asd
Made in AU. Lubimy zawsze, ale najbardziej jesienią. Bo kiedy my z rezygnacją witamy się z jesiennym chłodem, brakiem światła i smętną mżawką, tam właśnie rozpoczyna się lato. I to przez duże L. Dziś dla was przegląd słonecznych perełek prosto z Australii!
Australijskie kadry poprawiają mi humor, choć wizja zachodów słońca nad Byron Bay wciąż pozostaje jedynie w sferze marzeń. Może kiedyś… Na razie podglądam, co słychać u australijskich mam na Instagramie, zazdroszczę im plażowych pikników i niewymuszonego luzu. Nie widzę też licytowania się, kto po raz kolejny łapie jesiennego bakcyla w przedszkolu, widzę za to fale, kolor i świetne australijskie marki. No właśnie, klimat tego kontynentu zdecydowanie sprzyja kreatywnym duszom, ciężko będzie mi wybrać tylko dziesięć perełek. Pozwólcie więc, że ominę dziś świetnych Munsterkids, Popushop, Tutu du Monde czy Emu. Oto kilka innych zauroczeń zza Oceanu.
*
ARNHEM
Wyobraźcie sobie małą dziewczynkę, która wiedzie koczowniczy, cygański tryb życia, przemierzając wyspę z rodzicami. Mieszkanie w namiotach i zasypianie przy blasku świec i szumie fal. Tak dorastała Arnhem Bickley, która dziś stoi na czele marki o jej imieniu. Połączenie klimatów boho, zauroczenie folkowymi printami – dla nas być może to ubrania na plażę, ale ja wyobrażam sobie, jak dumnie kroczę w nich ulicami Melbourne. No i linia dla dzieci, aaaa te kwiaty i te rompersy!
Więcej tu.
*
CHILDREN OF THE TRIBE
Do nich zaglądam regularnie. Ich lookbooki to dla mnie totalna uczta. Fotografia, światło, ubrania – miks boho, plemiennych wzorów, retro i stylu indie. Ja kupuję taką mieszankę w ciemno i pewnie mogłabym zamieszkać (chociaż na chwilę) w ich sklepie… Na razie wzdycham i kombinuję, jakby tu teleportować się z dalekiej Polski. Polecam wam zaglądać na ich bloga, bo Children of the Tribe to nie tylko moda, ale styl podróżowania czy wystroju wnętrz.
Więcej tu.
*
KIP & CO
Z Byron Bay i okolic Brisbane przenoszę was na południe, do Melbourne. Trzy mamy zaczynały biznes od pościeli i wzorów tak innych od stonowanych propozycji skandi. Soczyste czerwienie, róże w duecie z pomarańczą czy turkusy niebojące się sąsiedztwa z krzykliwym kanarkowym – tropikalna uczta rozrosła się prędko, a najnowsza kolekcja pełna jest zwierzęcych bohaterów. Tygrysy, szympansy czy tukany są mile widziane w polskich domach!
Więcej tu.
*
SUCH GREAT HEIGHTS
A skoro o domach mowa… Dwa słowa o tych małych i tych przenośnych. Być może znacie te piękne namioty, które ochronią przed słońcem i wiatrem, ale przede wszystkim zastąpią koce, szmatki i prześcieradła młodym budowniczym domowych szałasów! Indoor camping, zabawa, która przyjmuje się pod każdą szerokością geograficzną! Do namiotów tej australijskiej marki dołączyły też inne akcesoria i zabawki, let’s play!
Więcej tu.
*
NACIDO
Marka, która oddaje hołd wszystkim abuelitos, czyli babciom robiącym na drutach i dziergającym na szydełku – stąd szydełkowe rompersy i peleryny o wymownej nazwie dreamcatcher. Jak mówią twórcy marki, historie przeplatają się tu wraz z każdym splotem włóczki, a każde ubranie-rękodzieło lekko różni się wyglądem i rozmiarem. Tutaj nic nie powstaje fabrycznie.
Więcej tu.
*
MINOUCHE
Nie wyjdziemy tak szybko z sekcji „szafa”, bo na naszej liście nie może zabraknąć francusko brzmiącej Minouche. Choć na ich stronie zobaczycie już kolekcję letnią, oszczędzę wam lnianych kombinezonów na ramiączkach i sukienek. W kolekcji na jesień nadal pojawia się len, ale w zestawieniu z ciepłymi swetrami o grubych splotach. Do tego sandały na skarpetki i mamy komplet, jakiego nie powstydzi się modowa stylistka. Poproszę w wersji XL – dla siebie!
Więcej tu.
*
FEATHER DRUM
Boho-luxe, tak określa markę Kelly-Lee, projektantka, która po latach spędzonych w Anglii, Francji i Niemczech odnalazła swoje miejsce na ziemi pod australijskim niebem. Feather Drum to elegancja, ale nie przestylizowana i krępująca. To francuskie korzenie i piękne wzory, często nawiązujące do natury. Kolekcja jesienna Folklor przenosi nas na karty opowieści z XIX wieku, jest bardziej tajemniczo i mrocznie.
Więcej tu.
*
JIMMY CRICKET
Królestwo tapet! Nie znajdziecie tu nudnych, powtarzalnych wzorów, a prawdziwe perełki, które powstają we współpracy z wieloma artystami, takimi jak Nathalie Lété, Fleur Harris czy Aiko Fukawa. Podglądanie ich konta na Instagramie może skutkować natychmiastową chęcią przeprowadzenia kolejnego remontu.
Więcej tu.
*
LAIKONIK
Josephine Palmer, mama dwójki chłopców, szukała pomysłu na zatrzymanie czasu i wyjątkowych chwil, które zazwyczaj kompulsywnie uwieczniamy i magazynujemy w pamięci naszych telefonów. Tak powstały memories books – albumy, które towarzyszą dziecku od narodzin do 18 roku życia. Pięknie wydane i ilustrowane, ukryte w drewnianym pudełku są świetnym pomysłem na prezent wyprawkowy. To wystarczająca motywacja, żeby przejrzeć przepełnione foldery na pulpicie i zacząć drukować!
Więcej tu.
*
BOO AND BEAR
Kończymy ten przegląd na łóżkach. Nie, żeby ta australijska wycieczka bardzo mnie zmęczyła, ale czas na kolorowe poduchy, które podbiły serca małych Australijczyków. Marka założona przez mamę, Christie Woods, która projektuje dodatki i zabawki w studio w Melbourne. Przygarniamy misia i lądujemy pod kocem, bo polska wersja jesieni jak dla mnie przegrywa nawet z australijską zimą!
Więcej tu.
A wy, co dodacie do tego zestawienia?
opracowała: Kasia Karaim