„C’mon C’mon” ma dziś swoją premierę. Wbiłyśmy na seans do Muranowa gangiem matek. Wydaje mi się, że nieustająco śmiałyśmy się lub wydawałyśmy westchnienia aprobaty czy też potwierdzające: „o tak, tak to właśnie jest z tymi dziećmi”.
Wyciszony, serdeczny i mądry – taki jest najnowszy film Mike’a Millsa (to ten od „Debiutantów”). Ale od początku: Johnny (Joaquin Phoenix) wydaje się być emocjonalnie poblokowany, to łagodny typ, dziennikarz radiowy, singiel, który podróżuje po kraju, przeprowadzając wywiady z różnymi dziećmi na temat ich przemyśleń dotyczących świata i przyszłości. Nagle spokojny żywot zostaje zmącony, gdy siostra Johnny’ego, Viv (Gaby Hoffmann), ma problem z chorym mężem i musi zostawić 9-letniego synka pod opieką swojego brata. I tak Johnny zajmuje się swoim młodym siostrzeńcem Jesse (kradnący ekran Woody Norman). Jesse wnosi nową perspektywę i energię w spokojny świat Johnny’ego. Tak bym streściła ten film, nie brzmi to imponująco… a jest!
Wiedziałam, że film muszę zobaczyć. Mój mąż obejrzał go dwa razy na Festiwalu Camerimage. Ktoś, kto wyłącza film po kilku minutach i ma bardzo mało czasu dla siebie, idzie na film dwa razy – OK, rozumiem. Wbiłyśmy na seans do Muranowa gangiem matek. Wydaje mi się, że nieustająco śmiałyśmy się lub wydawałyśmy westchnienia aprobaty czy też potwierdzające: „o tak, tak to właśnie jest z tymi dziećmi”.
Film rezonuje z rodzicami. Jestem rodzicem 24 h na dobę z całym tym ciężarem, chaosem, ale też z czułością tej roli, odpowiedzialnością i słodyczą. I taki jest ten film, dotyka rodzicielstwa na tak wielu płaszczyznach, pokazuje jego różne kolory (chociaż to film czarno-biały, cóż za suchar) i odcienie.
Film wydaje się być boleśnie blisko życia, ale nie boli. Jesteś z bohaterami i cieszysz się tym, co ich spotyka, i tym, że możesz być świadkiem, jak zacieśniają się więzy. Kibicujesz ich relacji i tym ludziom. Jessy to wulkan energii, który zadaje niewygodne pytania i rzadko się zamyka, a wujek Johnny jest spokojny i waży słowa. Nie znali się do tej pory zbyt dobrze, ale żyćko zmusiło ich do spędzenia kilku dni razem. Fabuła tego filmu nie jest tak istotna jak to, że przyglądamy się budującej się relacji między siostrzeńcem a wujkiem i też tej odnawianej między Viv a Johnnym, dorosłym już rodzeństwem. Nie ma wielkich zwrotów akcji czy suspensu – chodzą sobie po różnych miastach Ameryki, kładą się spać, bawią się, gadają przez telefon, jest trochę retrospekcji… ale mimo tego film jest nasycony nieprawdopodobną ilością emocji.
Czas i prawda, jakie wszyscy na ekranie sobie poświęcają, są inspirujące. Miałam też wrażenie, że bohaterzy słuchają siebie nawzajem i się słyszą, tak głęboko i prawdziwie. Siedząc w kinie, miałam taką myśl „też będę tak mówić do moich dzieci, tak im objaśniać świat, jak oni, jak na ekranie, będę ich słuchać – w końcu, nawet, jak pierdolą o Minecrafcie”. Dużo moich myśli krążyło wokół tego, jaki świat chcę pokazać moim dzieciom i w jakim świecie chcę żyć, na czym polega budowanie relacji… I tak jak pokochałam wujka Johnny’ego, który cierpliwie poznaje świat siostrzeńca i ciągnie go ze sobą do roboty, zarażając swoją zajawką do świata dźwięku, tak moja empatia była też z Viv, która zostawia syna, żeby zająć się tym, co jest dla niej i dla rodziny teraz ważne – pięknie ilustrując, że przetrwanie z dzieckiem działa jak zasady bezpieczeństwa w samolocie: najpierw maska tlenowa dla dorosłego.
Marzę, by moje dzieci spotkały takich „wujków” na swojej drodze. Film jest ciepły i wlewa tak dużo dobra do zmęczonego serducha rodzica, że szkoda go po prostu nie obejrzeć. Film ku pokrzepieniu. „C’mon C’mon” jest pięknie nakręcony, zagrany i napisany. Jest słodki, ale nie słodko pierdzący. Polecam. Julita Olszewska aka Julita666.
PS Bez kitu, ciężko o tym filmie pisać, jest liryczny i ulotny, trzeba go zobaczyć, wtedy więcej skumacie z tej mojej recenzji.
„C’mon C’mon” / reżyseria: Mike Mills / występują: Joaquin Phoenix, Gaby Hoffmann, Woody Norman / premiera: 21 stycznia 2022 r.
*
Julita Olszewska – scenarzystka, modelka, mama Wiery i Ignacego – dzikich dzieci (bo genów nie oszukasz). Miłośniczka ashtangi i podróży. Założycielka fundacji „Gerlsy” oraz współprowadząca podcast „Grubo albo wcale”.








