Wybory mamy Slow

Okiem Magdy Zaniewicz

Wybory mamy Slow
Daniel Zaniewicz

Czy łapiesz się na tym, że nawet na spacerach niemal biegniesz z wózkiem? Dzisiaj, by zwolnić, trzeba się o to naprawdę starać. Dać sobie czas na poleżenie na kanapie, odpuścić sprzątanie, włączyć oddychanie przeponą. Internet roi się od pomysłów w duchu mindfuless i slow life. A jak ma się do tego prawdziwe życie?

Zapytałyśmy Magdę Zaniewicz, mamę trójki dzieci, jak to u niej wygląda w praktyce i co ją wspiera w momentach, w których zwalnia. Jej ekipa: Tomik, Natka i roczny Antoś to prawdziwi nauczyciele zen. A oto jej głos:

Odkąd poznałam słowo SLOW, chciałam taka być. To wciąż moje niedoścignione marzenie. Pracuję dużo, żyję szybko, a każde moje slow to szybko umykająca chwila. Moje slow to 5 minut po głośnym i radosnym śniadaniu, 5 minut po hałaśliwej pobudce czy 5 minut przed snem. I właśnie dlatego, że momentów slow w moim zabieganym życiu jest tak niewiele, są one megacenne.

*
DOMOWE PIELESZE Z HELLO MORNING

Moje poranki są dobitną zapowiedzią intensywnego dnia. Jeśli nie złapię tu kilkunastu minut w zwolnionym tempie, mogę ich nie mieć przez kolejne kilkanaście godzin. Kiedy budzi mnie rechot trzech rozkrzyczanych buziek, mówiących na raz, i sześć nóg przewijających się wzdłuż i wszerz łóżka, to jest ten moment, kiedy dziękuję sobie za to, że mam superwygodną piżamę Hello Morning. Bez obaw o koronki czy krótką koszulkę mogę dać się ponieść wspólnej zabawie. Hello Morning szyje tak, by z ich piżam nie chciało się wychodzić aż do południa. Nasza rodzina je uwielbia i każdy ma swój ulubiony komplet.

 

*
PODUCHY I LOVE GRAIN

Odpoczynek i równowaga to obok slow takie pojęcia, nad którymi staram się zatrzymywać na dłużej, bo wciąż mi ich za mało. Każdego wieczoru nie marzę o niczym innym, jak dobrze się wyspać. Nie zawsze udaje mi się to zrobić zgodnie z własnym zegarem, ale zawsze zgodnie ze sobą, naturą i własnymi potrzebami. Dlatego I Love Grain, czyli polskie poduchy wypełnione łuskami zbóż, pokochałam od razu. Oprócz wygody, dopasowania i zgodności z moimi potrzebami to najpiękniejsze poduszki w moim domu. Poduszka podróżna rzeczywiście sprawdza się podczas rodzinnych wyjazdów, między innymi w samochodzie czy podczas letnich drzemek na kocu. A opaska na oczy pozwala się szybko zrelaksować i ułatwia wyciszenie. Jak widać, lubię ją nie tylko ja.

*
WOLNOTŁOCZONE OLINI

O właściwościach oleju z czarnuszki słyszałam już dawno. Jest niewiele rzeczy w żywieniu moich dzieci, na których zależy mi tak bardzo, jak na dobroczynnym naturalnym wspieraniu odporności. Kiedy zaczęłam czytać o olejach, bardzo szybko zorientowałam się, że najlepszymi opiniami cieszą się te tłoczone na zimno z Olini. Po przejrzeniu ich oferty moje zapasy powiększyły się o produkty również dla mnie oraz prozdrowotne zakwasy.

*
UZALEŻNIAJĄCE SMAKI LA KOGUTA

Każdą wolną chwilę wolę poświęcić bardziej na gwar przy stole niż długie stanie przy kuchni, i bez wyrzutów wybieram naturalne gotowe przetwory La Koguta. Nie martwię się, jeśli domowe dżemy właśnie się skończyły albo nie mam czasu na świeży sok. W La Koguta znalazłam połączenie klasycznych smaków z szaleństwem orientu i nutką egzotyki. Ich naturalne, nieprzesłodzone konfitury doskonale podkręcają zwykłą kanapkę i potrafią naprawdę wciągnąć.

*
KUBEK CORKCICLE

Nie ma slow bez eko. Z czystym sumieniem potrafię dzisiaj zajść do kawiarni z własnych kubkiem. Hmm… z dumą wręcz. Jeśli trzymam w dłoni właśnie kubek Corkcicle, mam pewność, że oprócz ciepłego napoju przez najbliższe godziny będę też z nim super wyglądać. Lubię, kiedy bycie eko i slow ma swój aspekt glamour, a kawa nie stygnie, nawet jeśli mnie od niej odciąga sześć par małych rąk.

*
DRUGIE ŚNIADANIE ZERO WASTE

Wykluczając stopniowo z domu plastik, unikając folii i używając wielorazowych przedmiotów, powoli znajdujemy coraz więcej alternatyw w stylu zero waste. Są rozwiązania, które w swej prostocie rewolucjonizują wręcz naszą codzienność. Biodegradowalne owijki na stałe zagościły w kuchni, otaczając opieką bez toksyn naszą żywność.

*
PIĘKNE SZKŁO HIP

W moim domu nie ma jednorazowych butelek. Woda z kranu płynie przez filtr Fitaqua, a ja bez ograniczeń napełniam bidony dzieci i swoje własne. Staram się nie wychodzić z domu bez wody w butelce, żeby nie być zaskoczona. W domu w sumie też rzadko się z nią rozstaję, bo od lat my i dzieci pijemy głównie wodę. To moim zdaniem jeden z moich największych rodzicielskich sukcesów, ale nie wydarzył się sam. Dając dobry przykład od małego, zbieram teraz po prostu plony. Skoro ja i woda jesteśmy już tak blisko i non stop, warto, żeby nam było miło, ładnie i wygodnie. Dlatego nie bez znaczenia jest to, w czym tę wodę noszę.

*
KRZESEŁKO BEABA

Obecność wszystkich przy wspólnym stole jest dla mnie bardzo ważna o każdej porze dnia. Szybkie śniadanie na dobry start, dobry obiad po ciężkim dniu i powolna kolacja dla podsumowania i utrzymania balansu. Odkąd Antoś obserwuje nas przy stole, czuję, że mocno integruje się z rodziną. Obserwuje, jak przygotowuję posiłki czy szybkie przekąski dla niego. Zajmuje swoje zaszczytne miejsce na środku i uczestniczy we wszystkim równie głośno i radośnie. Zasiadając w foteliku tuż obok nas, wyraźnie czuje się jak u siebie, a jego uśmiech udziela się nam wszystkim.

*
OTULONA W YELLOW MEADOW

Najbardziej lubię to slow, które ciągnie się cały dzień. Żeby mieć balans w tym całym macierzyństwie, staram się tuż po bardzo pracowitych dniach, wyjazdach i zarwanych nocach ukraść dla siebie cały dzień w domu, w szlafroku i na luzie. Nic tak nie cieszy wtedy jak piękne wdzianko. I niby mówią, że nie ma nic lepszego niż najwygodniejszy dres, ja nie zamieniałabym wygody tego kimono na nic innego.

A czy wam udaje się być czasem slow?