O edukacji domowej, jako alternatywie dla tradycyjnej szkoły, mówi się przeważnie w superlatywach. Im bardziej staje się popularna, zwłaszcza w czasach popandemicznych, tym więcej jej zalet dostrzegają zarówno rodzice, jak i dzieci. Ale to jedna strona medalu. Bo są też wyzwania, którym trzeba stawić czoło.
Edukacja domowa to niezależność, samodzielność, możliwość decydowania, kiedy i jak dziecko zdobywa wiedzę i umiejętności. To brak dzwonków i ocen. Bez odsiadywania w ławce od – do. Jednym słowem: wolność. Ale edukacja domowa prócz blasków ma też cienie. Wiąże się z trudnościami i wyzwaniami. Rozmawiałam z wieloma rodzinami. Przewertowałam dziesiątki książek i setki artykułów o ED. Tak zebrałam nie tylko najczęściej wymieniane przez rodziców przeszkody, ale też rozwiązania, jakie w ich doświadczeniu się sprawdziły.
Brak kompetencji?
Marcin Perfuński, tata pięciu córek (Maria 13 lat, Zofia 12 lat, Weronika 10 lat, Klara 8 lat, Dominika 5 lat; Maria i Weronika w ED), bloger, przyznaje, że z początku też obawiał się braku wystarczających kompetencji. Jednak szybko dodaje, że na etapie edukacji wczesnoszkolnej to nie jest problem. „Wiele umiejętności można wpisać w codzienność, nie nazywając tego nawet nauką! Liczenie składników do ciasta, dzielenie pizzy nieparzyście – matematyka z nieoczywistymi ułamkami. Rozmowy o obejrzanych bajkach, serialach, przeczytanych książkach – zasoby językowe z polskiego. Wyprawa do lasu na niespieszny spacer, obserwowanie ptaków, drzew czy podszytu – przyroda. Mam wrażenie, że wiedza leży na ulicy, tylko nie chce nam się po nią schylić”.
https://www.facebook.com/supertata.tv/photos/a.595418733937160/2118472424965109/
A co z przedmiotami w starszych klasach? Na samą myśl o uczeniu dziecka fizyki czy chemii niejednego rodzica przechodzą ciarki. Kinga Pukowska, mama trójki nastolatków w ED (Tymon, Pola i Ida), trenerka kompetencji miękkich, coach, mediatorka, tutorka młodzieży, prowadzi warsztaty kompetencyjne dla rodziców: „Większość z nas zdała maturę. Co pamiętamy ze szkoły? Ile z tego przydało nam się w życiu? A skoro mamy obawy o brak kompetencji, to co jest nie tak ze szkolnym systemem?”.
Jej zdaniem, nawet jeśli w jakimś obszarze rodzic potrzebuje wsparcia, to nic nie stoi na przeszkodzie, by sięgać po pomoc. Wskazuje na szkolne konsultacje czy formy wsparcia między rodzicami (kooperatywy). „W ED rodzice nie stają się nauczycielami. Przejmują odpowiedzialność za obowiązek edukacyjny dziecka, ale ono nie musi znać podstawy programowej na wyrywki. A skoro program to w większości treści encyklopedyczne, to wiele materiałów znajdziemy w sieci. Na YT są nawet kanały pod kątem programów danej klasy. Wiele powstało w czasie pandemii, kiedy edukacja odbywała się w sieci” – podpowiada Pukowska.
https://www.facebook.com/supertata.tv/photos/a.595418733937160/2096809583798060
Dziecko nie chce się uczyć?
Nie trzeba rano wstawać, nie ma pośpiechów, a mama nie postawi pały za brak pracy domowej. Można się rozleniwić. A na pewno „zachłysnąć” wolnością. Co wtedy? Gonić młodego człowieka do nauki? Zachęcać, mobilizować? Wyznaczać liczbę godzin w ciągu dnia/tygodnia na naukę? A może wcale nie trzeba tego robić?
W ED nie chodzi o powielanie szkolnych schematów, ale redefinicję procesu edukacyjnego. Nie przenosimy szkoły do domu. Co zatem? Kinga Pukowska, jako tutorka w grupie licealistów, przypomina, że słonia warto dzielić na kawałki. Rozmawia z nimi, że zostawienie wszystkiego na maj nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeśli chcą pozostać w ED, to muszą zaliczyć końcowy egzamin.
https://www.facebook.com/supertata.tv/posts/pfbid0uUnQ5vgTFPhJrGhR6ftwztGnpwoVazQM27mskDWdWU1CcksXwWEKdUSqv635rnK3l
„Tu pojawia się pytanie, jaką mamy relację z dzieckiem, nastolatkiem. I jaki jest nasz cel w ED. Jeśli przenosimy szkołę do domu, to czyj plan realizujemy? Raczej nie dziecka. Jeśli rodzice widzą potrzebę regularnego poświęcania czasu np. na matematykę, to warto zacząć od rozmowy. Wytłumaczyć, dlaczego ten przedmiot zgłębiać. Nakazywanie nie działa. Dzieci uczą się, kiedy chcą, a chcą, kiedy rozumieją potrzebę tego uczenia.
W ED ważne jest nauczenie się planowania, którego młody człowiek jeszcze nie potrafi. Dobra relacja rodzica z dzieckiem to furtka, przez którą dziecko może wpuścić nas do swojego świata. Warto pytać dziecko, jak można mu pomóc, wesprzeć, a nie dyktować, co i jak ma robić”.
Bez rówieśników?
Małgorzata Gołota, dziennikarka, autorka książek „Żyletkę noszę zawsze przy sobie” i „Jak być dobrym rodzicem”, mama Zosi (10 lat), największą trudność widzi w braku kontaktu z rówieśnikami. „Kilka miesięcy temu ruszyłyśmy w podróż i córka tęskni za klasą, chociaż mają kontakt mailowy. Są zżyci, fajnie dogadują się od początku podstawówki. Ale mam wrażenie, że ta tęsknota jest do ogarnięcia, kiedy pojawia się na horyzoncie rówieśnik. Ludzie potrzebują towarzystwa, ale tym towarzystwem nie musi być szkolna klasa. Kontakt z rówieśnikami da się zorganizować na osiedlu, w szkole językowej, na lekcjach pływania” – zapewnia.
Przypadek Karoliny Szymańskiej, mamy Mani 9 lat, Janka 7 lat, Basi 4 lata, twórczyni internetowej, podróżniczki i blogerki, jest dość wyjątkowy, bo pretekstem do przejścia na ED była przeprowadzka do Tajlandii. Ale obawa o socjalizację była taka sama. Karolina jednak uspokaja: „Rodzina w ED nie przeprowadza się nagle na inną planetę. Utrzymuje kontakt z przyjaciółmi, rodziną czy znajomymi i sąsiadami, którzy mają dzieci. Poza polską ED, zapisaliśmy dzieci do kanadyjsko-tajskiej szkoły z alternatywną edukacją. Cała trójka nie tylko uczy się angielskiego i tajskiego, ale buduje relacje z dziećmi z Wielkiej Brytanii, z Kanady, Tajlandii, Izraela czy Norwegii. Układamy na nowo swoją wioskę, o której pisała Agnieszka Stein”.
Rodzic bez pracy?
Cieniem na ED domowej kładzie się też – w wielu przypadkach – rezygnacja jednego z rodziców z pracy. Tym bardziej jeśli to pełen etat bez możliwości pracy zdalnej czy elastycznego grafiku. A to z kolei wiąże się z poważnym zmniejszeniem domowego budżetu. Ale czy to jedyne rozwiązanie?
Kinga Pukowska przypomina, że ED nie nakłada na rodzica obowiązku bycia z dzieckiem non-stop. 12-latek spokojnie zostanie sam w domu. A młodsze dzieci? Tu warto się pogimnastykować, może da się tak ustawić grafik pracy rodziców, by wymieniali się opieką na dzieckiem? Zawsze są też kooperatywy rodziców (zwłaszcza w miastach), a jeśli finanse na to pozwalają, można poszukać wsparcia z zewnątrz na kilka godzin dziennie/w tygodniu. „Od 8 lat mam trójkę dzieci w ED i jednocześnie pracuję. Wolny zawód pozwala mi to pogodzić”.
Relacja 1:1
Część rodziców zastanawiających się nad ED obawia się, że jedno z nich będzie musiało poświęcić praktycznie cały swój czas dla dziecka, być na wyłączność.
„Relacja 1:1 dla niektórych to ogromne wyzwanie. Wiele zależy też od tego, w jakim wieku mamy dziecko i na ile skutecznie nauczyliśmy je samodzielnie organizować sobie czas. 6-latki potrzebują zdecydowanie więcej uwagi i wsparcia niż 12-latki, które szukają też przestrzeni i czasu tylko dla siebie. Nie warto się zrażać początkowymi trudnościami. Moja córka uczy się sama, sporadycznie prosi o pomoc przy pojedynczych zadaniach. Jeśli zdarza się, że muszę pracować dłużej, kreatywnie podchodzi do czasu wolnego. Zajmuje się malowaniem, pisaniem, czytaniem, czasem oglądaniem ulubionego serialu. W naszym przypadku, choć od kilku miesięcy spędzamy razem 24 godziny na dobę, mamy przestrzeń dla siebie osobno. Z drugiej strony sytuacja, w której jesteśmy właściwie zdane na siebie, sprawia, że rośnie między nami ogromne zaufanie, a więź, która nas łączy, wzmacnia się” – mówi Małgorzata Gołota.
Gotowanie?
Część rodziców jako cień ED wymienia konieczność zapewnienia codziennych posiłków dla całej ferajny. Można zamówić catering (albo choć od czasu do czasu korzystać ze wsparcia w postaci gotowych obiadów, to jednak wiąże się z dodatkowymi kosztami). Można też zrobić ze wspólnego gotowania cenną lekcję. Ale dla niektórych może to być najtrudniejsza lekcja w ED.
Bałagan?
Podobnie zresztą jak inna, też przyziemna kwestia, jaką jest… bałagan. Marcin Perfuński przyznaje: „Nie będę słodził: bywa grubo! Mamy w domu 5-latkę, która chciała iść do przedszkola, ale w ciągu roku poszła kilka razy i zrezygnowała. Ciekawiej jest dla niej w domu. Tu może sporo kombinować, a relacje społeczne zapewniają jej siostry i rówieśniczki znajomych. Ale po kilkugodzinnej zabawie trudno znaleźć kawałek podłogi, na którym coś nie leży”. Uspokaja jednak: „W przypadku starszych córek ED działa odwrotnie: zaczęły dbać o porządek wokół siebie. Widzą, że od niego zależy ich skupienie i dobre samopoczucie. Nie od razu tak było, to był proces. Ale po 2–3 latach dojrzały do schludności. Nie z obowiązku, same tego chcą”.
Bez pomocy naukowych?
Cieniem na ED może kłaść się także brak pomocy naukowych. I nie chodzi mi o podręczniki czy zeszyty, ale choćby to, że w szkole nauczyciele mają do dyspozycji mapy, globusy i całą masę sprzętu. Trudno zapewnić dziecku w domu laboratorium do chemii czy pracownię do fizyki. „Książki, mapy i atlasy udostępnia nam szkoła. Wiele znajduje się w bibliotekach, od biedy można kupić. Widzę jednak, że dzieci lubią kombinować i szukać wiadomości na własną rękę. Z doświadczeniami (fizyka, chemia) coraz częściej bywa tak, że rodziny ED z okolicy skrzykują się i organizują warsztaty z zaproszonym ekspertem. Mieliśmy już takie spotkania historyczne czy chemiczne” – mówi Marcin Perfuński. I przypomina, że cennym źródłem dobrze opracowanych materiałów jest internet. „Sztuką jest wyłuskać odpowiednie merytorycznie, ale to też fajna nauka dla dziecka. Research i weryfikacja faktów, odsiewanie ich od fake newsów to dziś jedna z ważniejszych kompetencji”.
Brak muzeów i teatrów?
Last, but not least to dostępność placówek kulturalnych, jak muzea, kina, teatry. Patrząc z perspektywy wielkiego miasta, jakim jest Warszawa, gdzie ciekawostki są na wyciągnięcie ręki, łatwo zapomnieć, że dla dziecka z małego miasteczka czy wsi wyjście do muzeum to zaplanowana z dużym wyprzedzeniem wyprawa na cały dzień. A to wiąże się z kolejnymi dodatkowymi kosztami, a także przeskoczeniem przyziemnych niedogodności, jak np. uciążliwe dojazdy.
Co ciekawe, brak placówek kulturalnych może doskwierać nie tylko na polskiej prowincji, ale i w Tajlandii, gdzie mieszka Karolina z rodziną. „Brakuje nam instytucji kultury, do których przywykliśmy w Warszawie. Nie ma teatru, galerii sztuki czy muzeów. Mamy jedno małe kino, mnóstwo książek i internet, w którym można znaleźć wszystko. Ale nawet najlepsza zdigitalizowana sztuka teatralna czy wirtualny spacer po fantastycznym muzeum to nie to samo, co uczestniczenie w kulturze na żywo. To bez wątpienia jeden z kosztów, jakie ponieśliśmy, przeprowadzając się na tajską wyspę” – przyznaje.
Drogi rodzicu, moim zamiarem nie było odstraszenie cię od edukacji domowej. Do tej pory napisałam wiele artykułów (np. ten) o zaletach tego modelu. Dla równowagi zebrałam jednak i te sprawy, które mogą być pewną rysą na pięknym obrazku ED, a które warto wziąć pod uwagę, rozważając przejście na taki system. Powodzenia!
*
Marta Brzezińska-Waleszczyk, jeśli czegoś nie czyta, to pisze. Można ją zobaczyć z nosem w książce albo klikającą w klawiaturę. Mama Franka, z którym odkrywa na nowo samą siebie i świat. Także zawodowy, bo po urodzeniu tego żywego srebra tematy macierzyństwa, rodzicielstwa, edukacji, psychologii, wychowania stały się jej pasją. Prowadzi audycję radiową dla małych słuchaczy. Uwielbia dobry teatr i kino, jej pasją są podróże – małe i duże.









