COODOtwórczynie

COODOtwórczynie

Rozmowa z Zuzanną Sielicką Kalczyńską

COODOtwórczynie
Ewa Przedpełska

Chłopcy mają wybór, z kim spośród rodzeństwa chcą spędzać czas. Mogą ćwiczyć w domu relacje społeczne – negocjacje, walkę o swoje i odpuszczanie. Dom to bezpieczne miejsce do takich treningów. Dzisiaj o rodzeństwie opowiada nam mama czwórki.

W ramach kolejnej odsłony cyklu #COODOtwórczynie, który tworzymy wspólnie z marką Coodo, spotkałyśmy się z Zuzą – mamą niespełna dwumiesięcznej Wandy, pięcioletniego Józka, siedmioletniego Tymka i dziewięcioletniego Mateusza. Złapałyśmy tę energiczną rodzinę w kadrach pełnych niesamowitych emocji. Jak pod jednym dachem dogadują się trzej bracia? Jak przyjęli pojawienie się w domu maleńkiej siostry? No i jak dzielić czas i troskę pomiędzy całą czwórkę? Posłuchajcie.

*

Trzech chłopaków to częste tornada?

Mam wrażenie, że to jedno ciągłe tornado przemieszczające się stale za nami. Chłopcy są dość żywiołowi. Zdarzają się również chwile spokoju, kiedy czytają lub razem grają.

Co uczeń ma wspólnego z przedszkolakiem?

Józio – nasz przedszkolak – jest dość mocno przeszkolony przez starszych braci. Nigdy nie chciał od nich odstawać. Szybciej niż starsi chłopcy jeździł na rowerze czy oglądał filmy dla starszaków. Józek trzyma sztamę z Tymkiem – naszym środkowym synem. Tymek jako siedmiolatek jest jeszcze trochę pomiędzy szkołą a przedszkolem. Mati to już uczeń na sto procent.

Chłopcy ciężko pracują, aby zrozumieć siebie nawzajem?

Najwięcej tarć jest pomiędzy najstarszym Mateuszem a Józkiem – Mati uważa, że nie mają żadnych wspólnych tematów, a Józek jest w niego bardzo zapatrzony. Te cztery lata między nimi wydają się być przepaścią. Nad tą relacją pracujemy najwięcej. Tymek jest bardzo wyrozumiałym chłopcem i stara się zrozumieć każdego, przez co często zapomina o sobie, i tutaj też musimy cały czas pracować.

Chłopaki są trójkątem czy działają w podgrupach? 

Zdecydowanie w podgrupach. Śmiejemy się często z Filipem, moim mężem, że każda podwójna konstelacja jest lepsza niż cała potrójna – w tej drugiej ciągle coś wrze.

Na czym opiera się ich porozumienie?

Na co dzień każdy z chłopców ma swoje zainteresowania, swoich przyjaciół i każdy jest zupełnie inny. Ale jak tylko któremuś z nich coś się dzieje – pozostali się martwią i go wspierają. Jeżeli jeden na dłużej gdzieś wyjedzie – pozostała dwójka tęskni. Myślę, że w sytuacjach kryzysowych najbardziej widać, jak bardzo się kochają.

A jak ty dzielisz czas i zainteresowanie synami? Masz swoje sposoby, żeby każdy z chłopców poczuł się zaopiekowany?

To jest supertrudne. Staramy się organizować takie wyjścia jeden do jednego. Nawet niech to będzie wspólna jazda na myjnię czy na zakupy. Ważne, aby to był zawsze tylko jeden dorosły i jedno dziecko. Przynajmniej raz w roku któreś z nas, rodziców, wyjeżdża w pojedynkę z którymś z chłopców – w tym roku coś takiego na pewno musimy zorganizować dla Józka. Z Wandą w domu będzie to trudniejsze, jednak niezwykle ważny jest dla mnie ten czas poświęcony tylko jednemu dziecku.

W mocnym męskim układzie pojawia się dziewczyna – co się wtedy dzieje?

Wendy ma dopiero kilka tygodni i nowa sytuacja jeszcze do końca się nam nie ułożyła – cały czas pracujemy, aby nam się wszystko unormowało. Sama informacja o kolejnym dziecku nie była jakoś entuzjastycznie przyjęta – już wcześniej każdy z chłopców sygnalizował nam, że potrzebuje nas, rodziców więcej dla siebie. A tutaj pojawia się kolejne dziecko, które oznacza, że będziemy mieć tego czasu jeszcze mniej. Jednak wszystkim trochę ulżyło, że ma to być dziewczynka, która jest jednak poza konkurencją. Zaskoczyło mnie, ile Wanda wzbudziła w nich czułości i delikatności. Na co dzień się tłuką, ganiają, kłócą – wobec siostry jednak są superczuli i delikatni.

Czy każdy z nich ma swój sposób na bycie starszym bratem? A może jeden patrzy na drugiego?

Każdy ma swój indywidualny. Mati ma silną potrzebę indywidualizmu i denerwuje go, że bracia zachowują się tak jak on. Nie przemawia do niego argument, że jest autorytetem.Tymek dużo czerpie z tego, że ma młodszego brata Józka, dla którego jest inspiracją i którego może uczyć życia oraz mówić mu, co ma robić.

A Józek?

Jeszcze nie wiemy, jakim starszym bratem będzie. Na razie bardzo przeżywa to, że nie jest już najmłodszy – on na tym przegrupowaniu stracił chyba najwięcej.

Chłopaki bywają teraz „malutkimi chłopcami”, którzy wymagają więcej opieki?

Nie – tego nie zauważyliśmy. Józek wręcz zaczął zgrywać większego starszaka niż jest, ale on się do jakiegoś czasu trochę miotał pomiędzy rolą najstarszego i toddlersa (brzdąca – przyp. red.). Teraz skończył pięć lat i chociaż ciągle jeszcze przychodzi do nas w nocy, myślę, że już będzie go ciągnęło w stronę starszaka.

Czy zazdrość jest u was tematem?

Oczywiście, że tak. Najgłośniej mówią o tym Józio i Mati – Tymka musimy bardzo pod tym kątem obserwować, bo on zawsze chce wszystkich uszczęśliwiać. Ponieważ jednak oboje z Filipem byliśmy środkowymi dziećmi, jesteśmy uważni i wiemy, że pod takim zachowaniem Tymka może się czaić właśnie potrzeba uznania i docenienia. Staramy się go wspierać, bo on sam o to bezpośrednio nie prosi. Co innego Mateusz, który jest superświadomym dzieckiem i baaardzo dobitnie mówi o tym, co czuje. Często nie jest to coś, co rodzice chcieliby usłyszeć. Nie oszukujmy się w naszej rodzinie – każdy odczuwa jakiś deficyt uwagi, także my, dorośli, dlatego staramy się pracować nad tym, żeby szybko o tym mówić i nazywać te nasze frustracje. Musimy je choć trochę rozpracowywać.

Siła rodzeństwa była od zawsze w waszych rodzinach? 

Oboje z Filipem jesteśmy z wielodzietnych rodzin – co prawda z przewagą dziewczyn, a nie chłopców, i więzi rodzinne są dla nas bardzo ważne. Filipa siostry i moje rodzeństwo są w naszym życiu obecni cały czas. Z moją starszą siostrą zaczęłam się najlepiej dogadywać, kiedy ona wyprowadziła się z domu, z bratem może najmniej rozmawiam, ale czasem wystarczy jeden SMS czy rozmowa przez telefon, abyśmy wiedzieli, że zawsze możemy na siebie liczyć. Filip ma również bardzo bliską relację z siostrami, zwłaszcza Anią, która jest również jego przyjaciółką. Obserwuję też, jak zmienia się jego relacja z młodszą Marysią. Ja prowadzę też z moją siostrą Julią firmę – Whisbear, w której produkujemy szumiące misie do usypiania dzieci. I nie wyobrażam sobie lepszej wspólniczki!

To też świetnie pokazuje, że więzi rodzeństwa nie tworzą się automatycznie. Raczej ewoluują, rozkwitają – potrzeba czasu, by bracia i siostry się dograli.

Patrząc na nasze rodziny, cieszę się, że mamy dużo dzieci. Chłopcy mają wybór, z kim spośród rodzeństwa chcą spędzać czas. Mogą ćwiczyć w domu relacje społeczne – negocjacje, walkę o swoje i odpuszczanie. Dom to bezpieczne miejsce do takich treningów. Widząc, jak teraz przebiegają nasze relacje z rodzeństwem, nie martwię się o to, że każdy z każdym nie przyjaźni się na co dzień. To normalne – mają różne temperamenty, charaktery i zainteresowania. To jest dla mnie ważne i to staramy się im przekazać. Chciałabym, żeby widzieli, że mogą na siebie liczyć, żeby się szanowali i zawsze stawali po swojej stronie. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!

Tego też tobie i chłopcom życzę. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

*

Zuzanna Sielicka-Kalczyńska – mama dwumiesięcznej Wandy, pięcioletniego Józka, siedmioletniego Tymka i dziewięcioletniego Mateusza. Siostra Julii, Klary i Janka. Wraz z siostrą, Julią, współtworzy markę Whisbear.

*

Wanda ma na sobie: czapeczką zawiązywaną, rampers ze stopkami, bonetkę, body kopertowe longsleeve, bluzę Lady i spodnie Newborn. Zuzanna otula ją wrzosowym kocykiem bambusowym.

*

Publikacja powstała przy współpracy z marką Coodo.