Wychowanie w bezwzględnej logice

Wychowanie w bezwzględnej logice

Brzmi strasznie, prawda? Nie dość że logika, to jeszcze bezwzględna… Posłuchajcie jednak mojej gawędy.

To, co może być trudnością dla mamy z autyzmem, może być czymś bardzo wspierającym dla dziecka będącego pod jej opieką. Wielką wolność może ona dać dzieciom tylko dlatego, że wchodzi w relacje bez uprzedzeń i założeń.

Autodiagnoza to nie jest swawolne wynajdywanie sobie przypadłości z pomocą doktora gugla i domaganie się na podstawie domniemanych zaburzeń atencji. Moja autodiagnoza to rzeczowe zgłębienie tematu, to przeczytanie pozycji biograficznych oraz piśmiennictwa przedmiotowego w zrozumiałych na poziomie naukowym językach. Po prawie 40 latach życia, z czwórką dzieci i stabilną pozycją zawodową, z pewnym zdumieniem i radością odkryłam, że jestem osobą w spektrum autyzmu, prawdopodobnie z zespołem Aspergera. Autodiagnozę można potwierdzić diagnozą medyczną. Moja była formalnością.

Aktualne kryteria diagnostyczne nie uwzględniają różnic między płciami w funkcjonowaniu społecznym. Nawet wśród pracowników opieki zdrowotnej pokutuje mit, że zespół Aspergera mają tylko chłopcy. Diagnoza kobiet i dziewcząt jest nadal późna, nie jest jednak już żadnym fenomenem, a na pewno nie będzie nim za dekadę. Najważniejsza cecha żeńskiego profilu behawioralnego to doskonałe maskowanie cech autystycznych. Kobiety przejawiają dużą samoświadomość i zdolności metaanalizy, dzięki czemu świetnie rozumieją społeczne oczekiwania. Logiczne i systematyczne mózgi autystycznych dziewczynek od najmłodszych lat obserwują, analizują i katalogują zachowania innych osób, by je naśladować na co dzień i budować fasadę społecznej typowości. Aby się nie wyróżniać, jednocześnie mając głębokie i dotkliwe poczucie bycia nie na miejscu. Zawsze.

Mama w spektrum

Powiedzenie terapeutów głosi: albo ekspresja, albo depresja. Kobiety płacą za to bezustanne napięcie, utrzymywanie maski i gardy w górze bardzo wysoką zdrowotną cenę. Fasada ta chwieje się co jakiś czas, gdy granice osoby zostaną przekroczone, czy to sensorycznie, czy psychicznie. A o to nietrudno, bo wymagań jest wiele. Społeczna matryca skrojona dla kobiet jest bardzo restrykcyjna, a dla każdego przejawu jej życia jest przygotowana stosowna etykieta. Matryca przykładana do kobiet funkcjonujących w roli matki jest jeszcze bardziej najeżona sprzecznościami w stylu: korzystasz ze żłobka – jesteś egoistyczną karierowiczką, jesteś na urlopie wychowawczym – jesteś kurą domową pozbawioną ambicji. Wiadomo, polaryzacja ta nie przystaje do rzeczywistości, oczekiwania jednak fruwają w powietrzu.

Dziecko w życiu, do tego własne, to wielka nowość. Rodzicielstwo nadaje życiu pewną strukturę i stabilizuje je, jednocześnie wpuszcza w labirynt niewiadomych. W pierwszej ciąży nie miałam pojęcia o oczekiwaniach społecznych i ani myślałam w związku z tym, by je spełniać. Nie miałam też pojęcia o dzieciach, widziałam kiedyś dwulatkę koleżanki i to w zasadzie wszystko. W retrospekcji widzę, że to właśnie był idealny czas na zostanie mamą.

Poprosiłam swoje nastoletnie dzieci o podsumowanie ich doświadczenia z mamą z ZA. Chciałam się od nich dowiedzieć, co im dało moje wychowywanie bez pojęcia, bez specjalnie dla nich wymyślonych zasad i bez wychowywania.

„Matryca przykładana do kobiet funkcjonujących w roli matki jest najeżona sprzecznościami w stylu: korzystasz ze żłobka – jesteś egoistyczną karierowiczką, jesteś na urlopie wychowawczym – jesteś kurą domową pozbawioną ambicji”.

 

Brak skłonności do rywalizacji

Absolutny brak potrzeby rywalizacji nie pozwala mi porównywać ludzi ani ich umiejętności. Nie umiem znaleźć przyczyny, dla której przyjmuje się, że każdy startuje z tego samego miejsca. Bo każdy mierzy się wyłącznie ze sobą i wyraża to nawet siatka centylowa wymalowana w książeczkach zdrowia dziecka. Każdy zaczyna z jakiegoś pułapu i jest on bardzo osobisty, dlaczego więc na kolejnym etapie ludzie mają się sprawdzać i porównywać? Nie popełniłam raczej porównania dzieci, choć bywają dla siebie naturalnym punktem odniesienia.

Dzieci mówią, że są wdzięczne za to nieporównywanie. To, co wypracowali względem siebie, jest ich własne i ekstremalnie szanują swoją odrębność. Są kompletnie inni, mają też duży kawałek wspólny, plastyczny. Nie szukają wyższości i wyścigu o rację, wzajemnie wciągają się w swoje kompletnie inne światy i są nimi autentycznie zainteresowani.

Wiedza „level expert” nie oznacza…

Cichy wewnętrzny głos rozbrzmiewał we mnie zawsze jako ostatni. Przez lata treningu do normy był skutecznie oddelegowany na koniec kolejki głosów. Na szczęście miałam na tyle instynktownej mądrości, by wysłuchać wszystkich, zanim podjęłam decyzję, więc głos ów miał swój czas i mógł wybrzmiewać coraz wyraźniej. Był to rezultat logicznej analizy źródeł, np. w ciąży przeczytałam wszystko, co napisano o ciąży i niemowlętach, od forów internetowych po podręczniki pediatryczne. Osoby z ZA, jeśli wchodzą w jakiś temat na serio, wchodzą bardzo szybko na poziom ekspercki. Merytorycznie byłam wyposażona w olbrzymi zbiór faktów, dzięki którym niemal nic nie budziło mojego niepokoju. Bardzo chętnie zanurzam się też w opowieściach oraz osobistych doświadczeniach innych osób.

Po prostu wiem wszystko na temat, który mnie zainteresuje. Gdybym chodziła do podstawówki w systemie i robiła wszystko po łebkach, by w końcu zasiąść do ukochanego tematu i zajmować się nim bez przerwy, nazwano by to lenistwem (ma 2 z historii) zamiast wiedzą (za to 6 z fizyki, chemii i biologii), najpewniej fiksacją (po co dziecku poziom uniwersytecki) i wysłano na TUS. Na szczęście jestem już duża i priorytetyzuję swe pasje poza strukturami.

Dzieci mówią, że to czasem upierdliwość. Ale też, że zgromadzenie przeglądu badań i poglądów pomaga naświetlić sprawę. Poznać możliwe konsekwencje. Sprawdzić, jak bardzo szeroka i nieokreślona jest norma. Widzą także, jak nagle można w wieku dojrzałym i w czasie stabilizacji zawodowej dzięki hobby zmienić profesję, i z redaktorki przeistoczyć się w profesjonalną fotografkę.

… że wiesz, jak się zachować

Mimo olbrzymiej wiedzy na temat dzieci miałam bezustanne poczucie, że inni rodzice radzą sobie jakoś lepiej. Z jakichś nieznanych powodów mieli jakieś założenia, których się trzymali i od razu wiedzieli, jak co zrobić. Dziś wiem, że to dla osób z ZA znamienne, że nowe sytuacje są po prostu nowe i wyłącznie osobiste przeżycie pozwala je poznać. Wiedza teoretyczna nie oznacza od razu tego, że osoba potrafi ją zastosować.

Na ówczesnym forum dla mam toczyła się dyskusja o sposobie karmienia dziecka, nie umiałam odpowiedzieć na pytanie, jak planuję karmić niemowlę. Logiczne, że piersią. No ale zobaczę, gdy poznam niemowlę.

Dzieci mówią, że dzięki temu mojemu niezmiennemu stanowi ducha ich sprawy są traktowane poważnie i sprawiedliwie, czyli zgodnie z ich potrzebami. Potrzebuję czasu, by złożyć nowe fakty w dużą spójną całość, w międzyczasie emocje opadają, a wyłania się wizja całościowa.

Logika królową matek

Potrafię ocenić sytuację, wyłącznie posługując się logiką. Bardzo daleko mi do postaw bazujących na narzuconych przez innych systemach, hierarchii lub zasadach społecznych wyrażających się w „tak się przecież nie robi”. Od początku buduję swój mały hermetyczny i logiczny system. Jeśli mam się do czegoś uprzedzić, to samodzielnie, a nie, bo ktoś tak zasugerował.

Nigdy nie miałam nic przeciwko temu, by moje dzieci szły do przedszkola w strojach nietoperzy albo jadły lody na obiad. Nie zdarzyło mi się uzasadniać odmów, powołując się na to, że jestem starsza i jestem mamą, i wiem lepiej tylko dlatego, że jestem starsza i jestem mamą. Zawsze ubierały się według swojego pomysłu i decydowały samodzielnie o swoim ciele i fryzurach. O tym, że krótki jeżyk nie przystoi marzącej o nim dziewczynce, dowiedziałam się dopiero od fryzjerki. Dziś te dzieci są nastolatkami, a ja nadal nie widzę nic niezwykłego w tym, że kolorują włosy co chwilę na inny odcień lub przekłuwają nos albo usta. Przeciwnie, pomagam im to zrobić bezpiecznie. Dopóki nikogo nie krzywdzą, rozmawiamy tylko na argumenty.

Dzieci mówią, że to im daje olbrzymi komfort. Nie muszą się kryć z pewnymi wizjami ani zamiarami. Nie przebierają się ukradkiem w drodze między domem a szkołą. Mają mniej zawracania głowy z ewentualnym kłamaniem i oszukiwaniem.

No rules? 

Nowe zagadnienia wychowawcze są wyzwaniem intelektualnym, lecz takie powtarzalne i powracające któryś raz są nudne i dobrze, jeśliby nie istniały. A najlepiej, gdyby dzieci rozwiązywały je samodzielnie. To jest kawał pracy na samym początku, a potem wiem, że moje dziecko jest kompletne i kompetentne, by podejmować decyzje, które może nie do końca odpowiadają jego metryce, no ale przerabialiśmy materiał życia blokami i nieco przekrojowo, najwyraźniej. Z zewnątrz to często wygląda tak, że moje dzieci wszystko mogą i na wszystko im pozwalam, co – jak same mówią – jest nieprawdą i one sobie doskonale zdają z tego sprawę. Zasad w naszym domu jest tak niewiele, że da się je zapamiętać i zastosować.

Dzieci mówią, że są wdzięczne za przestrzeń na samodzielność. Że wolność to odpowiedzialność, jej granicą jest granica innych ludzi, traktujemy się poważnie i bez uprzedzeń typu: młodszy, to nic nie zrozumie. Mówią, że szacunek to baza świata.

Mam najświetniejsze dzieci na świecie i nie jest to moja zasługa. W retrospekcji bardzo sobie cenię swoją odmienność neurologiczną. Dzięki niej mogę innym nie przeszkadzać w rozwoju.

Dodaj komentarz