Jak mieszkają kreatywne dusze? Jeśli lubicie treści wnętrzarskie, to pewnie dobrze wiecie – kolorowo, czasem chaotycznie, zawsze wygodnie. Inspiracje płyną z każdego kąta! Dziś wpadamy z wizytą do ilustratorki Agaty Królak, która razem z rodziną mieszka w przestronnym i jasnym mieszkaniu w centrum Gdańska.
Nawet jeśli jej nazwisko nic wam nie mówi, to jeżeli macie małe dzieci (i czytacie „Ładne Bebe”), pewnie widzieliście rysunki lub książki jej autorstwa. „Masło śpi”, „Czujemisie”, „Piękno Teo”, zeszyty kreatywne dla przedszkolaków czy „Wytwórniki” – to wszystko jej dzieła graficzne! Agata Królak to ilustratorka, projektantka, a także ceramiczka. Laureatka wielu prestiżowych wyróżnień, w tym Polish Graphic Design Awards, plebiscytu Must Have Łódź Design Festival, nagrody KTR czy wyróżnień IBBY. Jej ilustracje są prezentowane na festiwalach i wystawach między innymi w Nowym Jorku, Tokio, Londynie, Brukseli i Paryżu. Prowadzi Pracownię Ilustracji na Wydziale Grafiki ASP w Gdańsku. A gdzie i jak mieszka? Posłuchajcie.



Gdzie dokładnie znajduje się wasze mieszkanie i kto tu mieszka?
Nasze mieszkanie znajduje się w gdańskim Śródmieściu, tuż obok Muzeum II Wojny Światowej. Mieszkają tu Jacek, Agata, ośmioletnia Julka i mops Bobo.
Jak je znaleźliście?
Znaleźliśmy je, gdy zdecydowaliśmy się przenieść do centrum, dość przypadkowo; okazało się, że piętro niżej mieszka przyjaciółka mamy naszej przyjaciółki, więc mieliśmy niejakie rozeznanie na temat tego, jak tu się mieszka. Mieszkało się dobrze, więc poszliśmy w to!

Co było kluczowe w podziale i urządzaniu waszej przestrzeni?
Kluczowe było dla nas wyznaczenie miejsca do pracy, które nazywamy „biurem”. Chcieliśmy też mieć przestrzeń na sprzęty gospodarcze i różne inne domowe graty, których nigdy nie ma gdzie trzymać. Dla mnie bardzo ważne było, żeby mieć wolną przestrzeń. Lubię ładne rzeczy, dizajnerskie przedmioty i meble, ale bez miejsca do położenia się, rozciągania, ćwiczenia, medytacji nie mogłabym funkcjonować. Dlatego właśnie mamy teraz salono-jadalnio-bawialnię.



To, co ujęło mnie w tym mieszkaniu, to jego układ – wnętrze może się zmieniać i zmienia się w zależności od naszych potrzeb i zachcianek. Nasze sypialnie były już w prawie każdym pomieszczeniu, tak samo moje stanowisko pracy. To dla mnie cenne, bo często mam potrzebę zmiany i zamieszania, a w tym wnętrzu metraż i układ wiele wybaczą. Poza tym kocham słońce, które łazi tu po ścianach, i widok koron drzew za oknem z jednej strony, a koła młyńskiego na Ołowiance z drugiej.

Skąd czerpaliście inspiracje przy urządzaniu domu?
Po naszym pierwszym mieszkaniu wiedzieliśmy już, co lubimy. Miało być jasno, kolorowo i tak, żeby wnętrze dobrze się starzało i mało brudziło – stąd w większości mieszkania kafle na podłodze.

Ulubione miejsce w domu?
Ulubionych miejsc w domu jest kilka. Ważny jest mój kąt do pracy, gdzie rano zawsze mam piękne słońce; trzymam tam dużo drobiazgów i książek, na które lubię patrzeć i które po prostu lubię mieć obok – inspiracja płynie przez osmozę! Dodatkowo mam na tych kilku metrach komputer, wszystkie rzeczy do malowania i glinę, więc mogę zmieniać narzędzia i pracować tak, jak lubię, czyli żonglując mediami, technikami, zadaniami. Dla mnie ta przestrzeń jest bardzo ważna, bo pracuję głównie w domu (poza kilkoma dniami na uczelni), no i jestem w 100% introwertyczką, która lubi swoją rutynę, powtarzalność, swojskość i swobodę. Z domu czerpię większość mojej energii, również tej kreatywnej.




Lubię też naszą sypialnię, trochę w opozycji do biura, bo jest minimalistyczna, spokojna, jasna. Przychodzę tu czasem w dzień, żeby robić krótkie medytacje, postawić tarota albo zaszyć się w samotności.
Lubię w moim domu takie mikroskrawki: kawałek ściany z obrazkami, zbiór figurek na różowej szafce, półkę na gramofon z lampką vintage z Ikei, talerze na ścianie w kuchni – scenki, przez które przelatuję spojrzeniem, czerpiąc z tego komfort i frajdę.



Bez którego mebla nie wyobrażacie sobie waszego domu?
Bez stołu! Na początku mieliśmy bardzo duży, ale z niego zrezygnowaliśmy, bo zajmował zbyt wiele przestrzeni. Obecny sprawdza się lepiej, to tu spędzamy czas razem – jedząc (Jacek świetnie gotuje!), rysując i grając w gry (najlepiej te wymyślone przez nas).
A oprócz stołu – uważam, że w domu musi być przepływ ruchu! Poza powierzchnią, na której możemy się rozciągać, tańczyć albo bawić w „podłoga to lawa”, mamy hamak gimnastyczny, chwytotablice, drabinki. Bez tego trudno mi sobie wyobrazić swój dom. Musi być w nim odpowiedni balans między miejscami zapraszającymi do odpoczynku a tymi, które stymulują do ruszania się.



Co znajduje się w pokoju dziecięcym? Czy Julka brała udział w jego urządzaniu?
To jest dla mnie trudny temat. [śmiech] Julka, owszem, brała udział w każdym aspekcie urządzania pokoju – drabinka, huśtawki i zjeżdżalnia to były jej pomysły – w związku z tym jednak ja musiałam iść na wiele kompromisów estetycznych. Ale ona jest zadowolona, a to jest sprawa priorytetowa!



Do których przedmiotów macie szczególny sentyment?
Mam kilka takich mebli i przedmiotów, ale chyba szczególnie cenię lampy i klosze uzbierane na rożne sposoby, a także stolik kawowy z dziwaczną okleiną i ceramicznymi płytkami w środku, kupiony na Allegro dawno temu.



Ze względu na to, że jestem ilustratorką, w tym wnętrzu jest dużo mnie. Na szczęście moja rodzina daje na to zgodę. [śmiech] Poza obrazami w kątach i ceramiką na sprzedaż wszędzie wiszą moje plakaty, ilustracje, próby z techniką punch needle i malowane tkaniny. Od czasu do czasu robię czystkę i wtedy powstaje przestrzeń na nowe kolekcje i nowe eksploracje.



Co lubicie w swojej okolicy?
Jest to właściwie jedyne zielone i ciche miejsce w centrum Gdańska. Skarb!
Dokończ zdanie: Nasz dom jest…
Nasz dom jest ciągłą zmianą.