z wizytą u

Z wizytą u Pink No More

Rozmowa z Dorotą i Magdą

Z wizytą u Pink No More
Ewa Przedpełska

Czekałyśmy na to spotkanie od dawna! Tylko ciężko nam było razem złapać się w tym samym miejscu i czasie. Ale oto nareszcie one: Magda i Dorota – przyjaciółki od dawien dawna, które wspólnymi siłami stworzyły markę Pink No More i – jak same mówią – świetnie im się razem pracuje. 

Magda jest mamą dwóch córek: sześcioletniej Heli i dwumiesięcznej Marysi. Uwielbia rodzinne biesiadowanie z dobrym jedzeniem i winem, latem gra w badmintona w ogrodzie, a zimą zabiera obowiązkowo rodzinę na wypad na narty. Dorota to mama pięcioletniej Niny i dwuletniego Lolka. Jest pasjonatką podróży kulinarnych i azjatyckich smaków.

Obie są nierozłączne w życiu prywatnym i zawodowym. I są najlepszym przykładem na to, że macierzyństwo nie ogranicza, lecz przeciwnie: motywuje do ciężkiej pracy, efektem której potrafią być piękne rzeczy. Podpytałyśmy dziewczyny o to, jak godzą pracę z domem, co motywuje je do codziennych działań i skąd w logo Pink No More różowa świnka. 

Jak to się zaczęło?

Pomysł na założenie firmy powstał w 2013 roku. I jak u większości marek z tamtego czasu, była to odpowiedź na nasze prywatne potrzeby i poszukiwania ładnej i praktycznej wyprawki. Już wcześniej się przyjaźniłyśmy, od dawna myślałyśmy o stworzeniu własnej marki, a narodziny dzieci nadały tym planom realnych kształtów. Przy dzieciach wbrew pozorom łatwiej podejmuje się decyzje, dostajemy dodatkowej energii, która każe nam działać. Przynajmniej u nas tak jest. Przez ostatnie 6 lat rynek dziecięcy zmienił się bardzo, powstało setki polskich firm, nie tylko tych wyprawkowych, ale również wnętrzarskich, kosmetycznych, modowych czy wydawnictw literackich. To nas bardzo cieszy, bo oznacza to, że rośnie potrzeba rzeczy ładnych, zdrowych, ekologicznych; dojrzewa świadomość i estetyka. 

Jak to jest z tym różowym kolorem? Lubicie go? W końcu w waszym logo dumnie widnieje świnka.

Jesteśmy mamami córek, nie mamy wyjścia, musiałyśmy polubić róż i brokat. Nazwa Pink No More i świnka w logo były trochę żartem, przewrotnym sprzeciwieniem się wszędobylskiemu kiczowi w modzie dla dziewczynek. Świnka z natury jest różowa, ale lubi taplać się w błotku i jest przeciwieństwem słodkiego zwierzątka. Taka kombinacja nazwy i znaku dobrze odzwierciedlała nasze założenia, czyli projektowania dla dzieci, ale w dorosłej estetyce, którą docenią rodzice. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że to był dobry wybór. Logo i nazwa firmy zapadają w pamięć. Największym komplementem jest to, że markę pamiętają i rozpoznają także tatusiowie, mniej zaangażowani w kompletowanie wyprawki.   

Obydwie jesteście mamami. Jak godzicie pracę z macierzyństwem?

Praca i macierzyństwo to temat rzeka, ciągłe kompromisy, sztuka wyboru. Cały czas się tego uczymy, sięgamy po pomoc ekspertów, np. regularnie zaglądamy do energetycznej Oli Budzyńskiej, żeby zostać paniami swojego czasu. Z różnym skutkiem. Ratuje nas to, że jesteśmy we dwie, w firmie nie mamy ścisłego podziału obowiązków, w razie potrzeby jedna z nas przejmuje stery. Odkąd prowadzimy firmę, urodziło nam się troje dzieci, a w sumie każda z nas ma już po dwoje.

Dzieci są dla was inspiracją?

Ponieważ są one jeszcze malutkie, to tworząc produkty i projektując wzory, korzystamy ze swoich doświadczeń i potrzeb. Wszystko jest testowane również na naszych dzieciach. Tak naprawdę projektujemy, aby podobało się nam, ale cieszy nas to, że doceniają to inne mamy – ufają nam i w tych najważniejszych chwilach chcą, aby towarzyszyły im i ich dzieciom nasze produkty. To bardzo emocjonalna branża.

Na waszym blogu można przeczytać szereg rad dla początkujących rodziców – Pink No More to nie tylko sklep, prawda?

Temat macierzyństwa, zwłaszcza tego wczesnego, jest u nas bardzo żywy. Zauważyłyśmy, że nasze klientki lubią dzielić się przeżyciami, często potrzebują rozmowy lub rady. Pomyślałyśmy, że fajnie byłoby zaoferować naszym mamom coś więcej niż produkty. Wtedy powstał pomysł na blog, ale taki, na którym kobiety mogą otrzymać rzetelną wiedzę na temat ciąży, porodu i wczesnego macierzyństwa. Zależało nam, aby to była taka wiedza praktyczna z polskich realiów, a nie z amerykańskich poradników, wiedza, której mamy mogą w pełni zaufać. Z takiej właśnie potrzeby zrodziła się współpraca z Jeannette Kalytą. Nie mogłyśmy wymarzyć sobie tego lepiej. Jeannette to nie tylko najbardziej znana polska położna z ogromnym doświadczeniem i wiedzą. Jest to również położna, która rozpoczęła w Polsce walkę o godność kobiety na sali porodowej i przywrócenie dziecka w objęcia mamy tuż po porodzie. Strasznie się cieszymy, że możemy razem pracować i pytać ją o tematy, którymi żyją nasze klientki. Na naszym blogu można już przeczytać o symptomach porodu, o bólu, o karmieniu piersią, o udziale partnerów w porodzie, o ciążowych lekturach… Nasza współpraca się rozwija i mamy jeszcze długą listę tematów, które chcemy przygotować dla naszych czytelniczek.

 

Pink No More cały czas się rozwija – jakie są wasze dalsze plany i marzenia?

W tej chwili pracujemy nad nową kolekcją i nowymi wzorami. W najbliższym czasie chcemy też trochę więcej uwagi poświęcić mamie i jesteśmy w trakcie realizacji kilku nowych produktów skierowanych właśnie dla niej. Nie chcemy zdradzić za dużo, ale obiecujemy, że będzie pięknie i kobieco. 

Zapowiada się obiecująco! Trzymamy kciuki za Pink No More i dziękujemy za rozmowę! 

Dziękujemy!

*

Więcej o produktach Pink No More przeczytacie tutaj.