z wizytą u

Z wizytą u Miss Lemonade

Rozmowa z Aleksandrą Maślanką

Z wizytą u Miss Lemonade
Ewa Przedpełska

Na warszawskim Wilanowie, niemal z widokiem na Wisłę, znajduje się jeden z najładniejszych sklepów dla dzieci – Miss Lemonade. To największy w Polsce sklep z niszową modą dziecięcą . Odwiedzający mogą liczyć na nietuzinkową selekcję, udane zakupy i po prostu – na miłą gościnę.

Spacerujemy wzdłuż wieszaków z ubraniami naszych ulubionych marek: Numero 74, Louise Misha, Bobo Choses... Obok czekają dodatki do wnętrz: dekoracje i akcesoria. Dziś rozmawiamy z twórczynią tego miejsca, Aleksandrą Maślanką, a po wnętrzach sklepu oprowadza nas lemoniadowy zespół.

Jak narodziła się Miss Lemonade?

Pomysł na powstanie Miss Lemonade pojawił się w momencie, kiedy na świat przyszła nasza pierwsza córka. Pierwsze dziecko zmienia wszystko, to nowa przygoda i zupełnie inny świat. I właśnie jako kompletny nowicjusz w temacie mody dziecięcej rozpoczęłam poszukiwania czegoś nowego i świeżego. Coraz bardziej zagłębiałam się w świat alternatywnej mody dziecięcej z całego świata. Szukałam dalej i głębiej. W ten sposób odkryłam moc pięknych i nieznanych w Polsce marek.

Wtedy jeszcze nasz wybór był często ograniczony do dużych sklepów sieciowych.

Tak. Wraz z partnerem postanowiliśmy to zmienić i stworzyć przyjazną przestrzeń skupiającą rzeczy wyjątkowe i bezpieczne dla naszych dzieci.

Nazwa jest intrygująca i bardzo miło się kojarzy. Skąd się wzięła?

To dosyć zabawne. Początki powstania nazwy sięgają jeszcze momentu jak byłam w pierwszej ciąży. Ciąża jak to ciąża – wiąże się czasem z różnymi zachciankami. Akurat jedną z moich była… lemoniada. Mogłam ją pić bez końca! To była inspiracja do powstania Miss Lemonade. Uwielbiałam też ogórki kiszone, ale gorzej wpisywały się w konwencję.

W Miss Lemonade widać prawdziwą miłość do mody. Trendy są ważne w waszym życiu?

Bardzo lubię śledzić nowinki modowe, ale raczej jestem typem, który stawia na wygodę. Modę traktuję jako inspirację i odskocznię od trudów dnia. Jestem wierna klasycznym krojom i stonowanym kolorom, ale w modzie dziecięcej uwielbiam to, że daje możliwość szaleństwa. Cosezonowe kontraktacje i selekcja kolekcji to ciężka pracą i równocześnie wspaniała zabawa. Przy wyborze mam z tyłu głowy, jak dana kolekcja czy marka przyjmie się w naszych polskich warunkach, ale zawsze kieruje się własną estetyką.

Jakie były początki Miss Lemonade?

Dosyć trudne… Zaczynaliśmy tylko we dwójkę. Wyszliśmy z korporacji, więc znaliśmy twarde warunki, które stawia biznes. Chcieliśmy, żeby nasz sklep kojarzył się z rodzinną atmosferą dla Klientów i pracowników. Zrezygnowaliśmy z korporacyjnej kultury pracy na rzecz partnerstwa i przyjemności w działaniu. Staramy się utrzymywać taki model, który nie tworzy zbędnych stresów i złożonej struktury. Ze wszystkimi jesteśmy na „ty”, i tak zawsze będzie.

Jak organizowaliście codzienność?

Początki były takie, że w dzień zajmowałam się córką, a partner pracował jeszcze w swojej firmie. Nocami wspólnie przygotowywaliśmy zamówienia, wypełnialiśmy listy przewozowe. W pewnym momencie okazało się, że nie damy rady łączyć życia zawodowego z prywatnym bez poszerzenia zespołu. Mieliśmy ogrom szczęścia, że trafiliśmy na fantastycznych ludzi, którzy wspólnie z nami dzielili pasję do rzeczy pięknych oraz trudy codziennej pracy.

Ważnym momentem było niewątpliwie podjęcie współpracy z Louise Misha. Parę lat temu ich ubrania były w Polsce praktycznie niedostępne, a marka była już rozpoznawalna. Była też czymś nowym i energetyzującym.

Co Was zaskoczyło w prowadzeniu sklepu?

Zdecydowanie bardzo szybki rozwój branży e-commerce, a co za tym idzie wszelkich działań na tym polu. Dostęp do specjalistów w branży IT dla małych firm jest koszmarnie drogi. IT to wąskie gardło dla naszego rozwoju, dlatego aby nie spowalniać, zdecydowaliśmy sami nauczyć się tej tajemnej sztuki.

Prowadzenie sklepu to nie tylko strona i jej wygląd. To również specyfika podejścia do klienta. I to jest nasza siła napędowa – sprostać wymaganiom naszych klientów! Wychodzimy także z przekonania, że trzeba być wiernym swoim wartościom i założeniom. Wierzymy w ludzi, dlatego wiemy, że za powodzeniem Lemoniady stoi cały zespół. Staramy się traktować każdego, kto odwiedza nasz sklep, jak naszego przyjaciela, z którym dzielimy podobne pasje.

Jak dziś wygląda Pani dzień?

Przede wszystkim jestem mamą trójki dzieci (2 dziewczyn i chłopca). Połączenie obowiązków rodzinnych z zawodowymi nie jest łatwe, ale daje ogromną satysfakcję i przyjemność. Praca jest moją pasją , dlatego odpoczywam w biegu. Mimo, że czasem zarywam nocki, to nie zamieniłabym się z nikim. Obecnie mam większy komfort pracy, ponieważ stworzyliśmy cudowny zespół osób odpowiedzialnych i zaangażowanych. Nie muszę zajmować się każdą sprawa osobiście, moja rola sprowadza się do planowania.

Jakie są Pani dalsze marzenia i plany ?

Jesteśmy małą motorówką, która manewruje w burzy między wielkimi statkami, jak np. Zalando. Jest to trudne, ale wierzę że nasza pasja i determinacja pozwolą nam zostać zauważonym przez rodzimych Klientów. Szczególnie tych szukających rzeczy wyjątkowych i nieoczywistych.

Chcielibyśmy, aby Miss Lemonade było synonimem jakości. Aby zakupy kojarzyły się naszym Klientom z przyjemnością, a nie obowiązkiem. Aby każda nadawana przesyłka wywoływała choćby najmniejszy uśmiech i radość u odbiorcy. Podnosimy sobie cały czas poprzeczkę, ulepszamy, ale przy okazji chcemy zachować ten przyjacielsko-rodzinny klimat. Odkrywamy nadal dziecięcy świat mody i czerpiemy z niego jak najwięcej radości. W naszych głowach kiełkuje mnóstwo pomysłów, które na pewno będziemy chcieli zmienić z marzeń w realne przygody.

Dziękujemy za rozmowę!

A naszych czytelników zapraszamy na osobisty spacer po lemoniadowym sklepie.