– Co mnie zaskoczyło? Chyba to, jak bardzo mały człowiek może zirytować dużego człowieka. A także to, jak szybko przychodzi reset. Tracisz kontrolę nad myślami, przychodzą wyrzuty sumienia, a za chwilę oczyszczenie. Dziś wiem, że to normalne – mówi Magdalena Janik, korepetytorka i nauczycielka jogi, od pół roku mama bliźniaczek Róży Leo i Romy Stef, która dla nas testuje wózek Easywalker Harvey3.
Nawet gdy wspomina o rozciągniętej skórze, laktatorach czy nieprzespanych nocach, bije od niej nieudawana, pozytywna energia. Kiedy jako mama jednego dziecka czasem myślę sobie, że „to za dużo”, patrzę na Magdę – mamę półrocznych bliźniaczek. Zapytałam ją, skąd czerpie tę życiową siłę. A także o jej drogę po ciąży i porodzie do akceptacji swojego ciała.
Jak się czujesz jako mama bliźniaczek?
Magdalena Janik*: Powiedzieć, że spotkało mnie podwójne szczęście, to nic nie powiedzieć! Tego uczucia nie da się opisać. Ja właściwie od zawsze chciałam zostać mamą bliźniąt. I wiedziałam, że jest na to duża szansa, bo jestem genetycznie obciążona.
Czyli nie był to dla ciebie szok? Wielu dziewczynom trudno wyobrazić sobie bycie mamą jednego dziecka, a co dopiero dwójki naraz!
Szok w jakimś sensie był, bo inaczej jest, kiedy coś pozostaje w sferze myśli, bliżej nieokreślonych planów, a inaczej, kiedy staje się faktem. Byliśmy z partnerem otwarci na dziecko, a mimo to wynik testu był szokujący. A później pierwsza wizyta u lekarza i wiadomość o bliźniętach? Zmiotła mnie. (śmiech) Zobaczyłam pęcherzyki, dwa, wędrujące…! Moja reakcja była nieco histeryczna, śmiałam się i płakałam na przemian. Ciężko opisać te emocje.
Przyszły myśli, czy sobie poradzisz?
Bałam się, czy w ogóle uda się donosić bliźniaczą ciążę. Pojawiły się komplikacje. Martwiłam się, czy dzieci będą zdrowe, urodzą się w terminie. Był strach, jak sobie poradzimy. Czy przez następne miesiące będziemy chodzącymi zombie. (śmiech) Ludzie wokół, mimo dobrych chęci, straszyli: „Zobaczysz, teraz to będzie”. To deprymujące, niepotrzebnie nasila strach. Moja rzeczywistość to zweryfikowała. Dziś już nie wierzę w nic nikomu, nie biorę takich prognoz do siebie.
Jesteś trenerką jogi, medytacja to nieodłączny element Twojego życia. Pomogło ci to odzyskać spokój?
Zdecydowanie! Joga w czasie ciąży ratowała mnie, „ustawiła” mi głowę. W kolejnych miesiącach, kiedy nie mogłam już fizycznie zbyt wiele robić, medytacja chroniła mnie psychicznie. Pracowałam nad oddechem, odzyskiwaniem wewnętrznego spokoju. Udało mi się nie ulegać stresowi, niepewności.
Do porodu też się tak przygotowałaś?
Miałam wskazania, by rodzić naturalnie, ale ostatecznie mój stan zdrowia na to nie pozwolił. Czułam żal. Bałam się cesarki. Noc przed operacją nie mogłam spać, ale medytacja pozwoliła mi zachować spokój. Jak dziś to wspominam, to choć kotłowały się we mnie emocje, byłam oazą spokoju, umiałam się skupić. Chyba nie jestem odosobnionym przypadkiem. Najwięcej spokoju zobaczyłam na… izbie przyjęć na porodówce. Spanikowani partnerzy i skupione, spokojne kobiety. Bez strachu. Czułam tam pierwotną kobiecą energię.
Jak wspominasz moment, w którym wreszcie zobaczyłaś córeczki, poczułaś ich dotyk?
(Magda chwilę milczy, wzrusza się…)
Rozpłakuję się nawet teraz, pół roku po porodzie. (śmiech) To kosmos, jak wystrzelenie na inną planetę. Mały człowiek, obok niego drugi mały człowiek! Nie miałyśmy na samym początku, jak to po cesarce, zbyt wiele czasu dla siebie. Dotknęłyśmy się buziami. Te emocje są obezwładniające, przepiękne.
Jak po tych sześciu miesiącach się czujesz, „okrzepłaś” w macierzyństwie?
Decydując się na dziecko, byłam gotowa na niedogodności. Dlatego czuję, że trudy nie uderzyły mnie tak mocno, jak mamy, dla których ciąża była zaskoczeniem. Miałam bardzo mało oczekiwań i wyobrażeń. Wszystko, co przychodziło, przyjmowałam ze spokojem. Co oczywiście nie oznacza, że nie miałam słabszych momentów. Nadal są. Chwile bezsilności, dezorientacji, irytacji, chęć wyłączenia się. Przeplatane z miłością, ekscytacją. Taki emocjonalny rollercoaster. Ale dziś chyba już dograłyśmy się z dziewczynami. Coraz mniej mnie zaskakują. Tu też pomagają zasady jogi – mało reaktywności i jak najmniej osądu.
Jest jeszcze coś, co cię nadal w byciu mamą zaskakuje?
Chyba to, jak bardzo mały człowiek może zirytować dużego człowieka, i to w ułamku sekundy. Ale również to, jak szybko przychodzi reset po trudnych emocjach. Umiem już nie myśleć o sobie jako o złej mamie, jeśli chwilę wcześniej pomyślałam, że mam dość córek. Tracisz kontrolę nad sobą, po niej przychodzą wyrzuty sumienia, a już za chwilę oczyszczenie. Tłumaczę sobie, że to normalne, wszystko ze mną w porządku.
Myśli to myśli, a nie czyny, by się za nie karać.
Dokładnie, myśli nie są mną! Według jogi, myśli są gośćmi, których mogę wpuścić albo wygonić. Ode mnie zależy to, na jak długo się do mnie przyczepią. Odrobiłam już tę lekcję. Chociaż nadal, kiedy jest bardzo ciężko, obie dziewczynki płaczą naraz, a ja czuję, że wybuchnie mi głowa, przez ułamki sekund mam czarne myśli. To normalne, dlatego trzeba o tym mówić.
Jakie są największe cienie bycia mamą bliźniaczek?
Mam duże szczęście, bo dziewczynki są zsynchronizowane. Nie jest tak, że jedna przestaje płakać, zaczyna druga. Czasem mam wrażenie, że one są jak jedno dziecko. (śmiech) Śpią w nocy, my się wysypiamy. Jeśli mowa o trudnościach, to o jakichś przyziemnych, jak to, że mam „tylko” dwie ręce. Nie mogę zająć się obiema naraz, kiedy potrzebują np. przytulania. No i wszystkiego potrzebuję w podwójnych ilościach – choćby wybór właściwego wózka był wyzwaniem!
…no właśnie! Jak się mieścicie w drzwiach? (śmiech)
Teraz już bez problemu! (śmiech) Easywalker Harvey3 to pojedynczy wózek z opcją rozbudowy, więc mieścimy się w każdej alejce sklepowej. Z wcześniejszym, podwójnym, musiałam się nakombinować! Ten jest piętrowy i lekki, łatwo nim manewrować.
Nawet kiedy jedną córkę masz na rękach, a drugą w wózku…?
Też nie ma problemu, bo wózek jest lekki, łatwo prowadzę go jedną ręką. Lekko się go prowadzi także w podwójnym ustawieniu. Jest zwrotny i perfekcyjnie sprawdza się w mieście. Odpinanie gondolek, przepinanie zajmuje sekundy. Nie trzeba zaprzęgu kilku osób, by to zrobić.
Domyślam się, że funkcjonalność była jednym z najważniejszych wyznaczników twojego wyboru, ale brałaś pod uwagę także estetykę, kolory, dodatkowe akcesoria?
Jasne, wózek miał być przede wszystkim praktyczny, ale zależało mi też na tym, żeby był ładny. Skorzystałam chyba ze wszystkiego: używam cupholdera, a aktualnie eksploatuję uchwyt na telefon, tackę na drobne przedmioty i ten superpojemny kosz, bo staram się jak najwięcej chodzić z dziewczynkami na jogę do parku.
W twoich instagramowych postach urzeka olbrzymia dawka czułości i akceptacji dla siebie samej. Wspominasz o trudach macierzyństwa, ale zarażasz pozytywną energią.
To mój przekaz o macierzyństwie. Zebrałam wokół mnie mamy, dziewczyny w ciąży albo planujące dziecko. Widzę, jak wiele mają oczekiwań wobec siebie, swoich ciał. Te oczekiwania stresują, ograniczają, zamykają w klatce. Nie rezonują z tym, co czujemy i czego chcemy. Macierzyństwo to tak ważna część mojego życia, że przemycam te kawałeczki, które mogą wspierać inne mamy. Chciałabym, żeby dawały sobie przestrzeń na błędy, porażki, kochały swoje zmieniające się ciała.
Ty nie miałaś z tym problemu? Co cię zaskoczyło w ciele?
Najtrudniejsza w ciąży była taka niedołężność. Na koniec bardzo puchłam. Nawet nie chodzi o to, że wyglądałam grubo. Ilość nagromadzonej w ciele wody sprawiała, że czułam się niedołężna. Nie mogłam podpierać się rękoma, bo nie zginały się przepełnione wodą nadgarstki. Bolały mnie kolana. Z 53 kilogramów przytyłam do 83. Zaskoczyła mnie ekspresowość tych zmian i to, że nie mogę ich kontrolować. Oczywiście mówię tu o końcówce ciąży, bo miałam też okres bogini: glow, cudowna energia i te sprawy. (śmiech)
Akceptacja zmian w ciele kosztowała cię dużo wysiłku?
Czułam się dziwnie w moim ciele „po”. Jakby ktoś z niego spuścił powietrze. Musiałam to sobie ułożyć w głowie. Miałam poczucie odcięcia. Może dlatego, że rodziłam przez cesarkę, w pośpiechu, nie zdążyłam nawet poczuć skurczu. Musiałam połączyć się z ciałem, przywitać z nim, na nowo poznać. To był proces, skłamałabym, gdybym powiedziała, że łatwy. Pomagały mi wiadomości od dziewczyn na Instagramie, które pisały, że też przez to przechodzą.
Dziewczyny często pytają cię o powrót do formy, martwią się zmianami w ciele. To smutne, że tak bardzo się tym przejmujemy. Ty nie miałaś oporów, żeby pokazać np. bliznę po cesarce.
Tak, pokazałam ciało kilka tygodni „po”, te zmiany, wiszącą skórę, laktatory, wszystko, co nie jest instagramowe. Chciałam, żeby dziewczyny wiedziały, że to całkiem normalne. Dla mnie to też było nowe, czułam się dziwnie, ale miałam poczucie, że nie jestem sama. Wszystkie mamy przez to przechodzą, moje odbiorczynie są w tym samym miejscu. Poczułam kobiecą solidarność, matczyną solidarność.
Dla ciebie ciało jest też narzędziem pracy. Tu też joga przyszła z pomocą?
No tak, pracuję ciałem i zdecydowanie – joga i tu okazała się pomocna! Praktyka, oddech, medytacja uczą elastyczności, jeśli chodzi o akceptację zmian. Joga pomaga zmieniać struktury mózgu odpowiedzialne za to, jak sami siebie postrzegamy. To nie kwestia wiary, ale naukowo potwierdzone fakty, że działamy na obszary mózgu wpływające na pozytywny odbiór siebie i swojego ciała.
Jednym słowem – mama musi o siebie dbać?
Chyba już jako mamy doszłyśmy do tego, by stawiać na pierwszym miejscu dzieci i siebie, równolegle. Nie zatracamy siebie, co nie oznacza, że zaniedbujemy dzieci. Dla naszego zdrowia psychicznego ważne jest jedno i drugie. Powinnyśmy dobrze czuć się same ze sobą. Nasze zmęczenie, frustracja, niespełnienie odbije się na dzieciach. Podświadomie wylejemy na nie swoje żale. Zadowolona mama to zadowolone dzieci.
A ty jak jeszcze o siebie dbasz?
Przede wszystkim pamiętam o czasie tylko dla siebie. O jodze bez dzieci obok, o samotnym spacerze, spotkaniu z przyjaciółką. Dbam o swoje ciało. Byłam u fizjoterapeuty uroginekologicznego, chodzę na masaże. Staram się o chwilę ciszy. Nie zawsze się to udaje, niekiedy to luksus, ale potrzebuję go bardzo.
Jak odmieniło cię macierzyństwo? Gdybyś spojrzała na samą siebie sprzed ciąży i dziś?
Nabrałam większej życiowej cierpliwości i totalnej akceptacji. Miałam bardzo trudną ciążę. Mogłam to zaakceptować i skupić się na pozytywach albo zamartwiać, udręczać i stresować. Wybrałam pierwszą drogę. Dzisiaj mam wrażenie, że ta akceptacja weszła u mnie na wyższy poziom.
*Magdalena Janik – nauczycielka jogi, oddechu i medytacji, prowadzi warsztaty jogowe, organizuje wyjazdy z jogą i uczy w szkole jogi na Bali, szkoląc przyszłych nauczycieli. Ma swój kanał na YouTube, gdzie znajdziecie darmowe praktyki dla wszystkich. Mama Róży Leo i Romy Stef.
O wózku Easywalker Harvey3 opowiada Magdalena Janik:
Easywalker Harvey3 oraz Harvey3 Premium. Wózek jest piętrowy i w wersji podstawowej jest przeznaczony dla jednego dziecka. Ma bryłę wózka pojedynczego, dzięki czemu jest krótki i łatwy do manewrowania. Można go jednak w łatwy sposób rozbudować i przygotować, zarówno dla bliźniąt, jak i dla dzieci o niewielkiej różnicy wieku. Jest piętrowy, dzięki czemu ma szerokość pojedynczego wózka i z łatwością mieści się w drzwiach lub sklepowych alejkach. Został zaprojektowany tak, by bardzo było łatwo nim manewrować, nawet jedną ręką.
Wiem, co mówię – mieszkam w bloku, z którego trudno się wydostać. Muszę pokonać dwie pary drzwi, które bardzo ciężko się otwiera, a zamykają się same, i to bardzo szybko. Samo wyjście z domu było jak misja, ale teraz nie mam problemu z wjechaniem np. do metra. Dzięki temu wózkowi jesteśmy bardzo mobilne, dużo spacerujemy. Jest też lekki, a to sprawia, że jedną z dziewczynek mogę wziąć na ręce i nadal go prowadzić. Ma dobrą amortyzację, więc sprawdza się też podczas wędrówek poza wytyczonymi ścieżkami.
Odpinanie gondolek, przepinanie siedzisk oraz fotelików samochodowych (wózek jest wyposażony w adaptery do nich) to kwestia 2–3 kliknięć, więc – nawet z bliźniaczkami – z łatwością robię to sama, bez niczyjej pomocy. Dodatkowo, wózek można dostosować do wzrostu osoby, która go prowadzi, co jest bardzo pomysłowym rozwiązaniem!
A poza jego licznymi rozwiązaniami praktycznymi, totalnie doceniam jego estetykę – bo nie ukrywajmy, to też jest szalenie ważne! Polecam ten wózek, zarówno dla rodziców bliźniąt czy dwójki dzieci, jak i jednej pociechy.
*
Materiał powstał we współpracy z marką Easywalker. Opisane modele wózka Easywalker Harvey3 i Harvey3Premium są obecnie dostępne w promocji w m.in. sklepach Tomi (ul. Lewinowska 43 D) oraz Dawidam (ul. Czyżewskiego 1, Kraków). Zapraszamy do zapoznania się z ofertą!











































