Co nas czeka w nowych latach dwudziestych? - Ładne Bebe

Co nas czeka w nowych latach dwudziestych?

 

Gotowi na Nowy Rok i trzecią dekadę XXI wieku? Życząc wam, by 2021 rok okazał się łaskawy, próbujemy wraz z ekspertami zgadnąć, które trendy przetrwają i co wpłynie na nasz styl życia.

Co nas czeka w pracy, a co w edukacji? Czy pochłonie nas świat online? Jak zmieni się otoczenie, i czy w ogóle się zmieni? Do czego doprowadzą przemiany społeczne, pandemia i zdalna edukacja? W co będziemy się bawić z dziećmi i jak je wychowywać? Poprosiłyśmy ekspertów, by pozgadywali z nami, jakie będą nowe lata dwudzieste. Mówienie o przyszłości bardziej przypomina wypowiadanie życzeń o tym, co chcielibyśmy, by się stało dookoła nas. Pożyczmy więc sobie więcej wolności, tej osobistej i tej związanej z przywiązaniem do niezdrowych myśli czy nałogów. Więcej radości z bycia rodzicami, i bycia w ogóle. Ponad wszystko natomiast życzymy wam spokojnej i przewidywalnej przyszłości. Tylko… no właśnie. Czy to w ogóle możliwe?

Rodzina

Aga Nuckowska, redaktor naczelna portalu NATULI Dzieci są ważne, terapeutka Gestalt, pedagog i filolog, popularyzatorka wiedzy o wychowaniu:

W ciągu kolejnej dekady nastąpi rewolucja obyczajowa i światopoglądowa. Kobiety, które zdecydują się na macierzyństwo, będą chciały równo dzielić opiekę i odpowiedzialność z ojcem dziecka, a przede wszystkim zapewnić maluchowi „zdrowy start”. Zostawianie niemowlęcia na 8 godzin w żłobku, żeby móc pracować, nie będzie satysfakcjonującym rozwiązaniem. Podobnie legendarne już „siedzenie w domu” z dziećmi, które często wiąże się z chronicznym zmęczeniem, wykluczeniem z rynku pracy i całkowitą zależnością finansową. Myślę, że rosnąca świadomość społeczna i emancypacja kobiet przechyli szalę w stronę jakości relacji z dziećmi, a nie liczby posiadanego potomstwa.

Przypuszczam, że urodzeni w latach 90. młodzi rodzice będą chcieli dać swoim dzieciom, to, czego sami nie dostali od swoich zapracowanych rodziców, czyli czas i uwagę. Postawią w codziennych wyborach dla rodziny na jakość: życia, jedzenia, zabawy, czasu rodzinnego, edukacji, produktów dla dzieci. Millenialsi odkryją na nowo niedyrektywną zabawę jako najlepszą formę nauki, i naturę jako najlepszy plac zabaw. Będą częściej wybierać edukację alternatywną, w której nacisk kładzie się na wszechstronny rozwój, nie tylko akademicki.

Pokuszę się o stwierdzenie, że Millenialsi jako rodzice mogą być pokoleniem „nowych hippisów”. A z drugiej strony… mam obawy, że to wiara na wyrost. Trudno nie zauważyć całkowicie przeciwnego ruchu: fundamentalizmu i sympatii dla teorii spiskowych pokolenia urodzonego w dobie dobrobytu i globalizacji. Może się więc mylę i za 10 lat okaże się, że zamiast „nowych hippisów” wśród rodziców będzie więcej zwolenników pasa i kindersztuby.

Był czas szukania przez dzisiejszych 30,40-latków nowego paradygmatu rodzicielstwa. Czeka nas naturalna kontynuacja rewolucji pod szyldem NVC (Non Violent Communication, Porozumienie Bez Przemocy – przyp. red.) i Rodzicielstwa Bliskości, przywracanie dzieciom głosu i równej godności nadal trwa. Podejrzewam, że trendem rodzicielskim stanie się rodzicielstwo prostoty: mniej, wolniej i bez fajerwerków. Dużą rolę odegra pandemia i kryzys ekonomiczny, który nadchodzi. W Kalifornii rodziny sprzedają domy i przenoszą się do kamperów, którymi przemierzają parki narodowe Ameryki. Obniżają w ten sposób koszty życia, ale też spędzają czas razem i dają swoim dzieciom szansę nowych doświadczeń, o których często sami marzyli, ale praca, szkoła, brak czasu i rachunki za dom nigdy im na to nie pozwalały.

Na Hawajach, gdzie mieszkam, rodziny nareszcie mogą spędzać czas razem na plażach zwykle okupowanych przez tysiące turystów. Widać dzieci bawiące się w lesie i przydomowych ogródkach, rodziców kopiących z dziećmi piłkę, uprawiających ogródki, bo nareszcie mają na to czas. Oczywiście nie zamierzam romantyzować pandemii i bezrobocia, niemniej jednak będzie ona punktem zwrotnym w naszej kulturze pracy, wzrostu ekonomicznego i konsumpcji. Jeszcze się okaże, że żeby żyć, wcale nie musimy tak dużo pracować, tyle kupować, a naszych dzieci oddawać pod opiekę instytucjom szkolnym.

NOWE TECHNOLOGIE

Ola Dinh, dyrektor marketingu w firmie Bully! zajmującej się tworzeniem aplikacji i oprogramowania dla klientów takich jak NASA, Volvo czy Deloitte. Podcasterka w anglojęzycznej audycji Ranting Bananas.

Jednym z ciekawszych zjawisk, jakim przyglądają się specjaliści od technologii, jest prawdopodobieństwo przejęcia części naszej codzienności przez awatary. Brzmi to teraz trochę jak historia z serialu „Black Mirror”, ale przyszłość rzeczywistości wirtualnej zdecydowanie niesie ze sobą możliwość tworzenia reprezentujących nas awatarów, które będą w ramach wirtualnych profili zdobywać „w naszym imieniu” doświadczenie, pobierać edukację itd.

Przyszłość to także coraz większa kontrola cyfrowa społeczeństwa. W Chinach już teraz istnieje zaawansowany system rozpoznawania twarzy w przestrzeni publicznej. Obywatele dostają dodatkowe punkty za wykonywanie prac społecznych i charytatywnych, a „minusy” za przechodzenie na czerwonym świetle. Osiągnięta w ten sposób punktacja jest potem analizowana przez różne instytucje i brana pod uwagę, gdy ludzie starają się o nową pracę lub kredyt. Kto wie, czy wkrótce kontroli twarzy nie wykorzysta się np. by chronić dzieci przed przemocą? Widząc, że rodzic krzyczy na ulicy na dziecko, „wirtualne oczy” wystawią nam minus… To oczywiście niesie ze sobą ogromne ryzyko i wiąże się z licznymi kontrowersjami.

Przez nasiloną obecność dzieci w wirtualnej rzeczywistości pogłębi się rozdźwięk między tym, jak świat funkcjonuje, a ich wyobrażeniami. Problem dotyczył już Millenialsów, a wkraczające właśnie w rodzicielstwo „Pokolenie Z” nadal nie wyobraża sobie nie korzystać z aplikacji w życiu codziennym.

Rodzice i nauczyciele staną przed trudnym zadaniem przygotowania dzieci na zjawisko tzw. deepfake. To technolgia, która pozwala na bardzo zaawansowane „wklejanie” twarzy osób do wideo, niemożliwe wręcz do rozpoznania jako fotomontaż. Deepfake pozwala na nieograniczone wręcz manipulacje. Niedawno świat obiegł film z Barakiem Obamą rzucającym przekleństwa, wykonanym w tej technologii i do złudzenia przypominający realistyczne nagranie. To kwestia czasu jak powstaną aplikacje do deepfake, bo te mniej zaawansowane wersje już istnieją. Będziemy musieli uczulać dzieci, gdzie leży granica żartów, a gdzie zaczyna się groźna manipulacja. Wiadomo, że wszystkie nastolatki przechodzą przez etap żartowania z kolegów czy z przeciwnej płci. Co jeśli zamiast ciągnięcia za warkocze popularne stanie się generowanie ośmieszających filmików z twarzą koleżanki wklejoną w kompromitującą scenę z filmu? Albo wkładanie kompromitujących wypowiedzi w czyjeś usta? Moralne zagrożenia wykorzystania deepfake to temat-rzeka.

Z drugiej jednak strony technologia przyniesie też dobre zmiany. W ciągu najbliższych lat w szkołach pojawi się więcej przedmiotów przygotowujących dzieci do życia w świecie cyfryzacji i technologii. Będą nowocześniejsze zajęcia z IT, grafiki komputerowej, podstaw programowania, budowy stron internetowych, ale też nauka o prywatności i bezpieczeństwie w sieci. Myślę, że program szkolny w Polsce pójdzie w stronę bardziej elastycznego, na wzór Wielkiej Brytanii, gdzie można wybierać profil nauczania fakultatywnie zgodnie z zainteresowaniami, już na wczesnym etapie edukacji. Dzieci nowego pokolenia są bardzo zdeterminowane, by zmieniać świat, a żeby móc to robić, będą chciały uczyć się przedmiotów, które mają realne zastosowanie w tym procesie. Może więc skończymy z wiedzą bezużyteczną.

EDUKACJA

Przemek Staroń, pedagog, kulturoznawca, psycholog i trener kreatywności nagrodzony przez Komisję Europejską, Człowiek Roku Gazety Wyborczej, Nauczyciel Roku 2018.

Jesteśmy w momencie tąpnięcia dziejowego. Szkoła musi się zmienić w ciągu najbliższej dekady, jestem tego pewien. Machinę zmian prawie zawsze uruchamia rewolucja przepływu informacji: mieliśmy wynalezienie druku, mieliśmy rewolucję środków masowego przekazu. Teraźniejszość określiło wynalezienie Internetu i mediów społecznościowych. Social media doprowadziły do fundamentalnego wywrócenia spraw dotyczących funkcjonowania społeczeństwa. Proces tej ewolucji trwa, a żeby zaszły zmiany w szkole, potrzeba tzw. masy krytycznej. Myślę, że jesteśmy już w przedsionku zmiany paradygmatu edukacji. Co dokładnie się zmieni? Mam wrażenie, że zmierzamy ku przemianom, o których marzę: ku wprowadzeniu trzech metazałożeń, tzw. Insygniów Przyszłości.

Myślę, że szkoły w końcu postawią na umiejętność uczenia się, która jest pierwszym insygnium. Jeszcze w XX wieku wiedza nie była na wyciągnięcie ręki, tak jak dziś. Będzie jeszcze intensywniej, informacji będzie napływać coraz więcej. Paradoksalnie, zrobi się trudnej, by w natłoku danych się czegoś dowiedzieć – widzimy to już obecnie. Dzisiejsze dzieci mają wszystko w Internecie, ale są jak ktoś, kto dostał składniki do zrobienia ciasta, bez przepisu, foremek, narzędzi czy piekarnika. Bez tych wszystkich pomocy pozostaje jedzenie mąki (śmiech).

Drugim insygnium jest myślenie krytyczne i kreatywne. Doświadczenie pandemii bardzo jasno pokazało, że bez tego ani rusz: trzeba samodzielnie badać i analizować, co jest prawdą i co ma sens. W przyszłości wszystko, co w edukacji istotne, będzie związane właśnie z rozumieniem. Myślenie kreatywne zaś uczy nas radzić sobie w nowych sytuacjach i zmieniać perspektywę, a to będzie kluczowe, bo jedyną stałą jest w dzisiejszych czasach zmiana. W ostatnich tygodniach doświadczyliśmy awarii Google’a i YouTube’a. Należałoby teraz zadać pytanie: co, jeśli siądzie cały Internet?

Kolejną ważną rzeczą, która stanowi insygnium przyszłości dla edukacji, jest komunikacja – intrapersonalna i interpersonalna. Będziemy się uczyć komunikacji z innymi, i przede wszystkim z samym sobą. Bardzo w to wierzę i poświęciłem temu moją książkę, „Szkołę bohaterek i bohaterów”. Nierozumienie samych siebie wpływa na wszystko. Dotychczasowa nauka w szkole zawiodła, niby posiadamy wiedzę, ale widać jaka jest np. skala potrzeb pacjentów systemu opieki psychologicznej, który się rozpada. Coraz częściej szukamy sposobów, by pomóc samemu sobie. My, psychologowie, mówimy od dawna: depresja jest chorobą cywilizacyjną. Dlatego szkoła musi zrozumieć, że dobrostan psychiczny ucznia jest dużo ważniejszy niż budowa ameby. Psychologia, umiejętności związane z samopoznaniem muszą wejść do systemu edukacji. Nie wiem, kiedy to nastąpi… najpierw trzeba zaorać Ministerstwo Edukacji Narodowej, a potem powołać Komisję Edukacji Narodowej. Mam tylko nadzieję, że jak za dziesięć lat wejdę do klasy, to zobaczę po prostu szczęśliwych ludzi.

Pozytywnym zjawiskiem, które wpłynie na przyszłość, jest masowe zainteresowanie edukacją. Cieszę się, że stało się to mainstreamem, od kiedy świat nauki, biznesu i technologii realnie odkrył rolę edukacji. W momencie, gdy w Polsce zaczął rozwijać się biznes IT i startupy, stało się to dźwignią, która połączyła edukatorów i nauczycieli ze światem przedsiębiorców. Ta branża pierwsza zrozumiała, że to jest prawdziwy kapitał, że to są prawdziwe zasoby. Mam wrażenie, że naprawdę wchodzimy w erę gospodarki opartej na wiedzy.

Czy oświatę zdominują nowe technologie? Nie ma już odwrotu od szkoły, która wykorzystuje tablet, komputer, kamerkę i zdalne lekcje. Nowe technologie to oczywistość, nie tylko dlatego że kolejna pandemia może przyjść, ale też dlatego, że zobaczyliśmy, że wszystko można organizować zdalnie, od lekcji, po wielkie korporacyjne mitingi. Będziemy więc widzieć miejsce zdalnej edukacji w szkole, ale jednocześnie spojrzymy na te rozwiązania krytycznie, widząc absurdy, z jakimi mamy do czynienia. Najważniejszy jest nie sprzęt, nie informacje, tylko ich sposób wykorzystania. Wreszcie odkrywamy, że informatyka serio nie jest nauką o komputerach, ale nauką o informacji.

Ciągle będą rozwijać się nowe metody nauczania, i oddolne inicjatywy edukacyjne, ale to nie znaczy, że stare sposoby, jak metoda wykładowa, są złe. Pojawiają się oczywiście krytyczne głosy, że formy wykładowe są przebrzmiałe, że wygra cyfryzacja, lektury na wyciągnięcie ręki, itd. Wykład może być nudny, jeśli staje się jedyną dostępną opcją. Można uczyć robiąc eksperyment, prowadząc warsztaty, uczyć przez zabawę, na wiele sposobów. Na pewno nauczyciele nie odejdą do lamusa. Uczeń może iść ze wszystkimi możliwymi narzędziami, ale będzie błądził w ciemności, dopóki nie pojawi się nauczyciel, który jest jego latarnią.

Myślę, i mam nadzieję, że kolejna dekada doceni rolę i misję zawodu nauczyciela, który jest jedyną osobą, mogącą nadać sens temu, co robi uczeń, i chaotyczną wiedzę uspójnić w przestrzeni bezpiecznej, empatycznej i inspirującej relacji nawiązanej z młodym człowiekiem.

ŻYWIENIE

­­­­Daria Pawlewska, redaktorka naczelna i wydawczyni magazynu kulturalno-kulinarnego KUKBUK, mama Maurycego

Wegetarianizm stanie się jednym z najbardziej oczywistych wyborów jedzeniowych. Już dziś jest nie tylko trendem, ale obywatelską koniecznością. Coraz częściej to, co jemy, staje się wyrazem naszego wyboru politycznego i ma wpływ na dobrostan planety. Zdrowa i wegetariańska żywność w szkołach będzie powszechnie dostęp­­­na. Już teraz wiele placówek oferuje menu wege, a biorąc pod uwagę liczbę dzieci, u których występują alergie i nietolerancje pokarmowe, możemy się spodziewać fali popularności posiłków eliminacyjnych w żłobkach, przedszkolach i szkołach.

Mam nadzieję, że rozszerzy się edukacja kulinarna. Ideałem był by interdyscyplinarny przedmiot w szkołach podstawowych, na którym dzieci przyswajałyby nie tylko wiedzę z zakresu żywienia, ale też tę kulturalno-kulinarną. Wiele współczesnych maluchów nie wie, czym był i skąd się bierze kawałek mięsa, który widzą na plastikowej tacce w sklepie. Mam nadzieję, że wiedza się upowszechni i coraz bardziej będziemy wiązać produkt, który spożywamy, z ekonomią. Postawimy na wspieranie małych i rodzinnych inicjatyw spożywczych, nieanonimowych wytwórców. Im bardziej powszechne będą zakupy u nich, tym większa szansa, że ceny spadną. Aktualnie jesteśmy najszybciej tyjącym społeczeństwem w Europie, a głównym czynnikiem zakupu produktów spożywczych w Polsce jest ich cena. System produkcji i dystrybucji jedzenia musi się zmienić, bo trudno, żeby jakościowa żywność kosztowała tyle, co nic. Być może to, co powiem, wyda się kontrowersyjne, ale uważam, że w supermarketach jedzenie bywa nieprzyzwoicie tanie.

Powoli stajemy się społeczeństwem współpracy. Obstawiam, że ludzie mieszkający w małych wspólnotach będą coraz częściej zakładać miejskie ogrody, podejmować inicjatywy społeczne, których zalążki obserwujemy już dziś. Kolektywne działania takie właśnie jak miejskie ogrodnictwo rozwiną się na większą skalę. Być może powstające dziś nowe osiedla, za 20-30 lat wypełnią wspólne sady i zielone grządki?

Pierwszy burger wołowy z próbówki, powstał w 2013 roku, a jego produkcja kosztowała 230 tysięcy dolarów amerykańskich. Ta cena spadła, ale mięso z próbówki budzi kontrowersje, nie tylko u wegetarian. Rośnie za to nowa kategoria rynku spożywczego: mięso roślinne. Marki Beyond Meat i Impossible Foods to wegetariańska alternatywa dla tych, którzy chcą wpłynąć na dobrostan Ziemi bez konieczności rezygnowania ze smaku.

Tym, co byłoby w kwestii żywienia warte rozpowszechniania, jest metoda rozszerzania diety BLW (baby-led weaning, czyli „bobas lubi wybór” – przyp. red.). Strach dorosłych przed pozwalaniem dzieciom na uczucie głodu sprawia, że wiele dzieci pozbawia się możliwości decydowania o tym, kiedy i co jedzą. Stosowanie BLW realnie wpływa na rozwój dziecka, nie tylko na jego zdrowie i gusta kulinarne, ale też na ocenę tego, ile potrzebuje zjeść. Mam nadzieję, że opresyjne przekarmianie zastąpi nauka samodzielności, także w kwestiach wyborów jedzeniowych. Znamy akcję „Cała Polska czyta dzieciom”, a ja życzyłabym wszystkim analogicznej: „Cała Polska karmi dzieci w sposób świadomy i radosny”.

Wierzę, że kiedyś menu dziecięce znikną z kart w restauracjach. Teraz maluchy mają do wyboru: frytki, kotlet w panierce, makaron z sosem pomidorowym albo naleśniki na słodko. Jak bardzo ogranicza to ich kulinarne wybory! Świat gastronomii przeżywa obecnie trudny czas, ale zarazem jest to dobry impuls do zmian i poszukania nowych rozwiązań.

Mieliśmy już zauważalny wzrost świadomości w kwestii słomek czy plastikowych pudełek, ale pandemia wymusiła zwrot ku daniom na wynos i przyniosła wielką plastikową katastrofę. Są wprawdzie punkty gastronomiczne, które serwują dania w  biodegradowalnych opakowaniach, ale taka postawa wiąże się z większymi kosztami. Potrzebna jest zmiana przepisów sanitarnych zezwalająca na przynoszenie własnych opakowań wielokrotnego użytku, tak jak to ma miejsce w przypadku toreb na zakupy czy kubków na kawę.

Taką ofertę proponują swoim gościom ramen shopy, restauracje, np. warszawskie Między Nami, czy lokalne pizzerie. Wystarczy kupić zestaw składników na danie i przyrządzić z nich potrawę w domu.  Przetrzymywanie jedzenia w pudełkach odbiera im smak, a odgrzewany posiłek na wynos nie zastąpi podanego prosto z kuchni. Być może więc restauracyjne zestawy DIY staną się alternatywą dla diet pudełkowych i jedną z nowych gałęzi działalności restauracji.

W masowej, byle jakiej rzeczywistości, będziemy się zwracać ku rozwiązaniom zindywidualizowanym, dopasowanym pod nasz gust, jak popularne od jakiegoś czasu speciality coffee. Będziemy dla siebie szukać rzeczy wyjątkowych, które tworzą drobne przyjemności na co dzień. Kawa zaparzona ze świeżo zmielonych ziaren pochodzących z ulubionej palarni z pewnością jest jedną z nich. Ostatni rok upowszechnił domowe zabawy kulinarne, co ma wielkie znaczenie ze względu na edukację najmłodszych. Wspólne gotowanie uwrażliwia, może być terapią rodzinną, remedium na różne problemy wynikające z pozostawaniu w izolacji.

Budowanie bliskości z dziećmi w kuchni może się również okazać pomocą  w oderwaniu najmłodszych od tabletów i komputerów. A kto wie, czy w ich dorosłym życiu nie wesprze ich we współpracy z innymi, w poszukiwaniu kolektywnych twórczych rozwiązań. W tych domowych aktywnościach z dziećmi chodzi przecież o akt bycia razem. Zgromadzenie się przy wspólnym posiłku przy jednym stole, to już coś we współczesnym zagonionym trybie życia. Biorąc pod uwagę, ile rodzin postawiło w 2020 roku na gotowanie razem, jestem optymistką, i wierzę, że kiedyś to się przełoży na przyjazne kształtowanie relacji międzyludzkich.

 

IMG_20201222_113130-scaled-e1609264899992.jpg7850422304ac462563c32b19889d5cff.jpg712a6ade79eccda65cf3a12dbf17b284.jpg595uhrch1u241.jpgEDZIA-biegnie.jpgIMG_20201222_105945.jpgIMG_2172-LadneBebe-Vege-Observatorium.jpgIMG_2314-LadneBebe-Vege-Observatorium.jpgZrzut-ekranu-2020-12-29-o-21.03.12.pngZrzut-ekranu-2020-12-29-o-21.02.55.png2020-tech.jpgDJTyOY4X0AATNET.jpgIMG_6369.jpgbjorny-patrza.jpgtelemedicine-jetsons-1.jpgIMG_20201222_104934-scaled.jpgZrzut-ekranu-2020-12-30-o-10.24.11.pngjetsons-instant-food-v2-1200x800-1.jpg800.jpeg1443358212781570703.jpgZrzut-ekranu-2020-12-30-o-11.00.16.png61BjPAn-8hL._AC_SX522_.jpgshopware_korxx_header_04Xby0CxODph8MU_800x800.jpglego-nachhaltig-neu.jpgZrzut-ekranu-2020-12-30-o-11.14.52.pngZrzut-ekranu-2020-12-30-o-11.24.40.pngEdzio-przy-biurku.jpgDroga-na-górę_okladka-rgb-scaled.jpg97ecc3a-mam-prawo-i-nie-zawa.jpgDroga-na-górę_czy-tu-nie-jest-pieknie-scaled.jpgf1d2922c82786821cfabd81046b3c08a.jpgP.Staron_15-1-scaled-1.jpgfile.nauczyciel-roku.jpg1964-worlds-fair-schoolmarm-sm.jpeg3ecc41e0-ad80-0133-988a-0a6c20e5e327.pngimg005.jpg11e14d4ce9e622f1f716eb270cf2fda2.jpg2b545d0e553e6ce35ac6e74aaec80c79.jpgharry-fathers.jpgharry.jpgoa2.jpgolivia-arthur.jpgJonas-Bendiksen.jpgRichard-Kalvar2.jpgae85df743f3ea009c8a98c745e7b367a.jpgDavid-seymour.jpgDennis-Stock.jpgdiana.jpgElliott-Erwitt-2.jpgGuy-Le-Querrec.jpgOlivia-Arthur-Magnum-Photos.jpgmartin-parr.jpgFerdinando-Scianna.pngrene.jpgDennis-Stock-1.jpgmartine-franck.jpgeve-arnold.jpg