Można ją spotkać, kiedy z jednym synem wędrują razem na „wspólną randkę” krakowskimi ulicami. Albo kiedy z drugim synkiem, drzemiącym w wózeczku, spaceruje i korzysta z chwili błogiej ciszy, by zebrać myśli. Albo właśnie w zwykłym, codziennym pędzie goni z obojgiem do pracy. Oto Viki, mama Wilhelma i Leopolda.
Czasami spotykamy takie kobiety. Energiczne, pełne pasji i pomysłów. Nie ukrywają, że są zmęczone, ale mimo wszystko godzą (i to z entuzjazmem) macierzyństwo, opiekę nad domem i własne biznesy. Taka właśnie jest Viktoriya, mama Wilhelma (2 lata) i Leopolda (prawie pół roku) i, jak dopełnia – wnuczka Grigoriya Shalimova. Pod marką Shalimov tworzy dziś własne torby i portfele. Spotykamy się w ramach cyklu #COODOtwórczynie, tworzonego wspólnie z marką Coodo, i rozmawiamy o tym, jak splatają się rodzinne losy. Dziadek szył ręcznie portfele w dawnym Stanisławowie (dziś Iwano-Frankiwsk) – opowiada Viki – Od kiedy sięgam pamięcią, cała rodzina szyła w skórze. Długo broniłam się przed pójściem w ich ślady. Szukałam pomysłu na coś swojego, a wystarczyło sięgnąć do rodzinnych tradycji. Mam ogrom innych pasji – mówi Viki – ale chwilowo są odłożone na bok, poczekam, jak synowie podrosną. A ja dopytuję, jak jest teraz, kiedy rosną.



Jesteś mamą, jesteś przedsiębiorczynią. Wszystko ogarniasz sama i robisz to na 100%. Jak organizujesz dzień z dwójką dzieci?
Dobra organizacja, umiejętność wykonywania kilku czynności naraz i odpowiednie nastawienie – to cały sekret. Poldek to przesadnie ranny ptaszek, w ostatnich dniach wstaje przed 5:00, nie pozostaje mi nic innego jak obudzić się z nim, wypić pół wiadra kawy i zanucić pod nosem „Mam tę moc”. Koło 7:00 wstaje Wiluś. Dzień zaczynamy od piosenki „stary niedźwiedź mocno śpi” (nie umiem śpiewać, ale nadrabiam teatralnym wykonaniem, szczególnie jak niedźwiedź chrapie). Od samego początku mamy swoje rytuały, stałe godziny na zabawy, posiłki i drzemki – znacznie ułatwia nam to życie. Jak tylko Wilek dobrze się wybiega, to mam murowane 3 godziny spania, wtedy jest czas na ogarnianie domu i służbowe sprawy. Z Poldkiem jest nieco trudniej, od kiedy skończył 2 miesiące, totalnie gardzi spaniem i najchętniej nie spuszcza mnie z oka.




Wilek miał 1,5 roku, kiedy urodził się Poldek. Jaki był ten czas jego jedynactwa?
Naturalnie mieliśmy dla siebie więcej czasu, ale ten czas nie był w pełni kreatywnie wykorzystany. Wiedziałam, że wraz z nowym członkiem rodziny musimy zapewnić Wilusiowi więcej rozrywki tak, aby myślał, że jest o wiele fajniej, od kiedy jest brat. Paradoksalnie w momencie, kiedy dołączył do nas Poldek, pojawiły się nowe pokłady energii i jeszcze więcej pomysłów na zabawy.
Ich pierwsze spotkanie – pamiętasz jakie było?
To był magiczny czas dla nas wszystkich. Leopold wrócił do domu w Wigilię Bożego Narodzenia. Była pachnąca choinka, prezenty i unosząca się w powietrzu magia świąt. Wiluś podszedł do Poldka, wpierw przyjrzał się niepewnie, a potem chwycił za nóżki, zaczął delikatnie kołysać i nazwał Poldka czule „bobo”.
Jak teraz wygląda relacja między chłopakami?
Docieramy się i poznajemy. Pierwsze tygodnie były trudne. Wiluś nie polubił widoku Poldka przy piersi. Zdarzało się, że przy karmieniu fruwały auta, a najlepszym odzieniem dla nas były kaski. Podczas kwarantanny spędziliśmy więcej czasu w trójkę. Z dnia na dzień kiełkuje między nimi bliskość, czułość, a u starszaka – troskliwość. To Wilek pierwszy słyszy i reaguje, kiedy Poldek płacze po przebudzeniu. Pędzi z żyrafką na pocieszenie, uśmiecha się i mówi „Ceś, Bobo”.






Jest dla ciebie ważne, żeby chłopaki mieli siebie?
Zależy mi, żeby umieli i chcieli ze sobą rozmawiać, żeby darzyli siebie szacunkiem, wsparciem i miłością w życiu dorosłym. Tymczasem dopóki są dziećmi, to ja będę ich wspierać i wprowadzać w świat uczuć. Dzieci uczą się przez naśladownictwo, tak przy okazji dnia codziennego. Wiesz, obserwują nas, dorosłych, uczą się zarówno sprzątać, jak i kochać i okazywać czułość. Mają siebie, a to najpiękniejszy prezent, jaki mogliśmy im dać.
Ta malutka różnica wieku między nimi (1,5 roku) to także wyzwanie dla rodziców.
Mała różnica ma ogrom plusów, minusów zresztą też. Czy jest ciężko? Tak, jest, bardzo. Pieluszki, katarki, płaczki, kolki, ząbki, nieprzespane noce – to wszystko dzieje się jednocześnie, razy dwa. Czasami wyjście na krótki spacer jest niczym wyprawa na Mont Everest. Choć praca przy dwójce małych mnoży się, to jednocześnie nasza miłość i ich więź potęguje.
Wróćmy jeszcze do tych momentów zazdrości. Jak radzisz sobie z podziałem uwagi?
Całą drugą ciążę stresowałam się, jak to będzie. Przecież Wiluś potrzebuje cały czas mojej atencji. Przez chwilę nawet myślałam, że coś mu odbieram, i jak to możliwe, żeby kochać kolejne dziecko tak samo mocno jak pierwsze (a teraz myślę „serio”?!). Burza hormonów i kobiece myślenie na zaś niepotrzebnie wprawiały w emocjonalne rozterki. Mamy mają moc, a z kolejnym potomkiem to już szczególnie. Z atakami zazdrości spotkaliśmy się w pierwszych tygodniach przy karmieniu piersią, najlepszy okazał się czas – tak, aby starszy mógł oswoić się zarówno z nowym członkiem rodziny, jak i widokiem mamy zarezerwowanej dla brata. Wiem, że ogrom sytuacji jest jeszcze przede mną, ale najlepsze na zazdrość rodzeństwa to nie dać odczuć, że któreś dziecko jest na drugim miejscu, dużo rozmawiać, tulić, próbować zrozumieć, nie faworyzować i nie porównywać.




Pamiętasz moment, kiedy narodziłaś się ty jako mama? Czy to było jeszcze w ciąży, a może dużo później?
W szóstym miesiącu ciąży z Wilhelmem wylądowałam w szpitalu. Ogromnie przejęłam się, że to już. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że jestem w ciąży. Macierzyństwo to temat rzeka, pełen sprzecznych uczuć. Nie oszukujmy się, nie zawsze jest cukierkowo. Kiedy pojawia się dziecko, życie kobiety zmienia się diametralnie. Tracisz gdzieś siebie, nie masz czasu na sen, ciepłą kawę, swoje przyjemności. Wiem, że nie zdążę się obrócić, jak chłopcy pójdą na studia, dlatego korzystamy z tego, co jest tu i teraz, ile wlezie. Te dwa lata to krótki staż, ale już teraz wiem, co to bezwarunkowa miłość, wdzięczność, urok drobnych przyjemności, otwarty umysł, cierpliwość, odpuszczanie i tolerancja na porozrzucane auta. Patrzę na swojego dwulatka, widzę, z jakim zachwytem obserwuje opróżnianą śmieciarę i mówi „WOW!”. Takiej fascynacji, radości i beztroski powinien uczyć się każdy dorosły. Bezsprzecznie dzieci zmieniają nas na lepszych ludzi, tylko trzeba im na to pozwolić.
Viki, a czy ty masz rodzeństwo?
Miałam siostrę, ale nie zdążyłyśmy się poznać. Dorastałam jako jedynaczka i od zawsze marzyłam o swojej wielkiej rodzinie. Tęskniłam bardzo za siostrą bądź bratem, a teraz trochę zazdroszczę swoim dzieciom.



Twój mąż Przemek pracuje poza domem. Jak wyglądają wasze momenty, kiedy jesteście wszyscy we czworo?
Weekendy mijają nam w rytmie slow. Tata cumuje w domu. Korzystamy z możliwości spędzenia czasu zarówno w czwórkę, jak i tylko w dwójkę. Przemek zostaje z Poldkiem, a my z Wilkiem uciekamy na randkę. Uwielbiamy chodzić do sali zabaw Helili, obserwować kaczki w Wiśle i wymyślać nowe piosenki. Możliwość przebywania z rodzicem sam na sam pozwala nam na budowaniu lepszej więzi, a ja czuję jeszcze większą wdzięczność za to, co mam.
Dziękuję Ci za rozmowę.
Wilhelm i Leopold mają na sobie ubranka Coodo. Wlihelm ma koszulkę, grafitowe spodenki, spodnie khaki i longsleeve w paski. Poldek nosi prążkowane body i ogrodniczki. Wszystkie ubranka marki Coodo są szyte w Polsce z certyfikowanej, ekologicznej bawełny.