Jestem Żydówką, chcesz mnie poznać? - Ładne Bebe

Jestem Żydówką, chcesz mnie poznać?

W grudniu czuję, jakby ktoś mnie wyrzucał z mojej własnej przestrzeni. Mogę do niej wrócić dopiero w styczniu – opowiada Miriam (Maria) Synger. Bo grudzień w swoim pędzie z reniferami, Mikołajem i dzwoneczkami nie jest miesiącem świąt dla każdego.

Od miesiąca atakują nas reklamy z Mikołajem w saniach, witryny iskrzą się od bombek i światełek, radio odgrzewa kolędy lub nieśmiertelną Mariah Carey, bo przecież wszyscy zanurzeni jesteśmy – czy chcemy, czy nie – w świątecznym nastroju. No właśnie, czy wszyscy? O różnorodności religijnej czy kulturowej trzeba w Polce mówić częściej, a w przypadku niektórych wręcz oswajać ją jak dzikiego zwierza. Bo inność to lęk i agresja, bezmyślne napisy na murach, przytyki w sklepie, czy natrętne wgapianie się na ulicy w chłopca w jarmułce z pejsami albo kobietę w chuście.

Oto Miriam (Maria) Synger, ortodoksyjna Żydówka, jej mąż Ivo i ich piątka dzieci: Szymon (13 lat), Hana (prawie 11), Janka – Rachel (9), Rut (5,5) oraz Benek (1,5), dziś mieszkający w Krakowie. Miriam (Maria) na co dzień zajmuje się prowadzeniem zajęć, warsztatów, wykładów na temat religii i kultury żydowskiej – dla dzieci i dorosłych, dla każdej grupy etnicznej, religijnej czy społecznej. Pisze teksty, tłumaczy, była też konsultantką podczas kręcenia filmu o tematyce żydowskiej. Wierzy w edukację i w to, że nasza niechęć do innych w dużej mierze wynika z niewiedzy. Gdy jej córki na szkolne mikołajki przyniosły ciasteczka w kształcie Gwiazdy Dawida, posypały się negatywne i mocno krytyczne komentarze: „żydociastka”, które psują dzieciom katolickie święta. Paradoks, że przybliżać tradycje judaizmu musimy w kraju, w którym w wielu domach stanie w te święta szopka z Jezusem, Żydem.

Poznajcie się z Miriam (Marią)!

Miriam (Maria) w prosty sposób przybliża nam kulturę, religię, zwyczaje żydowskie na profilu Jestem Żydówką, obalając przy tym masę stereotypów. Żydówka i polska patriotka? Żydówka z tęczą lub błyskawicą na policzku? Ortodoksyjna, ale zarazem taka… „nowoczesna”?

Cześć! Zauważyłam, że na instagramowych Q&A ludzie pytają, czy wypada przywitać się z wami szalom, jeśli nie jest się Żydem. Pytania do was dowodzą, jak wiele mamy stereotypów w głowach, ale też pokazują nieśmiałość, strach: jak się przy was zachować? Jakie było najdziwniejsze pytanie, które ci zadano?

Pytania dostaję przeróżne. Czasem wywijam oczami, czasem parsknę śmiechem. Ale zawsze staram się odpowiedzieć z pełną powagą. Bo skoro ktoś pyta, to znaczy, że zrobił krok w moim kierunku. To już bardzo dużo, bo tak jak mówisz – często boimy się siebie nawzajem.

A co do pytań o na przykład „lehaim”, czyli „na zdrowie”, to nie rozumiałam, skąd się pojawiają w głowie moich obserwatorów, póki nie usłyszałam o cultural appropriation, czyli „przywłaszczeniu kulturowym”. Dopiero wtedy dotarło do mnie, czemu ktoś pyta, czy może założyć chustę na głowę albo wejść na cmentarz żydowski. Co do używania hebrajskiego, jestem pewna, że może używać go każdy. To zwykły język. Żydowskie miejsca najczęściej również są otwarte dla nie-Żydów. Turbany są popularne nie tylko wśród zamężnych Żydówek. Co do innych elementów tradycyjnego stroju żydowskiego czy np. wieszania mezuzy w drzwiach albo obchodzenia żydowskich świąt nie będę się wypowiadać, bo nie mam jeszcze na ten temat swojego zdania.

Powiedziałaś gdzieś, że stałaś się religijna ku przerażeniu świeckiej mamy i babci. Co dał ci judaizm, czego ci wtedy brakowało? Bo przyjęłaś go z pełną świadomością i wolnością, bez poczucia, że coś teraz „musisz” – raczej wiedziałaś, czego teraz „chcesz”. Czy ramy, reguły dają ci poczucie bezpieczeństwa, są twoją nawigacją przez życie?

W żydowskim środowisku byłam od zawsze. Między Żydami świeckimi, jak moja rodzina, a religijnymi. Nigdy nie usłyszałam od nikogo, że może należy zacząć przestrzegać praw judaizmu. Może dlatego, że w judaizmie nie ma żadnej idei „nawracania”. Raczej wychodzi się z założenia, że niech każdy żyje jak chce. Ale w którymś momencie, z dnia na dzień nagle poczułam, że mam ochotę na te reguły. Poczułam, że mi z nimi dobrze. I tak już żyję od kilkunastu lat. Mimo wielu odgórnych ograniczeń, sama czuję, że mam możliwość decydowania o sobie, a nawet zmieniania rzeczy mocno zastanych.

Judaizm ortodoksyjny opiera się na prawach zapisanych w Torze, czyli dokładnie Pięcioksięgu Mojżeszowym. Dotyczą one tego, co religijni Żydzi jedzą, a czego nie, w jaki sposób, kiedy i jakie obchodzą święta, jak wygląda ich dzień, co robią i czego nie robią w szabat, co zakładają mężczyźni oraz wiele innych. Do tego jest bardzo dużo zwyczajów, które również praktykowane są judaizmie.

W Polsce królują obecnie sztywne podziały. Czy w porównaniu z poprzednimi latami czujesz się tu mniej bezpieczna? Kobieta w chuście na ulicy nie zdziwi, ale wyobrażam sobie, że syn w jarmułce i z pejsami może wzbudzać komentarze. 

W Polsce nie tak często zdarzają nam się antysemickie sytuacje. Najczęściej są to jakieś zawołania na ulicy czy wprost krytyka nakrycia głowy – żydowscy mężczyźni noszą jarmułki. Nie bardzo rozumiem, co komu to przeszkadza, ale jak widać – niektórzy mają z tym problem. Raz ktoś krzyczał w lokalnym sklepiku w Łodzi na mojego, wtedy 11-letniego, syna. Obok były moje córki. Cała trójka bardzo się wystraszyła. Nieprzyjemna sytuacja, która zakończyła się dobrze. Poszłam do sklepiku, poprosiłam o pomoc w zlokalizowaniu mężczyzny – był to osiedlowy pijaczyna znany z takich zachowań. Udało mi się zdobyć numer do jego żony, do której wysłałam SMS-a. Również wszystkich napotkanych panów, którzy mogli być jego kolegami poinformowałam, że planuję zgłosić sprawę na policji, ponieważ słowa nienawiści to przemoc i jest ona karana, a ja mam nagranie. Nie miałabym w sobie tyle odwagi, gdyby nie nauczycielki ze szkoły moich dzieci. Bardzo nas wtedy wsparły. W efekcie pan agresor spotkał się z nami i przeprosił mojego syna oraz córki. Ale niesmak i lekki strach pozostały.

Hejt w internecie masz zdecydowanie częściej…

Hejtu w internecie nie będę komentowała, bo wszyscy wiemy, że oberwać można za wszystko. Takie słowa jak „żydowska szmata”, „kurwa” oraz „wypierdalaj” nie robią na mnie wrażenia. To, co bywa trudne, to brak zrozumienia naszej inności.

Czy spotyka was ze strony znajomych, nieznajomych „uprzejme” nawoływanie do asymilacji, do świętowania „tak jak większość”? 

Ze strony rodziny czy znajomych zupełnie nie. A „nawoływaniem” nieznajomych się nie przejmuję. Męczy czasem brak zrozumienia, że nie chcemy się dostosowywać, i odpowiadanie na pytania i komentarze: „choinka ładnie wygląda w domu, dobrze ją mieć”, „warto pokochać Jezusa, bo z Jezusem lepiej się żyje”, „jedzenie cheesburgera w McDonaldzie to spełnienie marzeń każdego dziecka, nie powinno się tej przyjemności pozbawiać własne dzieci”. Ale myślę, że nie jestem jedyna w Polsce. „Ochrzczonemu dziecku w życiu będzie lepiej” pewnie słyszy większość ateistów, a „skwarki to nie mięso, co ci szkodzi zjeść trochę” słyszy co drugi wegetarianin!

Mówisz o sobie z przekonaniem: patriotka, Polska to mój dom. Czy Polska ciebie czymś jeszcze obecnie wkurza?

Mam wrażenie, że za bardzo skupiam się na negatywach. Ale tak działa na mnie grudzień. Dla jednych to najweselszy miesiąc, dla nas niekoniecznie. Ale pozostałych 11 miesięcy jest super. Wkurza mnie mnóstwo rzeczy i każdego dnia jestem w gotowości, gdyby trzeba było forsować jakieś barykady. Kładę się i budzę z uśmiechem na twarzy, że nadal mam siłę. I że jest dookoła mnie mnóstwo ludzi, którzy tę siłę mają. To, że wy chcecie dowiedzieć się, co słychać u Żydów, to dowód na to, że my, Polacy jednak jesteśmy siebie bardziej ciekawi niż się siebie boimy.

Zastanawiam się, co jeszcze z takich niepozornych rzeczy utrudnia wam wasze tradycje? 

To są minimalne utrudnienia. Żyjemy w świecie, w którym wszystko można zdobyć z drugiego końca świata. Trzeba się tylko bardziej postarać niż inni. Ale do tego przywykłam. To raczej drobne sytuacje, które sprawiają, że przestaję czuć się w Polsce jak u siebie, a to jest przykre, bo Polska jest moim domem od pokoleń. Moi żydowscy przodkowie mieli wielki wkład w polską kulturę. Mam dwa przykłady. Kiermasz świąteczny w szkole – rzecz w Polsce tak oczywista, że propozycja jakiejkolwiek zmiany spotyka się z oburzeniem powszechnym i wielkim. Córki nie chcą być wykluczone, więc robią kartki. Starsza rysuje myszkę z czerwoną czapką – symbol świąt, które nie są świętami żydowskimi – i podaje argument „to na ich święta, chcę, by im (koleżankom, nauczycielom) było miło”. Ładna postawa, którą kierują się wszyscy biorący udział w tego typu imprezach, choć sami, by ich nie zorganizowali. I pojawia się w mojej głowie pytanie, czy któryś z nauczycieli pomyślał o tym, że moim córkom byłoby miło, gdyby złożył im życzenia z okazji Chanuki? Nie. Czyli one od małego żyją w poczuciu, że o nie nikt, poza rodziną, nie zadba, bo są inne od większości.

Ulice, sklepy, miejsce publiczne aż krzyczą świętami, tymi „naszymi”…

Podam inny przykład – choinka w mojej ulubionej kawiarni. Naprawdę rozumiem, że ona jest po to, by innym było przyjemnie. Ale w takich sytuacjach bardzo czuję, że będąc sobą, nie zostanę zauważona. Chanukiji (dziewięcioramienny świecznik żydowski zapalany podczas święta Chanuka – przyp. red.) przecież nikt nie postawi. No bo czemu się starać, by jakimś Żydom było przyjemnie, skoro są w Polsce znaczną mniejszością. W takich sytuacjach mam fizyczne uczucie, że nie jestem u siebie. Że ja czy moje dzieci – tylko dlatego, że nie obchodzimy Gwiazdki – nie jesteśmy wiele warci.

Przy okazji grudnia nasuwa mi się taka myśl, że większość jest trochę jak ławica ryb. Piękne, bo trudniej się zgubić, bo wiesz, gdzie płynąć. Ale jeżeli nie dołączysz do ławicy, to już musisz liczyć tylko na siebie.

Niektórych oburzyły ciastka twoich córek w kształcie Gwiazdy Dawida. To stało się w szkole?

Krytyka pomysłu ciasteczek w kształcie Gwiazdy Dawida była ze strony moich obserwatorów. Żaden rodzic ani nauczyciel się nie skarżył. Dla mnie jest to przykre. Póki opowiadam o chałkach czy wiązaniu chusty, ale siedzę po drugiej stronie telefonu i w każdej chwili można mnie wyłączyć, jest bezpiecznie. Jeżeli wychodzę do ludzi i zaczynam dawać ciastka lub krytykować coś, co mi się nie podoba, to już jakbym przekraczała ich granicę. Dostaję wiadomości, że moim obowiązkiem jest się dostosować do większości. I część mnie mówi: oczywiście, jasne, przepraszam, już siadam cicho. Ale potem myślę sobie, że nie! Mniejszości seksualne, etniczne, religijne też mają prawo czuć się dobrze. A większość może się lekko przesunąć. Na półce w supermarkecie naprawdę znajdzie się miejsce na poduszkę w chanukije. Wiem, bo dostałam mnóstwo fotek od obserwatorów, że widzieli w polskim sklepie coś z żydowskim motywem i że im się to bardzo podobało.

Grudzień was wyjątkowo alienuje. Ale za wami wasze coroczne święto, Chanuka. 

Tak, przez osiem dni zapalaliśmy świeczki na specjalnym chanukowym świeczniku. Po zapalaniu dzieci dostawały małe prezenty i coś słodkiego. Do tego jedliśmy tradycyjne potrawy chanukowe, czyli wszystko, co smaży się na oleju, ale to tylko zwyczaj – nikt nie musi opychać się pączkami (choć akurat kilku pączkowych miłośników się znajdzie!). I w tym czasie odbyło się kilka imprez z publicznym zapaleniem chanukiji organizowanych przez żydowskie instytucje.

Z innych zwykłych, życiowych tematów ciekawi mnie kwestia zakupów spożywczych, koszerności. Opowiedz o waszej kuchni na co dzień.

Z koszernością jest tak, że jednym się wydaje, że nie wkładamy do ust niczego, co nie przejdzie przez 100 rąk rabinów. Innym z kolei, że po prostu nie jemy świni, i tyle. Prawda leży trochę pomiędzy. Jest bardzo dużo produktów, które nie są koszerne, czyli wedle prawa żydowskiego zdatne do jedzenia przez religijnych Żydów. Do nich należą głównie różne rodzaje mięsa, ryb czy produktów odzwierzęcych. Ale nie ma problemu z wszelkiego rodzaju warzywami, owocami, kaszami czy mąką. I głównie tym się żywimy, zwłaszcza, że i tak większość w naszej rodzinie to wegetarianie.

Jeżeli mąż wyjeżdża do pracy, dom jest na mojej głowie. Jeżeli jest w Krakowie, gotujemy to, co ktoś akurat czuje, że mu się chce. Ja gotuję prosto, szybko, czasem mdło, ale dużo. On wieloskładnikowo, porządnie, ostro doprawione przyprawami bliskowschodnimi, znacznie smaczniej, ale zawsze ciut za mało (śmiech). I raz w tygodniu przychodzi do nas Pani, która przez 4 godziny gotuje rzeczy typowo europejskie: pierogi, gołąbki, pomidorówkę, naleśniki. To nam starcza na dwa dni. To jedyna zewnętrzna pomoc, jaką mamy. A restauracje na świecie? W znacznej większości miejsc w Polsce nie zjedlibyśmy.

Skoro jesteśmy przy takim codziennym dniu, to powiedz jako matka wielodzietnej rodziny, jak ogarniacie pracę, dzieci, covidowe kwarantanny. Jak wygląda wasz przykładowy dzień?

Jakoś ogarniamy. Ale nie pytaj, jak, bo sama nie wiem! Ja się budzę najpóźniej i zawsze za późno. Starszej trójki najczęściej nie ma już w domu lub właśnie wybiegają na tramwaj do szkoły albo zbiegają do auta, bo podwozi ich mąż. Po młodsze dzieci pod dom przyjeżdża busik, co jest dla nas świetnym rozwiązaniem. Wystarczy pomóc im w ubieraniu, przypomnieć o umyciu zębów i wsadzić do busika. Przed 9.00 w domu już jest pusto. Mąż zajmuje się sprawami samochodowymi – mamy dwa auta: duży na całą rodzinę jest używany, kiedy chcemy się gdzieś całą gromadą przemieścić, a mały, na gaz, jest znacznie lepszy do jeżdżenia po mieście. Obu używa mąż. Ja poruszam się na rowerze. Jest też dużo rzeczy, które trzeba zrobić koło domu. Kilka miesięcy temu w naszej kamienicy był duży pożar. Cały remont spadł na nas i nadal nie skończyliśmy po nim sprzątać. Do tego mąż zawsze ma jakieś projekty filmowo-fotograficzne. Chyba, że jest w pracy poza Krakowem i nie ma go całe dnie. Ja dzień poświęcam na przygotowanie zajęć, wykładów, warsztatów i spotkań, pisze teksty, robię tłumaczenia, nagrywam relacje na Insta. Zależy, co w danym tygodniu akurat się dzieje.

Między 16.00 a 17.00 schodzą się dzieci. No i do 22.00 to czas totalnego chaosu. Najbardziej nie lubię ogarniania obiadówek. 5 pojemników na jedzenie trzeba umyć i zapakować obiadem na następny dzień. I jeszcze zrobić 5 kanapek, 5 przekąsek. Zawsze wtedy zawalony jest cały stół, a ja próbuję się nie pomylić w tym, czego które z dzieci nie lubi (na szczęście nie są wybredni i raczej wszystkożerni). Jedna córka nie je ryb. Syn nie znosi masła orzechowego. Drugą córkę odpycha od wegewędlin. Najstarsza córka bardzo prosi bez groszku. A najmłodszy na szczęście jeszcze nie umie mówić! Gdzieś po drodze pranie (cudownie mieć pralkę z suszarką), sprzątanie, naczynia (od roku mamy zmywarkę!). Codziennie inne dziecko ma dyżur i wtedy ono jest prawą ręką rodzica, którzy akurat ogarnia. No, ale często ogarniamy z mężem na dwie pary rąk. Wtedy w trakcie czasem on wyskoczy na papieroska, a ja odpisać na wiadomości na Insta. Ciszę nocną lubilibyśmy mieć o 21.00, ale najczęściej do 22.00 jakieś dziecko jeszcze się krząta. Nie mamy możliwości wychodzenia z domu – albo jest pandemia, albo nie ma z kim dzieci zostawić. Ale wiem, że z czasem wrócimy do takich wypadów tylko we dwoje.

Porozmawiajmy o szkole, bo to drugie miejsce obok ulicy, gdzie dzieci mogą zetknąć się z brakiem zrozumienia czy szacunku. 

Starsze dzieci były w Łodzi w szkole demokratycznej. Teraz, odkąd mieszkamy w Krakowie, czyli od półtora roku, chodzą do zwykłej publicznej szkoły. Nie ma braku zrozumienia z powodu tego, że jesteśmy Żydami. Czasem z powodu tego, że nie jesteśmy jak reszta Polaków. Młodsze dzieci chodzą do żydowskiego przedszkola i żydowskiego żłobka. To jest dla nas superwsparciem!

Jak wygląda życie towarzyskie, zwłaszcza starszych dzieci? Czy czują jakiś rodzaj wykluczenia?

Syn ma znajomych z poprzedniej szkoły – jeździ regularnie do kolegów do Łodzi. Córki mają koleżanki w szkole krakowskiej. Do tego dochodzą spotkania z innymi dziećmi żydowskimi podczas wyjazdów na żydowskie obozy czy w Szkółce Niedzielnej podczas cotygodniowych zajęć. 

Czy relaks, czas we dwoje istnieje w waszych rozkładach? Film, książka?

Tak. Netflix, Instagram, książka. Jakieś artykuły w sieci lub w gazetach papierowych. I obowiązkowe randki raz na jakiś czas. Nie mamy możliwości wychodzenia z domu. Ale i w czterech ścianach można napić się wina przy świecach. Zakładam wtedy elegancką sukienkę, czasem obcasy. Mąż się perfumuje. Zdarza się, że jedyne, na co mamy siłę, to zostanie w domowych łaszkach – i to też jest OK. Dzieci zawsze są bardzo podekscytowane, że organizujemy czas tylko dla siebie.

Wspomniałaś o Netflixie – seriale typu „Shtisel” czy „Unorthodox” pojawiły się w tym samym czasie. Powiedz, jaki masz do nich stosunek, czy popularyzują, edukują na temat życia ortodoksyjnej rodziny, czy raczej powielają mity?

To są zupełnie dwa różne seriale, więc odniosę się najpierw do „Unortodox”. Jest ogromny problem z tym, że ludzie oglądają go jako opowieść o wszystkich Żydach i potem tak traktują judaizm. To jest błąd widza. Jest to miniserial na podstawie biograficznej książki (ekranizuje ją tylko w połowie) o jednej kobiecie (a nie wszystkich), która nie odnalazła się (niektóre się nie odnajdują w ortodoksji, inne czują się w niej dobrze) w jednej konkretnej grupie (która nie jest reprezentatywna dla wszystkich Żydów). I tyle. Ja nie patrzę na katolików przez pryzmat „Kleru”, na polską wieś przez pryzmat „Pokłosia” i nie chciałabym, by ktoś mnie wsadzał do tego samego worka, co główną bohaterkę „Unortodox”.

Jeżeli chodzi o „Sthisel”, który polecam, to pokazuje świat ortodoksyjnych Żydów (też nie wszystkich odłamów ortodoksji!) dosyć realnie. Wiem, że niektóre rzeczy bardzo dziwią, ale dlatego, że patrzymy na nie przez pryzmat swoich doświadczeń. Gdyby taki ortodoksyjny Żyd obejrzał „Klan” czy „M jak miłość”, to by też nie mógł uwierzyć w to, co widzi, i zastanawiałby się „jak można tak żyć” i „czemu ktoś tak żyje!”.

Wiele rodzin blokuje telefony, robi detoksy od Instagrama. Wy macie po prostu co piątek szabat. Odcinacie się od elektroniki, nie prowadzicie auta. Powiedz, jak spędzacie ten czas?

Od piątkowego zachodu do zachodu sobotniego mamy wyłączone telefony, komputery, tablety. Nie używamy auta. Nie idziemy na żadne zakupy. W piątek jemy razem kolacje i gadamy. Opowiadamy sobie, co się wydarzyło w ciągu tygodnia, albo poruszamy jakiś interesujący nas temat. Pięciolatka zawsze próbuje nas zabawić jakąś wymyśloną grą, nie zawsze rozumiejąc, że wolimy rozmawiać. Więc trochę się z nią bawimy – robi nam quiz z wiedzy o judaizmie, daje zadania, albo każe odpowiedzieć na jakieś trudne pytania. A trochę próbujemy się przebić z rozmową. W piątki zawsze idziemy wcześniej spać, bo nie ma żadnych migaczy, które każą jeszcze coś sprawdzić, komuś odpisać, czy coś skomentować. W sobotę rano część z nas idzie do synagogi. Ja zostaję i leżąc w łóżku, czytam ile się da. Dzieci się bawią albo kłócą. Siadamy do odświętnego lunchu, a potem gramy w gry. Czas, w którym najmłodszy syn śpi, jest najlepszy, bo nam nie przeszkadza. Kiedy szabat się kończy, jest jeszcze czas na spacer, czasem wpadnie do nas moja szwagierka z córką. Czasem wpadamy do mojej mamy, która mieszka dwa piętra niżej. Total luz bez zegarka w ręce. Ja uwielbiam!

Czego życzyć wam na rok 2022?

Chyba po prostu dobrego roku. Ja jestem mocno skoncentrowana na początku roku we wrześniu. Wtedy wypada Rosz Haszana, czyli Nowy Rok żydowski, i jest też początek roku szkolnego. Wtedy robię postanowienia i snuję poważne plany. Na przełomie grudnia i stycznia zupełnie o tym nie myślę (śmiech).

A czego życzyłabyś nam, Polakom obchodzącym święta teraz?

Nie bójmy się innych. Otwórzmy się na odmienny punkt widzenia. Patrzmy sobie w oczy. Zadawajmy pytania. Nie decydujmy, że wiemy lepiej, co jest dobre dla drugiej osoby.

Dziękuję Ci bardzo za to spotkanie!

*

Zastanawiałam się, z jaką ostatnią myślą siebie i was tu zostawić – może najlepiej, gdy zajrzę do jednego z wpisów Miriam (Marii) na Instagramie? Dużo tu życiowych prawd: Wiecie, czego nie wolno robić nie-Żydowi? Tego samego co Żydowi. Nie wolno obrażać, wyzywać, rzucać obelgi, upokarzać, poniżać i krzywdzić innych.

Zostawmy to sobie jako świąteczne przesłanie!

 

ladnebebe-jestem-żydówka_IMG4659-scaled.jpgladnebebe-jestem-żydówka_IMG4692-scaled.jpgladnebebe-jestem-żydówka_IMG4852-scaled.jpgladnebebe-jestem-żydówkaSzymon-scaled.jpgladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.52.18.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.52.42.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.53.09.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.53.28.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.53.52.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.54.19.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.54.42.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.55.20.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.55.44.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.56.22.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.56.37.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.56.53.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.57.12.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.57.25.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-11.58.18.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-16.53.31.pngladnebebe-jestem-żydówkaZrzut-ekranu-2021-12-15-o-16.54.57.pngZrzut-ekranu-2021-12-15-o-19.23.23.pngZrzut-ekranu-2021-12-15-o-19.23.05.pngZrzut-ekranu-2021-12-15-o-19.22.39.pngZrzut-ekranu-2021-12-15-o-19.29.13.pngZrzut-ekranu-2021-12-15-o-19.29.00.pngZrzut-ekranu-2021-12-21-o-11.33.30.pngZrzut-ekranu-2021-12-21-o-11.32.46.png