Janod na Gwiazdkę
trzypiętrowy dom pod choinką!
Home on the Hill to dom, w którym słychać dziecięcy śmiech, to miejsce w którym codziennie można gołą stopą stanąć na drewnianym klocku. Tutaj często pachnie świeżym ciastem, a na półkach przewalają się książki – tak o swoim domu pisze Ola. A my dziś zaglądamy do tej przyjaznej przestrzeni, bo pojawiły się tam inspiracje prezentowe!
Ola przywiązuje wagę do tego czym się otacza, ciągle coś zmienia, dekoruje. Teraz wygląda na to, że ich dom powiększy się o… dodatkową kuchnię oraz kolejne lokum. Jak to możliwe? Duża paczka Janod wręczona w drzwiach, mamy swoje podejrzenia. Jedno jest pewne pomocnik brodacza z Laponii nie nawalił, dobrze odczytał pisane w pocie czoła listy i wywołał zachwyt u dwójki rodzeństwa. Jest nowy trzypoziomowy domek XXL dla lalek z dwunastoma drewnianymi akcesoriami oraz w pełni wyposażona kuchenka w stylu retro! Dzieci dosłownie zniknęły nam z radaru w szale zabawy, porozmawiajmy o świętach.
Jak spędzacie Boże Narodzenie, w domu czy wyjazdowo?
Odkąd na świecie pojawiły się moje dzieci, wigilię spędzamy w naszym domu. Zjeżdża się do nas cała najbliższa rodzina. Zawsze jest bardzo głośno i gwarnie. Wszystkie Babcie przywożą swoje popisowe dania, moja Mama zawsze wpada jak burza do kuchni i szykuje barszcz, dzieciaki kręcą się wesoło wokół, stół ugina się od nieprawdopodobnej ilości jedzenia, bo zdecydowanie to, czego brakuje moim Najbliższym to umiaru. Mój Tato zawsze tę kolację przeciąga ku zniecierpliwieniu najmłodszych, bo przecież wiadomo, że Pan w Czerwieni wpada dopiero wtedy, gdy wszyscy skończą jeść. W końcu po tej wigilijnej kolacji wraz z Siostrą i Mamą, zabieramy dzieci do ich pokoju żeby sprawdzić czy czasem przez okno nie widać sań Świętego Mikołaja. W tym czasie męska część rodziny w błyskawicznym tempie leci do aut i piwnicy po prezenty. A potem…potem następuje prawdziwe szaleństwo! Dzieci wpadają jak burza, stają oniemiałe na widok kolorowych paczuszek i z piskiem radości zaczynają wszystkie po kolei rozpakowywać. Potem siadamy wszyscy wokół choinki, jemy ciasto, śpiewamy kolędy, gramy całą rodziną w planszówki, bawimy się z dzieciakami ich nowymi zabawkami. Jest po prostu tak swojsko, ciepło i niesamowicie rodzinnie. Pierwszy dzień Świąt to urodziny mojej Mamy, więc zawsze u niej spędzamy ten dzień w tym samym najbliższym gronie.
Twoje wyjątkowe wspomnienie ze świąt jako dziecko?
Takie moje najwcześniejsze wspomnienie to, gdy z tak wielką niecierpliwością czekałam na przyjście tego Mikołaja, a potem, kiedy już w końcu do nas dotarł okazało się, że jest tak olbrzymi, mówił strasznie tubalnym głosem i kazał mi śpiewać piosenki, że ostatecznie przeraziłam się go całkowicie. Schowałam się pod stół, zabarykadowałam na dobre i za nic w świecie nie miałam ochoty nawet spojrzeć w jego stronę. Na nic przekupstwa, pokazywanie prezentów, miał zostawić je pod choinką i sobie iść, a ja wtedy łaskawie się wygramolę i sprawdzę zawartość, ha ha. Najlepsze wspomnienia mam też ze wspólnych Świąt z moim kuzynostwem, którzy mieszkali w innym mieście, pakowaliśmy się więc do naszego poloneza, był wypchany po dach, Babcia na kolanach trzymała gar z rybą, pod nogami leżało tysiące pakunków, a my zmierzaliśmy te kilometry w wielkiej radości i oczekiwaniu.
Gar z rybą! No to jakie smaki kojarzą ci się z tym czasem świątecznym?
Ryba w bigosie, a tak naprawdę po grecku. W dzieciństwie nie znosiłam ryb za to uwielbiałam bigos. Kiedy więc pierwszy raz zobaczyłam rybę po grecku, gdzie jej pierzynka z wierzchu przypominała mi moje ulubione danie i spytałam czy to ryba w bigosie nikt nie zaprzeczył, a ja wtedy zaczęłam się zajadać, aż uszy mi się trzęsły. I tak do dnia dzisiejszego ta nazwa figuruje w naszej rodzinie, jesteśmy chyba jedynymi, którzy na wigilię mają zamiast ryby po grecku – rybę w bigosie!
A o jakim prezencie marzyłaś jako dziecko?
Lalka Barbie jeżdżąca na rowerze. I ten rower naprawdę sunął. Moja Kuzynka dostała identyczną i godzinami się tymi lalkami bawiłyśmy. Cóż to była za radość!
Janod i wasze inspiracje, dlaczego wybrałaś akurat te prezenty?
Maja od dawna marzyła od domku dla Barbie. Sama miałam taki w dzieciństwie i do dziś pamiętam te wszystkie godziny na zabawie nim, więc to Jej pragnienie całkowicie rozumiałam. Majeczka kocha urządzać, bawić się w dom, odgrywać różne scenki, więc ta zabawka jest dla niej jak znalazł. Odkąd tylko do nas przyjechał Maja wraz ze swoimi Przyjaciółkami zamyka się na wiele godzin w swoim pokoju i wszystkie razem się tym domkiem bawią. Cudownie jest jej obserwować. Każda z nich ma swoją lalkę w garści, dzielą domek na piętra i cudownie spędzają razem czas, a ja kocham je po cichu obserwować. Antoś zaś jest małym kucharzem. Uwielbia pomagać w kuchni, gotuje razem z moim Mężem, pomaga mi piec ciasta, na pamięć zna przepis na babeczki, czy mógłby być więc lepszy prezent dla niego niż Jego osobista, własna kuchnia? No oszalał ze szczęścia! Wiecznie coś tam pichci, bawi się nią godzinami, naprawdę rewelacyjnie się u nas ta zabawka sprawdza i jak pięknie wygląda w jego pokoju. Drewniane zabawki mają w sobie duszę, klimat, a te z Janod są naprawdę fantastycznie wykonane. A świąteczna szopka będzie u nas co roku stałą pod choinką, myślę, że zapoczątkuje kolejną, małą tradycję.
A nasza tradycja to KONKURS, kolejna okazja by wygrać jeden z wymienionych prezentów od Janod. Napiszcie i przekonajcie nas w komentarzach dlaczego to właśnie kuchenka, domek lub szopka ucieszy wasze dzieciaki najbardziej? Bawimy się do 6 grudnia! Wyniki dzień później!
WYNIKI KONKURSU: Ilona, szopka leci dla Twojej Babci, pochwal się kiedyś zdjęciem z waszą szopkowa kolekcją!
Ilość komentarzy: 40!
Jako mama 4-latki nie mogę napisać inaczej: DOMek dla LALek (po spojrzeniu na zdjęcia używanie zdrobnienia jest jakieś takie nie na miejscu;) ). Sama budowałam pomieszczenia dla swoich lalek z serii sztywnych książek, które miały tą zaletę, że tylna okładka była gładka, a każda książka była w innym kolorze. Wyglądało to równie kolorowo jak DOMek Janod, ale zdecydowanie bardziej paździerzowo:) Moja córka ma o wiele większą wyobraźnię niż ja, tworzy w życiach swoich lalek takie scenariusze, że „Dynastia” to przy tym wprawki początkującego dramatopisarza, więc one też zasługują na lepsze warunki bytowe niż miały moje lalki.
Dla moich dzieciaków zdecydowanie szopka! Mamy specjalne pudełko mieszczące resztki poprzedniej szopki i całe stada poobtłukiwanych aniołków. Resztki i obtłuczenia to oczywiście efekt tego, że poprzednia szopka miała ceramiczne figurki. I chociaż starsza siostra była naprawdę bardzo ostrożna i uważna, to jednak nie obyło się bez pewnych szkód i dla młodszej został zestaw nieco wybrakowany. Co gorsza – stłukło się Dzieciątko, a jaka to szopka bez Jezuska? Więc nasze praktyczne młodsze dziecko orzekło, że lepsza byłaby drewniana, tylko mama spóźniła się i wypatrzona drewniana szopka z Tigera zniknęła ze sklepów, a w tym roku nie pojawiła się wcale 🙁 Dlatego drewniana szopka z Janod byłaby idealna na nasze braki 🙂
Kuchnia to mojego synka marzenie.
Może nadejdzie tych marzeń spełnienie.
Gdy tylko usłyszy, że mama coś w kuchni gotuje, od razu niczym wyścigówka startuje.
Z uśmiechem na twarzy i wielkimi chęciami.
Mógłby tak patrzeć jak coś się gotuje godzinami.
Lubi pomagać to wsypać trochę mąki, to dodać jajka.
Ta kuchnia byłaby dla niego niczym bajka.
Od małego interesował się garnkami, mógł drewnianą łyżką uderzać w nie godzinami.
Bezpieczeństwo to podstawa z taką kuchnią bezpieczna była by zabawa.
Pokrętła, palniki jak w prawdziwej kuchence .Oj już widzę jaka by była radość gdyby te super garnki wpadły w jego ręce.
Często w pokoju gotuje jako przyprawy, warzywa i owoce klocki stosuje.
Zamiast garnka jest pudełko tekturowe, które chętnie zmieniłoby się w garnuszki nowe.
Uwielbia robić desery i piec ciasta.
To raz jabłecznik to beza z malinami. Z dumą po upieczeniu przybiega do mamy.
Daje spróbować wypieki wyśmienite zawsze pyta czy smakowało..toż to ciasta znakomite.
Bawi się w obiadków gotowanie najbardziej lubi zupy, a na drugie danie mięsko serwuje.
Gdy widzę jego zaangażowanie to serce mi się raduje.
Lubi naśladować odgłosy charakterystyczne dla gotowania m.in. bulgotanie ta kuchenka wypełniła by za niego to zadanie.
Bardzo lubi mieszać składniki, magiczne przyprawy dodawać bo to świetna jest zabawa.
Często gości przyjmuje i ze swoimi przyjaciółmi również chętnie piecze i gotuje.
Kuchenka ucieszyłaby nie tylko Ksawerego ale też koleżanki i kolegów, którzy przychodzą w odwiedziny do niego.
Szopka!! Uwielbiam podsłuchiwać moją córkę podczas różnych zabaw („ale mama Ty nie podsłuchujesz?? Na pewno???? 😛 ). Szopka sprawiłaby jej niesamowitą radość, gdyż jest teraz na etapie przygotowań do jasełek i swoją rolę (aniołka) traktuje baaaardzo poważnie. Obie kochamy święta i mam nadzieję, że z tej okazji zostałabym dopuszczona do jej magicznego świata zabaw, gdyż szopka jest urocza!
Dzień dobry tu babcia Jola !
Spełnieniem marzeń mojego jedynego jak na razie wnusia była by kuchnia.
Gdy tylko wnuczek mnie odwiedzi od razu kieruje swoje małe stópki w stronę kuchni.
Wie, że babcia upiekła dla niego coś pysznego.
Jeśli nadarzy się okazja, a jest ich bardzo ale to bardzo dużo.
Lubimy coś razem ugotować lub upiec. Wtedy sięgamy do mojego tajemniczego zeszytu, w którym znajdują się przepisy mojej mamy, a nawet kilka babci.
Zeszyt ma już swoje lata, skrywa tyle cudowności. Miło jest wrócić do smaków i zapachów jakie towarzyszyły mi w dzieciństwie, mając takiego pomocnika obok.
Wracają miłe wspomnienia. Nie mogę doczekać się przygotowań do świąt i kolejnych wspaniałych chwil z wnusiem w kuchni. Jakże miło by było zacząć te przygotowania w jego własnej kuchni.
Niesamowite jest to jak z pokolenia na pokolenie przechodzi pasja i miłość do gotowania. Ja i wnusiu drużyna gotowa do kolejnych wypieków.
Pozdrawiam Jola
Pamiętam zabawę w gotowanie.
Pamiętam każde pudełeczko, kartonowe opakowanie- które podkradałam mamie.
Moje gotowanie z reguły miało miejsce na podwórku, po blokami, a dokładnie pod balkonem. Stare cegłówki były kuchenką, na nich foremki, a w nich prawdziwe dania z trawy i błotka (pychotka!!!).
Mój Synek tak jak i ja – uwielbia gotować. Ma nawet zestaw swoich garnuszków i plastikowe warzywa /owoce.
Przyznaję, nie wiem kto skakał by wyżej z radości, gdyby taaaa cudowa kuchnia od Janod mogłaby u nas zagościć.
Pewnie na zmianę bym z Młodym gotowała… Drewniana kuchnia z dźwiękiem i akcesoriami – rarytas!!!
Jak to dziecko kuzyna mawia: „prawdziwy wypas”.
Jestem pewna, że mój Alik spędzałby przy tej kuchence większość czasu.
Nasze talent kulinarne byśmy z Młodym wzajemnie rozwijali… ja w swym prawdziwym kuchennym królestwie i mój naśladowca Alik przy swojej eleganckiej kuchence, z extra bajerami (rozmarzyłam się już taaak mocno, że widzę jak wspólnie pierniczki wycinamy i w piekarnikach naszych kuchenek je potem wypiekamy).
Często się zdarza (i tutaj…nadal mamy dziewczynek bywają zaskoczone), że mój Syn właśnie w salach zabaw przy kuchni stoi i potrawy wymyślne dla mnie gotuje. Że tak dobrze się w roli kucharza moj Maly Alik czuje.
Radość jak stąd dookoła świata!
Radość pyszna jak nasze pierniczki!
Radość kolorowa jak choineczka z tysiącem mrugających lampeczek!
Radość Wielka i Świąteczna by u nas była, gdyby taaaaaa wspaniała kuchnia od Janod u nas zagościła.
Lubię zabawki, które kojarzą się z wydarzeniami, emocjami, wspomnieniami. Czas Świąt Bożego Narodzenia to dla nas bardzo rodzinny okres. Wszyscy czekają na pudło z zabawkami choinkowymi, które taszczę z piwnicy. Każde z trójki Dzieci 🙂 ,wieszając ozdoby na drzewku przypomina sobie kiedy jaka zabawka został zrobiona, kupiona co wywołuje falę wspomnień i śmiechu.
Starszaki maja swoją szopkę przywiezioną z Neapolu, którą z niemal z namaszczeniem wyciągają z tekturowego pudełka ukrytego w szafie. Junior niestety jedynie tęsknię patrzy na to dzieło zbyt kruche i delikatne dla niego….
Marzy mi się więc jego własna szopka, którą ustawi pod choinką, pamiętając dlaczego tego dnia śpiewamy wspólnie kolędy.
Cudownie jest tworzyć historie, wspomnienia z dzieciństwa….:)
Zdecydowanie kuchnia. Moja mama nie znosi gotować, przez co ja do kuchni wchodzę tylko po to, żeby zrobić sobie kawę. Kuchni jako dziewczynka nigdy nie miałam 🙁 Chciałabym, żeby moja córka miała możliwość „oswojenia” się z kuchnią poprzez zabawę i w przyszłości nie unikała tego tak bardzo jak ja (gotowanie jednak jest całkiem przydatne ;)). Dla równowagi dodam, że warsztat już ma! Także niech bawi się wszystkim, testuje wszystko, a w przyszłości wybiera co chce robić i kim chce być 🙂
Przeczesuję czas słowami córki 'zabawmy się w dom czarowany’.
Ona tak doskonale do mnie przemawia. Jest jasna, energiczna, dużo opiera na własnych historiach (małoletnich) i to mnie odnajduje. Zupełnie jakbyśmy siedziały przy kawie, a ona opowiadała mi siebie, inspirując do zmian.
Przesyłka pełna czasu – tak cenna, że aż trudno byłoby mi w nią uwierzyć. Prawdziwy domek dla lalek.
Czuję, że może się w nim wiele wydarzyć.
Córka wędrowałaby w nim za rękę z Pinokiem pod przewodnictwem 'Szatana z siódmej klasy’ słyszanego nie raz u rodzeństwa i przeplatanego z 'Bullerbyn’. Działyby się w nim niekończące się opowieści, choć wciąż pełne zwierząt. Bo ja nie mam w domu księżniczki, baletnicy, a całe zoo, w jej w rumianym sercu i w bezkresnym błękicie oczu.
Na bożonarodzeniowym przyjęciu Pinokia bawiłybyśmy się w ciuciubabkę i w wielki sztorm na morzu, i byłoby nam niesamowicie wesoło. Kotek Ziutek wdrapałby się na stół i tam usadowił. Troszeczkę bałby się ciuciubabki. Ale kiedy zasiedlibyśmy do tortu, przestałby się bać. Och, jak wesoło jest w Święta Bożego Narodzenia! Chciałybyśmy, żeby Boże Narodzenie było trochę częściej.
Dziś z masy solnej wyczarowała leśne zwierzęta i oprószyła je śniegiem brokatu.
Ja wypatruję tego z nieba… .
Moi siostrzency – 3-letni szef kuchni Franek i jego 6-letni pomocnik Stanisław serwują mi non stop przepyszne potrawy – spaghetti z kamieniami i truskawkami #yummy, zupę z warzywami i całym! Kurczakiem (ciocia jest w ciąży, musi jesc za dwoje #sorrynotsorry), kawe i herbatę w jednym kubeczku w na deser moje ulubione brownie z brokatem ? te potrawy powstają w nieziemskich warunkach – na podłodze, na parapecie balkonowym babci eli a czasami nawet w łóżku jednego z mistrzów kuchni…myśle, ze gdyby mieli taka kuchnie na pewno mogłabym liczyć na kilkudaniowe menu i jeszcze bardziej wymyślne smakołyki ala Stas i ala Fran!
W tym roku chętnie podarowałabym mojej córce DOMEK dla lalek.
DOMEK, bo DOM już przyszło nam stworzyć.
Pamiętam, że jako dziecko sama miałam takie drewniane cudo – wielki domek wykonany własnoręcznie przez tatę. Podłogi i tapety wyklejone były z resztek wykładzin i tapet, tak dobrze mi znanych. I choć nie mieszkały w nim klasycznie (jak można by pomyśleć) lalki, a miniaturowe figurki zwierząt, to domek ten przyniósł mi tyle radości, ile nie mogła dać żadna inna zabawka. Niestety podczas ostatnich nastu przeprowadzek domek zaginął w tajemniczych okolicznościach. Ktokolwiek widział? Ktokolwiek wie?
To był pierwszy i ostatni domek zbudowany rękami mojego taty… Oczywiście poza pełnowymiarowym domem rodzinnym, w którym przyszło mi się wychować – a z którym wiążę równie ciepłe wspomnienia. I choć mąż nie ma podobnych zdolności, a ja nie odziedziczyłam talentu majsterkowicza, to bardzo chciałabym, by moja córka również znalazła odrobinę magii w drewnianym domku. Nieważne czy zamieszkają w nim lalki, zwierzątka, czy samochodziki świeżo ściągnięte z miniaturowych torów wyścigowych. Ważne, by ją uszczęśliwił. A uszczęśliwi na pewno.
Uwaga! Uwaga ! To znowu Bliźniaki! 🙂
Kuchnia jest moim osobistym marzeniem!
Dzieciaki uważają, że moje garnki to perkusja!
Dwójka Łobuziaków z kreatywnymi pomysłami. Szukam ratunku 🙂
Chciałabym by Maluchy razem gotowały. Przyjmijmy, że grać już potrafią !
Pozdrawiam z muzykalnego pokoju (pokoju dla gości) :)))))
Babcia Bożenka
Chciałabym zaznaczyć, że domek dla lalek nie tylko ucieszyłby moją córkę, ale przede wszystkim mnie 😀 Odkąd pamiętam marzyłam o wielkim domku dla lalek, co by się wszystkie zmieściły, a jako, że dziecię moje odziedziczyło moje lalki wizja wspólnej zabawy jaką mam w głowie sprawia, że coś w sercu pęka. Każdy ma z nas coś jeszcze z dziecka, mi zostały barbie i cieszę się, że mogę się realizować z córką szyjąc kolejne sukienki ze starych skarpet Ahhh rozmarzyłam się widząc ten zapierający dech w piersiach domek taki bajkowy, idealny jak ze snu.. oczami wyobraźni widzę nas razem wokół niego..
1. Bo jest małym dziełem sztuki, perełką designu. Pobudza do kreatywnego myślenia, także kolorami! Nie od dziś wiadomo, że Francuzi dobry gust mają i nie bez powodu cieszy oko soczystym odcieniem żółci.
2. Bo to do kuchni synek kieruje pierwsze kroki w każdej bawialni i u każdej koleżanki. Zawstydzając te ostatnie, wołając obruszonym tonem, że „jak to, nie ma jajek, to jak Ty gotujesz??”.
3. Bo nareszcie będzie miał swoje palniki i nikt mu nie będzie stawiać garnków tam, gdzie nie trzeba.
4. Bo Ta Kuchnia wydaje dźwięki! Dzięki temu cudownemu maleńkiemu detalowi mama odsapnie od ciągłego dylematu – czy nastawić po raz enty piekarnik czy dalej nieudolnie próbować imitować jego odgłos (bo przecież wszystko dla Jego uśmiechu).
5. Bo Tata będzie wdzięczny za mniejsze rachunki za prąd (vide pkt 4, mama słabo imituje).
6. Bo nawet kran ma taki jak ten Mamy…
7. Bo oczy Mu rozbłysły jak Bożonarodzeniowa Gwiazdka, gdy podejrzał ją na ekranie telefonu Mamy. I było pełne estymy „uuuuuuuu”
8. Bo Mama zrobiła zamach na starą konsolę Taty, bo skończyły jej się pomysły, co może wystawić na olx, celem uciułania na kuchnię dla synka i była „trudna rozmowa” a On woli jak rodzice ciskają w siebie silikonowymi foremkami na babeczki niż gromami.
9. Bo On jest uroczym wrażliwym chłopcem, który ma w nosie stereotypy i z wysoko uniesionym czołem nadziewa rurki bitą śmietaną (podpatrzył, jak to robi Tata).
10. Bo On z wypiekami na twarzy ogląda Jamiego Olivera i chciałby tak jak on, w jednej chwili gotować a w drugiej chlup! wskoczyć do jeziora (ok, Jamie tego nigdy nie zrobił na wizji ale Jasiek by nie omieszkał) – i z tą kuchnią by mógł!
11. Bo Ta Kuchnia jest nie tylko pięknym źródłem czystej, nieskrępowanej konwenansami, buchającej kreatywnymi pomysłami zabawy, ale też będzie wspaniałą pamiątką dzieciństwa. Dla Niego. I dla nas… A kto wie, może kiedyś, gdy będzie słynnym szefem kuchni, z trzema gwiazdkami Michelin, Ta Kuchnia stanie w Muzeum Kulinarnych Rozkoszy, jako pierwsza, na której gotował mistrz… Chociaż pewnie nie, pewnie będzie stać w rodzinnym domu, pieszczotliwie traktowana małymi rączkami kolejnych adeptów sztuki kulinarnej…
Nasza Córka od 2 lat urabiała nas o labradorka, w wakacje ulegliśmy gdyż przekonała nas,że potrzebuje takiego przyjaciela czworonoga. Umówiłyśmy się,że dostanie jako prezent na Święta. Między czasie…czarny sceanariusz, alergolog i potwierdzenie alergii na sierść zwierząt. Pieska nie będzie… płacz i smutek się nie kończy. Żal serce ściska. Wiecie o jaką macierzyńską niemoc chodzi… Córka mówi, że teraz to już nic nie chce na Święta a ja zachodzę w głowę co może zastąpić pieska. Wiecie co, ten domek da Jej dużo radości, myślę że Córka byłaby tak samo zachwycona widząc pieska. Z ogromnym sercem chciałabym dać Jej w zamian tak cudny domek dla lalek…
Dla córki zdecydowanie domek dla lalek! Manię urządzania i dekorowania wyssała chyba z mlekiem matki. Ma parę mebelków dla lalek typu Evi, układa z nich pokoje i mebluje, i męczy mnie prośbami typu: Mamo, zrób mi małą makramę dla lalki. Albo: Mamo, kiedy zrobimy dla lalek sofę z gąbki? Od małego ogląda ze mną programy na Domo, teraz HGTV, przegląda gazety wnętrzarskie jako pierwsza, a potem siedzi i „projektuje” pokoje, rysując koślawe, ale urocze rzuty z góry. A z racji tego, że ma na imię Dorota, śmieję się z niej przy tych wszystkich zabawach mówiąc: Dorota cię urządzi 😉 Dodam jeszcze, że córka ma 7 lat. Oszalałaby ze szczęścia, gdyby dostała taki domek.
Mężczyźni w kuchni czemu nie.
Z synkiem mamy swoje męskie tajemnice i super przepisy. Zapewniamy, że kartek do notowania nie potrzebujemy 🙂
Umiemy niezłe rzeczy wyczarować, przy czym wywołujemy uśmiech na nie jednej twarzy.
Zdradzimy Wam kilka naszych tajnych dań , które zadowolą nawet najbardziej wybrednych smakoszy.
Menu na dziś:
Przystawka:
Uśmiech za uśmiech – ( szczypta radości, odrobinka życzliwości, kilka miłych słów).
Danie główne:
Szczęśliwa koniczynka – (pół torebki świetnego humoru , łyżeczka nadziei, kilka kropli optymizmu ).
Deser:
Promyczek – ( promyki słońca, szklanka przyjaźni, 4 uśmiechy od ucha do ucha ).
Po spróbowaniu gwarantujemy nieschodzący uśmiech z twarzy przez cały dzień.
Jeszcze nie jednym przepisem zaskoczymy. Nie ukrywamy, że z nowej kuchni zrobilibyśmy dobry użytek. Nowe przepisy chętnie j w niej wyprobujemy.
Nasz duet zgłasza gotowość do dalszego gotowania, pieczenia i sprawiania, że dzień staje się piękniejszy.
Dom dla lalek, kilku dzikich kotów, polarnej niedźwiedzicy z młodym, dwóch bobasków i jednego dinozaura. Cała ekipa chętnie rozsiądzie się w kolorowych pokojach, będzie biegać po schodach, myszkować w kuchni, bezczelnie spacerować po balustradzie i zjeżdżać na mini sankach z dachu. O tak! Dom brzmi jak mnóstwo radości, dzikich harców i trochę (dużo) szalonych pomysłów. <3
Opowiem Wam historie, z tamtego roku. Syn mój lat 4 zadaje mi pytanie, poważne pytanie rzecz jasna. – mamooo… czy ja jestem grzeczny? – tak – a Kornela? (Kuzynka jego) – No też – to dlaczego ona dostała kuchnie na Mikołaja a ja nie? ? – yyyy…
No właśnie…. matka zawaliła sprawę. W tym roku to samo – zapomniałam (a kieszeń Mikołaja już pusta). Wiec może uda nam się wygrać przynajmniej kuchnie i dziecko szczęśliwe będzie. Bo jak on to mówi „mamo ja kocham gotować”. Więc myślę, (baa mam pewność) że kuchnia będzie użytkowana codziennie a na niej przygotowywane dania najlepsze na świecie ?
Jestem Stasiu i opowiem Wam trochę o mojej rodzinie.
Nasza mama- matka dwojga szalonych dzieci, wciąż mówi, że jesteśmy jej największym i najpiękniejszym odbiciem. Tańczy z moją siostrą do utraty tchu przy głośnej muzyce, trzyma za rękę i przytula do rana gdy jesteśmy chorzy i pokazuje, ze w życiu nie trzeba być najlepszym, że najważniejsze są te małe rzeczy, które robimy razem, mam trochę wrażenie, że przy nas spełnia swoje marzenia z dzieciństwa.
Jest Basia, moja dużo młodsza siostra, piegowata i szalona po mamie. Potrzebuje radości, dużo przytulania i domku dla lalek.
Chciałbym ma święta podarować siostrze domek dla lalek, bo wiem że to jej największe marzenie. Staś
Świat kobiet niesie ze sobą wiele czynników, uczuć i emocji. Nieważne czy mała czy duża – potrzebuje kochać i być kochana. Córka jest dla mnie spełnieniem marzeń, niesie wiele planów i wspólnych celów. Wiem, ze domek dla lalek marzy jej się od jakiegoś czasu. Po mamusi odziedziczyła umiejetność troski o drugiego człowieka. Zabawa w swój mały dom, prywatne królestwo, pozwoliłoby jej poszerzyć własną wyobraźnie i kreatywność. I jej uśmiech 🙂 – jest czymś, dla czego można kraść księżyc z nieba!
Kuchnia to najpiękniejsze miejsce w domu. I te pierwsze poranne odgłosy, szum wody wlewanej do czajnika, klekot sztućców wyławianych z szuflady, ściszone mamrotanie „Trójki”. Pytanie mamy – co zjesz dzisiaj na śniadanie? Było w nim wszystko: 'dzień dobry’, 'miło cię widzieć’, 'kocham cię’. Zostawiłam je sobie jako najfajniejsze dla najbliższych.
W kuchni można tulić kubek – mówi mi Marysia. Też kocha kuchnię. – Można w niej ugotować jajko takie w pół drogi, ani za twarde (?) ani za miękkie – i miesza w szprotkach widelcem, a potem dokłada twarogu znacząc drogę dla myszek. Lubi zjeść.
Kuchnia na dobry dzień. O takiej od samej jajecznicy z kwaśną śmietaną i koperkiem po kolację wigilijną marzymy. I korzystając z okazji przekazu słowa i myśli dziękuję Mojej Mamie Maryli – za to, że nie musiałam jeść zupy mlecznej.
JEDEN tata.
Córeczki DWIE.
Z mamą kobiet w domu w sumie TRZY.
Tylko jednej kuchni CZTERY kąty.
Konflikt murowany jako PIĄTY…
Kuchenko JANOD PRZYBYWAJ na ratunek! 🙂
Ja tym razem podejdę do tematu egoistycznie i bardzo bardzo chciałabym sprezetować szopkę… sobie. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. , będziemy mieć pierwszą Wigilię w nowym domu więc nowa szopka pod nią będzie cudnym dodatkiem.
Uwielbiam obserwować moją córkę, gdy puszczając wodzę fantazji tworzy scenariusze życia swoich ukochanych lalek i misiów. I nie ubliża to mojej męskości, jak wielkie wzruszenie powoduje właśnie ten obrazek. Choć nie śledzę obecnych trendów, nie obserwuje z uporem maniaka rankingów najlepszych gadżetów i na pewno nie zostanę ojcem roku – to chciałbym podarować mojej córce coś wyjątkowego. Coś, co sprawi, że jeszcze częściej będzie się uśmiechać. Myśle (ba! Nawet jestem pewny!), że to zadanie doskonale spełni drewniany domek dla lalek. Dlaczego ten od Janod? Bo moja córka zasługuje na wszystko, co najlepsze. A jej fantazje, lalki i misie zasługują na wyjątkowy dach nad głową.
Zdecydowanie domek dla lalek. Na rynku jest niewiele zabawek, którymi bawić się może zarówno dwuletnia jak i sześcioletnia dziewczynka, a wypróbowałam ich już wiele. Wygląda na niezniszczalny, taki który nie podda się po 5 minutach zabawy małymi rączkami- małych, ciekawskich dziewczynek.
Wiecie co, nie musiałam długo myśleć komu podarować jeden z prezentów. Z wielką radością podarowałabym szopkę mojej Kochanej Babuni. Nie uwierzycie,ale jest kolekcjonerką drewnianych szopek. Ma malutkie gospodarstwo i specjalne wygospodarowane dla nich pomieszczenie. Czerwona cegła, drewno, zapach siana. Co roku z Dziadkiem przygotowują żywą szopkę dla wnuków i okolicznych dzieci z małej wsi. Babcia wystawia wtedy swoje szopki z wielkim namaszczeniem i o każdej opowiada przy kolędach, jak pojawiła się w Ich domu, z jakiej podróży bądź od kogo otrzymała. Chętnie sprezentuje Jej kolejną żeby mogła powiedzieć,że dostała ją z konkursu internetowego :-))) takiej jeszcze nie ma 🙂
Moja córka Basia marzy żeby we własnej kuchni zrobić babci Stasi i dziadkowi Leonowi wielką, białą beze z malinami. To ulubione ciasto dziadków, którzy w święta mają swoją 60 rocznice ślubu. O niczym innym ostatnio nie słyszę…. 🙂
Domek dla … myszek! Na lalki tez kiedyś przyjdzie czas 🙂 Moja niespełna 3-letnia córka jest raczej typem chłopczycy. Uwielbia budować z klocków, zabawy koparkami i ciężarówkami. Ale jest jedna rzecz (poza „kręcącymi się sukienkami” do których ma wyjątkową słabość), która pozwala pamiętać, że jednak jest dziewczynką 🙂 to dom dla myszek! Tak nazywa nasz mini domek, który bardziej pozwala na marzenia i wyobraźnię niż na zabawę 😉 Jestem przekonana, że dom na miarę „potężnej” zabawy myszkami, sprawiłby, że musiałaby powiększyć się nam rodzina… myszek 😉
Gdy byłam mała uwielbiałam zabawę w dom. Miałam jedną lalkę barbie, która urzędowała wśród innych zabawek niczym królowa. Zawsze marzyłam o prawdziwym, zabawkowym, no wyśnionym domku dla lalek! Dla mojej królowej. Niestety bądź i stety, nie były to czasy gdy tak piękne domki były w zasięgu ręki moich rodziców. Nie zniechęciło mnie to:) moje lalka miała przepiękny dom! Wchodziłam pod taborety w babcinej sypialce, przykrywałam je kocem oraz wnosiłam piękne dodatki – jakimi najczęściej była pozytywka i mały porcelanowy wazonik. Razem jadłyśmy, spędzałyśmy wspólnie chwile. W monecie zmian obcięłam lalce włosy, gdyż byłam święcie przekonana, że odrosną jak każdej dziewczynce. Oj, jakie było moje zdziwienie!
Z ogromnym sentymentem powracam do tych cudownych wspomnień ?
Pragnę by i moja córeczka miała podobne, z tym wyjątkiem, ze moze będzie miała szczęście by jej laleczki miały swój prawdziwy dom! Jeden jest w jej serduszku a na drugi czeka wypragnione miejsce w pokoiku. Może i ja odrobine skorzystam:)
Idealnym prezentem dla mojej 5-letniej gwiazdeczki byłby domek dla lalek.Gwiazdeczka wcześnie wstaje i od razu wbiega do swojego pokoju, żeby zacząć dzień ze swoimi ukochanymi lalkami od herbatki.Często odgrywa różne scenki wzięte z życia zaprasza lalki na ciasto, na wycieczki do różnych ciekawych wymyślonych przez nią miejsc.
Miejsc, które zna tylko ona i jej ulubienice. przy Okazji tych wypraw przestawia w sowim pokoju prawie wszystko (oprócz szafek i łóżka). Myślę, że może zostanie kiedyś dekoratorem wnętrz, bo co chwilę przedmioty znajdują się w innych miejscach.
Dzięki temu domkowi mogłaby dowolnie ustawiać mebelki w swoim wymarzonym domku dla lalek. Ja z uśmiechem na twarzy przyglądałabym się temu procesowi.Wieczorem kładzie wszystkie lalki spać maja swoje miejsce na szafce, ale nie maja wygodnego łózka, w tym domku na pewno by się wyspały.
Zbliżają się święta i w koło będzie wiele gwiazd jednak dla mnie ta jest najjasniejsza i najważniejsza. Nauczyłaby się dzięki tej zabawce porządku i poznałaby nowe wartości, mogłaby zarządzać niczym prawdziwa Pani domu. Spełniłyby się jej najskrytsze marzenia.
Moja córka Urszula zadziwia mnie pomysłami. Ostatnio gdy leżałam na kanapie, mała przyszła z talerzykiem i podłożyła mi go pod pośladki. Zdziwiona zapytałam co takiego robi. Ona z poważną miną robiła swoją robotę dalej nie patrząc na mnie 🙂 Wzięła solniczkę, posoliła mnie. Sztućce plastikowe wzięła do rąk i zaczęła mnie konsumować!:) Stałam się jej daniem… 🙂 Ubawu miałam z tej sytuacji mnóstwo! Dlatego, jeżeli chcecie uratować mnie przed „pożarciem” przez własne dziecię prosimy o kuchnię 🙂
Ewentualnie znajdę się w garnku na kuchni od janod;) Opowiem o tym przy innej okazji! Pozdrawiam :*
A nam marzy się bardzo szopka, trochę inna niż w domu. Bo na czasie sprawę mamy. Córka dziś otwiera mi drzwi z łazienki z impetem i woła – Tatusiu! – w sumie raczej krzyczy podekscytowana – Mam WSZY!
No i mówiłeś, że na święta to jeszcze bardziej trzeba kochać wszystkie swtorzenia Boże.
:):) I zadowolna jest z siebie niesłychanie.
Mama jakąś butelką już zaczyna jej głowę smarować. Spoglądam na tę butelkę. Ma napis: aromatyczny środek na wszy. Czytam składniki. Mieszanka olejków – z winogron, kiełków pszenicy i lawendy.
Czy to ma wytłuc wszy?? – ciut pytam się siebie samego. Żona szepce – nie bądź cynikiem – nie chcę, żeby Olka myślała, że to coś niedobrego.
Hmm.
Umawiamy się, że jeśli ich nie załapię, to dary do szopki poniosę, a jeśli załapię, to… poniosę również tylko z turbanem na głowie.
P.S. żona spogląda na moje włosy trzy sekundy. – Nie możesz ich mieć – oznajmia – masz za rzadkie włosy.
Jestem samotna mama dwóch córek, które bardzo ucieszyły by się z którejkolwiek zabawki (jestem bardziej przekonana z kuchenki bo spędzają ze mną najwięcej czasu w niej). A i mi byłoby dużo weselej bo uwielbiam się z nimi bawić. Nie umiem się rozpisywać dlatego nie bede na siłę tego robic 🙂 pozdrawiam i życzę zdrowych wesołych świąt oraz szczęśliwego Nowego roku
Każdej małej dziewczynce zabije szybciej serduszko na widok takiego domku dla lalek. Jest piękny, jak z marzeń wyczarowany. Fajnie, że przeniesie jakąś maleńką księżniczkę w magiczny, niepowtarzalny świat własnej wyobraźni. Może do nas uśmiechnie się szczęście?:) może to właśnie moja wyczekana, wyśniona córeczka będzie mogła wprowadzić tam swoje ukochane lale i króliczki. Pozdrawiam serdecznie
W naszym domu siły są równo rozłożone. Dwa na dwa z lekką przewagą męskiej dominacji, która przejawia się u mojego czterolatka (oj jakże uroczego)! Domek dla lalek jest u nas po prostu niezbędny. Codziennie słyszę głos synka, który to przepędza swoją siostrę do „jej” pokoju! Ona, młodsza o rok, kurczowo trzyma się swojego brata i jego królestwa. Myśle, ze taki domek utarłby mu trochę noska i sprawił, że córka nie będzie chciała opuszczać swoich włości! Jestem pewny, ze i braciszka zaprosi go wspólnej zabawy 🙂
Ten piękny domek dla lalek byłby spełnieniem marzeń mojej małej bratanicy. Zanim zapakowałabym go na prezent pod choinkę, zrobiłabym malutkie, świąteczne dekoracje. Na drewnianych balustradkach powiesiłabym maleńkie girlandy, a w jednym z pokoi stanęłaby choinka z najmniejszymi ozdobami na świecie i blaskiem migocących tyci lampek. Ułożyłabym pod nią pięknie zapakowane i przewiązane czerwoną wstążką maluśkie prezenty dla ukochanych lal. Na koniec obowiązkowo gdzieś zawisłby świąteczny wieniec, a pod sufitem niewielka gałązka jemioły, żeby Ken mógł skraść Barbie świątecznego buziaka 😛
-Tatoo, a zrobimy racuchy na kolacje ?
-Tatoo, a naleśniczki z nutellą usmażysz?
-Tatoo, a babeczki upieczemy ?
Mogę tak wymieniać bez końca, bałaganu przy tym co nie miara, ale jaka radość na tych buźkach małych kiedy rączki w mące brudne,a jakie podekscytowanie jak im pozwolę w misce zamieszać i na dodatek tego palca brudnego oblizać!! Niestety kuchni swojej się moje dzieci nie dorobiły więc gramy o nią właśnie. Chciałbym zostać najwspanialszym Mikołajem w swoim domu ! Wiem, że spełniłbym ich marzenia ( w tym też i swoje jakbym w chwili spokoju mógł w swojej kuchni posprzątać) 🙂
Jak dorosnę chcę być taka jak Ty – popłakałam się ze wzruszenia ! Moja córka wproawiła mnie w chwilę zadumy i uświadomiła mi, że poprzez swoje zachowania stajemy się ideałem i wzorem do naśladowania dla naszych dzieci.
Codziennie staję na „rzęsach” by ugotować obiad, posprzątać, by zabawić się z dziećmi i okazać im najwięcej miłości jak tylko się da.
Widząc zabawki JANOD utwierdzam się w przekonaniu, że wyjątkowe przedmioty tworzone są dla wyjątkowych dzieci. Niesamowity DOMEK JANOD to najpiękniejszy podarunek jaki mogłabym dać swoim dzieciom. JANOD gwarantuje swoimi zabawkami i produktami zaangażowanie i chęci dzieci do rozwijania swoich pasji, do tworzenia swojego bajkowego świata pełnego miłości, przyjaźni i wzajemnego szacunku. Gdy zobaczyłam domek JANOD wiedziałam …. dzieci pokochałyby go od pierwszego wejrzenia. A ja ? Ja nie małabym wyrzutów sumienia, że ciągną mnie za nogi gdy gotuję obad, że próbują uzyskać moje zainteresowanie kiedy robię pranie czy zmywam naczynia. To właśnie ta rozwiająca wyobraźnię zabawka uszczęśliwiłaby moje pociechy. Mam wrażenie że zawiera w sobie marzenia o idealnej przestrzeni dla rodziny….
Czemu DOMEK najbardziej ucieszy moje dzieci ? Bo JANOD wykonując tak funkcjonalną, dużą i jakże bajkową zabawkę miał na celu zainteresowanie, pasję i współorganizację. W domku zamieszkałyby lalki córek i misie synków. Domek stałby się centrum zabaw w dziecięcym pokoiku, zwiastując chwilę spokoju dla mamy by mogła nie tylko wszystko „ogarnąć” ale i chwilkę odpocząć, dać odrobinę zdziwienia dla taty, który spoglądając ukradkiem przez drzwi nie mógłby się nadziwić mocy zainteresowania w „domowe życie” przy tym gigantycznym domku. Z takim domkiem nasze życie wywróciłoby się nie do poznania, do góry nogami. I po prostu wszyscy bylibyśmy szczęśliwi!
Chwile codziennej zabawy zmieniają się z marką JANOD. Odnoszę wrażenie że „kuchnia” wzbudziłaby nieposkormioną energię i fantazję w moich dzieciach. Kuchnia JANOD urosła w moich oczach gdy dogłębnie przyglądnąłem się jej funkcjom , wyglądowi, jakości. Ideał ! Od wielu tygodni szukałem zabawki która zaciekawiłaby i uszczęśliwiła dzieci na dłuższą chwilę. Oczy otworzyła mi marka JANOD która pokazuje że dbałość o detale i bezpieczeństwo, a także pobudzenie kreatywności to „coś” co w zabawkach dla dzieci liczy się najbardziej.
Patrzę na swoje dzieci i mam wrażenie, że potrzebuą tej kuchni. Lubią pomagać, wycierają ze mną naczynia (tak, jako facet nie boję się gąbki ani płynu do naczyń), wraz z żonąą próbują coś piec. Czasem mam żal sam do siebie, że nie potrafię zorganizować im czasu podczas gdy muszę dokończyć zmywanie czy sprzątanie, bądź gdy zmęczony po pracy ledwo zipie i mimo wielkich chęci nie mam siły zrobić nawet kroka. Ta kuchnia? To wybawienie ! Mógłbym postawić ją obok, dzieci co chwile by o coś pytały, próbowały, smakowały i podawały mi do skosztowania. Cóż… czasem mam wrażenie, że one rozumieją. Mocno tulą, kochają i podejmują próby pocieszenia mnie. A to właśnie gdybym tak mógł je uszczęśliwić, to one nie musiałyby patrzeć na moją smutną buzię…