psycholog

Odpocznij

Rozmowa z Agnieszką Stein

Odpocznij

To nie jest kwestia dobrej rady czy grzecznościowej troski. To twoja potrzeba. Pytanie, czy umiesz do niej dotrzeć i o nią zadbać.

Relaks to słowo wyjątkowo nam bliskie głównie w wakacyjnym czasie, często odmieniane przez przypadki w kontekście jego braku. Odpoczynek nie widnieje na żadnej z naszych list rzeczy do zrobienia. Często dopatrujemy się w nim luksusu nie dla nas. Lekceważymy sygnały organizmu i staramy się utrzymać tempo. Psycholog Agnieszka Stein mówi: Jesteś ciałem, jak twoje ciało nie będzie w dobrej formie, to umrzesz. Mocne? A może po prostu prawdziwe?

Dlaczego my i nasze dzieci powinniśmy odpoczywać, jak znaleźć formę relaksu skrojoną na miarę naszych potrzeb, i jak poradzić sobie z rodzinnymi wakacjami – wszystko to znajdziecie w naszej rozmowie. Skorzystajcie z niej.

*

Słucham rodziców, którzy wrócili z rodzinnych wakacji, i wszyscy mówią, że muszą odpocząć. To o czym to jest historia?

Myślę, że trochę o tym, że kiedy jesteśmy rodzicami, to opiekowanie się dziećmi jest realizowaniem jakichś naszych zadań, a odpoczynek to taki czas, w którym tych zadań nie ma. Z tego punktu rzeczywiście rodzicom jest trudno godzić odpoczynek z zajmowaniem się dziećmi. Ale druga historia jest być może o tym, że na co dzień nie umiemy z dziećmi być. W ciągu roku przez większą części dnia dzieci są w przedszkolu czy szkole. Wakacje to rzadka sytuacja, kiedy jesteśmy razem non stop.

To jak w związku. Podobno najczęściej pozwy rozwodowe składane są po wakacjach.

Tak, wtedy się konfrontujemy z różnymi rzeczami, których na co dzień, kiedy się mijamy, nie widzimy. Jest u Pratchetta taka historia małżeństwa, które było szczęśliwe przez 30 lat, ponieważ on pracował w nocy, a ona w dzień, i widywali się tylko w drzwiach.

To zmęczenie po rodzinnych wakacjach może się też odnosić do tego, że w ramach odpoczynku nasz organizm i umysł nie są w stanie wykonywać długo tego samego zadania. Potrzebują zmian. Jak wracam po jakimś wyjeździe, to też potrzebuję odpocząć, bo na przykład tam się dużo ruszałam, a teraz potrzebuję ruszać się mniej. Albo byłam poza domem i różne rzeczy się z tym wiązały, a teraz potrzebuję powrotu do siebie. Myślę, że w wielu sytuacjach odpoczynek nie polega na robieniu czegoś konkretnego, co się nazywa odpoczynkiem, tylko na zmianie w stosunku do tego, co robiliśmy wcześniej. Jeśli człowiek ma ciężką, fizyczną pracę, to chodzenie po górach może nie być dla niego odpoczynkiem, bo robi to samo. Jak ktoś w pracy bardzo dużo przebywa z ludźmi, to bycie znowu w grupie może uniemożliwiać relaks. Odpoczynek to jest pewna odmiana, wynikająca z potrzeby robienia czegoś innego.

To jeśli my, rodzice wyjeżdżamy, mając potrzebę oderwania się od zadań rodzicielskich, a zmieniamy tylko miejsce, w których je wykonujemy, to czuję tu frustrację, a nie relaks. Jednocześnie czujemy taką presję, by wakacje spędzać z rodziną.

Mam poczucie, że jest bardzo mocne przekonanie, że wakacje, żeby były – nie wiem, jak to powiedzieć, właściwe? – muszą być razem. Ludzie często wybierają wyjazd całą rodziną, nawet wtedy, kiedy widać, że to w ogóle nikomu nie pasuje. Na przykład bardzo chcą wyjechać gdzieś daleko i biorą dziecko, a ono się tam męczy, bo są takie dzieci, które bardzo nie lubią dalekich wyjazdów. Albo rodzice są nastawieni na zwiedzanie, a dziecko najchętniej siedziałoby w piaskownicy, i jest frustracja. Albo jest tak, że jedno z partnerów chce spędzać wakacje zupełnie inaczej niż drugie, a finalnie wybierają taką wersję, z której oboje nie są zadowoleni. To wszystko z przekonania, że bez rodziny nie można odpoczywać i że coś jej się wtedy odbiera.

Ostatnio usłyszałam: Nie po to mam rodzinę, żeby wyjeżdżać samemu na wakacje. 

Życzę każdemu, żeby poczuł, co to znaczy być samemu na wakacjach. Myślę, że taka umiejętność bycia samemu ze sobą, to też jest coś, co jest bardzo dużym zasobem.

Pomyślałam, że to taka baza do tego, żeby umieć się zrelaksować.

Myślę, że tak. Wiem, że są osoby, którym jest trudno nauczyć się zrelaksować, kiedy są same, i potrzebują do tego wsparcia drugiej osoby, która trochę ich w tej sytuacji poprowadzi. Więc są różne przypadki, ale też wiem, że często trudno jest to osiągnąć razem z rodziną. Jeżeli na przykład uważam, że nie po to mam rodzinę, żeby sama wyjeżdżać, to przychodzi taki moment, kiedy dzieci nie chcą z nami jechać, albo rozstajemy się z partnerem, albo jesteśmy w konflikcie. I wtedy odkrywamy, że traktowanie wyjazdu samemu albo z przyjaciółmi czy znajomymi – czyli bez rodziny – nie musi oznaczać porażki czy krzywdy. No bo to znaczy, że jeśli mój partner i moje dzieci nie mają ochoty ze mną jechać, to ja już nie mogę?

Są ludzie, którzy woleliby wysłać rodzinę na wakacje i zostać samemu w domu, bo tego im brakuje.

Tak i takie nic nierobienie w domu to bardzo wartościowy czas. Mamy tendencję do tego, że każdy wolny czas jest od A do Z zaplanowany, wiąże się z wychodzeniem gdzieś, wyjeżdżaniem – w ogóle nie potrafimy być w takiej sytuacji, że się siedzi w domu i nic nie robi cały dzień. Takiego trochę błogiego lenistwa nie umiemy doświadczać, a to jest niezwykle cenne i warto to dzieciom pokazywać, żeby tak potrafiły. Widzę, jak ludzie mają wtedy jakieś poczucie winy albo uważają, że to marnowanie czasu.

To są takie komunikaty, które się dostaje właściwie od dziecka: jak siedzisz i nic nie robisz, to znaczy, że się lenisz, czyli nie rozwijasz się.

Tak, co w ogóle jest rzeczą do odczarowania, dlatego że kiedy dzieci – zresztą dorośli też – siedzą i nic nie robią, to myślą. Czyli to jest taki czas, w którym dziecko różne rzeczy sobie w głowie przedstawia, wyobraża, rozważa. To przykre, że my stwierdzamy, że działalność intelektualna i myślenie jest mało warte, tylko dlatego, że tego nie widać na zewnątrz.

Bo to jest pewien rodzaj zwolnienia.

Tak, które jest bardzo cenne. Dla głowy to jest czas integrowania. Mamy jakiś impuls, coś, co dociera do naszego mózgu, jakiś bodziec, wiedza, informacje, cokolwiek – i potem mózg potrzebuje czasu, żeby to wszystko sobie przetworzyć, uporządkować. Bez tego czasu porządkowania to, co przyszło, nie zostanie.

Czasem myślimy, że umiemy zwolnić, a po chwili trudnej próby już biegniemy dalej.

Tego zwolnienia trzeba się nauczyć. Najpierw trzeba o tym zdecydować, a potem rzeczywiście to zrobić i to wytrzymać. Widzę też, jak bardzo ludzie korzystają z tego, że się dostrajają do innych, więc jeśli komuś jest trudno zwolnić, to zachęcam, żeby poznał innych ludzi, którzy to potrafią. Jak człowiek ma innych ludzi wokoło, którzy w takim wolnym tempie działają, to bardzo szybko sam w to wchodzi. Mam poczucie, że dzieci bardzo nas tego uczą, że przy dziecku można albo zwolnić, albo dostać szału. Że jak dziecko sobie idzie, albo sobie myśli, albo sobie jeszcze usiądzie, to jakbym nie zwolniła, to po prostu…

Czuję złość.

Tak, myślę, że to jest taka sytuacja. Mając małe dziecko, możemy bardzo zwolnić, doświadczając jego tempa.

A to fajne, bo chciałam zapytać o to, jak dzieci uczą się odpoczywać i relaksować od nas, a wychodzi na to, że możemy dostać cudowną lekcję od nich.

Dzieci nie potrzebują takiej nauki, one to potrafią. Są w kontakcie ze swoim ciałem, ze swoimi potrzebami, mają mnóstwo sposobów na relaks i odpoczynek.

A potem dorastamy i bywa, że odpoczynek postrzegamy jako fanaberię. Że to nie jest prawdziwa potrzeba, że mówimy tylko o zmęczeniu, ale ciągniemy dalej.  

Ja bym powiedziała: jesteś ciałem – jak twoje ciało nie będzie w dobrej formie, to umrzesz. Jak twoje ciało będzie potrzebować odpoczynku, to go sobie zrobi, czy będziesz tego chciał, czy nie, i czy wierzysz w to, że to jest ważne, czy nie, to po prostu zachorujesz. Nasz organizm jako priorytet stawia fizyczne potrzeby, jeśli my nie będziemy ich zaspakajać, to one przejmą kontrolę nad nami.

A jak mówimy: Odpoczywam w nocy, kiedy śpię?

Sen jest bardzo ważny, ale niewystarczający. W tej chwili coraz więcej wiadomo o tym, jak deficyty snu – takie deficyty z roku na rok, przez całe życie, kiedy nie dosypiamy – powodują fizyczne przyspieszenie procesu starzenia się i zniszczenia naszego ciała.

To nie jest dobra wiadomość dla rodziców, rodzice są w wiecznym niedospaniu.

Ja myślę, że rodzice śpią w inny sposób, bo dostateczna ilość snu nie oznacza zawsze, że śpimy 8 godzin bez przerwy – w przyrodzie nigdy tak nie spaliśmy. To jest wymysł cywilizacji: taki twardy sen od tej do tej. Zwierzęta zawsze śpią wtedy, kiedy mogą i kiedy jest bezpiecznie.

Druga rzecz, która mi przychodzi do głowy, to kwestia wybierania priorytetów. Bo my często nie śpimy nie dlatego, że dziecko nie śpi, tylko dlatego, że mamy długą listę rzeczy, które uważamy za ważniejsze od snu. To jest kłopot.

Wróćmy do tego, że sen nie jest wystarczającą formą odpoczynku.

Jest coś takiego, jak default mode, czyli tryb podstawowy, tryb rozluźnienia, relaksu, odpoczynku, i tego trybu podstawowego potrzebujemy około czterdziestu paru procent w ciągu doby, więc to wychodzi około 10 godzin, czyli więcej niż mamy snu. Też myślę, że różni ludzie mają różnie, że jeden może mieć trochę większą potrzebę od drugiego. To się też zmienia z wiekiem, ale generalnie to nie jest tylko sen.

Dotknijmy proszę samego relaksu. Czym jest?

Powiedziałabym, że to stan rozluźnienia, w którym nie wykonujemy żadnych zadań, tylko sobie coś robimy. Na przykład takie uważne przygotowywanie posiłków, którym się nie stresuję, nie myślę, co dalej, tylko po prostu stoję, kroję, gotuję. Pójście na spacer, przyjemna rozmowa, która nie jest jakimś intelektualnym procesem, ani kłótnią, tylko po prostu takim gadaniem o niczym. Uważne jedzenie, kąpiel, czytanie książki dla przyjemności, masaż. Myślę, że czasem dla kogoś to może być sprzątanie.

W to trudno mi uwierzyć, tam jest właśnie ten ciąg iluś rzeczy do zrobienia.

Ja wierzę. Włączam audiobooka i sobie powolutku chodzę po mieszkaniu, coś wezmę, coś przełożę, i to jest dla mnie czas relaksu. Robię to, na co mam ochotę. Bez ambicji i jeśli w którymś momencie robienie czegoś przestaje mi sprawiać przyjemność, to kończę i zaczynam coś innego, co nie wymaga mojej koncentracji.

Jak znaleźć to coś, co nas relaksuje?

Dla mnie są na to dwa sposoby. Pierwsze to obserwować, co relaksuje innych ludzi. Drugie to po prostu wypróbowywać. Bez zrobienia czegoś, bez sprawdzenia, czy mnie to relaksuje, nie da się na to pytanie odpowiedzieć.

Ale ja bym też powiedziała, że relaksowanie się jest trochę w głowie. Może być tak, że idę na spacer i mnie to nie relaksuje, ale to nie oznacza, że mnie spacery nie relaksują, tylko to, że u mnie w głowie się tyle kręci, że nie jestem w stanie zwolnić. I czasem jest tak, że w ogóle potrzebuję się nauczyć, jak tę głowę uspokoić, a czasem tak, że potrzebuję najpierw porobić coś innego, na przykład bardziej aktywnego, a dopiero później ten spacer mnie zrelaksuje. Mamy taki mechanizm regulacyjny, że kiedy się nic nie dzieje, to jesteśmy w stanie zasnąć. To wszystko, to duża nauka o sobie.

Tyle pracy nad sobą, a potem boimy się tego, że nasze dzieci odpoczywają…

Myślę, że bardzo się tego boimy. Mamy mnóstwo takich przekonań, że najpierw trzeba zrobić wszystkie obowiązki, a potem odpoczynek. Tylko, że te obowiązki umiemy mnożyć. Mnóstwo takich rzeczy słyszę, że na przykład po szkole to trzeba najpierw zrobić coś, a dopiero potem można odpocząć, czyli właściwie iść spać.

Czyli zabieramy dziecku czas na zintegrowanie wiadomości?

Tak. Są takie badania, które pokazują, że ludzie, którzy pójdą spać po przeczytaniu jakiejś treści, zapamiętują ją lepiej, niż ci, którzy nie mogli pójść spać. Dlatego, że mózg potrzebuje tego czasu, żeby sobie to wszystko poukładać.

Są też badania, które dowodzą, że człowiek jest w stanie pracować intelektualnie 6 godzin dziennie, i że jak ludzie mają ośmiogodzinny dzień pracy, to przez 2 godziny udają, że pracują, bo po prostu nie są fizycznie w stanie tego robić. Więc rozumiem, że dziecko jest w stanie pracować umysłowo jeszcze mniej, bo jest mniejsze, i tego znowu się nie da przeskoczyć. To jest związane z fizjologią naszego organizmu i mózgu – do tego, żeby zachodziły procesy związane z rozwojem, potrzebne są odpowiednie przekaźniki chemiczne, elementy niezbędne w mózgu, substancje, które się zużywają. I jak któraś się zużyje, to proces się kończy, i nie ma możliwości, że ja będę chciała coś i to się stanie, po prostu tam tego nie ma.

A wtedy my podczas wakacji mówimy dzieciom: jak masz dużo czasu, to już możesz czytać lektury na przyszły rok.

Też. Jest takie przekonanie, że dzieci w wakacje się cofają w rozwoju. Że zapominają różne rzeczy, nie przyswajają nowych. Prawda jest taka – i pokazują to badania – że wakacje sprzyjają rozwojowi. Dzieci często wracają z nowymi umiejętnościami. Dziecko potrzebuje samo decydować, jak ten czas wakacyjny spędza, i jeśli damy mu możliwość decydowania o sobie, to ono sobie znajdzie odpoczynek.

Trzeba to dobrze usłyszeć: życie jest mało możliwe bez relaksu. Mówimy o tym, że człowiek potrzebuje ileś wody dziennie, i mamy świadomość, że jak tej wody nie wypije, to się odwodni. To nie jest tak, że można kogoś nauczyć, żeby nie musiał wody pić, albo żeby mógł mniej oddychać. Są jakieś pewne podstawowe potrzeby naszego organizmu i jak ich nie zaspokoimy, to nasz organizm staje.

Dziękuję za rozmowę. 

*

Agnieszka Stein jest psychologiem. Już od 1999 r. pomaga dzieciom i ich rodzicom radzić sobie w różnych sytuacjach. Udziela pomocy rodzicom zagubionym w gąszczu obecnie dostępnych, często wzajemnie sprzecznych porad i zaleceń. Pomaga im czerpać radość z rodzicielstwa i osiągać równowagę między potrzebami wszystkich członków rodziny. Współpracuje z przedszkolami i szkołami, doradza nauczycielom. Specjalizuje się w pracy w nurcie Rodzicielstwa Bliskości, a więc za podstawowy czynnik tworzący skuteczną opiekę rodzica nad dzieckiem uważa ich wzajemną relację. Dużo podróżuje, sporo pisze – jest autorką dwóch książek dotyczących Rodzicielstwa Bliskości: „Dziecko z bliska” i „Dziecko z bliska idzie w świat”. Ukazała się też książka-rozmowa z nią: „Potrzebna cała wioska”. Ostatnią publikacją Agnieszki jest „Akcja adaptacja. Jak pomóc sobie i dziecku w zaprzyjaźnieniu się z przedszkolem”. Współzałożycielka Ośrodka Wsparcia i Rozwoju Bliskie Miejsce.

*

Rozmowa ilustrowana jest fotografiami Helen Levitt,  amerykańska fotografka, szczególnie znana jest z niepowtarzalnych kadrów z ulic Nowego Jorku. Jej prace możecie podziwiać obecnie na wystawie Les Rencontres de la photographie we francuskim Arles. Ekspozycja trwać będzie do września.