kocham swoją pracę

Kocham moją pracę #7

Trzy dziewczyny pracujące

Kocham moją pracę #7

Muzyka, film i sztuka – oto dziedziny, w których sprawnie i z wdziękiem poruszają się bohaterki siódmej odsłony cyklu Kocham moją pracę.

Poznajcie Anię Maliszewską, Asię Marcysiak i Magdę Miszczak. Wszystkie są mamami pracującymi, hiperaktywnymi  i mającymi wielką frajdę z tego, co robią. Ale też równymi dziewczynami ze zdrowym nastawieniem do piętrzących sie obowiązków i nieprzewidywalnej codzienności. Reżyserka, konsultantka muzyczna i menadżerka studia postprodukcyjnego to główne bohaterki najnowszego odcinka cyklu Kocham moją pracę, bardziej emocjonująco niż Stranger Things, Dziewczyny i House of Cards razem wzięte. Czytajcie i oglądajcie.

***

Ania jest reżyserką filmów dokumentalnych i teledysków oraz cudownie błystkotliwą rozmówczynią. Wypowiada w naszej rozmowie tyle mądrych i celnych zdań, że pozostaje tylko kiwać głową w odruchu pełnej zgody i cytować. Koniecznie wypróbujcie jej równanie na dzielenie czasu pomiedzy dom i pracę – rozpracowała je jak mistrzyni algebry. Musicie ją poznać.

 

 

Jestem…

kobietą, mamą, reżyserką. Trochę czarownicą. Film to moje laboratorium, w którym tworzę eliksiry – esencje emocji, humoru, uczuć. Lubię snuć opowieści, konstruować je, układać niczym sudoku.

 

 

Moja praca to…

pretekst do ciągłego poszukiwania, uczenia się, poznawania nowych miejsc i nowych osób. Pozwala mi zanurzać się w nowych klimatach, obrazach, cudzych życiach. Zmusza mnie do spojrzenia na świat oczami moich bohaterów, z ich perspektywy. To tak jakby żyło się wiele razy. Czy to nie wspaniałe?

Praca to także pretekst do spotkań z fajnymi ludźmi, pretekst do dzielenia się z nimi zajawkami i szukanie wspólnego sposobu patrzenia na świat. To zbliża tak jak wspólne podróżowanie albo zakochanie. Żeby skutecznie razem pracować trzeba przeżywać wspólną fascynację. Czy to nie wspaniałe?

Moja praca to nieustanne komunikowanie się z ludźmi – tymi z którymi pracuję, tymi dla których pracuję i tymi, którzy oglądają to co nakręcę. Jestem więc ogniwem spajającym wiele osób. Bardzo mi ta rola odpowiada.

Moja praca to dla mnie ciągłe poszukiwanie piękna w każdej osobie, sytuacji, miejscu. Interesuje mnie odnajdowanie piękna w pozornej brzydocie. Szukanie prawdziwości – szczególnie w czasach, kiedy tyle obrazów w kulturze wizualnej jest kalką kalki.

Kocham moja pracę bo…

jest najfajniejsza na świecie! Zmusza do rozwoju i zapewnia nieustającą rozrywkę. Jest moim placem zabaw, laboratorium i biblioteką. Co więcej, mam ogromny przywilej zarabiania przyzwoitych pieniędzy wykonując swój zawód.

Moje równanie na sprawiedliwe dzielenie doby przez pracę i życie domowo-towarzyskie brzmi:

DZIELENIE OBOWIĄZKÓW DOMOWYCH Z FAJNYM FACETEM + PRACA, KTÓRA JEST PASJĄ X ILOŚĆ ŚWIETNYCH LUDZI, KTÓRYCH SPOTYKASZ przy okazji pracy.

Obowiązki domowe dzielimy z moim mężem Łukaszem, który jest dla mnie ogromnym wsparciem i fajnym tatą moich dzieci. Dzięki temu podziałowi mogę pracować i zadbać o siebie, czyli uprawiać sport. Gdyby nie czas spędzony sam na sam ze sobą podczas biegania czy pływania, z pewnością bym oszalała.

Sport jest więc ważnym czynnikiem w moim równaniu – bez niego wszystko by się zawaliło. Życie domowe jest dla mnie bardzo ważne. Lubię być z moimi dziećmi. Towarzyszenie im w dorastaniu bardzo mnie inspiruje, ale zajmuje sporo czasu. Myślę, że między innymi z tego powodu nie zrobiłam jeszcze pełnometrażowego debiutu fabularnego. Wybieram teraz krótsze formy filmowe, które pozwalają mi na krótko – ale w całości – wskoczyć do wody jaką jest film. Znikam na jakiś czas, po czym wypływam na powierzchnię, gdzie znów jestem mamą.

Praca z krótszą formą filmową jest dla mnie doskonałym wyborem na tym etapie mojego życia. Myślę, że to się zmieni kiedy życie domowe przestanie mnie tak bardzo absorbować. Film jest bowiem kochankiem, który wymaga pełnego oddania i absolutnej wierności.

***

Joasia jest konsultantką muzyczną i mamą Heleny. Jednym z jej ostatnich projektów był dobór utworów do filmu „Zjednoczone Stany Miłości”. Gdy zapytasz ją, jak wieść wesołe i spełnione życie odpowie ci, że trzeba się nauczyć trudnej sztuki odpuszczania. Bo dobrze jest się przyznać przed samą sobą, że co ideał to nie my. Wtedy wszystko wróci na swoje miejsce, z przyjacielskimi i rodzinnymi relacjami na pierwszej pozycji. Posłuchajcie.

 

 

Jestem…

mamą 6-letniej Heleny, z wykształcenia historykiem sztuki, z zawodu konsultantem muzycznym. Po prostu szczęśliwą i uśmiechniętą dziewczyną, która bardzo lubi swoje życie i swoją pracę.

 

 

Moja praca to…

zajmuję się doborem odpowiedniej muzyki do reklam i filmów, ale to tylko początek drogi. Gdy już uda nam się znaleźć tę idealną muzykę, pozostaje jeszcze kwestia praw autorskich oraz zgody autorów i artystów. Niekiedy projekt wymaga również przygotowania nowego nagrania, a wtedy odpowiadam za całą stronę muzyczną projektu, od A do Z.

Kocham moją pracę, bo…

robię to, co kocham i mogę cały dzień spędzić ze słuchawkami na uszach a to najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem. Moja praca pozwala mi nie tylko poznawać inspirujących ludzi, ale i historie, często bardzo osobiste, związane ze znanymi wszystkim utworami. To niezwykła frajda móc rozmawiać i pracować z autorami największych przebojów. Daje mi to radość i dużą satysfakcję i dzięki temu w pracy nigdy mi się nie nudzi.

Moje równanie na sprawiedliwe dzielenie dobry przez pracę i życie domowo-towarzyskie brzmi…

Nie ma takiego równania. To dzieje się naturalnie i często to równanie nie jest wcale równe, ale najważniejsze to pozwolić sobie na ten bufor. Czasami po prostu sobie odpuszczam. Nie jestem idealna i chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Pozwalam sobie na to, żeby spotkać się w tygodniu z przyjaciółmi, nawet kosztem zrobienia zakupów czy posprzątania domu. Pozwalam sobie na poranną kawę w ulubionym Relaksie, nawet jeśli trochę spóźnię się do pracy. Wolę długi spacer z córką od robienia prania czy gotowania i po prostu pozwalam sobie czasem na bycie nieidealną. Ale właśnie to odpuszczenie i pozwalanie sobie na przyjemności powoduje, że życie daje mi radość i uczucie spełnienia.

***

Magda nosi w sobie spokój pomieszany z ciągłą potrzebą tworzenia.Pracuje jako menadżerka w studiu postprodukcji i animacji Lunapark motion arts collective. Jest mamą 6-latka i wolnym duchem, który zawsze patrzy przed siebie. Dystans do życiowych komplikacji znajduje w podróżach, podczas których może pozwolić sobie na bycie „tu i teraz”. A zaraz dowiecie się o niej więcej, ale tylko tyle, ile sama zechce zdradzić. Sprawdźcie.

 

Jestem…

menadżerką w kolektywie Twórców LUNAPARK, kuratorką oraz organizatorką wystaw w artystycznej inicjatywie Yes Eye Do! Mamą 6-letniego Antka i miłośniczką fotografii.

Moja praca to… 

ważna część mojego życia.

Kocham moją pracę, za …

możliwości. Współpracy z utalentowanymi i arcyciekawymi ludźmi. Uczestniczenia w ciągłym procesie twórczym. Za nieustającą naukę, różnorodność tematów i rozwiązywanie często nierozwiązywalnych zagadnień. Za to, że głowa ciągle pracuje, a dzień jak co dzień jest niecodzienny.

 

 

Moje równanie na sprawiedliwe dzielenie doby przez pracę i życie domowo-towarzyskie brzmi…

To równanie z więcej niż jedną niewiadomą (śmiech). Nie ma złotego środka i sztywnego kalendarza, dlatego ważna jest umiejętność dostosowywania się do sytuacji niezaplanowanych. Empatia, miłość i zrozumienie pozwalają nam nie oszaleć, a prawdziwy oddech i jedyne „tu i teraz” dają nam przede wszystkim podróże.

***

Zdjęcia: Kaśka Marcinkiewicz/ Projekt Matka

Dziękujemy sklepowi muzycznemu Asfalt, Panavision oraz firmie LUNAPARK za pomoc w realizacji zdjęć.