Z czym do młodej mamy
Prezenty dla tej, która właśnie dała nowe życie
Drogie mamy, pamiętacie, jak czułyście się, gdy po wielu miesiącach ciąży nowo narodzony mikrus w końcu wylądował w waszych ramionach? Na pewno wzruszone nie do opisania, przejęte jak nigdy w życiu, ale też – wykończone. „Cud narodzin”, powiadają. My dopowiadamy: „tak, ale nie bez naszej harówki!”.
Dlatego postanowiłyśmy zasugerować wszystkim, którzy nas czytają, by odwiedzając nowo narodzonego malucha, obdarować też jego rodzicielkę. W końcu właśnie wykonała kawał naprawdę niesamowitej roboty! Przewodnik po tym, co przyda się tej, która ma za sobą najbardziej wyjątkowy maraton w życiu, przygotowałyśmy wspólnie z Magdaleną Linke-Koszek.
Magdalena to człowiek orkiestra. W zasadzie równocześnie rzuciła prestiżową robotę prawniczki w międzynarodowej kancelarii, wystartowała z własną firmą wspierającą przedsiębiorczość kobiet i… zaszła w ciążę. Her Impact, aplikacja, którą stworzyła na zasadzie start-upu z partnerką biznesową Karoliną Cwaliną-Stępniak, wspiera zmiany w systemie edukacji, umacnia pracowniczki w core’owych kompetencjach i oferuje kursy oraz mentoring wspierające ich rozwój zawodowy.
Magdalena, która ma ciekawą drogę zawodową – równolegle studiowała prawo i historię sztuki, od środka poznała zarówno pracę w fundacjach, redakcjach, instytucjach kultury, jak i korporacjach – wie, jak bardzo istotne jest to, by ktoś w odpowiednim momencie zadał ci właściwe pytanie, podsunął dobry przykład.
Teraz, jako młoda mama, będzie znała od podszewki wyzwania, z którymi borykają się pracujący rodzice. Na początku zestresowałam się tym połączeniem ciąży z własnym biznesem. Ale ostatecznie wyszło na plus, teraz już wiem chociażby, jak i o czym mówić do innych matek. Nigdy nie ma dobrego momentu na ciążę, na rzucenie dobrze płatnej pracy. To trzeba po prostu zrobić. Mam niezwykłą satysfakcję, że sprawdzam się na obu polach – mówi dziś Magda. W naszej sesji towarzyszyła jej przyjaciółka Sandra Kpodonou, kolorystka, modelka plus size i właścicielka niszowej marki streetwearowej. Sandra, choć sama nie ma dzieci, jest wyrocznią w sprawie prezentów dla świeżo upieczonych mam.
Jako mama dwumiesięcznej Flavii Magda jest zachwycona naszym pomysłem obdarowywania nie tylko bobasa: To bardzo fajne i rzadkie myślenie, żeby z okazji urodzin dziecka sprezentować coś młodej mamie! Pięknie jest z czystej ludzkiej empatii powiedzieć kobiecie: „świetnie się spisałaś!”. Bo ktoś, kto przechodzi przez hormonalną burzę i mierzy się z masą obaw, czy dobrze wypełnia swoją rodzicielską rolę, naprawdę potrzebuje poczuć się doceniony – przyznaje Magdalena. Kiedy urodziła Flavię, najpierw się popłakała, a potem pomyślała też o sobie: „wow, pięknie, udało mi się! Wielomiesięczna misja zakończyła się sukcesem”.
Mile zaskoczyli ją rodzice, którzy odwiedzili powiększoną rodzinę po porodzie i przynieśli Magdzie dyskretne złote kolczyki, które nosi odtąd bez przerwy. Po pierwsze dali prezent mnie, swojemu dziecku, a po drugie wnuczce – śmieje się moja rozmówczyni, która dostała też do szpitala przepiękny bukiet od Michała, swojego męża. Miał dedykację „Dla moich dziewczyn”, i chyba teraz już na zawsze pozostaniemy „jego dziewczynami” – opowiada rozczulona.
STUDIO UFMED
Magdalena rodziła w szpitalu na placu Starynkiewicza w Warszawie, miała tam świetną opiekę i czuła się doskonale zaopiekowana po planowej cesarce. Do domu wróciła jednak dość obolała, bo po drodze uszkodzono jakiś nerw i przez kilka dni chodziła zgięta w pół: Czułam się niezbyt kobieco i potrzebowałam czegoś przyjemnego, jakiejś odskoczni od poczucia, że jestem rekonwalescentką po operacji – wspomina. Idealny w takiej sytuacji byłby prezent w formie vouchera do Studia Masażu Ufmed. Jego założycielka, Małgorzata Bąk, specjalistka od masażu powięziowego, bardzo holistycznie podchodzi do każdego klienta. Z myślą o młodej mamie poleca drenaż limfatyczny. Pomaga pozbyć się z organizmu wody nagromadzonej przez całą ciążę, a przy tym ujędrnia skórę, o którą trudno już było zadbać w końcówce ciąży, ze względu na powiększające się gabaryty. Masaż przyjemnie rewitalizuje zmęczone ciało i pozwala bardzo ostrożnie, pod okiem specjalistki, rozpocząć proces powrotu do formy.
Dziewczynom po cesarce, takim jak Magdalena, Ufmed rekomenduje serię zabiegów likwidowania blizny po cięciu. Właśnie w momencie, w którym jest teraz nasza bohaterka, czyli po 6-8 tygodniach od porodu, młodziutkie mamy mogą zacząć proces tzw. mobilizacji blizny pod okiem fizjoterapeuty. Polega on na delikatnym rozciąganiu uruchomiającym tkanki wokół, dzięki czemu skóra w miejscu cięcia staje się mniej napięta i przestaje „ciągnąć”, a świeżo upieczona mama szybciej wraca do prawidłowej, godnie wyprostowanej postawy. Bo przecież właśnie nadchodzi czas patrzenia w przyszłość z dumnie podniesioną głową!
MARGA COLLABORATION
Magdalenie już od kilku tygodni marzy się powrót na matę. Przed ciążą bardzo lubiłam intensywne ćwiczenia, jestem fanką stołecznego studia Yoga Beat, dokąd chodziłam na zajęcia łączące jogę z elementami baletowymi czy aerobowymi – opowiada. Całą ciążę uprawiałam sport, bo bardzo dobrze się czułam, nie miałam żadnych komplikacji poza cukrzycą ciążową, przy której sport jest wręcz zalecany. Oczywiście w ósmym czy dziewiątym miesiącu ruszałam się już bardzo delikatnie, praktykowałam złagodzone wersje asan, robiłam więcej pozycji baletowych – tłumaczy Magdalena. W pandemii korzystała też dużo z ćwiczeń online dla ciężarnych, które udostępnił jej brat prosto ze studia jogi w Amsterdamie, gdzie mieszka.
Magdalena widzi, jak dużo dało jej bycie aktywną, bo gdy po kilku tygodniach zaczęła wytracać wagę i wodę zgromadzoną przez ciążę, z przyjemnością zauważyła, że ciało jest ładnie wysmuklone. Dlatego kolejnym idealnym prezentem dla Magdy byłaby mata do jogi firmy Marga Collaboration. Wybrała sobie wzór Leaf z serii Minimal Collection. Podoba mi się jej minimalistyczny wzór i to, że jest ekologiczna – deklaruje nasza bohaterka. Maty Marga powstają z naturalnego kauczuku i mikrofibry, są wolne od szkodliwych substancji chemicznych, zapakowane w tekturowe pudełka z recyklingu i robione na indywidualne zamówienie. Oczywiście dla śmiałej joginki istotne jest też to, że nawet przy najbardziej dynamicznym powitaniu słońca mata nie będzie się ślizgać, a po gorącej sesji jogi bikram [jogi gorącej, w podgrzewanej sali – przyp. red.] wystarczy ją lekko przemyć delikatnym środkiem czyszczącym, by była jak nowa.
W artykule wystąpiła mata Leaf z serii Minimal Collection.
YELLOW MEADOW
Połóg jest często dla młodych mam czasem odkrycia, jak bardzo fizycznym procesem jest rodzicielstwo. Nocne poty, te wszystkie wkładki laktacyjne w staniku, zmieniające się ciało, nowe blizny lub nacięcia… – wymienia Magda. To wszystko sprawia, że potrzebujemy się z nowym ciałem poznać, oswoić. Wspaniałym prezentem dla młodej mamy będzie na pewno coś kobiecego, w czym ładnie się wygląda, ale i wygodnie funkcjonuje, np. karmiąc piersią – zauważa mama Flavii. Nawet jeśli z początku nie wychodzisz ze szlafroka czy koszuli do karmienia, warto, żeby te ubrania były ładne, niezwyczajne, bo będą ci przez pewien czas bardzo bliskie. Żeby w tym czasie, który dla wielu osób może być trudny, poczuć się nieco odświętniej, może nawet zmysłowo – uważa Magda.
Dlatego wybrała sobie piękne kimono Honeymoon polskiej marki Yellow Meadow. Tworzone w duchu slow fashion ubrania podlegają uważnej kontroli jej twórczyń – sióstr, które wierzą, że moda do noszenia po domu musi być nie tylko funkcjonalna i wytrzymała, lecz także piękna. Unikatowe wzory projektowane są specjalnie dla marki przez Annę Stefańską. Ubrania z naturalnych materiałów z przewagą tkaniny bambusowej, z której także wykonano kimono, szyte są w całości w Polsce. Moja garderoba utrzymana jest raczej w stonowanych barwach, dlatego wzór z motywem kwiatowym i elementami czerwieni oraz beżu najbardziej przypadł mi do gustu. Bardzo podoba mi się też sama forma kimona: jest idealna na lato, bardzo kobieca i zwiewna. Nada się zarówno wtedy, gdy chcemy wypić rano kawę w ogrodzie, nie spiesząc się z ubieraniem, jak i podczas luźnej rozmowy okołopracowej na Zoomie – mówi Magdalena.
W artykule wystąpiło kimono Low Tide.
SI SI BEE
W pierwszych dniach mojego macierzyństwa chciałam być mamą idealną: tutaj wstawiłam pranie, tam zrobiłam coś do jedzenia, korzystając z tego, że dziecko spało, i efekt był taki, że byłam wykończona – wspomina nasza bohaterka. Uznałam, że to droga donikąd. Poczułam się lepiej, kiedy zaczęłam przeznaczać chwile na swoje sprawy: czasem na pracę, czasem na drobne przyjemności – relacjonuje. Do tych ostatnich Magdalena zalicza drobne rytuały pielęgnacyjne, które pozwalają zadbać o siebie po ciąży. Lubi mgiełki do twarzy, które przynoszą ulgę od nocnych potów, czy olejki, dzięki którym czuje się fajniej sama ze sobą.
Kosmetyki bardzo poprawiają mi humor, to taki mój mały rytuał pośród tych wszystkich dziwnych, średnio komfortowych sytuacji typu spanie w staniku, co kiedyś wydawało mi się niemożliwe – śmieje się. Dlatego wybrałyśmy dla Magdy kosmetyki z Manufaktury si si bee, które powstały z potrzeby serca i skóry. Ich twórczyni sama potrzebowała delikatnych, a jednocześnie intensywnie pielęgnacyjnych, naturalnych kosmetyków, i takie właśnie kremy, mydła i dezodoranty tworzy z rygorystycznie kontrolowanymi kontrahentami według własnych receptur. Oparte są na bazie naturalnych olejów i maseł roślinnych, a dobroczynny skład uzupełniają olejki eteryczne użyte w bezpiecznych stężeniach. Odżywczo-ochronny krem olejowy, który rekomendowałyśmy Magdzie, wspiera swoim składem intensywną regenerację skóry i zapobiega jej przesuszaniu, zaś naturalne mydło zawierające masło shea, oleje kokosowy i rycynowy oraz masło kakaowe delikatnie oczyszcza, jednocześnie łagodząc stany zapalne i podrażnienia. Będzie w sam raz, by ukoić ciało zmęczone nową rolą, jeszcze trochę obolałe i gdzieniegdzie podrażnione!
THE SLINGS
Na koniec prezent, który w równym stopniu powinien przydać się mamie i córce: chusta kółkowa The Slings. Piękny design tego przedmiotu idzie w parze z jego funkcjonalnością – wymyśliły go wszak trzy matki, które wiedziały, że innym rodzicom nie można wcisnąć byle czego. Ich produkt w siedmiu pięknych wzorach to połączenie szlachetnego lnu i ładnych kółeczek wytwarzanych w certyfikowanej rodzinnej manufakturze. Razem z chustą dostajemy pięknie podany, przyswajalny (!) know-how (każda mama, która poległa na wiązaniu chusty tkanej, wie, o czym mowię), i informację, jak The Slings pielęgnować. Magdzie chusta będzie się na pewno bardzo przydawać, bo już dziś przyzwyczaja maleńką córeczkę do życia miejskiego. Chodzimy z Flavią wszędzie: na eventy, gdzie jest bezpiecznie, na wystawy, okazjonalne spotkania ze znajomymi czy kontrahentami na świeżym powietrzu – opowiada.
Sierpień upływa im pod znakiem wyprawy do dziadków Flavii w Kujawsko-Pomorskim, na jesieni planują wypad do północnych Włoch, na urodziny przyjaciółki Magdaleny. Z berbeciem smacznie śpiącym w chuście będzie można nawet wziąć udział w aperitivo, bo The Slings uwalniają obie ręce – do trzymania kieliszka i przekąski! A potem, ciut większa Flavia będzie być może ciekawsko wyglądać z chusty na szkockie wyżyny. Tam też chcą się bowiem wybrać Magda i Michał w nadchodzącym roku. Chusta przydaje się przez długie miesiące, a ciekawski bobas może oglądać świat z bezpiecznej pozycji na brzuchu mamy. Tak właśnie chcemy ją wychowywać: blisko nas, a jednocześnie w świecie, pośród ludzi – deklaruje Magda Linke-Koszek.
W artykule wystąpił model Rio.
*
A wy jak widzicie obdarowywanie młodych mam? Co najbardziej wam się spodobało spośród prezentów, które dostałyście albo wręczyłyście? A co było prezentem zupełnie nietrafionym?
Nasz redakcyjny ranking najmniej udanych prezentów otwierają:
- obcisła seksowna bielizna („Bo przecież o związek też trzeba dbać!”), w której nie sposób ani spać, ani karmić
- bardzo intensywne perfumy, na które bobas reaguje atakiem niepohamowanego wrzasku („Będziesz teraz dużo leżeć, to możesz przy tym ładnie pachnieć”)
- strój do crossfitu albo kettle („Przydałoby się zacząć zrzucać te kilogramy…”)
- baaardzo grube książki w wydaniu papierowym, od których trzymania omdlewa jedna ręka – bo druga zajęta jest podtrzymywaniem główki śpiącego lub jedzącego niemowlęcia („Przez pierwsze tygodnie przecież i tak tylko leżysz i karmisz”)
- koszule do karmienia lub podomki, w których wygląda się jak własna emerytowana ciotka („Bo jeszcze trochę minie, nim stracisz ten brzuszek!”).
Dopisujcie swoje hity i kity!
Materiał powstał we współpracy z: Studio Ufmed, Marga Colaboration, Yellow Meadow, Si Si Bee, The slings
Ilość komentarzy: 4!
Butelka wina – dla mnie, jako karmiącej, zdecydowanie kit;)
A przecież mogłoby być bezalkoholowe!
Jak dobrze nie mieć dzieci
Chyba każdej mamie z waszych artykułów przydałby się kurs pielęgnacji noworodka u fizjoterapeuty. Ciagle tylko zdjęcia z dzieckiem noszonym w pionie z wygięta główka do tylu. W chuście zawiązane tak ze bez podtrzymywania by wypadło. Jesteście portalem branżowym wiec moglibyście na to zwrócić uwage