się o monstrualne kartonowe pudło.
– Dobra! Dosyć tego! – wrzasnęłam. Najwyższa pora się z tym rozprawić.
Kiedy w maju zmarła moja babcia na szybko likwidowaliśmy jej dom. Każdy wziął coś dla siebie, trochę z przymusu, trochę z sentymentu. Smutne emocje przykleiły się do kartonu powodując, że przez tyle miesięcy nie miałam odwagi do niego zajrzeć. Ale mieszkanie nie za duże, piwnicy nie ma. Ile na Boga można przesuwać ten tymczasowy mebel z rogu w róg. Koniec z tym. Usiadłam na podłodze. Otworzyłam. Posegregowałam. Z perspektywy czasu, Nowego Roku wszystko wydało mi się bez wartości. Makutra? Błagam, wszystko robi Thermomix. Zestaw brązowych filiżanek z siermiężnej ceramiki? Nie ma mowy, szafki pękają w szwach. Cztery arabskie kiecki ociekające ciężkim haftem? Wełniane majty?!
Sterta rzeczy skazanych urosła, pudło opustoszało. Zostawiłam tylko przepiśnik w ceratowej okładce i broszkę z bursztynem.
– No wreszcie! – skwitował mąż widząc pusty karton wystawiony do wyrzucenia.
W poczuciu spełnionego obowiązku poszłam sprzątać dalej.
– Jakaś mania. Mam nadzieję, że mi tak nie zostanie na cały rok.. – myślałam szorując zapyziałe fronty szafek, które kiedyś były białe. Chyba. Wieczorem padłam na łóżko bez krzty energii. Zasnęłam od razu.
W środku nocy zerwałam się jak oparzona.
– O Matko Przenajświętsza, co ja zrobiłam?! – galopem pobiegłam do przedpokoju i chwyciłam w objęcia wielki, przygotowany do wyniesienia wór. Makutra! Wyjąć w tej chwili! Przecież z niej było najlepsze na świecie ciasto drożdżowe! To, które babcia robiła na sobotę..i jak przyjeżdżałyśmy na ferie..i jak nie zdałam egzaminu..i jak rozstałam się z pierwszym chłopakiem. Filiżanki! Wyjąć! Przecież w nich urządzałyśmy z siostrą błotne przyjęcia w ogrodzie. Ale to była zabawa.. A arabskie sukienki? Ile godzin spędziłyśmy na strychu w chacie przebrane za tajemnicze księżniczki. Nawet te gacie zostawiłam..w końcu ma być jeszcze zima.
Wszystko z powrotem wsadziłam do pudła. Zakleiłam. Na wierzchu namalowałam gałki i palniki, na boku drzwiczki do piekarnika. Kiedy moje córeczki obudziły się rano były wniebowzięte:
– Mamo! Zrobiłaś nam kuchenkę do gotowania!
– O tak. – Odpowiedziałam z satysfakcją. – A wieczorem pobawimy się w arabskie księżniczki!
Zacznę od tego, że ja w ogóle nie jestem fanką postanowień noworocznych. Dlaczego? Według mnie praca nad sobą powinna trwać cały rok i zaczynać się w momencie, gdy do naszej głowy wpadnie myśl, że czas coś zmienić! Nie ma co odkładać postanowień na kolejny dzień, tydzień, miesiąc, najpewniej o nich zapomnimy i nic z tego nie wyniknie. Postanowienie noworoczne, które najbardziej mnie irytuje to „pójdę na siłownie”, „schudnę”, „zacznę uprawiać jakiś sport”. Po pierwsze, te postanowienia są bardzo nieprecyzyjne, z samego pójścia na siłownię nic nie wyniknie, jeżeli wcześniej nie miałeś/łaś ze sportem nic wspólnego to najpewniej twoje nogi pokierują cię na bieżnię, pobiegasz 20 min., a potem poćwiczysz na kilku innych maszynach, prawdopodobnie robiąc to źle, co wyrządzi więcej szkody niż pożytku, a po miesiącu, takiego nędznego ćwiczenia, zrezygnujesz. Zastanów się jaki sport może Ci się spodobać, czego chciałbyś/chciałabyś spróbować? Chcesz schudnąć? Dobrze, ale w jaki sposób masz zamiar to zrobić? Siłownia stała się ostatnimi czasy bardzo popularna, ale prawda jest taka, że bez żadnej wcześniejszej wiedzy i doświadczenia w temacie ciężko jest się na niej odnaleźć laikowi. Łatwo się za to zrazić i czuć niekomfortowo. Dlatego ja polecam wybrać się na zajęcia grupowe lub prywatne(jeśli was na to stać) z trenerem, pod którego okiem nic wam się nie stanie, wiele się nauczycie i będzie was motywował do dalszej pracy. Poza tym nie ma co czekać na początek stycznia ze swoim sportowym postanowieniem, bo to właśnie wtedy jest największy tłok w takich miejscach. Ja specjalnie unikam chodzenia na siłownię w styczniu i wolę odczekać do lutego kiedy zostaną już tylko najwytrwalsi 😉 Pamiętajcie też, że nie ma co się zrażać, jeśli nie ma efektów już po 1 tygodniu czy miesiącu, przeważnie można ich oczekiwać po około 3 miesiącach regularnego ćwiczenia, a i tak nie sprawdza się to w każdym wypadku, każde ciało jest inne! Zamiast od razu wybierać siłownie, zastanów czy w ogóle Cię to jara, może lepszą opcją będą zajęcie taneczne, yoga, aerobik, a może zamiast płacić tyle pieniędzy za karnet na siłownie, tylko po to by biegać na bieżni, lepiej zainwestować te pieniądze w dobre buty i pobiegać po parku? Postanowienia powinny być przemyślane i sprecyzowane oraz zakładać, że nie będą trwały tylko miesiąc, ale cały rok, dlatego warto przemyśleć czy stawianie sobie poprzeczki zbyt wysoko prędzej nas nie zniechęci niż sprawi, że staniemy się fit maniakami.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2020!
I powodzenia w dotrzymywaniu postanowień noworocznych, oby nie znikły z naszego życia zanim choinka bożonarodzeniowa wyląduje na strychu 🙂
Odkąd zostałam mamą po raz pierwszy, co roku obiecuję sobie iż znajdę czas tylko dla siebie i będę o siebie bardziej dbać…
Mija kolejny rok, a ja zostałam mamą po raz trzeci. Tak więc, ponieważ czasu coraz mniej, postanowiłam iż w tym roku nie będę sobie obiecywać po raz kolejny: „w tym roku zadbam o siebie”, bo i tak ciągle nie wychodzi.
Jednakże jestem pewna iż z takim zestawem od Glowdust udałoby się mi wyczarować choć troszeczkę czasu tylko dla siebie 🙂
Pojechać wreszcie do Norwegii, rozprawić się z mitem tego bogatego, żyznego, dobrotliwego dla matek i dziatek, pokojowo nastawionego kraju, który okazuje się być jednym z największych eksporterów broni palnej. To może ja nie pojadę, może tego postanowienia nie dotrzymam, ale za to skumuluję całą swoją w energię w łapanie dystansu i czujność na wypadek, gdyby ktoś znów próbował mnie nabrać.
ach jak to zrobić, żeby tak nic nie postanawiać, a żeby i tak się spełniało. bo ja bym wtedy chciała wniknąć stopą w mech i przenieść się do miękkości. a potem wrócić spokojniejsza do dzieci i chłopaka i psa, nie warczeć na nich wszystkich.
Wyjechać za granicę…by zacząć wszystko od nowa. To „nowe” jest mi potrzebne jak tlen….ale postanowiłam zostać i zawalczyć o lepsze jutro. Oby było warto….
Z premedytacją nie dotrzymam swojego postanowienia uszczęśliwiania siebie na siłę. Zwalniam tempo i zaczynam delektować się małymi przyjemnościami, teraz wiem, że bardziej uszczęśliwia mnie rodzinne oglądanie netflixa na kanapie niż nocne imprezowanie, wspólny spacer czy przygotowywanie i spożywanie posiłków, gdy jesteśmy w komplecie, dopiero teraz zaczynam dostrzegać, że największe szczęście daje mi nasza rutyna, to, że w zdrowiu tak sobie pomału idziemy przez życie !
Nie jestem typkiem, który robi postanowieni noworoczne. Zdecydowanie bardziej lubię robić sobie wyzwania na bieżąco. Ale moc zrobić sobie wyzwanie i z premedytacja je olać. No to muszę być ja! W takim razie postanawiam sobie tu i teraz że w tym roku zrobię się zdecydowanie bardziej sumienna i zacznę prasować od razu po ściągnięciu prani z suszarki! A co! Hmm nie no ja to napisałam? ? ufff jak dobrze móc go nie dotrzymać ???
Miałam mieć postanowienie, że w tym roku nie sprawimy kolejnego malucha- sory stary za fajne dzieci nam wychodzą! Miłości i słodyczy w końcu nigdy dość! 😉 z przyjemnością nie dotrzymam tego postanowienia!
Miałam mieć postanowienie, że w tym roku nie sprawimy kolejnego malucha- sory kochanie za fajne dzieci nam wychodzą! Miłości i słodyczy w końcu nigdy dość! 😉 z przyjemnością nie dotrzymam tego postanowienia!
W związku z pojawieniem się malucha w życiu wypadałoby poczynić kroki, aby popracować nad organizacją życia i domu – wiadomo dziecko to rewolucja w życiu! Jak ogląda się Perfekcyjną lub kanały na yt, poświęcone tematyce organizacji czasu i prac domowych, pomyśleć można, że to jest super i nie ma nic bardziej przyjemnego. Być może. Ja w tym roku odpuszczam, być może i kolejne lata też. Nie ukrywam, chciałoby się mieć wypucowany dom na błysk, jednak w zamian wybieram wspólne chwile spędzone z rodziną. Chcę maksymalnie wykorzystać pozostały czas do mojego powrotu do pracy, bo tych chwil zwłaszcza z maluchem nikt później mi nie zwróci. Przeżyję bez ubrań złożonych zgodnie z filozofią Marie Kondo – żyłam bez tego 30 lat, wytrzymam i parę kolejnych. Na wszystko przyjdzie czas 🙂
Nigdy nie robiłam noworocznych postanowień. Chyba nigdy tak naprawdę ich nie potrzebowałam. W tym roku jest inaczej – właśnie mija rok od kiedy zostałam mamą. I muszę przyznać, że macierzyństwo dało mi nieźle w kość! Fizycznie i psychicznie. I dlatego też postanowiłam, że czas zerwać z tradycją braku postanowień. Czas wrócić na dawne tory i przywrócić trochę balansu w naszej rodzinie. Chcemy być wszyscy tak samo ważni – wszyscy mamy swoje potrzeby. Nie tylko nasze dziecko 😉 Także 2020 r to czas delektowania się małymi przyjemnościami. To jest mój cel. Chcę mieć czas na wypicie swojej ulubionej herbaty. Znowu chcę piec te wszystkie ukochane focaccie z rozmarynem, chałki i brioszki z czekoladą. Codziennie rano będę znowu szczotkować swoje ciało. Będę chodzić na randki sama ze sobą – na kawę w spokoju, na pyszną napoleonkę, na prosecco. Wybiorę się też na randki z mężem 😉 Raz w miesiącu pójdę na masaż. Pójdę w końcu do ukochanego teatru muzycznego. Będę czytać książki – choćby po kilka stron dziennie 😉 Pomaluję usta czerwoną pomadką. Usiądę na ławce w parku i będę wygrzewać twarz w słońcu. Także będę po prostu uszczęśliwiać siebie!
P.S. Wczoraj byłam na tajskim masażu i było bosko. A przed chwilą wyciągnęłam z piekarnika focaccie z rozmarynem i oliwkami. Także plan jest już wdrażany w życie!
W tym roku nie postanawiam się zmieniać. Cóż, zawsze sobie myślę, że muszę być lepsza, chudsza, cierpliwsza dla moich córeczek, bardziej wyrozumiała dla męża, znaleźć pracę, ubierać się lepiej, żyć ekologiczniej i zdrowiej ii…i tak ciągle. O rany! To wszystko ma sens i jest dobre dla mnie i moich bliskich- a jakże, ale jedynym efektem są niekończące się wyrzuty sumienia i permanentne zmęczenie psychiki. Uświadamiam sobie, że zdecydowanie nie warto. Co w zamian? Miłość do siebie, do Boga, do ludzi, do ciała i czas, który całą tę przestrzeń przekształca tak, że nawet najśmielsze postanowienia tego nie ogarną.
A ja postanowiłam z żadnego z moich postanowień nie rezygnować – w imię uszczęśliwiania innych oraz bycia miłą i posłuszną, zrezygnowałam już ze zbyt wielu rzeczy. Nie stoję nad grobem, ale mieszkam przy ruchliwej ulicy i jutro może zabić mnie tramwaj. Nie chcę umierać na jezdni myśląc „Nareszcie, i tak nie żyłam dla siebie, teraz będę miała spokój”. I tak, przeczytam w tym roku 50 książek (w 2019, udało mi się dobić do 47), douczę się ceramiki, poprawię swój niemiecki i rysunek.
Może powinnam wyluzować, ale nie jestem pewna. Na wszelki wypadek tego nie zrobię – dopiero się rozkręcam.
Każdego grudnia, na sam koniec roku przepisuję postanowienia których nie zrealizowałam. Co roku przepisuję – w tym roku też- jeśc mniej, zdrowiej i nie podjadać. W tym roku wiem, że znów z premedytacją nie dotrzymam tej próby, bo kto odmówi dodatkowemu kawałkowi parmezanu, albo jeszcze jednej małej porcji ramenu? fałdki ukryję pod oversizeami 😛
spoważnieć. nie zamierzam. już nie raz, nie dwa próbowałam, a efekty były opłakane. dosłownie i w przenośni. dlatego zaryzykuję wieczną niedojrzałość, sorry dzieciaki, sorry mąż. no co ja zrobię.
Z premedytacją nie będę oszczędzać i zamiast kupować więcej w sieciówkach mam zamiar kupować mniej i rozważniej od polskich marek w Polsce tworzących ❤️
Postanowienia noworoczne – jak co roku nie dotrzymam wszystkich bo żadnego sobie nie stawiam od lat ?
Mamy 20 styczeń a u mnie noworoczne postanowienie zostało już niedotrzymanie. Miałam nie jest za dużo smakołyków, ale się nie da. Mam w domu 2 małych kucharzy, którzy tyłko chcą robić ciasteczka, rogaliki i inne dobroci. Wdrapuja się na blat wyciągają mąkę, wałek i proszę żeby coś upiec. A jak im odmówić widząc ich oczy jak u kota ze Shreka. Zatem pieczemy, a później razem zjadamy.
Jest 18 styczeń a nie 20 ?? cała ja 🙂
Obiecałam sobie, że w tym roku schudnę. Po 5 latach od ostatniego porodu, po depresji i innych wymówkach – kij tam! W tym roku, powoli bez gwałtu na sobie schudnę! Plan był optymalny, dopracowany, nawet przyjemny – zdecydowanie obiecujący. Tylko coś poszło nie tak, bo zupełnie nie planując i nawet nie bardzo chcąc (teraz i w tym roku) test ciążowy wyszedł pozytywnie. Wiec oczekujemy 4 dziecka, 30 kg na plusie i troszkę stresów (opinia publiczna mnie zmiażdży „kolejna” ciąża). No ale jak widać tego planu noworocznego zupełnie nie będę chciała dotrzymać, bo w moim przypadku w ciąży się nie da schudnąć ??♀️ Test z 2.01 także za długo obietnic noworocznych się nie trzymałam 😉
A ja, wbrew celom większości znajomych i do niedawna też moim własnym, nie zamierzam w tym roku zajmować się rozwojem osobistym. Nie dostanę pewnie awansu, nie będę chodzić na zajęcia z mindfullness, ani też nie zmienię pracy na bardziej jakąś tam. Mimo to myślę, że ten rok zmie wszystko w moim życiu i wierzę, że na lepsze, bo w tym roku zostanę mamą 🙂 planuję więc skupić się na synku i delektować się tymi ulotnymi chwilami z nowym człowiekiem, uwieczniać je na pięknych fotografiach i spełniać się jako mama.
Moje doświadczenia i idące za tym głębokie przemyślenia końcowo-roczne sprawiły, iż za cel w nowym roku postawiłam sobie osiągniecie zgody we wszelkich, nie w pełni klarownych relacjach z ludźmi. Kiedy natomiast dotarło do mnie, że tak naprawdę tylko jedna strona DAJE (dobre chęci, empatię, ciepło, troskę, cierpliwość, zaangażowanie), otrzymując niedocenienie, obojętność, bądź – co gorsza – łaskę W ZAMIAN, zrozumiałam, że jest to droga do samo-wypalenia i permanentna chęć bycia dobrym dla innych, jest mocno krzywdząca dla siebie samej. Postanowiłam zatem się z tym postanowieniem (w końcu!) nie zgodzić i zacząć pracować nad asertywnością, własnym komfortem duchowym i zdrowym egoizmem. Zwłaszcza, że mam małą córeczkę, która kiedyś te wzorce – mam nadzieję – powieli 🙂
Pozdrawiam!
Pierwszy raz w życiu postanowiłam coś postanowić ha ha ale oczywiście nie udało się? jedno uzależnienie mam są to słodycze? w nowym roku chciałam ich zaprzestać jeść ale cóż wszytko legło w gruzach i nici z mojego postanowienia noworocznego? dobrze ze chociaż ćwiczę wiec napewno wszytko spalam tak wiec nie pozostaje mi nic innego jak zajadać się dalej ?
Jestem w 40 tc. Zaraz rodzę. I jako przyszła, młoda matka XXI wieku powinnam mieć wizje – w tym roku schudnę! Zrzucę wszystko to co nabrałam w ciąży. Będę miała sylwetkę idealną! Wiecie co…? Dajcie spokój! W tym roku to ja się skupie na tym żeby być szczęśliwą mamą. Z dodatkowymi kilogramami czy nie? Kogo by to obchodziło. Na pewno nie mojego syna, który zaraz pojawi się na świecie. On zapewne będzie wolał mamę, która będzie skupiona na Nim i jego potrzebach. Dzisiejszy zwariowany „fit” świat każe nam ciagle myśleć, że zawsze można w sobie coś poprawić. Ja nie chce nic poprawić. Chce mieć poczucie ze jestem dobrą mamą – nie zawsze doskonałą ale zawsze w gotowości. Chcę skupić się wyłącznie na swojej nowej przygodzie w życiu pt. „Będę mamą!”. 🙂
Właśnie obudziły mnie skurcze, być może to znak, że nasz nr2 dzisiaj pojawi się na świecie. A może nie, może wycofa się w ostatniej chwili, jak tydzień temu? Kiedyś by mnie to frustrowało, jednak już pierwszy syn dał mi niesamowitą lekcję odpuszczania, i choć z moim temperamentem nie jest to wcale łatwe, to właśnie tak zapowiada się dla naszej rodziny ten rok: odpuszczać, słuchać swoich instynktów, uważnie przyglądać się temu co tu i teraz i uczestniczyć w tym całym sobą. Ten rok należy do małego, długowyczekiwanego człowieka, który niedługo stanie się pełnoprawnym członkiem naszej rodziny, i to otoczenie go miłością i troską oraz oswojenie się z jego temperamentem jest dla nas priorytetem, reszta poczeka.
Nie schudnę 5 dodatkowych kilogramów. Nie będę regularnie zarzynać się crossfitem 5 x w tygodniu ani bieganiem interwałowym co drugi dzień. Nie będę regularnie chodzić na saunę w ramach regeneracji. Nie będę robić mezoterapii raz w miesiącu ani żadnych zabiegów na twarz. Nie będę pędzić jak zawsze. Nie będę załatwiać 100 spraw dziennie efektywnie. Nie będę ryzykownie pędzić przez przez miasto autem na złamanie karku. Nie będę dbać bardziej o komfort innych niż swój. Nie będę się przepracowywać. Nie będę myślała o sobie, że WOLNO i SPOKOJNIE znaczy nudno i bezproduktywnie. Tego wszystkiego z premedytacją nie będę robić w Nowym Roku. Bo nie chcę, bo nie mogę, bo tak wybieram. Bo jestem w drugiej ciąży i NIC teraz nie jest ważniejsze.
Spodziewam się mojego pierwszego dziecka, syna. Nie będę się przejmować presją szybkiego powrotu do wagi sprzed ciąży i nie będę do niczego zmuszać swojego ciała i duszy. Dlatego w tym roku zero postanowień, dam dojść do głosu swojemu instynktowi, zakopanemu gdzieś głęboko lata temu, który teraz przebija się mocno, donośnie.
W tym roku zamierzam po prostu, najzwyczajniej w świecie i na dodatek z premedytacją nie robić postanowień noworocznych… By uwolnić się od wielkich słów obietnic by móc działać spontanicznej i więcej w zgodzie z sercem i na miarę codziennych możliwości i sił 🙂
Debiutując jako Mama (obecnie 8 miesięcznego cudownego synka Ignacego ?), musiałam nauczyć się odpuszczać i akceptować… Czasem te dwie czynności są najtrudniejsze na świecie! Właściwie jest to nieustanna i codzienna nauka, którą odbywamy wspólnie we Trójkę – w nowych rolach i kontekstach. Czasem świadoma i łagodna, a czasem bardzo burzliwa i gwałtowna, kiedy indziej bardziej z dystansem i przymrużeniem oka 😉
Podsumowując sztuka odpuszczania to moje antypostanowienie na rozpoczęty 2020.
Miałam takie postanowienie na nowy rok, że będę ryczeć jak lew!
Ale przecież odwaga nie zawsze ryczy jak lew. Czasami jest cichym głosem, mówiącym u kresu dnia: „Jutro znów spóbuję”.
Generalnie postanowienia noworoczne nigdy nie były mocną stroną. Zawsze się pojawiały, ale tylko ich część naturalnie była realizowana. Te, które wymagały wyjścia ze strefy komfortu – były omijane przez moje oczy, które z biegiem miesięcy coraz rzadziej spoglądały na ich listę.
Od zawsze, odkąd pamiętam, jednym z nich było – nie dać się ponieść szaleństwu (czyt. nie rób głupot Stara!).
Rok 2019 był rokiem ciężkim. Pełnym zmian, poświęceń, cierpienia, strachu – ale z pięknym końcem. I gdy nadszedł ostatni dzień roku, a ja wzięłam się za spisanie postanowień, zmieniłam podejście. Dlaczego by nie szaleć? Dlaczego by nie dać się ponieść? Nie wiemy tak naprawdę kiedy i co się wydarzy, a spontaniczność naprawdę nadaje życiu ciekawy smak. Więc w tym roku odpuściłam sobie bycie „ułożoną”. Wręcz przeciwnie – będę „poprawnie niepoukładana”. Szaleństwo jest w cenie!
W tym roku nie robię sobie wolnego od dzieci… Zawsze, nawet podświadomie chciałam zrobić coś dla siebie, coś żeby się od nich uwolnić i mieć własną przestrzeń – tylko dla siebie. Chociaż uważam, że nie ma w tym nic złego, a wręcz często ratuje to zdrowie psychiczne mamy. Ten rok jednak rozpoczął się chorobą najstarszego synka i pobytem w szpitalu przez 10 dni. W tym czasie zostałam z pozostałą trójka męskiego potomstwa sama. O dziwo nie skończyło się to załamaniem nerwowych a nawiązaniem nowych relacji. Mogę powiedzieć, że nawet przyjaźni, których wcześniej nie miałam z własnymi dziećmi. A przynajmniej nie odczuwałam ich w takim stopniu. Dlatego w tym roku NIE POSTANAWIAM uciekać od dzieci.
Chociaż mąż pewnie nie przepuści mi wyjazdu tylko we dwójkę plus najmłodszybko klusek, Filipek ?.
Mam dwie małe córki a kolejną noszę pod sercem. I chociaż to wbrew zdrowemu rozsądkowi nie mam szans by oprzeć się kolejnym pięknym ubrankom i akcesoriom dla dzieci, szczególnie tym od polskich tak cudownych marek. Tym razem nie chcę tylko marzyć o nich patrząc na zdjęcia. Tym razem chcę spełnić swoje marzenie, bo to sprawia ogromną radość kupować od polskich marek, bo nie dość że te rzeczy są przepiękne to stoi za tym dużo więcej. Może chociaż jedną rzecz na miesiąc, ale przy trzeciej córce nie chcę tych przyjemności pozostawić tylko w marzeniach. Już nie tym razem. Pozdrawiam!
Z premedytacją nie będę się już starać być „NAJLEPSZĄ wersją siebie”, wystarczająco DOBRA też styknie. Jestem już zmęczona nielubieniem siebie, chce się lubić i to bardzo , ba powiem więcej już siebie lubię odkąd z premedytacją nie będę stawać w szranki w Złote myśli w stylu nowa dekada nowa ja! Chcę być szczęśliwa nie rozliczając siebie co krok. Bo jak powiedział Erich Fromm „Szczęście nie jest przypadkiem ani darem Bogów. Szczęście to coś, co każdy z nas musi wypracować dla samego siebie.”
Moim postanowieniem noworoczny jest:
udzielanie dłuższych odpowiedzi w ramach uczestnictwa w konkursach.
Kocham piosenki Krzysia Krawczyka,relaksują mnie jak żadne inne,a gust muzyczny mam raczej szeroki. W maju biorę ślub,pierwszy taniec napawa nas z lubym lękiem,bo my raczej z tych co kocie ruchy nietentego. Na nerwowe pytania rodziców czy ćwiczymy kroki,moze kurs jakiś czy inny balet odpowiadaliśmy,że od stycznia. I….eee tam,Krawczyk nam zaśpiewa „byle by było tak,ze czlowiek bardzo chce,byle były sny zielone,zlote dni” i jakoś pójdzie?
Rok 2020. Nowa dekada. Tak bardzo bym chciała zacząć od planów ambitnych, wielkich postanowień, życiowych zmian. Osiągnę sukces, zbuduję dom, spłacę kredyt, będę lepszą matką, troskliwą córką, wspierającą żoną, ba nawet będę bardziej idealną synową. Jedną ręką gotuję zdrową zupę, drugą ręką prasuję koszule, nogą bujać będę niemowlaka, a na twarzy uśmiech, w sercu opanowanie, dobra rada i mądre słowo dla każdego. Ale jednak postanowień nie dotrzymam. Plan się zmienił. Bądź WDZIĘCZNA! Od tygodnia dźwięczy mi w uszach. Za to co mam, za każdy dzień, moment. Za to, że dziś świeci słońce, że dzieci przez godzine bawiły się razem, za spacer po lesie, a nawet że mogę wyjść do dentysty późnym wieczorem- sama i to nawet przyjemnie , że pada deszcz. A zmiany? Zmiany i tak przyjdą. Przyniesie je życie. I to tak wielkie, że się człowiek zaskoczy. Tylko bądź WDZIĘCZNA i otwarta na te właśnie zmiany- nadal gdzieś mi to dźwięczy, jak to pisze.
Samo posiadanie noworocznego postanowienia jest postanowieniem, ja więc postanawiam nie spełniać w tym roku potencjalnych postanowień:)
Będę dla odmiany żyć chwilą, bez planowania i ulepszania rzeczywistości.
W końcu i tak szczęśliwym się nie jest, tylko bywa, niezależnie od wszystkiego.
Nie lubię sobie odpuszczać, do postanowień (nawet tych noworocznych) podchodzę metodycznie – przekuwam je w cele i rozbijam na zadania opatrzone datą wykonania. W tym roku urodzę swoje pierwsze dziecko więc na liście postanowień pojawiło się doszkolenie z metody Montesorri, na półce czekają książki które mają mi ułatwić wprowadzenie dwujęzyczności zamierzonej a minimalistyczna wyprawkowa lista ze sprzętami i ciuszkami od polskich twórców nabiera ostatecznych kształtów. Postanowiłam być matką przygotowaną, przezorną i poukładaną i z tego postanawiam świadomie zrezygnować na korzyść delikatności względem siebie i własnej wyobraźni. Życzcie mi powodzenia w tej rezygnacji 🙂
Na liście postanowień, których świadomie już teraz decyduję się nie dotrzymać: stabilność, chwiejąca się u podstaw, bo podmywana pragnieniem próbowania wciąż nowych rzeczy, spontanicznych decyzji oraz przyjmowania z pełnym spokoju uśmiechem zawirowań, jakie przynosi kolejny obrót ziemi wokół własnej osi. Doskonalenie się – porzucone na rzecz odpuszczania i wrażliwości wobec siebie, których najlepiej uczę się w terapii i dobrych (co nie znaczy, że zupełnie pozbawionych nieporozumień) relacjach. Samowystarczalność – kolejny mit, obalony oswojeniem się z myślą, że przyjmowanie może być równie wartościowe jak dawanie.
Być lepszą, perfekcyjną mamą, ogarniać dom, mieć wszystko na błysk. A może w 2020 wystarczy być = mieć więcej czasu i miejsca na dystans do tego wszystkiego co dookoła. Tak na spokojnie i jak wyjdzie, będzie dobrze bez spiny i całego ąę.
Co roku moim postanowieniem, które usilnie próbowałam realizować, był powrót na siłownie i wyciskanie siódmych potów tylko po to aby zawalczyć o moją idealną sylwetkę. W tym roku mimo, iż do super sylwetki daleko, odpuszczam. W zeszłym roku urodziłam piekna
Córeczkę, która ma prawie roczek. Chce aby miała mamę, która akceptuje swoje krągłości, fałdki i każda cześć swojego ciała! Czas przeznaczony na siłowni będzie czasem spędzonym razem z miśką.
Było oszczedzanie w planie..niestety zrobiłam porządki w szafie i zrobiło się jakoś pusto…Plus jest taki, że tym razem nie rzuciłam się w wir tanich zakupów z sieciówek, lecz kupiłam sobie kilka drożysz lecz lepszych gatunkowo rzeczy, które mam nadzieje posłużą mi na lata. Liczę również na to, że się trochę „odkuję i sukcesywnie wystawiam do sprzedaży ubrania, w których nie zamierzam już chodzić.
Rezygnuję z jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej jakaś. Jeszcze bardziej do ulepszenia.Jeszcze bardziej jak należy. Jeszcze bardziej niż zaplanowane i zapisane w kajecie. Jeszcze bardziej wyjogowana w modnym luźnym dresie, z lumpeksu, nie daj boże z sieciówki. Jeszcze bardziej po kursie medytacji i self-reg. Jeszcze bardziej opita wodą, kranówką, absolutnie nie z plastikowej butelki. Jeszcze bardziej nasmarowana kosmetykami o prostym składzie z ecocert. Jeszcze bardziej objedzona warzywami z kooperatywy spożywczej, niepryskanymi. Jeszcze bardziej uraczona kawą na mleku owsianym, oby mleko nie leżało w lodówce obok krowiego. Tylko drip albo chemex z kawy fairtraid. Tylko w kawiarni z meblami z odzysku. Do kawiarni tylko rowerem, kolażówką, chyba że już może składakiem? Jeszcze bardziej matka montessori. Jeszcze bardziej porządkująca przestrzeń pracy dziecka i dostarczająca jeszcze bardziej drewnianych zabawek. Jeszcze bardziej sprawnie używająca takiego języka, aby dzieci nas słuchały, słuchała tak, żeby dzieci do nas mówiły. Dzieci jeszcze bardziej ubrane w ekobawełne, jeszcze bardziej niebieloną. Dzieci jeszcze bardziej zabierane do lasu, jeszcze bardziej nieoglądające bajek, jeszcze bardziej niejedzące lizaków, no chyba że z ksylitolem. Jeszcze bardziej planująca wartościowe spędzanie czasu wolnego, najlepiej do agroturystyki, tylko pkp. Żadnych spalin i śladu węglowego. Jeszcze bardziej sadząca, podlewająca, nawiżąca fikusy i monstery w glinianych doniczkach. Jeszcze bardziej nieśmiecąca, jeszcze bardziej oddawająca nieużywane, jeszcze bardziej niekupująca, jeszcze bardziej minimalizująca, jeszcze bardziej wprowadzająca jeszcze bardziej prostotę. To wszystko ja. To wystarczy. Rezygnuję z jeszcze bardziej.
Postanowiłam, że w nowym roku przestanę o wszystkim zapominać. A potem zapomniałam o tym, co sprawia mi przykrość, co mi się nie podoba i co odbiera mi uśmiech. I zdecydowałam, że o moim noworocznym postanowieniu też chcę zapomnieć.
Właśnie wysłuchałam wywiadu ze wspaniałą, doświadczoną i mądrą aktorką Ellen Burstyn i za nią (choć to niełatwe!) powtarzam „don’t <> yourself!”, rezygnuję zatem ze słowa „powinnam” – powinnam zadbać o siebie, o partnera, o dziecko, o karierę, o kręgosłup, o to żeby zobaczyć ten dokument na Netfliksie, o paznokcie, o podłogę w kuchni, o pranie, o rozwój intelektualny, o kulturę, o naturę, o kwadrans medytacji dziennie, powinnam nadążać za popkulturą, za integracją sensoryczną, za sztuką współczesną, za repertuarem w Rozmaitościach i za najnowszymi nurtami wychowywania dzieci. Nie – jedyne co „powinnam” to pozwolić sobie organicznie dojrzeć do każdej zmiany. PS I naprawdę nic się nie stanie jak nie pójdziesz na imprezę, bo po prostu nie masz ochoty.
Spać. Postanawiam więcej i lepiej spać, w przewietrzonym pokoju, bez komórki przy łóżku, bez dziesięciu przerw na karmienie, picie, siku, przytulanie…a nie, zaraz zaraz, przecież ja mam dwoje małych dzieci na stanie. No to chyba tylko komórkę mogę zamienić na tradycyjny budzik, reszta musi zostać jak jest 😉
Generalnie nie zadaje sobie noworocznych postanowień. W tym roku sytuacja jest wyjątkowa ponieważ spodziewam się maleństwa. Zakładałam sobie, że jeszcze w tym roku wrócę do pracy, ale teraz wiem że byłby to najmniej rozsądny pomysł na świecie. Już teraz nie mogę się doczekać mojej córeczki i nie wyobrażam sobie siedzieć w biurze zamiast cieszyć się każdą chwilą z maleństwem. Dlatego moje noworoczne postanowienia powrotu do pracy nie spełnię i to z pełną premedytacją ☺️
W 2019 🙂 Wszystko przewrocilo sie do gory nogami, kiedy upadła moja firma. Nieudany kontrakt, a ja z dlugami, remontem w mieszkaniu, zajetym kontem i … jak sie okazalo maluszkiem w brzuchu, pierwszym w moim zyciu.
2019 to dla mnie histeryczne, rozmowy z bankami, nowe zlecenia. Zlecenia na dwa etaty, po 14 godzin dziennie, prawie stracone mieszkanie, odzyskane mieszkanie, finalnie nawet wyremontowane. Burza hormonow i placz.
Moj synek musial sie troche nasluchac 😉 Rodzimy w tym tygodniu i wszystko zapowiada sie swietnie, mimo chyba najtrudniejszego czasu w moim zyciu.
W 2020 postanowilam odpuscic, odpoczac, jak wdzyscy radza. Ale wiem, ze wlasnie teraz nie odpuszcze, jestem na to juz zbyt silna 🙂
Z premedytacją nie zamierzam dotrzymywać postanowień noworocznych innych osób, to znaczy czyichś pomysłów, oczekiwań i wyobrażeń na mój temat, poddawać się presji z zewnątrz.
w 2019 mialam wiele postanowien 🙂 Wszystko przewrocilo sie do gory nogami, kiedy upadła moja firma. Nieudany kontrakt, a ja z dlugami, remontem w mieszkaniu, zajetym kontem i … jak sie okazalo maluszkiem w brzuchu, pierwszym w moim zyciu.
2019 to dla mnie histeryczne, rozmowy z bankami, nowe zlecenia. Zlecenia na dwa etaty, po 14 godzin dziennie, prawie stracone mieszkanie, odzyskane mieszkanie, finalnie nawet wyremontowane. Burza hormonow i placz.
Moj synek musial sie troche nasluchac 😉 Rodzimy w tym tygodniu i wszystko zapowiada sie swietnie, mimo chyba najtrudniejszego czasu w moim zyciu.
W 2020 postanowilam odpuscic, odpoczac, jak wdzyscy radza. Ale wiem, ze wlasnie teraz nie odpuszcze, jestem na to juz zbyt silna 🙂
Jak co roku, w okolicach Nowego Roku, każdy wymyśla sobie jakieś postanowienia. Jedni marzą o schudnięciu, inni zaś twierdzą, że uda im się zdrowo odżywiać, a następni, że w tym roku przeczytają przynajmniej jedną książkę tygodniowo. Zawsze negowałam takie postanowienia, bo nigdy nie udawało mi się ich spełnić, ba! Wytrzymać z nimi ponad miesiąc, dlatego całkowicie zrezygnowałam z dokonywania tych postanowień. W związku z tym, że jestem kobietą i uwielbiam się ubierać, przebierać, stroić, to wpadam czasami w pułapkę pod tytułem ‘znowu brakuje mi kolejnej kurtki/swetra’ tym samym napędzając konsumpcjonizm i Fast fashion. Jak zdecydowana większość pań, chciałabym wyglądać dobrze i stylowo, podążać za trendami, którymi wręcz zasypują nas sieciówki. Biorąc pod uwagę fakt, co dzieje się za granicami naszego państwa, kontynentu, należy podjąć jakąś refleksję na ten temat. Mam świadomość że ogół społeczeństwa świata i sytuacji nie zmienimy, ale możemy dokonywać zmian od siebie, dlatego w tym roku moim jedynym antypostanowieniem będzie nie podążanie za trendami oferowanymi w sieciówkach. Chciałabym, aby w tym roku, nic nie wpłynęło na moje decyzje, a garderoba ograniczyła się do dobrych gatunkowo ubrań i wyselekcjonowanych dodatków – które nie są masowo produkowane, a wykonana z tworzyw naturalnych, nie zaśmiecają planety. A to im więcej osób dołączy się do mnie, przekona się, że mniej – znaczy więcej, będzie dla mnie nobilitacją. Lepiej jest więc mieć jeden dobry sweter, jedną dobrą torebkę, niż pięć ajkiś swetrów i pięć jakiś torebek, które posłużą nam na jeden sezon.
W związku z oczekiwaniem na nasze pierwsze dziecko na koniec marca w tym roku postanawiam na przekór sobie nie być taką pedantką w domu i nie przywiązywać aż tak wielkiej uwagi (jak to bywało do tej pory) do tego czy podłoga jest umyta czy nie 🙂 Tak na serio to chce być szczęśliwa, mieć bałagan w domu i być najlepszą mamą jaką się da! ❤️
Z premedytacją nie będę się ograniczać. Nie będę ograniczać się postanowieniami noworocznymi, które znikną szybciej niż się pojawiły. Nie każę sobie tworzyć planu na tegoroczną siebie, który będę ślepo realizować, żeby nie przegapić ciekawszych szans. Nie będę mówić sobie, że schudnę, żeby nie stracić szansy na poznanie nowych, wspaniałych smaków. Nie postanowię więcej zarabiać, bo chcę być szczęśliwa z tym, co mam a nie wpadać w pogoń. Nie mam też zamiaru zmuszać się na siłę do większej ilości ćwiczeń, niż potrzebuje tego mój organizm, bo nic tak nie zniechęca jak przymus. Mam zamiar robić to, co lubię i małymi kroczkami iść do przodu. A to, czego potrzebuję najbardziej i tak mam na co dzień 🙂
O rety ! Nie ukrywam, że jednym z moich postanowień było nie jedzenie słodkości. Ale jak mam to zrobić? Z premedytacją więc mówię, że nie dotrzymam tego postanowienia. Ale wiecie czemu ? Ponieważ moje dzieci uwielbiają pomagać w kuchni, kszątają się, wlatują pod nogi, próbują.Chcą, proszą a ja ? ja im nie zabraniam. Wspólnie pieczemy ciasteczka, babeczki, placki, dekorujemy się i wiele się śmiejemy. Ciągle słyszę „mamusiu, spróbuj”, „mamusiu odemnie też ugryź”… tak więc nie wyobrażam sobie aby moje postanowienie w tej kwestii się spełniło.
Dlatego też zwracam się do niesamowitej marki SMA.TING a właściwie Pana Marcina i Magdy o uratowanie mnie przed spełnieniem postanowienia. Chciałabym niesamowity Kitchen helper ze sklejki liściastej zwłaszcza po to by dzieci chętniej i jeszcze częściej eksperymentowały ze mną w kuchi. A co tam postanowienie. Dla dzieci, chwil spędzonych z nimi jestem w stanie je poświęcić. Ale ! Potrzebna mi wasza pomoc. Byłoby niesamowicie mieć takie cudo w domu. Ajj już widzę jak dzieciaczzki wchodzą i uczą się samodzielności. Jak smarują kanapki, udają że kroją… coś niesamowitego ! Jesteście wielcy !
Patrzeć ciągle przed siebie, mając przed oczami wyidealizowana wizję świata i samej siebie. No, nie będę. Wystarczy, finito.
Myślałam, że data z dwoma zerami o dwoma dwójkami jest jak przepowiednia. Albo wreszcie udany związek, albo pustka. Uroczyście postanawiam nie postanawiać w miłosnej kwestii niczego i na nic się nie nastawiać. Oby się udało.
jam maj. tyle wystarczy, by jednak w tyle zostać. zmieniłam zdanie, nie budź mnie w styczniu. nie można być kobietą serpentynką, kiedy nosi się w sobie sen niedźwiedzicy. obudzi mnie słońce. rok poczeka. niczego nie będę popędzać. życie jest też po to, by zabrać się za coś później.
Każdego roku mam max 3-4 postanowienia, właśnie po to by je spełnić, dążę do tego bo jest to moją motywacją. Już na początku stycznia postanowiłem, że dwa razy w tygodniu będę miał „dzień tylko dla siebie” a więc kumple, gry na konsoli, wyjścia do pubu. Ale ! Okazało się że żona jest w kolejnej ciąży i to …. bliźniaczej więc z premedytacją moje postanowienie zostało zmiażdżone, zgniecione i po prostu niewykonalne! Nie mógłbym jej opuścić, zostawić z dziećmi i rosnącym brzuchem, nie mógłbym patrzeć jak moje dzieci zamiast spędzać czas z tatą machają mu na dowiedzenia gdy idzie do kumpli !
Cóż, życie płata różne figle które zmieniają codzienność. Teraz? Mam mnóstwo postanowień związanych z rodziną. Chciałbym skompletować wyprawkę za żonę by się nie denerwowała, chciałbym więcej czasu poświęcić z dziećmi na eksperymentowanie w kuchni a w efekcie , chciałbym być lepszym tatą !
Spać spokojnie w 2020 i brać życie pełnymi w garściami, każdy dzień połykać z zapałem godnym wygłodzonego więźnia swego ciała, diet, telefonów, powiadomień, dobrych rad, wkazówek ekspertów wybitnych w dziedzinach #lifestyle, #slowlife, #hygge itp.
I być w tym wszystkim marnością, zaopatrzonym w kompas niewiedzy i brak potrzeby wpasowania się w ten wszechświat i ciałem i duchem.
I tylko jedno postanowienie pozostanie tu i teraz czcigodny 2020 niezrealizowane, nawet nienadgryzione jak arcyzdrowa kanapka ( bo zwyczajnie niesmaczna): MILCZENIE kiedy trzeba głośno powiedzieć NIE i BASTA!
Którego postanowienia planuję nie dotrzymać? Jak co roku – żadnego, z premedytacją właśnie. Zmiany w życiu nie powinny być wprowadzane z powodu zmiany daty. Jeżeli ma się to udać, chęć zmiany musi wynikać z miłości i troski o siebie, o moje ciało i duszę, inaczej w tym postanowieniu się uduszę 🙂
Przespałam pół roku. Postanowiłam nie postanawiać, ale obudziłam się pierwszego stycznia i postanowiłam ubrać się przyzwoicie.
Dam sobie spokój z tym szukaniem równowagi, której rok po roku w styczniu mi jakoś bardzo braknie. Przyjemniej może będzie w tym roku po prostu popłynąć z prądem i spojrzeć wstecz dopiero w 2021.
Dlaczego pani Ulala tym samym komentarzem zostala nagrodzona 2 razy?
Cześć Majka! Komentarze zwycięskie wybierają projektanci, a jeśli zdarzyło się tak, że ta sama wypowiedź spodobała się najbardziej dwóm jurorom, to i dwie nagrody przypadną tej samej osobie. Myślę, że to sprawiedliwe rozwiązanie.