rozwój dziecka

Usypianie maluszka

Co się sprawdza, kiedy dziecko nie może spać.

Usypianie maluszka
YOUTUBE

Są dzieci, przy których temat nie istnieje. Te dzieci zasypiają szybko, gładko, niemal z uśmiechem. Śpią jak aniołki, a my wtedy możemy pić ciepłą herbatę, przeczytać nowe publikacje na Ładne Bebe i zadzwonić do przyjaciółki. Są też takie dzieci, i jest ich zdecydowanie więcej, których rodzice miesiącami – ba! latami – szukają sposobu na usypianie, a one mimo to ciągle mają trudności w zanurzeniem się w sen. Rodzice nieśpiochów jesteście tu? To dla was.

Usypianie dzieci to temat dla rodziców cywilizacji Zachodu. Pamiętam swoje zaskoczenie, kiedy podróżowaliśmy z całkiem małymi dziećmi i zobaczyliśmy, że w wielu społecznościach dzieci się nie usypia. Zasypiają, kiedy są zmęczone – w chuście, na hamaku podwieszonym do drzewa przed domem… albo na noc – z całą rodziną, nierzadko w jednym łożu.
Jednak nasze łóżko szybko okazało się za małe, żebyśmy mogli się we czwórkę wysypiać, a poza tym uśpienie dziecka wiązało się z niezaprzeczalną korzyścią – czasem wolnym dla mnie, czasem na książkę i rozmowę, czasem adults only.

Dziecko po narodzinach zazwyczaj z automatu dostaje wydzieloną przestrzeń do zasypiania – kosz Mojżesza, łóżeczko, czasem nawet swój oddzielny pokoik. Potrzeba mu jednak czasu, żeby się w tej przestrzeni poczuć bezpiecznie bez bliskiej obecności dorosłego. My za bezpieczną przestrzeń uważamy nie tylko swoje łóżko, ale całe mieszkanie, niektórzy czują się na tyle bezpiecznie, że zasnąć potrafią wszędzie, w nowym miejscu, w pociągu, podczas nudnej konferencji. Wiele dzieci jednak buduje swoje poczucie bezpieczeństwa z trudem. Nie ma w tym nic dziwnego ani nic niepokojącego. To, że do łózka rodziców przychodzą nawet całkiem duże dzieci, jest całkowicie normalne. Współczesność, to że mamy ograniczony czas na spokojne bycie razem, to, że jesteśmy nieustannie bodźcowani, że żyjemy w cyfrowym szumie – sprawy nie ułatwia.
Zazwyczaj (nie)radzimy sobie na różne sposoby, co widać na załączonych filmach wyszperanych na YT .

 

SPOSOBY STARE JAK ŚWIAT

1. Kołysanie, ssanie, przełykanie pokarmu
Zasypianie na rękach, w utuleniu, przy piersi lub butelce sprzyja relaksowi. Są przeciwnicy usypiania dziecka z butelką czy piersią. Według nich relaks będzie przez dziecko kojarzony z jedzeniem i właśnie kładziemy podwaliny pod przyszłe regulowanie emocji przez jedzenie. Jednak takie zasypianie jest całkiem naturalne i zgodne z potrzebami dziecka, a z czasem pierś/butelka i kołysanie stają się większości dzieci coraz mniej potrzebne.

2. Konsekwentne odkładanie dziecka do łóżeczka
Układamy dziecko do snu w określonym miejscu i o konkretnej porze w przekonaniu, że dzięki temu pomożemy mu utrwalić przekonanie, że to właśnie tu i teraz powinno zasnąć. I rzeczywiście – rytm i stałość pomagają małej istocie czuć się bezpiecznie i zdrowo rosnąć. Pod warunkiem, że ta metoda nie zakłada samotnego wypłakiwania się dziecka we własnym łóżku, bez wspierającej odpowiedzi ze strony bliskiego dorosłego. Rodzicielski instynkt zazwyczaj nie pozwala nam wytrwać na obranej drodze, i słusznie. Naszym zadaniem jest być godnym zaufania, być zawsze gotowym do pomocy i dodawać dziecku otuchy.

ORAZ METODA: BĘDĘ PRZY TOBIE, AŻ ZAŚNIESZ

To opcja kompromisowa, znana nam wszystkim. Ona także zakłada stałość pór i miejsca, jest wspierająca, i na dłuższą metę – najbardziej skuteczna. Wspiera nie tylko trening zasypiania ale też pozwala rozładować napięcie, które stoi za częstym wybudzaniem się. Dzięki niej sen dziecka jest głębszy, bardziej regenerujący. To podejście jest dla rodzica bardziej wymagające, ale jest też pełne miłości, szacunku. I działa.

DLACZEGO NIE ŚPISZ, KOCHANIE?

Nieprzespane noce zna każdy rodzic. Gorączka, ząbkowanie, przyspieszenie wzrostu… Kłopoty z zasypianiem przychodzą falowo i przemijają. Natomiast za regularnymi trudnościami w zapadaniu w sen i za częstym wybudzaniem się stoi napięcie emocjonalne, z którym dziecko nie może sobie poradzić. Trudniej zasypiają dzieci, które z natury są wrażliwsze, którym potrzeba więcej czasu, żeby poczuć się na świecie bezpiecznie. Nasze ludzkie noworodki rodzą się, jak wiecie, „niegotowe”. U niektórych z nich kłopoty ze spaniem są jednym z przejawów tej niegotowości i przemijają z czasem.
Jeśli u dziecka pojawia się stres czy dużo wrażeń za dnia, łagodne wchodzenie w sen jest tym trudniejsze. Możemy się spodziewać:
– płaczu
– pocenia się i drżenia
– pobudzenia, nadruchliwości, krzyku, napadów histerii

RODZICU, TRZYMAJ SIĘ

Te wszystkie przejawy niepokoju rzeczywiście leczą smutek i strach uwalniając dziecko z emocji. Jednocześnie są tak trudne do przyjęcia przez rodzica. Co mi pomagało towarzyszyć dziecku? Pamięć o tym, że nie ponoszę odpowiedzialności za to, jak ono się czuje. Wszystkie dzieci przeżywają napięcia i frustracje, choćbyśmy nie wiem, jak się starali. Naszym zadaniem jest to zaakceptować. Tworzyć dziecku ochronny kokon i jednocześnie pamiętać, że z natury rzeczy jest on nieszczelny. Za stresem dziecka mogą stać zdarzenia obecne, ale też przeszłe, odczucia w ciele, oraz nasze rodzicielskie niepowodzenia, ponieważ się ciągle uczymy, a nasze zasoby jako rodziców też się czasem wyczerpują. To nieuniknione.

Uzbrojeni w tę świadomość, będziemy mogli łatwiej wytrwać przy niespokojnym dziecku, zapewnić mu bliską, uważną obecność. Wiele tradycyjnych przekazów wychowawczych nas w tym nie wspiera, wręcz przeciwnie, osłabia nas w rodzicielskiej kompetencji. Naturalne reakcje małego dziecka to wyrażam energicznie, czasem gwałtownie, wszystko co czuję, także zdenerwowanie. Tymczasem od rodziców wymaga się, by tłumili w dziecku tę spontaniczną potrzebę dzielenia się emocjami. Płacz dziecka jest często niemile widziany, stąd uciszanie przez zawstydzanie, a w drastycznych przypadkach – besztanie, kary, klapsy. Tym samym walczy się ze zdrowym instynktem dziecka do oczyszczania się z trudnych odczuć, i uczy się je gromadzić niepokoje w sobie, aż znajdą ujście w nocy.

KROCZEK WSTECZ

Na logikę więc biorąc – im więcej napięć uda się nam rozładować na bieżąco, w czasie aktywności dziennej, tym mniej będziemy mieli do przetworzenia przed zaśnięciem i w nocy. Ile razy twoje dziecko płacze w ciągu dnia? Stłumione uczucia uchodzą z dzieci przy tysiącach małych pretekstów, które nieraz trudno zrozumieć. Ubieranie, kąpiel, nie ta łyżeczka przy jedzeniu, skarpetka źle nachodząca na nogawkę, mama oddalająca się na kilka kroków…

MAŁY PŁACZ I DUŻY PŁACZ

Ten pierwszy to ten dający się szybko utulić. Trochę łez, zarumieniona buzia – wystarczy powiedzieć czułe słowo, dać dziecku ciepły kontakt wzrokowy czy delikatny dotyk, a dziecko czuje się lepiej, napięcia uchodzą z łagodnością. Edukatorka Patty Wipfler, której książki są dostępne także w Polsce, radzi rodzicom, aby zatrzymali się przy płaczącym dziecku i nie rozwiązywali od razu wszystkich jego problemów. Uważa, że najpierw należy przyjąć całą frustracje dziecka, dać mu uwagę, a rozwiązań szukać potem, na spokojnie.

A duży płacz? No cóż. Często jest tak, że kiedy dziecko czuje przy sobie wspierającą obecność, płacze mocniej. Trudny paradoks. Właśnie wtedy, kiedy jesteśmy gotowi dać mu uwagę i miłość, czyli najczęściej pod wieczór, wypływają z dziecka cale pokłady żalu, strachu i frustracji. I teraz zacytuję słowa Patty z jednego z jej wykładów: Zaufaj, że dziecko wie, co robi, gdy płacze przy twoim wsparciu. Później zobaczysz dobre wyniki. Namiętny płacz w twoich ramionach pomoże dziecku się zrelaksować, zaufać i postrzegać świat jako bezpieczniejsze miejsce. Ogólnie rzecz biorąc, dzieci, które dużo płaczą z ciepłym towarzyszeniem dorosłego, są pewniejsze siebie i bardziej rozluźnione, są odważniejsze. Czasami, gdy rodzic po raz pierwszy długo słuchał płaczu, instynkt dziecka mówi: „Nareszcie mnie słuchają!” i następnego ranka znajduje sposób, by wywołać kolejny wielki płacz. Jednak wkrótce dziecko będzie mogło lepiej spać, bo będzie w nim mniej napięć.

Z wykładów Patty zapamiętałam, że kupienie zatyczek do uszu dla tych członków rodziny, którzy akurat nie są przy dziecku to wcale nie jest zły pomysł, bo płacz przy zasypianiu może trwać od kilku minut do godziny.

A JAK TY SIĘ WYSYPIASZ?

No wiem, że źle. Uczucia niedospania z czasów, kiedy dziecko jest małe, raczej się nie zapomina. Podobnie jak przelewającej się czary uczuć, kiedy właśnie mamy za sobą długi płacz dziecka. Ja też jestem człowiekiem. Też jestem zmęczona, też mam w sobie napięcia, mi także spokojne odpłynięcie w kojący sen przychodzi z trudem, zwłaszcza, kiedy mam dzieci, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. I mi też potrzebny jest kojący płacz, który przyjmie ktoś kochający i akceptujący. Kochana mamo, kochany tato, płacz dziecka uruchamia w nas najgłębsze odczucia, także te z naszego dzieciństwa, związane z każdym razem, kiedy to my nie zostaliśmy wysłuchani i musieliśmy sami sobie dawać radę z trudnościami, jakie stawia przed nami życie.

COŚ DLA RODZICÓW STARSZYCH DZIECI

Trudne usypianie to nie tylko problem rodziców niemowląt i trochę starszych dzieci. Zwłaszcza przedszkolaki, którymi z natury rzeczy zajmują się osoby spoza rodziny i w obcym miejscu, stoją przed wyzwaniem budowania poczucia bezpieczeństwa w sytuacji, kiedy ich świat stał się wielki. W tym wieku nie tylko płacz jest terapeutyczny. Mamy to szczęście, że możemy wreszcie skorzystać ze skuteczności terapeutycznych opowieści i terapeutycznych zabaw.

Opowieści.
Najlepszym źródłem inspiracji jest tu niezastąpiona seria o Nusi Pii Lindenbaum i inne jej książeczki. Opowieści, które możemy wymyślić sami, są najskuteczniejsze. Schemat jest prosty – bohater podobny do naszego dziecka (ta sama płeć, ten sam wiek, podobny dom…) i opowieść o sytuacji, którą znamy ze swojego życia, ze szczęśliwym, wspierającym zakończeniem. Opowieściom terapeutycznym niepotrzebne są zwroty akcji ani fabuła. Na przykład (w skróconej wersji): była sobie pewna dziewczynka. Miała dwa warkoczyki i pieska. Mieszkała w dużym domu z windą. I wyobraź sobie, że ta dziewczynka nie lubiła, kiedy mama kładła ją do łóżeczka i wychodziła z pokoju. Dziewczynka się wtedy bała. Czasami płakała i nie pomagał nawet ukochany miś. Ale mama zawsze przychodziła na wołanie swojej ukochanej córeczki, bo zawsze była blisko. I dbała o to, żeby córeczka była bezpieczna. I z każdym dniem córeczka coraz bardziej lubiła swoje łóżeczko, bo miało śliczną podusię, a rodzice byli tuż tuż, w drugim pokoju… Itp, itd.

Zabawy
Wspaniałe efekty przynosi bawienie się z dziećmi na podłodze w małego i dużego tygrysa, lewka… Przewalanie się po sobie, włażenie na siebie, tak jak to robią małe drapieżniki, siłowanie się pozwala rozładować napięcie. Z takich zabaw stworzono całą terapeutyczna metodę pracy z dziećmi, z powodzeniem stosowaną także w placówkach integracyjnych. Warto zobaczyć i poczytać, czym jest Original Play, jak wspaniale wpływa na psychofizyczny rozwój dziecka. Wiele rodzin bawi się w ten sposób całkiem intuicyjnie. Jeżeli widzimy, że u naszego dziecka jest więcej napięć, bo jest w okresie adaptacji, silniejszego wzrostu, ma młodsze rodzeństwo – bawmy się tak częściej. Lęki można też kanalizować bawiąc się w pisklaczka w gniazdku i ptasią mamę, która odlatuje po jedzenie, czyli bardzo wijącą się dżdżownicę, ale zaraz wraca, kiedy ptaszek zaskrzeczy, i nie dopuści do gniazda żadnego drapieżnika. Podrzucanie i łapanie naszego przedszkolaka, jeśli tylko lubi tę zabawę, też jest działa terapeutycznie. Jest w tym i element strachu, i ukojenie, że rodzic mnie ZAWSZE bezpiecznie łapie.

SEN – KRUCHA SPRAWA

Mam bardzo płochy sen – powiedziała kiedyś moje sąsiadka z dołu prosząc, byśmy delikatnie stąpali. I sen właśnie taki bywa – płochliwy, kruchy, niepoddający się naszej woli, umykający wtedy, kiedy go potrzebujemy najbardziej. Sen wciąż jest dla nauki zagadkowy, nic więc dziwnego, że i my, rodzice, czujemy się pozbawieni mocy sprawczej w kwestii snu naszego dziecka. Czy skoro medycyna wciąż niezbyt sobie radzi z tematem snu, zaakceptowanie własnej bezradności jakoś staje się łatwiejsze?

Życzę wszystkim rodzicom dobrych, przynoszących odpoczynek nocy, dla nich i dla ich dzieci. W tym tekście nie uwzględniłam rozwiązań związanych ze stosowaniem tzw. szarego szumu (suszarki, silnika samochodu, szumu fal…). Szary szum potrafi być bardzo skuteczny, jest jednak sporo publikacji mówiących o wadach zasypiania przy szarym szumie i jego wpływie na rozwój słuchu. Brak mi kompetencji, aby się móc do nich odnieść, dlatego ominęłam temat. Jestem bardzo ciekawa, co u was w domach się sprawdza przy usypianiu dziecka?

Maria Bator – stała autorka na Ładne Bebe, nauczycielka przedszkolna i szkolna, studentka pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej. Nieustannie szkoli się w dziedzinie pedagogiki waldorfskiej. Mama dwójki nastoletnich dzieci. Inne jej teksty o rozwoju dzieci i związanych z nimi wyzwaniach rodzicielskich czekają tutaj.

Dodaj komentarz