moja wyprawka

Wyprawka Jerzyka

Niech żyje jakość!

Wyprawka Jerzyka
Ewa Przedpełska

Przedstawiamy wam wyprawkę Jerzyka, brata Gai i syna Olgi Jędrzejewskiej-Chęć. Zbudowaną z przedmiotów najwyższej jakości, nowych i tych, które z godnością wytrzymały próbę czasu i testy ciotecznego rodzeństwa.

Ten błogo śpiący dwumiesięczny chłopak może się poszczycić perfekcyjną wyprawką. Przetestowane, usprawniające codzienność przedmioty, niezniszczalne ubranka, które są w rodzinie od lat, naturalne kosmetyki i klasyczne zabawki – oto komponenty zestawu powitalnego Jerzyka, który spędza czas w towarzystwie kochającej mamy Olgi i troskliwej cioci Marty, sióstr i właścicielek sklepu bébé concept. Przyjrzyjmy się tej wyprawce z najlepszej możliwej perspektywy, czyli z perspektywy mamy. Oddaję głos Oldze.

WYPRAWKA. WYDANIE DRUGIE, POPRAWIONE

Wyprawkę Gai tak naprawdę skomponowała dla mnie Marta. Ja byłam zapracowana do ostatnich dni ciąży. Byłam bardzo młoda i jeszcze oprócz pracy na pełen etat kończyłam studia. Nie miałam do tego głowy. Marta miała wtedy niespełna rocznego Tadzia, także była ze wszystkim na bieżąco i wiedziała dobrze, co się u nich sprawdziło. Zdałam się wtedy w pełni na nią.

Za drugim razem komponowanie wyprawki było o tyle inne, że
miałam swój sklep wyprawkowy (śmiech). Wiedziałam dokładnie, co z naszego asortymentu musi znaleźć się u mnie w domu. Jednak, jak wiadomo, „szewc bez butów chodzi” i oczywiście kompletowałam wszystko na ostatnią chwilę.

Dodatkowo żyjąc ze świadomością, że wszystko mam od ręki, stwierdziłam że wezmę na start minimalną ilość rzeczy, a resztę dowiezie mi Marta już po porodzie, kiedy się okaże, że czegoś potrzebuję dodatkowo. Zdecydowanie chciałam uniknąć inwestowania w niepotrzebne gadżety i dlatego sporządziłam listę, podzieloną na czynności skoncentrowane wokół noworodka, a następnie zaczęłam dopisywać do tych kategorii odpowiadające im przedmioty w określonych wzorach i kolorach. Pomyślałam też o sobie, nie mogło więc zabraknąć maści na brodawki Nessa. Stosuję ją także na podrażnioną skórę.

SISTERS OF THE MOON

Moja relacja z Martą jest naprawdę niezwykła. Jesteśmy związane ze sobą na wszystkich płaszczyznach życia. Wiele cech nas różni, potrafimy się pokłócić na śmierć, ale po 20 minutach dzwonimy do siebie zaryczane. Wychowujemy dzieci razem – i to jest prawdziwa banda. Wszystkim się wymieniamy, dzielimy. Jeśli chodzi o ubranka czy akcesoria po dzieciach, to oczywiście przekazujemy je sobie. Bardzo wiele rzeczy pojawiło się w wyprawce Tadzia Marty prawie 5 lat temu, potem używała ich Gaja, a po niej jeszcze Wanda, więc tym razem większość ubranek musiałam kupić. Troje dzieci doprowadziło większość z nich do kiepskiego stanu. Poza tym, jak okazało się, że drugie dziecko Marty będzie dziewczynką, wiele chłopięcych rzeczy po Tadziu Marta rozdała koleżankom, które akurat spodziewały się synów. Dziewczęce ubranka po Gai przekazałam dla Wandy. Te, z których ona wyrasta, a pozostają w dobrym stanie, trafiają do komisu Twice Upon A Time.

WYPRAWKOWE HITY

Pierwsze miejsce zdecydowanie należy do krzesełka Tripp Trapp z dostawką dla noworodka. Serio, nie doceniałam tego produktu, a jest w użyciu cały czas. Z żadnej rzeczy nie korzystam równie często. Można dziecku coś zawiesić do zabawy, bo w zestawie jest pałąk. Maluch też super w nim sypia.

Kolejnym hitem jest kokon Hvid – prawdziwy niezbędnik. Mimo, że Jerzyk urodził się pod koniec lipca, to leżakuje sobie w kokonie od pierwszych dni życia. Jest to niezwykle wygodne, szczególnie jak chodzę z nim po domu i nie muszę się martwić jakimiś spadającymi na ziemię kocykami.

Oczywiście superważny jest też wygodny przewijak na odpowiedniej wysokości, żeby oszczędzić plecy, przewijając kilka czy kilkanaście razy dziennie przez ponad 12 miesięcy. Bez wielu rzeczy można się obejść, ale dobra baza do przewijania to podstawa. Tu też wspomniałabym o wanience z wkładką noworodkową, która jest niezastąpiona! Można bez problemu wykąpać w pojedynkę dziecko, które jeszcze nie trzyma główki, bez stresu i nerwów. Termometr w korku też jest przydatny, szczególnie świeżo upieczonym rodzicom (śmiech).

Czwartym hitem jest nosidełko Studio Romeo. Przez pierwszy miesiąc życia Jerzyka byłam sama z dwójką dzieci. Mój mąż musiał wyjechać do pracy. To było wielkie wyzwanie! Szybkie w użyciu i wygodne nosidełko było dla mnie ratunkiem w wielu sytuacjach.

Po piąte, dobrej jakości i wygodne w zakładaniu ubranka. W moim przypadku zdecydowanie bezkonkurencyjne są legginsy Minimalisma, piżamki i bodziaki Serendipity Organics, skarpetki merino MP Denmark, które nie zsuwają się z nóżek, co – dobrze pamiętam – było zmorą mojej córki. Do tego ubranka wierzchnie Engel Natur oraz buciki Hvid. Tym razem mam w komodzie znacznie mniej ubranek, dlatego że są one świetnej jakości i można je prać w nieskończoność. Przy okazji wspomnę, że doczekałam się suszarki bębnowej, co jest szóstym hitem tej wyprawki (śmiech). A że Jerzyk nie ulewa, to nie muszę go przebierać 10 razy dziennie, jak to było w przypadku mojej córki.

PS Muszę jeszcze wspomnieć o jednym jedynym ubraniu dla mamy, czyli o zestawie koszul do karmienia Francis & Henry. Chodzę w nich cały czas. Rano wkładam tę „dzienną”, a wieczorem tę „do spania”. Kocham je, szczególnie że nie mieszczę się w żadne jeansy. Chodzę w nich nawet na spacer do lasu, zarzucam na nie tylko sweter z wełny merino.

WYPRAWKOWE KITY

Za drugim razem obyło się bez wtopy. Dobrze wiedziałam, co nie sprawdziło się mi i Marcie w pierwszych wyprawkach – na pewno wszelkiego rodzaju sterylizatory i podgrzewacze do butelek. Czy istnieje taki, który dobrze działa? My miałyśmy ze 4 różne i finalnie najlepszy okazywał się klasyczny garnek (śmiech). Wszystkie elektroniczne gadżety były w naszym przypadku raczej bez sensu. Takie rzeczy zawsze można dokupić, gdy nagle okażą się niezbędne, ale myślę, że nie ma sensu inwestować w nie zawczasu. Z elektronicznych urządzeń używam jedynie laktatora i szumiącego króliczka.

Artykuł powstał we współpracy ze sklepem bébé concept.

Zajrzyjcie też do innych odsłon cyklu Moja wyprawka.

Olga Jędrzejewska-Chęć o sobie: kiedyś namiętnie trenowałam żeglarstwo. Jako sternik na łódce nauczyłam się multitaskingu i strategicznego myślenia, co teraz bardzo pomaga mi w biznesie oraz trzymaniu ręki na pulsie. Karierę sportową skończyłam, bo się zakochałam w Piotrku. Od 6 lat nie jem mięsa z przekonania. Na swoim koncie mam już chyba szesnaście uratowanych psów, zdjętych z łańcucha i przywiezionych do Polski do nowych domów – sami mamy u siebie sześć.

Dodaj komentarz