rodzinny dom

U Kasi i Nadii

Rodzinny dom

U Kasi i Nadii

To nasze pierwsze spotkanie, a czuję, jakbym od lat wpadała z przyjacielską wizytą do Kasi Ostrowskiej, właścicielki marki Oslo other things i jej 8-letniej córki Nadii.

A przynajmniej po raz kolejny w tym miesiącu, choćby po to, żeby przegadać nagłówki w gazecie, pomarudzić na pogodę i zapytać o przepis na ciasto, którym tak pachnie na całym korytarzu.

Jak się znajduje takie mieszkanie? Wyłącznie za sprawą przypadku, dodajmy – bardzo fortunnego przypadku. Trafia się na nie, gdy wypróbowało się już wszystkie opcje i trochę brakuje nadziei na szczęśliwe zakończenie wielodniowych, a może i wielomiesięcznych poszukiwań. Aż tu nagle, znalazłam – wspomina to Kasia – i to dokładnie takie, jakie sobie wymarzyłam. Wysokie, z dużymi oknami na południową stronę i to na moim ukochanym Żoliborzu, w samym jego sercu!

 

 

I rzeczywiście, mieszkanie robi fantastyczne wrażenie. To bardzo zapraszające wnętrze, wypełnione ciepłym światłem i soczystą zielenią kwiatów doniczkowych, wysokich lotów wzornictwem i dziewczyńskimi dodatkami. Ale to już zasługa Kasi i jej wprawnego oka do ładnych drobiazgów i funkcjonalnych rozwiązań. Bo mieszkanie było w fatalnym stanie, gdy po raz pierwszy przestąpiła jego próg. Dziś aż trudno uwierzyć, że przywitały ją stare, rozpadające się okna, brak podłogi w łazience, turkusowa lamperia w kuchni i stara wykładzina przyklejona do pięknego parkietu w przedpokoju. Wizja generalnego remontu nie zniechęciła Kasi do wynajmu, a być może podziałała nawet jako motywator. Bo to jest ten typ dziewczyny, która lubi wyzwania i nie zrezygnuje ze swoich planów tylko dlatego, że ma trochę pod górkę.

Kasia z córką mieszkają tu już cztery lata i nic nie zapowiada, by to się miało prędko zmienić. Dziewczyny zespoliły się z przytulnym wnętrzem i malowniczą okolicą, co chwila mówią, jak jest im tu dobrze. Wokół park, zabytkowe kamienice i uśmiechnięci sąsiedzi. Kasia przyznaje, że czuje się tutaj trochę jak na prowincji, ale takiej przyjaznej, serdecznej i bezpiecznej. Przyjemnie żyje się także przygarniętemu ze schroniska psu Smartowi, któremu nie brakuje miejsca do spacerów i radosnej bieganiny.

 

Wystarczy rzut oka na te umiejscowione w pobliżu Placu Inwalidów cztery kąty, by z miejsca odgadnąć, co inspirowało Kasię w ich dekorowaniu. Styl skandynawski wybija się na pierwszy plan i to dotyczy także zgromadzonych mebli – wszystkie zostały wykonane przez naszą bohaterkę i jej wspólnika, a więc trzon firmy Oslo other things. I choć skromny metraż stanowi spore wyzwanie w zagospodarowaniu przestrzeni, Kasi udało się stworzyć ciepły, przytulny i funkcjonalny dom. Trudniej poszło ze skandynawskim minimalizmem, Kasia przyznaje, że jest niepoprawną zbieraczką i to obraca w niebyt wszystkie jej minimalistyczne, wzniosłe idee.

 

Jak Kasia i Nadia najchętniej spędzają czas? W domu, jak na prawdziwe domatorki przystało. I co wtedy robią? Bawią się. Kasia twierdzi, że to dla niej nie problem, bo jest dużym dzieckiem i to w sobie z troską pielęgnuje. Ale lubimy też bardziej kreatywne zajęcia. Ostatnim hitem jest krosno, siedzimy i przędziemy różne cuda, dużo rysujemy, tworzymy. A ostatnio Nadia pomaga nam w warsztacie przy tworzeniu mebli. Wierci, mierzy, wkleja, bo bardzo ją wciągają takie manualne zajęcia. Oprócz tego uwielbiamy leniuchować po swojemu, czyli wymieniać przytulanki, wariactwa i dużo całusów na naszej kanapie. Gramy w gry, układamy puzzle, rysujemy, czyli standard. No i oczywiście długie spacery z naszym sierściuszkiem, który oprowadza nas po zakamarkach i innych chaszczach żoliborskich (śmiech).

Kącik Nadii jest niewielki, usytuowany zaraz pod piętrowym łóżkiem, do którego trzeba wspiąć się po drewnianych szczebelkach. Trochę dlatego, że metraż mieszkania nie pozwala na większy rozmach, a trochę z tego powodu, że większość czasu dziewczyny spędzają wspólnie, grając w planszówki na dywanie albo tuląc się na kanapie.

 

 

To się nazywa słodkie życie. Można jeść łyżkami z tych kadrów, sycić się nimi i nigdy nie mieć dość. Zgodzicie się?

*

Tekst: Dominika Janik
Zdjęcia: Monika Lenarczyk