Agnieszka Sukiennik dzięki malarstwu znajduje balans w życiu. Uzewnętrznia się, maluje stan emocjonalny i zostawia go na płótnie, aby dalej oddać go światu. Piękna idea.
Spotkanie z mamą półtorarocznego Teo było dla mnie lekcją o doświadczaniu życia. O dostrzeżeniu promieni słońca przez burzowe chmury i o ogromnej sile wiary, pomagającej zachować równowagę. Równowagę w macierzyńskiej codzienności, zgłębianą w ramach cyklu Coodotwórczynie.
*
Poranek już minął. Był dobry na dzień dobry?
Dość szybko, ale minął dobrze, dziękuję. Czasem myślę, że jestem jak Express InterCity – pędzę, pędzę, na poszczególnych stacjach codziennego życia zatrzymuję się na chwilę, gwizdek i jadę dalej.
Pędzisz według jednego rozkładu jazdy? Czy zdarzają się opóźnienia i falstarty?
Nie mamy ustalonego rozkładu jazdy. Nasze dni mają wspólne elementy, ale różnią się od siebie. Można powiedzieć, że działamy trochę na freestyle’u. Śpimy razem, budzimy się razem, jakaś toaleta, małe rozciąganie, ale nie żadna zaawansowana joga (śmiech), raczej coś, co pomaga jeszcze jakoś funkcjonować mojemu kręgosłupowi. Kiedy przygotowuję śniadanie, Tusio się bawi w kuchni, a Puchatek – ulubiona zabawka mojego synka – nam podśpiewuje i opowiada o swoich przyjaciołach.
Potem ruszacie na spacer?
Potem różnie, następne zajęcia uzależniamy od potrzeb, pogody, nastrojów i mojej pracy. Codziennie chodzimy na huśtawki i do piaskownicy, tam spotykamy kolegów z osiedla. Czasem robimy zakupy, czasem gotujemy, a czasem jemy na mieście. Kiedy Teo śpi, ja z reguły pracuję. Zdarza nam się też pojechać gdzieś dalej. Lubimy pobliskie Forty Bema, Park Żeromskiego przy Placu Wilsona czy Park Olszyna, w którym karmimy kaczki. Wspólnie z synkiem odwiedzamy też kawiarnię moich przyjaciół na Puławskiej. Adres rodziny w Otwocku też jest nam bliski.
I tak przez ostatnie półtora roku?
Kończąc dzień kąpielą, bajką i tuleniem na dobranoc i drobnymi pobudkami w nocy. Teosia nadal karmię piersią, więc on jeszcze jest przyzwyczajony, że budzi się w nocy. Z reguły są to tylko krótkie przebudzenia, choć miewamy też ciężkie noce, a co za tym idzie – równie ciężkie dni.
Doświadczasz życia na pełnych obrotach! Zawsze tak było?
Przed urodzeniem Teosia moje życie było inne. Chyba uboższe. Mam wrażenie, że marnowałam cenny czas. Za dużo poświęcałam się pracy w korporacji, za dużo siedziałam przy komputerze… Paru innych rzeczy też było za dużo. Odważę się powiedzieć, że zatracałam się w tym pędzącym świecie pracy pełnej deadlinów. Moje życie teraz jest o wiele lepsze. Kiedy się budzę, widzę tę najcudowniejszą buzię, roześmiane oczy, zaciekawioną minę i jestem bardzo szczęśliwa. Jestem niepoprawnie zakochana w moim dziecku.
Wróciłaś do pracy po narodzinach synka?
Na pełny etat nie. Ukończyłam grafikę na Akademii Sztuk Pięknych, mój tytuł to magister sztuki, a przez ostatnie dziesięć lat zajmowałam się reklamą – na stanowiskach art director, head of design. Obecnie jestem freelancerem i pracuję jako kreatywna ilustratorka. Więc w sumie nadal robię rzezcy podobne do tych, które robiłam, pracując po osiem lub więcej godzin dziennie. Natomiast kiedy nie mam żadnych naglących terminów, w każdej wolnej chwili maluje obrazy i zajmuję się sztuką. Pracuję w sumie cały czas. Tak samo było w ciąży, ale od tamtego czasu mój harmonogram nie jest już pokierowany etatem i wyjściami do biura czy na miasto.
Twoje obrazy to magia, piękny kobiecy świat. Pełno w nich różnych emocji.
To jest mój wentyl, moja odskocznia, mój relaks, moja medytacja, mój spokój. Maluję portrety kobiet, można powiedzieć, że są to autoportrety, ponieważ twarz jest pretekstem do pokazania moich wewnętrznych stanów i emocji. To jest mój sposób ekspresji.
Od wzruszeń do wybuchów radości?
Dziecko bardzo dużo zmienia w życiu kobiety, kiedy się pojawia na świecie, to między nim a matką powstaje samoistnie niezwykle silna więź emocjonalna, psychiczna i duchowa. Z jednej strony wydaje mi się, że jestem dojrzalsza, spokojniejsza wewnętrznie, z drugiej strony czuję, że moje emocje są silniejsze. Łatwiej się wzruszam – nawet przy bajce czy filmie przyrodniczym. Najbardziej się wzruszam, patrząc na Tuśka, kiedy śpi….myślę sobie, że ten czas, który jest teraz, kiedy on jest taki malutki, szybko minie i nigdy nie wróci.
Malarstwo pomaga pokonać te gorsze chwile, nadążyć za światem?
Dzięki malowaniu znajduje balans pomiędzy tym wszystkim. Uzewnętrzniam się, maluję stan emocjonalny i zostawiam go na płótnie, oddaje go światu. To od zawsze był mój sposób na zachowanie równowagi.
Chwila wytchnienia, gdy dopada zmęczenie?
Gorsze dni też mi się zdarzają – czasem jest mi ciężko, jestem bardzo zmęczona. To mnie rozstraja: tu mam pracę, tu muszę zrobić nam wszystkim jakiś obiad, tu chciałabym pomalować, a w sumie to powinnam się przespać. Nie da rady tego robić jednocześnie. Są chwile, gdy prace dla komercyjnych klientów wykonuję w nocy lub podczas popołudniowej drzemki. Czasem Teo jedzie do babci lub idzie na spacer z trzecią zastępczą babcią, Moniką – moją przyjaciółką. Aby nie zwariować, nauczyłam się odpoczywać z Tuśkiem – kiedy się z nim bawię, wygłupiam i tulę do siebie, odpoczywam, nie myślę o niczym, tylko o naszym czasie, tu i teraz, i dziękuję za ten cudowne chwile Bogu. Świat jest trochę obok mnie, bo w sumie mój świat to mój Bóg, moja wiara i moje dziecko. Czytam też Biblię, to mi daje spokój. Spokój, który przewyższa wszelki rozum. W połączeniu z malarstwem to dobry plan na niepokoje.
Masz superpomocnika.
Teo często uczestniczy w procesie kreacji, podając mi pędzle i robiąc porządek z farbami. A tak poważnie, to jest jeszcze trochę za mały, ale mam nadzieję, że niebawem będziemy mogli razem jeździć do mojej pracowni na terenie dawnego Instytutu Chemii na Rydygiera i tam tworzyć niezwykłe artystyczne kompozycje malarskie.
Wrażliwy jest po mamie?
Pogodny, kochany, wzruszający, ostrożny. Tak. Jest bardzo wrażliwy. Uwielbia muzykę, tańczy i śpiewa, Śmieję się, że ma grająco-irytujące zabawki (śmiech), którymi najczęściej się zajmuje i pokrywki od słoików, którym opowiada historie. Uwielbia towarzystwo. Kiedy jesteśmy w sklepie, w parku, czy na ulicy śmieje się do wszystkich – bez względu na płeć i wiek przechodniów zaczepia ich, zagaduje. Nie łatwo przejść obok niego obojętnie.
Podglądasz go czasem z ukrycia?
Bardzo lubię ukradkiem na niego zerkać, ale trwa to minutkę. Zawsze mnie zauważa, wtedy rozpościera ręce, rzuca zabawki i z wielkim uśmiechem pędzi do mnie. Zauważyłam, że kiedy poznaje coś nowego, kwiaty, liście, patyczki… nawet jakiś śmieciuszek, paproch – zawsze mi to pokazuje i mówi uuu. Jest niezwykle ciekawy otaczającego nas świata.
Żyjesz marzeniami?
Od zawsze. Lubię marzenia, nawet dla samego marzenia. W sumie to, co teraz mam, w zupełności mi wystarcza. Jestem szczęśliwa, ale w niedalekiej przyszłości bardzo chciałabym mieć takie miejsce, galerio-pracownię, gdzie mogłabym tworzyć, prowadzić warsztaty artystyczne dla dzieci i wystawiać prace, nie tylko moje, ale też te dziecięce. Taki dom sztuki, gdzie można by się napić dobrej kawy, porozmawiać i być kreatywnym, w szerokim pojęciu.
A co wyśniłabyś dla twojego synka?
Wszystko, co najlepsze. W rzeczywistości staram się mu dawać jak najwięcej, na 100%. Myślę, że czas spędzony z dzieckiem to najlepsza inwestycja. Mama, rodzice w ogóle to dla takiego maluszka jego cały świat – tacy, jacy jesteśmy, co i jak mówimy, ile czułości mu dajemy to bardzo ważne w procesie rozwoju dziecka. Dlatego dużo siebie daję mojemu synkowi. Chciałabym, aby był gentlemanem, aby szanował ludzi, aby potrafił słuchać i był mądry.
Moje serce już skradł. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy! Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję!
Teo ma na sobie: musztardowe spodnie getry, bluzę Hoodie, rampers Hoodie, czarne rurki slim light, czapę z uszami i białą bluzkę oversize longsleeve.
*
Agnieszka Sukiennik – malarka, ilustratorka, magister sztuki Akademi Sztuk Pięknych i mama półtorarocznego Teo. Jej pracy możecie zobaczyć na co dzień w warszawskim Barze Tęcza oraz na Instagramie i na Behance.
*
Publikacja powstała przy współpracy z marką Coodo.