rodzice mówią

Spać czy nie spać z dziećmi?

Co-sleeping w opinii 7 rodziców

Spać czy nie spać z dziećmi?
archiwa prywatne

Pytanie, które robi zamieszanie w głowach większości rodziców. Każe się wahać, pytać innych o opinie, zmieniać zdanie i szamotać w poczuciu winy. A jaka jest twoja odpowiedź? Do której sitwy należysz, a może występujesz w tej sprawie jako kandydat/ka niezrzeszony/a?

Ja tam lubię ten wyrzut oksytocyny związany z ładowaniem się dzieci do łóżka. Mocarne ciepło ciałkopiecyków, które detronizuje i nie daje żadnych szans, by powstać i coś jeszcze z tym dniem zrobić. Zresztą, poddać się jest tak przyjemnie i tak niewiele ku temu mamy okazji w codziennym życiu. A więc niech się dzieje, co chce, niech gadają, marudzą dziadkowie i babcie, ciotki i sąsiedzi, co odchowali stadko swoje i cudze. Czy oni rzeczywiście wszystko wiedzą? Polemizowałabym.

Odpowiedzi siedmiorga zaproszonych do odpytywanki rodziców wyraźnie wskazują na to, że przy pierwszym dziecku trzymamy się sztywnych reguł i walczymy o przestrzeń. Przy następnych natomiast miękniemy jak japońskie ciastko mochi, ale też więcej i jaśniej widzimy szczere potrzeby dzieci. Na częstotliwość nocnych wycieczek do sypialni rodziców wpływ mają życiowe zmiany, jak ząbkowanie, przeprowadzki, początki w placówkach, narodziny rodzeństwa, czy poważniejsze rodzinne perturbacje. A na efekty nigdy nie trzeba długo czekać – poczucie niestałości i zachwianie rutyny z miejsca owocuje dziecięcym rozdrażnieniem i/albo kłopotami ze snem. Co wtedy robicie – przygarniacie rozespańców, a może stosujecie inną metodę? Chętnie się dowiem, a tymczasem poznajcie opinie i doświadczenia siedmiu rodziców małych i dużych dzieci, jedynaków i rodzeństw z dziedziny co-sleepingu.

spanie z dziećmi

TO KWESTIA PRZETRWANIA

opowiada Ania Kisiel, modelka, mama 3-letniego Ulisse i rocznej Amalii

Z pierwszym dzieckiem, synkiem Ulisse, bardzo staraliśmy się, aby nie spał z nami w nocy i jakoś się to udawało. Odkąd skończył 6 miesięcy, miał łóżeczko Montessori (a w zasadzie materac na podłodze), w ten sposób mógł w każdej chwili z niego schodzić i nie czuł się zablokowany barierkami (nie znosił klasycznego łóżeczka). Gdy raczkował do nas, kładłam się z nim na chwilę na podłodze obok jego materaca i zasypiał u siebie.

Gdy Ulisse skończył 2 latka, urodziła się siostrzyczka Amalia, zeszłej wiosny w środku lockdownu. Byliśmy wtedy we Francji, więc nawet nie u siebie w domu. Ugrzęźliśmy tam na 4 miesiące. Wtedy zauważyłam, że Ulisse chciał z nami spać, ale myślę, że wynikało to z sytuacji: pojawienie się siostry i przebywanie długo poza domem. Czasami pozwalaliśmy mu na to. Po pierwsze, aby nie czuł się zupełnie odrzucony, a czasami, aby po prostu się wyspać. Później zdarzało mi się również brać do siebie Amalię, gdy bardzo często się budziła, by nie zarywać każdej nocy i jakoś to wszystko przetrwać (śmiech). Obecnie jesteśmy już u siebie, w nowym mieszkaniu, ale dzieci mają wspólny pokój i przy częstych pobudkach Amalii także zdarza się mi się brać jedno z nich do siebie, by nie budzili się nawzajem. Muszę jednak stwierdzić, że ostatnie noce były niezłe i każde śpi już w swoim łóżeczku.

Nie potępiam rodziców, którzy praktykują codzienny co-sleeping, jednak ja staram się brać dzieci do siebie tylko w sytuacjach podbramkowych. Staram się uczyć je, by zasypiały i budziły się w swoich łóżeczkach. Są małe, nie chodzą do żłobka, spędzam z nimi 24 h/dobę, więc chociaż w nocy chciałabym, aby każdy miał odrobinę własnej przestrzeni.

Ulubiona kołysanka dzieci: „Dodo l’enfant do”

WSZYSCY ROZPOCZYNAMY NOC WE WŁASNYCH ŁÓŻKACH

opowiada Natalia Konefał, manager projektów i lider biura projektów dla branży automotive, mama niespełna 2-letniego Ziemowita i 2-miesięcznych trojaczków: Anastazji, Karola i Jaśminy

Gdyby ktoś spytał mnie o co-sleeping, zanim urodziłam pierwszego syna – byłabym zdecydowaną przeciwniczką. Po pierwsze dlatego, że zawsze chciałam stawiać na pierwszym miejscu całą rodzinę (więc i partnera) – nie tylko rodzicielstwo, a po drugie uważałam wtedy, że żeby móc się dobrze wyspać, trzeba mieć do tego stosownej wielkości przestrzeń dedykowaną tylko i wyłącznie sobie. Bardzo szybko zmieniłam zdanie… Okazało się, że mój starszy syn już od pierwszych dni życia wręcz łaknął naszej, rodziców bliskości. Nie miałam serca mu tego odmawiać, a co więcej – czułam się wyczerpana ciągłym nocnym wstawaniem po kilkanaście razy, by utulić syna, ucałować go, uspać i odłożyć do łóżeczka. W panice zaczęłam więc szukać informacji o tym, czy aby na pewno nie zaszkodzę mu wspólnym spaniem i o dziwo – jest wręcz przeciwnie. Szczególnie przemówił do mnie argument mówiący o tym, że co-sleeping zmniejsza ryzyko śmierci łóżeczkowej, a co więcej – daje dziecku poczucie bezpieczeństwa i bliskości. Zestaw idealny! Mamy jednak podstawową zasadę – wszyscy rozpoczynamy noc w swoich łóżkach. Teraz, kiedy syn ma już prawie 2 lata, coraz więcej nocy przesypia w całości w swoim łóżku i wiem, że dorasta już do świadomości, że jego własne łóżko jest równie bezpiecznie, jak łóżko rodziców.

Tak jak ze starszym synem, w identyczny sposób postępujemy z trojaczkami. Jednak z moich obserwacji wynika, że zdecydowanie bardziej wolą one swoje towarzystwo, niż wspólne spanie z rodzicami, ale zobaczymy, jak sytuacja rozwinie się w kolejnych miesiącach.

A co o co-sleepingu myśli moje otoczenie? Nie wiem i nigdy też nie dociekałam, jakie jest ich zdanie. Według mnie najważniejsze jest, żeby co-sleeping był w zgodzie z potrzebami każdego z domowników, czyli osób, których bezpośrednio dotyczy. Tylko wtedy co-sleeping będzie miał sens i nie będzie generował niepożądanych nieporozumień między domownikami, a szczególnie – między rodzicami.

W naszym przypadku potrzeba wspólnego spania maleje wraz z wiekiem syna. Ziemowit zaczyna już rozumieć, że jego łóżko jest równie bezpieczne jak nasze. Oczywiście poza tym można wyróżnić jeszcze inne sytuacje, kiedy domagał się wzmożonej bliskości i zaliczam do nich okresy ząbkowania czy czas przeziębień. Szukał wówczas ukojenia i poczucia bezpieczeństwa ze zdecydowanie większym natężeniem.

Ulubiona kołysanka dzieci: „Długość dźwięku samotności”

UROKI OKAZJONALNEGO SPANIA RAZEM

opowiada Kasia Bobula, fotografka, mama 5-letniego Oscara i 2-letniego Alexa, mieszka w Wielkiej Brytanii

Nigdy nie spaliśmy z naszymi dziećmi z wyboru. Ale takie sytuacje nam się oczywiście zdarzają. Pojawienie się młodszego brata, ząbkowanie, rozpoczęcie szkoły lub przedszkola, choroby – to wszystko ma wpływ na sen moich dzieci. I podczas gdy w przypadku starszego syna unikaliśmy dzielenia łoża jak ognia („Wychowasz potwora!” – powtarzały babcie i poradniki), to z naszym młodszym synem odkryliśmy uroki okazjonalnego spania razem. Zwłaszcza nad ranem w okresie kwarantanny, kiedy nie trzeba było się wcześnie zrywać i gdzieś gnać.

Nie jestem przeciwna spaniu z dziećmi, kiedy jest taka potrzeba, ale sama najbardziej wysypiam się, kiedy dzieci są u siebie.

Ulubiona kołysanka: „Ach, śpij kochanie”

SPANIE Z RODZICAMI TO NUDA

opowiada Weronika Lewandowska, strateg marketingowy, dziennikarka i badaczka trendów, mama 10-miesięcznego Feliksa

Pierwszej nocy po porodzie nie wyobrażałam sobie, że mogłabym włożyć Felusia do przygotowanego przez szpital łóżeczko-wózeczka i spać osobno. Położyłam go jak najbliżej siebie, objęłam i zamknęłam oczy. Przez cały czas spędzony w szpitalu leżeliśmy razem, mimo biadolenia części personelu, że przygniotę go przez sen. Za to pierwsza noc po powrocie ze szpitala była jednocześnie ostatnią, którą spędziliśmy w łóżku w trójkę. Jako że nasz materac jest dość wąski, Feliks spał w miejscu mojej głowy, na podkładzie medycznym, chroniącym prześcieradło przed ulewaniem żarówiasto żółtego mleka, a ja pod nim, zwinięta w kłębek, partner na swoim miejscu przy ścianie. Było mi niewygodnie, ledwie się mieściliśmy i nie czułam się dobrze.

Śpimy na materacu umieszczonym na bardzo niskim podeście z desek, który jest przedłużony u góry, aby można było postawić sobie przy łóżku książki, szklankę wody i inne potrzebne przedmioty. Okazało się, że ta wnęka ma wymiary idealnie pasujące na kokon niemowlęcy i właśnie tam Feluś spał już drugiej nocy. Odetchnęłam z ulgą – miałam dziecko bardzo blisko siebie, a jednocześnie niezmienioną przestrzeń łóżka dla mnie i dla partnera, w której nadal możemy być razem, jak przed narodzinami dziecka. Mały spał we wnęce póki się mieścił, a później, w wieku 5 miesięcy dostał swoje łóżeczko. Zareagował na nie bardzo dobrze i właściwie nic się nie zmieniło w jego schemacie spania.

Feliks nie czerpie jakiejś superradości ze spędzania czasu z nami w łóżku. Jest typem nieustraszonego odkrywcy i zwyczajnie się nudzi. Kiedy zabieram go do nas rano, żeby razem poleżeć i się poprzytulać, kilka razy klepnie nas po głowie, daje pełnego śliny całusa w oko lub w nos, a potem od razu zsuwa się z łóżka i biegnie na czworakach do wieszaka z ubraniami albo kabli przy biurku, a ja za nim!

Ulubiona kołysanka Feliksa: nie mamy! Śpiewamy mu dużo, ale zawsze to są popularne piosenki, którym zmieniamy teksty na śmieszne i opowiadające o nim. Ale dzieje się to zwykle podczas zabawy w  ciągu dnia.

OCZYWISTA SPRAWA, ŻE ŚPIMY RAZEM

opowiada Adam Sierociński, copywriter, tato 4-letniego Jurka i rocznego Edka

Śpimy z chłopakami w jednym łóżku, od kiedy pojawili się w naszym życiu. Dzisiaj Jurek zasypia już w swoim pokoju, ale właściwie codziennie przychodzi do nas nad ranem. To jest już tak oczywiste, że nawet nasze umysły nie rejestrują, kiedy to się dzieje. Po prostu rano budzi nas Edek, a obok nie daje się obudzić Jurek. Taki standardowym momentem, kiedy ich obecność się zagęszcza, są podróże. W domkach czy hotelach zawsze łączymy łóżka i śpimy razem.

Ja sam, jako dziecko, bardzo szukałem bliskości. Czasy były takie, że jednak rodzice wyznaczali dość zasadniczo granice. Dlatego wejście do ich łóżka, przytulanie było ograniczone, a ja wpychałem się do łóżka starszemu bratu, który skutecznie mnie wypychał (śmiech). Dzisiaj ciężko mi odmówić wspólnego spania dzieciom, bo poprzez własne doświadczenia łatwiej zobaczyć mi ich perspektywę. No, ale dzieci rosną, a łóżko zasadniczo maleje, dlatego nie namawiam chłopaków do wspólnego spania.

Ulubiona kołysanka Jurka i Edka: „Sen” Jerza Igora

ŻAŁUJĘ, ŻE NIE SPAŁAM ZE STARSZĄ CÓRKĄ

opowiada Kamila Ryciak, dziennikarka Radia Eska, mama 7-letniej Maliny i 11-letniej Poli

Starsza córka zaraz po narodzinach spała w łóżeczku, a od trzeciego miesiąca spała we własnym pokoju. Przyznam szczerze, że nocne karmienia i wstawanie do dziecka przez pierwszy rok życia non stop sprawiły, że gdy pojawiła się Malina, powiedziałam, że koniecznie musimy spać razem. Bo ja się na kolejny rok niespania nie piszę. I tym sposobem Malina spała z nami od swoich pierwszych dni. Karmiłam ją piersią prawie do drugiego roku życia, więc naturalnym dla mnie było, że śpi razem z nami. Potem podjęliśmy próbę nauczenia jej spania w swoim łóżeczku. Zajęło nam to jakieś dwa lata. Był nawet moment w naszym życiu, gdy nasza sypialnia zamieniła się w jedno wielkie łóżko, a właściwie dwa łóżka stojące obok siebie. Co prawda moje obie dziewczyny już od kilku lat śpią same w łóżkach, ale zdarza mi się – szczególnie z tą młodszą – od czasu do czasu zasnąć razem. I przyznam, że jest to bardzo miłe i przyjemne doświadczenie.

Z perspektywy czasu żałuję, że ze starszą córką nie spałyśmy razem. Wydaje mi się, że wtedy nasze nocne karmienia byłyby dużo przyjemniejsze, a może nawet udałoby mi się dłużej karmić ją piersią. Pomimo tego że przyzwyczajenie Maliny do samodzielnego spania zajęło nam bardzo dużo czasu, to w żaden sposób nie żałuję tego, że przez pierwsze lata spała razem z nami.

Ulubiona kołysanka Maliny i Poli: medytacja dla dzieci

STADO ŚPI RAZEM

opowiada Weronika Libiszowska, architektka, mama 5-miesięcznego Iwo

Wspólne spanie zaczęło się jeszcze, jak byłam w szpitalu. Drugiej nocy po porodzie Iwek strasznie płakał – nie pomagało noszenie, bujanie, karmienie. Zrezygnowana i wyczerpana, wbrew szpitalnemu zakazowi, wzięłam go do łóżka, położyłam się obok, otulając go ramieniem. Nawet nie wiem, kiedy tak usnęliśmy. Nigdy wcześniej nie słyszałam o pojęciu co-sleepingu, wiedziałam że są rodzice, którzy śpią ze swoimi dziećmi, ale nie zastanawiałam się nad tym, jak to będzie w naszym przypadku, albo jak być powinno. Czułam instynktownie że to jest OK. Od tej pory śpimy razem co noc. Iwo ma swoje miejsce między nami od pierwszej nocy w domu. Piękne drewniane łóżeczko, must-have, bez którego wydawało mi się, że mój syn po prostu nie przeżyje, służy do drzemek w ciągu dnia i składowania zabawek (śmiech).

Dla mnie spanie z dzieckiem wynika z instynktu, który poczułam już w pierwszej dobie po porodzie. Czułam spokój, jak miałam go przy sobie, ale też zauważyłam zmianę w zachowaniu Iwa. Uważam że dzięki współspaniu jest spokojny, nie płacze w nocy, wszyscy się wysypiamy. Wspólne spanie w moim odczuciu jest przejawem rodzicielskiej opiekuńczości i troski, takiej wręcz zwierzęcej. Stado śpi razem. Czułabym niepokój, nie słysząc oddechu dziecka przy sobie.

Co ciekawe, te wszystkie historie o instynkcie matki, która budzi się na najmniejszy ruch swojego dziecka… to jest jakaś mistyczna moc. Pamiętam pierwszą noc w domu. Wszyscy śpimy, jest środek nocy. Nagle mój partner podnosi rękę, chcąc przełożyć ją zapewne za głowę. W ułamku sekundy zrywam się na równe nogi, zatrzymując w locie ruch jego ręki, by przypadkiem nie osunęła się na nasze czterodniowe maleństwo.

Ulubiona kołysanka Iwo: „Ach, śpij kochanie”

Inne rozmowy z cyklu Rodzice Mówią znajdziecie tu.

A jakie jest wasze zdanie o co-sleepingu? Śpicie z dziećmi, a jeśli tak, od kiedy i jak często? Bardzo mnie ciekawią wasze odpowiedzi. Zamieszczajcie je proszę w komentarzach.

Dodaj komentarz