Czy możliwy jest świat (a przynajmniej ten codzienny mały świat, jakim dla dzieci jest szkoła) bez podziałów? Taki, w którym dziewczynki i chłopcy funkcjonują równorzędnie. Bez barier, krzywdzących stereotypów i zachowań, które niepotrzebnie antagonizują ze względu na płeć. Jak bardzo ta kwestia jest ważna dla 10-, 11- i 12-latek, co je niepokoi, alarmuje, o czym marzą dla siebie i swoich rówieśników – to tematy, poruszane w raporcie Fundacji Kosmos dla Dziewczynek, który powstał po spotkaniu z najlepszymi ekspertkami od dziewczyńskości, czyli… samymi dziewczynkami.
Zapis ich wielogłosu to nie tylko podsumowanie z pierwszej próby włączenia dziewczynek do istotnej publicznej debaty, ale też wstęp do zrealizowania większej inicjatywy – stworzenia Portretu Dziewczynki. Prawdziwego, pełnowymiarowego i przede wszystkim aktualnego.
– Świat naukowy nie nadąża za zmianami społecznymi, ale możemy przynajmniej próbować zachować uważność, starać się być blisko i na bieżąco mapować istotne kwestie – zauważa Sylwia Szwed, wiceprezeska Fundacji, jedna z inicjatorek projektu i redaktorka naczelna Portalu Wiedzy o dziewczynkach. Rozmawiamy o tym, czym są girlhood studies, dlaczego ich potrzebujemy i jakie zmiany w myśleniu o dziewczynkach wydają się obecnie najpilniejsze.
Opowiedz o raporcie Fundacji. Jak kiełkował pomysł? Co Was motywowało? Jak wyglądał wybór reprezentantek?
To spotkanie było częścią większego wydarzenia, czyli pierwszej w Polsce konferencji naukowej na temat dziewczynek, którą współorganizowaliśmy wraz z Interdyscyplinarnym Zespołem Badań nad Dzieciństwem Uniwersytetu Warszawskiego. Naszą ideą od początku istnienia jest zbieranie wiedzy o dziewczynkach i stworzenie bazy dla girlhood studies, których w Polsce póki co nie ma. Celem całej konferencji było skonsolidowanie – poznanie, zintegrowanie, wymienienie spostrzeżeniami – środowiska, zajmującego się różnymi aspektami dziewczyńskości. Szybko okazało się, że będzie to rzeczywiście interdyscyplinarne wydarzenie – zgromadziłyśmy tam antropolożki, przedstawicielki różnych gałęzi prawa, literaturoznawczynie, kulturoznawczynie… Nas same zaskoczył fakt, jak bardzo szeroki okazał się ten temat i jak wiele dziedzin obejmuje.
Doszłyśmy jednak do wniosku, że nie można mówić o dziewczynach bez dziewczynek. Stąd zrodził się pomysł na warsztaty i spotkanie z najlepszymi możliwymi ekspertkami. Wysłuchanie młodych dziewczyn w sprawach, które są dla nich ważne, pozwoliło nam zobaczyć, jak istotna jest partycypacja dzieci w dyskusjach i badaniach o nich samych. Ta idea – by wspierać procesy włączania najmłodszych w dyskurs, by tworzyć dla nich przestrzeń do swobodnego wypowiadania się w kwestiach, które ich bezpośrednio dotyczą – jest nam szczególnie bliska.
Szukając chętnych reprezentantek, zwróciłyśmy się do grona naszych prenumeratorów (mamy korzenie wydawnicze i tworzymy pismo „Kosmos dla dziewczynek”). Nie chciałyśmy zbyt dużej rozbieżności pod względem wieku, stąd decyzja, by szukać dziewczynek od dziesięciu do dwunastu lat. To okres, w którym dziecko potrafi dobrze wyrażać swoje myśli. Pisałyśmy w liście do rodziców: „Zapytaj córkę, czy na pewno ma na to ochotę.” Zgoda dzieci, ich wola, była dla nas kluczowa. Rekrutacja była otwarta, miejsc miałyśmy 20, a w ciągu pierwszych godzin otrzymałyśmy ponad 100 zgłoszeń, co od razu dało nam sygnał, jak zaangażowane potrafi być to młode pokolenie. Także później się o tym nieraz przekonałyśmy: te dziewczynki były podekscytowane, gotowe do działania, przyszły przed czasem! Pokazywały swój zapał, a my starałyśmy się dać przestrzeń do współuczestnictwa. Każda miała status ekspertki, specjalną kartę, identyfikator uczestniczki, ale przy tym uznałyśmy, że etycznie ważne jest, by jednocześnie miały prawo nie odpowiadać, odpoczywać, czuć się szanowane. Zadbałyśmy o smaczne jedzenie i komfort. Częścią tego komfortu było też na pewno wyjście poza szkołę. Z pewnością nie można tego spotkania uznać za badanie naukowe, ale udany eksperyment – już tak.
Czy zaskoczyło Cię coś w jego przebiegu lub skutkach?
To było zupełnie nowe doświadczenie, więc zaskoczyło mnie całkiem sporo. Począwszy od tego, jak odważne, bezkompromisowe, spostrzegawcze i wnikliwe okazały się nasze młode specjalistki. Nie bały się nazywać rzeczy po imieniu i były przy tym niesamowicie sprawiedliwe. Nie tylko potrafiły wytropić stereotypy, lecz także – co jest naprawdę budujące – od razu na nie reagowały, buntowały się, mówiły ze złością i równie mocno upominały się o chłopców, którym różnego rodzaju uprzedzenia dokładnie tak samo szkodzą. Dziewczynki to zauważają i są doskonale świadome, czym naprawdę powinna być równość.
Dzieje się to głównie w szkole, która zostaje mocno w tyle za tempem zmian społecznych. Na szczęście dzieci są mądrzejsze i chyba także dlatego tak istotne jest włączanie ich do publicznej debaty. Uczestniczki przyznały, że nawet sobie nie zdawały sprawy, jak ważne może być ich zdanie, może też trochę się obawiały wyrażania go przy dorosłych, bo to wyzwanie znacznie większe niż dyskusje między rówieśnikami czy udział w typowych warsztatach, ale dla wielu możliwość postawienia się w roli ekspertki okazała się otwierającym i przełomowym przeżyciem. Dla mnie samej cenne stało się doświadczenie słuchania dzieci nie z pozycji i w roli mamy-opiekunki, a więc bez tej odruchowej potrzeby zmieniania czegoś, korygowania.
Dlaczego większy udział dziewczynek w dyskursie jest potrzebny?
Przede wszystkim dlatego, żeby perspektywa dziewczynek była obecna w tym, jakie kwestie, problemy, zjawiska uznaje się za istotne dla tej grupy. Tę potrzebę zauważa się już od lat 90. w różnych częściach świata. Mamy dostęp do wyników zagranicznych badań, głównie z krajów anglosaskich, jak Kanada czy Wielka Brytania, ale ich adekwatność do sytuacji polskich dziewczynek ma swoje ograniczenia. Niezbędne są badania polskie, współczesne, mapujące to konkretne młode pokolenie, w wielu dziedzinach. Studia nad dziewczyńskością to nie tylko kwestie ciała i cielesności. Co ciekawe, słowo „ciałopozytywność” podczas naszego spotkania w ogóle się nie pojawiło!
Potrzebujemy badań dotyczących pewności siebie, skupionych wokół pozytywnych zjawisk, sprawczości, twórczości (mamy choćby bardzo kreatywne youtuberskie dziewczynki!). Co ważne, nie można patrzeć na dziewczynki jako monolit, ale szerzej, bo przecież bardzo się od siebie różnią i właśnie tę różnorodność warto dostrzegać. Rozmawianie z nimi, danie im głosu pozwala nie tylko ukierunkowywać badania na konkretne tematy, ale również zauważyć, w jaki sposób o danej kwestii mówią lub… o czym nie mówią.
A o czym nie mówią?
Czeka nas jeszcze dyskusja o telefonach i nowych technologiach, a przecież wiemy, że wpływają na relacje w różnych sferach. Widzimy, jak bardzo media społecznościowe wspierają kult ciała i kreowany wizerunek. Dzieciom nie jest łatwo odnaleźć się w wirtualnym świecie, bo to miejsce, w którym wciąż odczuwają presję. Nawet na taką miniskalę, kiedy spotykają się z przymusem robienia zdjęć, przeznaczonych do mediów społecznościowych, np. w rodzinie, bo muszą się do tych zdjęć uśmiechać lub jakoś konkretnie na nich wyglądać. Według badań – chociaż znów niepolskich – dziewczynki są szczególnie narażone na myśli lękowe, które taka presja potrafi uruchomić. Drażliwym tematem jest też nadal menstruacja. Ona się mocno emancypuje w mediach społecznościowych, a nie indywidualnie – nie przy rodzinnym stole, nie przy tacie. To nam uświadamia, że nawet gdy mamy wrażenie, że jakaś zmiana zachodzi, może się to dziać jedynie pozornie.
Wydaje się, że najwolniej zmienia się szkoła. To w środowisku szkolnym dzieci spotykają się z podwójnymi standardami, np. w sferze oczekiwań co do stroju, wyglądu, zachowania. Czy w tej sferze można cokolwiek zdziałać? Planujecie może jakieś warsztaty/pogadanki w szkolnej przestrzeni?
Raport rzeczywiście pokazał nam, że w polskich szkołach wciąż tworzą się podziały na linii chłopcy–dziewczynki (co ciekawe, dziewczynka, która była w homeschooling’u, nie rozumiała tego problemu!), jednak musimy pamiętać, że raport mapuje problemy, a nie daje rozwiązań, więc traktujemy go raczej jak wstęp do ich szukania. Na pewno nie chciałybyśmy, że stało się to kolejną kwestią, spoczywającą na rodzicach czy wychodzącą od nich. Te zmiany muszą się wydarzyć w szkole i z inicjatywy szkoły. Zastanawiamy się nad szkolnymi warsztatami, w których udział braliby i chłopcy, i dziewczynki. Natomiast raport wysyłamy do wychowawców i proponujemy im, by sami podjęli temat. Dostajemy już sygnały zwrotne, że takie rozmowy są potrzebne. Pojawiają się pytania o gotowe scenariusze lekcji. Być może trzeba będzie takie przygotować. Myślę sobie jednak, że małe zmiany są możliwe do wprowadzenia od razu, np. zaprzestanie dobierania grup do projektu według płci czy sadzanie razem w ławkach według płci albo co gorsza – sadzanie „grzecznych” dziewczynek z „niegrzecznymi” chłopcami!
Jeśli jesteś nauczycielem lub nauczycielką, nie podkreślaj różnic. To naprawdę jest wykonalne! Nie wypowiadaj się generalizująco o danej płci. Nie dziel. Już małe dzieci skarżą się na podziały na wuefie, których sensu nie widzą. Na to, że chłopcy muszą zawsze grać w piłkę nożną, a dziewczynki – w siatkówkę, a przecież wystarczy zapytać, na co mają ochotę.
Przyjaźnienie się w mieszanych grupach jest naturalne, a na pewno przynosi wiele korzyści rozwojowych, a takie zachowania im nie sprzyjają czy nawet wręcz je uniemożliwiają, bo młodzi niekoniecznie lubią być – jak sami to nazywają – shipowani.
Czy świat bez podziałów i stereotypów w ogóle jest możliwy? Bo wciąż brzmi raczej jak piękna utopia…
Obecnie żyjemy w świecie totalnej polaryzacji, a obiegowe opinie będą zawsze funkcjonować, podobnie jak wszelkiego rodzaju uproszczenia, ale mimo wszystko uważam, że utopie są potrzebne, choćby tylko po to, żebyśmy mogli zmierzać w ich kierunku.
W jakim kierunku zmierzają teraz idee Fundacji?
Na pewno będziemy kontynuować takie spotkania. Chcemy, żeby podobne debaty odbyły się w całej Polsce, w różnych środowiskach, aby jak najlepiej zmapować dziewczyńskość pod kątem geograficznym, ekonomicznym czy sytuacji rodzinnej. Naszym celem nie jest przy tym szukanie problemów. To jest raczej o nadstawieniu uszu i usłyszeniu większej grupy dziewczyn niż nasza córka i jej trzy najbliższe przyjaciółki oraz o tym, żeby nie uśredniać całej grupy do uniwersalnej, randomowej dziewczynki. Realność i konkretność głosów poszczególnych dziewczynek uważam za świetne narzędzie do budowania relacji i komunikacji. To jest o misji kształtowania świata bez stereotypów, przeciwko którym to pokolenie jest już gotowe się buntować i z którymi odważa się dyskutować. My chcemy być po prostu blisko nich.
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Sylwia Szwed – dziennikarka, reporterka, mama, wiceprezeska i dyrektorka wydawnicza Fundacji Kosmos dla Dziewczynek, jedna z założycielek dwumiesięcznika o tej samej nazwie, autorka książki o polskich położnych „Mundra”.



