Mają troje dzieci i mieszkają na trzy domy. Wszystkie pełne wzajemnej troski i miłości. Co je łączy? Wielkie poczucie bliskości. Co je dzieli? Kilometry i – ostatnio – izolacja.
Dziewięć miesięcy temu życie Pauliny i Brandona zmieniło się całkowicie. Niemal w tej samej chwili musieli podjąć pełną nadziei walkę o zdrowie pięcioletniej córeczki Mai i przywitać na świecie bliźnięta – Ninę i Julka. Wspólną sesję planowałyśmy z Pauliną od dawna. Urzekła nas swoją urodą modelki, inspiruje nas też jej historia – wraz z mężem mieszkali w Chinach, często podróżując do Kalifornii, skąd pochodzi Brandon. Gdy Maja miała rok, postanowili osiąść w Warszawie: Stwierdziliśmy, że nadszedł czas, aby stworzyć Mai bezpieczny, stabilny dom – opowiada Paulina. Zaczęłam studia psychologiczne i wróciłam do „prawdziwej” pracy, od 9-18. Mój mąż Brandon spełnia się tutaj w roli modela komercyjnego.
Na początku września minionego roku zaprosiłyśmy Paulinę, by opowiedziała nam, jak to jest być w kolejnej ciąży i oczekiwać tym razem bliźniąt. Nie zdążyłyśmy się spotkać, kiedy zachorowała Maja. Od grudnia ich córka przebywa w klinice Budzik, założonej przez fundację Akogo? Jej rehabilitacja tam potrwa rok, więc rodzeństwo – Maja i półroczne bliźnięta – jest póki co rozdzielone odległością, a teraz dodatkowo kwarantanną. Rodzice kursują na zmianę między dziećmi.
Dziś w ramach cyklu #COODOtwórczynie, tworzonego wspólnie z marką Coodo, rozmawiamy o życiu mamy, kiedy dzieci już jest troje, a domów – więcej niż jeden. Nasza rozmowa też odbywa się na odległość, a do tego trochę w biegu.




Trudno porozmawiać o waszych dzieciach i relacjach między nimi, nie wspominając o waszej historii. Minionej jesieni wasza starsza córka Maja miała prawie pięć lat. Wskutek trudnej intubacji podczas zapalenia krtani doszło do niedotlenienia mózgu. Mimo złych wstępnych rokowań, Maja przebywa w Klinice Budzik. Jak wygląda teraz wasze życie?
Właściwie to teraz mieszkamy na trzy domy. Nasze życie wygląda… Wiesz, to po prostu jest nie tak, jak sobie to wyobrażaliśmy, kiedy jeszcze byłam w ciąży z bliźniakami. Opowiadając komuś naszą historię, wciąż mam wrażenie, jakbym mówiła o książce, którą przeczytałam, lub serialu, który właśnie wszedł na Netflix. Tak bardzo to się wciąż wydaje nierealne. W największym skrócie powiem tak: przez pierwsze pół roku życia bliźniaków wymienialiśmy się z Brandonem co dwa dni. Dwa w domu, a dwa w Budziku, przy Mai. I w takim trybie funkcjonowaliśmy do ogłoszenia pandemii. Kiedy zarządzono izolację, musieliśmy zdecydować, które z nas zostanie z bliźniętami, a które z Mają. Postanowiliśmy, że Brandon zostanie w Budziku, a ja z maluchami. Nie było wtedy wiadomo, jak długo potrwa rozłąka, ale nikt nie zakładał, że dłużej niż miesiąc. Dopiero w połowie maja mogłam w końcu zobaczyć Maję i męża.
„Po tym wszystkim, co nas spotkało w ubiegłym roku, zmieniłam swój tok myślenia. Staram się zaakceptować to, co zesłał nam los, i szukać pozytywnych aspektów tej sytuacji”.
Powiedziałaś mi wcześniej, że paradoksalnie jesteś wdzięczna za kwarantannę. Że wreszcie mogłaś nacieszyć się bliźniakami. Zagłębić się w bycie ich mamą. Jak wyglądały te dwa miesiące rozłąki?
Po tym wszystkim, co nas spotkało w ubiegłym roku, zmieniłam trochę swój tok myślenia. Stał się bardziej… „kalifornijski”. Nauczyłam się tego od Brandona. Teraz staram się zaakceptować to, co zesłał nam los, i szukać pozytywnych aspektów tej sytuacji. Na przykład „dzięki” pandemii w końcu miałam możliwość pobyć w domu z dziećmi. Julek i Ninka urodzili się cztery dni po intubacji Mai. Od września do marca widziałam ich co drugi dzień, a kiedy wracałam do domu, nie miałam już zwyczajnie siły. Fizycznie i psychicznie. Tak naprawdę to teraz, w trakcie pandemii, kiedy oni mieli pierwsze pół roku życia za sobą, w końcu udało mi się zatrzymać przy nich i nawiązać z nimi więź. Wcześniej oboje z mężem funkcjonowaliśmy jak roboty. Walczyliśmy o życie ich starszej siostry i siłą rzeczy podchodziliśmy do bliźniaków bardzo zadaniowo.






Maja przez pierwsze pięć lat życia była jedynaczką, teraz masz w domu bliźnięta. Jaka jest relacja między Julkiem a Niną?
Właśnie skończyli osiem miesięcy i myślę, że dopiero od jakiś dwóch zaczęli siebie rzeczywiście zauważać i wzajemnie na siebie reagować. Julek to mała zadziora. Kiedy Nina znajdzie się w zasięgu jego wzroku, próbuje poprawić jej fryzurę, co zazwyczaj kończy się awanturą. Nina to przeciwieństwo Julka – oaza spokoju. To ona jest bardziej cierpliwa i wyrozumiała. Myślę, że z uwagi na ich wiek za wcześnie jest mówić o więzi, ale jestem pewna, że będą ją umacniać i pielęgnować w kolejnych latach.

Rośnięcie z rodzeństwem-bliźniakiem jest wyjątkowe?
Maja od samego początku miała nas tylko dla siebie. Przez okoliczności, w których bliźniaki przyszły na świat, rozkład sił jest zupełnie inny. W Mai przypadku było to jedno dziecko na dwoje rodziców, a w przypadku maluchów jest dwoje dzieci na jednego rodzica. Proporcje się tymczasowo odwróciły.
A zdarzyło się wam już razem spotkać? Maja bardzo czekała na rodzeństwo, sama wybrała dla nich imiona.
W święta Bożego Narodzenia Maja widziała się z młodszym rodzeństwem pierwszy i ostatni raz. Julek i Ninka mieli wtedy trzy miesiące, a Maja wciąż była bez kontaktu logicznego. Kiedy położyliśmy dzieci obok niej na łóżku, na początku na jej twarzy widać było zdenerwowanie. Wtedy położyłam jej rękę na główce Ninki. I zobaczyliśmy u Mai ogromy uśmiech i spokój. Był to zdecydowanie jeden z najbardziej wzruszających momentów w moim życiu. Ale na pewno nie wyglądało to tak, jak wyobrażaliśmy sobie, kiedy byłam jeszcze w ciąży.





Na co dzień jesteście rozdzieleni. Ich relacja na żywo zacznie się w pełni budować, kiedy Maja wróci do domu.
Prawdopodobnie będzie to w lutym 2021. Trudno mi w ogóle myśleć o tym, jak to będzie w końcu być razem. Będziemy mogli zacząć budować coś zupełnie nowego. Póki co łączymy się ze sobą kilkanaście razy dziennie na FaceTime. I zazwyczaj nie jest to rozmowa, tylko po prostu odkładamy swoje telefony tam, gdzie widać najwięcej. Prowadzimy dla siebie nawzajem takie reality show. Gotuję, sprzątam, bawię się z dziećmi, usypiam je przy włączonym FaceTime, żeby Maja mogła usłyszeć te domowe odgłosy i w jakiś sposób uczestniczyć w tym wszystkim. Dzwonię też wtedy, kiedy jestem w trakcie zmiany pieluchy czy karmienia dzieci. Próbujemy działać tak, żeby nam oraz dzieciom nic nie umknęło.
Dziękuję ci za rozmowę.
Julek i Ninka mają na sobie pasiaste body i spodenki z prążkowanej bawełny. Jak wszystkie ubranka marki Coodo, uszyte zostały w Polsce z certyfikowanej, ekologicznej bawełny.
*
Publikacja powstała przy współpracy z marką Coodo.
Ilość komentarzy: 4!
Podziwiam Panią Paulinę i jej Męża, obserwuję już bardzo długo na instagramie. Uważam że są cudowną rodziną, pełną ciepła i miłości. Widać to na każdym kroku. Dla Mai życzę bardzo bardzo dużo zdrowia, a dla Rodziców wytrwałości.
❤❤❤❤❤
Jesteś piękna i dzielna! Wierzę, że za chwilę całą piątka będziecie razem się śmiać, tulic i biegać.
Przytulam bardzo mocno!
Bardzo poruszająca historia. Życzę całej rodzinie żeby Maja wróciła do pełni sił i żeby mogli być wszyscy razem. Dużo sił i zdrowia!