Oczekiwanie na dziecko to cudowny, ale też pełen wyzwań czas. Warto go sobie umilić drobnymi przyjemnościami, a według nas czystą frajdą jest poszukiwanie idealnych akcesoriów dla niemowląt. Kochamy to i dzielimy się naszymi najnowszymi odkryciami, a w ramach mniejszych i większych przyjemności zapraszamy również do udziału w konkursie. (konkurs rozwiązany)
Kiedy zaczynamy jako rodzice przekazywać swoim dzieciom wartości i spojrzenie na świat? Wierzymy, że nie trzeba czekać do etapu świadomych i poważnych rozmów. Od samego początku pokazujmy, co jest ważne, piękne, warte uwagi. Również w codziennych wyborach. Przykład? Przemyślana wyprawka dla malucha stawiająca na jakość, a nie ilość. W cyklu Wyprawka z Ładne Bebe przedstawiamy wyprawkowe hity skompletowane zgodnie z zasadą „mniej znaczy więcej”. Estetyczne, bezpieczne i często zaprojektowane tak, by być w użytku dłużej niż kilka pierwszych tygodni. Z wyselekcjonowanych produktów przedstawionych marek przygotowałyśmy wyprawkę do wygrania w konkursie – jego zasady znajdziecie na końcu artykułu. Poznajcie nasze wybory.
PELLIANNI
Szwedzka marka Pellianni dostępna w Babyland to esencja skandynawskiego designu. Akcesoria i zabawki wykonane są z certyfikowanych tkanin i drewna. Uroczy gryzak-rakieta i kocyk z tej samej serii to obowiązkowe wyposażenie dla maluchów gotowych do eksplorowania świata, a w przyszłości może też innych planet! Gadżety marki zapakowane są w piękne papierowe pudełka, które same w sobie wyglądają jak dany od serca prezent.
W artykule wystąpiły gryzak i kocyk marki Pellianni dostępne w sklepie Babyland.




LUILUK
Pierwsze tygodnie (a czasem i lata!) życia z dzieckiem to nauka zaginania czasoprzestrzeni. Trwające wieki godziny układają się w mijający w mgnieniu oka dzień. Nie wiemy, jak to wyjaśnić od strony naukowej, ale znamy sposób na okiełznanie czasu i zachowanie tych chwil. Album „Twoje dzieciństwo” możecie uzupełniać po swojemu, zależnie od tego, czy dane wspomnienie lepiej wyrażają słowa, zdjęcia czy ilustracje. Pozostaje jedynie pytanie – jak znaleźć na to czas?
W artykule wystąpił album „Twoje dzieciństwo” Luiluk.




BBTB
BBTB to miejsce z produktami dla niemowląt starannie wyselekcjonowanymi pod kątem bezpieczeństwa. O tej kwestii nie zapominamy przy temacie pielęgnacji wrażliwej skóry malucha, która ma specyficzne potrzeby. Wybieramy delikatne kosmetyki i antyalergiczne akcesoria pomocne przy walce z ciemieniuchą. Odpowiedzią na potrzeby niemowląt jest także butelka Comotomo. Miękka w dotyku, naturalna w kształcie, eliminuje najczęstsze powody odrzucenia butelki. A przez to odpowiada też na potrzeby mamy – wyjścia bez stresu na dłużej niż 15 minut czy spokojnej nocy podczas czuwania taty.
W artykule wystąpiły: butelka Comotomo, organiczna szczoteczka do wyczesywania ciemieniuchy, gąbka konjac, emulsja do mycia i krem na ciemieniuchę Kokoso Baby.






3KIWI.PL
3KIWI.PL to concept store, w którym znajdziecie ogromny wybór artykułów premium dla niemowląt. Wśród marek jest kultowe Stokke z przemyślanymi od A do Z projektami. Jednym z najpopularniejszych jest składana wanienka. Wkładka niemowlęca będzie pomocna dla mniej pewnych siebie (i siły swoich rąk) rodziców. Po jej wyjęciu wanienka może służyć nawet do 4. urodzin. Możliwość złożenia spodoba się zarówno domatorom z niedostatkiem miejsca w łazience, jak i rodzinom w ciągłej podróży.
W artykule wystąpiła składana wanienka z wkładką niemowlęcą Stokke dostępna w 3KIWI.PL.



TEXPOL
Antyalergiczne i antybakteryjne właściwości lnu doceniamy nie tylko latem! Klasyczna bambusowa tkanina wzbogacona o len jest jeszcze delikatniejsza i bardziej wytrzymała. Dzięki temu wyprawkowe elementy mogą być przydatne dłużej i na różne sposoby. Ręcznik z kapturkiem otuli po kąpieli również kilkulatka, a otulacz może posłużyć za koc podczas rodzinnego pikniku. Do dobrze znanych okryć warto dołączyć zestaw chusteczek pielęgnacyjnych. Posłużą nie tylko przy noworodku. To ekologiczna alternatywa dla jednorazówek, również przy wycieraniu rączek i buzi przy pierwszych próbach jedzenia.
W artykule wystąpiły: ręcznik z kapturkiem, chusteczki pielęgnacyjne i otulacz z serii Linen Line marki Texpol.





BEABA
Rodzice chcieliby swoim maluchom przychylić nieba. Technicznie nie da się tego zrobić, ale można zapewnić im jak najlepsze warunki otoczenia. Ultradźwiękowy nawilżacz to bezpieczny sposób na zachowanie odpowiedniego poziomu wilgotności powietrza we wnętrzu. Teraz, latem, może być również używany jako odświeżacz. O każdej porze roku cenimy możliwość szybkiego i komfortowego wyczyszczenia noska dziecka elektronicznym aspiratorem. Ten gadżet, dzięki wymiennym nakładkom, sprawdzi się też u starszych niemowląt i przy wyjątkowo męczącym katarze.
W artykule wystąpiły ultradźwiękowy nawilżacz powietrza oraz elektroniczny aspirator do nosa Beaba.




PINK NO MORE
Pajacyk w owocowy wzór z ozdobną falbanką to sama słodycz! Oczywiście ważne są również jego funkcje praktyczne. Zapięcie na napy na całej długości, stopki i opcja rękawiczek – to najwygodniejszy strój dla malucha. Ale umówmy się – to wisienki są wisienką na torcie. Do tego kolorystycznie dopasowany kocyk, wszechstronny otulacz i mała dama ma pełną stylizację na letni spacer!
W artykule wystąpiły pajacyk, otulacz i kocyk Pink No More.





YELLOW MEADOW
A co dla mamy? Mamy coś sprawdzonego na dobry początek i koniec dnia. Właściwie na każdą porę! Bo wzorzysty szlafrok od Yellow Meadow to opcja nie tylko na przedłużające się poranki. Otul się bambusową tkaniną w subtelny niebiesko-biały print, wystaw twarz do słońca – na własnym balkonie poczujesz się jak na greckiej wyspie. W takim szlafroku nie tylko pięknie wspomina się wakacje, ale też planuje kolejne, i przede wszystkim – celebruje teraźniejszość.
W artykule wystąpił szlafrok Yellow Meadow.



ZASADY KONKURSU
Każda z marek opisanych w artykule przygotowała niespodziankę, które razem stworzą wyprawkę dla autorki zwycięskiej odpowiedzi.
Zasady są proste. Wystarczy napisać w komentarzu odpowiedź na pytanie: Jaki element wyprawki uważałaś za zbędny, a jednak okazał się strzałem w dziesiątkę?
Dzielcie się swoimi odpowiedziami do 29 lipca. Wyniki ogłosimy tutaj 3 sierpnia. Regulamin naszych konkursów znajdziecie tu.
*
ROZWIĄZANIE KONKURSU
Ogłaszamy, że konkurs wygrała Marta, autorka poniższego komentarza:
Dla mnie całkowicie niespodziewany must-have to Drużyna Pierścienia.
Jakiś szczęśliwy układ gwiazd sprawił, że byłam zawsze bardzo samowystarczalna i bardzo samodzielna, a korzystanie z pomocy innych, nie przemknęło mi w mojej dorosłości nawet przez jedną, małą myśl. A jednak, nawet w życiu Zośki-Samośki (a właściwie Marty) przychodzi taki moment- i może to być właśnie pojawienie się nowego, pachnącego, rumianego bobasa- że potrzebuje zebrać sobie drużynę, która pomoże w wykonaniu życiowej misji. Pamiętacie Frodo z Władcy Pierścieni? Frodo jest jak młoda matka, tylko ma bardziej owłosione stopy. Frodo niesie największy skarb ale też największy ciężar. Z jednej strony jest jakby powołany do swojej roli i wiele rzeczy przychodzi mu naturalnie, ale z drugiej: potrzebuje przewodników, którzy przeprowadzą go przez nieznane i pomocników, którzy wykonają misje poboczne żeby jego droga była łatwiejsza.
Marto z przeszłości, wiedz, że przez nieznane ścieżki porodu może Cię przeprowadzić wspaniała położna lub doula, przez meandry karmienia piersią- certyfikowany doradca laktacyjny, a jak za długo będziesz błądzić w gąszczu baby bluesa to spokojnie wyprowadzi Cię z niego psychoterapeuta. Zakupy, ciepłe posiłki, czasami kwestie urzędowe, czujne oczy i czułe dłonie kiedy odpoczywasz- to wszystko misje poboczne, które można powierzyć partnerowi, mamie, przyjaciółce czy siostrze. Oni wszyscy z chęcią zgłoszą swój łuk, swój miecz i swój topór (chyba już za dużo tej Tolkienowskiej analogii…), a Ty będziesz mogła skupić się na tym co najważniejsze. Cokolwiek to dla Ciebie znaczy.
Niebawem skontaktujemy się z laureatką, a wszystkim komentującym dziękujemy za wyznania, porady i wskazówki. To cenna lektura dla przyszłych rodziców!
*
Za udział w sesji dziękujemy Joannie Bąk i Wandzie.
Artykuł powstał we współpracy z: 3KIWI.PL, Babyland, BBTB – dystrybutorem marek Comotomo i Kokoso Baby, Beaba, Luiluk, Pink No More, Texpol, Yellow Meadow.
Ilość komentarzy: 67!
Odkurzacz do nosa. „Przecież moje dziecko będzie zdrowe i nie będę musiała mu wycierać nosa”. Tere fere kuku. Szybko zmieniłam zdanie …
To co okazywało się strzałem w dziesiątkę w jednej ciąży, w drugiej kompletnie nie zdawało egzaminu. Moje dziewczynki są kompletnie różne, jedna kochała być otulona (Wszelkie otulacze, spowijacze i śpiworki mile widziane) druga uwielbia swobodę i przestrzeń (akceptuje tylko bambusowe kołderki). Kiedy jedna odpływa wraz z dźwiękami szumu zabawek Szumisiów czy Whisbearów, druga akceptuje wyłącznie ciszę. Teraz czekamy na synka i piękne jest to, ze mimo trzeciego dziecka po raz kolejny będziemy zaskoczeni!
Po co mi nawilżacz powietrza ? Za nim pojawił się w naszej rodzinie Filip uznawałam fakt, ze wstaje codziennie rano z wysuszonym gardłem nosem i gorszym samopoczuciem za normalny stan, bo przecież się nie wysapałam, bo jestem w ciąży mam prawo się gorzej czuć. Nic bardziej mylnego ! Nawilżacz zmienił moje życie… nasze życie !! Mały Filip budził się często w takim stanie jak ja suchy nosek, ciężko mu się oddychało.. za sprawa nawilżacza zyskaliśmy nowe nosy ! 🙂 druga rzeczą która wydawała mi się zbędna to leżaczek bujaczek 😂 dziękuje osobie która wymyśliła ten bajer ze mam wolne ręce 🙂 i chwile na wypicie kawy bez obawy o jej stracenie 😂
Po co mi nawilżacz powietrza ? Za nim pojawił się w naszej rodzinie Filip uznawałam fakt, ze wstaje codziennie rano z wysuszonym gardłem nosem i gorszym samopoczuciem za normalny stan, bo przecież się nie wysapałam, bo jestem w ciąży mam prawo się gorzej czuć. Nic bardziej mylnego ! Nawilżacz zmienił moje życie… nasze życie !! Mały Filip budził się często w takim stanie jak ja suchy nosek, ciężko mu się oddychało.. za sprawa nawilżacza zyskaliśmy nowe nosy ! 🙂 druga rzeczą która wydawała mi się zbędna to leżaczek bujaczek 😂 dziękuje osobie która wymyśliła ten bajer ze mam wolne ręce 🙂 i chwile na wypicie kawy bez obawy o jej stracenie 😂
Pieluchy tetrowe! 10 wystarczy… wystarczyło na 2 dni
Już w trakcie ciąży dużo czytałam o różnych gadżetach dla noworodków, leżaczek-bujaczek trafił w mojej głowie do szufladki „zbędne”. Dostaliśmy jednak taki z Bright Stars od przyjaciółki i dłuugo leżał nierozpakowany za szafą. Aż któregoś dnia, lekko zmęczona i ciągle ”przyklejona” do 2 miesięcznego Malutkiego stwierdziłam: czemu by nie spróbować! Leżaczek okazał się super rozwiązaniem. Dla mnie, żeby trochę odetchnąć, a i Malutkiemu się spodobało. Z początku był tam 5-10 minut, teraz ma 5 miesięcy, leżaczek trafił do kuchni i mam nawet do 30 minut swobody żeby np. coś ugotować, podczas gdy Malutki mnie obserwuje, chuśta się lub bawi zabawkami. 🙂 Także leżaczek sobie odczarowałam, trafił do szufladki: „dziękuję, że jesteś!”
Szlafrok, pierwsze tygodnie to must have. Nie mam checi na ciuchy tylko wygodna bielizne i piękny szlafrok. Każdy mysli, ze wyprawka to tylko dla bobasa, a przecież mama tez chce byc zaopiekowana 🙂
Aby dojść do tego wniosku potrzebowałam dwóch lat i.. Drugiego dziecka 😉 Czymś co wydawało mi się zbędne jako młodej mamie była POMOC. Bo jak to, ja sobie nie poradzę? Ja, która potrafiłam dokonać rzeczy niemal nie możliwych NA PEWNO poradzę sobie z ogarnięciem dziecka (albo dwóch) , gotowaniem, domem i jeszcze czworonogiem, bo wiadomo- dzieci lepiej się rozwijają że zwierzakiem w rodzinie. Przy pierwszym dziecku uparcie odmawiałam pomocy, czy to od bliskich, czy od 'profesjonalistów”. 22 miesiące, w tym 8 w ciąży, tyle potrzebowałam, by zadzwonić do mamy i zapytać „przyjedziesz na poród? Potrzebujemy Cię.” Teraz, parę miesięcy później, z wdzięcznością przyjmuję jedzenie, zabranie starszaka na weekend, pomoc w sprzątaniu, WSZYSTKO,. Nauczyłam się też prosić o pomoc, gdy jej potrzebuję. Nikt nie jest samowystarczalny, a rodzina i przyjaciele są po to by się wspierać <3
Netflix, po co mi to. Przecież bede godzinami gapic sie na moje śliczne, nowe dziecko 😉
A tak serio to, nie sądziłam ze tak bardzo praktyczny i niezastąpiony okaże się otulacz do fotelika samochodowego. Nie ma nic lepszego niż ciepłe dziecko w zimowy dzień 😊
Kindle! Jako matka pierwszaczka myslałam sobie, że przecież karmienie nie może zajmować AŻ tyle czasu, a już NA PEWNO nie nocami…😉Choć dziś, gdy karmienie już za mną, z przyjemnością wróciłam do papierowych książek.
Otulacze. Nie rozumiałam idei dużych „pieluch”, ni to kocyki, ni Pielucha. Okazało się czymś obowiązkowym, gdy Antek uspokajał się tylko zamotany jak małe burito. To była jego pozycja przez pierwszy miesiąc życia, jak nie dłużej.
Ciekawe czy Wanda, która jeszcze siedzi u mnie w brzuchu będzie miała podobnie !
Zawieszka do smoczka. Niby nic, a jednak w wielu sytuacjach uratowała nam „życie” :). Gdyby nie zawieszka, smoczek milion razy wylądowałby tam gdzie nie powinien i to w najbardziej nieodpowiednim momencie, bez dostępu do wody czy czegokolwiek, żeby go umyć. Przy pierwszym synku w ogóle tego nie potrzebowałam, bo był bezsmoczkowy, ale obecnie… no… nie wyobrażam sobie wyjść z Maluszkiem i ze smoczkiem bez zawieszki 😉 Bylibyśmy zgubieni 😉
Pomocna dłoń babć. Przecież poradzę sobie świetnie sama z 4 dzieci, oczywiście sobie radzę z dziećmi, gorzej ma się sprawa gotowania i porządków. A jeść człowiek musi, i wziąć czasem prysznic tez trzeba ;). Więc schowalam dumę w kieszeń i nie wstydzę się prosić o pomoc.
Aby dojść do tego wniosku potrzebowałam dwóch lat i.. Drugiego dziecka 😉 Czymś co wydawało mi się zbędne jako młodej mamie była POMOC. Bo jak to, ja sobie nie poradzę? Ja, która potrafiłam dokonać rzeczy niemal nie możliwych NA PEWNO poradzę sobie z ogarnięciem dziecka (albo dwóch) , gotowaniem, domem i jeszcze czworonogiem, bo wiadomo- dzieci lepiej się rozwijają że zwierzakiem w rodzinie. Przy pierwszym dziecku uparcie odmawiałam pomocy, czy to od bliskich, czy od ‚profesjonalistów”. 22 miesiące, w tym 8 w ciąży, tyle potrzebowałam, by zadzwonić do mamy i zapytać „przyjedziesz na poród? Potrzebujemy Cię.” Teraz, parę miesięcy później, z wdzięcznością przyjmuję jedzenie, zabranie starszaka na weekend, pomoc w sprzątaniu, WSZYSTKO,. Nauczyłam się też prosić o pomoc, gdy jej potrzebuję. Nikt nie jest samowystarczalny, a rodzina i przyjaciele są po to by się wspierać <3
Przy pierwszym dziecku Kindle- oo to było coś- pierwsze miesiące spędziliśmy razem karmiąc się i czytając- te czasy już nie wrócą….
A teraz lada moment pojawi się Kosma, sama jestem mega ciekawa co przy dwójce chłopaków z niespełna dwultenia różnica wieku się sprawdzi- obstawiam zapas kawy;)
Przebieram nogami, bo termin porodu tuż tuż.
Pierwsze dni, a nawet tygodnie z Łucją przepełnione były raczej niepewnością i strachem niż zachwytem nad macierzyństwem. Budowanie więzi, która według wszystkich babć i ciotek powinna pojawić się tuż po urodzeniu, ten mityczny instynkt – u mnie (do czego trudno było mi się przyznać przed innymi, a tym bardziej przed sobą) – się nie pojawił. Co to ma wspólnego z wyprawką? Otóż wszystko zmieniło się, gdy odkryłam chustę. Nauczyłam się tylko jednego wiązania i z całą pewnością nie należę do kultu chustonoszenia dziecka do 12 roku życia, ale bliskość, której doświadczyłam nosząc swoją córkę przy sercu przez prawie całe dnie pozwoliła mi obudzić w sobie miłość, czułość i ciepło, którego tak bardzo potrzebowałam w naszej relacji i za którego brak wciąż się winiłam. Usłyszałam jej oddech, który wtórował mojemu, czułam ciepło jej malutkiego ciałka i po prostu wiedziałam już to, co wie każda Mama, a czego po prostu nie da się opisać ani nazwać . To cud, który zawdzięczam mojemu wyprawkowemu must-have- kawałkowi tkanej szmatki. 🙌🏻
W obliczu tej historii bublami w mojej wyprawce zaś okazały się wszelkie leżaczki, bujaczki, zastępniki matczynych ramion.
Postanowiłam sobie bowiem, że będę trzymać moją Łucję tak blisko, jak tylko mogę, póki jeszcze mi na to pozwala.
Starzałem w dziesiątkę okazała się… zamrażarka pełna przygotowanego wcześniej w domu jedzenia. Gotowe zestawy ratowały mnie w przypadku 15 min. turbo-drzemek (okazało się, że niemowlak jednak nie przesypia większości dnia, jak zapewniają niektórzy:) Poza tym; pieluszki – duże ilości, ale obowiązkowo dobrej jakości. Początkowo zaopatrzyłam się w klasyczne, tetrowe, ale szybko okazało się, że jakość pozostawia wiele do życzenia. Teraz stawiam na niezawodny bambus – służą nam do dzisiaj, a wkrótce skorzysta z nich młodszy brat:)
Wiklinowy kosz. Wydawało mi się, że łóżeczka załatwia sprawę.
Kosz dostałam w prezencie. Okazało, że lekka, przenośna konstrukcja to strzał w dziesiątkę. Kosz wędrował po domu wraz z moją Polą. Głównie lądował w kuchni, co pozwalało mi kontrolować poczynania córy, a jednocześnie przygotowywać posiłki. Mieścił się też w bagażniku, więc często z nami jeździł. Powędrował teraz do następnych małych śpiochów.:)
Moim niespodziewanym zbawicielem okazał się elektryczny laktator. Planowałam swoją wyprawkę, wspierając się wpisami na rożnych blogach. Podpowiadano, żeby zaopatrzyć się w laktator na wszelki wypadek, ale ręczny, gdyż jest tańszy, a niewiadomo czy się w ogóle przyda… Tak też postanowiłam zrobić. Na szczęście mąż się uparł, że kupi mi elektryczny, żebym nie musiała „w nocy piłować ręcznie”, jakby zaszła potrzeba. I dziękuję mu za to, bo laktator okazał się nie tylko ratunkiem dla mojej laktacji po CC (pierwsze dni w szpitalu), ukojeniem w nawale, ale także wspaniałą opcją odciągania mleka na późniejsze wyjścia, kiedy to pozostawiana dziadkom dziecina miała jedzenia pod dostatkiem w zamrażarce 🙂 Laktator elektryczny to dla mnie lśniąca gwiazda wyprawki <3
Moim niespodziewanym zbawicielem okazał się elektryczny laktator. Planowałam swoją wyprawkę, wspierając się wpisami na rożnych blogach. Podpowiadano, żeby zaopatrzyć się w laktator na wszelki wypadek, ale ręczny, gdyż jest tańszy, a niewiadomo czy się w ogóle przyda… Tak też postanowiłam zrobić. Na szczęście mąż się uparł, że kupi mi elektryczny, żebym nie musiała „w nocy piłować ręcznie”, jakby zaszła potrzeba. I dziękuję mu za to, bo laktator okazał się nie tylko ratunkiem dla mojej laktacji po CC (pierwsze dni w szpitalu), ukojeniem w nawale, ale także wspaniałą opcją odciągania mleka na późniejsze wyjścia, kiedy to pozostawiana dziadkom dziecina miała jedzenia pod dostatkiem w zamrażarce : ) Laktator elektryczny to dla mnie lśniąca gwiazda wyprawki <3
Chusta. Bo „tyle dzieci ich nie lubi”, bo „po co rozpieszczać od małego tym noszeniem” i w sumie „to przecież niezdrowe dla Malucha!”. Wbrew innym, doświadczając po raz pierwszy w życiu na własnej skórze Siły Kobiecej Intuicji (nigdy wcześniej to nie działało u mnie, SERIO), zaczęłam nosić i tulić w chuście. Pykło. Córa koiła się tylko w chuście przez pierwsze 3 miesiące życia. Teraz chusta służy nam codziennie, już na szczęście nie tylko na otarcie łez. Love
Od początku ciąży nie mogłam się doczekać, aż zacznę gromadzić te wszystkie śliczne przedmioty, które przed porodem na swój sposób miały urzeczywistnić mój wielki cud. Postanowiłam jednak nie kupować pochopnie zbyt wielu niepotrzebnych rzeczy, radziłam się doświadczonych przyjaciółek i czytałam wiele opinii na temat wyprawki w internecie. Oszczędziło to wielu wpadek. Zupełnie niepotrzebny okazał się jednak bardzo polecany wokół leżaczek. Z bardzo prostej przyczyny – przy lekkiej asymetrii córeczki, fizjoterapeutka poradziła, żeby go lepiej nie używać. Strzałem w dziesiątkę okazała się za to chusta. To, że miałam ją w szafie od samego początku, zmotywowało mnie, aby od razu po porodzie odbyć kurs chustonoszenia (w czasach pandemii w formie online). Chusta w cudowny sposób uwolniła moje ręce i pomogła zbliżyć nam się do siebie z tym małym, z początku trochę dziwnym i obcym, całkiem nowym mieszkańcem tego świata.
Chusta do noszenia malucha! Przed porodem sądziłam, że jest to co najmniej wymysł matek-wariatek, a już napewno nie jest to moje wyprawkowe must-have. Jak bardzo byłam w błędzie! Po dwóch tygodniach nieustannej gimnastyki ramion i dłoni przy noszeniu 4kg żywego złota, od rana do niejednokrotnie późnych godzin nocnych odkryłam, że chusta jest moim ratunkiem! Nie dość, że fantastycznie odciąża obolałe ręce, to bliskość , którą daje skutecznie uspokaja maluszka. W tej ciąży jestem już mądrzejsza, a chusta czeka już teraz w komodzie.
Na samym poczatku mysalam, ze nosidelko energomiczne bedzie zbednym gadżetem, szybko jednak przekonałam sie, ze jestem w błędzie. Teraz, szczegolnie przy „buncie” siedzenia w wozku ratuje mnie przy kazdym spacerze. Mam wolne rece, a dziecko jest ululane. Takze polecam
Przedmiotem który uznałam za zbędny, a ratuje mi życie każdego dnia jest leżaczek bujaczek . Kompletujac wyprawkę starałam skupić się na tym co uznałam za niezbędne, ponieważ finanse nie pozwoliły mi na szaleństwo i kupowanie ciekawych, pięknych ale moim zdaniem niekoniecznie niezbędnych gadżetów. Za taki gadżet uznałam właśnie bujaczek.
Traf sprawił, że ktoś z rodziny sprzedawał bujaczek i moja mama -przyszła babcia stwierdzila, że go kupi , że może akurat sie przyda.
Poczatkowo bylam sceptycznie nastawiona i uznalam to za zbytek. Nic bardziej mylnego!
Odkąd moja córeczka skończyła 2 miesiące zaczęła byc bardzo towarzyska, ciekawska i wcale nie chciała leżeć sama w łóżeczku! Nie pomagały karuzele, misie szumisie pozytywki. Ważny był dla niej kontakt z rodzicami, obserowanie , odkrywanie nowych rzeczy. Nie spodziewalam się, że taki maluszek tak szybko zaczyna interesować sie światem! Dzięki bujaczkowi towarzyszy mi przy codziennych obowiązkach i może byc zawsze przy mnie a ja mam wolne ręce :)Gotujemy razem obiad i opowiadam jej po kolei krok po kroku co robię ,udało mi sie nauczyć piec i robic przetwory . Na wszystko mam czas bo moja córeczka zawsze może być przy mnie , słuchać mnie oraz obserwować. Nie wyobrażam sobie co bym zrobiła bez bujaczka. Dzięki niemu nie musze z niczego rezygnować a przede wszystkim nie musze rezygnować z czasu z córeczka. To sa bezcenne chwilę kiedy jesteśmy razem .Tych chwili nie można przeżyć dwa razy, więc każdą z nich należy pielęgnować, a jeśli przy tym nie trzeba rezygnować ze wszystkiego innego to uważam że jest to przedmiot niezbędny w wyprawce każdej mamy.
Sztywny przewijak, wszyscy w rodzinie mający dzieci mówili mi, że to zbędny gadżet, a ja nie wyobrażam sobie wstawać w nocy i przebierać dziecka na łóżku, bo odpadłby mi kręgosłup. Dodatkowo kompletując wyprawkę dla dziecka nie zwracałam wiekszej uwagi na pieluchy do ulewania, kupiłam byle jakie. Kiedy już dziecko pojawiło się na świecie i muszę wytrzeć buźkę po karmieniu to okazało się, że pieluchy są złe jakościowo i nie wchłaniają dobrze. Natychmiastowo kupiłam kilka pieluch bambusowych z Texpola i to był strzał w 10. Jednak jakość to jakość 🙂
Przy pierwszym dziecku można na prawdę wybierać spośród wyprawkowych hitów i kitów 😅 Nie miałam parcia na gadżety, ograniczyłam się do absolutnego minimum i powiedziałam sobie, że poczekam i zobaczę co będzie mi potrzebne. Kiedy Stefan miał dwa miesiące byłam gotowa złapać się każdej deski ratunku i każdej brzytwy żeby tylko przestał płakać (kolki kolki kolki). I tak oto do mojej wyprawki dołączyły moje do dziś ulubione rzeczy:
Tulik – zastapił bambusowy otulacz, z którego Stefan szybko nauczył się wyszamotać.
Leżaczek BabyBjorn – huśtawka Bright Stars nie zdała egzaminu a BabyBjorn wysławiam każdego dnia.
Szum – sama nawet szumisia nie brałam pod uwagę kompletując wyprawkę, a skończyło się na White Noise Machine ponieważ tylko tak przesypiamy noce.
Ciężko miałabym postawić wszystkie karty na jedną z tych trzech pozycji. Wszystkie razem uratowały nasze nowe życie.
1 czerwca. Dwie grube kreski na teście ciążowym, który zrobiłam tylko dlatego, żeby móc z czystym sumieniem odstawić leki po transferze. Bo przecież znów, znów, znów się nie uda. Zamiast spodziewanej radości strach i takie schizy, o jakich nie śniłam. I nagle z fatalnego samopoczucia zrobiło się jeszcze fatalniejsze. Całe dni w łóżku, wsparta na rudej poduszce – rogalu z wellb, który miał przynosić ulgę kręgosłupowi i ładnie wyglądać na różowej kanapie w salonie, a tymczasem stał się hitem mojej leżącej ciąży. Kiedy akurat miałam drzemkę (jakieś pięć razy dziennie), rogal lądował obok, a mój stary kot przenosił się z mojego brzucha na rogal. Po drzemce rogal znów pode mnie. A kot na brzuch. Wizyty u lekarza i usg co tydzień – rogal jedzie ze mną, najlepsze wsparcie dla pleców w aucie. Mój partner nawet przynosił mi go do łazienki, żebym nie klęczała na gołej podłodze w trakcie wymiotowania 😉 Rogal daje też radę jako wsparcie przy nocnych wędrówkach po łóżku, bo przecież w każdej pozycji niewygodnie. Czas płynie, kruszek rośnie, ja zaczęłam głębiej oddychać – nie powiem, że z ulgą, ale z pewną nadzieją, że będzie dobrze. Rośnij zdrowo, kruszku <3
U nas w domu wyprawki były dwie – dla Józia (dziś turboaktywnego trzylatka) i Zojki (czteromiesięcznej specjalistki od zen). Większość rzeczy Zojka odziedziczyła po bracie, nowości mają zasięg marginalny, ale za to, jak dobrze, że są!
Po pierwsze – leżaczek Baby bjorn – to jest złoto! Zojka jest totalnie leżakową kobietą, w pozycji stuprocentowo poziomej traci wewnętrzny balans, ale za to w takiej, w której może pod delikatnym kątem obserwować otoczenie uwielbia. To jej ulubiony gadżet, a ja odczuwam wielokrotną wdzięczność za wolne ręce, które czasem potrzebują dać sobie pauzę od tulenia i kochania dzieciaków, żeby utulić i ukochać mnie samą :).
Idąc tym tropem – nie sprawdziłby się nam kosz mojżesza, nad którym długo się zastanawiałam i miałam nawet dostać w spadku. Intuicyjnie chyba do przekazania nie doszło. Widocznie tak miało być.
Must have przy Zojce to nosidło Tula oraz chustonosidło Storchenwiege. Zoja kocha noszenie. Józio też kocha. Mama też kocha. Tata na razie przygląda się z ciekawością :).
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, nie sprawdził nam się dwuosobowy wózek, na który czaiłam się od początku ciąży, myśląc, że starszak będzie chciał być wożony tak samo jak młodsza siostra. Otóż nie. Otóż on wybiera nogi, rowerki i hulajnogi, i w trąbie ma to, jak przemieszcza się Zojka :D.
My, dziewczyny, kochamy miękkie kołderki i otulacze! Tego dobra nigdy za wiele. Zoja ma dwa własne kołderkowe zestawy (bardziej letnie) oraz grubszą kołderkę po Józku. Oprócz tego kilka sztuk bambusowych otulaczy, które wykorzystujemy kreatywnie, nie tylko jako okrycie ale także zasłonki przeciwsłoneczne podczas jazdy samochodem czy jako element kultowej zabawy w „akuku” 🙂
Otulacz do spania (taki na zamek błyskawiczny) – po raz drugi nie zdał u nas egzaminu. Dzieciaki lubią bliskość, ale nie aż taką. Już w brzuchu uwielbiały się rozpychać :)!
Grzechotki – Zojka mogłaby słuchać na potęgę. Patrzeć się i słuchać. Słuchać i patrzeć się. Brać do rączek. A potem znowu patrzeć się i słuchać. No więc mamy całą rodzinę grzechotek. Awokado, misie, kotki, ślimaka, lisa… 🙂
Miś szumiś i inne szumidła – no, no, no. U nas szum nie przechodzi. Denerwuje raczej. Więc nie korzystamy. A to zaskoczenie! 🙂
Ważnym elementem naszej wyprawki jest najzwyklejszy czysty olej z migdałów upatrzony w rossmanie – w prostocie siła! Skóra Zojki uwielbia, a i teraz Józiowi się dostaje. Cudownie nawilża, natłuszcza, otula delikatną skórę maluchów.
Przy Zoi „nie zażarła” „Pierwsza książka” Katsumi Komagaty, którą Józio połknął w całości, od A do Z już w pierwszych tygodniach. Dziewczyna od początku studiuje twarze :). Ostatnio odkryła, że ma ręce. To dopiero jest lektura! 🙂
Marianna się jeszcze nie urodziła, więc do końca nie wiem, co się może sprawdzić z wyprawki przeznaczonej typowo dla niej, aleeee! Dla mnie hitem okazała się poduszka w kształcie litery C! Z początku bardzoooo sceptycznie byłam do niej nastawiona, a bo po co, a bo można przecież zwykłą poduszkę wykorzystać i tak dalej…jednak postanowiłam dać jej szansę, a co mi tam! Stwierdziłam, że jak mi się nie przyda, to świetnie sprawdzi się jako taki ochronny „mur” dla Małej, jak będzie leżeć na macie.
Jakiś czas temu, tatuś Marianki poinformował mnie, że jak już Mała przyjdzie na świat, to mam sobie nie myśleć, że nadal będę spała przyklejona do tej poduszki 🙈 jak widać, okazała się niezbędna nie tylko dla mnie, ale też polubił ją mój Oskar 😂 poducha świetnie sprawdza się w nocy, w dzień jako oparcie dla pleców i mam nadzieję, że równie dobrze sprawdzi się podczas karmienia! POLECAM 👌
Poducha 'rogal’ do karmienia, wydawało mi się, że to zbędny gadżet a przydała się już w ciąży ułatwiając sen 🙂
Szczotka do włosów…tak, tak urodził nam się prawdziwy kudłacz! Córa ma 1,5 roku a włosy po pas, teraz jesteśmy w kolejnej ciąży i mimo że nie chcemy znać płci to zastanawiamy się czy w przypadku chłopca szczotka też okaże się „must have” całej wyprawki? 🙂
Za zbędny uważałam kokon. Myślałam po co mi on,w szpitalu syn spał sam w kołysce to i w domu będzie chętnie spał w łóżeczku. Okazało się jednak, że nasz maluch w łóżeczku spać nie chciał i wolał między rodzicami. Postawiliśmy na kupno kokonu. Był to strzał w dziesiątkę.My zadowoleni, bo nie trzeba biegać co chwile do łóżeczka, a i synek zadowolony, bo z rodzicami. Także, kokon stał się naszym must have życia codziennego, a także rodzinnych wojaży.
na pewno polecam miekkie, organiczne spiworki – kokoniki na zamek (my uzywalismy Burts Bee Organic) idealne na noc dla bobasa ! maja rozne grubosci wiec zalezy od temperatury, ktory wybierzesz !
nigdy natomiast nie skorzystlismy z szumisia 🙁 malego w ogole to nie interesowalo ani na niego nie dzialalo
Pierwsze dni, a nawet tygodnie z Łucją przepełnione były raczej niepewnością i strachem niż zachwytem nad macierzyństwem. Budowanie więzi, która według wszystkich babć i ciotek powinna pojawić się tuż po urodzeniu, ten mityczny instynkt – u mnie (do czego trudno było mi się przyznać przed innymi, a tym bardziej przed sobą) – się nie pojawił. Co to ma wspólnego z wyprawką? Otóż wszystko zmieniło się, gdy odkryłam chustę. Nauczyłam się tylko jednego wiązania i z całą pewnością nie należę do kultu chustonoszenia dziecka do 12 roku życia, ale bliskość, której doświadczyłam nosząc swoją córkę przy sercu przez prawie całe dnie pozwoliła mi obudzić w sobie miłość, czułość i ciepło, którego tak bardzo potrzebowałam w naszej relacji i za którego brak wciąż się winiłam. Usłyszałam jej oddech, który wtórował mojemu, czułam ciepło jej malutkiego ciałka i po prostu wiedziałam już to, co wie każda Mama, a czego po prostu nie da się opisać ani nazwać . To cud, który zawdzięczam mojemu wyprawkowemu must-have- kawałkowi tkanej szmatki. 🙌🏻
W obliczu tej historii bublami w mojej wyprawce zaś okazały się wszelkie leżaczki, bujaczki, zastępniki matczynych ramion.
Postanowiłam sobie bowiem, że będę trzymać moją Łucję tak blisko, jak tylko mogę, póki jeszcze mi na to pozwala
Ach, u nas to był kosz mojżesza! Podczas ciąży spędzałam większość czasu na przeglądaniu wielu inspiracji, tak aby wyprawka dla mojego Tymcia była idealna. Byłam gotowa wydać wszystkie nasze oszczędności. Patrząc na innych myślałam, że przyda się to i tamto…a może jednak by też to kupić? Mój mąż nieustanie sprowadzał mnie na ziemię, mówiąc, że to moja zachcianka, że to się nie przyda, że to chwyty marketingowe, dlaczego za taki plastik mamy wydawać tyle pieniędzy…. na pewno to znacie! Haha. Tak też było w przypadku zakupu kosza mojżesza. Nie ukrywam, była to jedna z moich „zachcianek”, a było to też poniekąd modne, a zdjęcia bobasów w koszach wyglądały nieziemsko! Myślałam, że będzie to zbędny element wyprawki, że pewnie porobię parę „instagramerskich” zdjęć i odstawię go w kąt (niechętnie przyznając mężowi rację). Jak bardzo się myliłam! (na szczęście, bo wygrałam pojedynek z mym mężem). Kosz przydał nam się bardzo i nadal go używamy. Mogłam odłożyć Tymcia w każdym miejscu i mieć go cały czas na oku, a on mógł cały czas obserwować co robi mama :). Poza tym, w pierwszych tygodniach Tymona była to jego ulubiona miejscówka do dziennych drzemek.
Ps. Potwierdzam – zdjęcia niemowlaków w koszach mojżesza wychodzą faktycznie bombowo!
Szumiś. Pierwsza córka nie tolerowała, więc uważałam, że to zbędny gadżet,kupiłam w ostatniej chwili i nie żałuję, druga córka bez szumisia nie zaśnie 😉
Co okazało się niezbędne? Takie małe, kwadratowe ręczniczki z Ikea z działu dziecięcego! Szkoda tych pięknych otulaczy i pieluszek na ulewania, smarki i kupki, które tak trudno doprać kasztanami albo płatkami mydlanymi 😉 na insta – cudeńka wyprawkowe, na samo życie – tanie ręczniczki 🙂
Zdecydowanie ASPIRATOR🙈 kompletując wyprawkę nabyłam jedynie gruszkę- przecież naszym mamom to totalnie wystarczało i nikt nawet nie myślał, żeby zasysać bobasowe gluty ustami, albo odkurzaczem. Niestety do tej pory nie potrafię definitywnie stwierdzić, czy gorsze jest robienie tego otworem gębowym, czy wyciąganie za każdym razem odkurzacza🤔 na szczęście jest mega skuteczne, a czego się nie robi dla dzieci❤️
polecam bardzo gniazko Snuggle me ! super sprawa, bardzo fajny gadzet ! wiele razy ocalil dzien …. a rzecza, ktorej nigdy nie uzylismy sa przytualanki – sliniaki, ktore bobas wkladal do buzi . dostalismy az 3 i zadna sie nie przydala 🙂
swietna sprawa to zapinany na zamek spiworek, przydal sie na kazda noc i mielismy rozne grubosci, wiec maly mial zapewnione spanie w kazdej porze roku:) nie sprawdzil sie zaden mis szumis 🙁 nie byl bardzo nim zainteresowany
nasz maluch uwielbial karuzele, taka wiszaca nad lozeczkiem! wpatrywal sie w nia jak zaczarowany, a jak byl troszke wiekszy to nawet kiwal sie w rytm muzyki, wiele razy byla dla nas ratunkiem, kiedy juz czlowiek padal od noszenia maluszka 🙂 nigdy natomiast nie uzylismy ani jednej muslinowej pieluszki ! chociaz mamy ich kilka
Jeszcze czekam na mojego pierwszego maluszka. Dla synka kolekcjonuję i zbieram piękne elementy wyprawki z przyjemnością. Szczerze mówiąc, zapomniałam jednak o sobie. Sukienka ciążowa czy ładna piżama do karmienia wydawały mi się zbędne.
Do momentu kiedy przyszły do mnie ładny szlafrok, koszule i sukienki ciążowe i do karmienia. Mogłam wreszcie zadbać o siebie i poczuć się piękniej.
Kochane mamy, nie zapominajmy o sobie!
Co okazało się niezbędne? Takie małe, kwadratowe ręczniczki z Ikea z działu dziecięcego! Szkoda tych pięknych otulaczy i pieluszek na ulewania, smarki i kupki, które tak trudno doprać kasztanami albo płatkami mydlanymi 😉 na insta – cudeńka wyprawkowe, na samo życie – tanie ręczniczki
Jaki element wyprawki uważałam za zbędny, a jednak okazał się strzałem w dziesiątkę?
Głównym bohaterem tej historii jest… smoczek! Zapoznając się z różnymi opowieściami o szkodliwości smoczka, byłam przekonana, że NA PEWNO nie będę TĄ MATKĄ, która wciska go w zapłakane dziecko. Dumnie powtarzałam to sobie chodząc z wielkim brzuchem po parku i obserwując rodziców, którzy właśnie tak ratowali głośnie zapłakane spacery ze swoimi pociechami.
Och, jak bardzo się myliłam i jak bardzo żałuję dziś tych pełnych pychy i dumy spojrzeń w kierunku bezradnych matek.
Mój syn szybko zweryfikował moje ambitne plany i na zawsze zmienił moje dumne myślenie… Po kilku trudnych dniach, łzach wylanych przez niego i przeze mnie, wysłałam mężowi listę zakupów, na której szczycie był nie kto inny jak… smoczek! Dopisek brzmiał: „KUPUJ. ASAP!”
Razem ze smoczkiem, który uratował niejeden nasz spacer, przyszła też pokora, która nie pozwala mi już bez namysłu oceniać innych rodziców. W końcu ze smoczkiem, czy bez – każdy stara się jak może i chce być najlepszym rodzicem swojego maleństwa. Czy liczy się coś więcej? 🙂
Wielką niespodzianką okazała się… chusta do noszenia bobo! Przed porodem wydawało mi się, że takie rozwiązanie jest przypisane „eko-szamańskim” mamom i szczerze mówiąc, nie widziałam się w takiem wersji. Na szczęście, moja przyjaciółka „wcisnęła” mi chustę po swoim synku, twierdząc, że na pewno się polubimy.
Już parę tygodni po pojawieniu się mojej córki na świecie, kiedy jej czujnik wysokości i kołysania działał jak należy (czyt. „mamo noś, nie odkładaj!”), w ruch poszła chusta. Dzięki niej miałam córeczkę przy sobie, a wolne ręce pozwoliły mi na ogarnięcie obiadu, wypicie kawy czy nawet szybki makijaż. Mała zasypiała w chuście w sekundę, a ja mogłam wąchać jej główkę i dawać całusy.
Teraz kiedy jestem w kolejnej ciąży, często przeglądam strony z chustami, w celu znalezienia tej najpiękniejszej. 🙂
Dosyć późno (choć dobrze, że w ogóle!) zorientowałam się, że aby jak najlepiej zaopiekować się maleństwem, muszę również zatroszczyć się o swoje dobre samopoczucie. Przy drugim dziecku, kompletując wyprawkę, kupiłam dla siebie szeroką opaskę z supłem od UL&KA, która jest stylowym gadżetem ratującym w każdy dzień, kiedy włosy nie wyglądają najlepiej lub po prostu potrzebuję odgadnąć niesforne loki z czoła.
Mamy, pamiętajcie też o sobie!
Czwarta ciąża… niby planowana ale jak się udało to pełne zaskoczenie. Na razie pomału myślimy o wyprawce, przypominając sobie, co było konieczne a co mniej. To co dało się przekazać dalej, przekazaliśmy w rodzinie i trzeba wszystko zbierać od nowa.
Nie doceniłam za pierwszym razem roli tetrowych pieluszek, które okazały się nieocenione do wszystkiego. Za drugim razem myślałam, że nie potrzebuję wieku kosmetyków – urodziła się panna z koszmarną skłonnością do odparzeń i trzeba było wielu eksperymentów z kremami. Za trzecim razem – okazało się, że miś szumiś ratuje nam życie, bo zapewnia komfort snu nawet przy hałasujących starszakach. Ciekawe, czego się nauczę tym razem?
Z klasycznej wyprawki zupełnie nie sprawdziła się u mnie poduszka do karmienia, bo okazało się, że najwygodniejsze jest karmienie piersią na leżąco. Dodatkowym plusem była możliwość ucięcia sobie krótkiej drzemki, tak potrzebnej na początku przygody z macierzyństwem 😉
Z mentalnej wyprawki najbardziej nieprzydatna okazała się konsekwencja, o której wszyscy mówili. Moim zdaniem każdy dzień z dzieckiem jest czymś nowym i niepowtarzalnym. To co sprawdzało się wczoraj w naszej relacji niekoniecznie musi się sprawdzić dzisiaj. Elastyczność przynosi nam o wiele lepsze efekty 🙂
Och, jakiż to był szał zakupowy! No bo przecież niezbędne jest wszystko 😁 dziś, jako mama rocznego syna, zweryfikowałam ciążową teorię macierzyńską praktyką. Nasze dzieci potrzebują jedynie naszej obecności i czułości. Reszta jest im totalnie obojętna 🙂 natomiast mamom wiele gadżetów może bardzo pomóc. U nas hit to ekspres firmy Beaba. Błyskawicznie podgrzewa wodę potrzebną do przygotowania mleka, co w nocy ratuje życie i zdrowie psychiczne rodziców 😉
A sama już wiem, czego nigdy nie kupię na prezent. Piękne śpioszki bez możliwości rozpinania nogawek to totalne nieporozumienie i nieznajomość tematu noworodkowej fizjologii, która domaga się zmiany pieluchy co chwilę 😁
I w całym tym ambarasie najważniejszym elementem wyprawki jest tatuś maluszka- z powodzeniem zastąpi każdy, nawet najbardziej wymyślny gadżet 😍
– A co to za kura? – zapytałam, przekopując wór malusich ubranek, wzorzystych pieluszek tetrowych i cudacznych zabawek.
– Miś szumiś, to znaczy Kura szumisia – odparła moja siostra tonem, jakby to była największa oczywistość, jakby tłumaczyła mi, jak odkręcić kran.
Do domu zabrałam całość bez zbędnych dyskusji i pytań. Postanowiłam zdać się na mądrość doświadczonej siostry. Pomyślałam sobie jednak wtedy, że to zapewne jedna z tych rzeczy, która tylko niepotrzebnie zagraci komodę Ady.
Jakże się myliłam! Szumiś okazał się strzałem w dziesiątkę dla bezsmoczkowej pierworodnej. Odziedziczona po siostrzenicy pluszowa kura, wydająca – powiedzmy sobie szczerze – odgłosy spuszczanego klozetu, świetnie koi nerwy i wzmacnia niespokojny sen mojej Ady. Jak moglibyśmy żyć bez kury!
Mój pierwszy, ukochany maluszek ma się pojawić za 3 miesiące. Za dwa tygodnie czeka mnie przeprowadzka, więc pomimo narastającej paniki kompletowanie wyprawki ograniczam do poszerzania wiedzy na temat tego, co będzie potrzebne i tworzenia listy produktów, które zakupię tuż po przeprowadzce. Pomimo tego, że lista jest już bardzo długa, nie znalazło się na niej nic z myślą o mnie (oczywiście poza artykułami higienicznymi takimi jak np. wkładki laktacyjne). Dziękuję Wam zatem za przypomnienie, że ja również się w tym wszystkim liczę i z pewnością będę się w połogu lepiej czuła w ładnym szlafroku, niż w znoszonej koszulce męża.
jestem tata, wiec spojrzenie troche z innej strony ! super sprawa z tym Beaba Babycook idealne na rozszerzanie diety, 15 minut lub mniej i masz gotowe jedzenie (kazdy moze obsluzyc, nasz maly Maks to juz nawet wiedzial kiedy sie dla niego cos przygotowuje 🙂 ) a z niepotrzebnych rzeczy dostalismy ogromne lozko skladane polaczone z przewijakiem, ciezkie i wielkie… do tej pory stoi nieotwarte..
Dalej w to nie wierzę… lekarze mówili, ze nie będzie tak łatwo, a w zasadzie to… pyk i są! Dwie kreski! 10 razy sprawdzałam czy na pewno oznaczają to co myślę, czy nie mylę oznaczeń. Partnerowi też kazałam sprawdzić dla pewności. Jednak sprawdzenie czy skompletowana wyprawka jest właściwa – czy mam wszystko co potrzebne, ale czy tez nie zawaliłam półek zbędnymi rzeczami, już nie jest takie proste. Poradzić się znajomych? Dobry pomysł o ile nie jest się tą pierwszą w ciąży 😉 muszę, więc polegać na radach mam, babć i Ładne Bebe. Moja Mama, przyszła Babcia, planowała przejście na emeryturę w ciągu roku, dwóch. Jak planowałam ciąże myślałam sobie „idealnie!”. Na początek chce mieć święty spokój, zostać w 4 ścianach ja, partner i maluch. A jak nieco podrośnie, będę wracała do pracy to Babcia przejmie opiekę, taka jakby tradycja rodzinna powstanie. Jednak kiedy usłyszałam, że mama zmienia plany i chce zakończyć pracę wcześniej – w okolicach przewidywanej daty porodu poczułam ulgę! Ale to taką ulgę, zupełnie się tego nie spodziewałam! Dodam, że mama wtedy nie wiedziała jeszcze o tym, że zostanie babcią, więc ten fakt nie miał wpływu na jej decyzje. I czuję, że ta jej emerytura i możliwość pomocy 24/7 to będzie właśnie ten mój hit wyprawkowy, który z początku uważałam za zbędny. Wiedziałam, ze będę się jej radzić, ale kiedy pojawiły się te dwie kreski poczułam, ze potrzebuję nie tylko dobrych rad, ale i kolejnych dwóch rąk do pomocy. Jak będzie w rzeczywistości – to się dopiero okaże. Wiem jedno – mama to gadżeciara, wiec nie mam co liczyć na wyprawkę „tylko to czego naprawdę potrzebuje” 😉
Obiecałam sobie już nic nie kupować. Po pierwszej dwójce wiedziałam, że nie ma wyprawkowych pewników. Pierworodna wylegiwała się godzinami na macie, podczas gdy synek akceptował jedynie chustowanie. Oczekując na trzecie maleństwo, w okolicach przesilenia zimowego, gdy dzień zlewa się z nocą, zatęskniłam do wiosny, zieleni i słońca. U samiboo znalazłam prześliczny bambusowy zestaw do spania, ale paczka z zamówieniem trafiła do szafy. W oczekiwaniu na cieplejsze dni i na uśpienie wyrzutów sumienia (po co mi kolejny kocyk?! Gdzie mój minimalizm??!). Dziś mogę przyznać – tak, to nasz hit! Urocza poduszka z uszami to jeszcze nic, otulacz to moja miłość! Czy wiecie, jakie przyjemne w dotyku są bambusowe tkaniny? Że chłodzą latem? Kiedy otulam córeczkę, mam swoje mentalne spa, mindfullnes, tu i teraz: czuję lekkość materiału, chłonę przepiękny wzór łąki w rozkwicie… Zachwyca mnie dbałość o detal. Po kilku miesiącach łażenia w dresie, w bluzkach zalanych odbitym mlekiem, łaknę ładnych rzeczy jak kania dżdżu. Matki! Kompletujcie nie tylko praktyczne gadżety, kupujcie też coś, co was zachwyci!
Jestem mamą dziewczynki, z którą na razie poznaję się przez kochane kopniaki i czułe przez-brzuszne dotyki, a za tydzień (!) poznamy się tuląc do siebie, więc dopiero za jakiś czas dowiem się co z wyprawkowej listy okazało się strzałem w dziesiątkę. Jednak już wiem, co na etapie kompletowania wyprawki szybko okazało się najpotrzebniejsze. Odpuszczanie i dopuszczanie! Odpuszczanie sobie, przekonywanie się, że nie muszę wszystkiego od razu, dawanie sobie czasu i przestrzeni na bycie i dopuszczanie innych – ich pomocy (tu pisząc to spoglądam na męża i jego skupienie przy masowaniu mi obolałych pleców), ich porad, ich chęci do przywożenia z drugiego końca miasta ulubionych lodów, załatwienia basenu tylko na jeden gorący dzień, kiedy będę mogła z niego skorzystać, ich nieopisanej troski i miłości. Niech żyje odpuszczanie i dopuszczanie!
Rożek! Po co wam rożek w wakacje, będzie przecież tak ciepło…
Przez pierwszy tydzień główną role grały otulacze, które również pokochaliśmy, ale po tygodniu mówię a zobaczę jak Miki zachowa się w rożku! No i poezja! Mały zakochany-uwielbia być zawinięty jak naleśniczek!
No i intuicja, w którą jakoś słabo wierzyłam a wszyscy dookoła powtarzali, że przyjdzie mi macierzyństwo instynktownie- i tak jest! To działa! Ilekroć coś pomyśle, że może zrobię tak jak mi inni każą, przecież każdy daje takie dobre rady, kiedy i tak się okazuje, że sprawdza się coś o czym pomyślałam w pierwszej chwili! Nie boje się robić już czegoś pierwszy raz! I to jest cudowne! My kobity mamy moc!
Pozdrawiamy Roksana i Mikołaj
Będę karmić piersią, żadnych smoczków, tylko niezbędne artykuły, najlepiej z drugiej ręki… tak mówiłam przez całą ciążę, po czym po powrocie ze szpitala paniczne zamawianie laktatora, nakładek na sutki, butelki… teraz czwarty miesiąc za nami, jesteśmy tylko na kp ale laktator wciąż sue przydaje 😉 a ja wszystkim jak mogę radzę, by swoje plany i postanowienia traktować luźno, bo nigdy nie wiadomo jakie dziecko się nam trafi 😏mój maluszek jest przecudowny (chyba każda mama tak mówi?) ale raz nie sądziłam, że będę potrzebować laktatora, a dwa, ze potem będę musiała inwestować w smoczki, bo ma aż tak silna potrzebę ssania! Nie planowałam tez zakupu specjalnych gryzaków , a oto okazały się zabawkowym hitem – czy to włożone do raczki, czy ustawione jako „cel” podczas pracy na brzuszku, czy jako uspokajacz na przewijaku kiedy przebieramy się przed karmieniem. Liczę, ze nasz zestaw posłuży nam na dłużej, na ząbkowanie napewno – dobrej jakości silikonowe gryzaki są naprawdę u nas hitem.
Także trzy rzeczy : laktator, smoczek, specjalne gryzaki – w życiu bym nie pomyślała ze kupię, a są totalnym must have.
Do wyprawki dorzuciłabym kartę prezentową na dowolną usługę: np. fryzjer, masaż itp. lub coś innego co sprawia nam przyjemność. Po porodzie wpadamy w rytm karmienia, usypiania, przewijania i nie myślimy wtedy zupełnie o sobie. Warto wtedy zostawić maluszka na godzinkę z tatą (najlepiej wybrać coś blisko miejsca zamieszkania). To w pierwszej chwili może wydaje się zbędne, ale mając kartę prezentową w ręku już nie ma wymówki, że jestem zmęczona, niewyspana i nigdzie nie idę. Taka chwila oddechu pozwoli się zrelaksować i da mnóstwo pozytywnej energii do działania. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.☺
Moja świadomość budowała się wraz z drugim dzieckiem.
Mieszkam na codzien w Brukseli i dla pierwszej córeczki wpadłam w szał kupowania na wyprzedażach. Miałam dużo ślicznych aczkolwiek nie praktycznych rzeczy. Z drugą córeczka nie spieszyłam się z zakupami, kupiłam minimum pod koniec ciąży a resztę kompletował po urodzinach na necie, śledząc blogi i opinie innych mam. Moja córeczka cierpiała na kolki i płakała godzinami… Odkryłam chustowanie, zbawienne okazały się nosidełka i relugan, który używam ciągle i wszędzie biorę z nami. Cudem okazały się również kokon z wełny merino, gniazdko snuggle me organic i kosz mojżesza. Przerażała mnie cena ale produkty przeszły moje oczekiwania. A największym trafem okazały się otulacze…,muślinowe, bambusowe, są piękne, naszych polskich marek i te wzory i ta jakość… Do spania, do karmienia, od słońca i deszczu, do przewijania, dla noworodka, kiedy w nocy brak sił i body i kaftanik i otulacz, a nawet moja zazdrosna 6lataka zażyczyła sobie jeden do spania i zabawy… Oraz piękne albumy do zdjęć, zabieram się do pracy❤️
Dla mnie całkowicie niespodziewany must-have to Drużyna Pierścienia.
Jakiś szczęśliwy układ gwiazd sprawił, że byłam zawsze bardzo samowystarczalna i bardzo samodzielna, a korzystanie z pomocy innych, nie przemknęło mi w mojej dorosłości nawet przez jedną, małą myśl. A jednak, nawet w życiu Zośki-Samośki (a właściwie Marty) przychodzi taki moment- i może to być właśnie pojawienie się nowego, pachnącego, rumianego bobasa- że potrzebuje zebrać sobie drużynę, która pomoże w wykonaniu życiowej misji. Pamiętacie Frodo z Władcy Pierścieni? Frodo jest jak młoda matka, tylko ma bardziej owłosione stopy. Frodo niesie największy skarb ale też największy ciężar. Z jednej strony jest jakby powołany do swojej roli i wiele rzeczy przychodzi mu naturalnie, ale z drugiej: potrzebuje przewodników, którzy przeprowadzą go przez nieznane i pomocników, którzy wykonają misje poboczne żeby jego droga była łatwiejsza.
Marto z przeszłości, wiedz, że przez nieznane ścieżki porodu może Cię przeprowadzić wspaniała położna lub doula, przez meandry karmienia piersią- certyfikowany doradca laktacyjny, a jak za długo będziesz błądzić w gąszczu baby bluesa to spokojnie wyprowadzi Cię z niego psychoterapeuta. Zakupy, ciepłe posiłki, czasami kwestie urzędowe, czujne oczy i czułe dłonie kiedy odpoczywasz- to wszystko misje poboczne, które można powierzyć partnerowi, mamie, przyjaciółce czy siostrze. Oni wszyscy z chęcią zgłoszą swój łuk, swój miecz i swój topór (chyba już za dużo tej Tolkienowskiej analogii…), a Ty będziesz mogła skupić się na tym co najważniejsze. Cokolwiek to dla Ciebie znaczy.
Moja mina chyba nie była najszczęśliwsza kiedy koleżanki podarowały mi na baby-shower szumiacego misia. Kiedy dowiedziałam się jaka jest jego cena – zupełnie już zrzedla mi mina 😉 bez przekonania zaczepiłam maskotkę na łóżeczku mojej Pralinki…kiedy jednak szum misia okazywał się kojący zarówno dla mojej płaczącej córeczki jak i dla mojego niewyspanego zmartwionego serca z czasem pokochałam tego czworonoga 🙂 Pralinka tez bardzo go lubi, gaworzy do niego i przesyla mu uśmiechy – i z pewnością podzieli się misiem z młodszym rodzeństwem…
Wyprawka to słowo, które ostatnio spędza mi sen z powiek, a jak już uda się zasnąć, to śnią mi się otulacze, kocyki, kosze Mojżesza, gryzaki, butelki i inne niezbędne Maluszkowi skarby… Minęło już 8 lat od pierwszej córki, wszystko się pozmieniało, rynek jest pełen ślicznych, dobrze zrobionych i naturalnych produktów dla niemowląt. A mi przypomina się tamta ciąża, w której zostałam sama, jeszcze młodziutka i wystraszona dzieckiem, sobą i tym wszystkim, co będzie. Chciałam, by moja córeczka miała wszystko, a nawet więcej, żeby mnie nic nie zaskoczyło w domu i na spacerze, żeby nie czuła braku taty. Ale i tak wciąż myślałam tylko o tym, że będę ją tuliła tylko ja, usypiała tylko ja, pielęgnowała tylko ja…No i pomimo całkiem porządnej wyprawki, jaką jej wtedy sprawiłam, bywało ciężko, bo wózek ciężki, samemu założyć nosidło trudno, a żeby pójść do toalety trzeba było obłożyć dziesiątkami poduszek i kocyków. Wszystkie elementy wyprawki się przydały, bo często przybierały nowe role i służyły wielofunkcyjnie, a miłości wystarczyło na tyle, żeby z tej małej Kruszynki wyrosła mądra i opiekuńcza prawie 9-latka, która dziś czeka na swoją młodszą siostrę, pomaga kompletować wyprawkę, sama szuka wśród swoich rzeczy to, co może oddać. I teraz już wiem, że choćbym wykupiła wszystkie te piękne rzeczy, całą wyprawkę świata, to nic nie zastąpi właśnie tego wspólnego oczekiwania. I już się nie boję tak bardzo, że czegoś zabraknie, bo przecież wtedy razem z Tatą i Siostrą Maleństwa coś wymyślimy i jakoś zarządzimy 🙂
Nie jest to łatwe zadanie dla świeżo upieczonej, niedoświadczonej mamy. Skompletować wyprawkę dla nowego człowieka. Nie poznawszy jeszcze jego potrzeb, upodobań i wymiarów. Jaki będziesz maluszku?
Pod koniec ciąży coś mnie tchnęło. Weszłam do pobliskiej księgarni i zaczęłam szukać. Dla szkraba od ilu miesięcy/lat dostępna jest pierwsza książka? Znalazlam! Od urodzenia. 0 miesięcy. Wzięłam. Gdy wróciłam do domu i zobaczyłam, że w środku są tylko czarno-białe figury geometryczne, nie wierzyłam, że kogoś ta pozycja zainteresuje.
Tymczasem mały człowiek urodził się rządny wiedzy i ciekawy świata. W pierwszych tygodniach życia „przeczytał” swoją książkę kilkadziesiąt razy. Każdą stronę oglądał jak zahipnotyzowany. Opowiadając mu, co pokazuję, uczyłam się, jak do niego mówić. A to, jaki jest, odkrywam codziennie.
Album na zdjęcia….gdy go dostałam pomyślałam serio? Wyprawka i album, przecież teraz zapisujemy wszystko na komputerze, pendrive, płytach i innych cudach. Zresztą w albumie nie zmieszczę tylu zdjęć. Ten element wyprawki może i zaskakujący okazał się strzałem w dziesiątkę, gdy wszystkie zdjęcia mojego maluszka i moje zapisane na telefonie popłynęły wśród szumu spuszczanej wody w toalecie razem z nim. Wtedy właśnie zaczęłam doceniać albumy. Chociaż już troszkę zapomniane to jakże praktyczne. 😉
Nie jest to łatwe zadanie dla świeżo upieczonej, niedoświadczonej mamy. Skompletować wyprawkę dla nowego człowieka. Nie poznawszy jeszcze jego potrzeb, upodobań i gabarytów. Jaki będziesz maluszku?
Pod koniec ciąży coś mnie tchnęło. Weszłam do pobliskiej księgarni i zaczęłam szukać. Dla szkraba od ilu miesięcy/lat dostępna jest pierwsza książka? Znalazlam! Od urodzenia. 0 miesięcy. Wzięłam. Gdy wróciłam do domu i zobaczyłam, że w środku są tylko czarno-białe figury geometryczne, nie wierzyłam, że kogoś ta pozycja zainteresuje.
Tymczasem mały człowiek urodził się rządny wiedzy i ciekawy świata. W pierwszych tygodniach życia „przeczytał” swoją książkę kilkadziesiąt razy. Każdą stronę oglądał jak zahipnotyzowany. Opowiadając mu, co pokazuję, uczyłam się, jak do niego mówić. A to, jaki jest, odkrywam codziennie.
Bycie najmłodszą w rodzinie nigdy nie było dla mnie źródłem radości. Do momentu, aż przyszło mi kompletować wyprawkę dla mojego synka. Okazało się, że siostra i kuzynki przechowywały mnóstwo ubranek, akcesoriów i zabawek po swoich dzieciach, którymi zostałam obdarowana. Cieszyło mnie to, bo jestem zwolenniczką tego typu rozwiązań – uwielbiam rzeczy z drugiej ręki, dbam o nie, by mogły służyć innym jak najdłużej. Ekologia to nie tylko odnawialne źródła energii, minimalizowanie odpadów, czy etyczna konsumpcja, ale również docenianie i szanowanie tego, co już mamy.
Okazało się jednak, że chciałabym, aby mój synek miał coś „swojego”, coś, co wybrałam specjalnie dla niego i co mogłoby zapisać się w jego pamięci, jako wspomnienie, coś co będzie mu towarzyszyło na codzień. Zdecydowałam się na bambusowy kocyk, którym otulam synka podczas drzemek w letnie dni. Mam nadzieję, że będzie myślał o nim kiedyś z sentymentem, tak jak ja o swoim kocyku z dzieciństwa…