mama emigrantka

Dominika w Hiszpanii

W krainie wiecznej wiosny

Dominika w Hiszpanii

Czy wy też macie takie miejsce na ziemi, do którego poleciałybyście pierwszym samolotem, nie oglądając się za siebie? A może nawet tam zbudowałybyście dom? Wiadomo, są obowiązki, jest życie na miejscu, są adaptacyjne dołki i górki ale jest też nęcąca wizja nowego. I nadzieja, bardzo mocna, że gdzieś indziej może być nam lepiej. Czemu nie spróbować?

Dominika spakowała się w jedną walizkę, gdy po raz drugi w życiu, ruszała na Gran Canarię. Cudowne, niekończące się wakacje zamieniły się w pobyt na stałe a wraz z nim założenie rodziny, bloga i biznesu. Posłuchajcie frapującej opowieści Dominiki o tęsknotach i urokach życia matki emigrantki.

***

Jak się żyje w miejscu, gdzie wciąż są wakacje? Zwłaszcza, że wyjechałaś z kraju, w którym jesień i zima trwają niemal cały rok.

Haha, wakacji cały rok nie ma, ale faktycznie klimat sprzyja takim skojarzeniom. Jest extra! Mieszkamy blisko plaży więc japonki, szorty (ale zimą sweter!), często słone i poplątane włosy oraz wiecznie piach w mieszkaniu, są na porządku dziennym. Kiedy jesteśmy w domu, to tylko żeby odpocząć, zjeść, zmienić ciuchy i niewiele więcej. Świat i przygody są na zewnątrz! Sprawy toczą się spokojnym rytmem, ludzie są zrelaksowani, nie ma konsumpcyjnego wyścigu. Jest mniej frustracji, więcej być niż mieć. Zadowolenie i światło, bo dni są długie i jasne! Teraz czuję, jak bardzo to jest człowiekowi potrzebne. Zawsze mi tego brakowało.

21-2

Jakie było twoje życie przed wyjazdem?

Jestem z Warszawy. W czasach studenckich wyprowadziłam się do Wrocławia i to tam zawiązałam pierwsze dorosłe, ważne przyjaźnie. Uczyłam się życia na własny rachunek i znalazłam sposób, żeby z pasji uczynić pracę. To był taki skok w samodzielność, której bardzo chciałam spróbować! Pracowałam 7 lat jako stylista i kostiumograf, byłam freelancerem. Po kilku latach wrocławski rynek zawodowy znałam na wylot i zapragnęłam większych projektów, z profesjonalistami, których podziwiałam – dlatego wróciłam do Warszawy. W tamtym, trudnym czasie układania wszystkiego na nowo, zaczęły się moje problemy z jedzeniem.

Co się z Tobą działo?

Zaczęłam zajadać stres, przytyłam, wszystko bardzo odbiło się na moim zdrowiu. Długo nie mogłam się z tego wydostać i mimo, że zawodowo było mi bardzo dobrze, to wewnątrz mnie trwała jakaś walka. Szukając rozwiązania, zaczęłam przebudowywać mój system wartości, wróciłam do podstaw, postawiłam na zdrowie i życiowy minimalizm.

Co musiałaś zmienić w swojej diecie, żeby poczuć się dobrze?

Trafiłam na prosty styl odżywiania, oparty na roślinach i tak jem do dziś. Po pewnym czasie, zaczęłam marzyć, że fajnie byłoby mieć świeże owoce cały rok. Myślę, że zawsze chciałam mieszkać w ciepłych krajach. Charakter mojej pracy zaczął się kłócić z anty-konsumpcyjną filozofią, którą wyznawałam i nadal wyznaję. Pojawiła się we mnie chęć założenia rodziny, a tymczasem w moim ówczesnym środowisku wszyscy chodziliśmy na randki „nie będąc gotowi na związek”.

4

Ładne bajeczki ale pewnie miałaś ich po pewnym czasie dość.

Kilka miesięcy marudziłam, że wyjeżdżam, nie będąc pewna ani jak, ani gdzie, ani za co to zrobię. Aż w końcu kupiłam bilet na Gran Canarię, gdzie kiedyś już spędziłam wakacje. Pakując się na urlop, korzystałam z okazji i pisałam listy niezbędnych, ulubionych przedmiotów i ubrań – przeprowadziłam ich ostateczne ograniczenie. Uwielbiam cytat z książki pt.: „Walden” Thoreau: „Bogactwem człowieka są rzeczy, bez których może się obejść”. Byłam dumna, że na miesiąc zabieram jedną małą walizkę. Powiedziałam przyjaciołom, że raczej już nie wrócę. Wkrótce segregowanie dobytku okazało się bardzo przydatne – pod koniec pobytu poprosiłam przyjaciółki, żeby spakowały moje mieszkanie i część rzeczy przysłały na mój nowy adres.

Czy kiedyś pożałowałaś decyzji o wyjeździe?

Były momenty, że bardzo tęskniłam, szczególnie gdy napotykałam na ogromne różnice kulturowe albo barierę językową. Ale nigdy tak naprawdę nie żałowałam, że wyjechałam. W zaaklimatyzowaniu się bardzo pomógł mi mój chłopak, był dla mnie wsparciem i ogromną pomocą. Gdyby nie on, byłoby mi znacznie trudniej.

Opowiedz o Waszym miejscu do życia.

Mieszkam w stolicy wyspy – Las Palmas, położonej na północy. Jest pełna ludzkiego gwaru i hałasu samochodów, złapanych w echo wąskich uliczek. Jest mniej turystyczna niż południowe miasta. Ma niezliczoną ilość lokalnych barów, kawiarni i restauracji, piękną, naturalnie piaszczystą, długą na 4 km. plażę Las Canteras, wzdłuż której ciągnie się brukowany deptak – uwielbiane przeze mnie miejsce do biegania z córką w wózku. Jest kilka spotów surfingowych, dwa najlepsze z nich – La Cicer i El Confital – oddalone są o 20 minut samochodem od naszego domu. Miasto znajduje się w ścisłej światowej czołówce jeżeli chodzi o najlepszy klimat do życia – na wyspie mamy tzw. wieczną wiosnę. Gran Canaria jest niewielka, można ją objechać dookoła w jeden dzień, ale jest niesamowicie zróżnicowana jeżeli chodzi o przyrodę, pogodę i architekturę. To mnie niesamowicie rajcuje, że jest tu tyle do odkrycia! W góry można dojechać w godzinę – zimą czasem nawet pada śnieg! Zdecydowałam się na Kanary, bo to takie europejskie Hawaje. Z Hiszpanii bliżej do Polski, również kulturowo. A życie jest dość tanie w stosunku do zarobków.

16

Czy miałaś na miejscu kogoś bliskiego?

Miałam tu jedynie troje znajomych, których poznałam kilka lat temu podczas wakacji. Kto by wtedy pomyślał, że jeden z nich zostanie moim chłopakiem i ojcem moich dzieci!

Co Cię najbardziej zaskoczyło na miejscu?

Totalny brak znajomości angielskiego u tubylców. Żeby się dogadać musiałam się zabrać do nauki hiszpańskiego.

Opowiedz, jak wygląda wasz rozkład dnia?

Jestem wdzięczna, że mam możliwość spędzać dzień z moimi córkami: Bianką i Lilą. Dopiero od niedawna starsza, 2,5 – letnia, znowu chodzi do żłobka. Więc rano w ciągu tygodnia, po porannych zabiegach pielęgnacyjnych, robimy szybkie śniadanie i ją odprowadzamy. Wracając do domu robię drobne warzywno-owocowe zakupy.

unnamed-7

Później młoda ma drzemkę, podczas której ogarniam mieszkanie i odpisuję na wiadomości i maile – prowadzę instabloga i stronę internetową. Moja praca polega na pomaganiu, głównie kobietom, odnaleźć nowy, zdrowszy styl życia – dbać o siebie w czasie ciąży i po porodzie. Pracuję też nad eBookiem. Jeżeli mam jeszcze czas, to staram się wyjść pobiegać, posurfować albo idę na plażę. Zabieram ze sobą Lilę, spotykam się wtedy z moimi znajomymi mamami, z którymi na zmianę opiekujemy się dziećmi. Claudio jest w domu około 15, razem ze starszą córką mają sjestę, później wychodzimy gdzieś razem – na spacer, plażę, plac zabaw, rowery, surfing. Około 21 kąpiel i spanie, wtedy mamy czas tylko dla siebie. Chociaż czasem kończy się na tym, że każdy siedzi ze swoim telefonem. Nieraz wychodzimy przejść się, spotkać z kimś znajomym, na spacer wzdłuż morza, pogadać. Mamy wtedy tury i się zmieniamy.

image1

A co robicie w weekendy?

Weekendy są bardziej szalone, spontaniczne – rutyna dnia, która jest mi bardzo potrzebna w organizowaniu mojego czasu między opieką nad dziewczynkami, a zajawkami i projektami – rozluźnia się. Jemy późne, obfite, rodzinne śniadania. Często jeżeli tylko są fale, jedziemy po prostu surfować lub wypożyczamy kajaki w klubie morskim. Ja wciąż się uczę, ale mój chłopak to prawdziwie wodne zwierzę. Ostatnio podróżujemy po wyspie, odkrywamy nowe miejsca, spotykam się też z osobami poznanymi przez instagram – przylatują na GC, żeby spędzić tu wakacje. Dla mnie takie insta -spotkania są jak prezenty: niespodziewane i bardzo wartościowe.
unnamed-1unnamed-4 unnamed-3

 

Czy łatwo jest nawiązać przyjacielskie relacje z Kanaryjczykami?

Mam sporo znajomych wśród Kanaryjczyków, ale to z Australijczykami i Amerykanami nawiązałam jedne z pierwszych relacji – mówiłam dobrze po angielsku, hiszpańskiego dopiero się uczyłam. Jest też kilkoro przyjaciół, wciąż jednak nie mogę powiedzieć, że znalazłam taki prawdziwie własny krąg ludzi, jaki miałam w Polsce. Wyspiarze są bardzo otwarci, mili i służą pomocą, co nie znaczy, że nie zachowują pewnej rezerwy. Tak jak wszędzie, prawdziwe przyjaźnie potrzebują gotowania na wolnym ogniu.

Jak twoim córeczkom podoba się wyspa? 

Gran Canaria to według mnie raj dla dzieci – całymi dniami mogą bawić się na dworze i na plaży! Tak się cieszę, że mogłam córkom dać takie dzieciństwo, że mogą zdobywać nowe umiejętności, kolekcjonować przygody zamiast zabawek czy ubrań. Uczą się pływać, budują zamki z piasku, surfują z tatą, wspinają się po skałach i kamieniach.

image8

A na jakich zasadach działają tamtejsze żłobki, przedszkola, szkoły?

W Hiszpanii szkoła zaczyna się już w wieku 3 lat, zdarza się też, że i 4- miesięczne niemowlęta oddawane są do żłobka, wszystko to przez krótki urlop macierzyński (trwający właśnie 4 m-ce). Bianka poszła, na końcówkę mojej drugiej ciąży, na 3 godziny do prywatnego żłobka. Byłam mile zaskoczona, jak dobrze wpłynęło to na jej rozwój. Wcześniej widziałam w tym zło konieczne. Okazuje się, że nawet te publiczne – teraz chodzi do takiego – są na super poziomie, dzieci mają sporo zajęć rozwojowych, śpiewają, uczą się, tańczą, chodzą na basen. Zaskoczyło mnie jednak, że czasem już w tym wieku noszą uniformy i plecaki, pracują z książeczkami oraz materiałami dydaktycznymi. W ogóle to społeczeństwo kocha dzieci! Są opiekuńczy i bardzo na nie otwarci. Widać to nawet kiedy idziesz ulicą – przechodnie zaczepiają, uśmiechają się, wchodzą w interakcje z dziećmi. Jest tu dużo wielodzietnych rodzin.

Jak wygląda praca twoja i twojego chłopaka? 

Obecnie zajmuję się dziewczynkami i nie pracuję. Mam dorywcze projekty – pisze eBooka z przepisami, prowadzę warsztaty z gotowania oraz mam roślinny surowy bar kateringowy – Los Fruittis Bar i chociaż jego działalność została zawieszona na kilka miesięcy, to właśnie pracuję nad rozszerzeniem jego oferty o oczyszczające kuracje sokowe. Jest duże zainteresowanie, ale też brakuje wiedzy i świadomości. Wyspiarze jedzą fatalnie, niezdrowo, a więc jest duże pole do popisu.

 

5

 

Generalnie w Hiszpanii nadal jest kryzys, pracy jest mniej, są niższe zarobki. Obserwuję jednak osoby pomysłowe i przedsiębiorcze, które dobrze sobie radzą. Mój chłopak ma szczęście, bo ma dobrą posadę, pracuje jako przedstawiciel medyczny w firmie specjalizującej się w protezach stawów i materiałach chirurgicznych – to on utrzymuje rodzinę. Jestem z niego dumna.

Jak zmieniło się twoje życie, gdy pojawiły się dzieci? 

Moje życie zmieniło się o 180 stopni, jeszcze przed zajściem w ciążę – w związku z wyjazdem. A później było tylko ciekawiej (śmiech): świeża relacja z moim obcojęzycznym partnerem, dziecko urodzone i wychowywane w innym kraju. Czy wspominałam, że kiedy się przeprowadziłam nie mówiłam po hiszpańsku ani słowa? Potomstwo jest jak paliwo kosmiczne dla rozwoju osobistego – daje niesamowitego kopa! Z prędkością światła nauczyłam się cierpliwości i opanowania. Niesamowita też jest ta bezwarunkowa miłość! Szacunek i wdzięczność za to, że mogę im towarzyszyć i pomagać.

Brzmi jak sielanka.

Nie do końca. Długo szukałam siebie w tej nowej sytuacji, wydawało mi się, że nie mam już na siebie czasu, na bycie ze sobą i sobą. Czasami, szczególnie ze starszą Bianką, która jest high need baby, myślałam, że tej intensywności nie wytrzymam. Moje życie było podporządkowane płaczącej córce, a ja czułam, że przepadłam. Mało wychodziłam z domu, chociaż zmuszałam się do spacerów. Dopiero ostatnio, po 31 miesiącach od jej narodzin, poczułam, że to było złudzenie. Nic nie straciłam, oto nowa ja, pełniejsza, z nowymi supermocami i nowymi zadaniami do wykonania. Serce mi się powiększyło, a oczy zyskały możliwość widzenia tego co za mną, bez odwracania głowy.  Wreszcie umiem się cieszyć sobą z moimi córkami. Przy mojej pierworodnej wzięłam na siebie 99% związanych z nią obowiązków. Byłyśmy NIEUSTANNIE razem, przez pierwsze 1,5 roku została z kimś innym, w sumie może, kilka godzin.

Czyli nie podzieliłaś się obowiązkami ze swoim chłopakiem?

Mój chłopak bardzo chciał uczestniczyć we wszystkim i pomagać, ale atmosfera robiła się taka nerwowa. Ktoś, kto nie miał styczności z wymagającym dzieckiem tego nie zrozumie. Są czułe na bodźce, bardzo wrażliwe i mądre, potrzebują specjalnego traktowania i 100% uwagi. Byliśmy bardzo zestresowani, dlatego zdecydowałam, że będę działać ja, aż nadejdzie dzień, w którym Bianka będzie gotowa spędzać czas z innymi. Wyrosła na pełną empatii i energii, bystrą, otwartą, pewną siebie dziewczynkę, uwielbia bawić się z dziećmi i spędzać czas z tatą! Teraz często wychodzą razem popołudniami, a ja opiekuję się wtedy Lilą.

Czy z młodszą córką jest łatwiej?

Lila jest prawdziwym darem od losu, przywróciła rodzinie równowagę. Jest spokojna, roześmiana, a kiedy płacze wystarczy ją przytulić lub nakarmić, żeby się uspokoiła. Wiem teraz, że ten ciężki czas, kiedy zostałam mamą po raz pierwszy, nie był taki z mojej winy, że dzieci naprawdę rodzą się różne! Wciąż spoczywa na mnie większość obowiązków związanych z dziewczynkami, ale Claudio codziennie którąś kąpie, kładzie spać, czasem poczyta bajkę.

Jak sobie radzisz w sytuacjach, kiedy zajmujesz się Bianką i Lilą?

Między dziewczynkami jest niewielka różnica wieku – 23 miesiące. Z ogromną pomocą przyszło mi noszenie małej Lili. Z początku nosiłam ją w chuście w prostym wiązaniu, które doradziła mi koleżanka. Dzięki temu nie miałam problemu z usypianiem czy uspokajaniem malutkiej. Miałam ręce wolne, żeby zajmować się domem, bawić z Bianką oraz wychodzić z obiema na spacer czy drobne zakupy. Teraz naturalną kontynuacją jest noszenie w nosidle, które mam jeszcze po Biance. Kiedy Lila tylko nauczyła się sama siadać, zapakowałam ja do Tuli, dużo łatwiej mi ją teraz wyjmować i zakładać a ona to lubi. Za to Bianka, kiedy była mała, nie znosiła noszenia, długo trwało zanim się przekonała. Teraz czasami i ją noszę, bo znowu chce być „bebe”.

unnamed-tula

Skąd bierzesz siły, by tak sprawnie ogarniać domowe sytuacje?

To sprawka mojego sposobu odżywiania. Myślę, że to jemu zawdzięczam pokłady mocy, które wciąż w sobie znajduję. Mimo zmęczenia i niewyspania, nie choruję, uśmiecham się, daję radę cieszyć się życiem, czuję się sprawna, znajduję trochę czasu i energii chociażby na naukę surfingu. Ten rodzaj sportu mnie bardzo ładuje, w wodzie nie możesz myśleć o niczym innym, tylko o obecnej sytuacji i chwili, w przeciwnym wypadku zmyje cię fala, oberwiesz deską albo spadniesz do wody. To bardzo pomaga oderwać się od tego co dzieje się w ciągu dnia, zresetować się.

12

Jak często przyjeżdżasz do Polski? 

W Polsce byłam kilka razy. Brakuje mi przyjaciół, moich miejsc, mojego kontekstu, niektórych barów. Tu nie ma takiego pysznego wegańskiego jedzenia w knajpach! Moi przyjaciele, znajomi i rodzina, na szczęście dość często mnie odwiedzają.

Czy powrót wchodzi w grę?

Nie myślę o tym, chociaż wiem, że mogę wrócić zawsze.

***

Część zdjęć z domowego archiwum Dominiki jest autorstwa Hiroshi Yamaoka /@hiro_lp