Matki na igrzyskach
Kto w Paryżu rzucił rękawicę patriarchatowi?
Bohaterkami paryskich igrzysk są nie tylko zdobywczynie medali. Są nimi także matki, które walczą o to, by ich dzieciom zapewniono należytą opiekę (żłobki olimpijskie), kiedy one biegają, skaczą, czy pływają. Są nimi kobiety, które startują w zawodach w ciąży i te, które mówią głośno, że startują podczas miesiączki.
Należę do „młodych matek”, jak mawia mój ginekolog, ale metrykalnie jestem stara. A to oznacza, że pamiętam PRL i to, że matki wielodzietne dostawały medale! Ba! Sama miałam matkę Polkę – byłam najstarsza z szóstki rodzeństwa! Co ciekawe, nie był to fenomen komunistyczny, ale powojenny – podobne medale przyznawano w Ameryce, co wiemy dzięki felietonom Marii Zientarowej dla „Przekroju”. Było to swoiste 500+ poprzedzające baby boom, który, co wiemy dzięki demografom, raczej już nie nastąpi, choćby nawet wzrosły świadczenia na dzieci.
Kiedy byłam dzieckiem, w trakcie każdych igrzysk mówiło się o NRD-owskich pływaczkach, że zachodziły w ciążę przed zawodami, by zwiększyć swoje szanse, ciąża bowiem mobilizuje cały organizm. Dalej pojawiał się wątek skrobanki, aby te szanse jeszcze podnieść… Czy był to fake news? Aż sprawdziłam i okazało się, że nielegalny doping (o tym, że byli faszerowani sterydami, nie wiedzieli nawet sami zawodnicy) stosowany przez NRD jest bardzo dobrze udokumentowany, zapadły wyroki, a proceder ukrócił dopiero upadek muru berlińskiego.
Dziś na igrzyskach olimpijskich o dopingu nie ma mowy, a w Paryżu wiele osób startujących w zawodach rzuciło rękawicę patriarchatowi (najgłośniej jest o osobach bokserskich) i – co zaskakujące – należą do nich matki.
Zaczęło się nieśmiało. Nada Hafez, szablistka z Egiptu, dopiero po wykonaniu zadania olimpijskiego oświadczyła, że startowała w siódmym miesiącu ciąży. Po czym inna zawodniczka, Yaylagul Ramazanova, łuczniczka z Azerbejdżanu, będąc również w siódmym miesiącu ciąży, relacjonowała w mediach: „Poczułam, że moje dziecko mnie kopnęło, zanim wystrzeliłam ostatnią strzałę, a potem strzeliłam 10”. Dlaczego obecność kobiet w ciąży na igrzyskach jest tak zaskakująca, że trąbiły o tym wszystkie media? Przecież kobiety w ciąży mogą, a wręcz powinny dbać o kondycję fizyczną i jeśli uprawiały wcześniej sport, nie powinny z niego rezygnować (o ile nie ma medycznych przeciwwskazań).
W Polsce wieloboistka Adrianna Sułek-Schubert, olimpijka z Tokio, doświadczyła hejtu za to, że trenowała w zaawansowanej ciąży. Mimo że już prawie ćwierć XXI wieku za nami, sport nadal jest mężczyzną. Sportowiec to postać bezpłciowa. Dopiero gdy patrzymy na kobiecy sport, a szczególnie na wyniki lepsze niż przeciętne, widzimy płeć i zaczynamy się zastanawiać, jak to w ogóle możliwe, szukamy kontrowersji, badamy poziom hormonów itp. Mężczyzna nie musi nic udowadniać. Wystarczy posłuchać komentatorów sportowych (w większości mężczyzn), by się przekonać, że wystarczy krótka fryzura sportowczyni, aby zakwestionować jej kobiecość. Kobieta ciągle musi coś udowadniać – a to, że jest wystarczająco kobieca, że jest dobrą matką, dobrą zawodniczką itp.
Wspomniane „kontrowersje” dotyczące bokserek i transfobiczne komentarze dziennikarzy sportowych relacjonujących zawody, a także wrzenie w internecie pokazały, że świat sportu to w rzeczywistości część wielkiej polityki. Konflikt między Międzynarodowym Stowarzyszeniem Boksu (ang. International Boxing Association, IBA), które jest sponsorowane przez Gazprom, i MKOl to walka sił (politycznych). Ekipom Rosji i Białorusi zakazano udziału w igrzyskach w związku z inwazją Moskwy na Ukrainę w lutym 2022 roku. MKOl już przed Tokio odsunął IBA od igrzysk, kwestionując rzekome testy płci przeprowadzane przez tę federację. Ta z kolei nie chce ujawnić, na podstawie jakich testów zdyskwalifikowała zawodniczki Imane Khelif z Algierii i Lin Yu-ting z Tajwanu (wiadomo tylko, że nie chodziło o poziom testosteronu). Płeć stała się sprawą polityczną i na pewno po Paryżu będzie jeszcze większa presja, by rozstrzygnąć w końcu, jakie testy mają ostatecznie decydować o kwalifikacji na igrzyska. Jak sugerują specjaliści, rykoszetem odbije się to oczywiście na kobietach, bo mężczyzna nic nie musi udowadniać. Dodatkowo obie zawodniczki zapowiedziały zgłoszenie nękania w internecie. Prawnik Algierki złożył zawiadomienie do prokuratury jeszcze przed zamknięciem igrzysk. „Wszystko, co się o mnie mówi w mediach społecznościowych, jest absolutnie niemoralne. Chcę zmienić zdanie ludzi na całym świecie”, mówiła mediom rozgoryczona pięściarka z Tajwanu po finałowym pojedynku, który zakończyła ze złotym medalem, pokonawszy Polkę Julię Szeremetę.
Siatkarka Katarzyna Skowrońska opowiedziała w mediach, jak wyglądały klauzule w kontraktach, które podpisywała przez 20 lat kariery: w każdym zawodowym klubie za zajście w ciążę zawodniczce groziła kara finansowa albo zerwanie kontraktu. Sportowiec jest tak bezpłciowy, że to, co naturalne, czyli rodzenie w przypadku kobiet, też jest wykluczone.
„W Polsce wieloboistka Adrianna Sułek-Schubert, olimpijka z Tokio, doświadczyła hejtu za to, że trenowała w zaawansowanej ciąży. Mimo że już prawie ćwierć XXI wieku za nami, sport nadal jest mężczyzną”.
A co z matkami po porodzie? Jak sobie radzą na igrzyskach? Radzą sobie świetnie, zdobywają medale i idą jak tarany. Wysiłek i treningi fizyczne uważają za coś oczywistego. Trenowały przed ciążą, trenują tuż po połogu i tym żyją. Co mówiła o powrocie do formy po porodzie Sułek-Schubert? „Pierwszy miesiąc po porodzie to była walka o to, żeby chodzić, to był ból, którego nie da się opisać. Powtarzałam sobie codziennie, że skoro przeżyłam coś, co było najtrudniejsze w życiu, bo mówią, że każdy poród jest łatwiejszy, to będzie mi łatwiej”. Poród jako kolejny trening zmagania się z własnymi słabościami? Czemu nie?
„Złote medalistki olimpiady nakręcane przez rodzicielstwo”, „Nowe matki w wyścigu po medale” – to przykłady nagłówków w światowych mediach w trakcie paryskich igrzysk. Z ciekawości przejrzałam, co pisały o sukcesie matek sportowczyń media nie tylko polskie, ale i zagraniczne (anglo- i francuskojęzyczne). Wszystkie podkreślały to samo: większy udział kobiet w sporcie, ale też w gremiach decyzyjnych przekłada się nie tylko na szerszą reprezentację kobiet w różnych dziedzinach sportu, ale i na to, w jakich warunkach je uprawiają i jak wyglądają same igrzyska. Ponadto zwykle po urodzeniu dziecka sportowczynie osiągają jeszcze lepsze wyniki. Stereotyp, że ciąża to kres kariery sportowej, prawdopodobnie na naszych oczach odchodzi w niepamięć.
Historyczna reprezentacja kobiet na igrzyskach
Igrzyska olimpijskie w Paryżu były historyczne, ponieważ startowało w nich rekordowo dużo kobiet (na 10 714 osób). Dokładne dane nie są publicznie dostępne i choć media piszą o równej reprezentacji, nie jest to prawda. MKOl miał ambicję zastosować parytet, ale się nie udało, ponieważ zalecenia nie były poważnie traktowane przez same państwa reprezentacji. Co ciekawe, Polska wysłała na igrzyska w Paryżu więcej kobiet (113) niż mężczyzn (97). Skoro jednak startowała rekordowa liczba kobiet, na dodatek w wieku reprodukcyjnym, część z nich to statystycznie świeże matki. Na stronie igrzysk podkreśla się, jak wiele zastosowano mechanizmów, by zwiększyć udział kobiet w tych zawodach, wspomniano nawet, że wśród 10 tysięcy osób biorących udział w sztafecie z pochodnią olimpijską osiągnięto parytet płci.
Mimo że coraz więcej kobiet startuje w zawodach i udziela się w komitetach sportowych, to dopiero w 2024 roku udało się zapewnić rodzicom olimpijczykom miejsce do opieki nad dziećmi. Dostępne w wiosce olimpijskiej w godzinach 9-19, powstało z inicjatywy między innymi Clarisse Agbegnenou. Francuska mistrzyni olimpijska w judo w kategorii 63 kilogramów zwróciła się do samego prezydenta Emmanuela Macrona z prośbą o ułatwienia dla rodziców sportowców, sama bowiem jest matką karmiącą. Wcześniej zabiegała o to Allyson Felix, 11-krotna amerykańska medalistka olimpijska. „Miejsce dla rodziny” było cały czas zapełnione (rezerwowało się je online) i na pewno będzie tak podczas kolejnych igrzysk w Los Angeles.
Felix, od 2022 roku na emeryturze, obecnie członkini komisji sportowców MKOl, walczyła o żłobek w wiosce olimpijskiej i paraolimpijskiej, argumentując, że kobiety rywalizują w igrzyskach od 1900 roku, a nigdy wcześniej nie było żadnych ułatwień. „Naprawdę chciałam być głosem dla matek sportowczyń i po prostu zabrać im jedną rzecz, o którą muszą się martwić podczas presji związanej z rywalizacją”, mówiła w wywiadach.
Po tym, jak sama została mamą, Felix stała się zagorzałą orędowniczką innych mam uprawiających sport. Otwarcie mówiła o swojej współpracy z Nike, twierdząc, że firma próbowała ją zmusić do obniżenia wynagrodzenia o 70%, gdy była w ciąży. Kiedy zażądała gwarancji, że nie zostanie ukarana za osiąganie niższych wyników w ciąży i po porodzie, Nike odmówiło.
Dzięki CNN wiemy, że w trakcie poprzednich igrzysk, w Tokio w 2021 roku, matki karmiące piersią były kierowane do małego, ciemnego i pozbawionego okien pokoju z kilkoma krzesłami. Miejsce opieki zapewnione przez MKOl i komitet organizacyjny letnich igrzysk w Paryżu dało sportowcom, a w zasadzie, bądźmy szczerzy, matkom przestrzeń do spędzania czasu z dziećmi. Obejmowała ona plac zabaw, prywatną przestrzeń do karmienia piersią, przewijaki i dostęp do produktów firmy Pampers, z którą współpracuje Felix.
Co ciekawe, przewodniczącą komisji sportowców MKOl jest teraz też kobieta, Emma Terho, która w wywiadach podkreślała: „Wielu sportowców godzi karierę sportową z życiem rodzinnym. Wiem, jakie to uczucie, ponieważ startowałam w zimowych igrzyskach olimpijskich w 2014 roku jako matka z małym dzieckiem”.
Zanim powstało miejsce opieki, atletki zwykle czekały z połogiem do eliminacji. Nasza największa lekkoatletka Irena Szewińska zdobyła dwa medale przed urodzeniem pierwszego syna, a kolejne dwa przed urodzeniem drugiego syna. Mowa o latach 60. i 70. XX wieku.
A jak jest w XXI wieku? Adrianna Sułek-Schubert uzyskała kwalifikację olimpijską, ale w 2023 roku śmiała zajść w ciążę. Polski Związek Lekkoatletyki pozbawił ją szkolenia do czasu porodu. Nie poddała się, trenowała sama z pomocą męża. Na igrzyska olimpijskie w Paryżu pojechała z sześciomiesięcznym synem (urodzonym 8 lutego) i sfotografowała się z nim na podium. Do treningów wróciła już miesiąc po porodzie! Ostatecznie w Paryżu zajęła dwunaste miejsce po sześciu konkurencjach wieloboju. Z ciekawości prześledziłam komentarze w social mediach, by zobaczyć, czy coś się zmieniło po tym, jak spadł na nią hejt za trenowanie w ciąży: „12 miejsce na olimpiadzie to jest wyjście z grupy i walka o ćwierćfinał na mistrzostwach świata w piłce. Czyli coś, o czym polscy kopacze mogą pomarzyć. Już daruję sobie rozmyślania o wpływie na ich formę po urodzeniu dziecka” (mężczyzna), „Złamała sobie karierę tym macierzyństwem, ale chwała jej za to wszystko”.
„Większy udział kobiet w sporcie, ale też w gremiach decyzyjnych przekłada się nie tylko na szerszą reprezentację kobiet w różnych dziedzinach sportu, ale i na to, w jakich warunkach je uprawiają i jak wyglądają same igrzyska”.
Tymczasem 1 czerwca 2024 FIFA wprowadziła 14-tygodniowy płatny urlop macierzyński dla zawodniczek, a England Netball wyznaczył standardy w zakresie tego, jak sport może wspierać kobiety powracające do gry (ćwiczenia dna miednicy itp.). MKOl powinien się bardziej wysilić.
Jak bardzo „Pampers village” była potrzebna, wiadomo z wywiadów z zawodniczkami, które z niej korzystały. Brytyjska wioślarka Mathilda Hodgkins-Byrne, holenderska tenisistka stołowa Britt Eerland (urodziła córkę w marcu 2023 roku) czy Amerykanki Adrienne Lyle, która na igrzyskach wystąpiła po raz trzeci, ale pierwszy raz towarzyszyła jej maleńka córka Bailey, i koszykarka Chelsea Gray, która syna Lennoxa urodziła w lutym, nie mogły się nachwalić, jakim cudownym wynalazkiem jest zwykły żłobek. Inna Amerykanka, Dearica Hamby, matka dwójki dzieci, w 2023 roku wróciła na treningi zaledwie osiem tygodni po urodzeniu syna. Jak sama mówi, fakt, że łączy macierzyństwo ze sportem, jest dla niej dowodem, że matka również może mierzyć wysoko. Jej krajanka Marisa Howard, która specjalizuje się w biegu z przeszkodami, zadebiutowała na tegorocznych igrzyskach, mając przy boku dwuletniego syna Kaia. Uważa, że macierzyństwo pokazuje kobiecie zarówno jej silne, jak i słabe strony, dzięki czemu może się ona stać lepszą sportowczynią. Medalu nie zdobyła, ale dziecko na czas jej biegu miało zapewnioną opiekę. Nowozelandzkie wioślarki Brooke Francis i Lucy Spoors też korzystały z miejsca opieki – obie urodziły dwa lata temu. Z Polek, poza wspomnianą Sułek-Schubert, na pewno korzystała z niego Aleksandra Jarecka, szpadzistka, zdobywczyni medalu, która oprócz tego, że jest matką dwulatka, jest też aplikantką adwokacką. „Jak ona to robi?”, często pojawiało się w komentarzach pod doniesieniami o jej sukcesach w social mediach. Helen Grover, brytyjska wioślarka, o swoim powrocie do sportu po urodzeniu trojga dzieci powiedziała: „Szczerze mówiąc, większość dni to po prostu absolutna masakra – można zaplanować idealny dzień, ale bardzo rzadko się to zdarza”. Z Paryża wróciła ze srebrnym medalem.
Macierzyństwo to też okres
Sprinterka Ewa Swoboda po biegu powiedziała, że startowała pierwszego dnia miesiączki (dokładnie, że „porozmawia z dziennikarzami jutro, bo zaczął jej się okres”), czym wywołała lawinę komentarzy, które – z grubsza rzecz biorąc – świadczą o tym, że coś tak naturalnego jak mentruacja nadal nas zawstydza. W związku z tym, że jedna na dwie młode sportowczynie rezygnuje z aktywności fizycznej z powodu miesiączki, produkująca bieliznę kanadyjska firma Knix wypromowała kampanię mającą na celu pozbycie się raz na zawsze wstydu i stygmatyzacji związanej z cyklem menstruacyjnym. Marka, znana z nieprzeciekającej bielizny menstruacyjnej, zaprasza sportowców reprezentujących wiele różnych dyscyplin do dyskusji na temat miesiączki, oferując do 1000 dolarów kanadyjskich (około 700 USD) na kwalifikującą się zawodniczkę. Przed igrzyskami w Paryżu współpracowała z Megan Rapinoe, dwukrotną mistrzynią świata i byłą złotą medalistką olimpijską, w ramach kampanii Sport Your Period.
Amerykański portal Motherly na początek igrzysk zaproponował zabawę w „Rzeczy, które nie są częścią letnich igrzysk, a powinny być – edycja dla mam”. W słodko-gorzkim wpisie czytamy między innymi: „Witamy na letnich igrzyskach mam, w których rywalizujemy w zdumiewających aktach fizycznej i psychicznej wytrzymałości z niewielką ilością snu lub bez niego, napędzanych zimną kawą, kęsami resztek jedzenia naszych maluchów (lub smakołyków ) i mylącą mieszanką stresu/miłości/przytłoczenia/radości/porażki/zwycięstwa! Aha, i gra zmienia się każdego dnia, a sposób, w jaki wygrywasz, też zmienia się każdego dnia, ale nikt ci o tym nie mówi, dopóki tego nie zrobisz. Yay!!! Te gry są trudne. Nie są dla słabeuszy. Będzie dużo potu (bardzo, bardzo dużo). Łzy (kiedy najmniej się ich spodziewasz i nie możesz ich kontrolować!!!). Wymagający i poniżający trenerzy (maluchy). Ludzie z nowych krajów z obcymi zwyczajami, których po prostu nie rozumiesz, którzy wydają się zawsze osądzać cię za robienie tego źle (noworodki). Ale dajemy radę!!! Ponieważ zwycięstwo (przetrwanie do następnego dnia) jest nasze!!! Jesteśmy MAMAMI. Nie poddajemy się. Zdobywamy złote, srebrne i brązowe medale! […] Witamy na letnich igrzyskach mam!!!”.
Ministerstwo Sportu zapowiada zmiany systemowe
Bilans reprezentacji Polski na igrzyskach olimpijskich w Paryżu zamykamy ośmioma medalami dla kobiet i ledwie dwoma dla mężczyzn. Tymczasem wśród prezesów związków sportowych jest 65 mężczyzn i tylko 4 kobiety. Co musi się stać, by po Paryżu nikt już nie lekceważył kobiet i mam sportowczyń? W Polsce na pewno więcej kobiet powinno trafić do gremiów, które decydują o wynagrodzeniu sportowców i ich kontraktach. Ministerstwo Sportu i Turystyki już przygotowało nowelizację ustawy o sporcie, o potrzebie zmiany systemowej mówił minister sportu w senacie tuż przed rozpoczęciem igrzysk. Nowelizacja zakłada między innymi gwarantowany udział kobiet we władzach związków, jak również że kobiety w ciąży i młode mamy otrzymają stosowne wsparcie finansowe, a na straży równych praw stać będą rzecznik i pełnomocnicy. Dzięki działaniom Felix w komisji sportowców MKOl mamy gwarancję, że kolejne igrzyska, w Los Angeles, jeszcze bardziej wyjdą startującym w nich matkom naprzeciw. W przeciwieństwie do zawodów w macierzyństwie – przynajmniej zasady olimpijskie są jasne (w większości).
Monika Ksieniewicz-Mil – na co dzień menadżerka do spraw PR, w wolnych chwilach dziennikarka (między innymi Onet, Pacjenci.pl, Wyborcza, DlaPolonii) i reportażystka (na wydanie czeka jej debiut – biografia Miry Michałowskiej piszącej pod pseudonimem Maria Zientarowa). Przez kilkanaście lat pracowała w rządowym biurze do spraw równości i temat równych szans wciąż jest jej bliski.