„Kupuję rzeczy z drugiej ręki, ponieważ chciałabym, żeby szalona światowa produkcja zwolniła i ludzie się opamiętali. Dla mnie ważne jest być, nie mieć” – pisze w swoim manifeście Kasia Listwan, artystka i mama dwójki. Matka Natura.
Kasia jest mamą Ziemka i Wandy, malarką i graficzką – razem z mężem Mariuszem prowadzą studio projektowe Wzgórze Paproć. Z tą nazwą związany jest też ich najważniejszy koncept – gościnny Dom na Wzgórzu Paproć. To tu, w Beskidzie Wyspowym, znajduje się ich rodzinny dom i dwa domy, w których przyjmują gości i które miałyśmy okazję odwiedzić. Tutaj też Kasia uprawia ogród, dogląda pszczół, zbiera zioła i piecze chleb. O tym wszystkim opowiada nam w nowym, szóstym z ośmiu, odcinku cyklu Matka Natura, który współtworzymy z Weledą – marką naturalnych biokosmetyków dla dzieci i dorosłych.
W każdym odcinku poznajecie świadome mamy, które od lat żyją blisko natury i tej bliskości uczą swoje dzieci. Opowiadają nam o wplataniu w codzienność dbałości wobec siebie, rodziny i planety. Mamy zdradzą nam też swoje patenty na naturalną pielęgnację i podzielą się osobistym manifestem, dzięki któremu dowiecie się, co dla nich oznacza bycie Matką Naturą. Ostatni, dziewiąty odcinek będzie zbiorem manifestów Matki Natury i kolejną okazją do wygrania kosmetyków Weleda – łącznie mamy dla was aż 100 zestawów!
Kasia testuje też dla was kosmetyki Weleda oparte na naturalnych, łagodnych dla skóry składnikach: olejek z brzozy do ciała oraz gamę z opuncją – nawilżającą emulsję i krem do twarzy, lekką mgiełkę i żel pod oczy. Pojawią się także kosmetyki dla mężczyzn, używane przez Mariusza, które polubiła również Kasia. Zapraszamy was do lektury i wzięcia udziału w konkursie – szczegóły znajdziecie na dole artykułu.






MANIFEST MATKI NATURY
Jestem Matką Naturą, więc żyję w zgodzie z przyrodą, to ona dyktuje moim życiem, a ja się w tym układam. Dbając o naturę, dbam o siebie. Żyję odpowiedzialnie, szanując ziemię, którą uprawiam, karmię rodzinę i gości jedzeniem, które zbieram, i kupuję produkty od rolników mających malutkie hodowle, a właściwie poletka czy zagony. Kupuję też rzeczy z drugiej ręki, ponieważ chciałabym, żeby szalona światowa produkcja zwolniła i ludzie się opamiętali. Dla mnie ważne jest, by być, nie mieć.

W ZGODZIE Z RYTMEM NATURY
Żyję na górce, gdzie natura dyktuje mi tempo życia. Zarówno pory roku, jak i pogoda. Wiosną sieję, uprawiam ziemię, mam swoje grządki i skrzynki, latem i wiosną koszę trawy i dbam o ogród i warzywniak, jesienią sadzę drzewa i krzaki. Przez cały sezon zbieram grzyby, warzywa i owoce, i robię przetwory, żeby zostały ze mną na zimę. Co więcej, od kiedy mieszkam na wsi, wstaję ze słońcem, a wieczorem wcześnie kładę się spać.
NATURALNA PIELĘGNACJA
Moim ulubionym rytuałem są kąpiele ziołowe. Zbieram to, co rośnie na naszej górce, by znalazło się ze mną w wannie. Każdy chwast czy kwiat ma swoje wspaniałe właściwości. Zbieram też zapas ziół na zimę, które suszę całe lato.






SEKRETNE ŻYCIE PSZCZÓŁ
To pierwszy rok, kiedy mamy pszczoły – a dokładnie: trzy pszczele rodziny. W tym roku wiosna w Beskidzie przyszła późno i zbiory były skromne, ale poznaliśmy już smak naszego miodu. Im dłużej przyglądamy się pszczołom i więcej o nich wiemy, tym bardziej jesteśmy zachwyceni ich pracą. Bzyczenie pszczół jest niemal terapeutyczne (apiterapia).
BLISKIE RELACJE
Na naszej działce stoją trzy domy, w dwóch z nich przyjmujemy gości. Bardzo lubimy spotkania, rozmowy, nieraz schadzki przy piecu, długie wspólne wieczory przy ognisku. Z kilku takich przyjazdów zawiązały nam się wspaniałe znajomości.







GRAFICZKA CZY MALARKA?
Zdecydowanie bardziej czuję się malarką, takie też mam wykształcenie. Maluję, od kiedy pamiętam. Mam swoje cykle. Są okresy, kiedy odchodząc od płótna, wciąż o nim myślę i wracam do niego, jak w pętli. Te okresy są przeplecione przerwą, kiedy nie maluję, a przetwarzam, by zabrać się za kolejny cykl. Jestem też graficzką – tu mogę sobie pozwolić, by wybierać te projekty, które mi się podobają, mam też stałe, które kontynuuję od lat.
Beskid Wyspowy INSPIRUJE…
… mgłami i ciągłą zmiennością natury za oknem. Obserwowanie tego nigdy się nie nudzi, nigdy nie jest tak samo. Beskid Wyspowy jest też wyzwaniem, a wyzwania pobudzają kreatywność.





WELEDA POLECA
Kasia używa kosmetyków do twarzy z gamy z opuncją. Ten pielęgnacyjny kwartet bazuje na roślinie o niesamowitej zdolności przetrwania w suchym klimacie, dzięki magazynowaniu wody. Weleda wykorzystała te właściwości w nawilżającej gamie. Te kosmetyki są lekkie i moja skóra pozostaje po nich delikatna – opowiada Kasia, mając na myśli nawilżającą emulsję do twarzy 24h z opuncją dla skóry normalnej i mieszanej, krem z opuncją o podobnych właściwościach, mgiełkę do twarzy oraz krem pod oczy zapewniający intensywne nawilżenie tego delikatnego obszaru twarzy.
Z kolei o nawilżenie ciała Kasi dba olejek z brzozy – wzbogacony o pełen witamin olejek z kiełków pszenicy i jojoba – którego zadaniem jest też wygładzanie, wzmacnianie i ujędrnianie skóry, a także redukcja widoczności cellulitu. Olejek świetnie nawilża i mam ogromną przyjemność go używać – mówi Kasia i dodaje: Ale przyznam, że najbardziej lubię męskie kosmetyki od Weledy – za zapach! Na co dzień podbieram mężowi perfumy, zaczęłam to też robić z żelem pod prysznic – jest obłędnie rozmarynowy. Kosmetyki Weleda to dla mnie zapachowa przyjemność. Wszystkie je cechuje intensywny zapach kwiatów i ziół, który znam nie tylko z tubek i słoiczków.






WELEDA – CIEKAWOSTKI
- Żel pod oczy z opuncją – dla lepszego efektu chłodzącego i pobudzającego krążenie – można trzymać w lodówce.
- Mgiełka nawilżająca z opuncją pomaga kobietom z menopauzą – natychmiastowo łagodzi efekt uderzeń gorąca.
- Weleda jest w trakcie procesu patentowego dla ekstraktu z opuncji, który wykorzystuje w gamie silnie nawilżającej.

KONKURS – WYNIKI
Dziękujemy za inspirujące odpowiedzi! Zestawy kosmetyków Weleda powędrują do następujących osób: Dario, Sabina, Aga, Matylda, Bożena, Małgorzata, Edyta, GB(Beata), Jola, Anna. Zwycięzców powiadomimy mailowo.
W tej odsłonie do wygrania jest 10 zestawów kosmetyków Weleda do pielęgnacji – w każdym znajduje się: nawilżający żel pod oczy z opuncją, nawilżająca emulsja do twarzy 24h z opuncją i żel pod prysznic dla mężczyzn.
Aby wziąć udział w konkursie, wystarczy odpowiedzieć na pytanie: które rośliny wykorzystujesz do pielęgnacji i co dobrego ci dają? Odpowiedzi umieszczajcie w komentarzach poniżej – czekamy na nie do 12 września do końca dnia. Spośród nich wybierzemy dziesięć najciekawszych, a wyniki podamy 13 września w tej publikacji.
TUTAJ znajdziecie regulamin konkursów na Ładne Bebe.
*
Zapraszamy was też do przeczytania i obejrzenia pozostałych odcinków z cyklu Weleda Matka Natura.
Ilość komentarzy: 12!
Kawa to moja ulubiona roślina w ogóle. Ratuje mi skórę w przenośni i dosłownie 😉 Rano bez kawy trudno mi się obudzić (jestem typem sowy), ale dzięki myśli o kawie łatwiej mi w ogóle przekonać się do wstania. Z kolei w pielęgnacji to mój ulubiony peeling. W dodatku zero waste. Polecam wszystkim, bo działa cuda 🙂
Czesc,
Ja do swojej codziennej pielęgnacji wykorzystuję róże – a dokładnie hydrolat. Stosuję go po myciu twarzy, jest moim must have. Cudownie odswieza, nawilża i nadaje blasku. Używam go również zamiast wody w domowej kawitacji.
Od jakiegos czasu kupuję tylko naturalne kosmetyki, które zawierają całą gamę ziół. Nie kupuję i nie stosuję chemii.
Również od czasu do czasu serwuje sobie domowe środki jak np. tonic z czystka.
Siła i piękno jest w naturze, wieć trzeba z tego korzystać:)
Dzien dobry Wszystkim kochajacym boski swiat roslin 🙂 Ja uwielbiam zatapiac sie w wiosenny las i szukac odpowiednich sosenek, z nich pozyskuje mlody pedy sosny, ktore to zalewam alkoholem i np miodem. Z tego powstaja cudowne eliksiry na przeziebienia, wzmocnienie odpornosci organizmu, ale rowniez przywracaja harmocie w ciele i duchu 🙂 Kiedys po prostu korzystalam z darow sosny, od tak spontanicznie, ale w momencie kiedy dowiedzialam sie o sekrtenym zyciu drzew:) staram sie prosic o pozwolenie albo poklonic sie i podziekowac, i to co robie dodatkowo, to dotykam roslin, krzakow drzew, blogoslawie im, lub prosze o boskie blogoslawienstwo dla nich lub caluje drzewa, mowiac im , ze sa potrzebna i, ze je kocham. Niektore z nich zdaja sie wrecz wyczekiwac na to 🙂 Jakis czas temu zrobilam tez eliksir z zielonego orzecha wloskiego, ktore z kolei swietny jest na oczysczanie organizmu i odrobaczanie 🙂 Wyszla wybuchowa, mocna jak petrda mieszanka 🙂 Postanowilam zaszalec i zrobic eksperyment, niektorych eliksirow nie otwieram od lat 🙂 czekajac az doostana swojej super mocy 🙂 Pozdrawiam Was serdecznie i dziekuje 🙂 Jola
Mój dom pachnie mięta, szałwia i miłością. W garnuszku zaparzam lipę, ukwiecam nagietkiem i dziecięcym śmiechem. ” i to wszytko mamo uroslaś” woła mój syn . Wszystko, w słońcu i w deszczu , w ukojeniu i w letnie poranki. Tak najprościej. Tak najlepiej. Weleda . Pozdrawiam Sabina
Ja wykorzystuję nagietek. Jest nieoceniony w przypadku oparzeń słonecznych, jak i blizny po cesarce. Maść z nagietka pomaga też całej naszej rodzinie przy różnego rodzaju wysypkach czy przy opryszczce.
Awokado i cytryna to moi niezastąpieni ulubieńcy! Mam wrażenie jakby byli dla siebie wprost stworzeni. Twarz po nich staje się aksamitnie miękka i nawilżona, a ja zrelaksowana! Do tego napar z pokrzywy, który wspomaga moje włosy – chociaż babcia twierdzi, że jest lekiem na całe zło 🙂 zapas suszu z jej ogrodu starczy na całą zimę!
Jestem fanką pomarańczowych i pozornie skromnych kwiatków zwanych nagietkiem. Już sama ich barwa (tj. zniewalająca pomarańcza, a czasem żółte słoneczko) ma pobudzająco/energetyzującą moc. Nagietki od zawsze królowały w naszym ogrodzie. Babcia zdradziła mi ich tajemną moc oraz przepisy na przeróżne receptury. Nie straszne są nam siniaki, drobne skaleczenia, infekcje skóry, ukąszenia owadów czy też zapalenia spojówek. Młodsze znajome przychodzą do mnie po eliksiry na bóle menstruacyjne, a starsze koleżanki dziękują mi za zbawczą moc herbatek na klimakterium. Kocham nagietki za wszystko od barwy do ich mocy. Drugim kwiatkiem, który szczególnie sobie cenię to rumianek. Sam zapach rumianku działa na mnie kojąco. Spokojny sen i spokojny żołądek. To rumiankowa moc. Jeśli chodzi o rośliny spoza mojego ogródka to stawiam na pokrzywę, którą stosuję głównie jako płukanki do włosów. Przyznam, że zbieram też mniszka lekarskiego – miodek robię z niego. Czarny bez również zdarza mi się zbierać i na soki przerabiać. Cenie i uwielbiam też dziką różę. Owoce tego kwiatka zbieram na całkowite pożegnania lata, a raczej powitanie zimy (po pierwszych przymrozkach zbieramy) – w mroźne popołudnia, moc dzikiej róży w herbatkach później doceniamy.
Na początku jak przeczytałam pytanie to pomyślałam, że nie używam „nic”, przecież mieszkam w bloku, nie mam nawet ogródka. Na szczęście to nie prawda. Numerem jeden jest maseczka z niedojrzałych, jeszcze zielonych owoców czerwonej porzeczki, która rośnie u rodziców. Porzeczka ma bardzo dużo witaminy C i znakomicie uszczelnia naczynia krwionośne, z którymi rodzinnie mamy trochę na bakier. Wystarczy zerwać garść i porozgniatać kuleczki nawet już na twarzy. Piecze ale działa! Lubię robić domowy peeling ze zużytych fusów po kawie z kawiarki i soku z wyciśniętej cytryny. Taka mieszanka doskonale rozjaśnia skórę na całym ciele dodatkowo ją ujędrniając. Sok z cytryny wykorzystuję też na różne przebarwienia na dłoniach czy na twarzy-trzeba jednak uważać na oczy i żeby nie stosować go na niezagojone miejsca. Zaczęłam też robić sobie ziołowe kąpiele. Zamiast gotowych mieszanek do wanny wsypuję sól i do tego całe główki suszonego rumianku, trochę rozmarynu. To daje niesamowite ukojenie, jest lepsze od świecy. Mogę też podzielić się, czego już nigdy nie zrobię. Nigdy więcej nie zrobię maseczki do włosów z miodem. Raz, że nie mogłam go bardzo długo zmyć z moich cienkich włosów, a dwa to zwyczajnie szkoda mi tak cennego daru pszczół żeby lądował w odpływie.
Dzień dobry. Do pielęgnacji używam aloesu to jak na razie najlepsza roślina dla mojej skóry. Po babci jestem też rodzinna szamanka bo dzieci wyprowadzam z chorób raczej samą naturą : sokiem z pokrzywy, bzu, mniszka lekarskiego, słoiczkami z malinami, ostrężynami, borówkami lub agrestem ale jest tego wszystkiego dużo więcej moja mała spiżarka pęka w szwach na każdą przypadłość potrafię coś z niej wyciągnąć. Pochodzę również z Beskidu ale Śląskiego i staram się dzieci uczyć miłości do natury, każda gąsienica czy inny owad wzbudza w moich dzieciach olbrzymi zachwyt i każda roślinka potrafi być piękna. To cudowne uczucie gdy będąc na rowerach najstarszy 5 letni syn zatrzymuje się przed kolejną łąka i mówi „ale tu pięknie”. Pozdrawiam góralsko.
Moje kosmetyki DIY na bazie roślin to nawilżająca maseczka do twarzy z rumianku i szalwii. Do tego dodaję płatki owsiane i oliwę z oliwek. Zawsze ratuje wysuszoną skórę pod koniec lata. A druga receptura to płukanka do blond włosów z popularnych polnych chabrów. Świetnie niweluje rudawe tony. Jedyna trudność to uzyskać odpowiednią ilość suszonych kwiatów, dlatego poza sezonem ratują mnie sklepy zielarskie, choć bławatek do najtańszych surowców nie należy.
Ostatnio u mnie pojawia się malwa. Kojarzy mi się bardzo pozytywnie z sielskim życiem na wsi, ale okazuje się, że ta roślina może zrobić dobrze mojej skórze. Wykorzystuje ją do nawilżenia, co świetnie sprawdza się w moim przypadku. Jako toniku używam naparu z szałwii, którą sobie sama wyhodowałam i wysuszyłam. Lubię takie wiedźmowe eksperymenty. Nie zawsze sama potrafię sporządzić odpowiedni kosmetyk, wtedy sięgam po produkty stworzone przez mądrzejszych od siebie w tej kwestii.
Na kawę wpadam do łazienki. Mała czarna nakładana szybkim, ruchem otuli moje ciało, by pewnym krokiem ruszyć w dzień. Zerwana róża zanurzona w mgiełce otula twarz pieszczotą, a jej zapach staje się rozkoszą. Kłujący aloes rozczesuje moje włosy w najszlachetniejszy jedwab…