W poszukiwaniu bliskich im wartości i systemu edukacji opartego na partnerstwie, rodzice coraz częściej rozglądają się za placówkami związanymi z alternatywnym nauczaniem. Szkoły inspirowane fińskim podejściem do edukacji to jeden z możliwych wyborów. W Polsce działa sieć kameralnych szkół Navigo. Odwiedziłam jedną z nich.
Coraz częściej sfrustrowani kierunkiem, w jakim zmierzają nasze szkoły, poszukujemy edukacyjnych alternatyw. Trudno uwierzyć, że w XXI wieku, ponad sto lat od rewolucji w edukacji (Montessori, Steiner, Korczak, Dalton i wielu innych stworzyli wówczas podstawy do całkowicie nowego patrzenia na uczenie i rolę szkoły. Dziś z ich genialnego dziedzictwa korzystają w Polsce niemal wyłącznie szkoły alternatywne, a bardzo rzadko – państwowe) nauczanie w szkole podstawowej polega na tym, że to uczeń ma udowodnić nauczycielowi, że cokolwiek umie. Pruski dryl, pionowy układ relacji, motywowanie do nauki ocenami mają się u nas doskonale. Choć widać, że coraz więcej rodziców oraz nauczycieli zaczyna oczekiwać od edukacji czegoś więcej, niż sami doświadczyli. Rośnie świadomość tego, że publiczny system edukacji nie jest jedynym możliwym.
SZKOŁA FIŃSKA, CZYLI JAKA?
Tymczasem edukacja fińska przypomina trochę wiejskie szkółki, które znamy z XIX-wiecznych powieści. Klasy są małe, wiele zadań opartych jest na zabawie i współpracy. Priorytetem jest wspieranie naturalnej chęci i skłonności dzieci do kreatywnego rozwiązywania problemów i uczenia się. Współzawodnictwo, sztywne trzymanie się rocznika bez uwzględnienia indywidualnych predyspozycji dzieci? To nie tutaj. Zapomnijcie o czerwonych paskach i rankingach szkół. Zupełnie inna jest także pozycja nauczyciela. Na studia nauczycielskie dostać jest się bardzo trudno, ale już zatrudnionemu nauczycielowi daje się wolność. Jest obdarzony zaufaniem, nie przysyła się inspektorów z kuratorium, nie wymaga się od niego pisania tygodniowych sprawozdań. Może działać spontanicznie, w bliskiej współpracy z klasą i z głębokim rozumieniem dziecięcych potrzeb. Tak jest w Finlandii.
Navigo to trzy szkoły, które działają w Polsce w oparciu o wartości zaczerpnięte z fińskiej edukacji. Założycielem szkół jest dr Łukasz Srokowski. Najstarsza i największa z nich działa we Wrocławiu od 2018 roku i ma już około 180 uczniów, od września 2022 r. ruszy tam także liceum. Kolejne placówki powstały w Poznaniu i w Warszawie. I to tę ostatnią odwiedziłam, by spędzić z dziećmi i nauczycielkami miły dzień.






JAK TO SIE ROBI?
Każda ze szkół Navigo ma trochę inny charakter, bo stoi za nią osobowość dyrektora i zespołu nauczycielskiego. Jak tłumaczy mi dr Agata Gruszecka-Tieśluk, dyrektorka warszawskiej szkoły, w szkole jest przestrzeń, by każdy wnosił swoje pasje i doświadczenia. Nauczyciele, podobnie jak dzieci, chcą w szkole uczyć się, rozwijać, odkrywać dla siebie nawzajem nowe horyzonty. To czyni szkołę miejscem inspirującym, żywym zarówno dla dzieci, jak i dla kadry.
W słoneczny dzień w domu przy ul. Stellera, niedaleko lotniska Bemowo, dzieci zaczynają dzień od zabawy swobodnej, czytania, a także od śniadania (w formie szwedzkiego stołu). Same szykują sobie kanapki, same po sobie sprzątają. Atmosfera jest ciepła i serdeczna. Jesienne światło wpada do wnętrza przez duże, jasne okna, za płotem spaceruje kot. Jest ciepło, jest spokojnie. Rytm dnia podąża za naturalnymi potrzebami dzieci, ułożony jest w formie wdechów i wydechów. To między innymi dzięki temu w szkole nie uderza nas hałas krzyków i nawoływań. Dzieci, które nie są przebodźcowane, nie muszą krzyczeć, by spuścić wewnętrzne napięcie. Estetyka pomieszczeń – bez infantylnych dekoracji, bez nasyconych barw na ścianach, sprzyja skupieniu i czuciu samego siebie.








AUTORSKA METODA PRACY
Obecnie w warszawskiej szkole funkcjonują grupy 0 i 1-2, co umownie odpowiada zerówce i pierwszej oraz drugiej klasie. Dzieci pracują w grupach opartych o ich aktualny poziom rozwojowy, nie o rocznik. To wyzwalający pomysł, bo rozwój dzieci jest płynny, czasem spowalnia, czasem przyspiesza, również w zależności od tego, jak obecnie rośnie dziecięce ciało. Dzięki autorskiemu systemowi Navigo, który wspiera pracę samodzielną i zdobywanie kolejnych kompetencji, każdy uczeń jest we własnym procesie edukacyjnym. To czujny nauczyciel jest tu jego partnerem, nie ma natomiast porównywania się z innymi dziećmi ani rywalizacji o miejsce w klasie. Nie ma też nudy tych, którzy pracują szybciej i potrzebują robić więcej. Każde dziecko, niezależnie od tego, czego akurat teraz od szkoły potrzebuje, zostanie zaopiekowane.
Agata Gruszecka-Tieśluk pokazuje mi materiały edukacyjne do indywidualnej pracy dzieci. To segregatory z mapami kompetencji, autorskim narzędziem Navigo, które pomaga dzieciom w poznawaniu kompetencji, których będą się uczyć, i zaznaczaniu tych już opanowanych. To narzędzie, które sprzyja oddawaniu dzieciom odpowiedzialności za proces uczenia się. Mapy są spójne z podstawą programową, jednak ich sposób ułożenia jest bardziej logiczny, bardziej wspierający, dopasowany do rozwoju dzieci, niegaszący ich wewnętrznej motywacji do zdobywania wiedzy o świecie. Stopniowo dzieci mogą, w takim stopniu, w jakim są na to gotowe, przejmować po trochu odpowiedzialność za to, czego chcą w danym momencie się uczyć
W szkole, oprócz przestrzeni wspólnej i klas, są też między innymi pracownia artystyczna i techniczna (drewno, papier i co tylko chcecie), w której powstają niezwykłe konstrukcje, oraz czytelnia z przytulnymi kącikami do lektury.







Po śniadaniu zajęcia rozpoczyna wspólny krąg, czyli powitanie, zobaczenie się i powiedzenie sobie nawzajem kilku słów – z czym się dzisiaj do szkoły przyszło, z czego się cieszy, jak się kto ma. Potem jest czas na lekcję główną, czyli blok związany z realizacją programu (trafiam na cykl dotyczący żywienia i piramidy zdrowia). Lekcja, którą obserwuję, jest realizowana głównie w oparciu o materiały multimedialne i zabawę na tabletach, natomiast po południu dzieci idą do kuchni i wyrabiają ciasto na chleb. Rytm dnia jest stały, ale widzę, jak nauczycielka podąża z tym, w jakim stanie są dzieci. Gdy uwaga ulatuje – zmienia aktywność, stara się wszystkich angażować lub robi przerwę. W szkole nie ma dzwonków, przerwy ustalone są przez rytm pracy grupy i przez posiłki.
Po chwili oddechu jest czas na lekcję odwróconą: dzieci 2-3 osobowymi zespołami przygotowują zajęcia dla reszty społeczności szkolnej. Dzielą się pasjami i przy okazji zdobywają wiedzę i kompetencje (są prezentacje o Zingsach, o pająkach, jest robienie wulkanu i kurs origami). Uczą się zabierać głos, całkiem spontanicznie trenując techniki autoprezentacji, opowiadania i angażowania innych. Po zupie odbywa się reszta zajęć. Są ćwiczenia gimnastyczne, taniec, no i angielski, na który Navigo kładzie duży nacisk. Jest też czas na pracę własną i na nudę, która tu oznacza realizację kreatywnych pomysłów uczniów. Nie ma potrzeby, by cokolwiek było zadawane do domu. Dodatkowe zajęcia rozwojowe odbywają się w szkole popołudniami, w ramach czesnego. Od drugiej klasy dzieci same wybierają ścieżkę tych zajęć.



To, co mnie uderza przy wejściu do warszawskiej szkoły Navigo, to wiszący na ścianie kontrakt, czyli lista szkolnych zasad, którą dzieci wypracowały wraz z nauczycielami. Kontrakt obowiązuje zarówno uczniów, jak i dorosłych, którzy pracują w Navigo Warszawa. Dziś podobne kontrakty wiszą w wielu salach szkolnych, dotyczą zazwyczaj poszanowania siebie i innych i zasad bezpieczeństwa. Przytoczę tu pierwsze trzy punkty, które – chciałabym, by tak było – powinny obowiązywać we wszystkich placówkach, publicznych czy nie:
1. Mam prawo mówić i być wysłuchanym.
2. Mam prawo uczyć się i rozwijać zainteresowania.
3. Mam prawo popełniać błędy.
Więcej tekstów o edukacji znajdziecie u nas tutaj.
Jeden komentarz
Witam.
Czy planujecie rozszerzyć działalność na okolice Trójmiasta?