Miłość na talerzu. Zwykła owsianka czy leniwe smakują lepiej, gdy robi się je z sercem. Babcine receptury leżakujące między stronami książek, poplamione kartki z przepisami wydarte ze starego pisma – może pamiętają pierwsze randki, na których ktoś tak bardzo chciał kulinarnie zabłysnąć? Czy na tartę można poderwać chłopaka? Odpowiedzi poniżej!
Rodzinne gotowanie i to w miesiącu, w którym na Ładne Bebe króluje miłość. Nie ta walentynkowa, na wystawach kwiaciarni. Nie ta sprzedawana w brelokach, pocztówkach i karminowych gadżetach. Taka miłość codzienna, spleciona w uścisku z przyjaźnią. Podawana w porcji jajecznicy o szóstej rano, gorącym kakao po zimowym spacerze i w lepionych wieczorem pierogach. W kawie po trudnej nocy. Agatę, Marcina i małego Tadzia zastaję w kuchni i właściwie nie mamy w planach dziś z niej wychodzić. Zgrana trójka (plus kot i pies), trzy przepisy i historia miłości jeszcze z liceum. A obiecałam sobie pozostać w tematach kuchennych…
Dobra, muszę to powiedzieć – poznaliście się, mając 15 lat!
A: To prawda, żeby dodać dramatyzmu historii – poznaliśmy się prawie 20 lat temu! Chodziliśmy razem do szkoły (wtedy to było gimnazjum). Marcin, gwiazdeczka szkoły i ja o rok młodsza, praktycznie jeszcze dziewczynka. Szkoła nie była duża, więc trudno było się nie poznać. Każdy znał każdego, ponieważ mieliśmy organizowanych wiele wspólnych wycieczek i wyjść integracyjnych. Nie znaczyło to, że zaczęliśmy ze sobą od razu rozmawiać. Na całe szczęście dla nas, moją przyjaciółka „chodziła” wtedy z bliskim przyjacielem Marcina. I tak właśnie zaczęliśmy spotykać się na przerwach w klasie od chemii. Później już były tylko miliony napisanych SMS-ów, galaktyki obejrzanych filmów, pierwsze wspólne podróże… A w tym roku będziemy obchodzić 5 rocznicę ślubu.
M: Jak masz 15-16 lat i jesteś dorastającym chłopakiem, raczej nie w głowie ci poważne, życiowe plany. Myślisz o następnym spotkaniu z kumplami, chcesz być beztroski. Nie wiesz co będziesz robił za rok, nie masz pojęcia, kim będziesz w przyszłości. A związek? Przecież jak jesteś nastolatkiem, to nigdy nic na poważnie. Nie spodziewasz się, że może się to przerodzić w coś głębszego, że wpadniesz po uszy. Z perspektywy czasu uważam, że to wspaniałe, że daliśmy sobie szansę spróbować i pozwolić temu płynąć. Trzydziestoparoletni ja z podziwem patrzę wstecz na nas jako nastolatków. Mija szmat czasu, a ja chcę wiedzieć, co jest dalej. To superuczucie.
Macie patent na taki staż?
A: Patent na udany związek to brak patentu, ale wspólne priorytety się przydają. Naszym priorytetem jest nasz związek i chęć pracy nad nim. Pomimo że znamy się tyle lat i dopracowaliśmy pewne zachowania w sytuacjach kryzysowych do perfekcji, to nigdy nie można osiadać na laurach. To chyba największy paradoks związku z drugą osoba, że musicie być zawsze czujni, mimo że czujecie się najbardziej swobodnie w stosunku do siebie. To ciężka praca, która nagradza wspaniałymi chwilami i wspomnieniami.
M: Wierzę, że fundamentem tego wszystkiego jest silna przyjaźń, zbudowana na zaufaniu i wzajemnym szacunku – takim ludzkim i prostym. Umiejetność wyjścia z roli mąż/żona i wejścia w rolę przyjaciel/człowiek jest sposobem na ogląd relacji z nieco innej (niż czysto małżeńskiej) perspektywy. Tak czy owak – to wyzwanie, które podejmujemy z przyjemnością!
Ja o miłości mogę długo, ale wracamy do kuchni. Agata, od kiedy gotujesz?
Zawsze pomagałam w kuchni, a to babci przy bardziej tradycyjnych potrawach (np. faworkach), a to mamie, kiedy organizowała spotkania ze znajomymi. To była taka naturalna forma spędzania czasu. Czyli z jednej strony kroisz, mieszasz, zagniatasz, a z drugiej strony opowiadasz, co się działo u ciebie w danym tygodniu. Uważam, że to bardzo praktyczne: nie dość, że obiad ugotowany, to i zacieśniasz więzi z bliskimi! Zostało mi to do teraz i przekłada się to na praktycznie wszystkie nasze relacje ze znajomymi. Gotujemy z przyjaciółmi i gadamy; przychodzę z pracy, gotuję obiad mojemu 1,5-rocznemu synkowi, a on ze mną miesza w garnku. Mam wtedy poczucie, że spędziliśmy ze sobą jakościowy czas.
Dzisiejsze przepisy mają też swoje historie. Podobno tartę robiłaś Marcinowi jako nastolatka…
Dokładnie tak! Przed modą na musy z topinamburu i chipsy z jarmużu, swoje panowanie miała tarta. Praktycznie co tydzień zagniatałam kruche ciasto i robiłam nadzienie do tarty. Dlatego oczywistością było zrobienie mojego popisowego dania dla ukochanego. Bez skromności muszę przyznać, że bardzo mu smakowało. Może to jest sekret naszego związku!
Tarta z miłości, ulubione leniwe z batatów i zdrowy koktajl. Jedziemy z miłosnymi przepisami, Agata, opowiadaj!
*
Od razu dodam, nie jestem purystka w gotowaniu, często nawet wybieram drogę na skróty. Wyznaję zasadę, że gotowanie ma być dla przyjemności, a nie pożeraczem cennego czasu. Dlatego jeśli nie masz czasu na zagniatanie ciasta, kup sklepowe ciasto francuskie. Smak będzie inny, ale też będzie pysznie!
*
Tarta ze szpinakiem i łososiem
Składniki:
Kruche ciasto:
250 g mąki pszennej
150 g masła
1 jajko
1 łyżka soli
*2 łyżki śmietany 18% – opcjonalnie
Nadzienie:
150 g szpinaku
1 łyżka masła
1 ząbek czosnku
300 g serka wiejskiego
125 g łososia wędzonego na ciepło
10 czarnych oliwek
5 jajek
150 g sera mozzarella (tartego)
Połącz mąkę z zimnym masłem pokrojonym w kostkę. Dodaj jajko, sól i śmietanę. Zagnieć porządnie ciasto albo daj popracować kilka minut robotowi kuchennemu. Uformuj kulę i włóż ją do lodówki na 30 minut. W międzyczasie na rozgrzanym maśle z wyciśniętym czosnkiem podsmaż szpinak – dosłownie kilka minut, żeby woda odparowała, a liście straciły objętość.
Wróćmy do ciasta. Podsyp mąką blat, wyłóż ciasto i rozwałkuj je na średnicę formy (u mnie 23 cm). Formę nasmaruj masłem i wyłóż ciastem, razem z bokami. Jeśli nie uda ci się dobrze rozwałkować ciasta, pomóż sobie palcami. Na koniec ponakłuwaj ciasto widelcem. Dobrym pomysłem, żeby ciasto z boków nie opadło, jest wyłożenie formy papierem do pieczenia i wsypanie ziaren, np. fasoli. Piecz ciasto w 200 stopniach przez 8 minut.
Zrób nadzienie. W dużej misce połącz serek wiejski, jajka i ser. Następnie dodaj rozdrobnionego łososia, szpinak i pokrojone oliwki. Do smaku dodaj soli i pieprzu. Wymieszaj wszystko i wlej do formy z podpieczonym spodem. Piecz wszystko przez 45 minut w 180 stopniach.
*
To ulubione danie mojego syna. Kocha bataty ponad wszystko, więc taka wersja leniwych najbardziej mu podpasowała!
*
Leniwe batatowe
Składniki:
150 g białego sera
1 średniej wielkości batat
1 jajko
1 łyżka oleju rzepakowego
6 łyżek (czubatych) mąki pszennej + 2 łyżki do posypania
Batata gotuj na parze około 10 minut – do miękkości. Przepuść go razem z białym serem przez praskę do ziemniaków (możesz też rozdrobnić widelcem albo zmiksować). Dodaj jajko, mąkę i olej. Dopraw solą i pieprzem. Podziel ciasto na 3-4 części. Uformuj z nich wałeczki i pokrój na kluski o szerokości około 1,5 cm × 2 cm.
Zagotuj w garnku 2 litry wody. Kiedy będzie wrzała, wrzucaj leniwe w partiach po 10-15 sztuk. Po wypłynięciu klusek wyjmij je na duży talerz (postaraj się, żeby nie leżały jedna na drugiej).
*
Ulubiony koktajl
Składniki:
2 garści jarmużu
sok z połowy cytryny
1 banan
jabłko lub gruszka
150 ml mleka roślinnego
50 ml zimnej wody
Wszystko dokładnie zmiksuj. I tyle!
*
Dawno nie widziałam półtorarocznego brzdąca, który czuje się w kuchni jak ryba w wodzie. Miesza, podaje, nadzoruje – z powagą i skupieniem, która przystoi szefom kuchni. Jeśli powiedzenie „przez żołądek do serca” ma drugie dno, to chyba takie, że nie tylko chodzi o smaki i jedzenie. Czasem więcej zabawy i uczuć jest w zwykłym procesie gotowania. Najlepiej na kilka rąk. Smacznego wam!