z wizytą u

Z wizytą u Looks by Luks

Nakrycia głowy z Sopotu podbijają świat

Z wizytą u Looks by Luks
Aga Stodolska

Kto lubi spacerować po Starym Sopocie, ten na pewno trafił na ich pracownię i butik przy kameralnej ulicy Haffnera. Kto lubi modę i styl, ten na pewno też zna tę markę. Jakiś czas temu zwróciła uwagę turbanami w rozmiarach dla małych i dużych – i dla noworodków, i dla ich mam. Nakrycia głowy Looks by Luks szybko podbiły nasze serca, i to nie tylko dlatego, że są piękne i modne.

Jak bardzo są równocześnie praktyczne – to wiemy doskonale, my, którym włosy w oczach już przeszkadzają przy nieustannym nachylaniu się do dzieci, nie mówiąc o tym, że kwestia „nieidealnej” fryzury została rozwiązana raz na zawsze. Jesteście ciekawi, kto stoi za tą marką? Postanowiłyśmy podpatrzeć, jak wygląda zaplecze Looks by Luks. Poznajcie Sylwię i Marcina, twórców turbanów idealnych.

Nazwy waszego przedsięwzięcia nie trzeba rozszyfrowywać, jest świetna.

Sylwia: Nazwę wymyśliliśmy wspólnie z naszą przyjaciółka Kasią podczas burzy mózgów, siedząc na kawie w warszawskiej kawiarni Kolonia. Początkowo myśleliśmy, żeby w nazwie pojawiło się słowo „turban” lub jego pochodna. Jednak już wtedy czuliśmy, że w przyszłości turbany nie będą jedynym naszym produktem, więc szukaliśmy nazwy bardziej pojemnej. Wiedzieliśmy też, że chcemy wykorzystać w niej nasze dość oryginalne nazwisko. Na nasz ślub w 2012 roku wymyśliliśmy koktajl „She’s got the Luks” i to stąd pomysł na eksperyment z użyciem naszego nazwiska w taki sposób. Myśleliśmy o „Boho Luks”, „Vintage Luks”, potem „Looks like Luks”… Nazwę „Looks by Luks” zaproponował Marcin, i to było to.

Skąd wziął się pomysł na nakrycia głowy?

Marcin: To turbany wybrały nas, a nie my świadomie wybraliśmy je jako nasz biznes! Podczas podróży do Meksyku w styczniu 2014 roku Sylwia, która była wtedy w 5. miesiącu ciąży z Teo, zakochała się w turbanie na głowie małej dziewczynki w kubańskiej restauracji. Tak jej to zapadło w pamięć, że postanowiła, że jeśli kiedyś będziemy mieli córkę, to koniecznie musi ona nosić coś podobnego. Sylwia uwielbiała nosić turbany, które czasem udało jej się dorwać w jakimś vintage shopie zagranicą. Kiedy na świat przyszła nasza córka Mia, temat turbanu powrócił przy kompletowaniu wyprawki. Przy pomocy mojej mamy, która kiedyś prowadziła działalność krawiecką, uszyliśmy Mii jej pierwsze turbany. Śmiejemy się czasem, że Mia jest w turbanie urodzona. Sylwia dość często publikowała zdjęcia naszej córki na Instagramie. Zarówno tam, jak i na spacerach, wiele osób komplementowało jej nakrycie głowy i dopytywało, czy możemy taki turban uszyć dla nich. Po wielu miesiącach, za namową przyjaciółki Marty, Sylwia uszyła parę sztuk dla znajomych.

I tak rozpoczął się łańcuszek poleceń?

Sylwia: Strona internetowa wystartowała w listopadzie 2017 roku. Jednak bardzo szybko okazało się, że jedna osoba na macierzyńskim z dzieckiem w domu nie jest w stanie robić wszystkiego po nocach: szyć, wysyłać przesyłek, prowadzić działalność marketingową na social media, administrować. Powoli zaczęliśmy zatrudniać dodatkowe osoby do pomocy. Marcin z doskoku pomagał poza regularnymi godzinami swojej pracy, np. jeździł ze mną na targi w weekendy. Jednak od początku tego roku również Marcin dołączył na stałe i teraz razem rozwijamy nasz biznes.

Epoka modystek już się skończyła, choć na szczęście kapelusze wracają do łask. Nakrycia głowy to wciąż modowa nisza?

Sylwia: Tak było jeszcze 2 lata temu, kiedy wiele osób łapało się za głowę, słysząc słowo turban. A przecież turbany nosi się w róznych kulturach od wielu lat i również w Polsce swego czasu były bardzo modne. My postanowiliśmy trochę je odczarować i chyba nam się udało. Nasze turbany noszą kobiety w każdym wieku, zarówno dziewczynki jak i starsze, o różnym kolorze skóry, z Polski, ale i z Afryki, bo tam też sprzedajemy nasze produkty. Kobiety zarówno zdrowe, jak i te chore, bo wspomagamy darmowymi turbanami dziewczyny ze Stowarzyszenia Niebieski Motyl, chorujące na raka jajnika. Zdecydowanie przetarliśmy szlak, wypromowaliśmy turbany w Polsce, a teraz również kreujemy na nie modę w Europie, prezentując je na międzynarodowych targach. Posiadamy największy wybór turbanów z najlepszej jakości dzianin ekologicznych i produkujemy swoje kolekcje z własnymi wzorami. Tego nie znajdziesz nigdzie na świecie. Do tego od ponad roku rozszerzyliśmy nasz asortyment o opaski dla dorosłych, których próżno było szukać na naszym rynku.

Macie modowe poczucie misji?

Marcin: Zdecydowanie! Oprócz wewnętrznej potrzeby prowadzenia biznesu etycznie i świadomie z poszanowaniem środowiska naturalnego, chcemy również dostarczać naszym odbiorcom produktów nie tylko świetnej jakości, ale także unikatowych, których na próżno szukać gdzieś indziej. Dlatego niedługo pojawią się u nas kolejne nowości.

U was ekologiczny i etyczny proces produkcji to coś dużo więcej niż PR.

Sylwia: Przede wszystkim sami od wielu lat żyjemy w duchu ekologicznym i less waste. Kupujemy ekologiczną żywność, ograniczyliśmy konsumpcję mięsa prawie do zera, mocno ograniczyliśmy ilość plastiku generowanego przez nasze gospodarstwo domowe. Naturalnie więc przekładamy to, co dla nas istotne w życiu prywatnym, także na działalność, jaką prowadzimy. Większość materiałów, jakich używamy w produkcji, jest pochodzenia organicznego, etycznego i zrównoważonego, z odpowiednimi certyfikatami OEKO-TEX, GOTS i Blue Sign. Mamy też plan, by w 2020 roku całkowicie odejść od materiałów nieorganicznych, a tam, gdzie to niemożliwe, używać ich odmian re- lub upcykligowanych.

Wyeliminowaliście plastik z opakowań.

Marcin: I gdzie się da, wykorzystujemy też ponownie kartony, w jakich otrzymujemy zamawiane przez nas materiały, folię bąbelkową, jeśli takową ktoś nam wyśle, segregujemy odpady, nawet naszą kuchnię w biurze wyposażyliśmy w wielki przelewowy filtr wody ze stali nierdzewnej, taki sam, jaki mamy w domu. Dbamy też o to, by tworzyć jak najlepsze warunki pracy dla naszych pracowników i być firmą odpowiedzialną społecznie. To ostatnie realizujemy, wspierając organizacje non-profit, jak wspomniane wcześniej Stowarzyszenie Niebieski Motyl i fundację The Ocean Cleanup, której celem jest oczyszczenie oceanów z wszechobecnego plastiku.

Cała wasza kampania Jesień/Zima 2019/20 ma bardzo mocny wydźwięk proekologiczny.

Sylwia: Chcemy zwrócić uwagę jak największej liczby osób na problem zmian klimatu oraz zanieczyszczenia środowiska i edukować, co możemy zrobić, by z tym walczyć. Mamy jeszcze bardzo dużo pomysłów do zrealizowania w zakresie ekologii i odpowiedzialności społecznej, więc na pewno nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Z jakich branż wyszliście, by tworzyć Looks by Luks?

Marcin: Sylwia ma rozległe doświadczenie z wielu branż: gastronomii, eventowej, finansowej, a nawet z przetwórstwa tworzyw sztucznych. Ja całe zawodowe życie przepracowałem w branży nowych technologii, mimo że z wykształcenia jestem prawnikiem. Jak widać żadne z nas nie miało stricte doświadczenia w produkcji i sprzedaży odzieży, chociaż tym właśnie zajmowała się moja mama, kiedy byłem dzieckiem, ale może to jest właśnie kluczem do sukcesu. Obydwoje pracowaliśmy w miejscach, gdzie wiele się nauczyliśmy o sprzedaży, marketingu internetowym i obsłudze klienta, a to wszystko się teraz niezwykle przydaje.

Jesteście partnerami w życiu prywatnym i zawodowym.

Sylwia: Tak, poznaliśmy się 12 lat temu na imprezie w Sopocie, kiedy chwilowo przebywałam w Polsce, żyjąc od wielu lat za granicą, a Marcin dopiero skończył studia. Myślę, że jeśli ktoś by nam wtedy powiedział, że będziemy kiedyś razem pracować, prowadząc firmę odzieżową, to wybuchnęlibyśmy śmiechem. Chociaż od wielu lat namawiałam Marcina na własny biznes, to jednak dopiero teraz nasze losy tak się potoczyły, że stało się to naszą rzeczywistością. W życiu chodzi właśnie o to, aby wykorzystywać szanse, jakie daje nam los. Czasem niepozorne sytuacje i niewinne decyzje potrafią wywrócić nasze życie do góry nogami i nie należy się tego bać!

A co z granicą pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym?

Marcin: Jest dość płynna. Mimo że staramy się nie rozmawiać o pracy w domu z dziećmi, to nie jest to zawsze możliwe. Z drugiej strony często łączymy obowiązki zawodowe z planami prywatnymi. Połączyliśmy sesję zdjęciową naszej najnowszej kampanii na Islandii z urlopem, dzięki czemu nie potrzebowaliśmy nigdzie dodatkowo lecieć i spędziliśmy cudowny rodzinny czas, podróżując po wyspie. Planując spotkania w innych miastach, też staramy się zawsze umówić z dawno niewidzianymi znajomymi, czy spędzić jakoś wyjątkowo czas z dziećmi. Tam, gdzie możemy, bierzemy je ze sobą. Będąc niedawno służbowo w Warszawie udało nam się na przykład razem z dziećmi polatać w tunelu aerodynamicznym i poczuć się jak prawdziwi skoczkowie spadochronowi. Wierzymy, że także trzecie dziecko, którego urodzi się na początku przyszłego roku, nie zaburzy nam tego balansu, jaki sobie wypracowaliśmy w ostatnim czasie.

Tego wam życzę! Dziękuję za rozmowę.