Nie lubię dzieci… i ich matek - Ładne Bebe

Nie lubię dzieci… i ich matek

Ten post rozpętał prawdziwą burzę na naszym Instagramie. Nie bez powodu – to mocne słowa, które wzbudzają wiele różnych emocji.

Każdy ma prawo przebywać w przestrzeni publicznej, ale czy każdy musi? A jeśli rodzic nie ma wyjścia i – choć chciałby – to zabranie dziecka jest koniecznie, mimo ewentualnych spięć z innymi osobami przebywającymi w tej przestrzeni? Albo inaczej: gdzie należy postawić granicę? Czy podkreślenie, że na wesele nie są zaproszone dzieci, jest kaprysem, czy też prawem organizatorów? Czy w ogóle da się to zrobić delikatnie, albo czy – jako rodzic – da się to przyjąć ze zrozumieniem?

Nie odpowiemy na te pytania, bo nie znamy na nie odpowiedzi. Zdajemy sobie sprawę, jak trudne jest ogarnięcie dziecka, które wpada w stan nie do opanowania, i to w miejscu publicznym. I bardzo dobrze też rozumiemy te osoby, które nie chcą się zderzać z takim doświadczeniem. Jedyne, o czym wiemy, że działa zawsze, to życzliwość i empatia – poczucie, że jesteśmy w tym dyskomforcie razem. Więc może razem możemy go też zmniejszyć?

@whereisdomi

Jestem mamą i czasem jestem tak przebodźcowana, że sama unikam dzieci, hałasu i pisku, który często im towarzyszy. I wtedy, w tym momencie – tak – stwierdzenie „nie lubię dzieci” jest mi bliskie. Są chwile, kiedy potrzebuję spokoju czy dorosłych rozmów. I nie uważam, że to, że jesteśmy jako mamy i dzieci częścią społeczeństwa, daje nam przyzwolenie, by naruszać cudze granice. Jeśli moje dziecko krzyczy w restauracji, to grzecznie wszystkich przepraszam i na chwilę wychodzę, a nie oczekuję, że cała restauracja będzie piała z zachwytu nad krzykami mojej córki. Balans.

@matylda_daktyl

Różnica między dziećmi a osobami chorymi na raka jest taka, jak pomiędzy krzesłem a krzesłem elektrycznym.

Rozumiem problem, zgadzam się z niezręcznością nomenklatury w wyrażeniu „nie lubię dzieci”.

Uważam przy tym wszystkim, że zarówno dziecko ma prawo do bycia dzieckiem zawsze i wszędzie, jak i kobieta przy stoliku obok do tego, żeby się przesiąść. Ja sama wybieram miejsca, w których nie ma dzieci, nie dlatego, że nie lubię dzieci, ale dlatego, że nie lubię wrzasku i pisku niektórych z nich.

@jaros_natalia

Kilka dni temu, w samolocie na wakacje, starsza pani za nami głośno wyrażała swoje niezadowolenie i frustrację z powodu płaczącego dziecka. Powiedziała, że rozwrzeszczane dzieci powinny zostać w domu. Mój mąż odwrócił się do niej i powiedział: „Pani powinna była zostać w domu, nie byłoby problemu”

@karolina.piskorek

Ta niechęć jest nam wpajana systemowo. A u podstawy wszystkiego stoi pieniądz i zysk, bo korporacjom nie opłaca się zatrudniać matek. Dlatego od lat jest nam wmawianie, że dziecko to koniec wolności, a prawdziwe spełnienie da nam kariera. Kariera to wolność, dziecko – zniewolenie. Wszystko oczywiście podparte artykułami i wywiadami w opiniotwórczych magazynach sponsorowanych przez korpo. Ludziom niestety kiepsko idzie uczenie się na własnych błędach i tak jak w ubiegłym wieku można było systemowo zasiać nienawiść i przyzwolenie na szykany na tle rasowym, tak teraz zmienił się tylko podmiot.

@annadec_

Pamiętam, jak dziwnie przykro mi i córeczce zrobiło się, kiedy na zaproszeniu na ślub i wesele nie było jej imienia. I później, po doprecyzowaniu, informacja, że będzie to impreza bez dzieci. Rozumiem względy ekonomiczne, choć byłabym w stanie zwrócić wszystko za nas, ale bardzo dziwnie się poczułam. Otwierając zaproszenie, nawet o tym nie pomyślałam i głośno zaczęłam czytać córeczce, by posłuchała, bo dostaliśmy zaproszenie na ślub. Zatkało mnie, jak jej tam zabrakło. I sama zapytała – a mnie? Nie ma mnie? I tak jej smutno było. Na samo wspomnienie jej smutku robi mi się przykro. Nie wyobrażam sobie tak ważnych wydarzeń w życiu przeżywać bez dzieci. W podróż już teraz tylko z nimi, dopóki nie będą nastoletnie. Przecież to jest tak niewiele czasu, kiedy są małe i kiedy możemy poznawać świat z nimi od nowa. Może mniej wygodnie, wyczerpująco, ale absolutnie inaczej i ciekawie. Widzieć świat oczami naszych dzieci to cudowny przywilej. ❤️

@juulink

A ja nie lubię dzieci, zarówno jak starszych ludzi. Kontrowersyjne, co? Wbiję może kij w mrowisko, ale nie, nie lubię dzieci i nie przemawia do mnie argument, że sama byłam dzieckiem. Co z tego, że byłam? Bo nie wiem, co to ma do rzeczy. Do tego rodzice nie panują nad dziećmi często gęsto i naprawdę widziałam już milion fuck-upów z tym związanych.

@marika_marta_kossakowska

Doświadczam tego w mojej kamienicy/wspólnocie, gdzie wewnętrzne podwórko zostało celowo obsadzone kłującymi krzewami i ogrodzone, żeby cytuję: „bachory nie właziły i nie darły mordy”

@katarzyna.zet

Kurczę, no ludzie mają prawo nie czuć się najlepiej w towarzystwie maluchów. Tak samo jak mamy mają prawo być z dziećmi w przestrzeni publicznej, bo też są częścią społeczeństwa. Pani przesiadła się do innego stolika, zadbała o siebie, nie robiąc wyrzutów, że tam jest mama z dzieckiem – nie widzę w tym nic złego. Widzę natomiast zło w napadaniu na mamy, że powinny siedzieć w domu, bo ktoś ma ochotę zjeść w ciszy. Ja przypłaciłam depresją ten strach, że będę komuś z maluchem przeszkadzać. A to, kurczę, w zasadzie jest czyjś problem. Ja, jak jestem przebodźcowana, to nie idę w miejsce pełne ludzi, gdzie wiem, że będzie mnóstwo dzieci. Jak jadę komunikacją miejską po pracy, to nie oczekuję, że wszyscy zachowają ciszę – albo mam słuchawki, albo zatyczki. Dbam o siebie i nie oczekuję, że się wszyscy dostosują. Ale też uczę mojego syna, jak się zachowywać między ludźmi. Podejmuję tę próbę Jeśli jest dramat w restauracji i miejscu, gdzie ludzie naprawdę chcą spokoju – wychodzimy się uspokoić. Jeśli w sklepie – no trudno, wyjść nie mogę, ktoś weźmie coś z półki obok nas i sobie pójdzie.

@lenkairysio

[…] Problemem są rodzice tych dzieci, którzy mają wywalone na komfort innych, „bo oni mają dzieci”. Ciekawe, kto lubi przy jedzeniu oglądać przewijanie cudzych maluchów albo jest zadowolony jak w autobusie tuż obok na siedzeniu dziecko stoi w ubłoconych butach, „bo musi lepiej widzieć”. Sytuacje samolotowe to już klasyk. Dzieciaki latają po korytarzu, kopią w siedzenia, drą się i płaczą, a rodzice niewzruszeni. Dlatego zawsze proszę o miejsca daleko od dzieci, nawet jak podróżowałam z niezbyt dużym własnym.

@babizoom.photo

[…] lepiej wyrażać uczucia, a nie opinie o kimś. Można powiedzieć: „źle się czuję w towarzystwie osób, które hałasują”. Prawie każdy wyraża się poprzez krytykę, a nie uczucia, które są ważne.

@kalusza

Taki punkt widzenia też jest ważny. Mnie cudze dzieci też wkurzają w sklepach czy restauracjach i rozumiem postawę tej pani. Może ona marzyła o chwili spokoju i wyszła z domu, tak jak my matki czasem robimy. Może nie może mieć dzieci albo żyje w konflikcie ze swoimi? Tego nie wiemy!

@tany_mamy_boso

[…] w @nationalmuseuminwarsaw byłam na wystawie z dzieckiem w chuście, które sobie tak pojękiwało, i pani z obsługi podeszła do mnie, prosząc, żebym wyszła, bo moje dziecko przeszkadza wycieczce i pani przewodnik. Do dziś nie wiem, co o tym myśleć. Kupiłam bilet tak samo jak tamte osoby. Akurat jedynie o tej porze i czasie miałam możliwość wejścia na wystawę.

@mariakopanska_

To jest nietolerancja i mowa nienawiści. To tak, jakby ktoś mówił „nie lubię czarnych/lgbt/Żydów” i prosił np. stewardessę o zmianę miejsca w samolocie z powodu swojej niechęci, głośno postulował o strefy wolne od tych ludzi i na głos mówi na imprezach, że ich nie lubi. Takie rzeczy jak mówienie z nienawiścią „madka” nie różni się od używania obraźliwych określeń na inne mniejszości. To jest ten sam mechanizm nienawiści i szukania podziału MY i ONI. Dzieci mają prawo korzystać z przestrzeni i być na świecie tak samo jak inni.

@siasiaewa

Mam wrażenie, że w pewnych społecznościach i wśród ich „fanek” jest dużo takiego gadania. Wystarczy posłuchać filmików na YT pewnych gości i poczytać komentarze pod nimi – dużo jest jadu wobec matek i dzieci. Pamiętam, jak jeden z nich powiedział w filmiku, że pracując w sklepie z obuwiem, kto mu najbardziej przeszkadzał? No kto? Matki z małymi dziećmi, bo przychodziły w środku dnia i nic nie kupowały. Skandal.

@cladiolus

Ja mam tylko nadzieję, że obecne dzieci będą dla naszego pokolenia bardziej wyrozumiałe za kilkadziesiąt lat niż nasze dla nich teraz. Jeżeli się odwzajemnią – na starość będziemy mieć totalnie przesrane.

@karoborowiecka

A ja nie lubię przewrażliwionych na swoim punkcie dorosłych Jak to moja prababcia mówiła: „żeby się jeden z drugim czasem nie zes*#@ał z tej delikatności na dźwięki”. Zresztą z mojego doświadczenia z transportem publicznym wynika, że częściej hałasy pochodzą od podchmielonych dorosłych niż od „niegrzecznych” dzieci.

@igu.w

Bardzo ważny i realny temat. Dzieci w przestrzeni publicznej są „nieszanowane”, a każdy dzieckiem był. To etap naszej egzystencji, dla której nie mamy wyrozumiałości, a to od nas dorosłych dziecko się uczy. Nie tylko od rodziców, ale od społeczeństwa też. Bardzo prozaiczna sytuacja w restauracjach, gdzie mojemu psu kelner przynosi miskę z wodą pod nos sam z siebie, ale brakuje już pytania, czy potrzebny nam np. fotelik. Pod moją opieką jest zarówno dziecko, jak i pies, nie trzeba za mnie dbać o zwierzę ;), ale skoro ktoś jest uprzejmy, to czemu tylko w ograniczonym zakresie? Tego się nie zauważy, póki nie zostanie się rodzicem.

@lebskiesianko

Dużo tu komentarzy podających jako argument broniący postawy niechęci do dzieci i matek typu: „mam prawo wypić kawę w spokoju”. Tak samo dziecko „ma prawo” płakać. Czym kierujecie się w określeniu, czyje prawo w tym przypadku ma pierwszeństwo? Denerwuje mnie zawsze, jak czytam tego typu rzeczy. No masz prawo, no i co? Ja mam prawo mieć spokój w swoim mieszkaniu, ale mój sąsiad stwierdził, że sprawi sobie psa, który ciągle szczeka. To moje prawo do spokoju jest ponad czy pod prawem mojego sąsiada do posiadania psa, jakiego chce? Wypicie kawusi w ciszy to przywilej, a nie prawo i nikomu się nie „należy”. Dziwić się, że ludzie coraz rzadziej decydują się na dzieci, jak wchodzisz do autobusu w miejsce przeznaczone na wózek i wszyscy przewracają oczami, że łaskawie muszą je zwolnić.

@zuzannaru

Szanuję takie akcje, myślę, że ludziom warto jest uzmysławiać, że takie komentarze są niegrzeczne i niemądre (dzieci są bardzo różne, jak można nie lubić ich wszystkich? Dla zasady?). Dla mnie to tak, jak nie lubić np. warszawiaków (wszystkich? Każdy jeden jest taki okropny?) Ja uważam, że fajnie, gdy są miejsca „bez dzieci”, w sumie ja takich miejsc nie potrzebuję, ale szanuję to, że ktoś ma taką potrzebę. Natomiast mam totalnie i całkowicie w nosie, że komuś przeszkadza moje dziecko w sklepie lub autobusie. Z takich miejsc nie da się zrezygnować i jak ktoś ma tak wrażliwą naturę, że obecność małego dziecka przez ten krótki czas mu przeszkadza, to musi robić zakupy przez internet. Serio, serio, nie zamknę dziecka na bezludnej wyspie…

@kadobra

Ogródek restauracyjny nad morzem, my: duża grupa z dziećmi i ciężarnymi, oni: 2 pary 60+. Usiedli przy stoliku tuż obok i wszyscy zaczęli palić papierosy. Na uprzejmą prośbę o niepalenie usłyszeliśmy, że dzieci tam w ogóle nie powinno być ‍♀️

@thelisova

Dużo częściej miałam w życiu sytuacje, w których to dorośli ludzie zachowywali się „jak bydło” i nie zważali na nikogo dookoła. To jest dla mnie dużo gorsze niż dzieciaki, ludzie, którzy np. puszczają głośno muzykę nad wodą albo drą japę w pociągu. Żyjemy w społeczeństwach, niestety czasem ktoś nie zachowuje się tak, jak byśmy tego chcieli, czy to dziecko, czy dorosły. Stwierdzenia typu „nie lubię dzieci” są ignorancją i jakimś takim głupim uproszczeniem. Mamy trochę więcej słów, z których można ułożyć zdania opisujące nasz stosunek do dość zniuansowanej rzeczywistości

@magdalena.genow

Kiedy zapytałam, czy w knajpie jest przewijak, usłyszałam, że nie idą w dzieci, a w psy (bo były miski z wodą dla czworonogów). Zwróciłam uwagę, że jedno nie wyklucza drugiego. Przewijak się pojawił. Inna sytuacja – mąż wchodzi do sklepu z dwójką dzieci i słyszy: „500-plusy przyszły”.

 

vitolda-klein-vknNquR-VcQ-unsplash-scaled.jpgvitolda-klein-0cX1ty4pIGo-unsplash-scaled.jpgvitolda-klein-cJROKZQaZI4-unsplash-scaled.jpg