Jak (wy)karmić i nie zwariować?
Mamo, dasz sobie radę!
Temat karmienia piersią potrafi rozpalić do czerwoności internetowe fora, instagramowe profile, ale też pozornie spokojne rodzinne spotkania. W końcu na karmieniu znają się „najlepiej” ci, którzy aktualnie nie karmią albo z karmieniem nigdy nie mieli do czynienia. Jeśli któraś z was – mam – nie usłyszała na swojej drodze wywodów na temat tego, co powinna jeść, czego zdecydowanie unikać lub jak „domowym sposobem” pobudzić laktację – to jest prawdziwą szczęściarą!
Mama karmiąca w konfrontacji z otoczeniem, które „lepiej” wie, czy karmić, w jaki sposób lub jak długo karmić, nie musi być na straconej pozycji. Właśnie dla takiej mamy – czasami mającej wątpliwości i szukającej prostych odpowiedzi – powstał ten tekst. Ilość blogów, profili czy forów, które odwiedziłam przy jego tworzeniu, tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że wiedza jest potrzebna, i jako dietetyk muszę ją w prosty i przystępny (a czasem zabawny) sposób przekazywać. Chciałabym, żeby ten tekst pokazał mamie, że karmienie nie jest tak skomplikowane, jak niektórzy próbują jej udowodnić. Mam nadzieję, że po jego przeczytaniu będzie mogła z przekonaniem (i satysfakcją!) odpowiedzieć „dziękuję, wiem lepiej” na każdą „złotą” radę, którą dostanie od mamy, koleżanki czy położnej.
Dieta mamy karmiącej…
… nie istnieje! Niezależnie od tego, co usłyszałaś od swojej mamy, teściowej, a być może nawet położnej – jeśli ty i dziecko jesteście zdrowi, nie musisz stosować żadnej diety. Po prostu racjonalnie się odżywiaj, choć i to dla młodej mamy wydaje się czasem nie do zrobienia. Fakt, początki bywają trudne – organizacja chaosu, który nagle zagościł w waszym życiu, może zająć chwilę. Jedno jest pewne: nie musisz rezygnować z ulubionych potraw czy przypraw – curry lub chilli zjedzone przez mamę w niewielki sposób wpłyną na smak mleka. Badania pokazują, że taka zmiana wręcz podoba się maluszkom. Przyczynia się również do łatwiejszego akceptowania smaków w przyszłości. Jeśli masz ochotę na kapustę, groch czy fasolę (strączki to doskonałe źródło białka!), nie krępuj się – smacznego! Nie spowodują one, że twoje dziecko będzie miało gazy, wzdęcia czy kolkę. Za to odpowiadają zupełnie inne mechanizmy.
Co wspólnego z karmieniem ma… matematyka?
Równanie jest proste – mniej odejmowania, więcej dodawania! Jeśli ty lub twoje dziecko nie macie zdiagnozowanej alergii pokarmowej, żadna eliminacja produktów z diety mamy nie ma sensu. Może przynieść więcej złego niż dobrego – w końcu każde wykluczenia wiążą się ze zmniejszoną ilością składników odżywczych, które docierają do organizmu mamy. To właśnie on cierpi na tym najbardziej, bo mleko – niezależnie od tego, co znajdzie się w jadłospisie mamy – będzie tak samo odżywcze dla dziecka. A co z dodawaniem? W trakcie karmienia piersią zapotrzebowanie mamy na energię wzrasta o 500 kcal. Sposób żywienia powinien być zbilansowany, a w jadłospisie nie może zabraknąć m.in.:
- źródeł białka – jaj, nasion roślin strączkowych, chudego mięsa
- tłuszczu dobrej jakości – tłustych ryb, roślinnych olei i oliwy z oliwek, orzechów, pestek czy awokado
- produktów pełnoziarnistych
- warzyw i owoców – w każdej postaci i najlepiej w każdym posiłku
Rozmiar piersi nie ma znaczenia dla karmienia
Małe czy duże – każde piersi są przystosowane do tego, aby karmić niemowlę, a ich rozmiar w żaden sposób nie wpływa na ilość mleka. Wielkość naszych piersi zależy od ilości tkanki tłuszczowej, mleko z kolei produkowane jest w tkance gruczołowej. Rozwija się ona intensywnie już w trakcie ciąży, co łatwo można zaobserwować poprzez zmieniający się rozmiar naszych piersi. Nie ma w tym żadnej innej „filozofii”, jest tylko fizjologia.
Czy więcej zawsze znaczy lepiej?
Nie zawsze! Mamy często słyszą, że im więcej płynów będą pić, tym więcej mleka zostanie wyprodukowane. Czasem te „dobre” rady zmierzają w złą stronę, nakazując matkom spożywanie nawet 5 litrów wody dziennie. Czy to jest w ogóle realne? Na pewno może być niebezpieczne dla zdrowia. Ale to nie wszystko! Innym popularnym mitem z tej kategorii jest słynne stwierdzenie – żeby mieć mleko, trzeba pić mleko. Pojawiają się też różnorodne pomysły na tajemnicze „mikstury”, które rzekomo pobudzają laktację – słynna już bawarka czy ziołowe herbatki. Zatem w co wierzyć? Prawda jest taka, że na zwiększanie laktacji najlepsze jest… przystawianie dziecka do piersi. Produkcja mleka działa bowiem na zasadzie popytu i podaży – każde karmienie to opróżnianie piersi, które wyzwala dalszą produkcję mleka. I tak w kółko.
„Kontrowersyjna” długość karmienia
Za krótko – niedobrze, zbyt długo – jeszcze gorzej! Tylko kto o tym decyduje? Na pewno nie babcia, ciocia czy przyjaciółka. Decyzja o tym, jak długo karmisz swoje dziecko, należy do „głównych zainteresowanych”: ciebie i twojego dziecka. Mleko mamy to wyjątkowy płyn, który zaspokaja wszystkie potrzeby żywieniowe malucha przez pierwsze 6. miesięcy jego życia. Czy to oznacza, że po ukończeniu 6. miesiąca życia dziecko nagle przestaje go potrzebować, a ono samo „zamienia się w wodę”? Nic bardziej mylnego! Skład mleka nieco się zmienia, ale tylko dlatego, że zmieniają się potrzeby dziecka. W końcu z powodzeniem zjada już różne inne pokarmy, które dostarczają mu energii i składników odżywczych. Mleko nadal może być doskonałym uzupełnieniem diety, może wspomagać odporność dziecka, a samo karmienie może przecież zaspokajać potrzeby emocjonalne – zarówno mamy, jak i maluszka. Dlatego w żadnych naukowych źródłach nie znajdziesz informacji o tym, że istnieje jeden, właściwy czas na zakończenie karmienia.
Karmienie piersią i ból nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego
Ból, jak w każdym innym przypadku, jest objawem niepokojącym. Powinien być alarmującym sygnałem i dać do zrozumienia, że „coś jest nie tak”. Jego pojawienie się może wskazywać na problemy z techniką karmienia, w szczególności z przystawianiem dziecka do piersi. To w konsekwencji powoduje, że maluszek nieprawidłowo ssie pierś, gorzej się najada, denerwuje i tym samym doprowadza mamę nawet do łez. Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest konsultacja z doradcą laktacyjnym, który nauczy was oboje prawidłowej techniki karmienia, sprawiającej, że raz na zawsze pozbędziecie się bólu i podrażnień.
Nie rodzisz naturalnie = nie możesz karmić piersią?
Znowu te podziały! Laktacja nie jest procesem, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozpoczyna się w dniu porodu. Cały organizm mamy, w tym jej piersi, pracują nad tym już w okresie ciąży, która de facto – nie wiadomo w jaki sposób się zakończy. Cesarskie cięcie może nieco opóźnić proces laktacji. Może się również zdarzyć, że mama będzie musiała ją „rozbudzić” poprzez odciąganie mleka za pomocą laktatora. Ale czasami wystarczy jedynie obecność dziecka, aby hormony zaczęły działać, a laktacja rozpoczęła się niemal natychmiast.
Jedna butelka mleka modyfikowanego jeszcze nikomu nie zaszkodziła…
Bardzo łatwo zasugerować mamie, że jej dziecko z różnych powodów powinno być dokarmiane mieszanką. Najbardziej znane są przekonania, że się nie najada albo że po podaniu butelki prześpi całą noc. Przecież „jedna butelka jeszcze żadnemu dziecku nie zaszkodziła” – można usłyszeć w kręgach pseudo-ekspertów. Jeżeli karmienie mieszane, czyli połączenie karmienia piersią i butelką, jest decyzją mamy i dziecka, to nie ma w tym nic złego. Ale… może nie warto takiej decyzji podejmować zbyt pochopnie? Włączenie mleka modyfikowanego może przyczynić się do laktacyjnych problemów u mamy oraz negatywnie wpływać na układ pokarmowy dziecka, zmieniając skład jego mikroflory jelitowej. Podanie maluszkowi smoczka może zniechęcić go do ssania piersi. Wiąże się to bowiem z zupełnie innym rodzajem wysiłku – ssanie piersi wymaga od dziecka większego hmm… zaangażowania. I dobrze, bo to korzystnie wpływa m.in. na rozwój mowy czy przygotowanie do przyjmowania pokarmów stałych.
Pomyślicie pewnie – przecież jest tyle mam, które karmią dzieci mlekiem modyfikowanym. Oczywiście! Jeśli z różnych powodów nie zdecydowały się na karmienie piersią, naturalnie wybierają butelkę. Jednak jeśli mama chce i może karmić piersią, a jednocześnie nie ma medycznych wskazań do włączenie karmienia mieszanego, to warto rozważyć wszystkie za i przeciw tego rozwiązania.
Dziecko płacze? Na pewno jest głodne
Płacz jest dla niemowlaka formą komunikacji z otoczeniem i może mieć naprawdę wiele znaczeń. Ale przecież nikt nie potrafi ich rozszyfrować tak dobrze jak własna mama, prawda? I żadne „dobre” rady jej tego nie ułatwiają. Jeśli maluch będzie głodny, mama po prostu będzie o tym wiedziała. Oprócz płaczu, charakterystyczne oznaki głodu u dziecka to m.in. wkładanie rączek do buzi, mlaskanie czy wysuwanie języka. Nie bez znaczenia jest również czas – dziecko powinno jeść co około 3 godziny. Ale z tym bywa bardzo różnie i to znowu najlepiej wiedzą właśnie mamy.
Nie karmisz piersią? Odbierasz dziecku to, co najlepsze!
Mam nadzieję, że żadna z mam nigdy tego nie usłyszała. Pamiętajcie, nikt nie ma prawa oceniać waszych wyborów! Jeśli nie karmisz, bo: nie możesz, nie chcesz, jesteś zmęczona, powoduje to u ciebie obrzydzenie czy cokolwiek innego, to jest to tylko twoja decyzja. Ten wybór nie powoduje, że jesteś gorszą matką. Raz na zawsze skończmy tę matczyną „wojnę” i dajmy żyć matkom po swojemu.
Keep calm and… nie słucham „dobrych” rad, bo właśnie karmię piersią
A nie mówiłam, że karmienie piersią to temat, o którym można pisać (i mówić!) niemal bez końca? Niezależnie od tego, czy karmiłyście, karmicie piersią, a może ten wybór dopiero przed wami, musicie wiedzieć, że to nie tylko problemy, rozterki i wątpliwości. Nie zrażajcie się i nie poddawajcie, słysząc po raz kolejny porady samozwańczego „eksperta”. Karmienie piersią to szereg korzyści – dla mamy i dziecka (a nawet dla środowiska, ale to już odrębny temat). Mleko mamy zaspokaja wszystkie potrzeby żywieniowe maluszka do 6. miesiąca życia, zapewnia mu prawidłowy rozwój i bierze udział w budowaniu jego odporności. Karmienie piersią to proces, który pozwala mamie i dziecku tworzyć niesamowitą więź. Zatem jeśli chcecie i możecie, to korzystajcie z tego dobrodziejstwa, którym obdarzyła nas natura. W końcu mamy karmiące mają moc!
Dagmara Widawska – z wykształcenia dietetyczka, z pasji copywriterka, autorka tekstów, prowadzi szkolenia i promuje zdrowy tryb życia. Nieustannie poszerza swoją wiedzę, a dzięki współpracy z Centrum Nauki o Laktacji zdobyła tytuł „Dietetyka przyjaznego matce karmiącej”.
Jeden komentarz
Dziękuje autorce za tą pigułkę wiedzy na temat laktacji. Swietnie napisany artykuł, rzeczowo i z poczuciem humoru. Ciesze sie ze trafilam na niego akurat w momencie kiedy zaczęłam slyszeć głosy ze dziecko płacze bo na pewno sie nie najada, teraz bede go pokazywac i świadczyć o tym, ze mama najlepiej zna potrzeby swojego maluszka.