święta z ładne bebe

Święta pod napięciem

Jak sobie radzić? Pytamy mamy

Święta pod napięciem

Wyczekane, przynoszące nadzieję, zwiastujące nowy, oby lepszy, rok. Te Święta będą dla wielu wyjątkowe również z bardziej prozaicznych powodów. I część z nich oznacza napięcia, konieczność zmiany oczekiwań i szukania kompromisu. Jak radzicie sobie ze świątecznym stresem? Czy i co potraficie odpuścić?

Dla niektórych odgórnie narzucona zasada dystansu społecznego i spędzania Gwiazdki w mniejszym gronie to zbawienie i wytchnienie. Dla innych – źródło żalu i złości. Paradoksalnie może okazać się, że fanki wielkich rodzinnych spędów świetnie się odnajdą w świątecznym raju ograniczonym do własnego salonu. A ci, którym bliżej do Grincha, zatęsknią za złośliwościami cioci i gwarem przy rodzinnym stole. Kluczowa jest umiejętność dostosowania się do sytuacji i regulowania napięć, które pojawią się z dużym prawdopodobieństwem u większości z nas. A także ustalenia priorytetów – bez czego Święta mogą się obyć, a co jest ich esencją w naszej rodzinie?

Spytałyśmy znajome mamy, jak wygląda to w ich domach. Co powoduje największe napięcia w okresie świątecznym i jak sobie z nimi radzą? Co odpuszczają i za czym nie będą tęsknić w te Święta, a jaki element musi się pojawić bez względu na okoliczności?

PAULINA GÓRSKA – ekoaktywistka, edukatorka, mama 4-letniej Apolonii i rocznej Gai

Największe napięcia powodują inne oczekiwania wobec Świąt, w szczególności kiedy się spędza je z dalszą rodziną. Dla niektórych to święty spokój, dla kogoś innego mnóstwo jedzenia, które jest przygotowywane przez kilka dni, dla jeszcze kogoś odpoczynek i możliwość wyspania się. Ostatecznie wiele problemów sprowadza się do braku komunikacji czy ustalenia zasad wcześniej, co możemy wspólnie zrobić, aby te Święta były po prostu fajne. Moje Święta sprzed dwóch lat to jelitówka Apolonii, a sprzed roku – narodziny Gajki (miałam termin na 24 grudnia, ostatecznie urodziłam kilka dni wcześniej). To były Święta w gronie: ja, mój partner i dzieci, gdzie niczego nie ugotowaliśmy sami, a choinka została udekorowana krzywymi ludzikami z masy solnej, więc ostatnie dwa lata były mocno specyficzne.

Nie będę w tym roku tęsknić za gotowaniem przez kilka dni ciągiem. Lubię gotować i to bardzo, ale nie lubię tego robić przez wiele godzin w ciągu jednego dnia. Na pewno coś dobrego zamówię – jest tyle wspaniałych małych biznesów, które przygotowują świąteczne potrawy! Również sprawianie prezentów partnerowi – z ulgą odpuściliśmy kupowanie sobie wymyślnych prezentów i albo nie kupujemy sobie nic, albo to naprawdę drobne rzeczy.

Obowiązkowy element? Myślę, że chyba jednak to wymyślenie prezentu dla Apolonii, która już dawno napisała list do Mikołaja i na pewno czeka na podarunek. Dla rocznej Gajki nic nie kupujemy – na nic konkretnego nie czeka poza przytulaniem i byciem blisko nas. No i choinka, wspólne przygotowywanie ozdób i dekorowanie z Apolonią.

KASIA TRACZYK – podróżująca z rodziną kamperem, aktualnie w Turcji, twórczyni marki Bloom, mama Leona (11 lat), Tymona (8 lat) i Tytusa (5 lat)

Do tej pory Święta spędzaliśmy w domu z rodziną. Lawirowaliśmy między pracą, zamawianiem prezentów, sprzątaniem i gotowaniem. Wszystko było na ostatnią chwilę! W tym roku spędzamy Święta sami w kamperze, który jest naszym domem. Jesteśmy aktualnie w Turcji i tu zorganizujemy Boże Narodzenie. Bardzo wczuwam się w atmosferę świąteczną, ale inaczej niż zwykle, leżąc na plaży w promieniach słońca, myślę spokojnie, jakie ozdoby zrobię z chłopakami na kawałek liścia palmowego, który zastąpi nam choinkę. Rozmyślam, czy może zrobić śledzie z boczniaków, czy jednak kupić arbuza. Na pewno stół zdominują tureckie truskawki, bo są czerwone, a to przecież najpiękniejszy świąteczny kolor. Nie mam absolutnie żadnego napięcia.

Choinka jest dla mnie symbolem Świąt, musi się pojawić – jeśli nie znajdziemy zielonych gałązek, to będzie nią liść bananowy! I koniecznie dużo światełek. Z tym „dużo” trochę się zagalopowałam – myślę, że na nasze 10 mkw szaleństwem będą dwa sznury!

Zatęsknimy za najbliższą rodziną i przyjaciółmi, za ciepłem kominka i magią Wigilii. W zamian spotkamy się z naszą podróżniczą rodziną, rozpalimy wieczorem ognisko i zaśpiewamy polsko-holendersko-węgiersko-niemiecko-hiszpańskie kolędy. Na pewno te Święta będą inne niż wszystkie i na swój sposób wyjątkowe. Najważniejsze, że będziemy razem!

MAGDALENA BOĆKO-MYSIORSKA – pedagożka, trenerka, autorka książek dla dzieci, mama 7-letniej Wiki i półtorarocznego Oliego

Mam poczucie, że najtrudniejsze są oczekiwania i pewne wyobrażenia, które pojawiają się w naszych umysłach i które traktujemy jako status quo. Kiedy nastawiamy się na bardzo konkretny przebieg świątecznych i przedświątecznych chwil, możemy zderzyć się ze ścianą i mocno się poobijać. Dlatego ważne jest, aby pozostać uważnym na pisanie mentalnych scenariuszy dotyczących siebie i swoich myśli. Starać się je dostrzegać, ale ich nie nakręcać. Weryfikować, czy są prawdziwe i czy chcemy w nie wierzyć, a także sprawdzać, czy nasze oczekiwania są możliwe do zrealizowania.

Czasem wyobrażamy sobie, że w Święta wszystko ułoży się idealnie. Będziemy radośni, spokojni i uśmiechnięci. Tymczasem w życiu bywa różnie. Dlatego warto dać sobie przestrzeń na wszystkie emocje i ewentualne okoliczności i pozostać na siebie uważnym. Słuchać swojego ciała i swoich potrzeb oraz podążać za tym, co jest dla nas ważne i nam służy. Wówczas to, co dzieje się na zewnątrz, straci na znaczeniu. Praktykuję to od lat i z radością uwalniam się od okołoświątecznego napięcia, które kiedyś mocno mnie przygniatało.

Odpuszczę wszystko, co miałoby spowodować, że przestanę czerpać przyjemność z czasu spędzanego ze sobą i z bliskimi – różne powinności, presję i niewspierające przekonania. Wolę na przykład przyrządzić i zjeść trzy ulubione potrawy, zamiast dwunastu, ale spędzić spokojny czas z mężem i dziećmi. Porozmawiać z rodziną i ze znajomymi albo przeczytać dobrą książkę, w miejsce polerowania okien i podłogi.

To, z czego na pewno nie zrezygnuję, to pieczenie pierników z dziećmi, pachnąca lasem choinka, która zawędruje po Świętach do leśnej szkółki, oraz światełka otulające nas magicznym ciepłem i tak bardzo potrzebną nam wszystkim łagodnością.

ALICJA KOST – autorka bloga Mataja o ciąży i rodzicielstwie, mama trójki: 9-latki, 6-latka i 2-latka

Moja odpowiedź brzmi: odpuszczam wszystko, niczym się nie spinam. Święta to dla mnie czas odpoczynku, kiedy i my, i dzieci mamy wolne i możemy po prostu być razem: leniwie, powoli i bez przymusu robienia czegokolwiek. Jemy mrożoną pizzę i oglądamy filmy z popcornem.

MATYLDA KOZAKIEWICZ – instagramerka, autorka bloga Segritta, mama dwóch synów zwanych: Kociopełkiem (5,5 roku) i Niedźwiadkiem (2,5 roku)

Chyba jestem w mniejszości, bo zewsząd słyszę, że dla wielu ludzi Święta są stresujące, ale dla mnie nigdy takie nie były. Myślę, że może to wynikać z tego, że u nas w rodzinie zawsze podział ról w przygotowaniach świątecznych był dość równomiernie rozłożony i niezależny od płci, jak również z tego, że nigdy nie narzucaliśmy sobie presji. Na przykład często śmialiśmy się, że na dwanaście świątecznych potraw składają się wszystkie elementy jedzenia na stole i na przykład masło lub sól też są jednymi z potraw. Nikt nikomu też nigdy nie wyrzucał, że przyniósł gotowe śledzie ze sklepu lub kupił ciasto zamiast przygotować coś samemu. Ponadto nigdy nie zapraszaliśmy na Święta wielkiej rodziny, tylko tę najbliższą, w której mamy fantastyczne relacje. Odpada więc problem komunikacyjny, np. z wścibskim dziadkiem od strony męża albo dziwnym kuzynostwem, którego prawie się nie zna. Na Wigilię czekam z niecierpliwością i zawsze kojarzy mi się z cudownym, ciepłym zamieszaniem, zwłaszcza odkąd (znowu) uczestniczą w niej dzieci.

W tym roku, a tak naprawdę od lat, rezygnujemy z drogich prezentów i wymyślnych opakowań. Prezenty często pakujemy w papier z poprzednich lat. Czasem zdarza się, że na jakimś prezencie jest kilka różnych imion, skreślonych, ale świadczących o tym, że to samo opakowanie jest już używane po raz czwarty. Większość prezentów, jak zwykle, zamawiam przez internet (nie lubię zakupów w zatłoczonych centrach handlowych) i jeszcze w listopadzie lub na początku grudnia, żeby paczkomaty nie były jeszcze zapełnione.

Tak naprawdę pandemia nie zmieniła wiele w naszych zwyczajach. O, w sumie tylko jedną rzecz: 2 tygodnie przed Świętami narzucamy sobie autokwarantannę, by przy świątecznym stole nie przekazać komuś Covidu. Tęsknić będę tylko za tym, że tuż po Świętach często umawiałam się ze znajomymi na planszówki. Teraz, dopóki nie ma szczepionki na Covid, staram się nie widywać z nikim poza rodziną.

Najważniejsze to spędzić te Święta z najbliższymi oraz zjeść wspólny posiłek i obserwować, jak wszyscy odpakowują prezenty. Kocham ten moment. Wszystko inne jest dużo dalej na liście. Choć oczywiście mamy swoje zwyczaje, których i tym razem nie zabraknie. Jesteśmy ateistami, ale zapożyczyliśmy tradycje z różnych kultur i wprowadziliśmy je do zwyczajów rodzinnych: z religii chrześcijańskiej zaczerpnęliśmy dzielenie się opłatkiem i słuchanie kolęd, po alzacku dekorujemy choinkę, a z polskiej tradycji ludowej wzięliśmy zwyczaj pozostawiania jednego pustego nakrycia dla zbłąkanego wędrowca.

ZUZIA WĘDOŁOWSKA – psycholożka, dietetyczka, autorka bloga Szpinak robi bleee, mama 5,5-letniego Szpinakożercy

Napięcie powoduje przede wszystkim pośpiech. Bezsensowny, nieuzasadniony, ale jednak wszechobecny pośpiech. Sama jestem w stanie go odpuścić, jednak zazwyczaj cały okres okołoświąteczny (kilka dni przed i kilka dni po) spędzam u moich rodziców i tu ten pośpiech czuć z ogromną mocą. Czy zdążymy wszystko przygotować? Czy zdążymy zrobić zakupy? Spakować prezenty? A przede wszystkim, czy zdążymy posprzątać! Podejścia rodziców już zapewne nie zmienię, ale staram się sama obniżyć swój poziom stresu z tym związany. Przede wszystkim usuwam syna z pola widzenia – więcej czasu spędza u drugich dziadków. Po drugie – muzyka, najlepiej w słuchawkach. Po trzecie – robię to, co lubię, czyli gotuję. Spokojnie, w swoim tempie przygotowuję różne potrawy. To zamiast stresować, tak naprawdę uspokaja. Jest coś z medytacji w spokojnym realizowaniu przepisu krok po kroku i ugniataniu ciasta drożdżowego. A jeśli wszystko zawiedzie, pozostaje mi ostateczny oręż – soczysta dawka ironii. Na szczęście ironia i poczucie humoru dobrze wpływa też na moich rodziców!

Chyba w końcu dorastam, bo najbardziej odpuszczam prezenty. W tym roku pierwszy raz naprawdę nie liczę na żaden prezent. Jeśli go dostanę, to oczywiście się ucieszę, ale nie jest to już dla mnie tak ważne. Staram się również aktywnie zmniejszyć ilość prezentów, które dostaną dzieci (a do rodzinnego domu zjedzie się już pięcioro dzieci w różnym wieku), bo widać, że i im to nie służy. To, czego nie odpuszczam, to spokojne rodzinne wieczory, kiedy dzieci pójdą już spać! Najcudowniejsze są oczywiście wieczory poświąteczne, gdy mamy mnóstwo pysznego jedzenia, nie musimy nic przygotowywać, a wszyscy mają czas, by posiedzieć razem. W moim domu tradycyjnie sięgamy po gry planszowe, które pomagają nam odciągnąć uwagę od tego, co nas różni, a skupić na tym, co nas łączy. I choć każdego poranka – zbudzeni przez dzieciaki, które z jakiegoś powodu wcale nie mają zamiaru spać do późna – żałujemy rozgrywek do 2 w nocy, to kolejnego wieczoru robimy dokładnie to samo!

EWA CHODUŃ – autorka bloga podróżniczego CzarnaEwcia, spełnia marzenia o życiu z dziećmi za granicą, aktualnie w Portugalii, mama 8-letniej Tosi i 5-letniej Meli

Od 11 lat, odkąd jesteśmy z Tomkiem małżeństwem, Święta spędzaliśmy w dużym gronie. Nasze rodziny mają ze sobą bliski kontakt. Przy wigilijnym stole spotykały się cztery pokolenia z obydwu stron, nasi dziadkowie, rodzice, rodzeństwo i dzieci. Co budziło moje napięcie przed Świętami? Jedzenie. A dokładnie jego ilość. Nie jestem zwolennikiem przygotowywania na Święta dwunastu potraw (nie licząc ciast!), a następnie jedzenia ich przez kolejny tydzień czy dwa. Co roku staraliśmy się ustalić, że jedzenia będzie mniej. Nigdy nie wyszło. Dla jednej osoby najważniejszy był karp w galarecie, dla innej śledzie z cebulką, dla kolejnej pierogi. Ciężko było pójść na kompromis. Co roku każdy miał do przygotowania po jedno, dwa dania, a ostatecznie przynosił więcej, „no bo jak to, Święta bez sałatki greckiej to nie Święta”, „a ta sałatka jarzynowa wyszła tak przy okazji”.

W tym roku spędzamy Święta w czwórkę w Portugalii, gdzie mieszkamy od kilku miesięcy. Tym razem przygotujemy znacznie mniej jedzenia (jeśli przeczyta to mój tata, zapewne stwierdzi, że Tomek w te Święta będzie głodny i może wyśle nam jakieś słoiki). Z jednej strony się cieszę, że to, co mnie męczyło od lat, w tym roku nie będzie problemem. Z drugiej strony myślę, że zwyczajnie za tym zatęsknię. Bo co by nie mówić, kochałam te nasze rodzinne Święta.

Pomimo że jesteśmy w Portugalii i fizycznie będziemy przy stole jedynie w czwórkę, na pewno nie odpuścimy spotkania z rodziną. Mamy w planach rozmowy i wspólne świętowanie na Skypie. To, czego bym nie chciała odpuścić, a może będę musiała, to żywa choinka. W Portugalii ciężko jest kupić żywe drzewko. Jednak cały czas mam nadzieję, że nam się to uda i tę tradycję zachowamy.

*

Jak Święta będą wyglądać w waszych domach w tym roku? Jak radzicie sobie ze stresem w tym okresie? Z czego czerpiecie, co odpuszczacie? Podzielcie się i zostawcie komentarz. Niezależnie od tego, czy koronagwiazdka będzie dla was stresująca, czy też uda wam się w końcu odpuścić w uwierających miejscach – życzymy wam radosnego, rodzinnego czasu, jak z porządnego familijnego filmu!

Artykuł został zilustrowany świątecznymi kadrami z profili Photos Obscura i Weird Vintage, które gromadzą zabawne, często nieco dziwne, a na pewno charakterystyczne retrofotografie. Prezentujemy je w ramach przypomnienia, że dystans jest ratunkiem, również w czasie Świąt.

Dodaj komentarz